- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.scy zamieszani w jej publikację, świadomi jej treści, zostają skazani na śmierć. Wzywam wszystkich muzułmanów, żeby ich zgładzili, gdziekolwiek ich znajdą". Ktoś podał mu wydruk tekstu, gdy prowadzono go do studia na wywiad. I znów jego dawne ,,ja" chciało się sprzeciwić, tym razem słowu ,,skazani". Nie był to wyrok wydany przez sąd, który by uznawał lub któremu by podlegał, lecz dekret okrutnego starca na łożu śmierci. Ale wiedział też, że przyzwyczajenia jego dawnego ,,ja" nic już nie znaczą. Był teraz kimś nowym. Był człowiekiem w oku cyklonu, już nie Salmanem, którego znali przyjaciele, ale Rushdiem, autorem szatańskich wersetów. Powieść nosiła tytuł Szatańskie wersety. I teraz książka ta stała się dosłownie szatańskim dziełem, a on był ich szatańskim autorem, ,,Szatanem Rushdym", rogatą istotą na transparentach demonstrantów na ulicach dalekiego miasta, wisielcem z wystającym czerwonym jęzorem na prymitywnych rysunkach, które nieśli. Powiesić szatana Rushdyego. Jak łatwo było wymazać przeszłość człowieka i skonstruować jego nową wersję, nieprzepartą wersję, z którą nie sposób walczyć. Król Karol I nie uznawał wydanego na niego wyroku. Co nie powstrzymało Cromwella przed wykonaniem egzekucji. On nie był królem. Był autorem książki. Obserwował przyglądających mu się dziennikarzy i zastanawiał się, czy takie spojrzenia czują na sobie ci, których zabiera się na szubienicę, krzesło elektryczne lub gilotynę. Podszedł do niego jeden z korespondentów zagranicznych, który chciał go wesprzeć na duchu. Zapytał dziennikarza, co powinien myśleć o słowach Chomejniego. Czy powinien je potraktować poważnie? To tylko retoryczny gest czy autentyczna groźba? - Och, niech się pan tak nie przejmuje - powiedział dziennikarz. - Chomejni skazuje prezydenta Stanów Zjednoczonych na śmierć w każdy piątek po południu. Na wizji, gdy spytano go o reakcję na groźbę, rzekł: ,,Żałuję teraz, że nie napisałem bardziej krytycznej książki". Był dumny, wtedy i potem, że wypowiedział te słowa. Mówił prawdę. Nie uważał, żeby jego książka była jakoś szczególnie krytyczna wobec islamu, ale, jak powiedział w amerykańskiej telewizji tamtego dnia, religii, której przywódca zachowuje się w ten sposób, przydałoby się kilka słów krytyki. Gdy wywiad dobiegł końca, powiedziano mu, że telefonowała żona. Zadzwonił do domu. - Nie wracaj tu - powiedziała. - Na chodniku czeka na ciebie dwustu dziennikarzy. - Pojadę do agencji - postanowił. - Spakuj mnie i tam się spotkamy. Jego agencja literacka, Wylie, Aitken & Stone, miała siedzibę w otynkowanym na biało budynku na Fernshaw Road w Chelsea. Na zewnątrz nie koczował żaden dziennikarz - najwyraźniej nie przypuszczano, że w taki dzień będzie chciał odwiedzić swego agenta - i kiedy wszedł do środka, w budynku dzwoniły wszystkie telefony, a każdy dotyczył jego. Gillon Aitken, jego brytyjski agent, spojrzał na niego zdumiony. Rozmawiał właśnie przez telefon z hindusko-brytyjskim parlamentarzystą z Leicester East, Keithem Vazem. Zakrył dłonią mikrofon i szepnął: - Chcesz pogadać z tym gościem? Vaz oświadczył w trakcie rozmowy, że to, co się stało, jest ,,oburzające, po prostu oburzające", i obiecał mu ,,pełne wsparcie". Kilka tygodni później był jednym z głównych mówców podczas demonstracji przeciwko Szatańskim wersetom z udziałem ponad trzech tysięcy muzułmanów i nazwał to wydarzenie ,,jednym z największych dni w historii islamu i Wielkiej Brytanii". Zauważył, że nie potrafi wybiegać myślami w przód, że nie ma pojęcia, jaki kształt powinno teraz przyjąć jego życie ani jak ma planować przyszłość. Potrafił skupić się tylko na tym, co czekało go w najbliższym czasie, a teraz czekała go uroczystość poświęcona Bruceowi Chatwinowi. - Mój drogi - zwrócił się do niego Gillon - naprawdę myślisz, że powinieneś tam iść? Podjął już decyzję. Bruce był jego bliskim przyjacielem. - Pieprzyć to - powiedział. - Idziemy. Przybyła Marianne z lekkim obłędem w oczach, zdenerwowana tym, że gdy wyszła z domu przy St Peters Street 41, oblegli ją fotoreporterzy. Następnego dnia to spojrzenie znalazło się na pierwszych stronach wszystkich gazet w kraju. Jedna z nich nazwała je literami wysokimi na pięć centymetrów: OBLICZE STRACHU. Niewiele mówiła. On zresztą też. Wsiedli do samochodu, czarnego saaba, którym przejechał przez park do Bayswater. Zabrał się z nimi Gillon Aitken, ze swym zmartwionym wyrazem twarzy i flegmatycznym wysmukłym ciałem złożonym na tylnej kanapie. Matka i najmłodsza siostra mieszkały w Karaczi. Co się z nimi stanie? Druga siostra, od dawna skłócona z rodziną, mieszkała w Berkeley w Kalifornii. Będzie tam bezpieczna? Najstarsza siostra, Sameen, najbliższa mu wiekiem, mieszkała z rodziną w północnym Londynie
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, biografie |
Wydawnictwo: | REBIS |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 21.09.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.