Książka "Szału nie ma, jest rak" jako obraz ks. Kaczkowskiego i śmierci
Kim jest główny bohater książki "Szału nie ma, jest rak"? Jan Kaczkowski to zmarły w 2016 roku duchowny rzymskokatolicki, doktor nauk teologicznych, bioetyk, założyciel i dyrektor Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Wielokrotnie odznaczany za swoją działalność społeczną. Do dzisiaj jest uosobieniem nie tylko walki z ciężką chorobą, ale także całkowitego oddania drugiemu człowiekowi.
Książka "Szału nie ma, jest rak" to zapis rozmowy ks. Jana z Katarzyną Jabłońską. Spotykali się oni po drugiej operacji wycięcia glejaka z mózgu księdza, w tym właśnie czasie wizja śmierci była dla Kaczkowskiego bliższa niż kiedykolwiek wcześniej. Temat śmierci jest dominujący w rozmowach, ale nie jedyny. Wbrew tytułowi książka ukazuje wiele szalenie ciekawych i nietuzinkowych, jak na księdza, opinii na zupełnie inne tematy.
Ks. Jan odkrywa przed czytelnikami, jak rozwijały się jego powołanie i droga do kapłaństwa, co zaskakujące, w niezbyt religijnej rodzinie. Ponadto jego słowa ukazują także, co konkretnie diagnoza zmieniła w jego życiu i jak choroba wpłynęła na pracę i podejście do pacjentów w hospicjum.
Książka "Szału nie ma, jest rak" jest niewielka objętościowo, lecz pełna wartościowych treści, skłaniających do refleksji i przemyśleń. Szczerze i bez ozdobników omawia bardzo trudne tematy nieuleczalnej choroby i samego umierania. Bohater książki wyjaśnia, co rozumie przez godną śmierć, która dla ludzi wierzących, jest zaledwie początkiem wieczności.
"Szału nie ma, jest rak" niczym specyficzny przewodnik po życiu i umieraniu
Co ciekawe, niewielu wierzyło, że Kaczkowski sprawdzi się w roli kapłana, zwłaszcza, że zawsze jego opinie były ryzykowne i niezwykle odważne. Jednak w ciągu niespełna jedenastu lat uczynił tak wiele: stworzył domowe hospicjum, niesiony sukcesem tych działań zbudował od podstaw hospicjum stacjonarne i podjął się organizacji letnich warsztatów dla studentów medycyny. Pracował jako katecheta w szkole, gdzie ani uczniowie nie oszczędzali jego, ani on ich.
1 czerwca 2012 r. zdiagnozowano u niego nowotwór mózgu. Pomimo ciężkiego i wykańczającego leczenia kontynuował swoją pracę na rzecz hospicjum i służył jego pacjentom. Wspierał też swoich dawnych uczniów i wychowanków - niejednemu z nich pomógł wyprostować życie. Mówił, że jest otwarty na cud, ale jednocześnie przygotowywał się na to, żeby dobrze przeżyć swoją śmierć.