Napisać książkę o sobie, która nie byłaby zwykłym pamiętnikiem nie jest łatwo. Każdy może opowiedzieć, co się działo kiedy, ale nadać temu głębszy wymiar niewielu by się udało. Sztuka ta nie jest obca Katarzynie Grocholi. Autorka na około 400 stronach powieści ujawnia te aspekty życia, które ją ukształtowały. Otwiera drzwi do swojego życia. Układ książki nie jest typowy ? nie znajdziemy tu kolejnych rozdziałów, w których mamy lata dzieciństwa, młodości i dojrzałości. Mamy tu raczej do czynienia z wspomnieniami, które są typowe dla różnego rodzaju spotkań towarzyskich. Zwłaszcza charakter taki mają opisy wybryków z czasów szkoły, dzieciństwa czy epizodów z pierwszej pracy. Czytelnik ma wrażenie jakby znalazł się na spotkaniu klasowym, na którym autorka wraz ze znajomymi śmieją się ze swoich szaleństw. O wybuchu na lekcji chemii, kiedy to na zastępstwo przyszła nauczycielka rosyjskiego, o nietypowych lekcjach PO, o ulubionym powiedzeniu pani od matematyki, które zawierało się w pytaniu, wiesz czym się różnisz od prostej? Prosta jest nieograniczona. Kolejnych historyjek jest bardzo dużo, każda ma w sobie coś, co sprawia, że odbiorca poszukuje w pamięci swoich wspomnień z czasów szkoły. Kolejny etap w życiu, który pisarka opisuje, to doświadczenie zdobyte w szpitalu, kiedy to pracowała jako salowa. Za pierwsze zarobione pieniądze kupiła stanik Triumha. Co to musiały być za czasy. Ten etap życia jest okazją do zwierzeń na temat śmierci i cierpienia, które obecne było w szpitalu. O tym, jak wygląda umieranie, o tym, jak wygląda codzienność w budynku, który dla wielu jest wielką niewiadomą. Wzruszające fragmenty, przeplatane są na przemian z tymi radosnymi. Najbardziej zaskakujące w biografii K. Grocholi było dla mnie odkrycie, że bohaterka mieszkała w Libii. Pobyt ten stał się okazją do tego, aby przekazać, że nic nie jest do końca takie, na jakie wygląda. Z kolei fragment, który najbardziej mnie poruszył dotyczył walki z chorobą nowotworową i wszystkim tym, co z nią związane. O tatuażach na ciele, które miały postać 3 kropek, a które miały ułatwić lekarzom ustawienie naświetleń czytałam z niedowierzaniem. Niedowierzanie połączone było dla mnie z zastanowieniem nad tym, jak niewiele wiemy o tej chorobie. Polecam ten fragment tym, którzy bezpośrednio stykają się z osobami chorymi na raka. Później pisarka przedstawia swoją drogę do pisania. Podobieństwa pomiędzy nią a Judytą z Nigdy w życiu oraz pierwsze nieśmiałe próby pisania felietonów stanowią interesujące wskazówki dla tych, którzy mają w życiu cel. Bo cel najbardziej nieosiągalny, najbardziej krytykowany przez innych, który jest naszym celem powinien właśnie nim zostać. Bo ten kto marzy, ma otwarty umysł. Optymistyczna powieść, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nieco inna od pozostałych powieści Grocholi, która powoduje że patrzymy inaczej na samą autorkę. Ona swoje też przeszła!