Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wnikliwy portret jednego z najpopularniejszych współczesnych aktorów, Jacka Nicholsona, ulubieńca publiczności. Opowieść o jego długiej drodze do kariery, a także o zmaganiach w relacjach osobistych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 485
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU: Nicholson. A Biography
Copyright © 2013 by Rebel Road, Inc.
All rights reserved.
This translation published by arrangement with Crown Archetype, an imprint of the Crown Publishing Group, a division of Random House LLC, a Penguin Random House Company, New York.
WYDANIE I
ISBN: 978-83-61432-64-7
EAN: 9788361432647
TŁUMACZENIE: Marta Szelichowska
REDAKCJA ORAZ KOREKTA: Katarzyna Szajowska, Elżbieta Makowska
KOREKTA TECHNICZNA: Basia Borowska
ZDJĘCIE NA OKŁADCE: © ALBUM/EASTNEWS
Polish language copyright © 2013 Axis Mundi
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część książki nie może być wykorzystana bez zgody wydawcy.
WSPÓŁPRACA WYDAWNICZA: Aleja Róż, Katarzyna Majszczyk
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
PAMIĘCI ANDREW SARRISA, NIEODŻAŁOWANEGO WIELKIEGO NAUCZYCIELA,
PRZYJACIELA, KRYTYKA I HISTORYKA, A TAKŻE NIEODŻAŁOWANEJ
KAREN BLACK, KTÓREJ WKŁAD W TĘ KSIĄŻKĘ BYŁ OGROMNY,
A JEJ WSPÓŁPRACA PRZY JEJ TWORZENIU NIE DO PRZECENIENIA
JEST JAMES CAGNEY, SPENCER TRACY, HUMPREY BOGART I HENRY FONDA. A POTEM NIE MA NIKOGO – TYLKO JACK NICHOLSON.
– MIKE NICHOLS
MARLON BRANDO WYWARŁ NA MNIE WIELKI WPŁYW. DZISIAJ TRUDNO JEST LUDZIOM, KTÓRZY NIE ZNAJĄ TAMTYCH CZASÓW, ZROZUMIEĆ WPŁYW, JAKI MIAŁ NA WIDZÓW.. ZAWSZE BYŁ ŚWIĘTYM PATRONEM WSZYSTKICH AKTORÓW.
– JACK NICHOLSON
JEST NASZYM BOGARTEM. UOSABIA CAŁY OKRES W HISTORII KINA, TAK JAK BOGART REPREZENTOWAŁ W NIM LATA CZTERDZIESTE I PIĘĆDZIESIĄTE.
– HENRY JAGLOM
KIEDY ZACZYNAŁEM, PO LOS ANGELES CHODZIŁO DWADZIEŚCIA PIĘĆ OSÓB W CZERWONEJ KURTCE, WYGLĄDAJĄCYCH JAK JAMES DEAN, KTÓRY BYŁ WYRAZISTY I ŁATWY DO NAŚLADOWANIA – CO BYŁO ZAPRZECZENIEM SAMEJ IDEI.
– JACK NICHOLSON
MA OGROMNY SZACUNEK DLA PAŃ, JEST WIELKIM ZWOLENNIKIEM RUCHU WYZWOLENIA KOBIET.
– BRUCE DERN
JAKIE TO BY BYŁO DOŚWIADCZENIE PIEPRZYĆ SIĘ Z BRITNEY SPEARS? MOGĘ ODPOWIEDZIEĆ NA TO PYTANIE: MONUMENTALNE. ODMIANA ŻYCIA!
– JACK NICHOLSON
NICHOLSON
CZŁOWIEK PO PRZYJŚCIU NA ŚWIAT WŁAŚCIWIE NIGDY NIE DOCHODZI DO SIEBIE.
– JACK NICHOLSON
John Joseph „Jack” Nicholson jr urodził się dwudziestego drugiego kwietnia 1937 roku w domu w New Jersey. Według oficjalnego aktu urodzenia Jacka jako jego rodzice figurują John i Ethel May Nicholsonowie. Kiedy Jack dorastał, nazywał Ethel May „Mud”, co stanowi skrót od „Mudder” „Mother”, czyli matka (w Jackspeak, czyli mowie Jacka)1.
Ethel May była cichą bohaterką i finansową podporą całej rodziny. Przez lata pracowała jako fryzjerka w małym pokoju na drugim piętrze ich rodzinnego domu w Neptune City, aż w końcu zarobiła wystarczająco dużo, by rozwinąć biznes, przenieść się do lepszej dzielnicy i otworzyć sieć przynoszących skromny zysk salonów urody.
John J. Nicholson był zupełnie inny od Ethel May; nie miał ani pieniędzy, ani ambicji. Raz na pewien czas szukał dorywczej pracy fizycznej. Kiedy Jack był mały, nałóg alkoholowy Johna powoli zaczynał irytować Ethel May, która w końcu wyrzuciła go z domu. Żył z dnia na dzień, spał na ławkach w parku, czasami gdzieś na chodniku, a w domu Ethel May pojawiał się głównie w czasie wakacji, kiedy pozwalała mu na udział w rodzinnych kolacjach. Chociaż Jack rzadko widywał Johna, uważał go za swojego ojca.
Przez dom przewinęło się w tamtym czasie wielu mężczyzn, jednym z nich był Don Furcillo-Rose, ciemny, elegancki, nienagannie ubrany facet o pięknym uśmiechu. Był chłopakiem June, córki Ethel May, tuż przed jej nagłym odejściem z rodzinnego domu w pogoni za młodzieńczym marzeniem o karierze gwiazdy filmowej w Hollywood. Czarujący i przystojny Furcillo-Rose, starszy od June o dziesięć lat, kiedy spotkał tę kochającą muzykę, towarzyską i pełną marzeń nastolatkę, grywał z różnymi tymczasowymi składami na wybrzeżu Jersey2.
Ethel May nie podobało się, że Furcillo-Rose kręci się przy June i kiedy widziała ich razem, ostrzegała go, by trzymał się z dala od jej nieletniej córki albo wyląduje w więzieniu. Po odejściu June Furcillo-Rose wciąż wpadał do ich domu, ale nie był ciepło przyjmowany ani przez Ethel May, ani przez Lorraine i Shortyego, jej drugą córkę i jej męża. Mud wiedziała jednak, że Furcillo-Rose i June byli sobie bliscy, dlatego od czasu do czasu pozwalała mu spać w pustym pokoju June. Stał się w ten sposób częścią rodziny.
Mały Jack nigdy nie lubił Furcillo-Rose’a. Zawsze śmierdział whisky i papierosami i szeptał do Ethel May w taki sposób, by nikt go nie słyszał. Furcillo-Rose nie odzywał się do niego za wiele. Jack uwielbiał Lorraine i George’a W. „Shorty’ego” Smitha. „Miałem Shorty’ego. Był tak dobrym ojcem, jak tylko można sobie wymarzyć”.
Lorraine była w każdym calu przeciwieństwem June. Nie była otwarta, nie była marzycielką; wolała być kurą domową. Wyszła za swojego chłopaka z dzieciństwa, George’a W. „Shortyego” Smitha, gdy tylko miała taką prawną możliwość – spotykali się, od kiedy ona miała siedem, a on jedenaście lat, a gdy podrośli, szybko stali się parą. Kiedy Shorty miał wolne, co zdarzało się często, ponieważ trudno mu było znaleźć regularną pracę, uczył dzieciaka wszystkiego, czego ojciec powinien nauczyć syna – jak podnosić deskę, gdy robi się siku i jak łapać piłkę bejsbolową. „Trzymaj kolana złączone, kiedy piłka jest uderzana. Pozwól, żeby podleciała blisko i złap ją rękawicą, przytrzymując drugą ręką”. Shorty w młodości brał lekcje tańca z June, ponieważ na to nalegała, chciała mieć bowiem partnera, który nie będzie jej deptał po palcach. Dzięki temu był niezwykle zwinny. W liceum grał trochę w futbol, chociaż był zbyt niski, żeby stać się kluczowym zawodnikiem. Pierwsze pieniądze zarobił jako hamulcowy w Conrail, ale zbyt często go zwalniano, by nazwać to karierą. Trwała właśnie druga wojna światowa, postanowił więc przyłączyć się do Marynarki Handlowej za trzy pełne posiłki, miejsce do spania i regularną wypłatę, którą mógł wysyłać Lorraine.
Jack nie pamiętał June, ale znał wszystkie historie, które były opowiadane przy obiedzie w rodzinnym domu. „Moja siostra June to odrębna historia – powiedział magazynowi «Rolling Stone». – Opuściła dom w wieku szesnastu lat – kiedy urodził się Jack. – Była tancerką u Earla Carrolla i znała Lucky’ego Luciana. Poślubiła jednego z amerykańskich pilotów testowych, który przekroczył barierę dźwięku (…) Kiedy June pojechała do Kalifornii, dostała interesującą pracę i spotkała ciekawych ludzi. A potem zmarła. Bardzo młodo. Na raka”.
Jack opowiadał tę historię jak scenariusz, fantastyczną opowieść z nieszczęśliwym zakończeniem, w której June była piękną, lecz tragiczną księżniczką. Okazało się, że Jack w tym samym wieku co ona postanowił opuścić dom i jechać na Zachód w poszukiwaniu spełnienia własnego snu o sławie. Powiedział, że chce być aktorem. Jak June, miał ogromną wyobraźnię, która była podstawą w spełnieniu jego marzenia.
Kiedy przyjechał do Los Angeles, zamieszkał u niej, ale gdy tylko zdobył regularną pracę, wyprowadził się. Wziął kilka lekcji aktorstwa i znalazł zatrudnienie w niezależnych filmach. Jego wczesne „zbuntowane” role dały mu szansę na lepsze kreacje w produkcjach z porządniejszym scenariuszem, choć na taki przełom musiał czekać wiele lat – w końcu stał się gwiazdą. Był wychwalany przez fanów i krytyków, zachwycano się jego niezwykłą osobowością na ekranie. Zawsze wydawało się, że gra samego siebie, nieważne w jakiej roli. Był gwiazdą, ludzie szli do kina nie tylko na film. Chcieli zobaczyć Jacka. Publiczność go kochała. Jego albo filmowe wcielenie, którym, jak wierzyli, się stał.
Aktorstwo było dla niego czymś naturalnym – poprzez dzieciństwo pełne rozczarowań, dom w Neptune City, w którym nic nie wyglądało tak jak trzeba. W jego rodzinie każdy odgrywał jakąś rolę i to z powodzeniem. Jack nie uczył się gry od nauczycieli Metody Stanisławskiego czy Marlona Brando. Nauczył się aktorstwa od June, Lorraine, Johna, Shorty’ego, Dona, a przede wszystkim od Ethel May.
♦ ♦ ♦
Wszystkie wielkie gwiazdy filmowe, a Jack z pewnością jest jedną z największych, to ludzie „podwójni”, z dwoma oddzielnymi żywotami, własnym życiem poza ekranem i osobowością zbiorczą, która gra wszystkie kochane przez publiczność postacie i którą widz kocha. Ta dwoistość sprawia, że odbiorcom, a czasem nawet krytykom filmowym i historykom kina, trudno jest ustalić granicę pomiędzy postacią graną przez aktora a samym aktorem. Trik stosowany przez aktorów filmowych polega na przekonaniu nas, że są tymi, kim nie są, i że nie są tymi, kim są. Aby odsłonili swoją prawdziwą twarz, muszą przed publicznością grać tych, którymi nie są. Aktorstwo to sztuka sztuczności.
Uśmiechnięty, wyluzowany, pełen ekspresji i emocji Jack, postać, którą grał, była jego profesjonalnym wcieleniem aż do 1974 roku, kiedy odkrył sekret swojej rodziny – prawdę kryjącą się za całą tą grą, tak mroczną, głęboko ukrytą i pozbawiającą złudzeń, że zmieniała wszystko w jego życiu i również wszystko w jego grze. Ostatnim jego filmem zrealizowanym przed dokonaniem tego odkrycia było Ostatnie zadanie, w którym postać grana przez Jacka, Billy „Bad Ass” Buddusky, jest człowiekiem będącym w ciągłym konflikcie z prawem, który wierzy, że jest nietykalny, i czerpie wielką radość z buntu. Jest mocny, zaczepny i niezwykle porywczy. Kiedy zaczyna się film, jest niewinny i pozostaje takim, nawet gdy widzi coraz więcej sprzeczności w swoich działaniach. W pierwszym filmie, w którym zagrał po odkryciu rodzinnej tajemnicy, Chinatown, grana przez niego postać, J.J. Gittes, jest detektywem, który podobnie jak Jack Buddusky jest symbolem władzy. Gittes jest tak samo twardy, zabawny i zaczepny, ale przy tym wrażliwy i działający zgodnie z instynktami. Dla publiczności to była jeszcze lepsza, jeszcze bardziej inspirująca rola. Publiczność uwielbia wrażliwość, to znaczy uczuciowość swoich bohaterów.
W przypadku Jacka różnice sięgały głębiej niż pod powierzchnię. Jego styl grania nie stał się bardziej dojrzały; zmieniło się jego sceniczne wcielenie, ponieważ zmienił się sam Jack.
W międzyczasie nakręcił z Antonionim Zawód: Reporter, jeszcze zanim wszedł na ekrany Chinatown. W filmie tym główny bohater nie ma jednoznacznej osobowości i przez cały film poszukuje siebie. Stanowi pomost pomiędzy postacią „Bad Ass” Buddusky’ego i J.J.Gittesa. Wolność, której sięga David Locke, jest między nimi łącznikiem. Postać osadzona w realiach wojny domowej stanowi perfekcyjną metaforę tego filmu. Locke natyka się w hotelu na zwłoki jakiegoś człowieka i przejmuje jego osobowość, literalnie i w przenośni staje się nim. W Chinatown Gittes pojawia się w filmie jako niewinny facet, ale kiedy film się kończy, staje się, w negatywnym sensie, doświadczony. W prawdziwym życiu Jack ugryzł już wtedy zakazany owoc, poznał tajemnicę swojej rodziny i zapłacił za nią cenę3.
Przez resztę życia, na ekranie czy poza nim, żadna grana przez Jacka postać nie była już tak łatwa, prosta i niewinna. To właśnie ludzie mają na myśli mówiąc o różnicy pomiędzy wczesnymi „osobistymi” rolami Jacka a jego późniejszymi komercyjnymi, mainstreamowymi filmami.
Po 1974 roku, z jednym lub dwoma wyjątkami, nigdy nie grał już tego typu postaci. W prawdziwym życiu kobiety nadal były dla niego źródłem przyjemności i bólu, nie potrafił nigdy przyjąć z zaufaniem ich prawdziwej miłości. Jego trwający siedemnaście lat związek z Anjelicą Huston, najbliższą mu partnerką, był serią pożegnań i powrotów, złości, frustracji i obustronnej niewierności, które zaśmiecały ich wspólny czas. A co istotne, w końcu każde z nich zostało samo.
Poznamy teraz historię Jacka Nicholsona gwiazdora i Jacka Nicholsona mężczyzny. Aktor Jack nakręcił sześćdziesiąt dwa filmy, a w międzyczasie mężczyzna Jack żył pomiędzy nimi, ucząc się grać rolę, do której szykował się przez całe życie.
Samego siebie.
Dennis Hopper, Peter Fonda i Jack Nicholson w Easy Riderze Hoppera z 1969 r.
SILVER SCREEN COLLECTION/GETTY IMAGES/FLASH PRESS MEDIA
W MOICH ŻYŁACH PŁYNIE KRÓLEWSKA KREW.
– JACK NICHOLSON
Jack Nicholson wychował się w Neptune City, małym miasteczku w hrabstwie Monmouth, w stanie New Jersey. Położone jest ono około pięćdziesięciu mil na południe od Manhattanu, niedaleko Jersey Shore i Asbury Park. To kolorowa mekka, z wesołym miasteczkiem i uroczymi arkadami, które podsycają wyobraźnię lokalnych dzieciaków z klasy pracującej południowego Jersey. Asbury Park nie potrzebuje stwarzać aury tajemniczości, zawdzięcza ją lokalnym marzycielom, z których najbardziej znanymi – oczywiście poza Jackiem – są: Bruce Springsteen, Danny DeVito oraz, cofając się w czasie do lat dzieciństwa Jacka, słynne duo komediowe złożone z roztropnego chudzielca i uroczego baryłkowatego głuptaska, czyli Bud Abbott i Lou Costello4.
Ponieważ dom Ethel May był bez przerwy pełen wpadających po nową fryzurę kobiet i ich znudzonych mężów, którzy czasami im towarzyszyli, albo dzieciaków, które klientki przyprowadzały ze sobą, żeby zaoszczędzić na opiekunce, młody Jack miał problem ze znalezieniem sobie własnego kąta w pachnącym kosmetykami, wypełnionym zgiełkiem i kobiecą paplaniną domu. Jak później powiedział: „Będąc otoczonym wszystkimi tymi estrogenami, to cud, że nie zostałem gejem”. Kiedy tylko mógł, wymykał się z domu i włóczył po piaszczystym wybrzeżu albo kręcił bez celu po tanich i kiczowatych teatrzykach.
W domu mógł robić dwie rzeczy: czytać komiksy i zbierać karty z graczami bejsbolu. Jack żył swoimi marzeniami o superbohaterach. Eskapizm pozwalał mu pokonać samotność, a samotność wywoływała w nim gniew, który rodził się z tego, że otaczało go w domu tak wiele ludzi, a jednak większość czasu spędzał sam. Jego częste ataki gniewu były wołaniem o uwagę. Według siostry, Lorraine, kiedy Jack nie mógł czegoś przewalczyć, „roznosił dom swoją histerią przypominającą trzęsienie ziemi”. W pewne Boże Narodzenie złapał piłę i odciął nogę od stołu w kuchni. W rewanżu Ethel May dała mu jako świąteczny prezent bryłę węgla. Jack wrzeszczał i wściekał się do momentu, aż dostał prawdziwy prezent. Dopiero wtedy się uspokoił. Innym razem, kiedy chciał zwrócić na siebie uwagę, a Ethel May rozmawiała przez telefon, położył się na podłodze i wrzeszczał tak długo, dopóki nie odłożyła słuchawki. „Później – wspomina Jack – dobrze rozumiałem uczucie towarzyszące byciu niechcianym – bo jako małe dziecko czułem, że stanowię dla mojej rodziny problem. Moja matka i ojciec rozeszli się tuż przed moimi narodzinami (…) mojej mamie musiało być bardzo trudno”. Dopiero po latach Jack pojął, dlaczego targały nim takie uczucia.
Jak większość chłopców w jego wieku, Jack podziwiał Joego DiMaggia i zbierał wszystkie karty z jego wizerunkiem. Pewnego razu Jack został wysłany do sklepu po chleb i mleko i zamiast zakupów przyniósł najnowsze numery komiksów: Submariner, The Human Torch, Captain Marvel i swojego ulubionego Batmana. Ze wszystkich bohaterów najbardziej kochał Batmana, ponieważ „miał zwiększone ludzkie moce, a nie nierealne nieludzkie siły”. Uwielbiał postać Jokera. Kiedy wrócił do domu, Ethel skarciła go i zabrała mu wszystkie te książeczki.
W życiu Jacka we wczesnym wieku pojawił się temat seksu. „Miałem silny popęd. Pamiętam, że już w dzieciństwie seksualnie podniecało mnie wiele rzeczy, tak gdzieś przed ósmym rokiem życia, kiedy siedziałam w wannie. Miałem naprawdę spory apetyt”.
Były też i filmy. Młody Jack spędzał każdy sobotni poranek w lokalnym kinie, The Palace, dosłownie chłonąc kreskówki i filmy w odcinkach, w których bohater ratował się na końcu w jakiś niemożliwy sposób, co miało zachęcić dzieciaki, by w następną sobotę przybyły na kolejny maraton celuloidu, napojów gazowanych, popcornu i cudownych ocaleń.
Chociaż pod względem finansowym były to trudne czasy, „nigdy nie czułem się biedny – wspomina Jack. – W Neptune były rejony gorsze, wypełnione niższymi klasami, i te lepsze, z ludźmi z wyższych sfer. Ethel May Nicholson miała na tyle sprytu, byśmy zamieszkali w lepszej dzielnicy” – dodaje. Ponieważ firma Ethel May kwitła, w 1950 roku, kiedy Jack miał trzynaście lat, przeprowadziła całą rodzinę o dwie znaczące mile do Spring Lake, lepszego sąsiedztwa po drugiej stronie torów, które nazywano Irish Riviera albo Jersey Shore. Teraz dom i salon znalazły się na 505 Mercer Avenue, akurat wtedy gdy Jack poszedł do Manasquan High School, jednej z lepszych szkół w południowym New Jersey.
Ethel kupiła jeden z pierwszych odbiorników telewizyjnych w dzielnicy, czarno-białe pudełko na nóżkach – to była wielka sprawa dla wszystkich poza Jackiem. Jack wolał swoje sobotnie poranne filmy niż przegadane niewyraźne programy na niedużym ekranie. Nie robiły na nim wrażenia Przygody Supermana aniSamotny jeździec. Bardziej podobali mu się w komiksach, w jego żywej wyobraźni, niż w telewizji. Nawet jeśli inne dzieci z okolicy zbierały się tłumnie, by oglądać w ich salonie nowy cud obrazu i dźwięku, Jack miał go w nosie.
Nie było w nim jeszcze tego młodzieńczego pędu (który dopiero miał się w nim narodzić); wciąż był niższy od większości chłopców i obrastał go dziecięcy tłuszczyk. W końcu go zgubił, ale nigdy nie osiągnął takiego wzrostu, o jakim marzył, by mógł grać w koszykówkę ze szkolną drużyną. Kiedy przestał rosnąć, mierzył zaledwie metr siedemdziesiąt pięć. Przy nadwadze i niedużym wzroście zyskał wśród uczniów szydercze przezwisko „Chubs” (Pucek). Miał wielkie kłopoty z trądzikiem. Jego skórę pokrywały krostki, blizny szpeciły twarz, ramiona, pierś i plecy. Z tego powodu, nawet gdy był już wziętym aktorem, był bardzo ostrożny i nigdy nie pozwalał filmować się bez koszulki, chyba że w korzystnym świetle albo ze starannie nałożonym podkładem.
W Manasquan miał opinię dobrego ucznia. Był bystry, inteligentny i analityczny, ale brakowało mu tego, na czym zależało mu najbardziej: wzrostu i siły fizycznej, by grać w piłkę. Koszykówka była poza jego zasięgiem, zajął się więc opisywaniem w gazetce szkolnej dokonań drużyny koszykarskiej. Próbował też rugby, ale znów okazał się za niski i za delikatny do tej gry, dlatego musiał zadowolić się rolą menadżera do spraw sprzętu. Podawał jedynie kije, piłki i rękawice innym zawodnikom. „Chciał być atletą, więc prawdopodobnie frustrował się z powodu swego niskiego wzrostu i niewielkiej siły, a nawet z tego, że nie był nieco starszy. Zawsze był najmłodszy w grupie” – wspomina jeden ze szkolnych kolegów Jacka. W zamian za to pisał o rozgrywkach. Jak się okazało, pisanie przychodziło mu z łatwością. Uwielbiał sprawozdania z meczów, w których przedstawiał akcję tak, jakby sam grał w drużynie. Napisanie chwytliwego zdania przynosiło mu niemal taką samą frajdę jak celny rzut. Niemal.
W 1953 roku szesnastoletni Jack wyróżniał się wśród innych uczniów. Był irlandzkim przystojniakiem i – pomimo trądziku – jego nowe, szczuplejsze i bardziej muskularne ciało oraz ostry, dowcipny sposób mówienia zapewniły mu pozycję najpopularniejszego chłopaka w klasie. Po raz pierwszy dziewczyny w szkole zaczęły zauważać jego mocną sylwetkę – Pucek stał się Nickiem (skrót od Nicholsona) – a szeroki uśmiech nie opuszczał teraz jego twarzy, tak jakby był wycięty nożem. I mimo że nauczyciele podejrzewali, że za tym uśmiechem kryją się przeróżne grzeszki, mimo jego arogancji, najgorsze, o co mogli go oskarżyć, było palenie. Zaczął palić dwie paczki dziennie i ten nawyk pozostał z nim na zawsze. Ostrzegano go, że palenie zahamuje jego wzrost. Śmiał się z tego, ale fakt faktem, że nie urósł ponad metr siedemdziesiąt pięć – był niższy niż Steve McQueen, Paul Newman, Robert Redford, tego samego wzrostu co Robert De Niro, ale wyższy od Ala Pacino i Boba Dylana.
Po nieudanej próbie dostania się do drużyny szkolnej zajął się dorywczo grą w szkolnych sztukach, co nie wymagało ani odpowiedniego wzrostu, ani siły atlety. W pierwszej klasie odkrył, że to zajęcie nie tylko bardzo mu się podoba, ale że jest w nim całkiem dobry. Jego pierwsze przedstawienie, Out of the Frying Pan, pióra Francisa Swanna, było komedią o młodych dzieciakach, które starają się zaistnieć na Broadwayu. Sztuka odnosiła ogromne sukcesy w 1941 roku i stała się sztandarowym przedstawieniem wielu teatrów szkolnych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, zanim ustąpiła bardziej współczesnym produkcjom. Jack zagrał we Frying Pan małą rólkę, ale poradził sobie na tyle dobrze, by w kolejnej klasie na stałe zapisać się szkolnego teatru.
Po szkole, pomiędzy próbami, by zarobić na papierosy, Jack pracował jako bileter w lokalnym teatrze, The Rivoli, w Belmar. Zamieniał światło dnia i uwagę, jaką zyskiwał w szkole swoją grą, na teatralną ciemność, w której mógł obserwować prawdziwych aktorów, analizując każdy ich ruch, starając się rozgryźć ich sposób pracy i to, czy mógłby sam grać tak jako oni. Dorabiał też jako ratownik (zawsze w koszulce, by ukryć pierś pokrytą trądzikiem). Dzięki tej pracy miał przyjemność oglądania młodych dziewcząt w strojach kąpielowych.
W przedstawieniu wystawionym na zakończenie szkoły Jack zagrał w The Curious Savage Johna Patricka, sztuce, która została napisana dla legendy kina niemego Lillian Gish. Opowiadała o starej kobiecie, która trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie otaczają ją szaleńcy. Największego z nich, Hannibala, zagrał właśnie Jack. Był w tej roli tak dobry, że podczas zakończenia roku uznany został przez starszych kolegów za „najlepszego aktora”.
Pomimo rosnącej popularności wśród dziewcząt oraz pracy ratownika Jack wciąż nie miał żadnej dziewczyny na stałe. Zawsze był dowcipny i rzucał cięte komentarze, w szkole stał się więc klasowym klownem, a jego dowcip pozwalał łagodzić wiele napięć. Nie potrafił podrywać dziewcząt dzięki temu, jak wyglądał, potrafił jednak zbliżyć się do nich dzięki temu, że je rozśmieszał. W ostatniej klasie otoczony był najpiękniejszymi, a więc „nietykalnymi” szkolnymi księżniczkami. Jak wspomina Sandra Hawes, „najlepsza aktorka” z ich ostatniej klasy, partnerka teatralna Jacka: „Umawiał się z najpopularniejszymi dziewczynami w szkole (…) był zabawny (…) ale z nikim się nie wiązał (…) chyba tylko on nie miał dziewczyny (…) był żartownisiem, kawalarzem, zawsze wycinał jakieś numery”. Dzięki słownej żonglerce zyskał wśród kolegów przydomek „Tkacz” – potrafił tkać najbardziej wyszukane historie i zawsze wymyślał ciekawą pointę. Już wtedy gdy opowiadał, miał zwyczaj oblizywania ust pomiędzy słowami.
Dzięki swojej popularności, pomimo że ubierał się jak buntownik, został wybrany na przewodniczącego najstarszej klasy. Po obejrzeniu filmu, który wpłynął na całe jego życie, Dzikiego Laszló Benedeka z 1953 roku, nosił brudne dżinsy i motocyklową kurtkę. Film wszedł na ekrany w grudniu, Marlon Brando grał w nim łobuza-motocyklistę, który swoim oszczędnie prezentowanym, ale zabójczym uśmiechem w tak zwanym happy endzie zdobywa najlepszą dziewczynę. Władze szkoły trochę krzywiły się na strój Jacka, ale przymykały na to oko. W czerwcu miał skończyć szkołę, zatem nie było sensu w ostatniej chwili robić zamieszania.
W czerwcu 1954 roku skończył Manasquanę. Zaoszczędził trochę pieniędzy z pracy w teatrze i pracy ratownika, kupił więc sobie używany samochód, studebakera z 1947 roku (Jack uwielbiał żartować, że był tak dobrym graczem na wyścigach, że regularne wizyty na Monmouth w trakcie liceum pozwoliły mu wygrać pieniądze na samochód). Dopiero wtedy, kiedy postanowił zdać na prawo jazdy, okazało się, że nie ma aktu urodzenia. Jack myślał, że to dlatego, że urodził się w domu, podobnie jak siostry. W papierach stanu New Jersey Jack nie istniał. Aby zaradzić tej nieścisłości, Ethel May szybko wypełniła odpowiednie formularze w departamencie zdrowia stanu New Jersey. Zaświadczyła w nich, że Jack urodził się dwudziestego drugiego kwietnia 1937 roku w ich domu, przy Sixth Avenue nr 1410 w Neptune City, w stanie New Jersey. Wyjaśniła, że ona, Ethel Rhoads, jest jego matką, a jej mężem i ojcem Jacka był John Joseph Nicholson.
Jack w ten sposób otrzymał dokumenty, których potrzebował, by wyrobić sobie prawo jazdy. Później miał odkryć, że fakty te, podobnie jak większość historii rodziny, którą uważał za prawdziwą, mijały się z prawdą.
ZACZĄŁEM PRZYGODĘ Z AKTORSTWEM, BĘDĄC FANEM.
– JACK NICHOLSON
Kiedy byłem już w odpowiednim wieku, pojechałem na zachód, żeby zobaczyć gwiazdy filmowe i rozpocząć pracę w wielkich wytwórniach… Mówiąc o sobie «fan», nie mam na myśli żadnego polowania na autografy (…) Każdy w moim wieku [był] fanem Marlona Brando”.
Decyzja Jacka, by spędzić trochę czasu w Los Angeles, pojawiła się dzięki zaproszeniu z zupełnie niespodziewanej strony, od siostry June. June mieszkała teraz w małym mieszkanku w Inglewood, robotniczej dzielnicy niedaleko centrum Los Angeles. Jej wyprawa na zachód nie była usłana różami. Pomimo obiekcji Furcillo-Rose’a dwa miesiące po narodzinach Jacka postanowiła opuścić New Jersey i spróbować sił w show-biznesie. Przyłączyła się do trupy wodewilowej, która podróżowała od Filadelfii do Miami, i z powrotem do Chicago. W 1944 roku, w wieku dwudziestu pięciu lat jej sny o karierze tancerki wygasły, zatrudniła się w fabryce broni w Ohio. Tam spotkała i poślubiła Murraya „Boba” Hawleya, rozwiedzionego pilota testowego (który prawdopodobnie uczestniczył w próbach pokonania bariery dźwięku), pochodzącego z zamożnej rodziny. Mieli dwójkę dzieci, syna i córkę, i przeprowadzili się do Southampton, w stanie Nowy Jork, gdzie rezydowali bogacze z północnego wschodu. Wszystko dobrze się układało, aż pewnego dnia, bez uprzedzenia, Hawley opuścił June z dziećmi i odszedł z inną kobietą. Porzucona June wróciła na krótko do New Jersey, a potem postanowiła zacząć z dzieciakami życie od nowa w Los Angeles.
Kiedy Jack skończył liceum, w prezencie z okazji ukończenia szkoły wysłała mu zaproszenie do odwiedzenia jej w Hollywood i bilet na samolot. Nie widziała Jacka od czasu, gdy był małym chłopcem, i chciała go poznać, dowiedzieć się, jaki jest. Jack z kolei rzucił się na tę okazję nie tyle z potrzeby poznania siostry, ile po to, by chodzić tymi samymi ulicami i oddychać tym samym powietrzem co jego idol z ekranu, Marlon Brando.
Co ciekawe, pomimo swojej popularności w szkole i okolicy, nikomu z przyjaciół nie pochwalił się, dokąd jedzie. Wyglądało to tak, jakby nic dla niego nie znaczyli, jakby byli dla niego przeszkodą, szczególnie dziewczyny. Kiedy wyruszył do Kalifornii, wciąż był prawiczkiem. Jack obiecał Ethel May, że wróci za miesiąc i zgłosi się na Uniwersytet Delaware, ponieważ dobre stopnie gwarantowały mu stypendium na politechnice.
June szybko pożałowała, że zaprosiła Jacka, a Jack pożałował, że przyjął zaproszenie. Jej mieszkanko było za małe dla niej i dwójki dzieci, a po przyjeździe Jacka stało się wręcz ciasne, szczególnie że chłopak siedział w nim cały dzień, rozleniwiony i posępny. Spał do późna i wyjadał wszystko z maleńkiej lodówki. Odpoczywała od niego z rzadka, na przykład gdy wybierał się do pobliskiego Hollywood Park, by pograć na wyścigach. Nie miał pieniędzy na bilety autobusowe, więc ryzykował i jeździł na gapę do Hollywood, by zwiedzać słynne miasto. Nie mógł się napatrzeć na wspaniałe baseny i oranżerie.
Miasto fabryki snów zbudowane zostało przez pierwsze pokolenie filmowych możnowładców, którzy przejęli pomarańczowe plantacje rosnące na taniej ziemi i wybudowali na nich wytwórnie filmowe oraz małe domki dla pracowników, makijażystów i aktorów. Pojawiły się rozmaite firmy, które zaspokajały potrzeby większość aktorów i techników z wytwórni – kawiarnie, gdzie mogli palić i wypijać litry gorącej, parującej kawy po drodze do pracy, i bary, gdzie mogli relaksować się wieczorami i siedzieć w nich aż do zamknięcia. O godzinie jedenastej miasto zamykano na cztery spusty. Kręcenie zaczynało się znów o świcie.
W 1935 roku cała impreza przeniosła się na zachód, na pas nieciekawej, surowej ziemi pomiędzy Hollywood a Beverly Hills, na Sunset Boulevard, znany jako Sunset Strip. Nie było tam nawet oddziału policji ani lokalnych władz, królował seks, alkohol lał się strumieniami. Właścicielami wielu kafejek i klubów na Strip byli sami aktorzy. Pojawiło się też wiele burdeli, których główną atrakcją były niezwykle piękne dziewczyny. Wiele z nich w ciągu dnia pracowało w wytwórni. Czekając na swoje pięć minut, wolały być nazywane „gwiazdkami”, ale musiały jakoś zarabiać na życie.
Główne hollywoodzkie wytwórnie miały od dziesięcioleci monopol na to, co można nakręcić i obejrzeć na wielkim ekranie. Produkowały filmy, dystrybuowały je i były właścicielami kin, które je wyświetlały. Ta żelazna hegemonia zaczęła nieco słabnąć w 1948 roku, kiedy Sąd Najwyższy określił Hollywood jako monopolistę i zaczęły zmieniać się same filmy. Pojawienie się niezależnych produkcji obwieściło koniec ery cenzorskiego Kodeksu Haysa. Hollywood, ale niekoniecznie poprzez swe największe wytwórnie, zaczął chętnie inwestować w ambitne filmy. Wreszcie przebiły się inne tematy niż „chłopak spotyka dziewczynę”, które dominowały w hollywoodzkim złotym wieku. Ośrodkiem nowej fali stali się nowi gwiazdorzy, a żaden nie błyszczał większym blaskiem niż Marlon Brando.
W lipcu 1954 roku, krótko po tym jak Jack przybył do Hollywood, w kinach pojawił się poruszający film Kazana Na nabrzeżach z Marlonem Brando w roli głównej. Johnny’ego Stablera wyparł z kin Terry Malloy, nowy bohater amerykańskiego filmu, męski, ale wrażliwy twardziel, zagubiony w poszukiwaniu własnej duszy.
Brando zmienił na zawsze wizerunek nie tylko amerykańskiego gwiazdora, który stał się młodszy i na nowo zdefiniował pojęcie męskości na ekranie. Jako Terry Malloy w Na nabrzeżach Brando sprawił, że nie tylko Jack, ale całe jego pokolenie zaczęło szukać własnego wzorca męskości.
W mieszkaniu June było ciasno, a Jacka denerwowały jej ciągłe zabiegi, jakim poddawała włosy, i pytania o to, czy jest najedzony i czy zmienił bieliznę. Zachowywała się bardziej jak matka niż jak siostra. „Mieliśmy nietypową relację – wspominał Jack po latach. – Rozumieliśmy się bez słów. Myślałem sobie, kiedy tak się mną zachwycała, o co ona się martwi?”
Pomimo nalegań Mud, by wrócił na wschód do college’u, po obejrzeniu Na nabrzeżach Jack wiedział, że powrotu już nie ma. Kiedy skończyło się lato, postanowił zamienić naukę w szkole na kilka lekcji życia. Znalazł małe, niedrogie mieszkanko w Culver City, kilka mil od Hollywood, w którym sypiał do popołudnia, jeśli miał na to ochotę. Nie musiał już wysłuchiwać zrzędzenia June, a potem wstawał i szedł do pracy, która pozwalała mu się utrzymać. Pracował jako inwentaryzator w sklepie z zabawkami przy Hollywood Boulevard.
Na przekąsce w Romero Coffee Shop przy Wilshire spotykało się wielu niedoszłych aktorów. Nie chcieli już być kolejnym Tabem czy Rockiem, chcieli być następnym Marlonem. Otwartość Jacka pozwoliła mu łatwo zintegrować się z tym towarzystwem, z którym godzinami, rozmawiał o ulubionych filmach swoim matowym, monotonnym głosem z akcentem z New Jersey. Uwielbiał analizować scenę z Na nabrzeżach, kiedy Brando jako Terry podnosi rękawiczkę, którą niechcący upuściła Eve Marie Saint w roli Edie, dzięki czemu zaczynają niekończącą się rozmowę. Terry podnosi ją i stara się włożyć na własną rękę, aby wczuć się lepiej w skórę właścicielki. Scena była tym lepsza, że została zaimprowizowana. Saint niechcący upuściła rękawiczkę i Brando wykorzystał ten motyw. Metoda Stanisławskiego to była prawdziwa rozkosz dla dyskutantów przy kawie.
Jack miał szczęście, mógł podrywać największe piękności w obcisłych sweterkach i czarnych dżinsach, które siedziały przy stolikach, podpierając podbródek na dłoni i słuchając z wielką uwagą każdego słowa. Myślał o tym, ale nie miał odwagi, żeby spróbować.
Chodził też do innych knajpek i barów, w których spotykali się wszyscy aspirujący aktorzy – The Unicorn, The Renaissance, Chez Paulette’s, Barney’s Beanery, The Rain Check – było to dobre miejsce, by grać nieśpiesznie w strzałki – Mac’s, Luans. Uwielbiał tam trzymać się z „Puries” jak nazywał aktorskich adeptów z L.A., których kultura zaczynała się wtedy tworzyć. „Byłem częścią pokolenia, które wychowało się na cool jazzie i Jacku Kerouacu, ubieraliśmy się w sztruksy i golfy, rozmawialiśmy o Camusie, Sartrze i egzystencjalizmie (…) Nie spaliśmy całe noce, a potem odsypialiśmy do trzeciej po południu (…) Jako nieliczni oglądaliśmy europejskie filmy (…) «Puries» z L.A. byli dumni z klimatu swojego miasta – ogromnych hamburgerów, osiemnastu tysięcy smaków lodów. To były wyskokowe dzieciaki z Hollywood (…)”
Kiedy nie miał już zupełnie kasy, spacerował po Sunset, mijał La Brea i szedł w stronę jednej z wielu sklepowych hal, które wciśnięte były pomiędzy punkt z tatuażami a jakąś hurtownię. Zarabiał tam szybkie pieniądze na opłacenie czynszu.
W 1955 roku, po roku samotnego życia Jacka wśród członków kawiarnianej kliki, L.A. zaczęło tracić dla niego urok. Spotkania z chłopakami (i dziewczynami) sprawiały frajdę, ale przestały mu wystarczać. Nie potrafił bliżej zaprzyjaźnić się z nikim, ani z facetem, ani z dziewczyną. Nie chciał przez kolejne dwadzieścia lat popijać kawy, palić papierosów i wsłuchiwać się w brzmienie swojego głosu. Chciał znaleźć się tam, gdzie była prawdziwa akcja, wejść do biznesu, niezależnie od tego, jak błahe zajęcie miałoby się z tym wiązać. Wszystko było lepsze niż spanie przez cały dzień i gadanie przez całą noc z frustratami. Wolał wrócić do New Jersey i zapisać się do college’u, do czego namawiała go Ethel May. „Nie miałem żadnych prawdziwych przyjaciół. Żyłem zupełnie sam (…) Miałem pracę, która nawet mi się podobała, byłem posłańcem. Mieszkałem w Culver City. Widziałem już jedyne dwa filmy w mieście i nie miałem samochodu (…) Czułem się przybity jak Vincent van Gogh (…)”
Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy kolega, którego poznał w jednej z sal do gry w bilard, zasugerował mu, by zgłosił się do punktu rekrutacji MGM w Culver City, gdzie, jak mówił kumpel, mógł złożyć podanie o pracę, którą miał szansę dostać, jeśli nie będzie zbyt wybredny. Wybredny nie był tak długo, dokąd mógł oddychać tym samym powietrzem co gwiazdy filmowe. Jak wspominał później: „Już prawie kupiłem sobie bilet lotniczy na urodziny, by wracać (…) Myślałem: «Cóż, [w L.A.] niewiele się dzieje. Lepiej wrócę [na Wschód] i zabiorę się za poważne sprawy. Kiedy jednak kupowałem bilet, dostałem pracę w MGM»”. W ostatniej chwili, kiedy pakował manatki, dostał telefoniczną wiadomość, że zostanie zatrudniony na pełnym etacie jako urzędnik w biurze reklamy MGM.
Pracę rozpoczął piątego maja 1955 roku. Jego pensja wynosiła trzydzieści dolarów tygodniowo, a głównym zadaniem było sortowanie poczty od fanów do Toma i Jerry’ego, kota i myszy z kreskówki MGM, będącej odpowiedzią na Myszkę Miki i Kaczora Donalda. Niestety, szybko zrozumiał, że ta praca (i pieniądze) niewiele różniła się od pracy w sklepie z zabawkami. Tam pracował z wypchanymi zwierzętami, tu z rysunkowymi, ale teraz przynajmniej mógł powiedzieć, że pracuje w show-biznesie. Szybko przyzwyczaił się do widoku gwiazd MGM, które wpadały z hukiem do słynnych wytwórni w Culver City, gdzie „było ich więcej niż w niebie”.
„Widziałem wszystkich. Sporo chodziłem na próby dźwięku (…) Monroe, Bogart, Hepburn, Brando, Spencer Tracy. Wszyscy pracowali tam wtedy, gdy mnie zatrudniono. Dla mnie to był prawdziwy raj. Pewnego dnia położyłem się na trawniku i próbowałem zajrzeć pod sukienkę Lany Turner (…)” Jack starał się zwracać do wszystkich po imieniu, poczynając od zwykłych zamiataczy (którzy byli w hierarchii nawet niżej niż on) do szefów wytwórni, czemu zawsze towarzyszył jego słynny uśmiech.
Mając nową pensję, mógł wynająć lepsze mieszkanie, mały apartamencik przy garażach w Culver City, który dzielił z innym niedoszłym aktorem, Rogerem „Storeroomem” Andersonem, również pracującym dla MGM, jako goniec. Podobnie jak Jack, Anderson pochodził ze Wschodu i postanowił przenieść się do Los Angeles po ukończeniu szkoły, by spróbować szczęścia w Hollywood. Miejsce było okropne, drzwi od garaży otwierały się i zamykały co chwilę o każdej porze dnia i nocy, doprowadzając ich do szału. Zapach benzyny przenikał przez podłogę, co powodowało, że miewali nudności, musieli mieć cały czas otwarte na oścież okna, nawet w zimne kalifornijskie noce.
Miał jednak regularną pensję, czuł się więc wystarczająco pewnie, by poprosić Mud o pożyczkę (którą obiecywał spłacić), by kupić samochód. Transport publiczny w południowej Kalifornii wtedy (i dziś) był niemal bezużyteczny. Gdy Mud zdała sobie sprawę, że nie ma co liczyć na powrót Jacka do domu, wysłała mu czterysta dolarów. Kiedy tylko odebrał pieniądze, poszedł do dilera i kupił używanego studebakera.
Jack kochał swój nowy samochód, jeździł nim wszędzie, nawet na siłownię, skąd pewnego dnia targany złymi przeczuciami wyszedł na parking tylko po to, by przekonać się, że samochód zniknął. Było to gorzkie przypomnienie faktu, że Hollywood to nie tylko kraina spełnionych marzeń; tam mogła go również dogonić rzeczywistość.
W MGM Jack dopasował się z łatwością do innych pracowników, ale chciał jak najszybciej uciec z sekcji kreskówek i przerzucić się na aktorstwo.
Jedną z najbardziej nieprawdopodobnych historii, którą sam Jack powtarzał przez wiele lat, była opowieść o tym, jak otrzymał pierwszą rolę.
Twierdził, że jechał windą w MGM, a znany producent Joe Pasternak (Destry znowu w siodle, Summer Stock, The Great Caruso i inne) przypadkiem wsiadł do niej razem z nim. Zaczął przyglądać się przyjemnej twarzy Jacka i spytał, czy nie chciał być aktorem. Jack odpowiedział, że nie5. Potem tłumaczył, że czuł się speszony i miał zamiar odpowiedzieć, że chce, ale zanim miał szansę zmienić odpowiedź, Pasternak dojechał na swoje piętro i wysiadł z windy. Później Bill Hanna, jeden z czołowych rysowników w dziale kreskówek, który polubił Jacka, wysłuchał jego opowieści o tym zdarzeniu i śmiał się z jego odpowiedzi. To była popisowa opowieść Jacka. Hanna przedstawił mu później zasady hollywoodzkiego życia, z których pierwsza brzmiała następująco: nigdy nikomu się nie odmawia, niezależnie od propozycji. Na szczęście dla Jacka, Pasternak zignorował jego odpowiedź (albo jej nie usłyszał) i w maju 1956 roku zaprosił go na próbę ekranową w MGM.
Na którą Jack się stawił i wypadł fatalnie.
Raport z tej próby zaznacza, że wygląda dobrze, ma fantastyczny uśmiech, lekką, atletyczną sylwetkę i piękne magnetyczne oczy. Ale jego minusy były bardziej znaczące, szczególnie brak doświadczenia – MGM nie uznawało umiejętności nabytych w szkolnym teatrze, chyba że chodziło o przepiękną blondynkę, która chciała być aktorką. Nie spodobał się też jego matowy, monotonny głos z akcentem z New Jersey. Zalecono mu lekcje wymowy i gry aktorskiej i ponowną próbę ekranową za pół roku.
To był policzek, który zmartwił Jacka. Hanna mu współczuł i wysłał go do swojego przyjaciela, Joego Flynna, innego przebijającego się aktora charakterystycznego, który otworzył szkołę gry aktorskiej, konkurującą z setkami innych warsztatów reklamujących się na Hollywood Boulevard. W tym czasie w Hollywood było tyle szkół aktorskich, co kawiarni. W większości chodzili do nich aktorzy ze stypendium dla weteranów wojennych, które opłacało im lekcje. Flynn, któremu korpulentna figura i ostry język zapewniły pracę rozpoznawalnego głosu w dziesiątkach sitcomów, odniósł sukces w 1961 roku w telewizyjnym filmie McHale’s Navy. Otworzył szkołę aktorską, by zarabiać na życie i miał spore zainteresowanie wśród tych, którzy chcieli wyrobić sobie nazwisko. Hanna załatwił Jackowi przesłuchanie u Flynna.
Pierwsze, co powiedział Flynn Jackowi, nie dotyczyło jego akcentu – miał w sobie coś, co odróżniało go od innych kandydatów ze świetnym akcentem. Jack po prostu mówił monotonnie, każde zdanie, które wymawiał, na końcu cichło, tak jakby silnikowi w jego głosie wyczerpywała się benzyna, ale to było w porządku. Flynn zauważył w Jacku coś zupełnie innego. Jego oczy zdawały się pasować do słów. Kiedy mówił, brwi układały się w łuki i poruszały w górę i w dół, kiedy się uśmiechał. Flynn rzadko oglądał tak wyjątkowo ekspresyjną twarz jak twarz Jacka. Miała w sobie charyzmę, coś, czego nie można było nauczyć się podczas kursu dla aktorów. „Zorientowałem się, że mój uśmiech ma moc, kiedy miałem pięć czy sześć lat – wspomina Jack. – Zacząłem się sobie przyglądać i pomyślałem: «Muszę tylko trzymać usta zamknięte. Inaczej wyglądam jak pijana wiewiórka»”.
Flynn poradził Jackowi, by nie brał lekcji, za to poszukał miejsca, gdzie mógłby zagrać w praktyce i zdobyć solidne doświadczenie. MGM prowadziło The Player’s Ring (Ring Graczy), mały teatrzyk na stu pięćdziesięciu widzów przy Santa Monica Boulevard, gdzie odkrywano nowe talenty. Dzięki poleceniu Flynna, Jack został zatrudniony przez The Player’s Ring w sztuce Tea and Sympathy, która była z sukcesem wystawiana na Broadwayu od 1953 roku, a w 1956 doczekała się ekranizacji. Aby wypowiedzieć swoje dwa wersy, które dla niego przewidziano, Jack musiał również podjąć się zamiatania podłóg na małej scenie co wieczór po przedstawieniu i podejmować się innych prac, wszystko za królewską sumę czternastu dolarów tygodniowo.
Resztę zespołu tworzyli młodzi, dobrze wyglądający adepci, wszyscy jeszcze nieznani: Michael Landon, który miał zagrać Małego Joego w słynnej Bonanzie i w dwóch innych tasiemcowych serialach dla NBC; Robert Vaughn, który miał stać się telewizyjnym „Man From U.N.C.L.E.”; Robert Fuller, który wcielał się potem kilkakrotnie w role kowbojów (Laramie, Wagon Train); Edd Byrnes, który jako Edd „Kookie” Byrnes miał stałą rolę w 77 Sunset Strip i był krótkotrwałą sensacją dla nastolatków, ponieważ zawsze podczas programu czesał sobie włosy.
Piąty aktor odszedł na początku produkcji, ponieważ otrzymał prawdziwą, to znaczy płatną, pracę w Gigancie George’a Stevensa, u boku rozchwytywanego wtedy Jamesa Deana, kolejnego ulubieńca Jacka, którego pokochał po obejrzeniu Buntownika bez powodu Nicholasa Raya. Ten piąty aktor wystąpił również w Buntowniku, dzięki rekomendacji Deana. Nazywał się Dennis Hopper.
Nawet Jack, wówczas najmniej doświadczony ze wszystkich zatrudnionych, zdołał otrzymać pracę po swoim krótkim występie w Tea and Sympathy. Został wezwany przez wydział castingu MGM, który widział jego grę. Dano mu niewielką rolę w Matinee Theater, popołudniowej półtoragodzinnej telenoweli produkowanej poza Los Angeles. Nie chodzi o to, że Jack był świetny w Tea and Sympathy. Telewizja pożerała aktorów i każdy z młodych bezrobotnych kandydatów na aktora w Hollywood prędzej czy później lądował w Matinee Theater. Odcinek z Jackiem wyświetlony został drugiego września 1956 roku. Nicholson był w ekstazie.
Dwa tygodnie później Jack został wyrzucony z MGM, razem ze wszystkimi innymi na swoim piętrze, kiedy wytwórnia postanowiła zlikwidować dział administracyjny.
Jack znów był sam, załamany i samotny – kolejny bezrobotny aktor hollywoodzki desperacko szukający roli. Dzięki występowi w Matinee
Theater zyskał członkostwo w AFTRA (Amerykańska Federacja Artystów Telewizyjnych i Radiowych). Jego nazwisko wymieniono w katalogu Academy Players, który był jak katalog Searsa dla aktorów i aktorek. Dzięki temu otrzymał kilka małych rólek w lokalnej telewizji, między innymi w Divorce Court, czasami grając obrońcę, czasami oskarżonego. To nie miało znaczenia, wszyscy w tym programie pozostawali bezimienni, zapominano o nich w chwili, gdy kończyła się „sprawa”.
Mając minimalne zarobki, Jack nadal kręcił się po wszystkich typowych dla aktorów miejscach. Co rano jadł śniadanie z różnymi aktorami i muzykami w budce w Schwab’s, legendarnej knajpie, gdzie chadzali wszyscy przyszli aktorzy i muzycy. Spędzał całe godziny w Romero’s, a większość wieczorów zajmował mu bilard. Pewnego dnia spotkał kolegów z MGM, którzy powiedzieli mu, że w szkole Jeffa Coreya tworzy się nowa klasa. Corey był odnoszącym umiarkowane sukcesy nowojorskim aktorem szekspirowskim, który wykształcony był według zasad Metody Stanisławskiego i grał w teatrach w latach trzydziestych. Pojechał do Los Angeles i aż do 1951 roku odnosił sukcesy na ekranie, dopóki nie został postawiony przed House Un-American Activities Committee (Komisją śledczą do badania antyamerykańskiej działalności) i nie znalazł się na czarnej liście, po czym przez osiem lat nie pokazał się w żadnym filmie. Aby zarabiać, zaczął uczyć aktorstwa w garażu. Wśród jego uczniów byli: Robert Blake; Carole Eastman, młoda, dobrze wyglądająca kobieta, która chciała pisać scenariusze; Robert Towne, pragnący pisać i reżyserować; a także Sally Kellerman i James Dean (jego osoba nadała szkole rozgłosu i wywindowała reputację Coreya do niemal mitycznych proporcji). Przez szkołę przewinęło się sporo innych aktorów i autorów, którzy potem odnieśli znaczące sukcesy i często utrzymywali, że zawdzięczają je Coreyowi.
Jack chciał się tam zapisać i wkrótce usłyszał od Coreya to, co mówili mu wszyscy poza Flynnem, czyli że ma dziwny głos i akcent. Inaczej niż Flynn, który namawiał Jacka, by go nie zmieniać, Corey nalegał, aby pozbył się akcentu, który sprawia, że brzmi jak amator. Jack próbował tak długo, aż Corey był w miarę zadowolony i przyjął go na ostatnie wolne miejsce w nadchodzącym semestrze.
Jack uważa Coreya za jednego z najlepszych nauczycieli, z jakimi kiedykolwiek pracował. Uczył sprawnie gry i nie tylko. Pamięta, jak Corey mówił: „Kiedy aktorzy dostają rolę, powinni zakładać, że w co najmniej osiemdziesięciu pięciu procentach są podobni do granej postaci. Jeśli nie możesz wyjść z roli w dziesięć minut po przedstawieniu, masz kłopoty. To znaczy, że zaangażowałeś się w tę rolę psychicznie na tyle, że nie jest to dla ciebie dobre”. Jack doskonale rozumiał takie postrzeganie aktorstwa. Szczególnie to osiemdziesiąt pięć procent. Ale zastanawiał się, jak to mierzyć?
Dla Jacka stało się też jasne, że wszyscy inni aktorzy chcieli naśladować Jamesa Deana, który z kolei przed śmiercią zdawał się naśladować Boskiego Brando. Wszyscy ubierali się w dżinsy, T-shirty, tenisówki i dżinsowe lub skórzane kurtki. Mówili ze spuszczoną głową albo patrzyli się prosto przed siebie. Podczas przerw w zajęciach lub po ich skończeniu, pijąc gdzieś kawę, inni chłopcy rozmawiali o swoich kulturowych korzeniach, piszących w latach pięćdziesiątych prozaikach i poetach: Kerouacu, Keseyu i Ginsbergu. Jack postanowił poczytać ich dzieła, by zrozumieć, co tak fascynowało w nich tych chłopców.
Dziewczyny w szkole Coreya były też inne niż reszta: łagodne, blade i zorientowane na karierę w świecie filmu. Zupełnie nie zależało im na seksie, a już na pewno nie z tymi jurnymi niedoszłymi aktorami.
Poza jedną, Georgianną Carter, blondynką z południa, o wspaniałym uśmiechu. Kiedy Jack zobaczył ją po raz pierwszy, uznał, że jest dla niego stworzona, i oszalał na jej punkcie. Widziała to, ale się tym nie przejmowała. „Bardzo go lubiłam – wspominała później – i wkrótce nie mogłam bez niego żyć. Był ode mnie o rok młodszy. Był bardzo chłopięcy i miał w sobie coś łagodnego”. Georgianna z radością odebrała mu dziewictwo.
Szybko stali się parą, przychodzili na zajęcia i wychodzili z klasy, trzymając się za ręce. Kiedy Corey przeniósł zajęcia do małego magazynu w Hollywood przy Western i Fernwood, Jack i Georgianna razem z innymi przenosili meble, malowali ściany i pomagali na różne sposoby, czerpiąc z tego radość.
Pewnego dnia do klasy przyszedł nowy uczeń. Jego obecność miała okazać się dobrą wróżbą; ich spotkanie na zawsze zmieniło życie jego i Jacka w sposób, którego na razie nie mogli jeszcze przewidzieć.
W MŁODOŚCI MÓGŁBYM POWIEDZIEĆ, ŻE MOIM BOHATEREM JEST BRANDO. BYLI TEŻ NIMI CASTRO, GALBRAITH I DYLAN.
A KIEDY BYŁEM DZIECKIEM, JOE DIMAGGIO.
– JACK NICHOLSON
W połowie lat pięćdziesiątych system wytwórni powoli się kończył, ale wciąż jeszcze trzymał się przy życiu. Nowe powojenne filmy były inne w wydźwięku i konwencji, wciąż jednak borykały się ze standardami wielkich wytwórni, które robiły wszystko, by zwielokrotnić zarobki i utrzymać publiczność. Fred Zinnemann w swoim filmie W samo południe z 1952 roku rozwiązywał wszystkie złożone i psychologiczne kwestie najbardziej fundamentalnymi staromodnymi metodami – tradycyjną kowbojską strzelaniną. Na nabrzeżach również, poza śmiałą społecznie tematyką, było kojącą historią miłosną.
W latach pięćdziesiątych, kiedy Jack przybył do Hollywood, kilku producentów filmowych starało się przełamać hegemonię wielkich wytwórni. Dzięki zarządzonej przez Najwyższy Sąd ustawie osłabiającej monopol wytwórni w dziedzinie produkcji, dystrybucji i wyświetlania, który ograniczał możliwości młodych talentów, chcących pracować za małe pieniądze i ponosić ryzyko, na które nie pisali się lub nie mogli pisać wielcy, pojawiła się nowa generacja filmowców, którzy stali się zwiastunem powojennej niezależnej fali w sztuce filmowej, poza systemem wytwórni. To byli prawdziwi buntownicy Hollywood.
Jednym z tych młodych zdolnych był Roger Corman, zainteresowany jedynie filmami niezależnymi. Jak wielu z jego pokolenia, był znawcą kina, wychował się na filmach sprzed ery telewizji i był absolutnym nonkonformistą. Jego znaczenie w niezależnym ruchu filmowym lat pięćdziesiątych nie może być przecenione. „Corman był na początku ery Nowego Hollywood jednym z tych, którzy wychowali się w miłości do Johna Forda, Howarda Hawksa, Alfreda Hitchcocka, ale także do reżyserów brytyjskich, francuskiej Nowej Fali, Szwedów, całej filmowej awangardy, która miała coś do powiedzenia w inny od reszty sposób” – mówi Michael Medavoy, ważna postać w Hollywood, który pracował zarówno z wytwórniami, jak i z niezależnymi twórcami.
Zdaniem krytyka filmowego i historyka Davida Thomsona „jedną z rzeczy, która zaczęła dziać się w latach pięćdziesiątych, było to, że Roger Corman kręcił wiele filmów eksperymentalnych, filmów o motocyklistach, narkomanii i miał wokół siebie całą koterię. Te filmy bazowały na niezwykle niskim budżecie, ponieważ sam Corman nie miał wygórowanych oczekiwań, ale zarabiały ogromne pieniądze. Mówcie, co chcecie, Corman udowodnił jedną rzecz, że istnieje nastoletnia publiczność, która chce oglądać filmy, w których jest seks, rock and roll i narkotyki, które stały się częścią amerykańskiego życia”.
Jak mówił historyk filmowy i biograf Peter Biskind: „Corman dał wszystkim z tego pokolenia okazję, by pisać, grać i reżyserować. Roger Corman przypominał instytucję. W tamtych czasach nie było szkół filmowych. Rzucali cię po prostu na najgłębszą wodę w basenie. Popychali cię i musiałeś dać sobie radę”.
Jedno przyznają wszyscy, niezależnie od oceny jego filmów – Corman był nowym wizjonerem w przemyśle prowadzonym przez jego starych i skostniałych funkcjonariuszy. Oto co sam mówi na ten temat: „Trudno było być niezależnym producentem i reżyserem w moich wczesnych latach, które przypadły na szczytowy okres dominacji systemu wytwórni na rynku amerykańskim. Na początku było mi bardzo trudno znaleźć finansowanie oraz jakąkolwiek przyzwoitą dystrybucję. W końcu dałem sobie radę”.
Roger Corman urodził się w Detroit, w stanie Michigan, w 1926 roku, i według tego, co sam mówił, interesował się filmem od najmłodszych lat. Jego rodzice przeprowadzili się do Los Angeles, a on razem z bratem chodził do Beverly Hills High School. Roger uczył się dalej w Stanford i ukończył studia inżynieryjne, a potem odsłużył swoje w marynarce. Po wojnie dokończył dyplom w Stanford i rozpoczął pracę w U.S. Electric Motors w Los Angeles, ale wytrzymał tam tylko cztery dni, ponieważ zrozumiał, że taki kierunek rozwoju go nie interesuje. „Zacząłem pracę w poniedziałek, a zrezygnowałem w czwartek, informując szefa, że «popełniłem straszny błąd»”.
Corman studiował inżynierię, by uczyć się o mechanizmach sztuki filmowej, a nie maszynach. Po rzuceniu pracy starał się zająć produkcją, ale mało było wówczas możliwości. „Jedyną pracą, jaką mogłem otrzymać wtedy w filmie, była posada gońca w Twentieth Century Fox. Wspiąłem się po szczeblach do analityka scenariuszy. Czytałem scenariusze i komentowałem je (…) jako najmłodszy czytelnik dostawałem najbardziej beznadziejne scenariusze”.