Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Następczyni - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 maja 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Następczyni - ebook

Dwadzieścia lat temu America Singer wzięła udział w Eliminacjach i zdobyła serce księcia Maxona. Teraz nadszedł czas, by swoje Eliminacje zorganizowała księżniczka Eadlyn. Eadlyn nie oczekuje, że jej Eliminacje będą choć odrobinę przypominać bajkową historię romansu jej rodziców. Jednak gdy rozpoczyna się rywalizacja, dziewczyna odkrywa, iż znalezienie szczęśliwego zakończenia nie jest tak niemożliwe, jak zawsze się spodziewała.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-398-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Nie potrafiłam wstrzymać oddechu na siedem minut, bo nie udawało mi się to nawet przez minutę. Kiedyś próbowałam przebiec kilometr w siedem minut, ponieważ dowiedziałam się, że niektórzy sportowcy to umieją, ale poniosłam całkowitą porażkę, gdy mniej więcej w połowie drogi dostałam kolki w boku.

Mimo to była jedna rzecz, którą zdołałam zrobić w siedem minut, i wiele osób uznałoby, że jest ona godna podziwu: zostałam królową.

Urodziłam się siedem minut wcześniej niż mój brat Ahren, więc tron, który powinien należeć do niego, stał się mój. Gdybym urodziła się w poprzednim pokoleniu, to nie miałoby znaczenia. Ahren był mężczyzną, więc zostałby następcą tronu.

Niestety, mama i tata nie zamierzali patrzeć, jak ich pierworodna traci prawo do korony, ponieważ została obdarzona pechowym, choć zdecydowanie kształtnym biustem. Dlatego zmienili prawo, lud wiwatował, a ja dzień po dniu uczyłam się, jak być następną władczynią Illéi.

Rodzice nie rozumieli jednak, że ich wysiłki zmierzające do tego, by oddać mi sprawiedliwość, mnie samej wydawały się raczej niesprawiedliwe.

Starałam się nie narzekać, wiedziałam przecież, jakie mam szczęście. Ale bywały dni, a czasem całe miesiące, gdy miałam wrażenie, że na mojej głowie spoczywa o wiele za dużo – jak na jednego człowieka.

Przekartkowałam gazetę i zobaczyłam, że znowu wybuchły jakieś zamieszki, tym razem w Zuni. Dwadzieścia lat temu, gdy tata został królem, jego pierwszym działaniem było zniesienie klas, a stary system był powoli wycofywany już za mojego życia. Nadal wydawało mi się dziwaczne, że kiedyś ludzie musieli żyć z tymi ograniczającymi i odgórnie przyznawanymi etykietami. Mama była Piątką, tata był Jedynką. To nie miało sensu, szczególnie gdy nie istniały przecież żadne zewnętrzne oznaki podziałów. Skąd miałam wiedzieć, czy przechodzę koło Szóstki, czy koło Trójki? Dlaczego to w ogóle miało mieć znaczenie?

Gdy tata wydał pierwszy dekret mówiący, że klas nie będzie, ludzie w całym kraju byli uszczęśliwieni. Tata spodziewał się, że dzięki wprowadzonym przez niego zmianom Illéa w przeciągu jednego pokolenia stanie się przyjemnym miejscem do życia. To powinno oznaczać, że teraz lada dzień wszystko zacznie się idealnie układać.

– Przyniosłam kawę, wasza wysokość – powiedziała Neena, stawiając filiżankę na stole.

– Dziękuję. Możesz już zabrać talerze.

Przejrzałam artykuł. Tym razem restauracja została spalona do fundamentów, ponieważ jej właściciel nie zgodził się awansować kelnera na stanowisko kucharza. Kelner twierdził, że obiecano mu awans, ale ta obietnica nie została dotrzymana, i był przeświadczony, że stało się tak z powodu pochodzenia jego rodziny.

Gdy patrzyłam na zgliszcza budynku, naprawdę nie wiedziałam, po czyjej jestem stronie. Właściciel miał prawo awansować lub wyrzucić z pracy każdego, kogo uznał za stosowne, a kelner miał prawo nie być postrzegany przez pryzmat czegoś, co, technicznie rzecz biorąc, już nie istniało.

Odsunęłam gazetę i podniosłam filiżankę. Tata się zdenerwuje. Byłam pewna, że już teraz bez końca rozważał różne scenariusze, próbując wymyślić, jak wszystko naprawić. Problem polegał na tym, że nawet jeśli uda nam się naprawić jedną rzecz, nie jesteśmy w stanie powstrzymać każdego przypadku dyskryminacji opartej na dawnym podziale klasowym. To było zbyt trudne do monitorowania i zdarzało się o wiele za często.

Odstawiłam kawę i podeszłam do szafy. Najwyższa pora, by zacząć dzień.

– Neena! – zawołałam. – Wiesz może, gdzie jest moja śliwkowa sukienka? Ta z paskiem.

Neena zmrużyła oczy z namysłem i natychmiast podeszła, żeby mi pomóc.

Neena była nowa w pałacu. Pracowała dla mnie dopiero od sześciu miesięcy; moja poprzednia pokojówka zachorowała wtedy na dwa tygodnie. Okazała się niezwykle wyczulona na moje potrzeby i stanowiła znacznie przyjemniejsze towarzystwo, więc postanowiłam ją zatrzymać. Podziwiałam także jej gust w kwestii mody.

Teraz wpatrywała się w ogromną garderobę.

– Może powinnyśmy zrobić tu porządek.

– Możesz zrobić, jeśli masz czas. Ja nie jestem tym szczególnie zainteresowana.

– Oczywiście że nie, skoro to ja szukam wszystkich ubrań – zażartowała.

– Właśnie!

Zareagowała na to śmiechem i zajęła się szybkim przeglądaniem sukni i spodni.

– Podoba mi się twoja fryzura – powiedziałam.

– Dziękuję.

Wszystkie pokojówki nosiły czepki, ale Neena zawsze potrafiła wymyślić coś niezwykłego. Czasem jej twarz okalało kilka grubych, ciemnych pukli, a czasem zwijała włosy z tyłu tak, że wszystkie były schowane. W tej chwili jej głowę otaczały grube warkocze, podczas gdy reszta włosów chowała się pod czepkiem. Naprawdę podobało mi się, że potrafiła znaleźć sposób na ożywienie swojego stroju, dodawanie do niego codziennie czegoś niepowtarzalnego.

– Aha! Jest tutaj, z tyłu. – Neena wyciągnęła sukienkę i przewiesiła ją przez swoje ciemne ramię.

– Świetnie! A może wiesz, gdzie jest szary blezer? Ten z rękawami trzy czwarte?

Popatrzyła na mnie z kamienną twarzą.

– Zdecydowanie zrobię tu porządek.

Zachichotałam.

– Ty szukaj, a ja się ubiorę.

Założyłam ubranie i wyszczotkowałam włosy w ramach przygotowań do kolejnego dnia spędzonego w charakterze przyszłej twarzy monarchii. Strój był wystarczająco kobiecy, żeby podkreślić moją urodę, a przy tym wystarczająco oficjalny, żebym została potraktowana serio. Każdego dnia stąpałam jakby po linie, ale zdołałam już do tego przywyknąć.

Popatrzyłam w lustro i odezwałam się do swojego odbicia:

– Jesteś Eadlyn Schreave. Jesteś następną osobą, która będzie rządziła tym krajem, i będziesz pierwszą kobietą, która zasiądzie na tronie samodzielnie. Nikt – powiedziałam – nie jest potężniejszy od ciebie.

Tata siedział już w swoim gabinecie i ze zmarszczonymi brwiami czytał wiadomości. Poza oczami niewiele go przypominałam. Ani mamy, skoro już o tym mowa.

Z ciemnymi włosami, owalną twarzą i odrobiną nigdy nieznikającej opalenizny przypominałam przede wszystkim moją babkę. Portret namalowany w dniu jej koronacji wisiał w korytarzu na trzecim piętrze, a ja wielokrotnie przyglądałam mu się, gdy byłam młodsza, starając się zgadnąć, jak będę wyglądać, gdy dorosnę. Na tym portrecie była w wieku zbliżonym teraz do mojego, a chociaż nie wyglądałyśmy identycznie, czasem czułam się jak jej echo.

Przeszłam przez pokój i pocałowałam tatę w policzek.

– Dzień dobry.

– Dzień dobry. Czytałaś już gazety?

– Tak. Przynajmniej tym razem nikt nie zginął.

– Dzięki Bogu za to. – To były najgorsze przypadki, kiedy ludzie znikali lub byli znajdowani martwi na ulicy. Okropnie było czytać nazwiska młodych mężczyzn, pobitych tylko za to, że przeprowadzili się z rodziną do lepszej dzielnicy, albo kobiet zaatakowanych za to, że starały się o pracę, jakiej w przeszłości nie miałyby prawa podjąć.

Czasem od razu udawało się znaleźć motyw i sprawcę takiego przestępstwa, ale zdecydowanie częściej spotykaliśmy się z mnóstwem oskarżeń pod adresem różnych ludzi i brakiem prawdziwych odpowiedzi. Takie sytuacje były dla mnie wyczerpujące, a wiedziałam, że tacie jest jeszcze trudniej.

– Nie rozumiem tego. – Zdjął okulary do czytania i przetarł oczy. – Nie chcieli przecież klas. Nie spieszyliśmy się, wycofywaliśmy je powoli, żeby wszyscy zdążyli się przystosować. A teraz oni palą domy.

– Czy jest jakiś sposób, żeby to uregulować? Może powinniśmy powołać urząd rozpatrujący podobne zażalenia? – Znowu popatrzyłam na fotografię w gazecie. W rogu zdjęcia syn właściciela restauracji płakał z powodu utraty dorobku całego życia. W głębi serca wiedziałam, że skargi będą wpływać szybciej, niż ktokolwiek nadąży je rozpatrywać, ale wiedziałam też, że tata nie potrafi siedzieć bezczynnie.

Tata popatrzył na mnie.

– Czy tak właśnie byś zrobiła?

Uśmiechnęłam się.

– Nie, zapytałabym mojego ojca, co on by zrobił.

Westchnął.

– Nie zawsze będziesz miała taką możliwość, Eadlyn. Musisz być silna, zdecydowana. Co zrobiłabyś w przypadku tego konkretnego incydentu?

Zastanowiłam się.

– Wydaje mi się, że nic nie można zrobić. Nie ma sposobu, by udowodnić, że kelnerowi odmówiono awansu z powodu dawnych podziałów klasowych. Możemy tylko prowadzić dochodzenie w sprawie tego, kto dokonał podpalenia. Ta rodzina straciła dzisiaj źródło utrzymania i ktoś powinien zostać za to pociągnięty do odpowiedzialności. Podpalenie nie jest sposobem wymierzania sprawiedliwości.

Tata potrząsnął głową nad gazetą.

– Myślę, że masz rację. Chciałbym im pomóc, ale przede wszystkim musimy znaleźć sposób, by zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. To się szerzy coraz bardziej, Eadlyn, i wydaje mi się naprawdę przerażające.

Tata rzucił gazetę do kosza, wstał i podszedł do okna. Widziałam jego przygnębienie i stres. Czasem jego funkcja stanowiła dla niego źródło ogromnej radości, na przykład gdy odwiedzał szkoły, które niestrudzenie starał się ulepszać, albo patrzył, jak lokalne społeczności rozkwitają w wolnej od wojen erze, którą zdołał zapoczątkować. Ale te przypadki stawały się coraz rzadsze. Przez większość dni niepokoił się stanem państwa i gdy przychodzili dziennikarze, musiał przywoływać na twarz wysilony uśmiech, w nadziei, że jego spokój udzieli się innym. Mama pomagała mu dźwigać ten ciężar, ale ostatecznie los kraju spoczywał tylko na jego barkach. Pewnego dnia spocznie na moich.

Może to była moja próżność, ale obawiałam się, że przedwcześnie posiwieję.

– Zanotuj coś dla mnie, Eadlyn. Przypomnij, żebym napisał do gubernatora Zuni, Harpena. A, zapisz też, żebym zaadresował list do Joshui Harpena, a nie do jego ojca. Cały czas zapominam, że to on startował w ostatnich wyborach.

Zapisałam jego instrukcje eleganckim pismem, myśląc o tym, jaką przyjemność mu to sprawi, gdy później spojrzy na moje notatki. Zawsze zadręczał mnie, żebym ćwiczyła charakter pisma.

Uśmiechałam się do siebie, gdy tak na niego patrzyłam, ale uśmiech zniknął natychmiast, ponieważ tata pocierał czoło i rozpaczliwie próbował wymyślić jakieś rozwiązanie tych problemów.

– Tato?

Odwrócił się i błyskawicznie wyprostował, jakby musiał udawać silnego nawet przede mną.

– Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje? Przecież nie zawsze tak było.

Uniósł brwi.

– Z pewnością nie zawsze – odparł, na wpół do siebie. – Na początku wszyscy sprawiali wrażenie zadowolonych. Za każdym razem, gdy znosiliśmy kolejną klasę, ludzie urządzali uroczystości. Dopiero w ostatnich latach, gdy wszystkie klasy oficjalnie zostały zniesione, sprawy zaczęły się pogarszać.

Popatrzył w okno.

– Jedynym powodem, jaki dostrzegam, jest to, że ci, którzy dorastali w systemie klasowym, wiedzą, o ile teraz jest lepiej. W porównaniu z tamtymi czasami łatwiej jest zawrzeć małżeństwo albo znaleźć pracę. Finanse rodziny nie są ograniczane przez określony zawód. Jest też więcej możliwości wyboru, jeśli idzie o edukację. Ale ci, którzy dorastali w systemie bez klas, a mimo to napotykają na trudności… przypuszczam, że nie wiedzą, co innego mieliby zrobić.

Popatrzył na mnie i wzruszył ramionami.

– Potrzebuję czasu – mruknął. – Potrzebuję sposobu, żeby na chwilę wszystko zatrzymać, uporządkować i uruchomić na nowo.

Zauważyłam, jak mocno marszczy czoło.

– Tato, wydaje mi się, że to niemożliwe.

Roześmiał się.

– Już raz to zrobiliśmy. Pamiętam…

Wyraz jego oczu zmienił się. Przez chwilę patrzył na mnie, jakby pytał mnie o coś bez słów.

– Tato?

– Tak?

– Wszystko w porządku?

Zamrugał kilka razy oczami.

– Tak, skarbie, w najlepszym porządku. Może zajmiesz się tymi cięciami w budżecie? Po południu możemy omówić poprawki. Teraz chciałbym porozmawiać z twoją matką.

– Oczywiście. – Matematyka nie była zdolnością przychodzącą mi naturalnie, więc musiałam pracować dwa razy dłużej nad każdym projektem budżetowym albo planem finansowania. Mimo to stanowczo nie zgadzałam się, by ktoś z doradców taty sprawdzał z kalkulatorem moje obliczenia i poprawiał błędy. Nawet jeśli miałabym nie spać całą noc, zawsze pilnowałam, żeby moja praca była bez zarzutu.

Oczywiście Ahren miał wrodzony talent do matematyki, ale on nigdy nie był zmuszany do siedzenia na spotkaniach dotyczących budżetu, zagospodarowania przestrzennego czy opieki zdrowotnej. Uniknął tego wszystkiego z powodu głupich siedmiu minut.

Tata poklepał mnie po ramieniu i pospiesznie wyszedł z pokoju, a ja potrzebowałam więcej niż zwykle czasu, by skoncentrować się na liczbach. Nie mogłam nic poradzić na to, że rozpraszała mnie myśl o wyrazie jego twarzy i niezachwiana pewność, że ma to jakiś związek ze mną.Rozdział 2

Pracowałam nad budżetem przez kilka godzin, aż uznałam, że należy mi się chwila odpoczynku i wycofałam się do mojego pokoju, żeby Neena mogła mi zrobić masaż. Uwielbiałam te drobne okruchy codziennego luksusu. Suknie szyte na miarę, egzotyczne desery przyjeżdżające tylko dlatego, że był czwartek, nieskończone zasoby pięknych przedmiotów były przywilejami związanymi z moim stanowiskiem i zdecydowanie najbardziej lubiłam tę część mojego zajęcia.

Okna mojego pokoju wychodziły na ogród. W miarę upływu dnia światło nabierało ciepłego, miodowego blasku, rozjaśniając wysokie ściany. Skoncentrowałam się na uczuciu ciepła i zręcznych palcach Neeny.

– W każdym razie jego twarz przybrała naprawdę dziwny wyraz. Zupełnie jakby przez chwilę go nie było…

Starałam się znaleźć wyjaśnienie, dlaczego tata rano tak nagle wyszedł, ale nie szło mi najlepiej. Nie wiedziałam nawet, czy porozmawiał z mamą, czy też nie, ponieważ nie wrócił do gabinetu.

– Myśli panienka, że jest chory? Ostatnio wydaje się zmęczony – powiedziała Neena, podczas gdy jej dłonie czyniły prawdziwe cuda.

– Naprawdę? – zapytałam, ponieważ tata nie wydał mi się właściwie zmęczony. – To prawdopodobnie stres. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę te wszystkie decyzje, jakie musi podejmować.

– Pewnego dnia to będzie zajęcie panienki – skomentowała Neena, a w jej głosie autentyczna troska mieszała się z żartobliwym rozbawieniem.

– Co oznacza, że będziesz musiała mnie masować dwa razy częściej.

– Nie wiem. Myślę, że za kilka lat mogę spróbować czegoś nowego.

Zmarszczyłam czoło.

– Co innego miałabyś robić? Trudno o pracę lepszą niż posada w pałacu.

Rozległo się pukanie do drzwi, więc Neena nie zdążyła odpowiedzieć na moje pytanie.

Wstałam, narzuciłam na siebie blezer, żeby wyglądać przyzwoicie, i skinęłam głową, dając jej znak, że może wpuścić gości.

W drzwiach pojawiła się uśmiechnięta mama, a tuż za nią szedł z zadowoleniem tata. Nie mogłam nie zauważyć, że zawsze tak było. Na uroczystościach państwowych lub ważnych przyjęciach mama stała obok taty lub tuż za nim. Ale gdy byli tylko mężem i żoną – nie królem i królową – to on wszędzie za nią chodził.

– Cześć, mamo. – Podeszłam i przytuliłam ją.

Mama wsunęła mi kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się.

– Podoba mi się ten strój.

Wyprostowałam się dumnie i wygładziłam dłońmi sukienkę.

– Bransolety doskonale ją podkreślają, nie uważasz?

Zaśmiała się.

– Zwracasz uwagę na każdy szczegół. – Co jakiś czas mama pozwalała, żebym wybrała dla niej biżuterię albo buty, ale to się zdarzało bardzo rzadko. Mamy nie bawiło to tak, jak mnie, i nie polegała na dodatkach, które podkreślałyby jej urodę. W jej przypadku nie było takiej konieczności. Zawsze zachwycałam się jej klasycznymi rysami.

Mama odwróciła się i dotknęła ramienia Neeny.

– Możesz już iść – powiedziała cicho.

Pokojówka natychmiast dygnęła i zostawiła nas samych.

– Czy coś się stało? – zapytałam.

– Nie, kochanie. Po prostu chcieliśmy porozmawiać z tobą na osobności. – Tata wyciągnął rękę, zapraszając nas do stołu. – Chcemy z tobą pomówić o pewnym pomyśle.

– Pomyśle? Wyjeżdżamy gdzieś? – Uwielbiałam podróże. – Powiedz, proszę, że w końcu wybierzemy się nad morze. Czy moglibyśmy jechać tylko w szóstkę?

– Nie o to chodzi. Nigdzie nie jedziemy, raczej będziemy mieć gości – wyjaśniła mama.

– O, czyli towarzystwo! Kto przyjeżdża?

Wymienili spojrzenia, a mama mówiła dalej:

– Wiesz, że mamy bardzo niestabilną sytuację. Ludzie są niespokojni i niezadowoleni, a my nie potrafimy znaleźć sposobu, by złagodzić te napięcia.

Westchnęłam.

– Wiem.

– Szukamy więc jakiegoś pomysłu na podniesienie morale – dodał tata.

Ożywiłam się. Podnoszenie morale zazwyczaj oznaczało uroczystości, a ja nigdy nie miałam nic przeciwko przyjęciom.

– Co takiego masz na myśli? – W głowie zaczęłam już projektować nową suknię i natychmiast skreśliłam ten pomysł. W tym momencie nie powinno to zajmować mojej uwagi.

– Cóż – zaczął tata. – Ludzie najlepiej reagują na jakieś pozytywne wydarzenia w naszej rodzinie. Gdy twoja matka i ja pobraliśmy się, nastąpił jeden z najlepszych okresów w dziejach kraju. Pamiętasz też, jak ludzie urządzali imprezy na ulicach, gdy się dowiedzieli, że Osten przyjdzie na świat?

Uśmiechnęłam się. Miałam osiem lat, gdy urodził się Osten, i nigdy nie zapomnę, jak bardzo wszyscy byli podekscytowani na samą wieść o tym. Z mojej sypialni słyszałam muzykę niemal do świtu.

– To było cudowne.

– Owszem, było. Teraz ludzie patrzą na ciebie, bo niedługo zostaniesz królową. – Tata umilkł na chwilę. – Pomyśleliśmy, że może zgodziłabyś się zrobić coś publicznie, coś, co byłoby ekscytujące dla ludzi, ale także mogłoby się okazać niezwykle korzystne dla ciebie.

Zmrużyłam oczy, nie do końca pewna, do czego on zmierza.

– Słucham.

Mama odchrząknęła.

– Wiesz, że w przeszłości księżniczki były wydawane za księciów z innych krajów, żeby wzmacniać nasze stosunki dyplomatyczne.

– Czy dobrze mi się wydaje, że usłyszałam tutaj czas przeszły?

Roześmiała się, ale ja wcale nie byłam rozbawiona.

– Tak.

– To świetnie, ponieważ książę Nathaniel wygląda jak zombi, książę Hector tańczy jak zombi, a jeśli książę z Federacji Niemieckiej nie zapozna się z zasadami higieny osobistej do czasu przyjęcia bożonarodzeniowego, zdecydowanie nie powinien zostać zaproszony.

Mama sfrustrowanym ruchem potarła skronie.

– Zawsze byłaś okropnie wybredna, Eadlyn.

Tata wzruszył ramionami.

– Może to nie tak źle – zauważył, a mama spiorunowała go wzrokiem.

Zmarszczyłam brwi.

– O czym wy, na litość boską, mówicie?

– Wiesz dobrze, w jaki sposób twoja matka i ja się poznaliśmy – zaczął tata.

Przewróciłam oczami.

– Wszyscy wiedzą. Wasza historia to praktycznie baśń.

Na te słowa ich spojrzenia złagodniały, a na twarzach pojawiły się uśmiechy. Miałam wrażenie, jakby przysunęli się odrobinę do siebie, a tata przygryzł wargę, wymownie patrząc na mamę.

– Przepraszam? Pamiętacie, że w tym pokoju jest jeszcze wasza pierworodna?

Mama zarumieniła się, a tata odchrząknął.

– Proces Eliminacji okazał się w naszym przypadku doskonałym pomysłem. A chociaż moi rodzice mieli własne problemy, także w ich przypadku był to sukces. Dlatego… mieliśmy nadzieję… – zawahał się i spojrzał mi w oczy.

Powoli zaczęłam rozumieć, do czego zmierzają. Wiedziałam, na czym polegały Eliminacje, ale nigdy, ani razu, nie sugerowano, że mogłoby to być rozwiązanie dla kogokolwiek z nas, a co dopiero dla mnie.

– Nie.

Mama uniosła ręce ostrzegawczo.

– Posłuchaj chociaż…

– Eliminacje? – wybuchnęłam. – To szaleństwo!

– Eadlyn, zachowujesz się irracjonalnie.

Spojrzałam na nią z wściekłością.

– Obiecaliście… Obiecaliście, że nigdy nie wydacie mnie za mąż dla jakiegoś sojuszu. W czym niby to ma być lepsze?

– Wysłuchaj nas – upierała się.

– Nie! – krzyknęłam. – Nie zrobię tego.

– Uspokój się, kochanie.

– Nie mów tak do mnie. Nie jestem dzieckiem!

Mama westchnęła.

– Z całą pewnością zachowujesz się dziecinnie.

– Niszczycie moje życie! – Przeczesałam palcami włosy i kilka razy odetchnęłam głęboko z nadzieją, że to mi pomoże myśleć. To się nie mogło zdarzyć. Nie mnie.

– To ogromna szansa – nalegał tata.

– Chcecie mnie przykuć do obcego faceta!

– Powiedziałam ci, że z pewnością się uprze – mruknęła mama do taty.

– Ciekawe, po kim to ma – odparował z uśmiechem.

– Nie mówcie tak, jakby mnie tu nie było!

– Przepraszam – powiedział tata. – Chcemy tylko, żebyś się nad tym zastanowiła.

– A co z Ahrenem? Czy on nie może tego zrobić?

– Ahren nie zostanie w przyszłości królem, a poza tym ma Camille.

Księżniczka Camille, następczyni tronu Francji, kilka lat temu zdołała zatrzepotać rzęsami w taki sposób, że zdobyła serce Ahrena.

– No to urządźcie dla nich ślub – błagałam.

– Camille zostanie królową, gdy przyjdzie odpowiedni czas i, tak samo jak ty, będzie musiała poprosić partnera, żeby się z nią ożenił. Gdyby wybór zależał od Ahrena, zastanowilibyśmy się nad tym, ale tak nie jest.

– A może Kaden? Nie możecie jego o to poprosić?

Mama roześmiała się bez cienia wesołości.

– On ma dopiero czternaście lat! Nie mamy tyle czasu. Ludzie potrzebują czegoś, co mogłoby ich zająć teraz. – Popatrzyła na mnie przymrużonymi oczami. – Szczerze mówiąc, czy nie przyszedł już czas, żebyś się rozejrzała za kimś, kto będzie rządzić wraz z tobą?

Tata skinął głową.

– To prawda. To nie jest zadanie, jakiego należy się podejmować w pojedynkę.

– Ale ja nie chcę wychodzić za mąż – jęknęłam. – Proszę, nie zmuszajcie mnie do tego. Mam dopiero osiemnaście lat.

– Czyli tyle, ile ja miałam, gdy wyszłam za twojego ojca – stwierdziła mama.

– Nie jestem jeszcze gotowa – upierałam się. – Nie chcę mieć męża. Proszę, nie róbcie mi tego.

Mama wyciągnęła rękę przez stół i przykryła dłonią moją dłoń.

– Nikt niczego nie zamierza ci robić. To ty masz zrobić coś dla swoich poddanych. Podarujesz im w ten sposób prezent.

– Masz na myśli udawany uśmiech, kiedy wolałabym płakać?

Na moment zmarszczyła brwi.

– To zawsze było częścią naszej roli.

Patrzyłam na nią, w milczeniu domagając się bardziej satysfakcjonującej odpowiedzi.

– Eadlyn, może poświęcisz trochę czasu na przemyślenie tego – odezwał się spokojnie tata. – Wiem, że prosimy cię o coś bardzo ważnego.

– Czy to znaczy, że mam jakąś możliwość wyboru?

Tata odetchnął głęboko i zastanowił się.

– Cóż, kochanie, w gruncie rzeczy będziesz miała trzydzieści pięć możliwości wyboru.

Zerwałam się z krzesła i pokazałam im drzwi.

– Wynoście się! – zażądałam. – Wynoście się stąd!

Wyszli z pokoju bez jednego słowa.

Czy nie wiedzieli, kim jestem, do czego jestem przygotowywana? Byłam Eadlyn Schreave. Nie było nikogo potężniejszego ode mnie.

Jeśli myśleli, że poddam się bez walki, mylili się.Rozdział 3

Postanowiłam zjeść obiad w pokoju, bo nie miałam ochoty w tym momencie oglądać rodziny. Byłam zła na nich wszystkich: na rodziców za to, że są szczęśliwi, na Ahrena za to, że osiemnaście lat temu nie pospieszył się trochę, na Kadena i Ostena, że są o tyle młodsi.

Neena podeszła, żeby napełnić moją filiżankę.

– Czy panienka jakoś przez to przejdzie? – zapytała.

– Cały czas próbuję wymyślić, jak tego uniknąć.

– A gdyby panienka powiedziała, że już jest w kimś zakochana?

Potrząsnęłam głową i dziubnęłam jedzenie widelcem.

– Chwilę wcześniej w ich obecności wyraziłam się obraźliwie o trzech najbardziej prawdopodobnych kandydatach.

Postawiła na stole talerzyk z czekoladkami, słusznie zgadując, że mam na nie większą ochotę niż na łososia w kawiorze.

– A może któryś z gwardzistów? Pokojówkom często się to zdarza – zasugerowała ze śmiechem.

Skrzywiłam się.

– Może pokojówkom, ale ja nie jestem w końcu aż tak zdesperowana.

Jej śmiech umilkł.

Natychmiast zauważyłam, że poczuła się bardzo dotknięta, ale mówiłam przecież prawdę. Nie mogłam się zdecydować na byle kogo, a co dopiero na gwardzistę. Samo rozważanie czegoś takiego byłoby stratą czasu. Potrzebowałam innego sposobu na znalezienie wyjścia z tej sytuacji.

– Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Po prostu poddani oczekują ode mnie pewnych rzeczy.

– Oczywiście.

– Już zjadłam. Możesz wziąć wolne na resztę wieczoru, wystawię potem wózek na korytarz.

Skinęła głową i wyszła bez słowa.

Skubnęłam czekoladkę, ale potem zrezygnowałam na dobre z posiłku i przebrałam się w szlafrok. Nie mogłam przekonać teraz mamy i taty, a Neena niczego nie rozumiała. Musiałam porozmawiać z jedyną osobą, która była w stanie przyjąć mój punkt widzenia, osobą, która czasem wydawała się moją drugą połówką. Potrzebowałam Ahrena.

– Jesteś zajęty? – zapytałam, uchylając drzwi.

Ahren siedział przy biurku i pisał. Jasne włosy miał potargane, jak zwykle pod koniec dnia, ale w jego oczach nie było nawet śladu znużenia. Tak bardzo przypominał tatę z dawnych zdjęć, że to było aż przerażające. Nadal był ubrany do obiadu, ale zdjął już marynarkę i krawat, przygotowując się na spokojny wieczór.

– Na litość boską, pukaj.

– Wiem, wiem, ale to nagły wypadek.

– W takim razie poszukaj jakiegoś gwardzisty – rzucił, wracając do swoich papierów.

– Już mi to proponowano – mruknęłam do siebie. – Mówię poważnie, Ahrenie. Potrzebuję twojej pomocy.

Ahren obejrzał się przez ramię, a ja zorientowałam się, że zamierza mi ustąpić. Stopą niedbale odsunął krzesło obok siebie.

– Zapraszam do mojego gabinetu.

Usiadłam obok niego i westchnęłam.

– Co takiego piszesz?

Natychmiast położył stos papierów na kartce leżącej przed nim.

– List do Camille.

– Wiesz, że możesz do niej po prostu zadzwonić?

Uśmiechnął się.

– Jasne, zrobię to. Ale potem wyślę też ten list.

– To bez sensu. Co takiego możesz jej mieć do powiedzenia, że zapełnisz tym całą rozmowę telefoniczną i jeszcze list?

Przechylił głowę.

– Chciałbym cię poinformować, że to zupełnie co innego. Rozmowy telefoniczne są po to, żebym mógł się dowiedzieć, jak minął jej dzień i co nowego u niej słychać. W listach są rzeczy, które nie zawsze mogę powiedzieć na głos.

– O, naprawdę? – Pochyliłam się i sięgnęłam po kartkę.

Zanim zdążyłam się choćby do niej zbliżyć, ręka Ahrena zacisnęła się na moim nadgarstku.

– Zamorduję cię – obiecał.

– To świetnie – odparowałam. – Wtedy zostaniesz następcą tronu, będziesz musiał urządzić Eliminacje i nigdy więcej nie spotkasz swojej najdroższej Camille.

Ahren zmarszczył czoło.

– Co takiego?

Oparłam się ciężko o oparcie krzesła.

– Mama i tata potrzebują czegoś, co podniosłoby morale. Postanowili, że dla dobra Illéi – oznajmiłam, parodiując patriotyczne przemowy – powinnam urządzić Eliminacje.

Spodziewałam się skrajnej zgrozy, może współczującej dłoni na ramieniu. Ale Ahren odchylił głowę i po prostu zaczął się śmiać.

– Ahren!

Nadal ryczał ze śmiechu, pochylając się do przodu i poklepując po kolanie.

– Pognieciesz sobie garnitur – ostrzegłam, co tylko wzbudziło jeszcze większą jego wesołość. – Przestań, na miłość boską! Co mam zrobić?

– Skąd ja mam wiedzieć? Nie pojmuję, dlaczego oni myśleli, że to się w ogóle może udać – dodał, wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

Wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Przypuszczałem, że jeśli kiedykolwiek wyjdziesz za mąż, to z pewnością nieprędko. Myślałem, że wszyscy tak uważają.

– A co przez to chcesz powiedzieć?

Doczekałam się w końcu tak potrzebnego mi ciepłego dotyku, gdy Ahren wziął mnie za rękę.

– Daj spokój, Eady. Zawsze byłaś niezależna. Jesteś urodzoną królową. Lubisz mieć nad wszystkim kontrolę, robić wszystko sama. Nie przypuszczałem, że znajdziesz partnera, zanim będziesz miała szansę przynajmniej przez pewien czas rządzić samodzielnie.

– Tak naprawdę od samego początku nie mam wyboru – mruknęłam i pochyliłam głowę, nie odrywając spojrzenia od mojego brata.

Wydął lekko wargi.

– Biedna mała księżniczka. Więc nie masz ochoty rządzić światem?

Trzepnęłam go po ręku.

– Siedem minut. To powinieneś być ty! Wolałabym siedzieć teraz sama i coś sobie gryzmolić, zamiast pracować nad tymi głupimi dokumentami. I jeszcze ten idiotyczny pomysł z Eliminacjami! Czy ty nie widzisz, jakie to okropne?

– Jak w ogóle się w to wplątałaś? Myślałem, że takie pomysły to już przeszłość.

Znowu przewróciłam oczami.

– To nie ma absolutnie nic wspólnego ze mną i właśnie to chyba jest najgorsze. Tata ma problemy z opozycją, więc stara się odwrócić jakoś uwagę opinii publicznej. – Potrząsnęłam głową. – Sytuacja jest naprawdę zła. Ludzie niszczą innym domy i sklepy. Niektórzy giną. Tata nie jest do końca pewien, skąd to się bierze, ale uważa, że stoją za tym przede wszystkim młodzi w naszym wieku, pokolenie dorastające bez klas.

Ahren wykrzywił się.

– To nie ma sensu. Jak dorastanie bez takich ograniczeń może kogoś unieszczęśliwiać?

Zastanawiałam się nad tym przez chwilę. Jak mogłam wyjaśnić coś, co pozostawało tylko w sferze domysłów?

– Cóż, ja dorastałam, wiedząc, że kiedyś zostanę królową. I już, nie miałam żadnego wyboru. Ty wiedziałeś, że masz różne możliwości. Możesz wstąpić do armii, możesz zostać ambasadorem, możesz zrobić wiele rzeczy. Ale co by było, gdyby się okazało, że tak się nie dzieje? Co by było, gdybyś nie miał tych wszystkich możliwości, które twoim zdaniem powinieneś mieć?

– Hmm – powiedział, zaczynając rozumieć. – Czyli nie dostają pracy?

– Pracy, wykształcenia, pieniędzy. Słyszałam o ludziach, którzy nie pozwalają dzieciom na małżeństwo z powodu dawnych klas. Nic nie dzieje się tak, jak spodziewał się tata, i praktycznie nie da się tego kontrolować. Czy możesz zmusić ludzi, żeby zachowywali się sprawiedliwie?

– Właśnie nad tym zastanawia się teraz tata? – zapytał Ahren sceptycznie.

– Tak, a ja jestem widowiskiem, które ma odwrócić ich uwagę, nim on przygotuje jakiś plan.

Ahren roześmiał się.

– To ma znacznie więcej sensu niż pomysł, że nagle nabrałaś ochoty na romans.

Przekrzywiłam głowę.

– Daj spokój, nie jestem zainteresowana małżeństwem. Dlaczego to w ogóle ma znaczenie? Inne kobiety mogą nie wychodzić za mąż.

– Ale od innych kobiet nie oczekuje się, że wydadzą na świat następcę tronu.

Znowu go trzepnęłam.

– Pomóż mi! Co mam robić?

Spojrzał mi w oczy, a ja wiedziałam, że tak jak sama potrafię bez trudu przeniknąć jego uczucia, teraz on widzi, że jestem przerażona. Nie rozzłoszczona czy poirytowana. Nie rozwścieczona czy pełna odrazy.

Bałam się.

Czym innym było oczekiwanie, że zasiądę na tronie, a w moich rękach znajdą się losy milionów ludzi. To była praca, zadanie. Mogłam odhaczać punkty na listach, zlecać różne sprawy innym. Ale to było coś znacznie bardziej osobistego, jeszcze jeden fragment mojego życia, który powinien należeć do mnie, a nie należał.

Rozbawiony uśmiech Ahrena zniknął, a on przysunął krzesło bliżej mojego.

– Jeśli zależy im na odwróceniu uwagi społeczeństwa, może mogłabyś zaproponować… inne możliwości. Ewentualne małżeństwo to nie jedyny wybór. Fakt, że skoro mama i tata wpadli na taki pomysł, mogli już próbować wszystkiego innego.

Ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam mówić, że proponowałam jego jako wybór alternatywny ani że uważałam Kadena za ewentualnego kandydata. Wyczuwałam, że miał rację, Eliminacje były ostatnią nadzieją rodziców.

– Posłuchaj, Eady: będziesz pierwszą kobietą, która całkowicie samodzielnie zasiądzie na tronie. Ludzie bardzo wiele się po tobie spodziewają.

– Wiem o tym doskonale.

– Ale – mówił dalej – to sprawia, że jesteś na doskonałej pozycji, żeby się targować.

Odrobinę uniosłam głowę.

– Co masz na myśli?

– Jeśli naprawdę chcą, żebyś to zrobiła, negocjuj.

Usiadłam prosto i zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, czego mogłabym zażądać. Może istniał jakiś sposób, by rozegrać Eliminacje szybko i nie kończyć ich oświadczynami.

Nie kończyć oświadczynami!

Jeśli będę działać dostatecznie szybko, tata prawdopodobnie zgodzi się niemal na wszystko, byleby tylko w zamian dostać te swoje Eliminacje.

– Negocjować! – szepnęłam.

– Właśnie.

Wstałam, złapałam Ahrena za uszy i pocałowałam go w czoło.

– Jesteś moim wybawcą!

Uśmiechnął się.

– Dla ciebie wszystko, moja królowo.

Zaśmiałam się i popchnęłam go lekko.

– Dziękuję, Ahrenie.

– Bierz się do roboty. – Machnął ręką w stronę drzwi, a ja podejrzewałam, że tak naprawdę nie mógł się doczekać powrotu do swojego listu, a nie tego, kiedy wymyślę jakiś plan.

Wybiegłam z jego pokoju i skierowałam się do mojego, żeby wziąć jakieś kartki. Musiałam się zastanowić.

Za rogiem korytarza z impetem wpadłam na kogoś i poleciałam do tyłu na dywan.

– Ała! – jęknęłam i podniosłam głowę. Przed sobą zobaczyłam Kile’a Woodworka, syna lady Marlee.

Kile, podobnie jak reszta rodziny Woodworków, miał pokój na tym samym piętrze, co nasza rodzina – był to niewiarygodny wręcz zaszczyt. Albo powód do irytacji, zależnie od tego, co myślało się o Woodworkach.

– Możesz uważać? – warknęłam.

– To nie ja biegłem – odparł, podnosząc upuszczone książki. – Powinnaś patrzeć, gdzie idziesz.

– Dżentelmen podałby teraz damie rękę – przypomniałam mu.

Gdy Kile na mnie popatrzył, włosy opadły mu na oczy. Zdecydowanie powinien się ostrzyc i ogolić, a do tego koszula była na niego za duża. Nie wiedziałam, za kogo się bardziej wstydzić: za niego, że wygląda tak niechlujnie, czy za moją rodzinę, że musi się pokazywać w towarzystwie kogoś takiego.

Szczególnie irytowało mnie to, że nie zawsze był taki zaniedbany i zdecydowanie nie musiał tak wyglądać. Czy naprawdę trudno było przeczesać grzebieniem włosy?

– Eadlyn, ty nigdy mnie nie uważałaś za dżentelmena.

– To prawda. – Wstałam sama i strzepnęłam szlafrok.

Przez ostatnie sześć miesięcy nie musiałam na szczęście znosić niebudzącego mojego zachwytu towarzystwa Kile’a. Wyjechał do Fennley, żeby uczestniczyć w jakichś intensywnych kursach, a jego matka od pierwszego dnia rozpaczała nad jego nieobecnością. Nie wiedziałam, co takiego studiuje i niezbyt mnie to interesowało. Teraz jednak wrócił, a jego obecność była kolejnym punktem do stresu na wciąż rosnącej liście spraw wywołującej sters.

– Cóż takiego sprawiło, że taka dama jak ty w ogóle biegła?

– Sprawy, których nie byłbyś w stanie zrozumieć, choćbyś się nie wiem jak starał.

Roześmiał się.

– Rzeczywiście, przecież ze mnie całkowity tępak. W końcu to prawdziwy cud, że potrafię się sam wykąpać.

A miałam właśnie zapytać, czy rzeczywiście się kąpał, bo wyglądał, jakby uciekał od wszystkiego, co choćby przypominało kostkę mydła.

– Mam nadzieję, że choć jedna z tych książek zawiera wprowadzenie do zasad etykiety. Naprawdę powinieneś odświeżyć ich znajomość.

– Nie jesteś jeszcze królową, Eadlyn. Przystopuj trochę. – Kile oddalił się, a ja byłam wściekła, że nie mogę mieć ostatniego słowa.

Ruszyłam przed siebie. Miałam w tym momencie poważniejsze problemy życiowe niż maniery Kile’a. Nie mogłam tracić czasu na sprzeczki z ludźmi ani rozpraszać uwagi czymkolwiek, co nie przyczyniało się do uśmiercenia pomysłu Eliminacji.Rozdział 4

Chciałabym postawić sprawę jasno – powiedziałam, siadając w gabinecie taty. – Nie chcę wychodzić za mąż.

Skinął głową.

– Rozumiem, że nie chcesz wychodzić za mąż już dziś, ale od zawsze wiesz, że to coś, co musisz zrobić. Masz obowiązek przedłużyć linię królewską.

Nienawidziłam, gdy w ten sposób mówił o mojej przyszłości, jakby seks, miłość i dzieci nie były źródłem szczęścia, tylko obowiązkami wykonywanymi, by państwo mogło funkcjonować. To odbierało wszelkim perspektywom resztki radości.

Czy spośród wszystkiego w życiu nie to właśnie powinno być prawdziwą przyjemnością, najlepszą jego częścią?

Odsunęłam jednak moje zmartwienia i skoncentrowałam się na tym, co zamierzałam.

– Rozumiem i zgadzam się, że jest to ważne – odparłam dyplomatycznie. – Ale czy ty w trakcie Eliminacji nie obawiałeś się choćby przez chwilę, że żadna z kandydatek nie okaże się dla ciebie odpowiednia? Albo może, że kierują nimi niewłaściwe motywy?

Jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.

– Każdego dnia i połowę każdej nocy.

Opowiedział mi kilka historii o dziewczynie, która była tak ustępliwa, że nie potrafił jej znieść, i o innej, która starała się na każdym kroku manipulować wyborem. Nie poznałam żadnych imion ani szczegółów, ale nie przeszkadzało mi to. Nigdy nie miałam ochoty wyobrażać sobie, że tata mógłby się zakochać w kimś innym niż w mamie.

– Nie wydaje ci się, że skoro po raz pierwszy korona ma należeć do kobiety, powinny zostać ustalone pewne… standardy dotyczące tego, kto ma rządzić u jej boku?

– Słucham. – Przechylił głowę.

– Jestem przekonana, że zostanie przeprowadzona jakaś weryfikacja, żeby do pałacu nie trafił żaden prawdziwy psychopata, prawda?

– Oczywiście. – Uśmiechnął się, jakby to nie był poważny problem.

– Mimo to nie mogę uwierzyć, że byle kto mógłby być w stanie podjąć się rządzenia wraz ze mną. Dlatego – odetchnęłam głęboko – zgodzę się na ten absurdalny spektakl, jeśli obiecasz mi kilka drobiazgów.

– To nie jest spektakl, w przeszłości ta metoda sprawdziła się naprawdę doskonale. Ale proszę, moja miła, powiedz mi, czego pragniesz.

– Po pierwsze, chciałabym, żeby kandydaci mogli się w każdej chwili wycofać na własne życzenie. Nie chcę, żeby ktoś czuł się zobowiązany pozostawać tutaj, jeśli nie zależy mu na mnie lub jeśli nie będzie mu odpowiadać życie w pałacu.

– Całkowicie się z tym zgadzam – powiedział tata gwałtownie. Musiałam trafić w czuły punkt.

– To świetnie. Wiem też, że możesz być temu przeciwny, ale jeśli ostatecznie nie znajdę nikogo odpowiedniego, cała impreza zostanie odwołana. Żadnego księcia i żadnego ślubu.

– Aha! – powiedział, pochylił się na krześle i z namysłem wycelował we mnie palcem. – Jeśli się na to zgodzę, odeślesz ich wszystkich już pierwszego dnia. Nie będziesz się w ogóle starać!

Zastanowiłam się nad tym.

– A gdybym zagwarantowała ci określony termin? Dopilnuję, żeby Eliminacje trwały, powiedzmy, trzy miesiące i przynajmniej przez ten czas zastanowię się nad ewentualnymi możliwościami. Potem, jeśli nie znajdę odpowiedniego partnera, wszyscy kandydaci zostaną odprawieni.

Tata przesunął dłonią po ustach i poprawił się na krześle, a potem wbił we mnie spojrzenie.

– Wiesz, jakie to jest ważne, Eadlyn?

– Oczywiście – odparłam natychmiast, ponieważ doskonale wiedziałam, jakie to jest ważne. Miałam poczucie, że jeden fałszywy krok skieruje moje życie na kurs, którego nigdy nie zdołam już zmienić.

– Musisz to zrobić i musisz się z tego wywiązać należycie. Dla dobra wszystkich. Nasze życie jest poświęcone służbie naszym poddanym.

Odwróciłam wzrok. Jeśli już, miałam wrażenie, że mama, tata i ja zostaliśmy złożeni w ofierze, podczas gdy pozostali mogą robić, co chcą.

– Nie zawiodę cię – obiecałam. – Zrób to, co konieczne. Opracuj plany, znajdź sposób, by ułagodzić opinię publiczną, a ja dam ci odpowiedni czas, żebyś mógł wszystko przygotować.

Spojrzał z namysłem na sufit.

– Trzy miesiące? I obiecujesz, że będziesz się starać?

Uniosłam rękę.

– Daję ci moje słowo. Mogę nawet coś podpisać, jeśli chcesz, ale nie mogę ci obiecać, że się zakocham.

– Na twoim miejscu nie byłbym taki pewien – powiedział przemądrzałym tonem. Nie byłam nim i nie byłam mamą. Niezależnie od tego, jak romantyczne mu się to wydawało, potrafiłam myśleć tylko o trzydziestu pięciu hałaśliwych, nieznośnych, dziwacznie pachnących chłopakach, którzy niedługo wtargną do mojego domu. Nie wydawało mi się to w najmniejszym nawet stopniu magiczne.

– Umowa stoi.

Wstałam, mając ochotę zacząć tańczyć.

– Naprawdę?

– Naprawdę.

Jednym uściskiem dłoni przypieczętowałam moją przyszłość.

– Dziękuję, tato.

Wyszłam z pokoju, zanim zdążył zauważyć mój szeroki uśmiech. Już zastanawiałam się nad tym, jak mogłabym skłonić większość tych chłopców, żeby wyjechali z własnej woli. W razie potrzeby potrafiłam być onieśmielająca, potrafiłam też sprawić, że pałac stawał się niezwykle nieprzyjaznym miejscem. Miałam także tajną broń w osobie Ostena, który był najbardziej psotny z nas wszystkich i jeśli tylko poproszę, nie będę musiała go długo namawiać, by mi pomógł.

Podziwiałam odwagę zwykłych chłopców, którzy postanowią się zmierzyć z wyzwaniem, jakim jest rola księcia. Ale nikt nie uwiąże mnie, dopóki nie będę gotowa, a ja zamierzałam dopilnować, żeby ci naiwniacy zrozumieli, na co się porywają.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: