Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ciężar nieważkości. Opowieść pilota-kosmonauty - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ciężar nieważkości. Opowieść pilota-kosmonauty - ebook

"Za parę minut przelecimy równik. (...) Widzę, jak horyzont jaśnieje. Kończy się zaledwie 33-minutowa noc kosmiczna. Lecimy w stronę Słońca. Krzywizna Ziemi jest wyraźnie zaznaczona pasem czerwieni i błękitu nad nią. Wskutek prędkości orbitalnej obraz zmienia się. Jak pod pędzlem artysty horyzont rozjaśnia się, barw przybywa, zwiększa się ich intensywność. Pierwszy kosmiczny poranek ofiarowuje mi jeszcze bogatszy zestaw barw i kształtów. Miejsce, gdzie spodziewam się zobaczyć Słońce, nasyca się amarantem i purpurą. Szeroko otwartymi oczyma widzę, jak wyłania się jakby lustrzane odbicie Słońca, jednak o kształcie połowy średnicy, po to, by za chwilę znów zniknąć za horyzontem. Faktycznie Słońce jest poza horyzontem, pojawiło się na moment dzięki refrakcji - załamaniu promieni w atmosferze. Wtem wychyla się gwałtownie spoza horyzontu jako ognista, gigantyczna kula w otoczeniu całej gamy kolorów. Słońce, wznosząc się, maleje, traci czerwień. Nasyca się kolorem złocistym, jaśnieje. W kabinie robi się jasno, aż zaczynają boleć nas oczy, gasimy oświetlenie. Zjawisko wschodu Słońca oczarowuje. Jest niezwykłe i fantastyczne, kojarzy się z narodzinami Nowego. Niezwykłe jest także to, że można je przeżywać aż szesnaście razy w ciągu doby. Wrażenie to wzbogaca uczucie nieważkości i świadomość ogromnej prędkości. Weszliśmy na oświetloną część orbity, a na Ziemi panowała jeszcze głęboka noc. Słońce powoli wznosiło się, oświetlając stopniowo Ziemię. Znikała czerń, szarość bladła, pojawiała się biel chmur i błękit powierzchni planety, rozkoszowaliśmy się niezwykłym, wspaniałym widokiem. Znalazłem się w innym, nieznanym mi wymiarze. Zaczynam wątpić, czy mój mózg zarejestruje mnogość zjawisk, które postrzegam, czy potrafię je zinterpretować i zapamiętać. Pod nami terminator - granica między dniem i nocą, która przesuwa się wraz ze Słońcem. Niebawem Ziemia została całkowicie oświetlona."
MIROSŁAW HERMASZEWSKI - ur. 15 września 1941 w Lipnikach na Wołyniu. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie lotnictwem. Był zręcznym modelarzem-samoukiem, tej pasji poświęcał każdą wolną chwilę. W 1960 zaczął latać na szybowcach, a rok później w Grudziądzu ukończył kurs pilotażu samolotowego; jesienią rozpoczął naukę w wymarzonej Szkole Orląt w Dęblinie jako kandydat na pilota myśliwskiego, którą ukończył w 1964 (jako prymus) ze stopniem podporucznika i kwalifikacją pilota samolotów odrzutowych 3 klasy. Po dwóch latach służby w pułku lotniczym w Poznaniu uzupełnił swoje umiejętności do poziomu pilota 1 klasy na samolocie Mig-17; wkrótce opanował pilotowanie naddźwiękowego myśliwca Mig-21 (prędkość 2,05Ma). W 1971 ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Rembertowie; kontynuował służbę jako dowódca eskadry w Słupsku i zastępca dowódcy pułku w Gdyni (Babie Doły). Następnie we Wrocławiu dowodził 11. pułkiem myśliwców i z tego stanowiska trafił do grupy kandydatów na kosmonautów. W 1976 wraz z Zenonem Jankowskim rozpoczął przygotowania do lotu kosmicznego w Gwiezdnym Miasteczku. 27 czerwca 1978 jako inżynier pokładowy wraz z Rosjaninem Piotrem Klimukiem wystartował z kosmodromu Bajkonur do lotu w kosmos na statku Sojusz-30. Załoga połączyła się ze stacją orbitalną Salut-6 i na jej pokładzie wykonano zaplanowany program naukowy. W czasie lotu, który trwał 8 dni, dokonano 126 okrążeń ziemi i ustanowiono kilka rekordów Polski (zatwierdzonych przez FAI – Międzynarodową Federację Lotniczą) m.in.: wysokości – 363 km, prędkości lotu – 28 tys. km/godz., długotrwałości lotu – 190 h 03’ 04”, zasięgu lotu orbitalnego 5 273 257 km i inne. Po locie kosmicznym pełnił służbę w Sztabie Generalnym WP. Po ukończeniu Akademii w Moskwie, był zastępcą dowódcy Korpusu Obrony Powietrznej, a kolejno komendantem Szkoły Orląt w Dęblinie (na tym stanowisku otrzymał nominację generalską), po czym powierzono mu obowiązki zastępcy dowódcy Wojsk Lotniczych i OP. Od 1979 w Komitecie Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN. Założyciel i aktywny członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Uczestników Lotów Kosmicznych (ASE); w 1996-2000 i od 2006 do chwili obecnej członek komitetu wykonawczego ASE. W 1986-1990 prezes Polskiego Towarzystwa Astronautycznego, w 1998-2000 przewodniczący Krajowej Rady Lotnictwa. W czasie 40-letniej służby w lotnictwie latał na różnych typach szybowców i samolotów o napędzie tłokowym, a przede wszystkim na bojowych samolotach odrzutowych typu Mig-15, Mig-17 i Mig-21 różnych wersji i modyfikacji oraz na TS-11 „Iskra” i PZL-130 „Orlik”. Wykonywał też loty zapoznawcze na samolotach bojowych innych państw m.in. na F-16, F-18, Mirage 2005, Su-27. Lot pożegnalny odbył 5 października 2005 na pokładzie myśliwca Mig-29 UB. Łącznie w powietrzu spędził za sterami 2047 godzin i 47 minut, wykonał 3473 starty i lądowania. Na koncie ma 10 skoków spadochronowych – wszystkie treningowe. Obecnie lata okazyjnie na samolotach sportowych i szybowcowych.

Spis treści

Słowo wstępne
CZĘŚĆ PIERWSZA: JESZCZE NIE LATA, A JUŻ BOMBARDUJE
Pierwszy start i pierwsze lądowanie
Los i przeznaczenie
CZĘŚĆ DRUGA: CELUJĘ STROMO W CZERŃ NIEBA
Od szybowca do odrzutowca
Pożegnanie nieba
CZĘŚĆ TRZECIA: MUSIMY SPOŚRÓD WAS WYBRAĆ NAJLEPSZYCH
Na własne życzenie
Pielgrzymka do mekki Kosmosu
Powrót z pielgrzymki i namaszczenie
CZĘŚĆ CZWARTA: DROGA NA KOSMODROM OTWARTA
Przez ciernie
Kosmonauta
Święto ludzi Kosmosu
Królewski tron kosmonauty
Sojuz - ognisty rydwan i kosmiczna arka - Salut
Schody do nieba
Ostatnia prosta - początek odliczania
Przedsionek do innego świata
CZĘŚĆ PIĄTA: WIDZĘ GWIAZDY, MILIONY GWIAZD
Kosmodrom Bajkonur - 27 czerwca - "peron nr 2"
Uwięzieni w kabinie
Jawa czy sen?
Manewry na morzu i na orbicie
Osobliwa randka
Kosmiczny sekret
Kraina tajemnic i kolorów
Cały Świat i Polska
"Miękkie" lądowanie
CZĘŚĆ SZÓSTA: PONAD DWA TYSIĄCE GODZIN ZA STERAMI
Ciemna strona orbity
Kosmiczna rodzina
CZĘŚĆ SIÓDMA: LUDZKOŚĆ NIE POZOSTANIE WIECZNIE NA ZIEMI
Zapach Kosmosu
Do granic wyobraźni
Indeks nazwisk
Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-242-3248-2
Rozmiar pliku: 26 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

