Wyspiański. Dopóki starczy życia - Monika Śliwińska - ebook

Wyspiański. Dopóki starczy życia ebook

Monika Śliwińska

4,5

Opis

Czwarty wieszcz. Autor kilkunastu dramatów, z których jedynie Wesele zyskało miano arcydzieła. Artysta na piedestale, którego życie prywatne pozostaje w półmroku. Mąż, który pisze o żonie w najintymniejszych strofach wierszy. Ojciec, którego zgon złamie życiorysy czworga dzieci. Człowiek, który ściga się ze śmiercią.
„Czy (Panu) w oczy kiedy śmierć zajrzała? – mnie ona w oczy patrzy co dzień” – pisze w jednym z listów. Napiętnowany chorobą, spala się w nierównej walce z przeznaczeniem. Gorączkowo szuka dróg spełnienia artystycznego. W przededniu śmierci czyta o sobie: „największy z żyjących polskich poetów”. Wierzy w nieśmiertelność, bo jedynie ona może przynieść wyzwolenie.
Z archiwów, dokumentów rodzinnych, listów i pamiętników Monika Śliwińska rekonstruuje mało znany, prywatny portret Stanisława Wyspiańskiego. Przedstawia dramatyczny zapis życia genialnego malarza, poety, reformatora teatru; artysty u szczytu popularności, który żegna się ze światem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 576

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (39 ocen)
23
13
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
malgorzata-jask

Nie oderwiesz się od lektury

Doskonale napisana, ale też smutna biografia artysty, jego zmagania o zdobycie uznania, a następnie z chorobą. Wciąga od początku, świetnie napisana.
00
ewafraczyk

Dobrze spędzony czas

Rzetelna i ciekawa biografia wielkiego i niespełnionego do końca artysty, a przy tym przygnębiający obraz zmarnowanego życia, zaprzepaszczonych szans. Wielki talent, przedwcześnie zgasły, akurat w momencie kiedy znalazł się o kilka kroków od własnego, twórczego szczytu. Polecam wszystkim wielbicielom Wyspiańskiego i Młodej Polski.
00
Dominika198

Nie oderwiesz się od lektury

Niezwykle ciekawie napisana biografia Stanisława Wyspiańskiego. Wybitny człowiek, niezwykle życie. Na uznanie zasługuje fakt, iż autorka dotarła do wielu źródeł i uniknęła tendencyjności przedstawiając koleje losu Wyspiańskiego.
00
Feniks157

Nie oderwiesz się od lektury

Książka wciąga od pierwszej strony.
00
7BibliotekA54

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna. Nowe spojrzenie na Stanisława Wyspiańskiego. Wnikliwa książka. Bardzo dobrze się ją czyta.
00

Popularność




Projekt ‌graficzny: ‌Andrzej ‌Barecki

Redakcja i opracowanie indeksu: Leszek ‌Kamiński/ADK Media

Korekta: Dobrosława Pankowska

Okładka: ‌S. Wyspiański, ‌Planty o świcie, 1894, ‌Muzeum ‌Narodowe w Krakowie

Obwoluta: ‌S. Wyspiański, ‌Autoportret ‌na miesiąc przed ‌śmiercią, ‌1907, Muzeum ‌Narodowe ‌w Krakowie

Wydawnictwo dołożyło ‌wszelkich ‌starań, aby ‌ustalić ‌autorstwo ‌i skontaktować ‌się z autorami ‌wszystkich zdjęć ‌zamieszczonych w książce. ‌W odosobnionych przypadkach okazało ‌się to niemożliwe. Dlatego ‌właścicieli praw do zdjęć, ‌z którymi nie ‌zostały podpisane umowy, prosimy ‌o pilny kontakt ‌z sekretariatem ‌wydawnictwa.

Copyright © by Monika Śliwińska

Copyright ‌© by Wydawnictwo Iskry, ‌Warszawa 2017

ISBN 978-83-244-0496-4

Wydawnictwo ‌Iskry

Al. Wyzwolenia 18, ‌00-570 ‌Warszawa

tel. ‌(22) 827 94 15

[email protected]

www.iskry.com.pl

Konwersja ‌publikacji do wersji elektronicznej

SPIS ‌RZECZY

[Poniedziałek 2 grudnia 1907 ‌roku...]

Barwa

Krupnicza

Dom Długosza

Zacisze

Mistrz

Ucieczka

Basztowa

Pokój z widokiem ‌na ‌Paryż

Burze

Samotność

Niespełnienie

Stankiewiczowa

Kwiaty

Helunia

Zamknięta ‌mego losu ‌księga

Światło

Nadzieje

Plac Mariacki ‌9

Klątwa

Wawel

Odkupienie

Wesele

Prapremiera

Niedziela

Teosia

Dom

Sława

Pieniądze

Ojciec

Talent

Tęsknota

Gorączka

Rodzina

Ogień

Kulisy

Trwoga

Mrok

Listy ‌wysłane i niewysłane

Węgrzce

Czas

Żona

Pożegnania

Kareta

Wieczór

Wdowa

Podziękowania

Bibliografia

Autorzy ‌i źródła zdjęć

Indeks ‌osób

Przypisy

Poniedziałek 2 grudnia ‌1907 roku. Temperatura powietrza ‌siedem stopni poniżej zera, ‌wiatr ‌zachodni. Prószy drobny śnieg. ‌Dzień jest mroźny, ‌pogodny. Na budynkach ratusza, Teatru ‌Miejskiego, Muzeum ‌Narodowego ‌w Sukiennicach, Akademii ‌Sztuk ‌Pięknych i Towarzystwa Przyjaciół Sztuk ‌Pięknych ‌powiewają żałobne ‌chorągwie. Krepa okrywa autoportret ‌Wyspiańskiego ‌i kartony witraży wawelskich ‌w Muzeum ‌Narodowym.

Po godzinie 9.30 ‌pracownicy zakładu pogrzebowego Aleksandra ‌Szafrańskiego wynoszą z kościoła ‌Pijarów trumnę ‌z ciałem ‌Wyspiańskiego. ‌Na dziedzińcu ‌stoją uczniowie ‌i profesorowie c.k. Akademii Sztuk ‌Pięknych, rodzina i przyjaciele.

Teosia Wyspiańska ‌ma ‌czarną suknię na halce, wełniany żakiet i długi wdowi welon. Z Wyspiańskim pożegnała się wieczorem 28 listopada, po jego śmierci. Zwłoki przewieziono z kliniki przy ulicy Siemiradzkiego do kościoła Pijarów przy ulicy Świętego Jana w piątek 29 listopada pod osłoną nocy. W niedzielę 1 grudnia od rana do późnych godzin wieczornych tysiące krakowian zeszło do krypty kościoła, aby zobaczyć trumnę z ciałem Wyspiańskiego. W poniedziałek 2 grudnia, w dniu pogrzebu, „Nowa Reforma” pisze: „U wrót krypty pełniła służbę straż pożarna miejska, która z nadzwyczajnym wysiłkiem utrzymywała porządek wśród ścisku, grożącego katastrofą w tłoczącej się żywej fali ludzkiej”.

Z kościoła Pijarów do kościoła Mariackiego trumnę niosą malarze. Biją dzwony z wież kościelnych. Kondukt prowadzi archiprezbiter Józef Krzemieński w asyście duchowieństwa. Nabożeństwo rozpoczyna się o godzinie dziesiątej. Przed otwartym ołtarzem Wita Stwosza płonie blisko sto świec, trumnę otacza czternaście chorągwi cechowych, w stallach siedzą członkowie rodziny, marszałek krajowy Stanisław Badeni i prezydent miasta Juliusz Leo.

Orszak pogrzebowy na Rynku. Rydwan wiozący trumnę z ciałem Stanisława Wyspiańskiego

Orszak pogrzebowy na Rynku. Powóz z wieńcami

Porządek pochodu, który ustawia się przed kościołem Mariackim, wyznacza okólnik komitetu pogrzebowego. Radca miejski Piotr Kosobucki jest mistrzem ceremonii. Na piersi ma bordową szarfę żałobną za czterdzieści koron. Uczniowie tworzący szpaler mają twarze poszarzałe od tlących się czterystu pochodni smolnych. Wosk kapie na buty. Ręce sztywnieją z zimna. W powietrzu unosi się gęsty, ciemny dym.

Kondukt formuje się dopiero po czterdziestu pięciu minutach. Zajmuje cały Rynek i ulicę Grodzką. Na czele stoi straż pożarna i miejska, uczniowie szkół i seminariów, towarzystwa, stowarzyszenia, bractwa, aptekarze, drukarze, lekarze, adwokaci i notariusze, pracownicy magistratu, dziennikarze, pisarze, aktorzy, członkowie towarzystw artystycznych, delegacje z wieńcami, chłopi z Bronowic i Węgrzec z ogromnym wieńcem dożynkowym, dalej rydwan z wieńcami otoczony przez artystów malarzy i duchowieństwo z księdzem kanonikiem Janem Krupińskim. Trumna na katafalku, obita czarnym suknem ze srebrnymi lamówkami, unosi się wysoko nad głowami ludzi. Dochodzi godzina dwunasta.

Dziennik „Czas” napisze w wydaniu popołudniowym: „Gdy trumnę składano na czarnym, wysokim rydwanie, zaprzężonym w trzy pary koni, z wieży Mariackiej zabrzmiał wygrywany na trąbce rzewny hejnał, żegnający to ukochane dziecko Krakowa”.

Lucjan Rydel i Adam Chmiel prowadzą za trumną Teosię Wyspiańską. Rodzinę otacza kordon straży ogniowej. Około czterdzieści tysięcy osób zapełnia Rynek, przyległe ulice, okna i balkony kamienic[1]. Kondukt pogrzebowy wolno rusza w stronę kościoła na Skałce. Za rodziną idą profesorowie Akademii Sztuk Pięknych, posłowie, władze miasta i delegacje z trzech zaborów, profesorowie Akademii Umiejętności i Uniwersytetu Jagiellońskiego, wreszcie mieszkańcy. Na trasie konduktu palą się latarnie gazowe okryte krepą. Dzwonią dzwony z wież kościołów pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła, Świętego Andrzeja, Świętego Idziego, Świętego Bernardyna i kościoła księży misjonarzy. Gdy kondukt wychodzi z ulicy Grodzkiej, z wieży katedry na Wawelu rozbrzmiewa dzwon Zygmunt, odzywają się dzwony z wieży klasztoru paulinów.

Na dziedzińcu kościoła na Skałce uczniowie Wyspiańskiego po raz ostatni biorą trumnę na barki. W Krypcie Zasłużonych na Skałce nie ma mów pożegnalnych.

„Czas”, 2 grudnia 1907, wydanie wieczorne:

Była to cicha, spokojna, poważna uroczystość, wolna od wszelkiego szychu i efektu sztucznego, gdyż była wyrazem prawdziwego pietyzmu dla mistrza, który za życia unikał wszelkiego pustego rozgłosu. Jak cichym był w życiu codziennem i rodzinnem Wyspiański, tak cichym miał pogrzeb, którego uroczysty nastrój podniósł jeszcze spiżowy dzwon „Zygmunta” w chwili, gdy kondukt zbliżał się pod stoki Wawelu.

„Naprzód”, 3 grudnia 1907:

Od dnia, w którym zwłoki Mickiewicza złożono na Wawelu, Kraków drugiego takiego pogrzebu nie widział. Odprowadziły ciało Wyspiańskiego do grobowca nieprzeliczone tłumy, odprowadziła je wielka żałoba całej Polski.

„Nowiny”, 3 grudnia 1907: „Kraków umie chować swoich Wielkich”.

Uwagi do rachunków wystawionych przez krakowskich przedsiębiorców za pogrzeb Stanisława Wyspiańskiego finansowany przez Radę Miasta:

Wybrano trumnę najprostszą i najskromniejszą. Cena wygórowana. Trumna dębowa prosta powinna była kosztować najwyżej 140 kor. Dodać należy kawałek sukna, którem trumnę obito. – Cena wygórowana.

[...]

10) [...] Lichtarzy było nie 120, lecz 40 (co sprawdzić można na fotografii reprodukowanej w „Nowościach Ilustrowanych”). [...] W głębi zaś, za trumną, mniejsze świece umieszczono w 45 lichtarzach, zrobionych z gliny przez uczniów Akademii Szt. Pięknych osobiście i pozłoconych przez nich, bez udziału przedsiębiorcy.

11) Na podłogę przed katafalkiem w krypcie zużyty był stary, b. zniszczony aksamit czerwony (pozostały z pogrzebu Siemiradzkiego). Nowego aksamitu zużyto tylko po bokach schodów. Do wybicia wnętrza otaczającego bezpośrednio trumnę użyto starego czarnego sukna. Kawałek nowego sukna czarnego – na katafalku pod trumną w krypcie.

[...]

15) Powinien sprawdzić ktoś fachowy. Uwaga: wóz na wieniec, pomimo dokładnych dyspozycyi i rysunku, był zrobiony źle, i musiał być cały przerabiany.

[...]

17) Rachunek wygórowany. Robota tapicerska w krypcie była minimalna, przytem robiona była wyjątkowo ospale i niedołężnie.

18) Należałoby sprawdzić ilość metrów sukna czarnego nowego (na karawan i na wóz pod wieńce) i ewentualnie przejąć to sukno na rzecz gminy. Tak samo – z kapami na konie i płaszczami dla prowadzących konie. Zrobione były podług specyalnych rysunków artystów.

19) Kawałek sukna czarnego do wysłania chodnika na Skałce kazaliśmy wziąć z krypty, a nie zamawialiśmy tam nowego sukna.

20) Należałoby sprawdzić. Świec się paliło stosunkowo mało.

[...]

27) Kilka dorożek, wziętych przez pp. artystów już zostały policzone w pozycyi 14). [...] Resztę wydatków (dorożki i inne, które się obliczyć nie dały) ponosili artyści sami i żadnej pretensyi o to do nikogo nie mają. Uwaga: uczniowie Akademii Sztuk Piękn. sami własnoręcznie złocili girlandę z wawrzynu i wieńce laurowe.

28) Płaszcze i kiry na konie były rysunku najprostszego wobec czego rachunek (960 k.) wydaje się nam wygórowanym.

29) Oprócz dekoracyi wykonanej własnoręcznie przez artystów, nie było żadnej innej. Rachunek więc p. Freege (100 k.) może się odnosić chyba do 10 drzewek kulistych, przyniesionych do krypty i ustawionych pod ścianami. O ile drzewka te zostały zwrócone, to rachunek za wypożyczenie na 1 dnia uważać należy za wygórowany.

30) Uprząż była przykryta kapami i nie było powodu jej „przerabiać”. Powozów (landa) nie widzieliśmy. Należałoby to sprawdzić.

31) Rachunek W. Fenza (1626 k.) jest wprost niesłychany [...].

7 grudnia 1907, J. Warchałowski[2]

Barwa
Krupnicza

Dziadek Wyspiańskiego, Mateusz Rogowski, jest hurtownikiem. Rodzina nazywa go kupcem „en gros”. Sprzedaje zboże, orzechy, owoce i mąkę. Krakowscy flisacy spławiają na galarach jego towar do Warszawy i Gdańska. Posiada kamienice na rogu Grodzkiej i na Kazimierzu. Przy ulicy Krupniczej ma rozległe ogrody i kilka placów. Wielki pożar miasta w 1850 roku niszczy drewniane magazyny, w których Mateusz Rogowski przechowuje owoce. Po kolejnym pożarze, około 1857 roku, zostaje mu jedynie murowany dom przy ulicy Krupniczej.

Drugi dziadek, Ignacy Wyspiański, jest urzędnikiem podatkowym. Akty urodzeń jego dzieci znaczą trasę wędrówki po Galicji: Lwów, Chwałowice, Kuryłówka w Rzeszowskiem. W Krakowie osiada około 1852 roku z żoną Wiktorią oraz Franciszkiem, Albiną i Antonim. Tutaj przychodzi na świat jeszcze dwoje dzieci: Amalia i Bronisław. Wyspiańscy mieszkają na Piasku pod numerem 55 (w kolejnych latach ulica Gołębia i niezidentyfikowany dom nad Wisłą). Ignacy Wyspiański pracuje w urzędzie celnym, Wiktoria Wyspiańska prowadzi dom otwarty. „Długów mieli dużo” – zanotuje po latach wnuczka Mateusza Rogowskiego na marginesie wspomnień rodzinnych.

O pierwszej żonie Mateusza Rogowskiego, Joannie z Grzybowskich, wiadomo niewiele. Wniosła do małżeństwa spore wiano i sześcioro dzieci w ciągu trzynastu lat: Józefę, Jana, Leonę, Adama, Marię i Joannę. Troje kolejnych: Teodorę, Kazimierza i Feliksa (zmarł w dzieciństwie) wydała na świat druga żona, Karolina ze Szpakowskich. W 1854 roku najstarsza Józefa poślubia urzędnika celnego Edwarda Dobruckiego. Leona w 1855 roku wychodzi za Teofila Parviego, zegarmistrza o włosko brzmiącym nazwisku, właściciela sklepu przy ulicy Grodzkiej.

Każdego dnia Mateusz Rogowski modli się w kaplicy świętego Jana Kantego w Collegium Maius. Raz w roku pielgrzymuje z rodziną do opactwa cystersów w Mogile. Tradycja rodzinna mówi o ufundowaniu aksamitnej przepaski na biodra Chrystusa w kaplicy Krzyża Świętego. Każdego piątku prowadzi całodniową głodówkę w nadziei, że Bóg objawi mu godzinę śmierci.

Franciszek jest najstarszym synem Ignacego Wyspiańskiego. Urodził się we Lwowie. Jesienią 1853 roku zapisuje się do Szkoły Sztuk Pięknych przy Instytucie Technicznym. Pierwsze prace rzeźbiarskie prezentuje na wystawie Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w 1857 roku. Dwa lata później na zamówienie Juliusza Florkiewicza wykonuje opisywany w prasie pomnik konny Jana Sobieskiego do parku pałacowego w Młoszowej. W październiku 1860 roku otrzymuje stypendium Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Rodzinne przekazy mówią o pobycie w Paryżu. Do kraju wraca przed powstaniem styczniowym.

W pierwszych miesiącach 1863 roku w ogrodzie na tyłach domu Mateusza Rogowskiego odbywają się zbiórki. W piwnicach gromadzone są sztucery, dubeltówki, rewolwery i szable. W pokojach na parterze wylewa się okrągłe ołowiane kule. Leona, Maria i Joanna, córki Mateusza Rogowskiego, skubią z płótna szarpie dla powstańców i brata Adama, który walczy po tamtej stronie granicy. Wśród mężczyzn, którzy w tych dniach przestępują próg kamienicy przy ulicy Krupniczej, jest też austriacki policjant. Zanim powieszą go Austriacy, zdąży kilka razy ostrzec Mateusza Rogowskiego przed rewizjami.

W domu urzędnika celnego Ignacego Wyspiańskiego także przechowuje się broń. Dwudziestoletnia Albina Wyspiańska przenosi ją w fałdach obszernej czarnej spódnicy. Antoni Wyspiański bije się z Rosjanami w oddziałach Dionizego Czachowskiego i Aleksandra Waligórskiego. Franciszek Wyspiański jest widywany na konspiracyjnych spotkaniach u aptekarza Karola Mohra, profesora chemii w Instytucie Technicznym. Jeden z braci, prawdopodobnie Franciszek, znajdzie się w grupie dwudziestu mężczyzn, którzy poturbują pewnego krakowianina za odmowę wpłacenia datku na rzecz powstańców. Witold Wyspiański, syn Antoniego, napisze później: „Na długie lata sprawa powstaniowa pozostawała w rodzinie tematem wspomnień, rozważań, żalów”[3].

Dla dwudziestoczteroletniego Adama Rogowskiego powstanie styczniowe zakończy się znacznie później. Wzięty do niewoli, trafi na Sybir. Do Krakowa wróci dopiero przed 1900 rokiem. Będzie utrzymywał się z jałmużny.

Antoni Waśkowski: „Widywaliśmy go na ulicach Krakowa. Brat jego młodszy – Kazimierz Rogowski, a także szwagier jego, mąż Joanny Stankiewiczowej – Kazimierz Stankiewicz, dawali mu na chleb, na jaki nie mógł już sobie zarobić on – starzec, którego ręce przywykły bardziej do kajdan niż do roboty, a dusza – bardziej do tęsknoty niż do posłuszeństwa...”[4].

Dla Mateusza Rogowskiego powstanie styczniowe nie zakończy się nigdy. Według relacji rodzinnych jego majątek zostanie skonfiskowany przez władze austriackie.

Franciszek Wyspiański pisze do Wydziału Krajowego we Lwowie:

Niżej podpisany uprasza o łaskawe wydanie mu legitymacyi szlachectwa i przyłącza swoją metrykę. W dalszem załączeniu przedkłada niżej podpisany metrykę ojca swego Ignacego Wyspiańskiego na dowód, iż tenże jest synem tegoż Jana Wyspiańskiego, który wraz z swemi braćmi Pawłem, Sebastyanem i Aleksandrem w roku 1782 legitymowali się w grodzie Trembowelskiem i zapisani są w księgach szlacheckich Maj. Tom III na Str. 513. Legitymacya dziada mego miała być pastwą rabónków [!] wojennych przez Moskali, a ojciec mój będąc ubogiem nie był w stanie starać się o wydanie innej, co dawniej było połączone ze znacznemi wydatkami[5].

Franciszek Wyspiański (w wysokiej futrzanej czapce) w grupie znajomych zimą 1865 roku. Na zdjęciu między innymi: (od prawej) rzeźbiarz Walery Gadomski, fotograf Walery Rzewuski, dramaturg Władysław Ludwik Anczyc, malarz Florian Cynk, pisarz Michał Bałucki, malarz Aleksander Kotsis (za Florianem Cynkiem i Władysławem Ludwikiem Anczycem), Artur Grottger (pierwszy z lewej), historyk Józef Szujski (obok Artura Grottgera), Jan Matejko (siódmy z lewej, w okularach)

Po powstaniu styczniowym Mateusz Rogowski mieszka z rodziną w parterowej kamienicy przy ulicy Krupniczej, ostatnim bastionie kupieckiej fortuny. Córka Joanna uczy się w seminarium nauczycielskim, wybierze posadę prywatnej nauczycielki. Najmłodsza Teodora, uzdolniona pianistka, ćwiczy pod okiem Emilii Salomońskiej i Władysława Żeleńskiego. W 1874 roku poślubi Wawrzyńca Waśkowskiego, nauczyciela gimnazjalnego. O Marii, nazywanej w domu Marynią, dobrzy mieszczanie zaczynają już plotkować. W 1867 roku ma dwadzieścia sześć lat i kilka zerwanych zaręczyn na koncie. Na pytanie, na kogo czeka, odpowiada: „na artystę”. Leona, żona zegarmistrza, zapamięta, że Maria pisała wiersze i „marzyła o poetach i literatach”. Wiersze Marii, przepisane do zeszytu w skórzanej oprawie, będą cenną pamiątką w domu najmłodszej z sióstr, Teodory.

Druga żona Mateusza Rogowskiego, Karolina ze Szpakowskich, jest spokrewniona z „najpierwszymi domami Królestwa Polskiego”. Odkąd przyszły na świat wnuki, nazywana jest krótko Babką Rogowską. Nosi czarne suknie i wielkie kapelusze wiązane na kokardę pod brodą. Dumą Karoliny Rogowskiej są cztery herby rodzinne, po dwa od Szpakowskich i Szadurskich. Z rodzinnego majątku w powiecie pińczowskim przywiozła do Krakowa stylowe meble, srebra, porcelanę, kryształy i kult Tadeusza Kościuszki. Spuściznę duchową Karoliny Rogowskiej przejmą córki. Maria i Teodora nadadzą synom imię Tadeusz. W mieszkaniach Joanny i Teodory zawisną portrety Naczelnika.

W 1865 roku Franciszek Wyspiański jest już znanym artystą. Popiersie Mikołaja Kopernika i godła wydziałowe w salach Uniwersytetu Jagiellońskiego to tylko niektóre z jego prac. Warszawski „Tygodnik Ilustrowany” wymienia go w rzędzie utalentowanych rzeźbiarzy. „Znajduje się jeszcze jeden artysta rzeźbiarz w Krakowie, który swemi pracami dał się już poznać korzystnie, ale ten nie posiada własnej pracowni, lecz ma ją, jak słychać, założyć dopiero w tych czasach; tym jest Wyspiański Franciszek, którego pomysłu popiersie Kopernika zyskało uznanie znawców”[6]. Zakłada pracownię na parterze kamienicy Rogowskich, od strony ogrodu. W 1867 roku, na pamiątkę ocalenia miasta od pożaru, rzeźbi posąg Madonny z dzieciątkiem. Nadaje jej rysy przyszłej żony, Marii Rogowskiej.

W 1868 roku może się wydawać, że Bóg wysłuchał modlitw Mateusza Rogowskiego. W piątek 24 kwietnia zapada na zdrowiu, nie podnosi się z łóżka. Rodzinie oznajmia, że ślub Marii i Franciszka Wyspiańskiego musi odbyć się jak najszybciej.

Pobierają się w sobotę 25 kwietnia 1868 roku w kościele św. Szczepana. Siostrzenica Marii zapamięta gości świętujących w bawialni i pannę młodą szlochającą przy łóżku ojca. Mateusz Rogowski umiera dwa tygodnie później, w sobotę 9 maja.

Maria Rogowska przed 1868 rokiem

Maria i Franciszek Wyspiańscy mieszkają na facjatce kamienicy Rogowskich. Tutaj w piątek 15 stycznia 1869 roku, ponoć dwa miesiące przed czasem, rodzi się chłopiec. Otrzymuje imiona: Stanisław Mateusz Ignacy, po dziadkach. 7 lutego dziecko trzymają do chrztu Edward Dobrucki, mąż najstarszej z sióstr Rogowskich, i Joanna, młodsza siostra Marii.

Dwa lata później, 20 lutego 1871 roku, o godzinie trzynastej przychodzi na świat drugi syn, Tadeusz Marian.

W grudniu 1872 roku kłopoty finansowe zmuszają Karolinę Rogowską do sprzedaży kamienicy. Nieruchomość przechodzi na własność rodziny Szujskich. Nadbudowa pierwszego piętra przeprowadzona w następnych latach zmieni bryłę budynku.

Maria Waśkowska, wnuczka Karoliny Rogowskiej, zapamięta spacer z babką na ulicę Krupniczą pod kamienicę nazywaną w rodzinie dworkiem: „Opowiadała zamyślona i mówiła długo. Zasłuchana patrzyłam na dom, który oddzielony od rzędu niskich domków ul. Krupniczej, sam jeden był piętrowy na całej ulicy, a otoczony ozdobnymi sztachetami wśród daleko sięgającego ogrodu wydawał mi się pałacem. Spojrzałam także i na babkę i dojrzałam w jej oczach wyraz niezmiernego smutku i żalu i świecące łzy”[7].

Dom Długosza

Nowy dom Marii i Franciszka Wyspiańskich stoi w miejscu, gdzie spokojna ulica Kanonicza łączy się z Plantacjami pod Zamkiem (dzisiaj Podzamcze), w cieniu wysokich murów Wawelu. Wzniesiony jako łaźnia królewska, jest nazywany Domem Długosza na cześć najsłynniejszego z mieszkańców[8].

Pozwolenie wydziału budowlanego na przebudowę oficyn pochodzi z czerwca 1873 roku. W dawnej stajni Franciszek Wyspiański urządza pracownię. Wybija dwa okna wychodzące na Plantacje pod Zamkiem i otwór drzwiowy do kuchni w zachodnim skrzydle. Jedną część obszernego pomieszczenia zajmują uczniowie i pomocnicy. Franciszek Wyspiański wystawia gipsowe figury na parapetach zakratowanych okien pracowni.

Mieszkanie Wyspiańskich mieści się w skrzydle zachodnim, równoległym do Domu Długosza. Głębokie nisze okienne wykute w średniowiecznych murach zaciemniają pomieszczenie. W nowym domu Wyspiańscy wydzielają dwa pokoje i kuchnię, poszerzają okna, wymieniają piece i podłogi. Na dziedzińcu powstaje mały ogródek.

Maria Wyspiańska ubiera synów po krakowsku. Noszą długie białe koszule spięte skórzanym paskiem i czerwone krakuski wkładane od święta. Alejka przy Domu Długosza prowadzi w stronę Wisły. Często wracają stamtąd z naręczami dzikich kwiatów. Wiązane w bukiety, zdobią wazony albo suszą się wysoko pod sklepieniem pracowni.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie wszystko zaczęło się psuć. W sobotę 16 stycznia 1875 roku, miesiąc przed czwartymi urodzinami, umiera na zapalenie opon mózgowych Tadeusz, młodszy synek Wyspiańskich. „Matka bardzo gryzła się i bolała bardzo po jego śmierci” – notuje w pamiętniku Maria Parvi-Błotnicka[9].

16 maja umiera Ignacy Wyspiański, ojciec Franciszka. U Marii Wyspiańskiej zaostrzają się symptomy choroby płucnej.

Jeśli Franciszek Wyspiański upija się, to tak, żeby nie pamiętać. Z restauracji Kosza na Grodzkiej albo Bochnaka na Szpitalnej trzeba odwozić go fiakrem[10]. W historycznym Domu Długosza panuje „atmosfera nieszczęścia”.

Antoni Waśkowski: „Bieda – choroba – przytem trzeba było wychować dwoje bardzo małych dzieci, utrzymywać schorowaną matkę męża i jego siostrę, Albinę: wszystko to odbierało spokój twórcy, zdolnemu epigonowi klasycznej szkoły Thorwaldsena – prowadziło go do knajpy, gdzie szukał samotności, spokoju, zapomnienia...”.

Witold Wyspiański: „Franciszek Wyspiański szczęścia nie miał i wywalczyć go nie umiał, nonszalancją zrażał sobie protektorów, poza tym lubiał bawić się szeroko i tak z wolna podupadła jego pracownia rzeźbiarska, a on sam schodził w zapomnienie”.

Tadeusz Żuk-Skarszewski: „Ojciec jego Franciszek, kolega Matejki, rzeźbiarz z niewątpliwym talentem, zrobił przykry zawód i przyjaciołom i sobie: przestał tworzyć. Ma wciąż oko i rękę sprawną, jeno brak mu serca. W chwili, gdy syn mu się urodził, ma pracownię w domu Długosza u stóp Wawelu, lecz już rzemieślniczą raczej niż artystyczną”[11].

W pracowni Franciszka Wyspiańskiego powstają odlewy, nagrobki, tablice pamiątkowe, konsole gipsowe do drzwi i okien. Znamienne, że największe dzieła stworzył przed poznaniem żony i po jej śmierci. Po 1876 roku powstaną prace zauważone przez współczesnych i uważane za najlepsze w jego dorobku, między innymi posąg Kajetana Florkiewicza w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła, popiersia Jana Długosza i Jana Kantego[12].

Jesienią 1875 roku stan zdrowia Marii Wyspiańskiej gwałtownie się pogarsza. Którejś listopadowej, deszczowej nocy wyrusza na poszukiwanie męża. Roztrzaskuje w gniewie najnowszą, podobno udaną, rzeźbę Franciszka Wyspiańskiego.

Antoni Waśkowski: „Wątła i zawsze zagrożona piersiowo, zaziębiła się. Już odtąd stale co wieczór przychodziła gorączka, kaszel się wzmagał – choroba szybko postępowała”.

Latem 1876 roku, po krótkim, nieudanym wypoczynku na podkrakowskich Bielanach, nasilają się oznaki gruźlicy: wysoka gorączka, halucynacje, krwotoki. Maria Wyspiańska umiera 18 sierpnia 1876 roku, trzy miesiące przed trzydziestymi piątymi urodzinami.

O nieobecności Marii Wyspiańskiej przypominają zaschnięte bukiety kwiatów zawieszone pod sklepieniem, przyprószone kurzem. Albina Wyspiańska, niezamężna siostra Franciszka, wprowadza się z matką do oficyny Domu Długosza.

Maria Waśkowska: „Siostra i matka były mu pomocą. Ponadto matka, Wiktoria z Gągulskich Wyspiańska, wdowa po nadpoborcy podatkowym w Krakowie Ignacym Wyspiańskim [...] pobierała miesięczną emeryturę. We wspólnym budżecie domowym była to rubryka stała, niezawodna. A chociaż w porównaniu ze znacznymi nieraz sumami, jakie wuj Franciszek za prace swoje otrzymywał, niewielka – że jednak sumy te pobierał w nieregularnych okresach czasu, stanowiła podstawę bytu codziennego”.

Jesienią 1876 roku Albina Wyspiańska odprowadza Stasia Wyspiańskiego do Szkoły Ćwiczeń w pałacu Larischa, na rogu Brackiej i placu Franciszkańskiego. W dni wolne od nauki zabiera robótkę ręczną i wychodzi z chłopcem na Planty. Siadają na jednej z drewnianych ławeczek, dzieciom nie wolno siadać na kamieniach. Staś Wyspiański czyta książki, które mu podsuwa wuj Wawrzyniec Waśkowski, nauczyciel historii w gimnazjum św. Jacka.

Stanisław Wyspiański około 1875 roku

Maria Waśkowska: „Najdawniejsze książeczki, jakie przypominam sobie w rękach małego Stasia Wyspiańskiego, były to Bajki i powiastki Jachowicza, wierszem pisane. Umieliśmy z nich wszyscy mnóstwo na pamięć. Pamiętam, że czytywał i uczył się na pamięć w okresie swego dzieciństwa także wiele wyjątków z poezji Wincentego Pola, w szczególności zaś wiele z Pieśni Janusza. Pamiętam go, małego chłopca, deklamującego wyjątki z ballad, z Dziadów, Powrót taty Mickiewicza – wyjątki z Trenów Kochanowskiego itd.”.

Czasem Albinę Wyspiańską zastępuje Karolina Rogowska. Na Plantacjach pod Zamkiem bawią się też dzieci Leony Parviowej i Teodory Waśkowskiej. Maria Waśkowska zapamięta stragan ze słodyczami na rogu ulicy Franciszkańskiej. Za jednego centa można kupić dwa pierniki albo garść wiśni. Karolina Rogowska nagradza centem wierszyki recytowane z pamięci. Staś Wyspiański deklamuje bez końca.

Na zdjęciu klasowym wykonanym w 1878 roku przez wędrownego fotografa odnaleźć Stasia Wyspiańskiego nietrudno. Stoi w drugim rzędzie, w rozpiętym płaszczyku, wyraźnie odcina się na tle gromadki. W trzecim rzędzie stoją Henryk Opieński i Stanisław Estreicher, wyżej Józef Mehoffer. Na co dzień trzymają się razem. Chłopcy z tej klasy wywodzą się z rodzin urzędników, prawników i lekarzy. Na zdjęciu towarzyszą im nauczyciele: Karol Niemczyk, Bolesław Filiński i katecheta ks. Wojciech Gac.

Stanisław Estreicher tak opowiada o Szkole Ćwiczeń przy męskim Seminarium Nauczycielskim: „Bezpośrednią naukę w klasie pobieraliśmy od Karola Niemczyka, autora kilku Śpiewników szkolnych i zamiłowanego muzyka. On nas uczył rachunków, kaligrafii, polskiego i niemieckiego, a z największą pasją śpiewu. Śpiewaliśmy piosenki Jachowicza z jego akompaniamentem na skrzypcach, a kto fałszował [...] dostawał smyczkiem po głowie. Do pomocy Niemczyk miał dodanego młodszego nauczyciela, Bolesława Filińskiego, późniejszego gorliwego współpracownika prof. Jordana przy zakładaniu jego parku. Filiński uczył nas gimnastyki szwedzkiej – wyciągania rąk w prawo i lewo, przysiadania, wstawania, rytmicznych ruchów”[13].

Od drugiego półrocza klasy trzeciej Stasiowi Wyspiańskiemu pomaga w nauce prywatny korepetytor Wincenty Łabuda. Wspomina po latach: „Właściwie żaden przedmiot nie sprawiał mu trudności, słabszy jednak był w kaligrafii, rysunkach i rachunkach. W trzeciej klasie jeszcze jakoś to szło, ale w klasie IV Staś rachunków i kaligrafii wprost nie lubił. [...] Wprost pod przymusem pokonywał trudności i doprowadził pismo do pewnej perfekcji. Trudniej było pokonać wstręt do szablonowego prostolinijnego rysunku. Natomiast lubił rysunek rozmachowy o liniach okrągłych. – Aczkolwiek w szkole rysunku tego nie uczono, on lubił sam w wolnych chwilach rysować głowy kobiece, dziecinne oraz kwiaty, a wykonywał to dość udatnie”[14].

Stanisław Estreicher: „Wyspiański uczył się średnio, o ile chodzi o naukę szkolną, ale za to już wtedy rysował i rysował w każdej wolnej chwili. Już wówczas najulubieńszym miejscem jego spacerów był Wawel, u którego stóp ojciec jego mieszkał i miał pracownię”.

Czteroletnią naukę w Szkole Ćwiczeń Staś Wyspiański kończy w czerwcu 1879 roku. Katalog klasyfikacyjny wymienia oceny bardzo dobre z religii, języka polskiego, niemieckiego, geografii, historii naturalnej, rachunków, rysunków, pisania i gimnastyki. Oceny dobre z historii, fizyki, geometrii i śpiewu. Postępy w nauce bardzo dobre, pilność „zadawalniająca”, obyczaje chwalebne. W pięciostopniowej skali oceniania koledzy Stasia Wyspiańskiego – Stanisław Estreicher, Józef Mehoffer i Henryk Opieński – wypadają lepiej. Obyczaje mają wzorowe, pilność wytrwałą[15].

Stanisław Estreicher: „Opuszczaliśmy szkołę bez uczucia, że szkoła – to wróg dzieciństwa. Nie wyniosłem też wspomnienia, jakobyśmy byli przeciążani nauką. Zdaje mi się, że poza dwurazową nauką dzienną w szkole niewiele od nas, chłopców ośmioletnich, wymagano”.

Narzeczony Joanny Rogowskiej, nieznany z imienia Pieniążek, po powstaniu styczniowym wyemigrował do Turcji. „Wiem na pewno, że posyłała mu tamże potrzebne pieniądze” – pisze druga siostrzenica, Maria Parvi-Błotnicka. Kontakty narzeczonych urywają się prawdopodobnie we Francji. W Krakowie Joanna Rogowska przyjmuje posadę prywatnej nauczycielki w domach Szujskich, Kamockich i Matejków.

Maria Waśkowska pisze o Joannie Rogowskiej: „Życie zahartowało ją duchowo. Albowiem gdy po roku 46 zła koniunktura handlowa, a potem pożar Krakowa i rok 63, i choroba, i śmierć ojca, Mateusza Rogowskiego, nadwyrężyły majątek, tak że została tylko jedna kamienica przy ulicy Krupniczej – zdecydowała się ciotka w 1878 roku, na prośbę zaprzyjaźnionego z domem Rogowskich Jana Matejki, zostać u niego w Krzesławicach nauczycielką jego córek do języka polskiego i francuskiego. Matura seminarialna, egzamin wydziałowy z języka i literatury francuskiej stanowiły podstawę jej wykształcenia uzupełnianego stale lekturą”.

Odkąd Joanna Rogowska mieszka w Krzesławicach, do Krakowa przyjeżdża w nieliczne wolne dni. Do Domu Długosza zachodzi niechętnie. Ze Stasiem Wyspiańskim spotyka się u siostry, Teodory Waśkowskiej.

Maria Waśkowska: „Zajechawszy do nas, posyłała natychmiast po Stasia. Razem z nim wychodziła na miasto. Kupowała mu za swoje pieniądze – jak mi matka moja opowiadała – czy to ubranka jakieś, czy książkę, przybory szkolne, łakocie. Razem z nim wracała do nas do domu”.

Każdego roku dzień św. Stanisława, patrona miasta, Joanna Rogowska spędza z rodziną na Skałce. Po południu wspólnie z siostrą organizuje obiad imieninowy dla Stasia Wyspiańskiego. Teodora Waśkowska zaprasza Albinę Wyspiańską i Franciszka Wyspiańskiego.

Joanna Rogowska

Latem 1879 roku Wawrzyniec Waśkowski zapisuje Stasia Wyspiańskiego do gimnazjum św. Anny. Szacowny gmach z dziedzińcem, krużgankami i portretami królów polskich jest zbyt ciasny dla kilkuset uczniów. Klasa Wyspiańskiego, Estreichera i Opieńskiego uczy się w kamienicy Götza na rogu ulic Podwale i Krupniczej. Do starego gmachu przeniosą się za dwa lata.

W ciągu najbliższych ośmiu lat Wyspiański spotka w gimnazjum św. Anny tych, z którymi skrzyżują się jego ścieżki zawodowe i prywatne: przyszłych lekarzy Franciszka Krzyształowicza i Maksymiliana Rutkowskiego, literatów: Kazimierza Przerwę-Tetmajera, Konstantego M. Górskiego, Kazimierza Ehrenberga, Tadeusza Żeleńskiego, aktora Michała Tarasiewicza, oraz najbliższych kolegów: Stanisława Eljasza-Radzikowskiego, Lucjana Rydla, Adama Chmiela i Tadeusza Estreichera.

We wrześniu 1879 roku klasa I c liczy 58 uczniów. Do egzaminu końcowego w czerwcu 1880 roku przystąpi 40. Wyspiański zakończy pierwszą klasę gimnazjum na 21 miejscu.

Joanna Rogowska poznaje Kazimierza Stankiewicza w Krzesławicach. On także legitymuje się działalnością konspiracyjną. Za udział w zamachu na agenta carskiego Celaka był przetrzymywany w krakowskim więzieniu[16]. Kolejne lata spędził na emigracji w Paryżu.

W 1879 roku Kazimierz Stankiewicz ma sześćdziesiąt jeden lat, jest bezdzietnym wdowcem. Joanna Rogowska ma trzydzieści pięć lat. Do małżeństwa namawiają Matejkowie i siostra, Teodora Waśkowska. Pobierają się 17 stycznia 1880 roku w Krakowie. Wynajmują mieszkanie przy ulicy Brackiej, potem następne przy ulicy Kopernika 1 na drugim piętrze. Joanna Rogowska jest teraz panią Stankiewiczową, może spełnić obietnicę daną Marii Wyspiańskiej na łożu śmierci. „Z mężem moim poszło nadzwyczaj łatwo. Mąż mój Kazimierz Stankiewicz, urzędnik przy Kasie Oszczędności miasta Krakowa, człowiek zacny, szlachetny, prawy, w młodych latach więzień stanu, przez lat ośm więziony w fortecach, skuty za miłość Ojczyzny jak zbrodzień, potajemnie wywieziony przez zacnych przyjaciół za granicę, kochał nad życie kraj swój umiłowany, przeszłość Polski i żył ideą jej odrodzenia. Widział moją wielką miłość do siostry, do jej jedynego synka [...] moją boleść po jej stracie, lęk o tę wielką sierotę i udecydowaliśmy zaraz, aby jak najprędzej zabrać małego Stasia, zająć się jego wychowaniem, nauką i kochać go jak własne dziecko”[17].

We wspomnieniach spisanych przez Joannę Stankiewiczową mnożą się nieścisłości i przemilczenia. Przesuwają się daty, zmieniają wydarzenia, nie ma ludzi ważnych w życiu Wyspiańskiego. On sam trafia pod opiekę Stankiewiczów już w dwa miesiące po śmierci matki. „Ojciec jego Franciszek, artysta rzeźbiarz, człowiek niezły, ale bez woli, bierny, sam potrzebował podpory moralnej, nie troszczył się o dziecko, sam sobie malec zostawiony, w nieodpowiedniem towarzystwie, bo tuż obok z chłopcami z pracowni rzeźbiarsko-kamieniarskiej bardzo łatwo mógł się zmarnować. Ale tak zaraz po śmierci żony trudno było odbierać mu dziecko, trzeba było wyczekać parę miesięcy – z tą myślą go oswoić i przekonać, że źle nie chcę – owszem, mam zamiar przyjść mu z pomocą, zająć się chłopcem i jemu troski ująć”.

Nieścisłości Joanny Stankiewiczowej prostuje rodzina.

Antoni Waśkowski: „Ciotka Janina Rogowska, której ślub odbył się z domu rodziców moich – wzięła Stasia na wychowanie (w myśl ostatniej woli matki poety) dopiero w parę miesięcy po swem wyjściu za mąż za Kazimierza Stankiewicza. W roku śmierci matki Wyspiańskiego ciotka Stankiewiczowa była jeszcze panną, była domową nauczycielką dzieci Matejków – więc nie mogła wówczas jeszcze wziąć małego Stasia do domu swego na wychowanie”.

Maria Waśkowska tak pisze do Jana Dürra-Durskiego, znakomitego badacza życia i twórczości Wyspiańskiego: „Przykro jest bardzo naszej całej rodzinie, że ciotka Stankiewiczowa nigdy nic w pamiętnikach swoich o ojcu naszym nie wspomina. Był on przecież wujem Stasia. Otaczał go swoją opieką, zanim jeszcze ciotka Stankiewiczowa do siebie go wzięła, to jest w latach, kiedy była nauczycielką poza Krakowem”.

A więc nie w 1874 roku, jak pisze Joanna Stankiewiczowa, ale dopiero w październiku 1880 roku jedenastoletni Staś Wyspiański przenosi się do mieszkania przy ulicy Kopernika 1 w Krakowie[18].

Odwiedza ojca w popołudnia wolne od nauki szkolnej: środy i soboty. Towarzyszy mu czasem w pracach kamieniarskich w terenie. Na dziedzińcu Domu Długosza spotyka się z kolegami. Tutaj ze Stanisławem Estreicherem zaczytują się w polskich przekładach Szekspira.

Witold Wyspiański tak wspomina stryja, Franciszka Wyspiańskiego: „Znałem go bardzo dobrze, jako chłopak z otwartą gębą słuchałem jego wspomnień i – fantazyj, a do dziś żywo odczuwam żal, jaki budził w swym wieku podeszłym tragizm zmarnowanego artysty. Ten człowiek musiał wielki wpływ wywrzeć na syna. Nie tylko ważny jest fakt, że pracownia ojca znajdowała się naprzeciw Wawelu w Domu Długosza, ale i to, że w pracowni tej młodego chłopaka wtajemniczał w arkana sztuki człowiek, który swe życie kładł na jej ołtarzu z nonszalancją dla majątku lub sławy”.

Karty klasyfikacyjne Stanisława Wyspiańskiego z gimnazjum św. Anny i rodowód studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego pozwalają odtworzyć tułaczkę Franciszka Wyspiańskiego w następnych latach. W Domu Długosza będzie mieszkał co najmniej do września 1884 roku. Być może właśnie w tym roku jego pracownia przestanie funkcjonować. W 1884 roku przekaże Muzeum Narodowemu w Krakowie kilka odlewów gipsowych z rzeźb Wita Stwosza[19].

Dom Długosza, widok od ulicy Podzamcze na pracownię rzeźbiarską

We wrześniu 1885 roku zamieszka na Kleparzu, w 1886 roku w Tarnowie. W 1887 roku wróci do Krakowa (ulica Stolarska 6), ale już w 1889 roku wyjedzie do Bochni. Jan Dürr-Durski podaje kolejne adresy: Kopernika 6 i Floriańska 26. W pierwszych dniach stycznia 1892 roku zostanie pensjonariuszem Domu Ubogich im. Ludwika i Anny Helclów, gdzie spędzi niemal dziesięć lat. Spotka się tu z inną pensjonariuszką, Karoliną Rogowską.

Syn Franciszka Wyspiańskiego zamknie historię Domu Długosza w wierszu napisanym po śmierci ojca.

U stóp Wawelu miał ojciec pracownię,

wielką izbę białą wysklepioną,

żyjącą figur zmarłych wielkim tłumem;

tam chłopiec mały chodziłem co czułem,

to później w kształty mej sztuki zakułem.

Uczuciem wtedy tylko, nie rozumem,

obejmowałem zarys gliną ulepioną

wyrastający przede mną w olbrzymy:

w drzewie lipowym rzezane posągi[20].

Zacisze

Pierwszy zachowany szkicownik to właściwie mała książeczka, czarna w twardej oprawie, z ciemnowiśniowym płótnem na grzbiecie. Datowana w przybliżeniu na lata spędzone w Szkole Ćwiczeń. Jest zapełniona rysunkami budowli, zwierząt, postaci ludzkich, notatkami z historii Polski. Niektóre rysunki są podkolorowane kredkami, inne pociągnięte farbami akwarelowymi. Książeczkę przechowuje sztukator z pracowni Franciszka Wyspiańskiego. Do zbiorów Muzeum Narodowego zakupi ją kustosz Julian Pagaczewski tuż po pogrzebie Stanisława Wyspiańskiego.

Kolejny szkicownik pochodzi z 1880 roku. Na pierwszej stronie znajduje się winieta z amorkiem i odręczny wpis: Dla ukochanej Cioci. Stanisław Wyspiański 1880. Tak opisuje ten album Maria Bunsch-Prażmowska:

Zapełniają go rysunki wykonane ręką dziecka, ale bardzo starannie, jakby z myślą o tym, że komuś mają być ofiarowane. Świadczy o tym nie tylko dedykacja, lecz sam charakter albumu oprawnego w jasnozielony papier z kartami przedzielanymi bibułką, aby się ołówek nie rozmazywał. Same rysunki nie przedstawiają nic ciekawego. Wykonane szablonowo, przeważnie chaty wiejskie, jakieś ruiny wśród zarośli i drzew lub szkice pejzażowe, mają charakter poprawnych rysunków szkolnych niczym się nieróżniących od setek innych podobnych, wykonanych przez przeciętnie uzdolnione dzieci[21].

Koledzy z klasy II c żartobliwie nazywają Wyspiańskiego „ciocią”. W rozmowach stale powołuje się na opinię ciotki Joanny Stankiewiczowej.

Rok szkolny kończy egzaminem poprawkowym. W zachowanych dokumentach pojawiają się rozbieżności. Świadectwo szkolne w zbiorach PAN wymienia poprawkę z języka niemieckiego, katalog klasyfikacyjny – egzamin z geografii i historii (jeden przedmiot). Maria Waśkowska wspomina o interwencjach swojego ojca, nauczyciela gimnazjalnego, u kolegów z gimnazjum św. Anny przed klasyfikacjami półrocznymi Wyspiańskiego[22].

Stanisław Estreicher pisze: „Do I klasy gimnazjalnej weszło nas 200, podzielonych na 4 oddziały – do matury siadło nas zaledwie trzydziestu. Wielu «repetowało», inni przenieśli się do innych szkół lub zrezygnowali ze studiów”.

Jesienią 1881 roku Wyspiański jest uczniem klasy III c. Nauczyciel Roman Zawiliński wspomina: „Z powodu znacznej liczby uczniów z domów zamożnych klasa ta uchodziła za «rozbuchaną» i należało rzeczywiście do ciężkich zadań nauczyciela doprowadzić do spokoju i uwagi, zwłaszcza po pauzach. W tej to klasie zdarzył się przypadek, że zniecierpliwiony nauczyciel uderzył ucznia w twarz, za co został przeniesiony do Nowego Sącza, a ja na jego miejsce do Krakowa”[23].

Łaciny i greki uczy Wojciech Rypel. Wśród uczniów uchodzi za niezwykle sprawiedliwego. Na jego lekcji bezwzględnie prawdomówny Władysław Małachowski otrzymuje „szódemkę za cynizm”, a dokładniej za nieprzygotowanie i słowa: „ponieważ byli u nas goście i mnie się wobec tego nie chciało uczyć”[24]. Na lekcję profesora Rypla Wyspiański i Stanisław Pietraszkiewicz przynoszą kocięta. Wypuszczają je po jednym z koszyka pod ławką.

We wrześniu 1883 roku wychowawstwo klasy piątej obejmuje matematyk Ignacy Kranz. Stanisław Estreicher wspomina: „Spokojnie, taktownie, życzliwie – ale stanowczo doprowadził do tego, że klasa zaczęła uchodzić za najlepiej uczącą się w gimnazjum. Umiał przemówić do ambicji; doprowadził też do silnego przesiania klasy w wyższych latach. Przy egzaminie maturycznym nie przepadł z nas ani jeden [...]. Powodowani wdzięcznością ofiarowaliśmy mu – już po maturze – złoty zegarek ze stosownym napisem”.

Krakowianie wiedzą, kiedy odezwie się dzwon Zygmunt. W Domu Długosza pod stokami Wawelu, gdzie jeszcze niedawno Wyspiański mieszkał z ojcem, ten dźwięk musiał zatykać dech w piersiach. Jest rok 1882, Wyspiańskiemu towarzyszą Henryk Opieński, Józef Mehoffer i Stanisław Estreicher. Przyszli do katedry na Wawelu po nieudanej wizycie w Domu Długosza. Franciszek Wyspiański jest tego dnia pijany. Na wieży Zygmuntowskiej ciągną za węzły sznurów przytwierdzonych do osi dzwonu. Odzywają się pierwsze, nierówne dźwięki. Dwa, trzy uderzenia, potem kościelni prowadzą ich wprost przed oblicze kardynała Albina Dunajewskiego.

„Krzyczeli na nas, a głównie na Wyspiańskiego, bo pokazało się, że on już raz próbował dzwonić w Zygmunta, ale był wtedy sam i nie mógł dzwonu poruszyć. [...] Kardynał usłyszawszy dzwon czym prędzej wrócił do katedry i spotkał nas prowadzonych przez świątników. Wyjaśnili mu psotę. Skarżyli się na młodego Wyspiańskiego, który często do katedry przychodził z ojcem, towarzysząc mu przy zdejmowaniu odlewów z królewskich posągów, i figle wyprawiał. Biskup zapytał się: – Czemuż to, kochanku, namówiłeś kolegów, żeby dzwonili? – Bo chciałem, żeby on zadzwonił dla nas. – Roześmiał się dobry biskup i powiedział: – A czy wiesz, że na to trzeba być znakomitym mężem? – Potem kazał nam iść do domu”[25].

W 1883 roku Joanna i Kazimierz Stankiewiczowie przenoszą się do mieszkania na Zacisze 2. Budynek narożny nieopodal Bramy Floriańskiej ma dwie bramy, które wyznaczają jego funkcje użytkowe. Pierwsza prowadzi do hotelu Centralnego, druga skrywa część czynszową z mieszkaniami. Na pierwszym piętrze mieszka rodzina Blumenfeldów, na drugim Anna Pikuzińska z córką Marią Linowską i dziećmi drugiej córki. Sąsiednie mieszkanie, składające się z trzech pokoi i kuchni, zajmują Stankiewiczowie. Synowie Blumenfeldów: Fryderyk, Hugon i Ryszard, wnuki Pikuzińskiej: Maria, Jadwiga i Jan Bartosińscy, oraz Wyspiański spotykają się przy studni na podwórzu. Wyspiański przechodzi etap szkicowania dłoni i stóp. Rysuje „zapalczywie”, wspomina Jan Bartosiński. Dłoni użyczają mu Maria i Jadwiga Bartosińskie. Chciałby rysować też bose stopy, ale Maria Linowska na to się nie zgadza.

Stanisław Estreicher: „Wyspiańskiego zainteresowania szły już wówczas w kierunku rysunku i historii. Wuj jego Stankiewicz, urzędnik Kasy Oszczędności, miał małą biblioteczkę historyczną, z której Wyspiański wykradał książki i pilnie je studiował. Pochłaniał historyczne powieści Kraszewskiego, które czytywał po kilka razy; potem Sienkiewicza. (Ale lektury swoje musiał konspirować). Pasjami lubił ilustrować sceny historyczne”.

Joanna Stankiewiczowa: „Więc Sejm czteroletni [Kalinki], Mieszko Stary Smolki, Szkice [historyczne] Kubali, historia Schmitta, podówczas radcy szkolnego, historia powstania listopadowego Mochnackiego i Barzykowskiego, kroniki; najpoważniejsza książka była dla niego pełna interesu, jeżeli się odnosiła do przeszłości Polski”.

Stankiewiczowie prenumerują „Nową Reformę”, pismo demokratów, dwutygodnik satyryczny „Diabeł”, pisma konserwatystów krakowskich: miesięcznik „Przegląd Polski” i dziennik „Czas”, oraz pisma warszawskie. Osobne miejsce w oszklonej biblioteczce zajmuje literatura francuska. Dodatkowych lekcji języka francuskiego udziela Wyspiańskiemu były powstaniec styczniowy Wiktor Erard Ciechomski[26].

Wyspiański czyta Słowackiego i Krasińskiego. Obszerne fragmenty z Mickiewicza zna na pamięć.

W gronie znajomych Kazimierza Stankiewicza znajdują się bracia Zygmunt (Edmund) i Jan Matejkowie, Mieczysław Szybalski – radca Sądu Krajowego, Władysław Łuszczkiewicz – dyrektor Muzeum Narodowego, Stanisław Tomkowicz – konserwator zabytków, Edward Brudzewski – właściciel majątku Korabniki, oraz spokrewnione z Matejkami rodziny Witaszewskich, Moraczewskich i Dzięgielowskich.

W domu Stankiewiczów nastroje patriotyczne znajdują żywy oddźwięk. Wizje plastyczne i wartość ideowa malarstwa Jana Matejki stawiają go w jednym rzędzie z autorami dzieł poświęconych historii Polski. Jan Matejko, dyrektor krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, o której marzy Wyspiański, kształtuje go nie tylko artystycznie. Nie bez powodu za kilka lat wypowie znane już słowa: „Ja, Stasiu, taką samą szedłem drogą i przeszłość była mi ukochaniem”[27].

Wśród rysunków Wyspiańskiego z lat gimnazjalnych powtarzają się kompozycje z obrazów Jana Matejki. Stanisław Świerz wylicza w katalogu: „Przemysław, podług Matejki”, „Kopia z Matejki Utopienie w Bosforze”, „Batory pod Pskowem (popiersie podług Matejki)”, „Jan Kochanowski podług obrazu Matejki”[28].

Stanisław Estreicher: „Od gimnazjalnego nauczyciela rysunków, Walerego Eljasza, na którego lekcje czas jakiś uczęszczał, niewiele się uczył – chyba zamiłowania do przeszłości Krakowa i entuzjazmu dla dziejów polskich; ale za to pozostawał wówczas pod silnym wpływem historycyzmu i geniuszu Matejki”.

Szkicownik Wyspiańskiego z lat gimnazjalnych zapełniają szkice portretów historycznych ze zbiorów Muzeum Narodowego w Sukiennicach, gdzie dyrektorem jest Władysław Łuszczkiewicz. Joanna Stankiewiczowa pisze: „Przyjaciel mego męża chętnie się zajął młodym adeptem i pod jego kierunkiem Staś rysował portrety, zbroje, ozdoby, wszystko dla niego stało otworem, bo dyrektor Łuszczkiewicz bardzo chętnie go tam widział, cieszył się jego zamiłowaniem przeszłości i poczuciem wielkiego piękna”.

Jesienią 1884 roku Wyspiański, uczeń klasy VI b, zostaje wpisany jako student nadzwyczajny na oddział I rysunków w Szkole Sztuk Pięknych.

Pierwszy semestr nauki w gimnazjum św. Anny kończy ocenami niedostatecznymi z języka niemieckiego, nauk przyrodniczych, historii kraju rodzinnego i języka francuskiego. W katalogu klasyfikacyjnym zajmuje dwudzieste miejsce na dwudziestu dziewięciu uczniów.

Stankiewiczowie zatrudniają korepetytora.

Z Józefem Mehofferem, Stanisławem Estreicherem, Henrykiem Opieńskim są nierozłączni. Razem chodzą na Błonia i na Planty, do Sukiennic i teatru na plac Szczepański. Wieczorami odwiedzają się w domach. Józef Mehoffer, podobnie jak Wyspiański, wiąże swoją przyszłość z malarstwem i tak jak on jest półsierotą. Gromadkę synów wychowuje samotnie Aldona Mehofferowa. W niedzielne popołudnia spotykają się u Stanisława Estreichera. Jego ojciec, Karol Estreicher, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, posiada służbowe mieszkanie w zabytkowych wnętrzach Collegium Maius. Odkąd Henryk Opieński powtarza piątą klasę, spotykają się na korytarzach gmachu św. Anny i w mieszkaniach kolegów. Józef Opieński, ojciec Henryka, urzędnik Kasy Oszczędności miasta Krakowa, jest byłym powstańcem, więźniem i emigrantem. Jego życiorys w wielu punktach przypomina drogę życiową Kazimierza Stankiewicza.

W soboty spotykają się u Pietraszkiewiczów na Garbarskiej 7. Stanisław Pietraszkiewicz, uczeń gimnazjum św. Anny, ma ośmioro rodzeństwa. Jego ojciec, Ksawery, prowadzi renomowaną pensję dla dziewcząt[29]. Dom przy ulicy Garbarskiej pozostanie miejscem spotkań młodych z Krakowa, Królestwa Polskiego, Wilna, Podola i Ukrainy.

W piątki przyjmują Rydlowie. Z Lucjanem Rydlem poznaje Wyspiańskiego Stanisław Estreicher około 1883 roku.

Lucjan Rydel: „Pamiętam go jak dziś: dość drobny, blady chłopczyna z twarzą łagodną jak dziewczynka, z bujną złotawą czupryną nad białym czołem, spod którego patrzyły na świat głębokie siwe oczy [...]. Małomówny, cichy, miewał już wtedy czasami badawcze, przenikające spojrzenia, a niekiedy ironiczny uśmieszek lub zjadliwe półsłówka o rzeczach i ludziach, którzy go razili. Przylgnęliśmy do siebie rychło mimo temperamentów odmiennych, a może właśnie dlatego”[30].

Stanisław Estreicher: „Nie był on przyjacielem łatwym. Najprzód dlatego, że był jak mimoza wrażliwy: każdy sprzeciw, każda rada nieidąca po linii jego życzeń mroziła go i zniechęcała. Po wtóre, mając sam wysokie (i słusznie) poczucie swojej wartości, był w stosunku do innych apodyktyczny i wymagający. Przyjaciół swoich, o ile mieli aspiracje artystyczne, starał się podciągnąć do siebie i upodobnić, co było zupełną niemożliwością. Im więcej w którym z nich tkwiło własnej indywidualności, tem trudniejszem stawało się harmonijne współżycie z Wyspiańskim, gdyż on dla samodzielnej osobowości u innych nie miał zrozumienia”.

Na Zaciszu początek dnia wyznacza dymiący samowar wnoszony do jadalni przez pokojówkę Antosię. Stankiewiczowa zawsze punktualna i „jednakowo spokojna” budzi domowników.

Maria Waśkowska: „Zdawało się to niepodobieństwem, aby ktokolwiek mógł sprzeciwić się tej kobiecie, taka jakaś promieniowała od niej pewność i wyższość umysłu i takim był jej dom. Nigdy nie słyszało się tam plotek czy żartów z kogokolwiek, rozmowa ranna choćby krótka, przelotna była ogólna”.

Każdego dnia przed południem Stankiewiczowa wychodzi do kościoła Mariackiego. Na Plantach na krótko zatrzymuje się na pogawędkę. Gdy dzień jest deszczowy, zaprasza Leontynę Bochenkówną, Zygmuntową Matejkową i Emilię Witaszewską na Zacisze. Podaje babkę i czekoladę pitną. W pochmurne dni serwuje grzane piwo z żółtkami i cukrem.

Maria Waśkowska: „Z rodziny Wyspiańskich nikt nie bywał. Ciotka zerwała z nimi wszelkie stosunki, obawiając się wpływów ubocznych na młodego swojego Stasia”.

Kontakty z rodziną Wyspiańskich utrzymuje siostra Stankiewiczowej, Teodora Waśkowska. Każdej niedzieli przed godziną dziesiątą spotyka się na Plantach, nieopodal ulic Franciszkańskiej i Wiślnej, z Albiną Wyspiańską i Walerią Wyspiańską, żoną Antoniego.

O godzinie piętnastej Kazimierz Stankiewicz wychodzi z budynku Kasy Oszczędności miasta Krakowa. Stankiewiczowa staje przy jednym z okien wychodzących na ulicę Basztową, Antosia kręci się przy drzwiach. Odbiera od Stankiewicza płaszcz i laskę, kiedy wchodzi do domu.

Wieczorami Stankiewicz przesiaduje w swoim fotelu w salonie. Pełno tu kwiatów w donicach. Fikusy, oleandry, filodendrony stoją na parapetach i drewnianych schodkach przy oknach. Meble w tym pokoju mają obicia z zielonego adamaszku. Na ścianach wiszą obrazy, wśród nich fotografia Marii Wyspiańskiej, portret Tadeusza Kościuszki i portret Kazimierza Stankiewicza namalowany przez Jana Matejkę.

Kazimierz Stankiewicz nie stara się zastąpić Wyspiańskiemu ojca. Jest opiekunem i nauczycielem, bezwarunkowo wierzy w jego talent. Nawet jeśli teraz jego rysunki są jedynie poprawne[31]. Lubi towarzystwo młodych. Zbierają się wieczorami wokół jego fotela. Wspomnienia konspiracyjne Kazimierza Stankiewicza przetrwają w kolejnych pokoleniach. Po latach Stanisław Estreicher pokaże synowi miejsce egzekucji agenta carskiego Celaka utrwalone znakiem wyrytym na drzewie[32].

Joanna Stankiewiczowa: „Toteż mój mąż kochał go nad życie, czego tylko Staś zapragnął, jakąkolwiek najdziwniejszą fantazję objawił, już mąż spieszył, aby dogodzić i woli jego zadość uczynić”.

Stanisław Estreicher: „Oboje wujostwo dawali mu się tyranizować, a każde jego niepowodzenie w szkole odczuwali jako niezasłużony objaw prześladowania. Żaden jedynak nie był chyba otoczony w domu takim przywiązaniem i uwielbieniem jak on”.

Na pierwsze premiery do Teatru Miejskiego Wyspiański chodził ze Stankiewiczami. Czasem po kilka razy na tę samą sztukę. Od kilku lat już tego nie robi. Każdej soboty z Estreicherem, Mehofferem, Opieńskim i Rydlem oklaskuje aktorki z „parteru stojącego”. Serce teatru bije w najtańszej i najgłośniejszej części widowni.

„Parter stojący”, którego zabraknie w nowym budynku na placu św. Ducha, tak opisuje Stanisław Estreicher: „W głębi widowni, popod balkonem I piętra, stali stłoczeni jak wiązka szparagów, niemogący ani ręką poruszyć, ani wyjść przez czas trwania aktu, młodociani entuzjaści teatru, rekrutujący się z młodzieży gimnazjalnej. Ale bo też bilet kosztował zaledwie 30 centów! Z parteru szedł zapał na cały teatr; tu najżywiej odczuwano grę i treść sztuki; tu najgłośniej klaskano, tupano z zachwytu, wywoływano aktorów. Zdarzyło mi się kilkakrotnie, żem w tym ścisku omdlał ze zmęczenia”.

Z „parteru stojącego” w grudniu 1884 roku Wyspiański ogląda Helenę Modrzejewską w Wieczorze Trzech Króli. Lucjan Rydel wspomina: „Wyspiański na moich plecach umieszczał swój szkicownik i całe sceny chwytał w lot ołówkiem, podobnie jak Mehoffer, a potem w domu z największą starannością wykonywały się obrazki na podstawie tych na gorąco rzuconych notatek”[33].

Ważniejsze sceny i fragmenty odgrywają w domach. „Zabierało się matce stare firanki, suknie, płaszcze i z tego fabrykowało się kostiumy” – pisze Stanisław Estreicher. Najlepsze przedstawienia musiały odbywać się u niego, w cieniu gotyckich krużganków Collegium Maius.

W lutym 1886 na pamiątkę unii w Krewie klasa siódma odgrywa piąty akt Królowej Jadwigi Józefa Szujskiego. Role są rozdane. Jagiełłę gra Maurycy Rottermund, Jadwigę Stanisław Estreicher, „biednego Wilhelma” Wyspiański.

Stanisław Estreicher: „Jeden z kolegów, zwany przez nas Doktorem Lańdzią (Radomyski), opisał potem humorystycznie wierszem nasze triumfy aktorskie, a o Wyspiańskim wyraził się żartobliwie: «Wyspiański miał taki zapał, że Szujski w niebie zapłakał». Asonanse już wtedy znano”.

Szczególnie jeden występ zapisze się w późniejszych relacjach. Tłumaczona z francuskiego komedia Nieśmiały Edwarda Paillerona, wystawiona w 1889 roku na cele dobroczynne. Dochód z przedstawienia ma wspomóc Ludomira Benedyktowicza, malarza, który stracił obie ręce w powstaniu styczniowym. Tytułową rolę gra Wyspiański.

Wspomina Alina Świderska: „Nie mogąc się odważyć na oświadczenie swoich uczuć pannie, odbywał próbę w ogrodzie, zwracając się do drzewa. Przemawiał doń czule, na ostatku obejmował nawet («Co widzę? Syn mój drzewinę całuje!» – wykrzyknął jego ojciec, Staś Estreicher) [...]. W końcu jednak dochodziło do wyznania pod właściwym adresem, młodzieniec dobywał po kolei wszystkie pamiątki, uszczknięte potajemnie, wstążeczki, kwiatki itp., tak że cały był nimi obwieszony, i kiedy zawołał: «O, Klaro, jam na wszystko, na wszystko gotowy, jam miłością twą zbrojny jest od stóp do głowy!» cała sala zanosiła się od śmiechu”[34].

Podczas prób do przedstawień amatorskich Wyspiański poznaje Leona Stępowskiego, aktora Teatru Miejskiego. Po latach zadedykuje mu rolę Starego Aktora w Wyzwoleniu.

Po egzaminie poprawkowym z matematyki w drugim semestrze klasy siódmej ostatni rok nauki w gimnazjum św. Anny przebiega bez przeszkód. Egzaminy maturalne rozpoczynają się w czerwcu 1887 roku. Stanisław Świerz pisze, że w okresie egzaminacyjnym pomagał Wyspiańskiemu w nauce kolega z klasy Jan Radomyski. Stanisław Estreicher zaprzecza tym informacjom[35].

Tematy zadań pisemnych:

Poniedziałek 13 czerwca: język polski – Czasy Peryklesa i Augusta.

Środa 15 czerwca: język niemiecki – Es irrt der Mensch so lang er strebt.

Czwartek 16 czerwca: tłumaczenie z języka polskiego na łacinę: Wykład cnoty... – do słów: „człowieka miłuję”. Tom I, cz. II, str. 51 (wypisy polskie).

Piątek 17 czerwca: Tłumaczenie z łaciny na język polski: Horatii, Epist. II, 1, vers. 103–138.

Sobota 18 czerwca: matematyka.

1. Suma 1 i 7 wyrazu szeregu arytmetycznego wynosi 46, stosunek wyrazu 2 do 6 jest 2:7; – obliczyć sumę pierwszych 25 wyrazów.

2. Rozwiązać trójkąt, którego boki spełniają równania: b: c=1:2, a2 +b2=4, a2-b2=2.

3. Suma dwóch kątów dodatnich=129°140’413", wstawy tych kątów tworzą stosunek 3:2 – obliczyć te dwa kąty.

Poniedziałek 20 czerwca: Tłumaczenie z języka greckiego. Edyp w Kolonos; w. 761–793.

Sobota 2 lipca. Pytania z egzaminu ustnego.

Język polski: Czajki, Zofijówka.

Historia: Wojna z Jugurthą, Nabycie Śląska przez Jana Luksemburczyka, Przegląd dziejów królestwa czeskiego, Kraków jako Wolne Miasto.

Łacina: Cicero – Tuscul. Disp. I. 21 – tłumaczenie, Sallustiusz i jego pisma.

Język grecki: Iliada XIX, 594 i gramatyka.

Język niemiecki: Jungfrau von Orleans.

Matematyka:

1. 048.jpg

2. Z danego promienia ziemi obliczyć różnicę dwóch równoleżników dla szerokości geograficznej a, b.

Fizyka: Sikawka pożarna. Motor Rit. Machiny, blok ruchomy. Zderzenie się kul niesprężystych i sprężystych. Tlen i chlor[36].

Świadectwo dojrzałości Wyspiańskiego, wystawione 2 lipca 1887 roku, wymienia postęp dostateczny z łaciny, greckiego, historii naturalnej, fizyki („w geografii matematycznej braki”), historii i geografii oraz niemieckiego (z zastrzeżeniem: w wysłowieniu mało wprawy), postęp „zadowalniający” z obyczajów, religii i matematyki; postęp chwalebny z języka polskiego i propedeutyki filozofii[37].

Egzaminy maturalne zamyka deklaracja klasowa o ponownym spotkaniu w 1897 roku, pisana pod dyktando Stanisława Eljasza-Radzikowskiego, oraz kolacja w hotelu Pod Różą z „czterema butelkami cienkiego wina”.

Stanisław Estreicher: „A po uczcie obeszliśmy «gęsiego», jak zwyczaj kazał, rynek i planty krakowskie. Odtąd wolno nam było nosić laski, cylindry i palić papierosy. Zostaliśmy dorosłymi”.

Pod koniec lipca 1887 roku Wyspiański planuje wyprawę po miasteczkach Galicji wschodniej. W podróży do Lwowa towarzyszą mu Stankiewiczowie. „Młodzieniec osiemnastoletni, nieprzywykły pamiętać o sobie, niepraktyczny, zapatrzony tylko w przeszłość świątyń, puszczony sam, nie wróżył, że podróż tę odbędzie szczęśliwie”[38]. Trasę sierpniowej wędrówki po najcenniejszych zabytkach architektury znaczą rysunki obiektów sakralnych, ikonostasu i detali zdobniczych. Tylko niektóre posiadają datę dzienną. Prócz Lwowa Wyspiański zwiedza Drohobycz, Stanisławów, Łysiec, Bohorodczany, Rohatyn, Halicz. Katalog Stanisława Świerza wymienia ponad pięćdziesiąt rysunków wykonanych ołówkiem, tuszem i atramentem.

Zdjęcie maturalne Stanisława Wyspiańskiego, 1887 rok

Podróż Wyspiańskiego nieoczekiwanie kończy się w Haliczu.

Joanna Stankiewiczowa: „Tam, wskutek wyczerpania i nieodpowiedniego pożywienia i panującej w tych stronach dyzenterii, rozchorował się. Otrzymawszy tę wiadomość, tego samego dnia – na nasz telegram – wyjechał ze Lwowa nadinspektor kolei Karola Ludwika, p. Edward Heppe, oddany mężowi memu przyjaciel; zabrał go z Halicza z wielkimi ostrożnościami i wygodami do Lwowa i w ich domu leżał parę tygodni, zanim go można było przewieźć do Krakowa. Nasze przerażenie, boleść i wyrzuty, że pozwalamy tak sobą rządzić, były bardzo wielkie”.

Przyczyną infekcji zbliżonej do tyfusu była, według Włodzimierza Żuławskiego, brudna woda.

W Krakowie Wyspiański jeszcze przez kilka dni pozostaje pod opieką lekarza Stanisława Paszkowskiego.

W c.k. Szkole Sztuk Pięknych na Kleparzu władza ustawodawcza należy do Władysława Łuszczkiewicza, sekretarza Mariana Gorzkowskiego i profesorów. Władzę wykonawczą sprawują woźni: Jan Migoń i Wawrzyniec Tryba. Oficjalną walutą jest szóstka, moneta o wielkiej wartości płatniczej – pisze Leon Kowalski. Za szóstkę, czyli 20 halerzy austriackich, można kupić przychylność woźnych. Za kilka szóstek można wybrać się fiakrem na Błonia. O szóstkę będzie targował się Czepiec z muzykantem w Weselu. Nominalnym dyrektorem c.k. Szkoły Sztuk Pięknych jest Jan Matejko. Niski, drobny, z długimi włosami i złamanym nosem widywany jest przez uczniów najczęściej z daleka.

Leon Kowalski: „Widzieliśmy go tylko czasem, jak szedł wczesnym rankiem do pracowni. Właściwie nie szedł, ale prawie biegł od Bramy Floriańskiej, odbijając się od chmary dziadów różnego gatunku, wzrostu, wieku i wyglądu, którzy go literalnie chwytali za poły ubrania, ględząc o jałmużnę”[39].

Jesienią 1887 roku Wyspiański zostaje przyjęty na oddział II rysunków z zaliczeniem nauki w poprzednim roku. Równolegle rozpoczyna studia na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Świadectwo wpisu jest opatrzone datą 6 października. Tego samego dnia pisze do dyrektora Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie:

Świetna Dyrekcyo!

Gdy niżej podpisany pragnie poświęcić się nauce sztuki, a jednak jako ukończony gimnazyasta rad by dopełnić nauki uczęszczaniem na niektóre przedmioty wydziału filozoficznego w Uniwersytecie Jagiellońskim – uprasza o dozwolenie mu korzystania ze szkoły sztuk pięknych z zapewnieniem, że całego czasu wolnego użyje na naukę w tejże szkole i odpowiednie egzamina zdawać będzie we właściwym czasie. Szczegółowy wykaz godzin zajętych na Uniwersytecie mogę przedstawić po rozpoczęciu roku szkolnego właściwemu gospodarzowi klasy. Kraków, dnia 6 Paździer. 1887 r.

Stanisław Wyspiański[40].

W pierwszym półroczu nauki na Uniwersytecie Jagiellońskim Wyspiański zapisuje się na ćwiczenia w Gabinecie Historii Sztuki kierowanym przez Mariana Sokołowskiego, seminaria historyczne u Wincentego Zakrzewskiego i Stanisława Smolki oraz wykłady: Dante, Albrecht Wallenstein, Historia Rzymu od Grakchów do Augusta, Rozbiór Polski, Historia wielkiej rewolucji, Historia sztuki Odrodzenia[41].

Dzieli czas pomiędzy Szkołę Sztuk Pięknych a Uniwersytet Jagielloński. Regularnie bywa jedynie na zajęciach u Mariana Sokołowskiego i spotkaniach Kółka Estetyków i Czytelni Akademickiej.

W c.k. Szkole Sztuk Pięknych oddziałem II rysunków kieruje Izydor Jabłoński. Władysław Łuszczkiewicz prowadzi zajęcia z nauki o stylach, rysunku z antyków i aktu akademickiego[42]. Pierwsze półrocze nauki Wyspiański kończy najwyższą oceną z prób kompozycyjnych (postęp celujący, pilność wzorowa), bardzo dobrą z antyków (cała figura) i nauki o stylach, dobrą z aktu akademickiego i antyków (kurs wieczorny). Najsłabiej wypadają: perspektywa (postęp dostateczny, pilność bardzo dobra) i anatomia (postęp dostateczny, pilność wytrwała)[43].

3 marca 1888 roku, na wniosek Izydora Jabłońskiego, sześciu najzdolniejszych uczniów oddziału II rysunków zostaje przeniesionych do oddziału III pod opieką Władysława Łuszczkiewicza. Protokół posiedzenia wymienia nazwiska: Danzig, Mehoffer, Nowak, Wyspiański, Wejn, Czynciel.

Z Józefem Mehofferem, który otrzymał pierwszą nagrodę za semestralną pracę konkursową z figury antycznej, Wyspiański spotyka się też w Kółku Estetyków. Na Uniwersytecie Jagiellońskim Józef Mehoffer studiuje prawo. Do Kółka Estetyków i najbliższych znajomych Wyspiański wprowadza Karola Maszkowskiego z oddziału I rysunków.

Majątek Korabniki, gdzie Stankiewiczowie i Wyspiański wyjeżdżają na wypoczynek, należy do rodziny Dzięgielowskich. Z gospodarzami, rodziną Brudzewskich, przyjaźnią się od 1885 roku. Maria Waśkowska: „P. Dzięgielowska, dowiedziawszy się, że pp. Brudzewscy stracili cały majątek na akcjach naftowych i sprzedali Lednogórę w Poznańskiem, oddała im w zarząd Korabniki, czyniąc pana Brudzewskiego swoim pełnomocnikiem”.

Edward Brudzewski jest potomkiem Wojciecha z Brudzewa, który uczył matematyki samego Kopernika. Zofia Moraczewska-Brudzewska jest dawną miłością Kazimierza Stankiewicza. Brudzewscy mają czworo dzieci: Karola, utalentowanego artystycznie studenta medycyny, Annę, Adelę, uzdolnioną pianistkę, i Kazimierza, który uczy się w gimnazjum św. Anny w Krakowie. Mieszka na Zaciszu, zajmuje pokój z Wyspiańskim. Kazimierz Stankiewicz ma sentyment do dzieci Zofii Moraczewskiej-Brudzewskiej. Wyspiański ma sentyment do Anny i Adeli Brudzewskich.

Leon Wachholz pisze w swoim pamiętniku:

Panny obie słynęły w Krakowie z urody. Obie były rosłe i zgrabnych postaci. Starsza wiekiem Anna, podobna więcej do matki, szatynka, miała wdzięk niezwykłej łagodności, pogody i dobroci serca, którym też zdobywała sobie przebojem każdego od pierwszego wejrzenia i słowa. Młodsza Adela, brunetka o błękitnych oczach i czerstwej twarzy, podobna raczej do ojca, była typem urodziwego polskiego dziewczęcia. W przeciwieństwie do swej starszej siostry raczej poważna, pociągała do siebie wzrok swą urodą[44].

Gruźlica, częsta w rodzinie Moraczewskich, zabrała Brudzewskim najstarszą córkę. Zofia zmarła przed osiedleniem się rodziny w Korabnikach. Wiosną 1888 roku oznaki choroby u matki, Zofii Moraczewskiej-Brudzewskiej, są już widoczne dla otoczenia.

W Zielone Świątki 1888 roku do Korabnik zjeżdżają goście: Leon Wachholz, późniejszy ekspert medycyny sądowej, Faustyn Jakubowski, student prawa, Stankiewiczowie i Wyspiański. Adela i Anna Brudzewskie mają toalety przybrane żółtymi kwiatami. Sceneria dworku przebudowanego z dawnego zboru ariańskiego, z rozległym parkiem i widokiem na ruiny opactwa tynieckiego, sprzyja romansom.

Leon Wachholz:

Uczucie, które mnie ogarnęło, nie uszło uwagi poety. Mimo mego wzruszenia, spostrzegłem nazajutrz, że „pan Stanisław” był jeszcze więcej zamkniętym w sobie, więcej jeszcze poważnym i zamyślonym. Często – mimo iż młode nasze grono było dość wówczas liczne, a Jakubowski, żywy i wesoły, ciągle rozbawiał towarzystwo żartobliwemi opowiadaniami – zwracał on na mnie i na pannę Adelę swój jakby badawczy wzrok i siadając na uboczu, szkicował ołówkiem jej podobiznę. Z jego zachowania się wówczas i nastroju odniosłem wrażenie, potwierdzone później przez Jakubowskiego, że jest on w pannie zakochany. I tak było w istocie, był bowiem wobec niej więcej nieśmiałym niż wobec panny Anny.

Kwiaty wpinane w suknie i butonierki na prośbę panien Brudzewskich, rozmowy, którym przysłuchuje się z boku, Wyspiański utrwala w scence zatytułowanej Liga żółtych kwiatów. Bohaterowie: Leon Wachholz, Faustyn Jakubowski, Karol Brudzewski i Adela Brudzewska-Bieniewska, już bez siostry, zetkną się z tym utworem dopiero wiele lat po śmierci autora[45].

W marcu 1889 roku Wyspiański uzupełni rysunek zgrabnych główek Adeli i Anny Brudzewskich wierszykiem:

Dwie ich spotkałem

a takie były urocze, cudne,

że mi się zdały jak szczęście złudne –

obie kochałem –

z miłości

mało że nie zostałem poetą,

ale nie mogłem nigdy zdobyć się na ładny wiersz –

proszę mi wierzyć –

Stanisław Wyspiański w latach nauki w c.k. Szkole Sztuk Pięknych

Świadectwo wystawione 23 lipca 1888 roku:

Pan Wyspiański Stanisław rodem z Krakowa wyznania rzk uczęszczał do c.k. Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie w 2im półroczu 1887/8 roku szkolnego na Oddział trzeci rysunków i otrzymał następujące stopnie:

Z rysunku z głów i półfigur żywej natury: postęp celujący, pilność bardzo dobra

Z rysunku z aktu akademickiego dzienny: postęp dobry, pilność dobra

Z prób kompozycyjnych w ogólności: postęp celujący, pilność celująca

Z perspektywy: postęp bardzo dobry, pilność bardzo dobra

Z nauki o stylach: postęp bardzo dobry, pilność bardzo dobra

Otrzymane nagrody: brązowy medal za pracę kompozycyjną Koncert Jankiela, ex aequo z Józefem Mehofferem.

Jest także inna nagroda: dwutygodniowe prace inwentaryzacyjne na Kielecczyźnie. Spośród uczniów oddziału III rysunków Władysław Łuszczkiewicz wybiera Wyspiańskiego. Wyjeżdżają do Kielc 26 lipca, to jego pierwsza podróż za kordon. Zatrzymują się w Trojanowicach, inwentaryzują zabytki kościoła w pobliskim Żarnowie. W liście do Józefa Mehoffera Wyspiański donosi o odkryciu drewnianej figury św. Magdaleny, datowanej na XIV wiek. W następnych dniach odwiedzają Paradyż, Opoczno („w Opocznie prześliczne cudownie piękne Żydówki i nie dziwię się wcale Kazimierzowi Wielkiemu”), Drzewicę, Niekłań i Chlewiska. Wspólnie z Władysławem Łuszczkiewiczem sporządza szczegółową dokumentację zabytków.

Stanisław Wyspiański (pierwszy z prawej), Karol Maszkowski, Celestyn Czynciel, Józef Mehoffer podczas wyprawy inwentaryzacyjnej na Podkarpaciu, sierpień 1889 roku

10 sierpnia pisze do Józefa Mehoffera:

We Środę o godzinie 12-ej byliśmy już w drodze do stacji kolejowej, skąd do Kielc dostaliśmy się na godzinę 4-tą po południu, – przesiadając się poprzednio w Bzinie – gdzie śliczną spotkałem dziewczynę – – – Niestety wsiadłszy do wagonu przekonałem [się], że w inną pojechała stronę – a była to z pewnością pierwsza, która mi się naprawdę podobała – – nie miała wcale tych wad, jakie znajdywałeś u innych – – a z uśmiechem było jéj tak prześlicznie.

W lipcu 1889 roku na kolejną wyprawę inwentaryzacyjną, tym razem na Podkarpacie, pod kierownictwem Władysława Łuszczkiewicza wyrusza sześciu uczniów c.k. Szkoły Sztuk Pięknych. Są wśród nich Wyspiański, Józef Mehoffer, Karol Maszkowski i Celestyn Czynciel. Wyprawę finansuje komisja do badania historii sztuki Akademii Umiejętności[46]. Wyruszają 25 lipca pociągiem przez Tarnów i Stróże do Nowego Sącza. W ciągu dwóch tygodni odwiedzają co najmniej czternaście miejscowości. Do Krakowa przywiozą kilkaset rysunków z najcenniejszych zabytków. Wspólna wyprawa kończy się 11 sierpnia w Bobowej. W dalszą, pięciodniową podróż po powiecie grybowskim Wyspiański wyrusza z Józefem Mehofferem. Od 16 sierpnia podróżuje sam. Ostatnie rysunki powstają 5 września w Tarnowie. Prace Wyspiańskiego wykonane podczas podróży po zachodniej Małopolsce posłużą jako materiał ilustracyjny w publikacjach naukowych Władysława Łuszczkiewicza i Stanisława Tomkowicza[47].

Leon Kowalski wspomina Władysława Łuszczkiewicza: „Jako prawie jedyny wówczas rzeczowy archeolog i znawca zabytków sztuki kościelnej zostawił dużo materiałów do badań naukowych. Jako profesor był archaicznym, gdyż od lat nie stykał się z nowemi prądami, lecz do tego, co wiedział, odnosił się szczerze i znał gruntownie. Był po ojcowsku gderliwy, ale na owe czasy doskonały pedagog, przy wybuchowym temperamencie sprawiedliwy i na ogół dobry, życzliwy dla młodzieży, wróg nieubłagany oszustów artystycznych i leni”.

Mistrz

Adela Brudzewska wspomina Jana Matejkę: „Matejko przychodził przede wszystkim do pana Stankiewicza. Widziałam Mistrza wsuniętego w głąb zielonego fotelu ze skupionym spojrzeniem. Przez swoje okrągłe okulary robił na mnie wrażenie jakby sowy. Niskiego wzrostu przy panu Stankiewiczu, który był rosły i wysoki – głowa Mistrza otoczona długimi włosami; słuchał uważnie, co mu pani Stankiewiczowa mówiła. Pan Stankiewicz stał opodal, już wówczas bez fajki – ze zwykłą powagą ruchów zmieniał miejsce. Czasami, bywało, siadał naprzeciwko Matejki, a wtenczas wymownie ściskali sobie dłonie. Mistrz Matejko przychodził na Zacisze często z miłymi wiadomościami. Wiadomo było, że ilekroć przyjdzie, jakąś nową nowinę ze sobą przyniesie”[48].

Prace przy restauracji prezbiterium kościoła Mariackiego rozpoczęły się w pierwszych dniach stycznia 1889 roku. Zaciągnięto zasłonę oddzielającą prezbiterium, obito deskami ołtarz Wita Stwosza, wstawiono rusztowania równe siedmiopiętrowej kamienicy. Pod kierunkiem architekta Tadeusza Stryjeńskiego przystąpiono do odbijania nawarstwień stylowych. Latem prace murarskie i kamieniarskie są zakończone. Komitet restauracyjny przyjmuje projekt dekoracji malarskiej prezbiterium sporządzony przez Jana Matejkę.

W sierpniu protestuje środowisko krakowskich malarzy rzemieślników. W notatkach o polichromii mariackiej Wyspiański pisze:

Tuch Niemiec maluje z 12 pomocnikami – Oburzenie majstrów cechu malarskiego – krakowskich. – rozterki w łonie Komitetu – powszechne zamieszanie i powszechne kłótnie – dochodzi do starć osobistych – – jest projekt zapłacenia Tucha i wypędzenia go.

Dwudziestosześcioletni Antoni Tuch, właściciel zakładu malarsko-dekoracyjnego, przyjechał z Wiednia i jest ewangelikiem.

Władysław Łuszczkiewicz broni Antoniego Tucha: „Zrobił błąd [Tadeusz Stryjeński – M.Ś.], nie powoławszy którego z naszych krakowskich uzdolnionych malarzy-dekoratorów, a używszy cudzoziemca, jakkolwiek urodzonego w Galicyi; ale błąd ten łatwo się przebaczy, widząc, jak w przeciągu 5-ciu tygodni stanęło znakomicie dokonane malowanie i złocenie olbrzymiego sklepienia; łatwo przebaczy, gdy się widzi, jak skromny ten czeladnik malarski umie łatwo zastosować się do zmian, jakich żąda Matejko”[49].

Antoni Tuch zostaje na stanowisku. Protestuje za to Tomasz Lisiewicz, pomocnik Jana Matejki, nadzorujący prace malarskie na sklepieniu. Wyspiański notuje: „radzą mu, żeby się przejechał [?] na 2 tygodnie – dla poratowania zmysłów zdrowotnych”. We wrześniu Tomasz Lisiewicz rezygnuje z prac w kościele Mariackim. Nie potrafi porozumieć się z Tadeuszem Stryjeńskim. Jan Matejko powołuje do współpracy Wyspiańskiego i Józefa Mehoffera.

Sobotę 14 września 1889 roku Wyspiański spędza w Mogile pod Krakowem. Tego dnia wypada doroczny odpust i uroczystości Podwyższenia Krzyża. Pielgrzymka do Mogiły jest rodzinnym zwyczajem Rogowskich. W szkicowniku rysuje ludzi pogrążonych w modlitwie, chrzcielnicę z kościoła św. Bartłomieja i drewnianą dzwonnicę. Stanisław Estreicher opowie synowi po latach o wycieczce Wyspiańskiego na odpust do Mogiły, gdzie zarobił na portretowaniu pielgrzymów[50].

Następnego dnia, choć to niedziela, Wyspiański rozpoczyna prace malarskie w prezbiterium kościoła Mariackiego[51]. Przejmuje obowiązki Tomasza Lisiewicza. Przygotowuje kartony według projektów Jana Matejki i nadzoruje prace dekoracyjne. Części figuralne malowideł wykonują wychowankowie Szkoły Sztuk Pięknych. Duże płaszczyzny i ornamentację maluje Antoni Tuch z pomocnikami.

Na egzemplarzu broszury Władysława Łuszczkiewicza Wyspiański notuje ołówkiem we wrześniu: