- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.kopał piłkę od rana do wieczora, to Adam, syn polonistki - opowiada Iwona Lewandowska. Krzysztof Lewandowski, judoka i piłkarz, chciał, żeby jego syn spróbował w dzieciństwie każdego sportu. Na zdjęciu czteroletni Robert w hali w Lesznie. Zanim się umówimy na spotkanie, mama Roberta robi slalom przez swój plan tygodnia: poniedziałek niestety nie, bo rada pedagogiczna, tutaj mam siłownię, tutaj zajęcia. Do rozmowy siada, zabawiając małego Leona, siostrzeńca Roberta. Podobieństwo syna do matki widać najbardziej, gdy Iwona Lewandowska się uśmiecha. Energiczna, elegancka, nadal z sylwetką sportsmenki. Nadal przeżywająca każdy mecz syna. Przyznaje: bezczynność ją przeraża. Woli już być na trzech etatach. Była nauczycielką, trenerką, swego czasu szefową hali sportowej, przejęła tę funkcję po mężu. Nadal mieszka w domu przy lesie, tam jest u siebie od 30 lat. Tam ma koleżanki, które przeniosły się do Leszna w tym samym czasie co Lewandowscy. - Byliśmy szalonym małżeństwem, które chodziło razem biegać, jeździć na rowerze, a rytm weekendów wyznaczały mecze Roberta i Mileny. Każdy z nich to było święto. Do tej pory, jeśli jest weekend, a nie ma meczu Roberta, to jest tak jakoś - zamyśla się. Milena trenowała u mamy siatkówkę, do zrobienia większej kariery zabrakło jej kilku centymetrów wzrostu. Roberta brał w obroty tata. Na szkolnym wuefie, na treningach w Partyzancie Leszno, gdzie prowadził drużynę. Uczył go każdego sportu, który znał, wysyłał na każde szkolne zawody. W koszykówce, piłce ręcznej, biegach przełajowych, tenisie stołowym. - Miałem żal do taty, że tak rzadko gramy na wuefie w piłkę, że cały czas próbujemy czegoś innego. Potem sobie zdałem sprawę, po co to robił - wspomina Robert. Robert odbiera medal za zwycięstwo w międzypowiatowych mistrzostwach w biegach przełajowych, rok 2000. - W przełajach wygrałem w podstawówce i gimnazjum wszystko, co się dało. Ale nie potrafiłem uciec od strachu przed porażką. Dlatego już od liceum nikt mnie na starty w biegach nie namówił. Benzynę we krwi też ma po tacie. I słabość do psów. Bokserka Koka to była jego najwierniejsza przyjaciółka z dzieciństwa. Koka, czyli najniższa kara w judo. - Moją chrzestną jest żona Wojciecha Borowiaka, trenera, który doprowadził Pawła Nastulę do złota igrzysk w Atlancie - opowiada Robert. - Borowiakowie mieli dwa psy, Ippona i Yuko. Więc nasza suczka została Koką. Zrobiliśmy mamie niespodziankę, pojechaliśmy z tatą do znajomych, którym urodziły się boksery. Brązowe, tylko jeden czarny. Wskoczył mi na klatkę piersiową i tak to się zaczęło. Wychowywałem się z psem, trenowałem z psem, biegałem z psem, gdy musiałem się rehabilitować po kontuzji. ??? Urodził się niespełna miesiąc po tym, jak Holender Marco van Basten pokonał Rinata Dasajewa najpiękniejszym wolejem w historii mistrzostw Europy - pociskiem wystrzelonym z boku pola karnego, pod poprzeczkę, między rękami radzieckiego bramkarza. W tę niedzielę 21 sierpnia 1988 roku, gdy Robert przychodził na świat, generał Wojciech Jaruzelski na nadzwyczajnym posiedzeniu biura politycznego partii pierwszy raz powiedział głośno, że trzeba zacząć rozmowy z Lechem Wałęsą i opozycją. To był sierpień strajków i ostatnich w historii Polski przygotowań do stanu wyjątkowego. Generał Czesław Kiszczak jeszcze straszył w telewizji wprowadzeniem godziny milicyjnej, ale już pół roku później był Okrągły Stół, a wolne wybory nadeszły, zanim Robert nauczył się chodzić. Rzeczywistość wokół pędziła, wszystko się zmieniało. A pod polskim sportem zapadła się ziemia. Z siostrą Mileną na Agrykoli, po meczu Varsovii w 1997 roku. Kluby z dnia na dzień zostały bez pieniędzy z państwowych zakładów, szkoleniem młodzieży przestały sobie zawracać głowę, bo nawet na wyczynowców nie wystarczało, dziwni nowobogaccy wchodzili ze swoimi pieniędzmi w futbol i wychodzili, działacze nie działali, tylko próbowali przetrwać. Jak powie po latach jeden z ministrów sportu: dwa były w Polsce światy, w których czas się zatrzymał, gdy padł komunizm - świat działkowców i działaczy sportowych. W polskim futbolu już od połowy lat 80. skończył się czas budowania czegokolwiek, a zaczął czas wyprzedawania. Kto mógł, ten wyjeżdżał zarabiać za granicą, korzystając z tego, że Polak to ciągle w futbolu brzmiało dumnie. A terapia szokowa przełomu lat 80. i 90. dolała benzyny do tego pożaru. Srebrny medal igrzysk w Barcelonie 1992 roku (ze wspomnianym tytułem króla strzelców dla Andrzeja Juskowiaka), medal młodych piłkarzy, dał fałszywą nadzieję, że szybko nadejdzie lepsza przyszłość. A to było tylko wyciskanie resztek. Potem jeszcze takie resztki skapywały i przez moment było przyjemnie: mistrzostwo Europy 16-latków z 1993 roku, mistrzostwo Europy 18-latków z
ebook
Wydawnictwo Agora |
Data wydania 2018 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Agora |
Rok publikacji: | 2018 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.