Napisałem tę książkę z wielu powodów, a przede wszystkim po to, aby przypomnieć wydarzenia z czerwca 1978 roku, o których mówiła Polska i które zauważył cały świat. Co prawda wielu uczyniło to przede mną. Prześcigano się w gloryfikowaniu tego niezwykłego wydarzenia. Jednak autorzy publikacji nie zajrzeli głębiej do mojego życiorysu, nie usiłowali dotrzeć do mych przeżyć i uczuć. Zresztą było to zbędne. Kiedy zmagałem się z nieważkością, wówczas w iście kosmicznym tempie drukowano broszury, książki i znaczki pocztowe, bito medale i monety, pisano wiersze, komponowano piosenki i hymny oraz kręcono filmy. Zawczasu wykreowano sylwetkę kosmonauty. Miał być człowiekiem bez skazy, bez słabości – supermanem, który szedł przez życie prosto, bez przeszkód, do obranego celu. Ewentualne trudności miażdżyło opiekuńcze Państwo. Coś w tym jednak było, bo gdyby Państwo nie stworzyło możliwości rozwijania talentów, czyli finansowania, to pewnie pozostałbym w małym miasteczku, pracując jako referent, może maszynista, bo parowozy zawsze mi imponowały.

Wielu sądziło, że kosmonauta jest dzieckiem szczęścia – herosem, któremu obce są trudności i niepowodzenia. Nic bardziej błędnego. Nasze życie nie jest „zaprogramowane”. Od nas zależy, jak pokierujemy swoim losem i czy dostatecznie dużo wysiłku włożymy, by osiągnąć kolejne wytyczane cele. Moje doświadczenie nauczyło mnie, że nawet najtrudniejsze chwile nigdy nie powinny być powodem do zwątpienia, a zwycięstwo nad nimi uczyni nas silniejszymi.

W książce zamierzałem pokazać, jak ciężką drogę przeszło moje powojenne pokolenie. Od małej wioski do dużego świata. Moja droga do wymarzonego zawodu pilota była pełna niebezpiecznych wiraży. Początkowe niepowodzenia wkrótce zmieniły się w pasję pokonywania trudności i samodoskonalenia się. Wyraźnie określony cel życia i wytrwałość dały pierwsze efekty. Zaznałem smaku unoszenia się w powietrzu. Z czasem latanie stało się treścią mojego życia, zawodem i służbą Ojczyźnie. Chłopięce marzenia ziściły się. Osiągnąłem nawet więcej – byłem ponad marzeniami.

Mam nadzieję, że w opisie mych niezwykłych doświadczeń znajdą Państwo odpowiedź przynajmniej na niektóre nurtujące Was pytania. Dlaczego mimo ogromnego ryzyka ludzie latają w Kosmos? Jakim tam ulegają uczuciom? Jak przeżywają nieważkość? Jak żyją i pracują? Jakie my, ludzie planety Ziemia, mamy zamiary, oczekiwania i nadzieje w procesie poznawania i wykorzystywania przestrzeni kosmicznej?

Cieszyłbym się bardzo, gdyby treścią tej książki udało mi się zainspirować młodych czytelników do śmielszego patrzenia w swoją przyszłość. Żyjemy w czasach pokoju, we względnym dostatku i w okresie niespotykanego wcześniej rozwoju cywilizacyjnego, a postępu nie da się zahamować. W tym procesie trzeba uczestniczyć, jest w nim miejsce dla każdego. A więc młodzi, dziewczęta i chłopcy – nie zmarnujcie swojej szansy.

Oczywiście to, co osiągnąłem, nie jest li tylko moją zasługą. W tym miejscu z najwyższym szacunkiem przywołuję postać mojej Mamy – kobiety niezwykłej pod każdym względem. Próżno dziś szukać podobnego wzorca. Jestem wdzięczny Mamie za wszystko, czego doznałem w życiu, za troskę, miłość matczyną, wpojone wartości patriotyczne, wychowanie w wierze i za to, że zawsze będziemy z Niej dumni. Słowa wdzięczności kieruję do mojego rodzeństwa, sióstr i braci, za troskę, opiekę, cudowne dzieciństwo i wsparcie, kiedy dorastałem.

Nie zostałbym kosmonautą bez pomocy tych, którzy uwierzyli we mnie, obdarzyli zaufaniem. To moi nauczyciele, lekarze, piloci Aeroklubu Wrocławskiego i Szkoły Orląt, instruktorzy lotniczy i przełożeni z pułków, w których służyłem, specjaliści techniki kosmicznej i cała plejada kosmonautów rosyjskich, z którymi pozostaję w serdecznej przyjaźni.

Wyrazy szacunku i słowa podzięki kieruję do mych byłych przełożonych i podwładnych, do kolegów pilotów – za cenne wsparcie, którego doznałem podczas wspólnej lotniczej służby i które towarzyszyło mi w kosmicznej misji. To w ich imieniu przeżywałem wyjątkowe doświadczenie bratania się z wielką przestrzenią.

Przede wszystkim najpiękniej dziękuję mojej żonie Emilii za to, że zgodziła się dzielić ze mną trudy życia, za miłość, przyjaźń i nieocenione rady i wsparcie. Stając na ślubnym kobiercu, nie przypuszczała, ile przed nią trosk, nieprzespanych nocy i łez wylanych, kiedy ja gdzieś daleko i wysoko oddawałem się mojej życiowej pasji – lotnictwu.

*

Pragnę podziękować Panom: Ireneuszowi Sobieszczukowi, Leszkowi Wróblewskiemu, Tadeuszowi Zagoździńskiemu za udostępnienie swoich autorskich zdjęć do publikacji. Materiał fotograficzny pochodzi także z zasobów WAF, CAF, KAW, archiwum Centrum Szkolenia Kosmonautów i moich własnych zbiorów.

Dziękuję Pani Edycie Podolskiej-Frej za cenne uwagi przy opracowaniu ostatecznego wizerunku książki, a Pani Katarzynie Kościuszko--Dobosz za powołanie do życia tego (kolejnego) wydania moich wspomnień, Muzeum Lotnictwa w Krakowie i firmie Active.pl za pomoc w opracowaniu materiałów fotograficznych.

Szczególnie dziękuję wydawnictwu Universitas za przygotowanie do druku kolejnego wydania mojej publikacji.Pierwszy start i pierwsze lądowanie

Był rok 1948. Wakacje. Po ukończeniu przedszkola sposobiłem się do pierwszej klasy. Mój starszy o trzy lata brat Bogusław ze swoimi kolegami większość wolnego czasu spędzał na podwołowskich łąkach. Jako najmłodszy z rodzeństwa bardzo chciałem uczestniczyć w ich zabawach. Pewnego dnia, pewnie troszkę z nudy, zainteresowali się mną. Wpadli na pomysł, aby mnie, mizernego chłopaczka, wysłać na Księżyc. Obłaskawiali mnie obietnicami wspólnych wycieczek po okolicy. Jak chcieli tego dokonać? Kładli się na plecach, a mnie zmuszali do zajęcia pozycji na ich podkurczonych nogach, skąd siłą swych mięśni wypychali mnie w górę. Płacząc, godziłem się być pociskiem. Po „starcie” świat wirował, lot był krótki, a lądowanie twarde.

W czasie trzeciego lądowania usłyszałem stłumiony trzask i poczułem przeszywający ból w lewym ramieniu. Ręka zwisała bezwładnie i stała się jakby krótsza. Prosiłem o pomoc. Obejrzałem się, ale byłem sam na łące. Kiedy obolały, z płaczem ledwie dowlokłem się do domu, tam czekała już moja „ekipa startowa”. Głośno mi współczuli, a jednocześnie za plecami mamy pokazywali mi zaciśnięte pięści wymierzone w podbródek – mimo bólu rozumiałem znaczenie tych gestów. Znajomy felczer usiłował nastawić rękę, w czasie tych prób zemdlałem.

Tym wydarzeniom zawdzięczam moją pierwszą podróż samochodem, którą odbyłem z mamą i ojcem mojego kolegi Zbyszka, panem Koszykiem. Jechaliśmy z Wołowa do szpitala we Wrocławiu. Po drodze mijaliśmy spalone wsie, rozbite czołgi i samoloty, porzucone samochody i okaleczone drzewa. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem ogromne miasto. Ulice wyglądały niczym tunele, wszędzie leżał gruz. Trafiłem do szpitala na Grabiszyńskiej, leżałem w sali wspólnie z rannymi żołnierzami, niektórzy z nich byli kalekami. Nie rozumiałem poleceń pielęgniarek, które mówiły w niezrozumiałym dla mnie języku. Na nic zdały się ich uśmiechy. Bałem się, gdy prowadzono mnie na salę operacyjną. Znalazłem się wśród obcych, byli dziwnie ubrani i mieli zasłonięte twarze. Byłem przerażony. Wtedy lekarz pogłaskał mnie po głowie i rzekł: „Mama zaraz wróci, będziesz zdrów, oddychaj głęboko”. Pielęgniarka położyła mi na twarz tampon z gazy, poczułem dziwny ostry zapach. W oczach pojawiły się drgające czarno-białe prążki. Doznałem wrażenia, że unoszę się do góry. Głosy ucichły, zapadłem w nicość. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem mamę, głaskała moją głowę i uśmiechała się. Było mi niedobrze. Wkrótce usnąłem ponownie.

