Żyjąc, zajmujemy miejsce tych, którzy byli przed nami, taka jest oczywista kolej rzeczy. Jak jednak żyć w miejscu, w którym garstka ludzi zajmuje miejsce po ośmiuset, jak wypełnić taką przestronną pustkę? Szczególnie gdy tych ośmiuset nie odeszło tak, jak nakazuje czas, lecz zmiotła ich historia?
Pusty las to opowieść autorki o życiu w Wołowcu, beskidzkiej wsi, z której kolejno znikali szukający szczęścia za oceanem biedacy, wizjonerscy nafciarze, Żydzi, Cyganie, Łemkowie. To także jej hołd dla tego miejsca na ziemi, jego historii, przyrody i jego mieszkańców.
Autor | Monika Sznajderman |
Wydawnictwo | Czarne |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 216 |
Format | 13.5 x 21.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8049-823-5 |
Kod paskowy (EAN) | 9788380498235 |
Waga | 426 g |
Wymiary | 140 x 220 x 20 mm |
Data premiery | 2019.04.24 |
Data pojawienia się | 2019.02.21 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 35 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 4 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
"pusty Las" Moniki Sznajderman na pewno warto polecić wszystkim tym, którzy lubią Beskid Niski, a jednocześnie mają świadomość, że kilkadziesiąt lat temu zarówno Beskid, jak i Bieszczady tętniły życiem przez kilka stuleci, a potem przez te piękne tereny przetoczyły się dwie Wojny Światowe, a do tego jeszcze Akcja "Wisła". Po których ostał się jedynie "Pusty Las" - taki właśnie tytuł nosi książka Moniki Sznajderman, antropolożki, założycielki Wydawnictwa Czarne, a prywatnie żony Andrzeja Stasiuka. Książka z jednej strony jest napisana bardzo merytorycznie, z bogatą bibliografią, z drugiej nie jest tylko zbiorem naukowych esejów - sporo w niej ciepła i emocji - przemyśleń autorki na temat jej dawnych sąsiadów z Czarnego i Wołowca, ale także przemyśleń autorki, która razem z mężem mieszka w Beskidzie od ponad trzydziestu lat. Polecam, choć koniec opisujący lata 1944 - 1947 nie jest lekki - po przeczytaniu w czytelniku pozostaje odczucie "pustego lasu"...
Pusty las jest niesamowity. Skazana na porażkę głębia rekonstrukcji, której autorka podejmuje się z pełną świadomością, za pomocą poetyckiej, ale lekkiej, delikatnej wręcz frazy… Onieśmiela ciszą, poczuciem pustki i czułością wobec świata, słów i opowieści.
Zaczynam od początku. Okładka przedstawia wieś. Wieś-szkielet, wieś, której nie ma. To, co widzimy, to tylko pogrzebane, wtłoczone w materiał kontury chat i drzew. W domach nie pali się światło, z kominów nie leci dym, brakuje ludzi, zwierząt, a drzewa wyglądają upiornie. Uporczywie wodzę palcami po wytłoczeniach, zastanawiając się, jak opowiadać o tych, których nie ma i o tym, czego nie ma.
Nie ma tamtego świata, tamtych zapachów, świąt, uroczystości, obyczajów. Specyficzny to brak; tamten świat jest na wyciągnięcie ręki, znamy go z przekazów i opowieści. Jakby istniał. Ale nie istnieje. Tylko opowiadając, możemy go wskrzesić (nie w pełni, jak się za chwilę okaże). Poszukiwanie właściwej opowieści stanowi klucz do tamtej rzeczywistości. Monika Sznajderman znalazła właściwy język, a jej słowa nie mają w sobie za grosz pychy rekonstruktora dawności.
Podejmuje się zadania odtworzenia, z góry, jak sama mówi, skazanego na porażkę. Bo opowieść, jaka by nie była, jakich narzędzi i jakich źródeł by nie używała, nigdy nic nie wskrzesi, zawsze będzie drażnić i boleć jak niezagojona rana, parafrazując autorkę. Ale, jaka sama pisze, pomimo niespełnienia wpisanego w ten projekt, trzeba próbować. Bo zapominanie jest komfortowe, pozwala bez lęku podchodzić do rzeczy i krajobrazu. Wydobywanie na wierzch obrazów zza oka, wspomnień, to tylko ból, poczucie frustracji, strach.
Która kazała mi wziąć w opiekę cudzą historię i zamieszkać w obcym pejzażu, aż nieuchronnie staną się moje. Która kazała mi rozgościć się wśród porzuconych resztek, umościć się w śladach po nieobecnych, otoczyć ich rzeczami i nadać im nowy sens. I obserwować, jak dzieje się nowe życie. (24)
Rzeczy i krajobraz: jedno i drugie niosą ze sobą dużo więcej niż tylko nazwy i widoki. Jedne i drugie, podległe człowiekowi, pierwsze noszące w sobie opowieść o przeszłości, drugie kształtowane przez nas, przez naszą wyobraźnię, ale zawsze z kontekstem; krajobraz nigdy nie jest pierwotnie pusty, coś ze sobą niesie. A my? To paradoks, ponieważ jednocześnie ten krajobraz kształtujemy, ale jesteśmy dodatkiem do historii wiecznie obecnej. I takim dodatkiem pozostaniemy na zawsze, dla tych, którzy później, to my będziemy historią wiecznie obecną.
Trudzę się więc, troszczę i uprawiam, krzątam i sprzątam, sadzę i koszę – do pejzażu, w którym przyszło mi żyć, dokładam nowe elementy i z każdym najdrobniejszym gestem zmieniam go na zawsze. Na rozmaite sposoby rzeźbię w materii mojej wsi, do trwań jej niegdysiejszych mieszkańców dolepiam moje trwanie, na ich śladach odciskam swój ślad – tworzę teraźniejszość dla tych, którzy nadejdą po mnie. Każda teraźniejszość bowiem, czy obecna, czy przyszła, twierdzi francuski archeolog Laurent Olivier, “składa się zasadniczo z palimpsestu wszystkich trwań z przeszłości, które zostały zapisane w materii”. (30)
A kogo właściwie nie ma? Łemków, Cyganów, Żydów, Ukraińców… Tych, którzy na tej ziemi byli od zawsze: zasiedlali ją, tworzyli krajobraz, stając się jego nieodłączną, chociaż dzisiaj zamazaną, częścią. Nie ma sensu zabawa w daty i dociekanie kto, skąd, z kim i dlaczego. Bycie, istnienie, odrywa się w tej opowieści od czasu, a zakorzenia w przestrzeni. Rzeczywistość palimpsestowa, nakładająca się na siebie, jest dużo ciekawsza od jednowymiarowej teraźniejszości.
Rzeczywistość palimpsestowa rozmywa także tożsamość, zawieruchy dziejowe nie sprzyjają trwałości, a nawarstwianie się historii sprawia, że trudno jasno powiedzieć, kim ostatecznie jestem.
Wielka historia nie jest zajmująca – za dużo w niej anonimowych dat, suchych faktów i nic nie mówiących nazwisk. Dlatego autorkę interesuje mała historia: rekonstruowana z ksiąg parafialnych, dokumentów, świadectw podróżników, etnografów, badaczy. Osobista, prywatna historia ludzi z tamtych lat; chodzenie tymi samymi ścieżkami, rozlewanie wody niesionej w wiadrze dokładnie w tych samych miejscach.
Co nie znaczy, że nie ma wielkiej historii w Pustym lesie. Jest, oczywiście. Niesie ze sobą niepewność, lęk o przyszłość, strach przed swoimi, jeszcze większy strach przed obcymi. To opowieść o zaborach, podbojach, niesprawiedliwości oraz o tym, że każdy system, biały, czerwony, prawy, lewy, zawsze będzie częścią wielkiej historii. Zawsze zmiażdży, zmieli, przegryzie i wypluje. Akcja “Wisła”, bo o niej mowa, ostatecznie rozbiła mit wielonarodowego, wielokulturowego państwa, stopniowo demontowany (brutalnie) przez lata. I oczywiście dotknęła tych, którzy najczęściej nie mieli nic wspólnego z wielką historią, z OUN-UPA, a wręcz uciekali (tak, jeśli ktoś nie akceptował metod walki organizacji, to organizacja potrafiła się nim odpowiednio zająć).
Istnienie według Moniki Sznajderman – nasze istnienie – podlega szczególnemu prawu: nie jest anonimowe. Wpisuje się w przestrzeń, żywo dyskutuje z występującą tu i ówdzie przeszłością, pozbawione jest wygody, charakteryzuje się nieznośną lekkością. Istnienie stanowi wyzwanie: ocala i tworzy.
Bo wiem, że pejzaż, na który patrzę, jest od swoich początków w nieustannej przemianie, w każdym ułamku sekundy inni, stwarzany na nowo, niepodobny do siebie samego sprzed chwili. (67)
Praca pamięci, niestety, podobna jest rekonstrukcji historycznej – obie mają swój urok, ale skazane są na porażkę. Można odtworzyć przebieg bitwy, huk armat, płonące domy, mundury, szczęk żelaza. Ale za nic nie da się odtworzyć klimatu, nastroju, emocji. Bez nich obraz zawsze będzie niekompletny.
Nie ma Łemków, nie ma Żydów, którzy zawsze znikają jako pierwsi i bez śladu. Nie ma wielkiej historii – ta już dawno minęła. A nam, z góry skazanym na klęskę rekonstruktorom, pozostało brodzenie w popiołach i odgrzebywanie, od czasu do czasu, gruzów przeszłości.
Bo najczęściej będziemy po prostu grzebać w popiołach.