[…] są to teksty wyraźnie, bez wątpliwości nie tylko z jednego ducha poczęte, lecz także właściwie, mimo bogactwa i rozmaitości przedmiotów, wokół jednej sprawy rozkręcone. Jak tę sprawę nazwać? O czymkolwiek mowa w tych rozprawach – a zawsze dotyczą one czegoś bardzo ważnego dla naszej kultury – autorka dostrzega trudności, o jakie się potykamy, gdy usiłujemy określić ściśle granicę między zjawiskami, z których jedno jest dobre, a drugie złe, a które albo z tego samego źródła wypływają, albo do tych samych motywacji ludzkich się odwołują czy też mogą uchodzić za odmiany tej samej natury. A przecież, chociaż trudno te granice zdefiniować i czasem, gdy nie chodzi o wypadki skrajne, możemy się wahać, jak rzecz daną i doświadczaną osądzić – odróżnienie dobra od zła nie zanika, nie może być nigdy unieważnione. Wiemy, że cnoty mogą przez nadmierną konsekwencję w antycnoty, w zło się obracać. Wierność jest cnotą, a ileż zbrodni w jej imieniu popełniono. Przywiązanie do własnego narodu nie jest złem, przeciwnie, jest godziwe i zalecone: jak zdefiniować miejsce, w którym przeobraża się w nienawistny, złowrogi szowinizm? A czy można twierdzić, gdy widzimy codziennie okropności nacjonalizmów, że w tych wybrykach demonicznych nic nie zostało już z owego godziwego przywiązania? Pewnie zostało coś, choć na złe użyte. [...] Proszę mi na słowo uwierzyć, że nie ma w tych rozprawach Barbary Skargi, w jakiejkolwiek kolejności je studiować, ani jednej, po której przeczytaniu czytelnik nie poczułby się wzbogacony, zbudowany i autorce wdzięczny.
Leszek Kołakowski,