Wróciłem do domu z oryginalnym rynsztunkiem. Żołnierz, który leżał w szpitalu na sąsiednim łóżku, wymalował mi na gipsie czołg. Ależ byłem dumny!

Kilka tygodni później wraz z mamą ponownie byliśmy w drodze do szpitala we Wrocławiu. Tym razem w towarzystwie znajomego jeszcze z Wołynia, pana Dzieciątkowskiego, jechaliśmy pociągiem. Bałem się wizyty w szpitalu i zdejmowania gipsu, ręka mnie bardzo swędziała, więc by sobie ulżyć, popłakiwałem troszkę. Nasz znajomy próbował mnie przekonać, że jako posiadacz takiego malunku na gipsie powinienem być dzielny. Obiecał mi także, że kupi mi tort, jak tylko przestanę płakać. Nie dawałem się zwieść, uspokoiłem się dopiero wtedy, kiedy obiecał mi dodatkowo paczkę kapiszonów do strzelania.

Nasz pociąg zatrzymał się przed Wrocławiem na stacji Kuźniki. Za oknem roztaczał się ponury widok: potężny zniszczony bunkier, przy torach posiekany przez pociski budynek nastawni, widoczne leje po bombach, poskręcane tory, powywracane i spalone parowozy i wagony, a w oddali szkielety spalonych domów i strzelające w niebo przęsło zwalonego wiaduktu. Parowóz sapał, prychał parą, pachniało węglem i oliwą. Do przedziału wszedł mężczyzna bez nogi i o kulach, w zniszczonym mundurze, ale z błyszczącym orzełkiem na rogatywce. Śpiewał o wojnie, poległych żołnierzach, matce i Polsce. Wzruszyłem się i oddałem mu pieniążki, które dostałem od mamy na wymarzoną bułkę z kiełbasą z dworcowego bufetu. Takie sytuacje: żołnierz-kaleka, jego rzewny śpiew, moje łzy i przekazanie kieszonkowego, powtarzały się jeszcze wiele razy.

Lokomotywa miarowo posapywała. Przejeżdżaliśmy koło lotniska. Z zamyślenia wytrącił mnie dźwięk przypominający klekotanie bociana. Przez okno zobaczyłem zniżający lot dwupłatowy zielono-niebieski samolot. Jeden z pasażerów skomentował: „Opuścił się na ziemię” – co znaczyło: wylądował. „To Kukuruźnik” – dodał ktoś ze znawstwem. „Kukuruźnik” tymczasem dotknął kółkami ziemi, parę razy podskoczył, ucichł, zakołysał się na boki i zaklekotał ponownie, obrócił się do nas bokiem i jakby dumny z tego, co zrobił, z zadartym nosem podążył przed siebie, aż zniknął za rozbitym bunkrem. Byłem urzeczony.

We wrześniu, już z wyleczoną ręką, rozpocząłem naukę w szkole. Na jednej z pierwszych lekcji nasza wychowawczyni, pani Winniczuk, narysowała na tablicy coś, co miało przypominać samolot. Chciałem koniecznie opowiedzieć o prawdziwym samolocie, niepodobnym do tego z tablicy, który widziałem w czasie podróży do Wrocławia. Zanim zdążyłem się odezwać, siedzący obok mnie Henio Bielewicz dał mi porządnego kuksańca. Kiedy jednak nauczycielka zapytała, kto chciałby zostać lotnikiem, poderwałem się do odpowiedzi tak energicznie, że zawartość kałamarza wylała się na bluzę i spodnie Henia. Na reakcję z jego strony nie trzeba było długo czekać, dostałem kolejnego kuksańca. Błyskawicznie się odwzajemniłem i palnąłem go w ogoloną głowę. Nauczycielka skomentowała całe zajście następująco: „Jeszcze nie lata, a już bombarduje”. Klasa zachichotała. Tak rozpoczęła się moja lotnicza przygoda: od lądowania, bowiem obydwaj wylądowaliśmy w kącie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: