Głowna bohaterka, Alicia Berenson, jest cenioną malarką i fotografką, która wiedzie spokojnie życie. Pewnego dnia strzela mężowi w głowę. Od tego momentu przestaje mówić. Trafia do zamkniętego ośrodka psychiatrycznego Grove. Nikt nie wie, co wydarzyło się tamtej nocy. Pracę z Alicią rozpoczyna Theo Faber, psychoterapeuta, który z każdym spotkaniem jest zafascynowany nią coraz bardziej. Robi wszystko, by dotrzeć do pacjentki i sprawić, żeby się przed nim otworzyła. Napięcie w książce autorstwa Alex Michaelides rośnie coraz bardziej, kiedy zaczynamy zastanawiać się, dokąd zaprowadzą ich rozmowy? Czy Alicia wreszcie zacznie mówić?
Ebook „Pacjentka” to prawdziwa uczta dla miłośników thrillerów psychologicznych. Książka nieprzewidywalna, zaskakująca, a jednocześnie – realistyczna.
Ebook zebrał bardzo dobre opinie również wśród polskich czytelników, m.in. w poświęconym książkom serwisie Lubimyczytac.pl.
Książka Alexa Michaelidesa jest dostępna także jako audiobook w interpretacji Ewy Abart i Marcina Popczyńskiego.
„Ta książka to rzadkość – thriller idealny. Chciałem tylko do niej zajrzeć, minęło jedenaście godzin – skończyłem lekturę i jestem oszołomiony” – A. J. Finn
Przeczytaj fragment ebooka „Pacjentka” (epub, Kindle mobi):
Alicia Berenson miała trzydzieści trzy lata, gdy zabiła męża.
Byli małżeństwem od kilku lat. Oboje byli artystami – Alicia malarką, Gabriel zaś uznanym fotografem mody. Cechował go charakterystyczny styl – fotografował na wpół zagłodzone półnagie kobiety pod dziwnym, niekorzystnym dla nich kątem. Śmierć sprawiła, że ceny jego zdjęć astronomicznie wzrosły. Jego prace wydają mi się oślizgłe i płytkie, jeśli mam być szczery. Brakuje im emocjonalności najlepszych dzieł Alicii. Oczywiście za mało wiem o sztuce, żeby móc stwierdzić, czy Alicia Berenson przejdzie pomyślnie próbę czasu jako malarka. Zła sława zawsze będzie kładła się cieniem na jej talencie, więc trudno tu o obiektywizm. Możesz mnie również oskarżyć o stronniczość. Przedstawiam tylko swoją opinię, cokolwiek jest warta. Ale uważam Alicię za geniusza. Pominąwszy umiejętności techniczne, jej obrazy mają niezrównaną zdolność przykuwania uwagi – chwytają cię niemal za gardło i trzymają w kurczowym uścisku.
Gabriel Berenson został zamordowany przed sześcioma laty. Miał czterdzieści cztery lata. Zabito go dwudziestego piątego sierpnia – było niebywale upalne lato, co możesz pamiętać, z najwyższymi temperaturami, jakie kiedykolwiek odnotowano. Gabriel zginął w najgorętszym dniu roku.
Ostatniego dnia swojego życia wstał wcześnie. Samochód przyjechał po niego o piątej piętnaście do domu w północno-zachodnim Londynie, gdzie mieszkał z Alicią na skraju Hampstead Heath. Pojechał do Shoreditch, gdzie spędził dzień na fotografowaniu dla „Vogue’a” modelek na dachu budynku.
Niewiele wiadomo o poczynaniach Alicii. Szykowała się do zbliżającej się wystawy i się nie wyrabiała. Prawdopodobnie spędziła dzień na malowaniu w ogrodowej altanie, którą niedawno przerobiła na pracownię. Sesja fotograficzna Gabriela przeciągnęła się i przywieziono go do domu około dwudziestej trzeciej.
Pół godziny później ich sąsiadka Barbie Hellmann usłyszała kilka strzałów. Zadzwoniła na policję. O dwudziestej trzeciej trzydzieści pięć z posterunku przy Haverstock Hill wysłano radiowóz. Dotarł do domu Berensonów w niecałe trzy minuty.
Drzwi wejściowe były otwarte. W domu panowała ciemność; nie działał żaden włącznik światła. Policjanci pokonali przedpokój i weszli do salonu. Poświecili po nim latarkami, tnąc mrok snopami światła. Alicia stała przy kominku. Jej biała koszula nocna upiornie lśniła. Alicia wydawała się obojętna na obecność funkcjonariuszy. Znieruchomiała, skamieniała niczym lodowy posąg, a na jej twarzy malowało się dziwne przerażenie, jakby zmagała się z panicznym strachem.
Pistolet leżał na ziemi. Obok niego, w cieniu, siedział Gabriel, bez ruchu, przywiązany do krzesła drutem pętającym kostki nóg i nadgarstki. W pierwszej chwili policjanci pomyśleli, że żyje. Głowę miał przechyloną na bok, jakby stracił przytomność. Snop światła pozwolił jednak dostrzec, że strzelono mu kilkakrotnie w twarz. Stracił swe przystojne rysy, a ich miejsce zajęła zwęglona, poczerniała miazga. Ścianę za nim pokrywały fragmenty czaszki, mózgu, włosów – i krew.
Krew była wszędzie – na ścianach i na podłodze. Wiła się ciemnymi strużkami, wypełniając fakturę desek. Było jej jakby za dużo. Wtem coś błysnęło w świetle latarki – u stóp Alicii leżał nóż. Kolejny snop światła pozwolił dostrzec jej nocną koszulę schlapaną krwią. Policjant chwycił Alicię za ręce i przysunął jej nadgarstki do światła. Miała głęboko przecięte żyły – cięcia były świeże i mocno krwawiły.
Alicia opierała się próbom jej ratowania, obezwładniło ją dopiero trzech policjantów. Zabrano ją do Royal Free Hospital oddalonego o kilka minut jazdy. W drodze do szpitala zemdlała. Straciła mnóstwo krwi, ale przeżyła.