W szarych czasach PRL-u Violetta Villas była jak malowany ptak. W latach 60. stała się na dwie dekady jedną z muzycznych ikon, towarem eksportowym. Często krytykowana w Polsce za styl i ekstrawagancję, za granicą przyjmowana była entuzjastycznie zarówno przez publiczność, jak i recenzentów. Zachwycano się jej głosem. Pisano, że jest białym krukiem wokalistyki.
Śpiewała, grała w filmach i musicalach. Występowała w paryskiej Olimpii i nowojorskim Carnegie Hall, przez kilka sezonów była gwiazdą rewii Casino de Paris w Las Vegas. W tej biografii reporterskiej autorzy szukają odpowiedzi na pytanie, jak to możliwe, aby jedyna w swoim rodzaju artystka nie tylko nie zrobiła kariery na miarę swoich możliwości, ale spędzała starość niemal w ubóstwie, wyobcowana, w atmosferze niezdrowej sensacji.
Nowe wydanie wzbogacono o dwa rozdziały opisujące to, co działo się po śmierci gwiazdy w grudniu 2011 roku, w tym m.in. postępowanie spadkowe i historię Elżbiety Budzyńskiej, opiekunki Villas.
Autor | Iza Michalewicz, Jerzy Danilewicz |
Wydawnictwo | W.A.B. / GW Foksal |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 288 |
Format | 14.2 x 20.2 cm |
Numer ISBN | 978-83-280-6144-6 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328061446 |
Waga | 502 g |
Wymiary | 147 x 207 x 29 mm |
Data premiery | 2019.02.27 |
Data pojawienia się | 2018.12.03 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Książka „Villas” w 99% jest kolekcją negatywnych artykułów o Violetcie Villas drukowanych 30-50 lat temu, które nie mają żadnej wartości.
Autorzy zaprezentowali całkowity brak profesjonalizmu, etyki zawodowej i moralnych standardów. Książka napisana jest bez szacunku, nie tylko dla artystki ale również dla czytelnika, obrażając jego inteligencję (przynajmniej moją) i redukując czytelnika do poziomu osoby o bardzo niskim IQ.
Jest eksploatacją życia prywatnego Pani Villas w złych intencjach. To nie jest, w mojej opinii książka, jest to manifest wrogości do artystki przybierający postać obsesji i Villasphobia. Jest również manifestacją braku tolerancji, wiedzy i rozumienia: filozofii, religii i innych dyscyplin.
Autorzy, ponad wszelką wątpliwość, udowodnili swoją żenującą limitację wiedzy, arogancję i intelektualną niedojrzałość. Zabrakło tego co odróżnia pisarza od dziennikarza i reportera, którzy nigdy nie powinni pisać książek, zabrakło intelektualnej ciekawości, kreatywnej inteligencji, wyobraźni i jasnej artykulacji.
Czyste, naturalne piękno głosu Pani Villas, który mógł wznosić się ponad orkiestrę, nawet w najgłośniejszych pasażach, bez wysiłku i z brylantową siłą, czyniło Ją super humen na estradzie.
Poza estradą Jej życie było refleksją tego jak bardzo była podobna do każdego z nas- tylko human –being. Nikt nie jest architektem swoich słabości. Upadki są częścią naszego życia, postawanie z nich jest życiem. Nikt nie jest perfekt, to właśnie brak perfekcji czyni każdego z nas unikalną indywidualnością.
Miała te same prawa jak każdy z nas- prawo do prywatności, które zostało pogwałcone i prawo do życia w sposób jaki sobie wybrała, i ten wybór należy respektować.
Artystyczna wielkość Pani Villas i Jej głos, który zawsze dotykał serca, są dziedzictwem, które pozostawiła i którego nikt Jej nie odbierze, niezależnie od tego ile negatywności zostanie jeszcze sfabrykowanych.
Książka wkrótce umrze pod ciężarem kurzu, podczas gdy głos Pani Villas pozostanie na zawsze, wieczny, obojętny wobec mijającego czasu.
Violetta Villas była artystką wyprzedzającą czas w którym żyła, w sensie swojej własnej inteligencji muzycznej, jak również wartości jako human being.
Liz, sophisticated czytelnik, U.S.A
Są takie książki, po które sięgam i po prostu wiem, że mnie nie zawiodą. I taka była ta biografia. Spełniła moje wszelkie oczekiwania. Jest prawdziwa aż do bólu, przerażająca nawet. Wnikliwa, oparta na opiniach wielu świadków i materiałach archiwalnych. Zamieszczono również zdjęcia. Złościłam się przy jej czytaniu bardzo. Wkurzałam się, wydobyła ze mnie szerokie i głębokie morze emocji.
Smutna, przejmująca historia chorego człowieka. Nie mi oceniać, ale kto mi zabroni się wypowiedzieć. Sądzę, że VV miała wszelkie wady, których nie znoszę u ludzi. Wszelkie cechy, które sprawiłyby, że omijałabym takiego człowieka szerokim łukiem. Jaka to niedobra osoba musiała być. Kolejny wielki talent zapisany w historii, przy którym psychika nie nadążyła za umiejętnościami. Ofiara własnego charakteru, wychowania, uzależnień i gwiazdorstwa. Jedna z wielu, która popadła w niełaskę z własnej woli.
Ale poza życiem VV mamy w książce kawał historii muzyki rozrywkowej. I krajowej i światowej. Ale też i polityka jest, toż to takie czasy były, że kultura i polityka bezlitośnie się przenikały.
Jak ktoś lubuje się w biografiach, naprawdę zachęcam. Napisana świetnym językiem, czyta się jak rewelacyjną powieść. Jak ktoś się nie lubuje, to może się przekona do dobrze skonstruowanego, wnikliwego reportażu.
Dla autorów same ukłony, jesteście Wielcy❤️
Oto historia życia jednej z najbarwniejszych postaci polskiej wokalistyki. Podziwiana, wyszydzana, uwielbiana, jedyna w swoim rodzaju - Violetta Villas. Kolorowy, rajski ptak PRLu. Po książkę sięgnęłam kierowana dociekliwością; większość pogłosek była mi znana - nadszedł czas by poznać fakty. Początek był sielski; beztroskie dzieciństwo na wsi, głowa pełna marzeń. Pierwsze kroki w dorosłość - wczesne małżeństwo, nauka w szkole muzycznej. Tłuste lata w Las Vegas. Niestety, po powrocie z USA historia artystki zaczyna skręcać w coraz ciemniejsze alejki. Życie spowija gęsty mrok i wszystko wskazuje, że nie da się już tego cofnąć. Co zawiniło? Kraj? Niełatwy charakter śpiewaczki? Nieliczni, którym udało się ją poznać są jednogłośni; w tym ciele mieszkały dwie różne osoby: na scenie wielka Villas, w domu Czesia Gospodarek. To przerażająco smutna historia, której poznawanie było momentami niezmiernie frustrujące. Bo oto sposób na pokonanie problemów staje nam przed oczami, wydaje się oczywisty. Bohaterka zawsze jednak decyduje się zmierzać w przeciwnym kierunku, tym autodestrukcyjnym. Śledzimy owy ciąg niewłaściwych decyzji, świadomi, że katastrofa jest tylko kwestią czasu. Moment autorefleksji i wyciągnięcie wniosków z tej lekcji życia stanowi naturalną kolej rzeczy.