Mówili im: „Kobiety, nie przeszkadzajcie nam, to my walczymy o Polskę!”. Nie posłuchały. Dla wolności gotowe były zaryzykować wszystko...
Janina miała 50 lat, gdy została pobita przez ZOMO na demonstracji. Do szpitala trafiła z siedemnastoma szwami na głowie. Za domową drukarnię aresztowali ją dwa razy.
Izabella zostawiła w domu dwójkę maleńkich dzieci. Mimo więzienia nie ugięła się. Zbuntowała całe miasto.
Joanna w oknie celi wywiesiła biały ręcznik, na którym napisała czerwoną szminką Solidarność. Straszyli: jeśli się nie zamkniesz, zamkniemy ci syna. Siedemnastolatek został najmłodszym więźniem stanu wojennego.
Należały do legendarnej Solidarności i chciały lepszej Polski dla swoich dzieci. Czasem walczyły ramię w ramię z mężczyznami, a czasem wbrew nim. Produkowały i kolportowały „bibułę”, strajkowały, chodziły na demonstracje. Wyrzucano je z pracy, podsłuchiwano, bito i aresztowano. Grożono im odebraniem dzieci. Często zostawały bez środków do życia, musiały liczyć na pomoc innych.
To prawdziwe historie naszych mam i babć. Czy zdobylibyśmy się na podobną odwagę?
Anna Herbich przywraca pamięć o kobietach, bez których rewolucja Solidarności nie mogła się udać.
Oddaje głos bohaterkom, które zbyt długo pozostawały w cieniu wielkiej historii.
Autor | Anna Herbich |
Wydawnictwo | Znak |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 368 |
Format | 15.8 x 22.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-2403-4642 |
Kod paskowy (EAN) | 9788324034642 |
Waga | 622 g |
Wymiary | 165 x 230 x 32 mm |
Data premiery | 2016.10.10 |
Data pojawienia się | 2016.09.22 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
„Dziewczyny z Solidarności” to zapis rozmów Anny Herbich z kobietami mocno zaangażowanymi w antykomunistyczną działalność w okresie PRL. Ówczesne władze nazywały je „cholernymi babami z Solidarności”, ponieważ były niezwykle skutecznymi i niezłomnymi aktywistkami. Ich rola w walce o demokrację jest dziś marginalizowana, a czasami wręcz zupełnie pomijana. Książka Anny Herbich stanowi próbę nadania ich działalności zasłużonego rozgłosu.
Choć od czasu transformacji ustrojowej minęło już wiele lat, to ludzie, którzy udzielali się w opozycji, nadal żyją tamtymi wydarzeniami. To nieuniknione, bo tamte doświadczenia nieodwracalnie ich naznaczyły. Szczególnie dotkliwie odczuły to kobiety, które musiały poświęcić całe swoje prywatne życie, żeby walczyć z systemem. Wiele z nich dokonało najwyższych wyrzeczeń – rozpadły się ich rodziny, straciły dzieci, partnerów, nie miały kontaktu z najbliższymi. Rezygnowały z osobistych marzeń, celów, dobrze rokujących karier, a także ze zwykłej normalności i bezpieczeństwa, po to, by działać. Bardzo często zaznawały jakiejś formy więziennej rzeczywistości, upokorzeń, znęcania fizycznego i psychicznego. Mimo emocjonalnego cierpienia były odważne, silne, niestrudzone, odporne na ból i zastraszenie. To, co dodatkowe łączy te kobiety, to podbudowa moralna wyniesiona z domów rodzinnych. W większości bohaterki książki pochodziły z rodzin, w których o polskość walczono od pokoleń, rodzice i dziadkowie walczyli w AK, a ci, którzy mieszkali na kresach, pielęgnowali swoje polskie korzenie. Dla rozmówczyń Anny Herbich walka o wolną ojczyznę nie była kwestią wyboru a efektem głęboko zakorzenionego poczucia, że tak właśnie należy postępować.
Sportretowane kobiety są nadzwyczaj skromne, nie szukają poklasku dla swojego bohaterstwa. Nie chcą tylko, aby ich poświęcenie zostało zmarnowane. Chociaż walka o wolność i okres przemian ustrojowych są podobnie wspominane przez bohaterki, to jednak każda z nich posiada indywidualną perspektywę i własne spojrzenie na tamte wydarzenia. Kobiety te pochodziły z różnorodnych środowisk, pełniły rozmaite funkcje w Solidarności, miały odmienne doświadczenia i przemyślenia, dzięki czemu w „Dziewczynach z Solidarności” pojawiły się odrębne stanowiska wobec tej samej prawdy historycznej. Wiele z tych cichych bohaterek wciąż odczuwa gorycz, że upadek komunizmu w Polsce nie został w pełni wykorzystany, że można było wyciągnąć więcej korzyści dla kraju z tej transformacji. Zbrodnie komunistów nie zostały rozliczone, dziś nierzadko prowadzą oni dostatnie życie, otrzymują wysokie emerytury i są odznaczani przez kolejne władze, a autentycznie wartościowi ludzie wciąż pozostają anonimowi, niedocenieni i pozbawieni pomocy państwa.
„Dziewczyny z Solidarności” to książka bardzo ważna i potrzebna. Zbyt szybko zapomnieliśmy o tym, czym jest władza totalitarna i jak bezwzględnie działa wobec opozycjonistów. Trzeba przypominać o tym, że utrata wolności to nie tylko hasło z minionej epoki. A przede wszystkim warto poznać kobiety, które udowodniły, że „słaba płeć” to pusty frazes. Serdecznie polecam.
„Dziewczyny z Solidarności” Anny Herbich to kolejna piękna książka z mnóstwem zdjęć. Nawet nie wiedziałam, ze one są dołączone do tego wydania. Dzięki temu cała historia nabiera jeszcze większej autentyczności. Powieść to tak naprawdę zbiór kilkunastu opowiadań o silnych, niezależnych kobietach, które nie poddały się nawet samemu systemowi. Działały w Solidarności i były z tego bardzo dumne. Tak jak Joanna, która napisała na białym ręczniku czerwona szminką słowo w które głęboko wierzyła. Tym sposobem będąc w wiezieniu pokazała, że się nie poddała i nigdy tego nie zrobi.
Bardzo podziwiam te kobiety. Nie wiem czy sama miałabym tak wielką odwagę jak one. W sumie ktoś powiedział mi kiedyś, żeby jeśli nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, to nie przekonam się co bym zrobiła. Nikomu oczywiście tego nie życzę i sobie też nie.
W tej książce opisywane jest 12 bardzo emocjonujących historii. Jednak najbardziej poruszyła mnie pierwsza, Ewy. Jak się później okazuje mamy naszej autorki. Kobieta była w ciąży, ale i tak pomagała w walce o wolną nie-komunistyczną Polskę. Zapłaciła za to tragicznie wysoką cenę, urodziła przedwcześnie dziecko, które niestety zmarło.
Jeszcze jedna rzecz przykuwa moją uwagę. Mianowicie patrząc, nawet na okładkę książki, znajdziemy dopisek „Prawdziwe historie”. Właśnie… Moim skromnym zdaniem to jest najlepsze w tej powieści. Dla mnie była ona świetną lekcją historii współczesnej Polski, o której nikt nie mówi w szkole. Nie rozumiem dlaczego. Przyszłe pokolenia powinny poznać prawdę. Cóż jeśli chcecie się przekonać jak było w rzeczywistości to sięgnijcie po tę pozycję. Tak jak ja nie będziecie zawiedzeni. Gwarantuje to. „Dziewczyny z Solidarności” będą idealne na ferie, długie zimowe wieczory czy na chwile relaksu, ponieważ każda historia jest odrębnym opowiadaniem, które możecie czytać osobno. To idealne rozwiązanie dla zapracowanych. Czyż nie? :)
Myśląc o Solidarności od razu przychodzą nam o głowy nazwiska ludzi tamtych czasów: Wałęsa, Borusewicz, Michnik. Oglądamy zdjęcia, z narad, strajków, wielkich akcji. Nie wiemy, że za nimi wszystkimi stały rzesze kobiet, cichych bohaterek, o których jakoś tak cicho, czasami ktoś wspomni nazwisko, ale z żadnym konkretnym wydarzeniem powiązać nie potrafi.
Książka Anny Herbich przybliża nam sylwetki kilku kobiet, które musiały pogodzić codzienne obowiązki z walką o wolną ojczyznę. Z dziećmi w wózkach przewoziły nielegalne ulotki, pomiędzy dbaniem o dom i zaopatrzeniem w podstawowe produkty a prasowaniem mężowych koszul organizowały drukarnie i rozdzielały zagraniczne "dary".
Historie przedstawione w książce są dość podobne, a jednak z zaciekawieniem czyta się każdą z nich. Rzeczowy język, barwne opisy, niekiedy komiczne, częściej jednak smutne, wciągają i nie pozwalają się oderwać aż do ostatniego rozdziału.
Według mnie ta pozycja wypada lepiej od również niedawno wydanych "Kobiet Solidarności". Przedstawia bowiem historie codziennej walki, a patrząc z perspektywy bohaterek książki - codzienności. Ciekawe wspomnienia, anegdoty, ale rónież skłaniające do namysłu i zadumy. Nie ma tu ideologii, feministycznych haseł - w odróżnieniu od wspomnianych "Kobiet", myślę że i Panowie będą zainteresowani tą pozycją.
Serdecznie polecam!