Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bohaterowie polskich powstań narodowych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Bohaterowie polskich powstań narodowych - ebook

Wielka i szanowana w Europie Rzeczpospolita przestała istnieć w końcu XVIII wieku. Znikła w dramatycznych okolicznościach. Naród utracił niepodległość, ale przecież nigdy się z tym nie pogodził. Dążenie do suwerenności i walka z tyranią zaborców stały się narodową cechą Polaków. Etapami walki o wolność były powstania narodowe: kościuszkowskie, listopadowe, krakowskie, styczniowe, wielkopolskie, śląskie i warszawskie.

Książka Marka Boruckiego, historyka, opowiada właśnie o tych narodowych zrywach, a zwłaszcza o ich uczestnikach, przywódcach. O powstańcach, którzy nie szczędzili zdrowia i życia, nawet gdy szanse na zwycięstwo były niewielkie. Co istotne, autor ukazuje ducha walki Polaków, zaangażowanie i wiarę w zwycięstwo, a nie rozpacz i zwątpienie.

Wśród opisanych bohaterów są główni przywódcy powstań, między innymi: Tadeusz Kościuszko, Piotr Wysocki, Edward Dembowski, Józef Piłsudski, Józef Dowbor-Muśnicki, Wojciech Korfanty. Jednak prawdziwym atutem publikacji są nakreślone portrety mało znanych, a często w ogóle zapomnianych bohaterów, takich jak: architekt i literat Rafał Krajewski, rotmistrz Adam Remigiusz Grocholski, Anna Pustowójtówna – adiutant samego Mariana Langiewicza, czy Stefania Aluchna – kierowniczka szyfrantek podczas powstania warszawskiego.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0862-4
Rozmiar pliku: 15 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Niezłomni, waleczni, znani i zapomniani…

Wielka, sławna i szanowana w Europie Najjaśniejsza Rzeczpospolita przestała istnieć w końcu osiemnastego wieku. Znikła w dramatycznych okolicznościach. Przez ponad sto lat stawiano sobie pytanie o przyczyny tragicznego upadku, który skazał Polaków na poniewierkę pod rządami zaborców. Również po odzyskaniu niepodległości historycy i tak zwane szkoły historyczne poszukują odpowiedzi, tocząc spory i polemiki. Nie wdając się w analizę i ocenę poglądów na temat przyczyn upadku naszego państwa, z jednym zasadniczym faktem trzeba się zgodzić: przyczyną rozbiorów Polski była niesłychana zaborczość trzech sąsiadów, trzech czarnych orłów.

Naród utracił niepodległość, ale przecież nigdy się z tym nie pogodził. Nie pogodziło się ani pokolenie urodzone w wolnym jeszcze kraju, ani pokolenia urodzone w niewoli. Dążenie do suwerenności, walka z tyranią zaborców stały się więc niemal cechą narodową Polaków.

Tych patriotycznych dążeń nie sposób było powstrzymać. Wybuchały powstania. Kościuszkowskie, listopadowe, krakowskie, styczniowe, wielkopolskie, powstania śląskie. A gdy odzyskaną już po ponad stu dwudziestu latach wolność znów odebrał nam niemiecki agresor, odpowiedzią było przygotowanie kolejnego, warszawskiego. Tylko jedno z powstań – wielkopolskie – okazało się w pełni wygrane.

O narodowych zrywach właśnie, a zwłaszcza o ich uczestnikach, jest mowa w tej książce. O powstańcach, którzy nie szczędzili zdrowia i życia, nawet gdy szanse na zwycięstwo były niewielkie.

Wszyscy uczestnicy powstań zasługują na pamięć i hołd potomnych. Niektórzy z nich otrzymali należne miejsce w panteonie narodowym, niektórym wzniesiono pomniki, przypominają o nich nazwy ulic, szkół, wspominani są podczas świętowania rocznic historycznych. Ale są też bohaterowie niesłusznie zapomniani, spoczywający gdzieś w bezimiennych mogiłach, nie tylko na polskiej ziemi – sylwetki wielu z nich zostały przedstawione na kartach tej książki.

I ci dobrze znani, i ci zapomniani powinni być nam bliscy, bo zawdzięczamy im życie w wolnej ojczyźnie. Oni walczyli o wolność Polski i ta wolność nadeszła.

Na jednej strunie – autoportret autorstwa Jacka Malczewskiego z 1908 roku. Obraz jest uznawany za wyraźny hołd złożony przez artystę uczestnikom wszystkich polskich powstań przeciwko zaborcom, na co wskazuje między innymi szynel sybirskiego zesłańca z okresu powstania styczniowego. Fot. Muzeum Narodowe w WarszawieKraj w przededniu rozdarcia

Polska w XVIII wieku nie zawsze mogła decydować o własnym losie. Sąsiedzi chcieli ją widzieć słabą i bezbronną, dlatego brutalnie ingerowali w życie wewnętrzne naszego kraju. W pewnym sensie winę za to ponosi ówczesna polska demokracja, wyrażająca się między innymi w wolnej elekcji królów. Wielu polityków europejskich tamtych czasów z uznaniem wypowiadało się o tej naszej zasadzie ustrojowej, przeciwstawiając ją dziedziczności tronu. Tron dziedziczony wyklucza możliwość dobrego wyboru, bo niezależnie od tego, czy potomek rodu panującego jako następca poprzednika był człowiekiem mądrym, czy też zupełnym niedorajdą, a nawet psychicznie chorym, czego przykłady zna historia – władzę musiał objąć, bo mu się należała. A Polacy? Polacy mogli sobie wybrać króla godnego władania państwem. Tak, tylko że ta zasada miała jedną wadę – o tron polski mogli się bowiem ubiegać cudzoziemcy i prawie każda wolna elekcja była nieczystą grą polityczną, w której w naszej ojczyźnie uczestniczyły obce mocarstwa. Poza tym nie wszyscy polscy magnaci postępowali godnie. Niektórzy wysługiwali się obcym państwom, i to wcale nie bezinteresownie.

Wiek XVIII to też wiek walki o naprawę Rzeczypospolitej. Tu trzeba się odnieść do słów uczonego księdza Stanisława Staszica, który w swoich pismach politycznych użył sformułowania „Z samych panów zguba Polski”. Jest to zwrot demagogiczno-publicystyczny. Wprawdzie niektórzy magnaci szkodzili Polsce, ale też wielu spośród nich, w tym przywódcy średniej szlachty, pracowało nad uzdrowieniem kraju i uniezależnieniem od rozbójniczych sąsiadów. Jednak działania reformatorskie w pierwszych latach panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego skończyły się niepowodzeniem i rozbiorem Polski w 1772 roku przez trzech sąsiadów.

Zdawać by się mogło, że taki cios rozpoczął ostateczny upadek okrojonego państwa. Stało się jednak inaczej dzięki postawie gorących patriotów. Imponująco rozwijała się gospodarka, odradzały się podupadłe w czasach saskich miasta. Rozkwitała kultura, głównie z inicjatywy Stanisława Augusta, zreformowano oświatę. To wówczas rozpoczęła chwalebną działalność Komisja Edukacji Narodowej. Kulminacyjnym punktem pozytywnych przemian było uchwalenie Konstytucji 3 maja w 1791 roku przez Sejm Czteroletni. W Warszawie panował w tym czasie niespotykany entuzjazm, tłumy ludzi gromadziły się przed Zamkiem Królewskim. Wznoszono okrzyki na cześć króla i twórców Konstytucji. Nie wszyscy jednak podzielali tę radość. Obrońcy „złotej wolności”, którzy tracili przywileje i możliwość hamowania wszystkich pożytecznych dla kraju reform przez liberum veto, postanowili zwalczyć nowe prawa. W Targowicy na Ukrainie zawiązali konfederację i zwrócili się do Rosji o pomoc w obaleniu dzieła Sejmu Czteroletniego. Sami nie mieli w kraju ani sił, ani możliwości, by podjąć tę niecną walkę. Na czele godnych potępienia zdrajców stanęli Franciszek Ksawery Branicki, Seweryn Rzewuski i Szczęsny Potocki. Odtąd w świadomości Polaków słowo „targowica” stało się synonimem zdrady. Szukanie pomocy u obcych państw przeciwko własnemu krajowi, przeciwko własnemu narodowi, trzeba uznać za wielką zbrodnię.

W 1792 roku, rok po uchwaleniu Konstytucji, wojska rosyjskie wkroczyły do Polski. Trwała wojna w obronie nowych praw. Polacy odnosili zwycięstwa, ale król – jako wódz naczelny – rozkazał przerwać walkę, posłuszny żądaniom carycy Katarzyny. Przystąpił do targowicy, bo miał nadzieję uzyskać zgodę Rosji na zachowanie chociaż niektórych reform. Srodze się pomylił. Katarzyna oddała władzę targowiczanom i doprowadziła do drugiego rozbioru Polski w styczniu 1793 roku.

Rejtan. Upadek Polski – obraz Jana Matejki z 1866 roku przedstawiający protest Tadeusza Rejtana przeciwko pierwszemu rozbiorowi Polski na Sejmie Rozbiorowym. Fot. Andrzej Ring, Lech Sandzewicz, Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum

Konstytucja 3 maja 1791 roku, obraz Jana Matejki z 1891 roku.
Fot. Andrzej Ring, Lech Sandzewicz, Zamek Królewski w Warszawie – MuzeumPolsce groziła całkowita utrata niepodległości. Na sejmie zatwierdzającym drugi rozbiór Rosjanie zażądali redukcji wojska polskiego do piętnastu tysięcy. Zatros­kani o dalsze losy ojczyzny najgorliwsi patrioci przygotowali plan powstania zbrojnego przeciwko zaborcom. Na naczelnika powstania powołano Tadeusza Kościuszkę, okrytego sławą bohatera walki o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Panoszący się w Polsce Rosjanie żądali wprawdzie natychmiastowego rozwiązania jednostek wojska poza dozwolonym limitem, jednak niektórzy polscy dowódcy nie zamierzali się podporządkować temu bezprawnemu żądaniu. Stacjonujący w Ostrołęce brygadier Antoni Madaliński na czele siedmiuset konnych pomaszerował do Krakowa, zbierając po drodze inne drobne oddziały. Przeciwko niemu Rosjanie wysłali swój garnizon stacjonujący w grodzie Kraka. Ale udało się – pod Krakowem brygada Madalińskiego dołączyła do wojsk Kościuszki. A do Krakowa właśnie przybył Kościuszko i tu rozpoczęła się walka o wolność Polski – pierwsze powstanie narodowe, w którym obok szlachty uczestniczyli także mieszczanie i chłopi.

Przyjąwszy funkcję naczelnika, Kościuszko złożył publicznie uroczystą przysięgę wobec zgromadzonych tłumów, przybyłych tu z ogromną nadzieją na powodzenie walki, na uratowanie ojczyzny. Wszyscy oni rwali się do oręża, gotowi poświęcić życie. A naczelnik 24 marca 1794 roku na krakowskim rynku wzniósł szablę i przysięgał narodowi:

Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu narodowi polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję…

Zagrały kapele, odezwały się dzwony we wszystkich kościołach, a najdonośniej grzmiał dzwon wawelski Zygmunt.

Przysięga Kościuszki na Rynku Głównym w Krakowie została utrwalona w dziełach malarzy, pisarzy i poetów. Maria Konopnicka tak napisała w wierszu Przysięga:

Na krakowskim rynku, tam ludu gromada,

Tadeusz Kościuszko dziś przysięgę składa.

Na krakowskim rynku wszystkie dzwony biją,

Cisną się mieszczany z wyciągniętą szyją.

Zagrzmiały okrzyki jak tysięczne działa…

Swego bohatera wita Polska cała.

A głosy buchnęły wskroś rynku i grodu:

– Niech żyje Kościuszko, Naczelnik narodu!

Powstanie rozpoczęło się 1 kwietnia 1794 roku. Wojsko pod wodzą Kościuszki wymaszerowało z miasta: regularne oddziały, chłopi uzbrojeni w kosy na sztorc osadzone i dwanaście armat wiedzionych przez puszkarzy. Do pierwszej bitwy z wojskami rosyjskimi doszło pod Racławicami 4 kwietnia. Wielogodzinna walka dała Polakom wspaniałe zwycięstwo, opiewane później w literaturze i malarstwie. Zwycięstwo, do którego walnie przyczynili się kosynierzy i najdzielniejszy z nich, chłop Wojciech Bartos, zdobywca armaty rosyjskiej.

Wiadomość o pokonaniu Rosjan pod Racławicami wkrótce obiegła cały kraj. Powstanie wybuchało w różnych miejscach – w Warszawie, Wilnie, w Wielkopolsce, na Lubelszczyźnie. Do walki stawało coraz więcej mieszczan i chłopów. Dumni i waleczni kosynierzy śpiewali później:

Nauczył nas Kościuszko pod Racławicami,

Jak siekierą, kosą rozprawiać z wrogami.

I szli do walki, ale odwaga, waleczność i miłość ojczyzny nie mogły złamać wroga kierującego coraz większe siły przeciwko powstańcom. Sporym sukcesem było uwolnienie Warszawy od wojsk rosyjskich – to głównie zasługa walecznych mieszczan pod wodzą szewca Jana Kilińskiego, rzeźnika Józefa Sierakowskiego, kowala Jana Mariańskiego i wielu, wielu starszych cechowych, czeladników i uczniów. Obronę stolicy przed szturmem wroga dzielnie organizował generał Józef Orłowski.

Na froncie jednak położenie powstańców było coraz trudniejsze, 6 czerwca Polacy ponieśli klęskę pod Szczekocinami, tydzień później skapitulował Kraków. 12 sierpnia Rosjanie zdobyli Wilno. 10 października Kościuszko stoczył bitwę ze znacznie liczniejszymi i lepiej uzbrojonymi wojskami rosyjskimi pod Maciejowicami. Polacy ponieśli druzgocącą klęskę. Ranny Kościuszko dostał się do niewoli, a z nim kilku wyższych oficerów. Wszystkich wywieziono do Petersburga. Następcą Kościuszki został Tomasz Wawrzecki.

Na początku listopada wojska rosyjskie weszły na Pragę. Podczas walki poległ generał Jakub Jasiński. Zwycięzcy podpalili praskie domostwa, a ludność cywilną wymordowali. Wydarzenie to przeszło do historii pod nazwą „rzeź Pragi”.

5 listopada Warszawa skapitulowała. Insurekcja upadła, ale to nie przekreśliło dążenia narodu do niepodległości. Konsekwencją upadku powstania był trzeci rozbiór Polski podpisany przez zaborców w październiku 1795 roku. O znaczeniu tego narodowego zrywu pisał Władysław Smoleński:

Kosztem wielkiej klęski insurekcja zdobyła dla Polski duszę tłumów, zapaliła w nich to, co stanowi krew egzystencji narodu.

Przysięga Tadeusza Kościuszki na Rynku w Krakowie w 1794 roku, obraz Wojciecha Kossaka na pocztówce z 1911 roku. Fot. Biblioteka Narodowa

Tadeusz Kościuszko ze sztabem, fragment Panoramy Racławickiej Wojciecha Kossaka
i Jana Styki na pocztówce z 1930 roku. Fot. Biblioteka NarodowaTadeusz Kościuszko

1746–1817

O Kościuszce napisano już tak wiele, że właściwie nic nowego nie można dodać. Jest on bez wątpienia naszym najbardziej znanym bohaterem narodowym, może obok Józefa Piłsudskiego. Jego postać utrwalono w bogatej ikonografii, opiewano w pieśniach patriotycznych. Dlatego ograniczymy się do przypomnienia tylko niektórych znaczących faktów z jego wspaniałej, bohaterskiej biografii.

Nasz bohater urodził się 4 lutego 1746 roku w Mereczowszczyźnie na Wołyniu. Po zakończeniu nauki ogólnej wstąpił do Korpusu Kadetów (Szkoły Rycerskiej) w Warszawie. Bardzo szybko dał się poznać jako uzdolniony i pilny kadet. Już po roku król awansował go na chorążego, a w 1768 roku Kościuszko uzyskał szlify oficerskie i w stopniu podbrygadiera sprawował pieczę nad młodszymi kolegami. Król zwrócił uwagę na staranne rysunki i wykresy wykonywane przez Kościuszkę. Jako łowca talentów artystycznych uznał, że ten młody oficer powinien podjąć studia malarskie. Ufundował mu więc stypendium w paryskiej Akademii Królewskiej Malarstwa i Rzeźby. Nie będąc przekonanym o trafności królewskiego wyboru, Kościuszko po roku zrezygnował ze studiów artystycznych na rzecz inżynierii wojskowej. Po czterech latach powrócił jako oficer artylerii. Nie znalazłszy odpowiedniego zajęcia w kraju, wyjechał do Ameryki Północnej i wziął udział w walce o niepodległość Stanów Zjednoczonych.

Po ośmiu latach powrócił w stopniu generała, okryty sławą i wdzięcznością narodu amerykańskiego. W kraju właśnie rozegrały się niezmiernie ważne wydarzenia, wielkiego dzieła odnowy dokonał Sejm Czteroletni – dzieła tego należało bronić orężem. Generał Kościuszko wziął udział w wojnie polsko-rosyjskiej, broniąc Konstytucji 3 maja. Odniósł zwycięstwo pod Dubienką nad wojskami rosyjskimi, a kiedy król przystąpił do targowicy i nakazał przerwać wojnę, podał się do dymisji i wyjechał za granicę.

Wrócił wezwany przez sprzysiężenie powstańcze i jako Najwyższy Naczelnik stanął na czele walki o wolność. Po zwycięstwie pod Racławicami pogłębił wiarę w wartość chłopów jako żołnierzy, a i oni uwielbiali swojego wodza i coraz chętniej garnęli się pod sztandary powstańcze. Kościuszko rozpalił w nich ducha walki. Mówi o tym popularna wówczas anonimowa piosenka:

Dalej chłopcy, dalej żywo,

otwiera się dla nas żniwo,

rzućmy pługi, rzućmy radło,

trza wojować, kiej tak padło.

Posprzedajmy woły z wozem,

spieszmy wszyscy za obozem.

Posprzedajmy i poduszki,

a przystańmy do Kościuszki.

Klęska pod Maciejowicami w październiku 1794 roku oznaczała nie tylko upadek insurekcji, ale i niewolę Kościuszki (w Petersburgu). Jako jeniec rosyjski był bardzo troskliwie leczony. Caryca Katarzyna przydzieliła mu swojego osobistego lekarza. Pod koniec 1795 roku został umieszczony w Pałacu Marmurowym w luksusowych warunkach, ale pozostawał pod stałym nadzorem służby pałacowej.

W listopadzie 1796 roku zmarła Katarzyna, a jej syn i następca, car Paweł, nie tylko obdarował Kościuszkę wolnością, pozwolił wyjechać z Rosji, ale ofiarował mu 60 tysięcy srebrnych rubli, karetę, futro i cenną zastawę stołową.

W końcu grudnia 1796 roku Naczelnik w mundurze generała amerykańskiego, uszytego przez krawców carskich, wyruszył w podróż do Stanów Zjednoczonych. Kiedy dotarł do Filadelfii, powitano go z najwyższymi honorami. Wsiadł do oczekującej karety, ale mieszkańcy miasta wyprzęgli konie i ponieśli pojazd aż do przygotowanej kwatery dla dostojnego gościa. Żaden amerykański polityk, żaden prezydent nie dostąpił takich honorów. Entuzjazm ten jednak wygasł, kiedy Kościuszko upomniał się u władz o należny mu zaległy żołd. Starania o wypłatę przeciągały się, ale w końcu otrzymał prawie dwadzieścia tysięcy dolarów, co wówczas było sumą ogromną.

Kiedy dotarła do niego wiadomość o tworzeniu Legionów Dąbrowskiego, wrócił do Europy, do Francji. Doradzał twórcy Legionów, ale osobiście się nie angażował, nie ufając Bonapartemu. W Paryżu napisał książkę Manewry artylerii konnej, która na długo stała się podręcznikiem w szkołach wojskowych Ameryki i Europy.

Ostatnie lata życia Tadeusz Kościuszko spędził w Szwajcarii. Zmarł 15 października 1817 roku w Solurze. W 1919 roku szczątki Naczelnika sprowadzono uroczyście do kraju. Władysław Smoleński w broszurze wydanej w setną rocznicę śmierci tego wielkiego Polaka napisał o nim: Spoczął pomiędzy królami ten, który bez korony i berła panował nad duszą narodu, smaganego biczami przemocy.

Kult Kościuszki, niezmienny od czasu jego chwalebnych czynów, trwa także po śmierci Naczelnika. Do dziś. Już w 1820 roku powstał w Krakowie Komitet Kopca Kościuszki i rozpoczęto budowę pomnika ziemnego, która trwała trzy lata. Powstał kopiec, który jest wyrazem hołdu złożonego bohaterowi i symbolem dążeń do niepodległości.

Do imienia Kościuszki odwoływano się podczas wieloletnich walk Polaków o wolność, o czym świadczy niejedna pieśń, jak choćby ta z powstania listopadowego:

Patrz, Kościuszko, na nas z nieba,

jak w krwi wrogów będziem brodzić,

twego miecza nam potrzeba,

by Ojczyznę oswobodzić.

Za puentę do losów bohatera niech zaś posłużą słowa wielkiego historyka Władysława Smoleńskiego:

Na obszarze dawnej Rzeczypospolitej w każdym niemal dworku szlacheckim, w warsztatach rzemieślniczych i pod strzechami włościańskimi Naczelnik insurekcji był symbolem idei wolności i niepodległości.

Dwór w Mereczowszczyźnie, w którym przyszedł na świat Tadeusz Kościuszko, grafika Louisa­-Pierre’a-Alphonse’a Bicheboisa z 1848 roku. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie

Kościuszko prowadzi kosynierów do ataku, obraz Wojciecha Kossaka z 1924 roku. Fot. Wikimedia Commons (za: Kazimierz Olszański, Wojciech Kossak, Wrocław 1982)

Car Paweł, syn carycy Katarzyny, uwalnia Tadeusza Kościuszkę, grafika Thomasa Gaugaina z 1801 roku. Fot. Biblioteka Narodowa

Kopiec Kościuszki i kaplica świętej Bronisławy w Krakowie, pocztówka z 1930 roku.
Fot. Biblioteka NarodowaJan August Cichocki

1750–1795

Jest postacią nieznaną i zupełnie zapomnianą, mimo że w powstaniu odegrał niebagatelną rolę pod rozkazami Kościuszki. Był nie tylko wybitnym żołnierzem, ale również, a może przede wszystkim, zdolnym i przebiegłym dyplomatą, a także organizatorem życia politycznego w latach walki o zachowanie niepodległości.

Jan August Cichocki urodził się około roku 1750, nie jest jednak znana dokładna data dzienna ani miejsce urodzenia. Jego ojciec Jan Józef dosłużył się stopnia podpułkownika gwardii pieszej koronnej. Rodzina nie należała do stanu szlacheckiego, a Jan August został nobilitowany dopiero w roku 1790. Wykształcenie wojskowe uzyskał w Korpusie Kadetów w Dreźnie i jako młody oficer służył u boku generała artylerii konnej Fryderyka Brühla w regimencie fizylierów. W krótkim czasie awansował na wysokie stopnie oficerskie. W 1789 roku został pułkownikiem, a trzy lata później generałem majorem wojsk koronnych.

Młody zdolny oficer brał udział w reformowaniu wojska na mocy uchwał Sejmu Czteroletniego. Jako członek Komisariatu Wojskowego, a następnie jego dyrektor bardzo zasłużył się w czasie reformy polskich sił zbrojnych, co docenili jego zwierzchnicy i przyczynili się do nadania mu szlachectwa przez sejm, a w 1792 roku otrzymał Order św. Stanisława.

Wziął udział w wojnie polsko-rosyjskiej w obronie Konstytucji 3 Maja. Kiedy król przystąpił do targowicy i na żądanie Katarzyny II nakazał przerwać działania wojenne przeciwko Rosji, generał Cichocki, jak wielu innych oficerów, w proteście podał się do dymisji. Jednak na usilną prośbę króla wycofał ją. Nie oznacza to wcale, że przystąpił do targowicy, o co go podejrzewano. Dlaczego więc wrócił do służby u Stanisława Augusta, okrzykniętego przecież zdrajcą? Na pewno nie wyrzekł się swoich poglądów i dążenia do niepodległości, o czym świadczy cała jego późniejsza aktywność. Może na decyzji generała – która bardzo zaskoczyła patriotów – zaważyły bliskie stosunki Cichockiego z dworem (jego matką chrzestną była siostra króla Izabela). A może lojalność wobec monarchy, któremu zawdzięczał awanse i order?

Cichocki znalazł się w trudnej sytuacji, ponieważ musiał łączyć służbę dla targowicy ze ścisłymi kontaktami ze spiskowcami przygotowującymi się do walki ze zdrajcami i obcą przemocą. Udawało mu się to doskonale – wykorzystywał swoją inteligencję, spryt, a może i niezwykłe zdolności dyplomatyczne. Pozornie zachowywał lojalną postawę wobec zwierzchników, którym przyszło mu służyć, hetmana Piotra Ożarowskiego, zdrajcy i targowiczanina, oraz ambasadora rosyjskiego generała Osipa Igelströma. Obydwa te indywidua miały zadanie redukować wojsko polskie na żądanie zaborcy, a Cichocki winien im pomagać w tym niecnym procederze. Cieszył się ich pełnym zaufaniem, co niezmiernie ułatwiało mu prowadzenie podwójnej gry. Miał możliwość poznania planów rosyjskich (o czym szczegółowo informował patriotów) między innymi zamiarów rosyjskiego ambasadora zawładnięcia Arsenałem, planów rozbrojenia garnizonu polskiego i aresztowania członków organizacji spiskowej. Tymi doniesieniami spowodował przyspieszenie wybuchu insurekcji w Warszawie. Gdy to się stało, zerwał współpracę, a raczej pozorną współpracę, z targowiczanami, aktywnie włączając się do walki.

Już wcześniej nawiązał tajne kontakty z komendantem Arsenału. W porozumieniu z nim Cichocki w nocy z 17 na 18 kwietnia 1794 roku otworzył Arsenał i rozdał broń ludowi i wojsku. Cieszył się pełnym zaufaniem Kościuszki. Rankiem 18 kwietnia został przez niego mianowany zastępcą komendanta sił zbrojnych Księstwa Mazowieckiego, generała Stanisława Mokronowskiego. 25 kwietnia wraz z generałem Józefem Orłowskim objął dyrekcję komisariatu wojennego ustanowionego przez Radę Najwyższą Tymczasową. Później z rozkazu Kościuszki stanął na czele dywizji nadnarwiańskiej, osłaniając Pragę przed atakującymi Prusakami. Po kilku tygodniach przekazał dowództwo nad Narwią brygadierowi Piotrowi Jadźwińskiemu i wrócił do Warszawy, do pracy w komisariacie. Powodem rezygnacji z dowodzenia była choroba. Nie wiadomo, co mu dolegało, ale czuł się coraz gorzej, dlatego zwrócił się do Naczelnika o zwolnienie z wojska i pozwolenie na wyjazd do Galicji na kurację. Ponad rok ciężko chorował, a po powrocie do Warszawy spisał testament, dzieląc swój majątek między synów.

Jan Cichocki zmarł w Warszawie 18 listopada 1795 roku w wieku 45 lat. Pochowany został na Cmentarzu Świętokrzyskim. Dziś już ten cmentarz nie istnieje, zamknięty został w 1836 roku, a całkowicie zlikwidowany w 1859 roku. Szczątki zmarłych przeniesiono na Cmentarz Powązkowski, ale grób Cichockiego się nie zachował.

Alegoryczny portret króla Stanisława Augusta, namalowany po przystąpieniu władcy do konfederacji targowickiej. Jan August Cichocki, mimo próby złożenia dymisji, pozostał lojalny wobec króla. Obraz Marcella Bacciarellego z 1793 roku. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie

Jan August Cichocki brał udział w insurekcji kościuszkowskiej na terenie Warszawy.
Walki na Krakowskim Przedmieściu w 1794 roku, szkic Juliusza Kossaka z XIX wieku,
z: Pieśń Legionów: (jeszcze Polska nie zginęła) z ilustracjami Juliusza Kossaka, Lwów 1900. Fot. Biblioteka NarodowaJan Henryk Dąbrowski

1755–1818

Nieśmiertelność generałowi Dąbrowskiemu zapewnił Józef Wybicki, autor Pieśni Legionów Polskich we Włoszech, a także odrodzona Polska, która uznała tę pieśń za hymn państwowy. Pieśń upowszechniona została pod nazwą Mazurek Dąbrowskiego, a imię sławnego generała jest dziś na ustach wszystkich Polaków. Nie ma przesady w tym stwierdzeniu, ponieważ refren hymnu zaczynający się od słów: „Marsz, marsz Dąbrowski z ziemi włoskiej do Polski” śpiewają wszyscy: i uczniowie podczas uroczystości szkolnych, i uczestnicy celebry świąt narodowych, i często triumfatorzy imprez sportowych. Słowa tej pieśni rozbrzmiewają też w wielu innych podniosłych chwilach życia narodu.

Jan Henryk Dąbrowski urodził się 2 sierpnia 1755 roku w Pierzchowie w Małopolsce jako syn pułkownika Jana Michała i Zofii Marii. Dzieciństwo spędził w Osieku-Błonie pod Warszawą, gdzie jego ojciec dzierżawił folwark. Matka zmarła, kiedy Jan Henryk miał zaledwie dwa lata.

Jako jedenastoletni chłopiec został wysłany przez ojca na naukę do Saksonii. Zdobył tam wykształcenie wojskowe, a w 1771 roku uzyskał stopień podchorążego w wojsku saskim. Od 1780 roku służył w stopniu porucznika w szeregach gwardii elektorskiej w Dreźnie. Podczas wieloletniej służby wojskowej w Saksonii całkowicie wtopił się w środowisko niemieckie, i to tak dalece, że bardzo zaniedbał język ojczysty.

Do Polski wrócił w bardzo burzliwym okresie, w 1792 roku, ulegając namowom kilku generałów i samego króla Stanisława Augusta. Do Wojska Polskiego wstąpił w randze podpułkownika i wkrótce awansował na stopień wicebrygadiera w Brygadzie Kawalerii Narodowej w Wielkopolsce.

Nie tylko słabo mówił po polsku, ale zupełnie nie orientował się w aktualnym położeniu politycznym kraju. O poprawę polszczyzny zadbały jego dwie starsze siostry i w stosunkowo krótkim czasie ich edukacja językowa przyniosła zadowalające rezultaty.

W wojnie z Rosją w 1792 roku, toczonej w obronie Konstytucji, nie wziął udziału, ale w lutym 1793 roku w Gnieźnie postawił opór wkraczającym na ziemie polskie wojskom pruskim. Lecz już wkrótce w oczach patriotów zyskał opinię zdrajcy. Złożył bowiem przysięgę na wierność konfederacji targowickiej, a od sejmu grodzieńskiego przyjął funkcję w Komisji Wojskowej Koronnej, powołanej do przeprowadzenia redukcji armii polskiej, zgodnie z nakazem zaborców. To dowodzi słabej orientacji Dąbrowskiego w ówczesnych realiach politycznych.

Pozostawał lojalny wobec króla, ale kiedy doszło do insurekcji w Warszawie, natychmiast zgłosił swój udział i został przyjęty do grona spiskowców. Do oczyszczenia go z zarzutu zdrady przyczynił się Józef Wybicki, a Kościuszko – darzący go jednak zaufaniem, ceniący jego zdolności dowódcze i organizacyjne – nadał mu stopień generała majora, a następnie powierzył dowodzenie obroną ważnego odcinka stolicy.

Odtąd generał Dąbrowski całym sercem, całym swoim talentem służył sprawie narodowej. W bardzo trudnym okresie walki, kiedy malały szanse na zwycięstwo powstania, we wrześniu 1794 roku Kościuszko skierował do Wielkopolski dobrze wyszkoloną dywizję Dąbrowskiego. Miała ona tam wesprzeć powstanie szlachty. Generał z wielkim powodzeniem realizował zadanie zlecone przez Naczelnika. W krótkim czasie wyparł z Wielkopolski i Pomorza garnizony pruskie. Następnie ze swoją dywizją kolejno wyzwalał różne miejscowości, a 1 października jego wojsko wkroczyło do Bydgoszczy. O swojej wyprawie do Wielkopolski napisał w pamiętniku opublikowanym w języku niemieckim:

Dnia 13 września puścił korpus ten w marsz, który tak był urządzony, aby Bzurę pod Kamionną, gdzie do Wisły wpada, przejść.

Dnia 13 napadnięto na posterunki pruskie w Kamionnie i Witkowicach ponad Bzurą, z których 2 oficerów i 80 ludzi w niewolę wzięto i do Warszawy odesłano; w Kamionnie i Pieczyskach zdobyliśmy wielkie magazyny, przy czem nieprzyjaciel dzielnie się bronił i przez nieostrożność magazyn się zapalił…

Tak świetnie prowadzona ofensywa została przerwana po klęsce pod Maciejowicami. Następca wziętego do niewoli Kościuszki, Tomasz Wawrzecki, nakazał Dąbrowskiemu odwrót do Warszawy. Generał rozkaz wykonał i w stolicy wziął udział w naradzie wojennej zorganizowanej przez nowego Naczelnika. Zgłosił wówczas projekt, aby opuścić Warszawę i zgromadziwszy co tylko można podwód z żywności i z wojennymi zapasami przedzierać się aż do Renu, gdzie armia francuska triumfowała.

Rada nie przyjęła tego planu, zatwierdziła natomiast plan obrony przedstawiony przez generała Zajączka. Zakładał on obronę stolicy wszelkimi siłami i okopanie się na Pradze, ponieważ tam spodziewano się szturmu wojsk rosyjskich. Istotnie, Rosjanie wkroczyli na Pragę i nie poprzestawszy na sukcesie militarnym, dokonali okrutnej rzezi ludności cywilnej.

Powstanie upadło pod ciosami zaborców rosyjskiego i pruskiego. W dniu kapitulacji stolicy król wysłał listy do generała Dąbrowskiego i do następcy Kościuszki, doradzając im złożenie broni, aby resztki wojska uchronić od ostatecznego pogromu. Propozycja króla została przyjęta. Prusacy natomiast zaproponowali Dąbrowskiemu, aby wraz ze swoim korpusem przeszedł na służbę Prus. Spotkali się z kategoryczną odmową generała.

19 listopada Dąbrowski i kilku innych generałów zostali odwiezieni do kwatery Suworowa, który miał zdecydować o ich losie. Traktowani byli z honorami. Dąbrowski zamierzał udać się do Saksonii, gdzie spędził większość życia, miał wielu przyjaciół i mógł liczyć na etat w wojsku saskim. W wigilię Bożego Narodzenia 1794 roku zwrócił się do Suworowa o wydanie paszportu i zgodę na wyjazd z Warszawy. Ten jednak pominął milczeniem prośbę generała, zaproponował mu natomiast służbę w wojsku rosyjskim. Wkrótce Dąbrowski otrzymał ponowną propozycję przyjęcia wysokiej funkcji w armii pruskiej. Tym razem wystąpił z nią sam król Fryderyk Wilhelm II. Obydwie propozycje generał uznał za głęboko poniżające dla oficera polskiego i odmówił kategorycznie.

Dopiero 19 lutego 1796 roku pozwolono mu wyjechać do Saksonii, kiedy w wyniku trzeciego rozbioru Warszawa znalazła się pod panowaniem pruskim. Stamtąd wyjechał do Paryża i tam w porozumieniu z emigrantami polskimi przedstawił rządowi francuskiemu projekt utworzenia Legionów Polskich. Władze francuskie wysłały Dąbrowskiego do Mediolanu, gdzie zwycięski generał Bonaparte utworzył Republikę Lombardzką. 9 stycznia 1797 roku doszło do utworzenia Legionów Polskich we Włoszech. Okres legionowy to chlubna karta w dziejach oręża polskiego i walk o naszą niepodległość, ale to jest odrębny temat, odrębny rozdział w życiu generała Jana Henryka Dąbrowskiego, który jeszcze później odegrał znaczącą rolę przy organizowaniu wojska Księstwa Warszawskiego. Brał również udział w wojnach z Austrią i z Rosją, a po abdykacji cesarza Napoleona wrócił do Królestwa Polskiego (zaboru rosyjskiego), gdzie został mianowany senatorem i wojewodą.

Generał Dąbrowski zmarł w swojej wielkopolskiej posiadłości, Winnej Górze, 6 czerwca 1818 roku i został pochowany w kaplicy miejscowego kościoła. Urna z jego sercem była przechowywana w pałacu w Winnej Górze, następnie w Krakowie, a w 1997 roku została złożona na Poznańskiej Skałce, czyli w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan w podziemiach kościoła pod wezwaniem św. Wojciecha.

Jan Henryk Dąbrowski był dwukrotnie żonaty, z Gustawą von Rackel i z Barbarą Chłapowską. Miał dwóch synów i dwie córki.

Obrona Pragi – ostatnie starcie zbrojne insurekcji kościuszkowskiej pod dowództwem
Józefa Zajączka. Generał Dąbrowski był przeciwny decyzji o obronie Warszawy,
której konsekwencją była dokonana przez Rosjan masakra ludności cywilnej. Rzeź Pragi,
obraz Aleksandra Orłowskiego z 1810 roku. Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie/Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie (Pracownia Fotograficzna Muzeum Narodowego w Krakowie)

Generał Jan Henryk Dąbrowski na czele Legionów, akwarela Juliusza Kossaka z 1882 roku. Fot. Wikimedia Commons
(domena publiczna)

Wjazd Dąbrowskiego do Poznania w 1807 roku, autor nieznany. Fot. Wikimedia Commons (oryg. Archiwum Główne Akt Dawnych)Wojciech Głowacki, Bartos

1758–1794

Bohater bitwy pod Racławicami, chłop pańszczyźniany Wojciech Bartos, cieszył się nowym nazwiskiem „Głowacki” zaledwie przez dwa miesiące. A jednak to właśnie pod nim przeszedł w chwale do historii.

Wojciech Bartos urodził się prawdopodobnie w 1758 roku we wsi Zakrzew lub Rzędowice w pobliżu Skalbmierza jako poddany kniazia Antoniego Szujskiego. Był to chłop silny, rosły, pracowity i nie stronił od gorzałki. Ożenił się w 1783 roku z Jadwigą Czernikową i miał z nią trzy córki.

Do wojska nie poszedł jako ochotnik – został powołany na mocy uchwały Komisji Porządkowej województwa krakowskiego z dnia 25 marca 1794 roku. Tak więc Wojciech Bartos na początku kwietnia powędrował pod rozkazy Kościuszki. Wkrótce przyszło mu uczestniczyć w pierwszym starciu z wojskiem rosyjskim 4 kwietnia pod Racławicami. Wódz rosyjski Tormasow skierował artylerię przeciw powstańcom, ale zdołał oddać tylko jedną salwę. I wtedy na rozkaz Kościuszki chłopi ruszyli chwacko na armaty, odważnie i brawurowo, podobno wzmocnieni okowitą. Pierwszy rzucił się Wojciech Bartos. Własną czapką ugasił lont najbliższego działa, uniemożliwiając eksplozję. Wielce uradowany, siadł na nim okrakiem i zawołał: „Moja harmata!”. Za nim śmiało ruszyli inni. Uzbrojeni w kosy zakłuli rosyjską załogę kanonierów. Zdobyli wszystkie jedenaście armat. Generał rosyjski zarządził odwrót. O tym triumfie polskiego chłopa napisała Maria Konopnicka:

…Aż wódz z dymów krzyknie,

– Ejże moje chwaty!

Który tam z was gardziel zatka

Moskiewskiej harmaty?

Wnet skoczy na wały

Zuch Bartosz Głowacki

Gołą ręką brać te działa,

A z nim Stach Świstacki.

Konopnicka nieco wyprzedziła wypadki, bo kiedy Bartos rzucił się na armatę, nie był jeszcze Głowackim. Kwestia nadania nazwiska bohaterowi spod Racławic już obrosła legendą. Poeta chłopski Wojciech Skuza (1908–1942) w utworze Rzecz o Wojciechu Bartosie Głowackim tak oto wyjaśnił decyzję Kościuszki:

Bartoszowi rzekł Naczelnik,

że jest chłopem chwackim –

chłopem tobie więcej nie być!

– więc zwię cię – Głowacki!

Bliska prawdy wersja głosi, że nazwisko istotnie nadał mu Naczelnik, a pochodzi ono prawdopodobnie od panieńskiego nazwiska matki Bartosa. I wreszcie pewna anegdota podaje, że Bartos miał wyjątkowo dużą głowę i od dawna sąsiedzi, a później kompani w wojsku przezywali go Głowacki. To ponoć dało Kościuszce pomysł na zmianę nazwiska Wojciecha Bartosa. Ale to nie jedyne wyróżnienie dzielnego chłopa, został on mianowany chorążym Grenadierów Krakowskich, zwolniony z poddaństwa i obdarowany ziemią. W odezwie do Komisji Porządkowej Krakowskiej Kościuszko napisał 13 kwietnia 1794 roku:

Wojciech Głowacki, grenadier Regimentu milicji krakowskiej, rodem ze wsi Rzędowic, starosty Szujskiego, na potyczce dnia czwartego i roku bieżącego okazał męstwa swego dowody, pierwszy skoczywszy na baterię nieprzyjacielską; jego odwagę nagradzając placowałem onego Chorążym w tymże Regimencie Grenadierów Krakowskich. Komisja zaś porządkowa zobowiąże starostę Szujskiego, aby o tego poczciwego oficera żonie i dzieciach miał staranie.

Ja też sam zanaszam prośby do starosty Szujskiego za nim, aby raczył ulżyć pracy i familii jego, stać się ojcem w niebytności jego.

Starosta przychylił się do prośby Naczelnika.

Wojciech Głowacki dzielnie służył w wojsku powstańczym przez następne tygodnie. 6 czerwca 1794 roku doszło do bitwy pod Szczekocinami. Wobec przytłaczającej przewagi wroga Polacy nie zdołali powtórzyć wiktorii spod Racławic. Ponieśli klęskę. Poległo wielu żołnierzy i oficerów. Ciężko ranny został Wojciech Głowacki. Zmarł 7 czerwca w szpitalu polowym podczas odwrotu wojsk, gdzieś między Małogoszczem a Kielcami. Pochowano go na kieleckim cmentarzu Ogrójec, bez ceremonii, jaka przysługiwałaby bohaterowi. W księdze parafialnej zanotowano 7 czerwca: Dnia tego pogrzebano 7 wojskowych z miłosierdzia , pomiędzy nimi niejakiego Głowackiego.

Kilkanaście lat później jego towarzysze doprowadzili do przeniesienia trumny ze zwłokami bohatera do osobnego grobu na cmentarzu katedralnym w Kielcach. Jeden z uczestników ponownego pogrzebu wspomina, co widział po otwarciu trumny: …ukazały się zasuszone zwłoki, ubrane w chłopską sukmanę, gęsto pokrytą ciemnymi zaciekami od krwi i ran, ręce owinięte różańcem, złożone były na piersiach.

W Polsce odrodzonej uczczono pamięć sławnego kosyniera 11 listopada 1928 roku. Na grobie położono wówczas płytę kamienną z napisem: Ś.P. Wojciech Bartosz Głowacki, bohater spod Racławic.

Pamięć Wojciecha Bartosa została utrwalona w licznych obrazach, utworach literackich, nazwach ulic i pomnikach, między innymi w pobliżu pola bitwy pod Racławicami.

Pomnik Wojciecha Głowackiego w Janowiczkach, odsłonięty w dwusetną rocznicę bitwy pod Racławicami. Fot. Marek Borucki

Wojciech Głowacki na czele kosynierów, przy zdobytej armacie podczas bitwy pod Racławicami. Fragment obrazu Jana Matejki Kościuszko pod Racławicami na pocztówce z początku XX wieku. Fot. Biblioteka NarodowaJan Grochowski

1749–1794

Bardzo zdolny oficer, mający na swoim koncie sukcesy militarne w powstaniu kościuszkowskim, pozostaje niemal w całkowitym zapomnieniu. Niezwykle rzadko jego nazwisko pojawia się w opracowaniach na temat insurekcji roku 1794.

Jan Grochowski pochodzący z zacnej rodziny szlacheckiej herbu Lubicz urodził się w 1749 roku w Grochowie na Podlasiu.

W czasach saskich wielu młodzieńców z grona szlachty pragnących poświęcić się karierze wojskowej udawało się po wiedzę za granicę, najczęściej do Saksonii lub do Prus. Nie mieli bowiem takich możliwości w kraju. Młody Grochowski wyjechał do Prus, tam ukończył szkołę oficerską i od 1765 roku służył w wojsku pruskim, w regimencie księcia Fryderyka Brunświckiego. W 1786 roku otrzymał stopień porucznika, a w 1790 roku w stopniu majora wrócił do kraju, ponieważ Sejm Czteroletni podjął uchwałę o powiększeniu liczby wojska, co młodym oficerom polskim z obcych armii dawało szansę służenia własnemu krajowi. Wstąpił do 1. Regimentu Pieszego Koronnego Wojska Polskiego, w którym w kwietniu 1791 roku uzyskał awans na stopień podpułkownika.

Grochowski związał się z siłami patriotycznymi wspierającymi Konstytucję 3 maja i w 1792 roku wziął udział w jej obronie podczas wojny polsko-rosyjskiej, walcząc pod Zieleńcami i Dubienką. Za wybitną waleczność jako jeden z pierwszych oficerów, jako dowódca batalionu, został nagrodzony odznaczeniem wojennym Virtuti Militari, ustanowionym podczas tej wojny przez Stanisława Augusta.

W 1793 roku związał się ze sprzysiężeniem spiskowym przygotowującym powstanie. Uczestniczył w przygotowaniach militarnych w Lubelskiem. Po wybuchu powstania wraz ze swoją dywizją przystąpił do walki. Usiłował wywołać powstanie na Wołyniu, ale wobec wielkiej przewagi sił rosyjskich i klęski generała Zajączka pod Chełmem, przeprawił się na lewy brzeg Wisły i szedł z pomocą oddziałom Naczelnika cofającym się spod Połańca. 14 kwietnia Grochowski na czele swojej dywizji rozbił silny oddział rosyjski w rejonie Orchówek–Włodawa–Różanka. 16 kwietnia Kościuszko mianował go generałem majorem – powierzał mu bardzo trudne zadania w najcięższych dniach powstania. W bitwie pod Szczekocinami na początku czerwca Grochowski dowodził lewym skrzydłem wojsk kościuszkowskich. 6 czerwca został ciężko ranny, zmarł tego samego dnia przewieziony do szpitala w Małogoszczu.

Jan Grochowski brał udział w zwycięskiej bitwie pod Zieleńcami, obraz Wojciecha Kossaka z 1898 roku – Po bitwie pod Zieleńcami. Fot. Wikimedia Commons (za: Kazimierz Olszański, Wojciech Kossak, Wrocław 1982)

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: