Bardzo lubię literaturę science-fiction za niesamowite wizje światów i cywilizacji, ale również za to, że porusza trudne i ważne współcześnie problemy. Są to jednak powieści dość często trudne w odbiorze, dlatego raz na jakiś czas szukam czegoś lżejszego. Taką powieścią jest właśnie Daleka droga do małej, gniewnej planety Becky Chambers.
Wędrowiec to mały połatany statek, który lata świetności ma dawno za sobą. Pewnego dnia Rosemary, podejmuję na nim pracę, która staje się dla niej ucieczką od niespokojnej przeszłości. Załoga tego statku trudni się budowaniem tuneli czasoprzestrzennych i jest mieszaniną ras i osobowości. Życie na pokładzie statku jest chaotyczne, lecz mniej więcej spokojne ? dokładnie takie, jakiego pragnie Rosemary. Wkrótce załoga otrzymuje wymarzoną pracę - zbudowania tunelu tunelu czasoprzestrzennego prowadzącego do odległej planety. Za wykonanie zadania otrzymają dość pieniędzy, by przez kilka lat wygodnie żyć, ale pod warunkiem, że przetrwają długą podróż przez rozdzieraną wojną przestrzeń międzygwiezdną, nie zagrażając przy okazji kruchym sojuszom, dzięki którym w galaktyce panuje spokój.
Książka Becky Chambers bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Z początku nie wynikało, że będzie to coś więcej niż pełna przygód historia z motywami science-fiction jakich wiele. Jednak w miarę czytania kolejnych rozdziałów, powieść coraz bardziej przypadała mi do gustu i do samego końca czytałem ją z wielką przyjemnością. Autorka umiejętnie zachowała odpowiednie proporcje pomiędzy przedstawieniem kolejnych światów i inteligentnych ras je zamieszkujących, a głównym wątkiem, kreacją poszczególnych bohaterów i poruszaniem trudnych tematów. Żaden z tych elementów nie dominuje, co w połączeniu z niezwykle barwną załogą i ich przygodami powoduje, że jest to przyjemna lektura.
Jednym z elementów, który będę miło wspominał jest niezwykła różnorodność gatunkowa i kulturowa. Załogę stanowią w większości ludzie, ale nie brakuje również innych ras, a każda osoba dba oto, aby nikogo nie urazić żadnym rasistowskim żartem. Tworzy to taką rodzinną i bardzo przyjemną atmosferę, choć może nieco naiwną i wyidealizowaną. Brak tutaj bowiem praktycznie uprzedzeń, jest za to ciekawość i chęć poznania obcych kultur. Prowadzi to czasami do kłopotliwych sytuacji, ale nigdy nie wynikają z tego kłótnie, ponieważ od razu wszelkie niejasności i konflikty są wyjaśniane. Można więc odnieść wrażenie, że jest to książka będąca hołdem dla poszanowania obcości i inności kultury, co w świetle obecnej sytuacji na świecie i w Polsce, jest tematem bardzo aktualnym. Znajdziemy tutaj także dużo innych przemyśleń na temat człowieczeństwa, tolerancji oraz przemocy, co urozmaica powieść i stanowi ciekawy dodatek do barwnych przygód załogi.
Z jednej strony w książce dużo się dzieje, a z drugiej strony brak spektakularnych wydarzeń. Jednak co chwila poznajemy jakiś nowy świat, rasę, nowinki technologiczne i wiele pomniejszych historii. Jednocześnie bohaterowie co chwila mają jakąś mniejszą lub większą przygodę, a ich droga do miejsca przeznaczenia wciąż się wydłuża. Jednak w trakcie tych nieplanowanych postojów mamy okazję lepiej poznać bohaterów, ich wzajemne relacje, jak również nowe światy i kultury. Mnie osobiście zupełnie to nie przeszkadzało i z przyjemnością poznawałem załogę i szarą rzeczywistość, w jakiej przyszło żyć bohaterom.
Daleka droga do małej, gniewnej planety to przezabawna i pełna akcji powieść science-fiction, która wraz z barwną załogą zabiera nas w podróż do odległych części wszechświata. Ogromnie polubiłem wszystkich członków Wędrowca i już się nie mogę doczekać, kiedy zabiorę się za kolejny tom!