Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nocne fantazje - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Kwiecień 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nocne fantazje - ebook

 

Jak to jest, spotkać kobietę swego życia i spędzić z nią najszczęśliwsze chwile, nie wiedząc, kim jest ani jak wygląda? Jonas, niepoprawny uwodziciel, przekonał się o tym pewnego burzowego dnia. A Belinda wie, że jedynie całkowita ciemność pozwoli mu dojrzeć kogoś, z kim dorastał od lat…

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9326-4
Rozmiar pliku: 531 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Ciepły, ciężki deszcz lunął na pustynię. Koszulka B.J. przemokła w kilka sekund, ale dziewczyna nie przejęła się tym zbytnio. Letni deszcz wydawał się równie przyjemny, jak udany orgazm. Niestety, jej koń, Hot Stuff, nie lubił moknąć i robiła, co mogła, żeby jej nie zrzucił. Związała nawet wodze na wypadek, gdyby mu się jednak udało. Teraz przynajmniej nie mógł ich nadepnąć i spowodować dalszych kłopotów. Tak czy owak, powrót na ranczo nie zapowiadał się przyjemnie.

Burza złapała ją, gdy wracała od nowej sąsiadki. Sarah, rzeźbiarka, która osiem kilometrów dalej wynajęła mały domek, poprosiła, żeby przez tydzień jej pobytu w Nowym Jorku na wystawie B.J. odbierała pocztę i podlewała rośliny.

Ścisnęła konia udami, bo Hot Stuff znów usiłował ją zrzucić. Stąd bliżej było do przytulnej jaskini, gdzie jako dziecko bawiła się z siostrą, niż do stajni. Z trudem udało jej się zmusić konia, żeby skręcił w stronę jaskini.

Wzgórza w tej części południowej Arizony usiane są wielkimi odłamkami granitu. Ranczo Kamienne Bliźniaki zawdzięczało swą nazwę dwóm wyjątkowo wielkim, okrągłym głazom. Przez lata te dwa sterczące kamienie były powodem wielu sprośnych żartów.

Jakby dla równowagi wobec tak okazałych męskich kształtów, bliżej gór inna grupa skał tworzyła jaskinię wielkości trzyosobowego namiotu. B.J. zamierzała przeczekać tam burzę, jeśli tylko nie będzie węży. W torbie przy siodle miała latarkę, która teraz mogła się przydać. Hot Stuff zostanie na zewnątrz, by trochę ochłonąć, a potem spokojnie mogą potruchtać do domu.

Wkrótce zobaczyła jaskinię. Ulewa nie ustępowała. Woda spływała z kapelusza B.J. nieprzerwanym strumieniem. Ściągnęła wodze i przemówiła uspokajająco do konia, obserwując koniuszki jego uszu. Jednocześnie sięgnęła do tyłu, żeby wydobyć latarkę z ociekającej wodą torby.

Zdołała chwycić latarkę, ale w tej samej chwili wiatr dmuchnął prosto w oczy konia. Zwierzę położyło uszy po sobie i stanęło dęba z taką siłą, że stopy B.J. wysunęły się ze strzemion. Jeszcze jeden skok i wylądowała w błocie. Wygramoliła się z grząskiej kałuży, ciągle ściskając latarkę, ale Hot Stuff popędził w stronę rancza, nim zdążyła znów pochwycić wodze.

B.J. jęknęła bardziej ze złości niż z obawy. Nic nie powinno mu się stać, znał drogę do domu, a wodze nadal były przywiązane do łęku siodła. Dopóki nikt nie zauważy, że wrócił bez jeźdźca, nie będzie paniki, a ją czeka tylko długi spacer.

Na szczęście ojciec i Noah pojechali do miasta załatwić jakieś sprawy, więc nie zauważą, że Hot Stuff ją zrzucił. Pozostał tylko Jonas, brat Noaha. Nie przypuszczała jednak, żeby kręcił się w pobliżu. Nikt nie kazałby mu czyścić uprzęży w deszczowe popołudnie, a Jonas z pewnością wolał spędzać wolny czas w ramionach jakiejś dziewczyny.

Zastanawiała się, czy nie iść do domu śladem konia, bo i tak była już mokra i ubłocona, gdy nagle deszcz zamienił się w grad. Odbijał się od kapelusza, siekł po nieosłoniętych rękach. Mogła brnąć w deszczu po błocie, ale grad to zupełnie inna sprawa. Ruszyła w stronę jaskini.

Zaświeciła do środka, zdjęła kapelusz, pochyliła się i weszła. Gdy przychodziła tu jako dziecko, nie musiała się schylać, a gdy urosła, przestała przychodzić.

Przez całe lata była to doskonała kryjówka. Spędzała tu długie godziny ze swoją siostrą Keely, planując bitwy przeciw Noahowi i Jonasowi. Z jakiegoś powodu dziewczętom pozwolono zatrzymać tę jaskinię tylko dla siebie. Może dlatego, że chłopcy zbudowali sobie domek na drzewie. Uważali, że jest strategicznie lepiej usytuowany, bo wystarczyło wciągnąć drabinkę sznurową, by zupełnie odizolować się od świata.

Zabawne, że zatęchły zapach jaskini natychmiast przypomniał jej tamte dni. Oświetliła brudne podłoże i gładki odłamek skały, który służył jako stół, krzesło lub łóżko, zależnie od tego, w co ona i Keely właśnie się bawiły. Oprócz kilku liści przyniesionych przez wiatr jaskinia była pusta i sucha.

Zrzuciła liście z gładkiej skały i usiadła. Powiesiła kapelusz na wystającym odłamku, na którym kiedyś zawieszały latarnię. Dziś nie miała zamiaru rysować mapy ukrytych skarbów ani odczytywać tajnych wiadomości. Nie musiała nic widzieć, więc wyłączyła latarkę. Mimo przemoczonego ubrania czuła się tu jak dawniej, przytulnie i bezpiecznie. Oparła się o ścianę jaskini. Na zewnątrz ciągle padał grad, odbijając się od ziemi jak prażona kukurydza.

Wspomnienie zabaw w jaskini uświadomiło jej, jak bardzo tęskni za Keely. Nie znała matki, która zmarła, wydając B.J. na świat. Tym ważniejsza była dla niej starsza siostra.

Początkowo ich dzieciństwo było idealne. Ojciec, Arch Branscom, był pierwszym kowbojem na ranczu, którego właścicielem był wówczas wdowiec, George Garfield, ojciec Noaha i Jonasa. Czwórka dzieci wychowywała się niemal jak rodzeństwo, do chwili kiedy Keely nie zaczęła dojrzewać. Buntowała się przeciw wszystkim i wszystkiemu i nikt nie potrafił sobie z nią poradzić. Kiedy mając dziewiętnaście lat, zdecydowała się pozować nago do rozkładówki w magazynie „Macho”, wybuchła straszna awantura z ojcem. Zaraz potem Keely wyszła z domu i więcej się już nie pokazała.

Od tamtej pory minęło dziesięć lat. B.J. starała się nie myśleć o siostrze zbyt często, ale w tej zatęchłej jaskini nie mogła się oprzeć wspomnieniom. Nie spełniło się nic z tego, o czym marzyła w dzieciństwie. Wyobrażała sobie, że Keely wyjdzie za Noaha, a ona za Jonasa.

Teraz Keely była Bóg wie gdzie, a Noah po śmierci ojca odpowiadał za całe ranczo i nie miał czasu na romanse. Za to Jonas interesował się kobietami za siebie i brata. Casanowa okolic Saguaro Junction, uganiał się za wszystkimi dziewczętami w hrabstwie z wyjątkiem B.J.

Miała na to tylko dwa wytłumaczenia. Po pierwsze, traktował ją i Keely jak własne siostry. Po drugie, widywał ją wyłącznie w zakurzonych dżinsach przy ujeżdżaniu lub pętaniu zwierząt, co było jej głównym obowiązkiem na ranczu. To nie dodawało jej kobiecego wdzięku. Nawet przezwisko B.J. brzmiało raczej po męsku. Nic dziwnego, że Jonas zapomniał, że był to skrót od Belinda June.

Kilkakrotnie zamierzała już włożyć coś kobiecego, by się przekonać, czy spojrzy na nią inaczej, lecz nigdy tego nie zrobiła. Z jednej strony, nie chciała ryzykować upokorzenia, gdyby nie zareagował. Z drugiej, nie chciała stać się jego kolejnym podbojem. Miała do niego słabość, ale była na tyle dumna, żeby tego nie okazywać.

Grad zaczął ustępować, ale deszcz się nasilił. B.J. postanowiła jeszcze poczekać. Przerzuciła przez ramię długi warkocz, ściągnęła gumkę, rozplotła włosy i rozmasowała głowę. Od razu poczuła się lepiej. No właśnie – Jonas nie widział jej od lat z rozpuszczonymi włosami.

Zaskoczył ją odgłos końskich podków przed jaskinią. To z pewnością nie Hot Stuff, nie miał zwyczaju zawracać z drogi do domu, aby okazać jej współczucie.

– Spokojnie. Spokojnie, bydlaczku. Już naprawdę przechodzi.

Jonas. Niesamowite, przecież właśnie o nim myślała. Chciała zawołać, uprzedzić go, że jest w środku, bo mógł się śmiertelnie przestraszyć. A jednak siedziała cicho. Może przez pamięć jego dawnych zaczepek i planów zemsty, które układała z siostrą, a może to była dezaprobata dla obecnego stylu życia Jonasa. Czemu nie miałaby go zaskoczyć?

Słyszała, jak człapie po błocie w stronę jaskini, i serce zabiło jej szybciej. To będzie zabawne. Oczywiście, jeśli ma latarkę, natychmiast ją zobaczy, ale i tak może się nieźle wystraszyć. Dla większego efektu mogłaby zrobić jakąś minę.

Zbliżył się, przeklinając.

– Rozładowane baterie. Świetnie. Mam do wyboru: utopić się albo dać się pogryźć wężom. Dobra, węże, nadchodzę!

B.J. wstrzymała oddech, gdy zdjął kapelusz i pochylając się, wśliznął do jaskini. Zatrzymał się, nasłuchując znajomego grzechotania.

– Na razie w porządku – mruknął.

Nie poruszyła się.

– No, węże, jeśli tu jesteście, dajcie znać!

Powoli zbliżył się do skały, na której siedziała. W świetle padającym od wejścia mogła rozpoznać jego ruchy, ale on nie mógł jej zauważyć. Wyciągnął rękę i... dotknął jej uda.

– Jezu!

Odskoczył do tyłu, uderzając głową w sklepienie jaskini.

– Kto tu jest?

Zakryła usta ręką, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie powie mu, kim jest. Może nie zgadnie od razu. Będzie mogła udawać, że spotyka go po raz pierwszy. To mogło być interesujące.

– Jestem... na imię mi... Sarah – odparła głosem ochrypłym od tłumionego śmiechu.

Kucnął, rozcierając głowę.

– Cóż, Sarah, śmiertelnie mnie przestraszyłaś.

Zdumiewające. Nie rozpoznał jej głosu. Jednak, żeby się nie zdradzić, musiała nadal mówić niskim tonem.

– Przepraszam – powiedziała.

– Dlaczego się nie odezwałaś, gdy wchodziłem?

– Ze strachu. Gdy jestem przerażona, nie mogę wydobyć głosu.

– W takim razie przepraszam. Pewnie też weszłaś, żeby schronić się przed deszczem?

– Tak.

Poczuła ostry zapach płynu po goleniu – znak rozpoznawczy Jonasa. To było zupełnie jak bal maskowy. Nawet zmiana głosu przyszła jej łatwiej, niż mogłaby się spodziewać. Zapadał zmierzch i w jaskini zrobiło się ciemniej. Będzie musiał dłużej zgadywać, pomyślała.

– Mieszkasz gdzieś w pobliżu? – zapytał. – Chyba nie znam nikogo o imieniu Sarah.

Nie zna żadnej Sarah? Świetnie.

