Nie będę oszukiwał, że przeczytałem najpierw książkę, a dopiero potem obejrzałem kasową produkcję filmową. Oczywiście, że po ten tytuł sięgnąłem z powodu niedających się nie zauważyć plakatów, które zawisnęły dosłownie wszędzie i biły po oczach tytułem i datą premiery filmu. Do kina zdarzyło mi się trafić, gdy byłem mniej więcej w połowie lektury i...mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeśli produkcja Scorsesa jest fenomenalna, to książka wciąga i poraża jeszcze bardziej. Dlaczego? Otóż Jordan Belfort jeszcze dokładniej, z większą dbałością o szczegóły i klimat oddał rzeczywistość Wall Street, po której tak swobodnie poruszał się nasz tytułowy Wilk. Może dlatego, że...to jego własna rzeczywistość, a Wilk jest Belfortem. Tak, ta książka to pamiętnik. Pamiętnik ironiczny, cyniczny, szybki jak torpeda, wybuchowy jak dynamit, wulgarny, niegrzeczny, zawstydzający i...tak bardzo wciągający. Nie wiem czy kiedykolwiek przydarzyło mi się czytać, aż tak fenomenalnie napisaną książkę. Nie do końca jestem pewien czy chodzi tutaj o styl pisania (bo temu nie można nic zarzucić - jest świetny) czy raczej o rzeczywistość, która jest w jakimś niedoścignionym dla mnie punkcie. A niestety jest przy tym bardzo, bardzo kusząca. Autor opisując swoje życie i sposób działania na największej giełdzie wciąga nas od pierwszych stron w świat drogich aut, dopasowanych garniturów, ekskluzywnych miejsc i...obrzydliwie dużych pieniędzy. Pieniędzy, które wciągają na szczyt i mogą z niego równie dobrze zepchnąć. Z chwilą wzięcia tej książki do rąk trafiamy do świata, w którym gra się ostro i bez zasad, gdzie zabójcze tempo życia i niespotykane cechy charakteru pozwalają nocami oderwać się od rzeczywistości i dać upust najbardziej wymyślnym zachciankom. Od prostytutek, narkotyków i alkoholu, aż po zwyczajne fanaberie bogatych. Naprawdę bogatych. "Wilk z Wall Street" to nie byle jaki pamiętnik. Nie jakaś tam biografia, która może stać obok innych zalegających nam na półce. To coś na kształt ironicznej, a przez co zabawnej historii życia kogoś, kto wspiął się na szczyt. Szczyt, który wcale nie jest powodem do dumy. Ta książka to także pewnego rodzaju przestroga, która ma dodać odrobiny rozsądku, pokory i zdrowego myślenia do zabójczego biegu ku mecie, na której czeka kariera pisana przez wielkie K. Chyba przede wszystkim właśnie dlatego uważam, że książka jest znacznie lepsza od filmu. Ekranizacje od zawsze były trochę ograniczone (choćby czasowo), a także przemycały sposób myślenia reżysera, a nie autora powieści. Tu jednak nie można sobie na to pozwolić. W przypadku ?Wilka? należy Belforta poznać osobiście, przywitać się, założyć bardzo drogi garnitur i wejść z nim razem do wielkiego świata, aby samemu ten świat zrozumieć i ocenić.