Historia prawdziwa. Książka, która pomaga głębiej zajrzeć w głąb siebie…
Dwadzieścia siedem spotkań terapeutycznych opisanych bardzo dokładnie i rzeczowo, które mają odmienić życie bohaterki. Uporać się z przeszłością, umożliwić zrozumienie siebie i wyeliminowanie zachowań autodestrukcyjnych. Czy tak się stanie?
Każde spotkanie z terapeutą to dla Anki trudne przeżycie. Opowiada o swoich myślach i uczuciach. Po drodze jednak wielokrotnie upada i znów zaczyna się ciąć. Czy właśnie tak ma wyglądać powrót do normalności? Do jakich wniosków dochodzi Ania po ostatniej sesji? Czy Doktorek pomógł jej odnaleźć się we własnym umyśle i uporządkować jej wewnętrzny świat? Czy jego metody okazały się skuteczne? A może to tylko schemat, w który nieudolnie próbuje wcisnąć swoją oporną pacjentkę?
Ania do każdego spotkania próbowała przygotować się jak do lekcji – starała się odrabiać pracę domową, by ogarnąć pustkę w głowie, która pojawiała się za każdym razem, kiedy nachodził ją stres. Kotłujące się myśli, nowe leki, nowe blizny, omamy wzrokowe i słuchowe, płacz, ucieczka, powrót i znów ucieczka… Do czego to prowadzi?
Terapia u doktorka to II część serii „Młody bóg z pętlą na szyi”.
Autor | Anka Mrówczyńska |
Wydawnictwo | Psychoskok |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 144 |
Format | 12.5 x 19.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8119-514-0 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381195140 |
Waga | 130 g |
Wymiary | 125 x 195 mm |
Data premiery | 2019.09.12 |
Data pojawienia się | 2019.09.12 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
"Jenny, mam na imię Jenny. Co w jej głowie siedzi - wiem tylko ja"...
Nie wiem czy pamiętacie ten refren pewnej piosenki sprzed lat. Jeśli tak, to trudno chyba o lepszą (muzyczną) mini-pigułkę informacyjną na temat sedna tego, o czym są książki Anki Mrówczyńskiej. O czym więc są? Tak naprawdę - o świetnych ludziach, którzy nie do końca wiedzą (i nie wierzą w to), że są świetni :) Każdy jest wyjątkowy, jednak szkopuł w tym, co "siedzi w głowie". A mogą tam siedzieć różne rzeczy. To kolejna książka właśnie o tym - o tym, co może siedzieć w czyjejś głowie.
Ta książka to świetny obraz tego, czym jest - i czym może być - psychoterapia w przypadku kogoś z problemem pt. "borderline". Celowo używam słowa "problemem". Wrzucić wszystkich do jednego wora z piętnującym napisem "choroba" jest szalenie łatwo, a borderline to po prostu pewnego rodzaju zaburzenie. A zatem po prostu pewien problem. Z którym trzeba sobie (po)radzić. I to każdego dnia, dzień po dniu - nie jest to bowiem coś, co mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednak można z tym wszystkim żyć i normalnie funkcjonować. I to zarówno patrząc z perspektywy kogoś, kto ma ten problem, jak i z perspektywy wszystkich wokół, którzy żyją i funkcjonują wokół tej osoby (będąc w ten czy w inny sposób w jej życiu). Ta książka jest w dużej mierze o tym, co w tym codziennym dziele pomaga - o indywidualnej psychoterapii.
Co jest istotnym wnioskiem po lekturze? Chyba przede wszystkim to, że terapia jest czymś dobrym, ale i niesamowicie trudnym. Jak bardzo trudne jest to zadanie uzmysłowić może fakt, że Anka opisywaną na kolejnych stronach terapię przerwała... Tygiel emocji, miotanie się od bandy do bandy – to wszystko towarzyszyło autorce na każdym kroku. Ta książka to przede wszystkim bardzo osobiste doświadczenia własne, nie jest więc napisana z perspektywy terapeuty (czy, szerzej patrząc, kogokolwiek będącego "obok"). Ale chyba rzecz w tym, że i terapia (i jakikolwiek sposób bycia "obok" kogoś) sprowadza się do próby dotarcia do czyjejś głowy. Do dostania się do środka - po to, żeby zrozumieć. I coś zrobić. Coś dobrego.
"Terapia u Doktorka" jest tak naprawdę także trochę o tym, jak trudno jest czasem raz że do tej głowy się dostać, dwa - pozwolić na to, żeby ktoś tam wszedł, i wreszcie trzy - o tym, jak bardzo stąpa się po kruchym lodzie, biorąc pod uwagę pierwsze i drugie. Niekiedy trudno się otworzyć. Do tego nie zawsze lubimy i tolerujemy, kiedy ktoś, nawet tylko chcąc pomóc, definiuje nas samych i (obiektywnie, czy też tylko naszym zdaniem - bo tak nam się w danej chwili wydaje) nas ocenia. Wszystko jest kwestią interpretacji. Ta książka też. Jednak nie powstała ona tylko po to, żeby oceniać jej treść. Ma ona w sobie coś więcej, takie małe przesłanie. Mimo różnej treści na kolejnych stronach, to przesłanie jest pozytywne; można je zawrzeć w jednym słowie: WARTO.
Cieszę się, że mogłem przeczytać tę książkę. Anka z każdą kolejną częścią tego swoistego cyklu robi jednocześnie coś dobrego. Ważnego. Pomaga innym. To wszystko ma wielki sens. Już o tym pisałem w innej recenzji, ale może - prócz tego, co te książki robią dobrego dla osób z pewnym problemem i dla ich bliskich - może kiedyś takie lektury zrobią szerszy wyłom w murze tego, co bez ogródek można nazwać "ciemnogrodem". Może... :) Na dziś dzień to kawał świetnej roboty. Oby tak dalej :)
https://cosnapolce.blogspot.com/2020/01/mody-bog-z-petla-na-szyi-terapia-u.html