– Niedawno się tu przeniosłam.

– A tak, rzeczywiście, jakaś kobieta, artystka, wynajęła stary dom Hawthorne'ów.

– To ja. Jestem rzeźbiarką.

Postanowiła kłamać na całego. Wyjaśni wszystko, gdy tylko Sarah wróci z Nowego Jorku. Poznała już trochę nową sąsiadkę i doszła do wniosku, że powinno się jej to spodobać.

– Naprawdę? Chyba nigdy nie znałem rzeźbiarza. Tworzysz posągi czy coś takiego?

Przypomniała sobie kompozycje Sarah z kawałków złomu – fascynujące, lecz niezbyt seksowne.

– Kocham ludzkie ciało – powiedziała. – Rzeźbię głównie akty.

Pohamowała kolejny atak śmiechu. Nagie rzeźby. To powinno go poruszyć.

– Naprawdę? Mężczyzn czy kobiety?

– Najbardziej interesuje mnie męskie ciało. Muszę przyznać, że to mój ulubiony temat.

– Bardzo ciekawe.

Głos mu się lekko zmienił, stał się niższy i bardziej szorstki. Był wyraźnie zainteresowany. Uświadomiła sobie, że nigdy nie zwracał się do niej tym tonem. Nic dziwnego, że kobiety do niego lgnęły. Ten głos był zniewalający.

Pomyślała, że musi być mu niewygodnie stać z pochyloną głową. Uprzejmość nakazywała zaprosić go, by usiadł obok na skalnym bloku. Gdyby wiedział, kim jest, nie byłoby problemu. Ciekawe, jak się zachowa w towarzystwie kobiety bez zahamowań, artystki, która rzeźbi męskie akty.

Był tylko jeden sposób, żeby się przekonać. Przesunęła się w stronę ściany i cicho położyła latarkę na ziemi.

– Pewnie chciałbyś usiąść. Zmieścimy się oboje na tym skalnym bloku – zauważyła.

– Chętnie, dziękuję bardzo – powiedział, zbliżając się do niej.

Zarumieniła się, serce zaczęło jej bić bardzo szybko. Obawiała się, że zauważy jej niepokój. Chciała nawet powiedzieć mu prawdę, ale pomyślała o Keely. Ona w tej sytuacji z pewnością grałaby do końca.

– Ależ tu ciemno – stwierdził. – Ledwie cię widzę.

– Jestem tutaj. – Wzięła głęboki wdech, by dodać sobie odwagi, i wyciągnęła do niego rękę.

Znalazł jej dłoń. Dotknął. Zastanawiała się, dlaczego ten dotyk był tak inny, elektryzujący. Oczywiście dotykała Jonasa wcześniej – jako dziecko w trakcie zabawy lub bijatyki. Jako dorośli musieli czasem dotknąć się mimochodem w trakcie wspólnych prac na ranczu, ale to wszystko.

Jednak teraz, tutaj, kiedy myślał, że jest niezwykłą nieznajomą, jego skóra była gorętsza, a uścisk silniejszy. Pewnie tak właśnie dotykał kobiet, które mu się podobały.

– Podejdź bliżej. – Przyciągnęła go do skały. – Dobrze, teraz odwróć się i usiądź.

Posłuchał jej wskazówek i usadowił się obok, udo przy udzie, ramię przy ramieniu. Do diabła, pachniał seksownie i na dodatek nie wypuścił jej ręki.

– Trochę tu ciasno – stwierdził.

Podniecało ją, że siedzi tak blisko Jonasa i udaje kogoś innego. Mówiła rzeczy, których nigdy by nie powiedziała w innych okolicznościach.

– Mnie to nie przeszkadza, chyba że tobie.

Chcąc go ośmielić, delikatnie uścisnęła mu dłoń.

– Ależ ja się nie skarżę.

Odwzajemnił uścisk.

– Masz przyjemną dłoń – powiedział i delikatnie potarł kciukiem jej palce. – Miękką, ale silną.

Wstrzymała oddech. Zaczynał ją uwodzić. Widocznie nie był w stanie rozpoznać ręki starej kumpelki. Mogła robić, co chciała, i tak by się nie domyślił. Musiała tylko zdecydować, jak daleko się posunąć w tej zabawie. Prawda czy oszustwo?

– Ręce mam silne od wyrabiania gliny – odpowiedziała. – Uwielbiam rozrabiać glinę. Jest taka wilgotna i... podatna. To bardzo pobudzające.

– Rozumiem. – Objął jej dłoń swoimi i zaczął delikatnie masować. – Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak to robisz.

– To raczej niemożliwe. Lubię czuć się swobodnie, gdy tworzę, a na takim upale pracuję bez ubrania – dodała, nie panując nad językiem.

– Nie powinnaś była mi tego mówić – szepnął, zbliżając jej dłoń do ust. – Teraz naprawdę zależy mi na tym, żeby cię zobaczyć przy pracy, gdy jesteś taka... pobudzona.

Delikatnie pocałował jej palce.

Omal nie zemdlała z rozkoszy. Przed laty wyobrażała sobie takie sceny z Jonasem. Potem straciła nadzieję, że ich znajomość kiedykolwiek wyjdzie poza relacje bratersko-siostrzane. A jednak był obok, całował jej rękę. Oczywiście był przekonany, że to dłoń rzeźbiarki o imieniu Sarah, kobiety, która tworzyła z gliny nagie postacie i w twórczym uniesieniu biegała po pracowni jak ją Pan Bóg stworzył.

– Może zrobię dla ciebie wyjątek i pozwolę ci patrzeć – powiedziała. – Chociaż wydaje mi się, że będziesz mnie rozpraszał.

– Będę bardzo cicho.

Rozwarł jej dłoń i językiem dotykał jej wnętrza.

Uspokoiła oddech. Kobieta światowa nie powinna tak reagować tylko dlatego, że mężczyzna całuje jej rękę.

– Jak... jak masz na imię? – zapytała.

– Jonas – szepnął.

Poczuła jego oddech na dłoni.

– Pachniesz deszczem – powiedział, dotykając wargami jej przegubu.

– Jonas – powtórzyła cicho jego imię, jakby nigdy go nie słyszała, nigdy nie wołała przez podwórze ani ze złością nie mamrotała pod nosem.

– Jonas, czy wierzysz w przeznaczenie?

– Może. – Zgiął jej rękę i leniwie posuwał się od przegubu wzdłuż przedramienia.

– A ty?

– Może.

Słyszała bicie swego serca. Im dłużej jej dotykał, tym większa była szansa, że ją rozpozna. Na razie jeszcze mogła się bawić. Takie okazje nie zdarzają się często.

– Nie przypuszczałem, że spotkam tu dzisiaj kogoś takiego jak ty.

Delikatnie, powoli głaskał jej rękę.

– Takiego jak ja? – zaśmiała się obcym, chrapliwym głosem kobiety, która utrzymuje się z tworzenia nagich rzeźb. – Przecież nic o mnie nie wiesz.

– Wiem więcej, niż myślisz.

Zgiął nogę w kolanie. Teraz mógł, siedząc na skale, odwrócić się do niej.

– Wiem, że tworzysz i spędzasz dni, badając zakamarki ludzkiego ciała. Jako rzeźbiarka musisz być bardzo wrażliwa.

– Jestem.

– Wiedziałem. Zadrżałaś, gdy całowałem cię po rękach.

Przesunął dłoń po policzku, próbując poznać jej rysy.

– Co prawda, nie widzę cię zbyt dobrze, ale inne moje zmysły się wyostrzyły. Wiem, że masz gładką, miękką skórę, pachniesz deszczem, masz bardzo niski głos, który sprawia, że myślę o seksie.

Przełknęła ślinę, starając się panować nad głosem.

– Naprawdę?

Rzeczywiście nie miał pojęcia, z kim rozmawia.

– Nie powinnaś się dziwić. – Uniósł drugą rękę i pogłaskał jej włosy. – Jesteś bardzo zmysłowa i otwarta. Masz piękne włosy. Jakiego są koloru?

Zaczęła szybko myśleć. Mówienie prawdy nie miało sensu. Przyznanie, że jest blondynką, mogło go naprowadzić na trop.

– Czekoladowobrązowe – odpowiedziała.

– Świetnie. Przepadam za czekoladą.

Ujął pasmo włosów, przełożył je przez ramię i rozpostarł na jej piersiach, choć na razie starał się ich nie dotykać.

– A oczy?

– Zielone jak nefryty.

W każdym razie zawsze chciała, żeby takie były. Keely miała zielone oczy, a B.J. niebieskie.

– Zielone jak nefryty... – Delikatnie przesunął kciukiem po jej dolnej wardze. – Większość kobiet powiedziałaby, że ma brązowe włosy i zielone oczy, ale ty porównałaś je do czekolady i nefrytów. Sarah, wydaje mi się, że jesteś niezwykła. Chciałbym cię lepiej poznać.

Zamierzał ją pocałować! Zadrżała z niecierpliwości. Wreszcie dowie się, jak to jest całować się z Jonasem. Jeśli miała go nadal oszukiwać, musiała teraz zachować się jak kobieta światowa. Innymi słowy, musiała zapanować nad sytuacją.

– Mamy trochę czasu – powiedziała, zastanawiając się, co Keely zrobiłaby na jej miejscu. Zebrała całą odwagę, wyciągnęła rękę i zaczęła bawić się guzikiem jego koszuli. – Może powinniśmy wykorzystać go... żeby się lepiej poznać.

Nabrał powietrza.

– Miałem to na końcu języka.

Z każdą chwilą stawała się bardziej zuchwała. Rozpięła kolejny guzik i następny. Jonas oddychał coraz szybciej. Podniecała go, tego mężczyznę, który miał więcej kobiet, niż mogła sobie wyobrazić.

– Masz mokrą koszulę. Na pewno ci w niej niewygodnie.

Obiema rękami wyciągnęła mu ją z dżinsów.

– Zdejmijmy ją.

– Jesteś niesamowitą kobietą.

– Ty też jesteś niewiarygodny.

Głaszcząc go, bez pośpiechu zdjęła mu koszulę z ramion.

– Co za mięśnie. Bardzo chciałabym cię wyrzeźbić.

– Kiedy zechcesz – odpowiedział nieco drżącym głosem.

To drżenie oszołomiło ją, dodało odwagi. Uczucie całkowitego panowania nad mężczyzną było bardzo miłe. Powoli pochyliła się do przodu, wdychając jego zapach. Tak pachniał Jonas, lecz nigdy dotąd nie czuła w jego zapachu podniecenia.

Zwilżyła językiem usta i dotknęła nimi jego ramienia. Skóra, chłodna od mokrej koszuli, szybko się rozgrzewała pod dotykiem jej warg. Przesunęła język po obojczyku aż do gardła.

– Och, Sarah – przeczesał jej włosy drżącymi palcami – Sarah, doprowadzasz mnie do szaleństwa.

– I o to mi chodzi. – Obsypała pocałunkami jego twarz. – Po prostu odpręż się i pozwól mi działać.

Drżał z podniecenia. Nigdy jeszcze nie uwiodła mężczyzny. Nie przypuszczała, że to takie proste. Tylko że ona też drżała. Żeby się uspokoić, objęła obiema rękami jego kark.

– Chcę, żebyś mnie teraz pocałował – szepnęła. – Pocałuj mnie, Jonas.

Ich usta spotkały się, a ona zapomniała, że odgrywa doświadczoną, światową kobietę. Jęknęła z rozkoszy. Całkiem rozpalony zaczął całować jeszcze głębiej. Nigdy nikt nie całował jej tak drapieżnie i łakomie. Poddawała się jego pocałunkom i oddawała je. Przerywali, by zaczerpnąć powietrza, i całowali się znów. Oboje byli zdyszani, gdy Jonas się cofnął.

– Twoje ubranie... też jest mokre – powiedział, chwytając oddech.

– Tak – przyznała zdyszanym głosem.

– Sarah... pozwól się dotknąć.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: