Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dwa życia Zidane'a - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dwa życia Zidane'a - ebook

Dziesięć lat po zawieszeniu butów na kołku ten początkujący trener na nowo przypomniał sobie, że nie tak dawno był jeszcze wspaniałym piłkarzem: rozgrywającym, strzelcem bramek, wirtuozem… eleganckim i legendarnym już graczem. Dzisiaj powszechne zapotrzebowanie na obraz ujawnia to, czego publiczność podświadomie oczekuje: ludzie znów chcą go ujrzeć.
Subtelna zmiana kierunku piłki w jego wykonaniu, scenka zarejestrowana podczas sesji treningowej, wystarczy, aby filmik ten był oglądany w internecie setki tysięcy razy. Nieoczekiwane przyjęcie przez niego piłki poza linią boczną boiska podczas oficjalnego meczu wystarczy, żeby wywołać oklaski kibiców na stadionie i by scenka ta była wielokrotnie powtarzana w zwolnionym tempie dla telewidzów.
(fragment)
Nie ma kibica, który nie wiedziałby, kim jest genialny Zizou. Jednak po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że tak naprawdę wiedziałam o nim niewiele. Bo zanim stał się ikoną francuskiej piłki, był skrajnie nieśmiałym Yazidem, cierpiącym na łagodną odmianę talasemii, który w pewnym momencie nie bał się jednak powiedzieć: „Sprzedali mnie jak jakieś zwierzę”. Niezwykła historia.
Izabela Koprowiak, „Przegląd Sportowy”


Zinédine Zidane przechodził kiedyś obok luksusowego hotelu Carlton w Cannes, ale był młody, cichy, niezbyt bogato ubrany i nie miał odwagi wejść nawet do hallu, żeby zobaczyć, jak tam jest w środku. Kilka lat później witano go w progu tego hotelu, gdzie czekał na niego apartament cesarski.
To mówi coś o zmianach w jego życiu, które dokonały się dzięki piłce. O karierze mówi finał mistrzostw świata w Berlinie. Najpierw strzelił wyjątkową bramkę z rzutu karnego, a potem strzelił Marco Materazziego. W jednym z najważniejszych meczów życia postawił honor nad profesjonalizmem. Kiedy wszyscy myśleli, że to pożegnanie z piłką, Zinédine zaczął drugie życie – jako trener. Ta książka jest o tym, jak dzięki charakterowi i uczciwej pracy dochodzi się do sukcesów. Powinni ją przeczytać młodzi chłopcy, marzący o karierach piłkarskich.
Stefan Szczepłek, dziennikarz sportowy


Patrick Fort – jeden z czołowych francuskich dziennikarzy sportowych, korespondent agencji prasowej AFP. Autor książki Bagdad: Journal d’un reporter (2007).
Jean Philippe – uznany dziennikarz, pracował w redakcji „Nice-Matin” w Cannes. Śledził karierę sportową Zinédine’a Zidane’a już od jego pierwszych występów we francuskich ligach piłkarskich. Uczestniczył również w powstawaniu filmu dokumentalnego Une équipe de rêve (2006), w którym wystąpił słynny Zizou.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-6889-6
Rozmiar pliku: 4,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dedykacja

Zinédine Zidane jest jednym z najlepszych piłkarzy wszech czasów.

Już samo to wystarczy, żeby go podziwiać. Dla mnie jest on osobą szczególną. Ceniłem go od bardzo dawna, ale tak naprawdę mój szacunek przerodził się w podziw podczas tych czterech lat, które spędziliśmy razem w Realu Madryt. Nasza przyjaźń jest jednym z największych prezentów, jakie kiedykolwiek dała mi piłka nożna. Ponadto jest on moim sojusznikiem w kampaniach humanitarnych, które wspólnie staramy się prowadzić na całym świecie.

Jest moim kolegą z drużyny i moim sprzymierzeńcem w tej niezwykłej grze, jaką jest życie.

Ronaldo Luís Nazário de Lima,

inaczej: ronaldoWstęp

Pięć tysięcy osób: to więcej, niż przychodziło czasami na stadion Coubertin de La Bocca, kiedy drużyna as Cannes grała w pierwszej lidze. I to niewiele mniej niż liczba mieszkańców dzielnicy La Castellane w Marsylii.

Pięć tysięcy osób: na tyle szacowano liczbę widzów, którzy przybyli na pierwszy trening Realu Madryt 5 stycznia 2016 roku. W przeddzień Trzech Króli, święta państwowego w Hiszpanii, kiedy dzieciom wręcza się prezenty, jest to jedyna sesja treningowa w roku otwarta dla publiczności. Ale przede wszystkim jest to pierwszy trening prowadzony przez Zinédine’a Zidane’a.

Dzień po objęciu tej funkcji po Rafaelu Benitezie dawny numer 5 Realu z nieskrywaną radością podejmuje się nowej roli, w którą wątpił jeszcze dziesięć lat wcześniej, gdy kończył piłkarską karierę. Został więc trenerem, kimś, kto nie nosi już koszulki z numerem, ale na którego barkach spoczywają niezliczone obowiązki.

Trenerem był już wcześniej, od dwóch i pół roku, ale dotąd nie sprawował tak odpowiedzialnej funkcji. Dzisiaj prowadzi pierwszą drużynę najbardziej utytułowanego klubu na świecie – który jest także pod względem wyników sportowych obliczanych przez uefa najlepszą obecnie drużyną europejską, wyprzedzając w rankingu Barcelonę i Bayern Monachium. To również najbogatszy klub piłkarski na świecie.

Piłka nożna to już nie tylko sport, ale również ogromny rynek, potężny sektor gospodarki, spektakl sam w sobie, gdzie oglądalność i udział widowni stanowią niesłychanie smakowity kąsek. Jednocześnie jest to temat niezmiernie gorących dyskusji i sporów… Bo chociaż nie każdy gra w piłkę, to przecież wszyscy o niej mówią, zwłaszcza w Hiszpanii.

Na przykład w stolicy Katalonii dwa dni po porażce Barcelony z Realem, po trzydziestu dziewięciu kolejnych meczach bez porażki, komentarze piłkarskie słychać było także w korytarzach i w salonach luksusowego hotelu Majestic przy Las Ramblas. Stojąc na tarasie na dachu budynku, francuski dyrektor słynnego hotelu Pascal Billard wskazuje na Camp Nou, stadion FC Barcelony. Tłumaczy, że życie z dala od piłki nożnej jest tu właściwie niemożliwe. Na początku kwietnia 2016 roku na ustach wszystkich, w tym głównego rywala, Barcelony, jest nazwisko nowego trenera klubu z Madrytu. Nazwisko człowieka, który właśnie wygrał swój pierwszy Clásico, jest wszystkim doskonale znane. Co więcej, osoba ta wzbudza powszechny szacunek.

W kraju znanym z gorących i żywiołowych emocji Zidane fascynuje… a jako produkt doskonale się sprzedaje. W sklepach Realu Madryt wciąż można kupić koszulkę z jego nazwiskiem i numerem 5, który na niej miał w czasie gry w tym klubie.

Dziesięć lat po zawieszeniu butów na kołku ten początkujący trener na nowo przypomniał sobie, że nie tak dawno był jeszcze wspaniałym piłkarzem: rozgrywającym, strzelcem bramek, wirtuozem… eleganckim i legendarnym już graczem. Dzisiaj powszechne zapotrzebowanie na obraz ujawnia to, czego publiczność podświadomie oczekuje: ludzie znów chcą go ujrzeć. Subtelna zmiana kierunku piłki w jego wykonaniu, scenka zarejestrowana podczas sesji treningowej, wystarczy, aby filmik ten był oglądany w internecie setki tysięcy razy. Nieoczekiwane przyjęcie przez niego piłki poza linią boczną boiska podczas oficjalnego meczu wystarczy, żeby wywołać oklaski kibiców na stadionie i by scenka ta była wielokrotnie powtarzana w zwolnionym tempie dla telewidzów.

Tyle że Zidane jako gracz nie powróci już na boisko. A jeśli jego styl pojawi się tam ponownie, stanie się tak tylko poprzez jego podopiecznych, dzięki akcjom i zagraniom prowadzonego przez niego zespołu.

Już nie gra, lecz nadal jest rozgrywającym, kiedy trenuje drużynę – od słowa entraîner, które po francusku oznacza zarówno „trenować”, jak i „pociągnąć za sobą”. Nie jest dyletantem w kwestii zasad rządzących sportem i rynkiem. Trenuje drużynę, mając pełną świadomość ryzyka, jakie wiąże się z nowym zawodem, który sobie wybrał. Pamięta, że zwycięstwo jest jedynie odłożeniem kary w czasie, porażka zaś to początek zakwestionowania miejsca i roli trenera.

Madryt, ośrodek szkoleniowy Valdebebas. Koniec wyczerpujących ćwiczeń. Nadszedł czas na grę.

– Skoro tak, pora na zabawę!

Prowadzi trening z entuzjazmem.

Jako początkujący gracz był jak dziecko, które nigdy nie zapomni o drobnej cząstce niewinności, jakiej wymaga gra w piłkę.

Jako początkujący trener jest osobą dorosłą, ojcem czterech chłopców, który często myślał i działał z myślą o sobie, świadomy wysiłku i wyrzeczeń, jakich wymaga sport na najwyższym poziomie. Ale sport to także ogromna radość, jaką może przynieść – tak samo jak życie.1. Dziecięca zabawa, która stanie się zawodem

Jest zimno.

Saint-Denis, zima 1953 roku. Ammi Smaïl Zidane właśnie opuścił rodzinną Kabylię, gdzie był pracownikiem rolnym. Wyruszył do Francji, żeby pracować na budowie na przedmieściach Paryża, daleko, bardzo daleko od swojej wioski Aguemoune, położonej w górzystym regionie, gdzie gospodarka opiera się głównie na rolnictwie – w szczególności na uprawie i zbiorze oliwek. Codzienne życie Smaïla jest ciężkie i wyczerpujące. Nie ma własnego mieszkania ani domu, czasami śpi na miejscu, na budowie, byle gdzie, w prowizorycznych warunkach, narażony na zimno. Jego życie wygląda tak przez wiele, wiele lat, przez całą młodość.

Dziesięć lat później Smaïl zakłada rodzinę z Maliką, także urodzoną w Kabylii, którą spotkał w Marsylii. Urodzi mu pięcioro dzieci. Najpierw na świat przyjdą trzej synowie: Madżid w 1963 roku, Farid w 1965 roku, Nordine w 1967 roku, a później, w 1969 roku, urodzi się im córka Lila.

23 czerwca 1972 roku przychodzi na świat najmłodsze z rodzeństwa. Dadzą mu na imię Zinédine. Rodzina zajmuje mieszkanie w La Castellane, dzielnicy położonej w północnej części Marsylii. Chłopczyk śpi w tym samym pokoju co Madżid, którego najczęściej nazywają Dżamel.

W czasach, gdy trzeba dokonywać pierwszych wyborów, Zinédine woli, żeby nazywano go Yazid, tak jak brzmi jego drugie imię. Jest rozpieszczany przez najbliższych, jak to często bywa z najmłodszymi w rodzinie dziećmi. Czasami zasypia, przytulając do siebie piłkę. Wydaje się raczej niespokojnym dzieckiem, od najwcześniejszych lat pasjonuje się piłką nożną. W La Castellane, jak we wszystkich biedniejszych dzielnicach miast na całym świecie, życie dzieci często kręci się wokół piłki. Futbol bywa zwykle ich najważniejszym zajęciem i zarazem rozrywką.

Yazid dorasta w nowo wybudowanej dzielnicy, ale od początku uważanej za trudną. W tym pełnym napięć środowisku narażony jest na wiele niebezpieczeństw i problemów. Stale pilnowany przez matkę, otoczony przez braci, Yazid dużo czasu, zwłaszcza po szkole, poświęca na grę w piłkę na Place de la Tartane.

Kiedy na placu pojawiają się dzieci, ta długa, prostokątna, betonowa płyta przypomina od biedy wydłużone nieco boisko piłkarskie, otoczone budynkami. Budynek G znajdowałby się w miejscu jednej z bramek. Yazid ćwiczy tam trudne zwody, zwłaszcza z Nuredinem – wykazującym wyjątkowy piłkarski talent. Poza grą w piłkę zostaje mu jeszcze trochę czasu na przekomarzanie się z siostrą, z którą bardzo dobrze się rozumie, i… są jeszcze bardzo krótkie chwile, aby pomyśleć o szkole. Jest niespokojny, nie potrafi usiedzieć na miejscu. Musi się wyszaleć, ćwiczyć, bawić się, dzielić emocjami. W grze nie umie oprzeć się chęci pójścia do przodu i stale dąży do atakowania przeciwnika. W grupie nie chowa się, gdy trzeba wesprzeć kolegę z drużyny, jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba.

Usunięto go z klasy! Jest teraz w domu. Tego dnia Yazid wrócił wcześniej, ponieważ w gimnazjum chciał pomścić kolegę. To pierwsza oznaka impulsywnego charakteru, jakże odmiennego od charakteru jego ojca, człowieka spokojnego i altruistycznego, który robi wszystko, żeby zapewnić dzieciom solidną edukację i wpoić im odpowiednie zasady.

Smaïl jest zatrudniony w centrum handlowym, gdzie wykonuje różne zadania. Kiedy nie pracuje, przejmuje od Maliki opiekę nad dziećmi, w tym oczywiście również nad tym najmłodszym, u którego powoli ujawniają się spore piłkarskie możliwości i potencjał.

Zabawa zamienia się powoli w sport. Po placu Tartane czas na normalne i regulaminowe boiska. Sport zamienia się w rywalizację; do niczego niepasujące stroje są zastąpione prawdziwymi piłkarskimi koszulkami: najpierw jest to koszulka stowarzyszenia sportowego Foresta Sports Association w La Castellane. Potem będzie to koszulka związku sportowego Union sportive de Saint-Henri, a następnie strój Sports olympiques Septèmes-les-Vallons – od nazwy miasteczka położonego nieopodal północnych przedmieść Marsylii zamieszkanego głównie przez klasę robotniczą. Ubóstwo nie jest tu rzadkością, a piłka nożna stanowi ekscytującą i niezbyt kosztowną ucieczkę od smutnej rzeczywistości.

W każdym z tych klubów, tak samo jak na placu Tartane, technika i opanowanie piłki przez Yazida przyciągają uwagę i wzbudzają podziw, podobnie zresztą jak jego zapał i determinacja.

Cannes, rok 1984. Na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego młodzi piłkarze przystępują do gry. Dziesiąty turniej trampkarzy zorganizowany przez stowarzyszenie sportowe miasta Cannes odbywa się na stadionie Maurice-Chevalier. Sześć drużyn, w tym miejscowy klub, bierze udział w zawodach imienia Claude’a-Roux, nazwanych tak na cześć prezesa kibiców z Cannes. Ci najmłodsi zawodnicy pochodzą z Prowansji, z regionu Var, z Alp, Lazurowego Wybrzeża i z Rhône-Durance.

Prowansalczycy przyjeżdżają w sobotę, w przeddzień rozpoczęcia turnieju. Jeden z nich, Gilles Boix, odczuwa niewielki ból podczas treningu. Następnego dnia przyjeżdżają do niego rodzice. Kiedy rozgrzewa się tuż przed meczem przeciwko zawodnikom z Lazurowego Wybrzeża, ojciec zauważa jego niedyspozycję. Na twarzy Gilles’a pojawia się grymas bólu. Widać, że coraz bardziej cierpi. Ale mimo wszystko chce grać. Ojciec nie zgadza się, chce najpierw zabrać go do lekarza. Skaut klubu AS Cannes Jean Varraud proponuje, że zawiezie ich do pobliskiej kliniki des Mimosas, gdzie ma znajomych lekarzy. Propozycja zostaje przyjęta. Z żalem, poddając się naciskom ojca, Gilles musi ustąpić. Zastępuje go zawodnik w koszulce z numerem 13.

Rozpoczyna się mecz. W tym czasie Jean Varraud opuszcza stadion. Starym citroënem LN zawozi ojca i syna do kliniki. Diagnoza jest jednoznaczna: złamany nadgarstek. Kiedy Jean wraca na stadion, mecz się już zakończył. Skaut stracił okazję, aby przyjrzeć się młodym kandydatom na piłkarzy. Ale za to zdobył przyjaciela, Fernanda Boixa, który będzie mu wdzięczny za serdeczną i spontaniczną pomoc.

Dwa lata i trzy miesiące później, w Regionalnym Centrum Wychowania Fizycznego i Sportu w Aix-en-Provence, podczas przerwy szkolnej z okazji świąt Bożego Narodzenia, w stażu uczestniczy trzydziestu piłkarskich kadetów z Ligi Morza Śródziemnego. Celem zgrupowania jest wyłonienie osiemnastu spośród nich, którzy wiosną następnego roku wezmą udział w zawodach dla najmłodszych zawodników z różnych piłkarskich lig.

Przez pierwsze dwa dni przeprowadzane są różne testy. Trzeciego dnia rozegrany zostaje mecz, w którym występują przeciwko sobie dwie drużyny złożone z uczestników zgrupowania. Miał być na nim Jean Varraud, żeby przyjrzeć się obiecującemu i podobno bardzo utalentowanemu napastnikowi z Cagnes-sur-Mer Fabrice’owi Monachino. Ten jednak nie znalazł się w składzie drużyny. Jean mimo to ponownie wsiada do swojego citroëna LN. Przybył również Boix, szef zespołu z Septèmes. Obaj z przyjemnością znów się spotykają i wspólnie oglądają mecz.

Pan Varraud dopytuje się o zawodnika, który zajął miejsce Monachina. Fernand dobrze go zna, ponieważ gra w jego klubie. Trener młodych wychowanków Robert Centenero zwrócił na niego uwagę prezesowi Rogerowi de Plano. Obaj zaproponowali temu obiecującemu dzieciakowi, który grał wcześniej w Saint-Henri, zmianę otoczenia, gdzie swoje umiejętności z Place Tartane, w marsylskiej dzielnicy La Castellane, będzie mógł lepiej i szybciej rozwijać. Place Tartane, ów długi betonowy prostokąt, z którego młody chłopak pod czujnym i czułym okiem rodziny schodził zawsze najpóźniej, jako ostatni, dopiero wtedy, gdy opuścili go już wszyscy zawodnicy. Pozostaje mu więc teraz pracować nad tym, aby czuć się tak samo pewnie i swobodnie na trawiastej murawie, jak na ubitej ziemi.

– To on zastąpił mojego syna w Cannes. Zidane. Nie pamięta pan? Ten z numerem 13!

Tak, zgadza się – przypomina sobie teraz Jean Varraud. Jednak na razie jest to jeszcze wspomnienie raczej mgliste i niewyraźne. Sylwetka, która gdzieś mignęła… W każdym razie nie żałuje, że się tutaj pojawił. Chociaż występował na nietypowych dla siebie pozycjach – jako lewoskrzydłowy w pierwszej tercji meczu, jako libero w trzeciej – ten chłopak w białej koszulce, który w meczu rozegranym w zupełnie nietypowej formule trzech części zagrał dwie z nich, z miejsca go zachwycił. Technika, opanowanie piłki i przegląd pola gry są u niego niezwykłe. Jego ruchy są delikatne, od razu widać, że ma klasę. Koniecznie więc chce się dowiedzieć o nim czegoś więcej.

Zidane. Cóż, nawet w Marsylii to nazwisko wciąż jest mało znane. Może inaczej jest tylko w szesnastej dzielnicy na osiedlu La Castellane, w Saint-Henri i w Septèmes, a więc w klubach, w których Zinédine rozegrał swoje pierwsze oficjalne mecze, tym razem już na porządnie oznaczonych boiskach, z sędziami i w regulaminowych strojach. Od czasu turnieju w Cannes Zidane bardzo wydoroślał. I zrobił wyraźne postępy. Ma teraz czternaście lat i naprawdę dobrą, wręcz finezyjną technikę. Jednak żaden skaut nie wydaje się nim na razie zainteresowany. Ani podczas kilku obozów szkoleniowych, ani w meczach kwalifikacyjnych, w których uczestniczył, jego występy nie zostały jakoś szczególnie zauważone.

Podczas turnieju imienia Roux najpierw wszedł na murawę w trakcie meczu przeciwko drużynie z Lazurowego Wybrzeża jako ofensywny środkowy pomocnik. W następnych spotkaniach też uczestniczył jako wchodzący z ławki. Pierwsze z nich zakończyło się remisem 1:1 z drużyną Rhône-Durance, a kolejne – finałowy mecz o zdobycie trofeum – miażdżącym zwycięstwem nad AS Cannes 7:1!

Po zakończeniu turnieju Zidane wcale nie należy do grupy niekwestionowanych wybrańców prowansalskiego trenera. W jego głowie dziesięć z jedenastu pozycji w zespole zostało już obsadzonych, ale wciąż waha się co do jedenastego zawodnika – chodzi o rozgrywającego środkowego pomocnika z numerem 8. Inny zawodnik Septèmes, Gilles Manno, rywalizuje na tej pozycji z Zidane’em i to właśnie on wydaje się mieć nieco większe zaufanie trenera. Po tym turnieju grę Zinédine’a oceniono jako „nieco rozczarowującą, zważywszy na jego potencjał i umiejętności. Grał nieco poniżej oczekiwań. Stać go jednak na więcej, ponieważ niewątpliwie ma ogromne możliwości: dysponuje odpowiednią techniką, ma również świetny przegląd gry ”.

Owe „możliwości” Zidane’a trener młodych piłkarzy Saint-Henri Robert Signoret zauważył już wcześniej. W wywiadzie dla magazynu „Le SeptéMois” w lipcu 1998 roku Robert Centenero, ten, który zatrudnił Yazida w SO Septèmes, dorzuci jeszcze zdanie o „osobowości zdecydowanie silniejszej niż u większości jego kolegów z drużyny”.

Ta opinia zdaje się potwierdzać silny charakter głodnego piłki dziecka z placu Tartane. Odzwierciedla ona mało do tej pory zauważany aspekt jego osobowości jako nastolatka: ten pozornie nieśmiały młody człowiek ma charakter i duszę zdobywcy.

Zanim otrzymał propozycję uczestniczenia w zgrupowaniu bożonarodzeniowym w Creps, zaproszono go na obóz w Aix 17 października i 7 listopada 1986 roku, a także do Puyricard 31 października, ale wystąpił tylko w jednym z czterech spotkań w zawodach międzyokręgowych. Nie zagrał 14 listopada w Carpentras w meczu przeciwko Rhône-Durance, 28 listopada w Oraison przeciwko drużynie Alpes ani 12 grudnia w Aix przeciwko zespołowi z Lazurowego Wybrzeża. Wystąpił tylko na marsylskim stadionie w Huveaune przeciwko ekipie z Var, ale w trakcie meczu zszedł z boiska i został zastąpiony przez Manno.

Pojawia się tylko epizodycznie w kadrze departamentu. Na wyższym szczeblu rozgrywek, w tak zwanej młodzieżowej Lidze Śródziemnomorskiej, Zidane wcale nie występuje. Przez dwa lata tylko raz, podczas zgrupowania w Les Pennes-Mirabeau, znalazł się w kadrze na poziomie międzyokręgowym.

Na boisku Zidane nie przyciąga uwagi. Poza nim jest szalenie nieśmiały. Trener prowadzący treningi w Volx w departamencie Alpy Górnej Prowansji zapamiętał tę cechę jego osobowości, która kojarzyła mu się z mało ekspansywnym, wręcz wycofanym dzieckiem, wtulonym w przeciwdeszczową kurtkę K-Way. Drzemał w nim jednak już wtedy olbrzymi potencjał, świetnie panował nad piłką i cechowała go zupełnie niespotykana łatwość gry. Zauważono to już prawie trzy lata wcześniej, czego dowodzą obiektywne wyniki testów umiejętności i co zostało subiektywnie potwierdzone całą serią obserwacji podczas meczów. W akcji „Operacja Guérin” (zgrupowanie mające na celu wyszukiwanie talentów, nazwane tak od imienia Henriego Guérina, byłego trenera reprezentacji Francji) Zinédine, wówczas drugoroczny junior, uzyskuje najwyższe oceny w testach z techniki. Maurice Roche, odpowiedzialny za kurs, dostrzega jego umiejętność żonglowania piłką i świetne zachowanie w różnych fazach gry.

A jednak tego chłopca, u którego już wtedy widoczne są – raz bardziej, raz mniej – przebłyski ogromnego talentu, nikt nie chce pozyskać do swojego zespołu. W każdym razie jeszcze nie teraz. Jego rodzice, których dochody są przecież niewysokie, kosztem wielu wyrzeczeń zapisują go na płatne piłkarskie kursy i zgrupowania.

W świecie coraz bardziej skomercjalizowanego, ba – wręcz skorumpowanego sportu skauci szybko wykorzystują nawet najmniejszą nadarzającą się okazję, żeby wyciągnąć z niej jak najszybciej jak największy zysk. Tymczasem w przypadku Zidane’a niczego szczególnego nie zauważyli. Jean Varraud jest zaskoczony brakiem reakcji ze strony innych skautów.

Co takiego można zarzucić temu chłopakowi? Czy chodzi o jego fizyczną kruchość (zaburzenie genetyczne, na które cierpi, niedokrwistość zwana talasemią, powodująca częste zmęczenie, ujawni się przecież dopiero piętnaście lat później)? Będzie miał czas na to, aby popracować nad muskulaturą. Jego niesystematyczność? W tym wieku jest to powszechne zjawisko, które w pewnym sensie można nawet uznać za zabawne. Czy nastolatek, który już stosunkowo często występuje na boisku i szybko się rozwija, nie wyeksploatuje się i nie zużyje przedwcześnie? Ponadto konkurencja i rywalizacja na boisku potrafi wiele zniszczyć. Przeobraża ona bowiem zabawę w sport. Odsuwa na dalszy plan pasję, a w każdym razie poważnie ją deformuje, zastępując szybko przyjemność płynącą z gry obsesją na punkcie zwycięstwa. Tymczasem Zinédine wykazuje oczywiste oznaki pasji do tej gry i zdążył już posiąść jej podstawowe cechy. To w zupełności wystarczy, aby skaut zaproponował mu testy w La Bocca przed przyszłym ewentualnym zatrudnieniem.

Pan Varraud chce go znowu jak najszybciej zobaczyć, chociaż jego koledzy najwyraźniej nie są Zidane’em zainteresowani. Tym lepiej dla Varrauda, kiedy idzie na przełaj przez boisko Creps, aby spotkać się z kierownictwem klubu Septèmes. Wyraża chęć sprowadzenia gracza do Cannes na tygodniowe testy, po których mógłby dołączyć do drużyny.

Odpowiedź jest pozytywna. Ale dochodzi do tego jeszcze odpowiednia rada:

– Jeśli jest pan nim zainteresowany, proszę się pospieszyć!

Wiadomość została właściwie odebrana. Żaden inny klub nie stara się o pozyskanie nastolatka z La Castellane – kierownictwo klubu z Cannes musi zachować się na tyle dyskretnie, aby do nikogo z zewnątrz nie dotarły informacje o jego zamiarach. Trzeba jednak działać szybko. Upływ czasu, kiepskie wyniki w szkole, niepewna perspektywa zrobienia kariery w świecie piłki nożnej… a do tego otoczenie, dzielnica, w której żyje – wszystko razem sprawia, że to wyjątkowo trudny czas dla tego chłopca, który wkrótce skończy zaledwie piętnaście lat. Z jednej strony jest narażony na agresywne zachowanie przeciwników, często zdezorientowanych jego maestrią w posługiwaniu się piłką; z drugiej – na wpływ złych wzorców, które mogą zaburzyć czas dojrzewania. Na szczęście jest jeszcze rodzina – zjednoczona wspólnym uczuciem, funkcjonująca na podstawach solidnych zasad życia i edukacji. Ojciec, matka, siostra i trzej bracia opiekują się najukochańszym i najmłodszym z rodzeństwa. Jednak wszystkie te atuty mogą się okazać niewystarczające. Pan Varraud dobrze o tym wie: „To zawsze ci najtwardsi przyciągają innych”. Zinédine jest łagodny i spokojny, ale mieszka w trudnej dzielnicy.

Wygląda beztrosko, spokojnie rozmawiając po meczu z kolegami z drużyny. Nie wie jeszcze, że właśnie w tej chwili ważą się jego dalsze losy. Trzeba natychmiast go przejąć. Alain Lepeu, trener kadetów w Septèmes, proponuje spotkanie dwa tygodnie później, zaraz po przerwie świątecznej.

– Przyjedźcie jedenastego stycznia. Gramy wtedy w Saint-Raphaël.

W drodze powrotnej, w swoim citroënie LN, którym zawozi kontuzjowanych piłkarzy do pobliskiej kliniki, dzieci na stadiony, a przyszłe gwiazdy kieruje na właściwe tory, Jean Varraud powtarza sobie, że udało mu się znaleźć chłopaka o olbrzymim potencjale.

Wielcy piłkarze są rzadkością. A wielcy skauci są gatunkiem jeszcze rzadszym. Ale Jean Varraud na szczęście jest jednym z nich.

Były gracz Association Sportive Saint-Étienne dołączył do drużyny seniorów w wieku siedemnastu lat. W 1941 roku przeniósł się do Cannes, zamieszkał dokładnie naprzeciwko legendarnego stadionu Hespérides, który od tamtego czasu zastąpił stadion imienia Coubertina. Od kilkudziesięciu lat jest właścicielem miejscowego kina Vox. Ale to piłka nożna jest jego pasją. Po przerwanej przez wojnę z lat 1939–1945 karierze piłkarskiej zostaje najpierw jako wolontariusz trenerem, a potem skautem. Od tego czasu nigdy nie przestał nim być – z drobnym językowym niuansem: „Ja nikogo nie sprowadzam; ja tylko chcę wzmocnić zespół”. Chociaż zajmował się poważnymi transakcjami w przemyśle… snów i marzeń, ten dostojny i uprzejmy mężczyzna, wrażliwy i przenikliwy, nie ma w sobie w ogóle handlowej smykałki. Nie jest handlarzem dusz. W pełni oddany AS Cannes, wyszukuje dla klubu młode talenty, które w przyszłości mogłyby dołączyć do „sztandarowego zespołu”. Jego umiejętności interpersonalne, takt i otwartość często pozwalały mu przyciągnąć graczy, którzy ze względów geograficznych lub czysto sportowych powinni, logicznie rzecz biorąc, podpisać kontrakt z innym klubem.

Bardzo lubił obserwować turnieje drużyn młodzieżowych, gdyż pozwalało mu to wrócić pamięcią do czasów dzieciństwa w Saint-Étienne, w których piłka towarzyszyła mu na co dzień. Jean, talent czystej wody, wciąż jeszcze nieskażony doświadczeniem, rozkwita w całej okazałości. Trzeba jednak umieć dostrzec właściwego gracza, ocenić margines jego rozwoju, jego predyspozycje do gry na najwyższym poziomie. Jean Varraud obserwuje i czuje… Dzięki temu, że sam kiedyś grał, dobrze rozumie piłkę nożną. Grając z innymi, poznał kunszt i maestrię wielkich graczy, takich jak Max Charbit czy Jugosłowianin Yvan Beck, który był napastnikiem wielkiej drużyny z Sète, a potem Saint-Étienne, zdobywcą trzech bramek w Urugwaju podczas pierwszych mistrzostw świata. Jednak samo doświadczenie niekoniecznie gwarantuje bezbłędną ocenę i osąd. Na stadionach, na których będzie się uważnie przyglądał graczom, czasami robi to w towarzystwie byłych zawodników kadry narodowej. Niektórym z nich wydaje się, że dostrzegają wielki potencjał w czyimś w sumie niewiele znaczącym występie, inni z kolei ignorują lub nie doceniają młodych talentów, które z czasem gdzieś rzeczywiście znikną. On sam, który nigdy nie był zawodowym piłkarzem, widzi jasno i wyraźnie. Jean Fernandez, trener zawodowego zespołu z Cannes, oraz Gilles Rampillon, dyrektor techniczny, mają do niego pełne zaufanie.

Jean Varraud nie zajmuje się skautingiem dorosłych piłkarzy, ale dzieci, które mogą stać się profesjonalistami. A przypadek Zidane’a niezmiernie go ekscytuje.

– Widziałem jednego chłopaka… Niesamowity, mówię wam, ma dłonie zamiast stóp!

Zaraz po powrocie do klubu pan Varraud zwierzył się ze swoich przemyśleń sekretarzowi generalnemu Gilbertowi Chamonalowi; powiedział mu, jakiego odkrycia dokonał w Aix. Wciąż zdziwiony małym zainteresowaniem ze strony swoich kolegów skautów, postanawia szybko zobaczyć jeszcze raz młodego zawodnika i ewentualnie zaproponować mu testy.

Wyznaczonego dnia zjawia się w Saint-Raphaël, tak jak postanowił. Towarzyszy mu Rampillon, człowiek nad wyraz delikatny, znakomity niegdyś piłkarz i reprezentant kraju. On także zadebiutował w wieku zaledwie siedemnastu lat w seniorskim zespole FC Nantes, gdzie wyróżnił się kreatywnością i techniką – dwoma podstawowymi wyznacznikami piłkarskiego kunsztu. Będzie więc obserwował młodego chłopaka z Marsylii jako ekspert. Jednak Zidane nie gra tego dnia na swojej zwykłej pozycji ofensywnego pomocnika. Trener Septèmes przeprasza swoich gości – kierownictwo klubu Cannes. Aby w jakiś sposób rozwiązać problemy kadrowe w drużynie, musiał powierzyć Zidane’owi rolę libero.

Na pozycji ostatniego obrońcy nawet najmniejszy błąd może mieć wręcz fatalne skutki. I tak właśnie się stanie w przypadku ryzykownego dryblingu; piłkę przejmuje przeciwnik, wykorzystując tę okazję do zdobycia bramki. Saint-Raphaël wyrównuje stan meczu. Zidane jest skonsternowany, tym bardziej że nie pokazał nic szczególnego dwóm obserwatorom… no, może poza kilkoma udanymi zwodami. Ale jego występ wkrótce nie będzie na szczęście niczym więcej, jak tylko zapomnianym przez wszystkich złym epizodem.

Drużyna Septèmes zwycięża różnicą 3:1, ale traci też jednego ze swoich zawodników: uzgodniono bowiem, że Zidane wróci do niej po tygodniu. Po testach. Wsiada do mercedesa Gilles’a Rampillona. Kierunek: Cannes.

Dwa i pół roku po turnieju Claude Roux Zinédine wraca na boisko stadionu Maurice-Chevalier, tym razem na tygodniowe testy w klubie. Tam wyciągane są pierwsze wnioski. Tam ocenia się możliwości. Wychwycono i zidentyfikowano pewne braki. Trzeba będzie znacznie poprawić grę głową, Zinédine musi pracować nad wyskokiem tak często, jak to możliwe, korzystając z urządzeń treningowych. Niezbędna będzie również praca nad techniką, taktyką i przygotowaniem fizycznym. Ale najważniejsze już w nim jest: ma w sobie ten niewiarygodny piłkarski talent. Piłka przypomina magiczną zabawkę, gdy ten wysoki i smukły chłopiec ma ją przy nodze. Jak to możliwe, że skauci tego wszystkiego wcześniej nie zauważyli? To pytanie powraca teraz prawie każdego dnia.

Jean Fernandez niemal od razu wpadnie w zachwyt. Kiedy piłkarze pierwszego zespołu kończą akurat trening, Jean Varraud prosi go, żeby wziął udział w zajęciach najmłodszych piłkarzy, tak zwanych kadetów.

– Chodź kogoś zobaczyć, ściągnąłem do nas jednego młodego.

Fernandez robi to z ociąganiem i bez specjalnego entuzjazmu. Dopiero co zakończył wyczerpujący trening, ma pracę do wykonania i wolałby odłożyć „ten rzut oka” na kiedy indziej. Ale tym razem chodzi o kogoś, kto wzbudził entuzjazm Varrauda.

– Chodź! Sam zobaczysz…

Skaut nalega i nie odpuszcza. Fernandez idzie więc z nim na boisko Mûriers 2 w ośrodku Coubertina. Młody zawodnik, o którym mowa, jest teraz na środku boiska. Dostaje górną piłkę, kontroluje jej lot, amortyzuje na klatce piersiowej. Czyni to z łatwością. Z ogromną łatwością.

Fernandez, który nie ma w sobie nic z neofity, jest pod wrażeniem. Co więcej, jest wręcz oczarowany. Ostatecznie będzie tak stał przy linii bocznej boiska przez całe dwadzieścia pięć minut. I bardzo szybko się zorientuje, jakie są braki i zalety tego wątłego jeszcze wirtuoza.

Jak to się stało, że skauci niczego nie dostrzegli?…

Pierre Ailhaud, trener najmłodszej drużyny Cannes, musi jednak odpowiedzieć także na inne pytanie, zadawane mu przez tych, którzy w zachwycie odkrywają niezwykły talent nowego testowanego zawodnika: „Ale kim jest ten gracz?”. Jeden po drugim podchodzą do niego, aby o to zapytać.

Pewien będący u nich przejazdem działacz piłkarski również podzielił się z nim swoim zachwytem.

– Ten wasz junior jest naprawdę niezły!

Jest niezły, tyle że to nie junior. Na razie to tylko kadet!

Jak na swój wiek jest już bardzo dojrzały. Wszyscy to zauważają – zarówno w wymiarze sportowym, jak i czysto ludzkim. On zaś potwierdza każdym dotknięciem piłki wszystko to, co o nim mówią dobrego. I wie, jak być odważnym, tak jak w grze sześciu na sześciu rozgrywanej na szerokości boiska. Bramka jest mała, ale nie na tyle, żeby nie wpadła do niej piłka uderzona z daleka, z połowy boiska! Przelatuje nad bramkarzem i grzęźnie w siatce. Ten trudny strzał, wymagający szybkiej orientacji i perfekcyjnego wykonania, ujawnia ogromny zmysł improwizacji, co jest w piłce nożnej rzadką umiejętnością.

Wynik testów wydaje się pewny. Trener Charly Loubet, były zawodnik Cannes, niegdyś piłkarz reprezentacji Francji, ważna figura w klubie, dzwoni do Septèmes. Jego opinia jest jednoznaczna:

– Jesteśmy nim zainteresowani. Jego podstawowe umiejętności są rzeczywiście nieprzeciętne.

Pozostaje jeszcze przekonać klub młodego zawodnika i jego rodzinę. Bardziej zdeterminowany niż kiedykolwiek w przeszłości Jean Varraud poprosił urzędnika rady miasta Daniela Delsalle’a, aby ten zwrócił się w imieniu władz miasta i klubu Cannes do Loïca Fagona, jednego z szefów Septèmes, którego zna od dzieciństwa. Jak się jednak okazuje, zabiegi te są zbyteczne. Po powrocie do Marsylii wraz z testowanym zawodnikiem Gilles Rampillon bez problemu przekonuje odpowiednich ludzi.

W sobotni poranek przywitanie w pobliżu boiska klubu Septèmes jest bardzo ciepłe. Prezes, sekretarz generalny klubu i trener drużyny spotykają się ze Smaïlem, ojcem Zinédine’a, aby porozmawiać o przyszłości.

Na razie nie ma mowy o pieniądzach. Pan Zidane zadaje pytanie, którego wszyscy się spodziewają:

– Panie Rampillon, czy pan sądzi, że on może kiedyś zostać zawodowym piłkarzem?

Jak zawsze, kiedy go o to pytają, trener pozostaje ostrożny. Woli nalegać na potrzebę kontynuowania normalnej edukacji szkolnej, równolegle z trenowaniem piłki nożnej. Zbyt dobrze wie, jak ważne są czynniki psychologiczne i fizjologiczne, jak poważne są zagrożenia związane z dorastaniem nastolatków, aby wypowiadać się na ten temat kategorycznie. Przywołuje więc argument, który Maurice Desvignes, szef badań w klubie Cannes, często ujmuje w jednym zaledwie zdaniu:

„Przede wszystkim chcemy, by młodzi piłkarze nigdy nie żałowali, że znaleźli się w naszym ośrodku szkoleniowym”. A jest to jeszcze bardziej prawdziwe zwłaszcza w przypadku niepowodzenia.

Z kolei Gilles Rampillon twierdzi, że prawie na pewno AS Cannes, które gra w drugiej lidze, już niebawem dołączy do elity. Mocno w to wierzy, chociaż do zakończenia rozgrywek jest jeszcze daleko. Jeśli drużyna osiągnie ten poziom, klub jeszcze bardziej rozwinie szkolenie narybku – już teraz się przewiduje, że szkółka piłkarska w Cannes zwiększy liczbę młodych zawodników o połowę – i że zaufa się w większym stopniu właśnie młodym własnym graczom. Ci ostatni mogliby zatem mieć możliwość rozpoczęcia kariery od razu na najwyższym poziomie rozgrywek. Przekaz jest jasny, wszystko wydaje się przejrzyste i zachęcające.

Jean Varraud ma w zanadrzu jeszcze jeden, decydujący argument: jest nim torba Zinédine’a. Nie ma w niej stosu brudnej bielizny, którego można by się spodziewać po tygodniu spędzonym przez dziecko z dala od domu. Wszystko jest idealnie czyste i równo poukładane! A dzieje się tak dzięki pewnej pani, która zgodziła się przyjąć pod swój dach testowanego zawodnika: jest to Nicole Élineau; jej nazwisko również w przyszłości będzie działać na Zidane’a uspokajająco.

Wprawdzie Cannes jest blisko Marsylii, zarówno pod względem odległości, jak i klimatu, ale Smaïl i jego żona Malika pozwolą swojemu synowi wyjechać tam tylko pod jednym warunkiem: musi tam znaleźć odpowiednią rodzinę, u której zamieszka. To prawda, że nic w ich odczuciu nie zastąpi rodzinnej atmosfery, tak ważnej i ciepłej w domu Zidane’ów. Nic. Nie zastąpi jej nawet centrum szkoleniowe. Zresztą AS Cannes takiego ośrodka na razie nie posiada; centrum, owszem, istnieje, ale żaden budynek nie jest przeznaczony do zakwaterowania piłkarskich zawodowych czeladników.

Minie kilka tygodni, zanim podpisana zostanie wstępna umowa o pracę, na mocy której pierwszeństwo w pozyskaniu zawodnika przyznane zostaje AS Cannes. Pani Zidane wyrazi zgodę dopiero po załatwieniu kwestii zakwaterowania. Oczywiste wydaje się następujące rozwiązanie: rodzina Élineau, tak przyjazna i oddana, przyjmie u siebie i będzie gościć Zinédine’a.

Jean Varraud udaje się z wizytą do Jeana-Claude’a, męża Nicole.

– Zgodzisz się zaopiekować tym chłopakiem i przyjąć go u siebie?

Zgodzić się, jak najbardziej. Ale inną rzeczą jest jeszcze móc to zrobić… Państwo Élineau mają już trójkę dzieci. Mieszka też już u nich inny młody piłkarz, Amédée Arnaud. A dom ma tylko trzy sypialnie.

I nie chodzi tu o jeden tydzień, ale o cały rok.

Ale zgadzają się. Bardzo już cenią Zinédine’a – do tego stopnia, że zwracają się do niego w taki sam sposób, jak mówią do niego najbliżsi: nigdy nie używają tego imienia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: