Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 kwietnia 2020
Ebook
29,99 zł
Audiobook
29,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,99

Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość - ebook

„Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”.

/kard. Stefan Wyszyński/

Kardynał Stefan Wyszyński to postać wielowymiarowa. Był wybitnym przywódcą duchowym, mężem stanu i autorytetem moralnym. Warto jednak spojrzeć na życie i dzieło Prymasa, jak pisze autorka, od innej strony – z punktu widzenia człowieka wewnętrznego, któremu przyszło pełnić te ważne zewnętrzne funkcje i role.

Ewa K. Czaczkowska pokazuje nieznane oblicze Prymasa. Tworzy portret człowieka prawdziwego - pełnego pasji, męstwa i miłości, konsekwentnie realizującego swoją życiową misję. Opowiada o przyjaźni i przebaczeniu, relacjach Prymasa z Karolem Wojtyłą, o najważniejszych kobietach w jego życiu. Opisuje cuda, które dokonały się za jego wstawiennictwem. Książka zawiera również rozmowę z o. Zdzisławem Kijasem, relatorem w procesie beatyfikacyjnym kardynała Wyszyńskiego.

Ewa K. Czaczkowska – doktor historii, dziennikarka, pisarka. Autorka wielu książek, także tłumaczonych na języki obce, . biografii prymasa S. Wyszyńskiego i ks. J. Popiełuszki oraz Mistyczek. Historii kobiet wybranych, Cudów św. Faustyny, Bajek mariackich. Laureatka czterech Feniksów – nagród Stowarzyszenia Wydawców Katolickich.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-6086-3
Rozmiar pliku: 6,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Zawsze byłem przekonany, że Duch Święty powołał Waszą Eminencję w wyjątkowym momencie dziejów Ojczyzny i Kościoła – i to nie tylko Kościoła w Polsce, ale także i w całym świecie. Patrzyłem na to trudne, ale jakżeż błogosławione wezwanie od czasów mojej młodości – i dziękowałem za nie Bogu jako za łaskę szczególną dla Kościoła i Polski. Dziękowałem za to, że »taką moc dał człowiekowi« – i zawsze za to dziękuję”.

Jan Paweł II o kardynale Stefanie Wyszyńskim
we wstępie do książki _Wszystko postawiłem na Maryję_¹,
30 października 1979 roku

------------------------------------------------------------------------

1 Jan Paweł II, _Czcigodny i Umiłowany Księże Prymasie!_, 30 X 1979, w: S. Wyszyński, _Wszystko postawiłem na Maryję_, Warszawa 2007, s. 11.CZŁOWIEK, KTÓRY ZOSTAŁ PRYMASEM

NOMINACJĘ PRYMASOWSKĄ PRZYJMOWAŁ Z WIELKĄ POKORĄ I Z OGROMNYMI OBAWAMI. ODCHODZIŁ JAKO JEDEN Z NAJWIĘKSZYCH PRYMASÓW W DZIEJACH KOŚCIOŁA W POLSCE. ALE ZAPŁACIŁ ZA TO WYSOKĄ CENĘ.

Stefan Wyszyński był postacią wielowymiarową. Dlatego można o nim pisać i mówić na wiele sposobów. Jako o biskupie, kardynale i prymasie, jako o mężu stanu i interreksie. Można podkreślać jego zasługi dla Kościoła i dla Polski. Analizować, jak w niezwykle trudnych czasach pomógł Polakom zachować wiarę, pokonać komunę i odzyskać wolność. Można pisać bez wyczerpania źródeł, bo dzieło życia prymasa jest przeogromne, o czym przekonałam się, pisząc jego biografię¹. Obfituje ono w wydarzenia znaczące dla Polski, na których część sam miał wpływ, oraz w tysiące stronic spisanych homilii i przemówień, będących dla nas źródłem poznania jego nauczania. Jednak na życie i dzieło prymasa można też spróbować spojrzeć od innej strony – z punktu widzenia „człowieka wewnętrznego”, któremu przyszło wypełniać ważne zewnętrzne funkcje i zadania. W sposobie ich pełnienia wyrażało się prawdziwe „ja” Stefana Wyszyńskiego. Jego człowieczeństwo ukształtowane przez wiarę.

„Jestem człowiekiem tak marnego stanu…”

Stefan Wyszyński od dziecka pragnął być księdzem, ale nie biskupem ani tym bardziej arcybiskupem – a został metropolitą dwóch wielkich swego czasu archidiecezji: gnieźnieńskiej i warszawskiej, oraz prymasem Polski. Wielokrotnie mówił, że władzy nie pragnął. Pod koniec życia, bo w 1976 roku, gdy świętował siedemdziesiątą piątą rocznicę urodzin i trzydziestolecie biskupstwa, powiedział: „Władzy nie szukałem i do niej nie dążyłem. Zostałem po prostu zmuszony do spełniania w Kościele obowiązków, które chciałem zamienić na służbę i na służenie. Chociaż łatwe to nie jest, w jakimś wymiarze było realizowane. (…) usiłowałem mniej rozkazywać, a więcej prosić. Ratowało mnie to od wyniosłości, która z konieczności wiąże się z pełnieniem władzy i z poczuciem, że się władzę posiada. Nadto doświadczenie pouczyło mnie również, że rozkazując, zyskuję ludzi posłusznych, prosząc zaś, zyskuję przyjaciół, a posiadać władzę i mieć przyjaciół to jest rzecz bardzo trudna. Coś człowiek zawsze traci – albo traci władzę, albo traci przyjaciół”². Profesor Stefan Swieżawski, wybitny filozof, dobrze znający Stefana Wyszyńskiego, uważał, że to, iż warunki historyczne zmusiły go, by przejął rolę „męża stanu i wodza narodu bardziej niż duszpasterza”, stanowiło w pewnym sensie tragedię jego życia. Ten rodzaj wielkości nie był „czymś, o czym by marzył”, bo – jak podkreślał Swieżawski – był to „bardzo głęboko religijny, świątobliwy człowiek. Po prostu nie miał innego wyjścia; warunki historyczne zmusiły go do tego rodzaju postawy”³.

Niełatwo było mu przyjąć decyzję Piusa XII, zarówno w 1946 roku, gdy miał zostać biskupem lubelskim, jak i dwa lata później, gdy papież mianował go arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, prymasem Polski. Po latach, wielokrotnie do tego wracając, wyrzucał sobie grzech pychy. „Było to tak bardzo niezależne od mojej woli, tak dalekie od moich myśli, tak bardzo ukryte przede mną, że muszę uznać ten fakt, dotyczący mego życia, za absolutną wolę Bożą”⁴ – wspominał nominację na biskupa lubelskiego. Dlaczego się jednak opierał? Nominacją tą był „mocno przestraszony”. Brak mu było „wiary we własne siły i możliwości”. Lękał się siebie, jak pisał, na „stanowiskach eksponowanych”. „Raczej uważałem, że nadaję się do pracy kameralnej, książkowej, biurkowej, chociaż i tutaj brak mi było niektórych zalet, zwłaszcza wytrwałości i dociekliwości. Moim ideałem była praca duszpasterska na wiejskiej parafii, położonej wśród lasów”⁵. Wyszyński chciał być wiejskim proboszczem, ale również wykładowcą seminarium duchownego we Włocławku oraz publicystą, tak jak to robił z powodzeniem w okresie międzywojennym. Nominację w końcu przyjął, bo kardynał August Hlond, który go o niej zawiadomił, przypomniał mu zasadę, że Ojcu Świętemu się nie odmawia. Była to jedna z najtrudniejszych życiowych decyzji Stefana Wyszyńskiego: zgoda na wypełnienie woli Bożej wbrew własnym planom i zamierzeniom. Dlatego jeszcze przez jakiś czas się z sobą mocował. Sakrę biskupią miał przyjąć 12 maja 1946 roku na Jasnej Górze, a wcześniej, 3 maja, rozpocząć tam rekolekcje. Planował, że jeżeli do 2 maja do seminarium we Włocławku nie wrócą z niemieckich obozów koncentracyjnych więzieni tam księża profesorowie, on do Częstochowy nie pojedzie. Jednocześnie od połowy kwietnia przez dwa tygodnie odprawiał msze święte w intencji powrotu wykładowców. W przeddzień planowanego wyjazdu, 2 maja 1946 roku, do Włocławka wrócili czterej księża profesorowie. Następnego dnia rano Stefan Wyszyński pojechał na Jasną Górę⁶.

W 1948 roku jego opór trwał dłużej, bo i powodów było więcej. To, że nie był faworytem episkopatu na prymasa Polski (biskupi proponowali arcybiskupa Walentego Dymka z Poznania), nie było ani jedyną, ani najważniejszą przyczyną. O najgłębszych powodach dowiadujemy się wiele z listu, jaki Stefan Wyszyński jako prymas nominat napisał do Piusa XII. Ten list odnalazłam niedawno, po siedemdziesięciu latach od chwili jego powstania. Wyszyński pisał go 1 stycznia 1949 roku, godząc się ostatecznie na przyjęcie nominacji, którą papież podpisał już 16 listopada 1948 roku. W piśmie tłumaczył przyczyny wahania. Uważał, że jest człowiekiem niegodnym i małym wobec tej wzniosłej funkcji. „Jestem człowiekiem tak marnego stanu, że mój wybór pozwala myśleć, że obecne dumne i wyniosłe czasy wymagają skromnych i pokornych narzędzi, by dzięki nim Kościół wzrastał i powiększała się chwała Jedynego Boga” – pisał. A na postawione przez siebie pytanie, co może ofiarować Kościołowi, odpowiadał: „Mam, to prawda, nieustraszoną wiarę człowieka otwartego, miłość niemal dziecięcego serca, przywiązanie do Kościoła i wolę poniesienia jakiejkolwiek ofiary. Jednak gdy patrzę na siebie, nie widzę roztropności takiej, jaka jest konieczna, wykształcenia, doświadczenia, przygotowania intelektualnego. I tylko wielkie Boże miłosierdzie i Wasza, Ojcze Święty, niezwykła łaskawość mogą dopełnić tym brakom”. Uderzające jest, że cechy, jakie zdaniem Wyszyńskiego powinny charakteryzować osobę stojącą na czele Kościoła w Polsce w tym trudnym okresie, w nim właśnie z czasem się w pełni objawiły. Pisał: „Ojcze Święty! Obecne czasy wymagają męża w pełni i doskonale Bożego, gotowego na wszelką ofiarę, mocnego duchem, obdarzonego mądrością i chrześcijańską rozwagą, aby znaki Kościoła, z którymi dziś wiąże się los Narodu, były prowadzone w tych dniach jak najgodniej”⁷.

Tego samego dnia, 1 stycznia 1949 roku, Wyszyński wysłał również list do swego ojca Stanisława Wyszyńskiego, informując, iż przeżywa „niezwykle ciężkie” chwile związane z przyjęciem nominacji. „Przyjąłem je z uległością i pokorą, gdyż jestem przekonany, iż przerastają one moje zdolności i moje przygotowanie. Ale wola Ojca Świętego była tak stanowcza, że nie mogę opierać się Duchowi Świętemu, który mówi przez Głowę widzialną Kościoła. Nie grozi mi, mój Drogi Ojcze, ani próżność, ani duma, ani zarozumiałość, ani wyniosłość. Jestem przytłoczony poczuciem małości”⁸.

Jak świetnie pokazują oba listy, nominację prymasowską przyjmował Stefan Wyszyński z wielką pokorą i z ogromnymi obawami. Prawdopodobnie to było częścią jego sukcesu – człowieka, który przeszedł do historii jako jeden z największych prymasów w dziejach Kościoła w Polsce.

Cezura życia

Rok 1948 oraz nominacja na arcybiskupa Gniezna i Warszawy, prymasa Polski, wyposażonego w specjalne pełnomocnictwa Stolicy Apostolskiej, były zatem najważniejszą cezurą w osiemdziesięcioletnim życiu Stefana Wyszyńskiego (1901–1981). Gdy nim został, miał czterdzieści siedem lat. Wszystko, co wcześniej przeżył, czego doświadczył, przygotowywało go do pełnienia tej nowej, ważnej funkcji – którą miał sprawować przez ponad trzydzieści lat. Na ów bagaż doświadczeń składało się dzieciństwo spędzone w nadbużańskiej wsi Zuzela, w pobożnej i patriotycznej rodzinie wiejskiego organisty, tragicznie przerwane przez śmierć matki Julianny w 1910 roku, gdy Stefan był zaledwie dziewięcioletnim chłopcem. Do siedemnastego roku życia pozostawał poddanym cara Rosji. Dobrze wiedział, co znaczy brak niepodległości – brak własnego państwa, polskich szkół i urzędów. Doświadczył też okrucieństw pierwszej, a potem drugiej wojny światowej. Święcenia kapłańskie przyjął już w wolnej Polsce – w sierpniu 1924 roku we Włocławku. Pierwsze lata kapłaństwa przeżył w II Rzeczypospolitej, cztery lata studiując prawo i katolicką naukę społeczną na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Miał doświadczenie pracy duszpasterskiej z robotnikami zrzeszonymi w przedwojennych Chrześcijańskich Związkach Zawodowych. W publicystyce uprawianej między innymi na łamach „Ateneum Kapłańskiego”, którego był redaktorem naczelnym, zajmował się trudnymi kwestiami ustrojów społeczno-gospodarczych, analizą kapitalizmu i marksizmu, obroną przed bolszewizmem. Zaangażowanie duszpastersko-społeczne dostrzegł w nim już przed wojną prymas August Hlond, który w 1937 roku zaprosił go do Rady Społecznej. Te doświadczenia, tak jak dwuletnie biskupstwo w Lublinie, przygotowały Stefana Wyszyńskiego do przyjęcia – nie bez wahań, ale w posłuszeństwie Bogu i papieżowi – najważniejszej funkcji życia.

Od 1948 roku życie Wyszyńskiego jako prymasa Polski już nie tylko splatało się z dziejami Kościoła i Polski, ale te dzieje współkształtowało. Było to po części możliwe dlatego, że funkcje, które pełnił, dawały mu w Kościele realną władzę. Objęte przez niego archidiecezje były najważniejsze w kraju: w warszawskiej znajdują się stołeczne instytucje państwowe, z gnieźnieńską łączył się zaś (tak jak obecnie) tytuł prymasa Polski, a z nim wiązało się dożywotnio (czyli inaczej niż obecnie) stanowisko przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Ale co najistotniejsze, bo dające duży zakres władzy, Stefan Wyszyński jako prymas dysponował nadzwyczajnymi uprawnieniami od Stolicy Apostolskiej. Wcześniej miał je prymas August Hlond, częściowo też kardynał Adam Sapieha. Uprawnienia te przyznał prymasowi Polski papież Pius XII, na wypadek gdyby w związku z nową sytuacją polityczną w kraju (we wrześniu 1945 roku komuniści zerwali konkordat) kontakty między polskim Kościołem a Watykanem stały się trudne albo niemożliwe. Stefan Wyszyński miał więc w Polsce prawo w imieniu Stolicy Apostolskiej regulować wiele spraw. Mógł na przykład powoływać administratorów apostolskich, nadawać im status biskupów rezydencjalnych, powoływać delegatów specjalnych do zarządzania diecezjami, mianować wizytatorów zgromadzeń zakonnych itp. Na podstawie tych pełnomocnictw do 1967 roku sprawował władzę ordynariusza na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Specjalne uprawnienia, przyznawane lub potwierdzane przez kolejnych papieży, aż po Jana Pawła II, w formie pisemnej albo ustnej, zmieniały swój zakres. Kardynał Wyszyński strzegł ich, gdyż dawały mu one możliwość całościowego zarządzania Kościołem w Polsce.

Kiedy w 1949 roku Wyszyński obejmował funkcję prymasa Polski, nie miał programu. „Myślałem z dziś na jutro, że wykończy rychło brak sił, umiejętności albo kochani bracia komuniści”⁹ – pisał po blisko trzydziestu latach, w 1976 roku. Chciał być – mówił o tym w obu homiliach w czasie ingresu do katedr: w Gnieźnie (2 lutego) oraz w Warszawie (6 lutego) – przede wszystkim duszpasterzem. Jednak z jednej strony okoliczności, a z drugiej – ogromna odpowiedzialność za Kościół i naród, który znalazł się w szczególnie trudnym momencie dziejów, kazały mu być kimś więcej, co zaowocowało tym, że stał się _pater patriae_ – ojcem ojczyzny, interreksem, sprawującym przywództwo duchowe i mówiącym w imieniu narodu.

Prymasostwo – lata ofiar, cierpień, upokorzeń

Nie stało się to jednak od razu. Tę pozycję budował Wyszyński przez lata. Do aresztowania w 1953 roku jego pozycja w episkopacie i Kościele wynikała przede wszystkim z pełnionych funkcji oraz wspomnianych specjalnych uprawnień od Stolicy Apostolskiej. Natomiast po 1956 roku, czyli od momentu wyjścia na wolność, prymas korzystał już z pozycji, jaką dawała mu sława bohaterskiego więźnia stalinizmu – hierarchy niezłomnego w bronieniu praw i spraw Kościoła nawet za cenę męczeństwa, jakim było trzyletnie uwięzienie. Szybko do tego dołączył to, czego nie miał u progu prymasostwa – wielki program duszpasterski. Zaproponował Polakom wspólną realizację programu milenijnego, na który składały się Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, Wielka Nowenna i obchody tysięcznej rocznicy chrztu Polski. Siłą kardynała Wyszyńskiego było to, że miał całościową wizję prowadzenia Kościoła w państwie rządzonym przez komunistów. Bez wątpienia pomagała mu w tym ogromna charyzma. To był – jak mówił historyk idei profesor Bohdan Cywiński – mąż stanu. Ktoś dużo mądrzejszy od innych, kto widział drogę w labiryncie. Największa osobowość w Kościele. Człowiek, który w pewnym momencie życia stał się jedynym w PRL autorytetem – i to nie tylko w oczach wiernych, bo liczyli się z nim także komuniści. Ta pozycja okupiona była wielką osobistą ofiarą prymasa. Ksiądz Jan Sikorski wspominał, że podczas rozmowy z okazji dwudziestolecia przyjęcia sakry biskupiej prymas zaznaczył, że były to lata wielkich ofiar, cierpień i upokorzeń. W okresie internowania pisał zaś, że „kariera w Kościele” – pojęcie to było mu zresztą całkiem obce – wiedzie „hiobowymi serpentynami”. Wymaga „gotowości, by pójść za Chrystusem i na krzyż, i do więzienia. A choćby to się nie udało, jak Piotrowi, jednak przez to doświadczenie przejść trzeba…”¹⁰. Innym razem wyznał: „Tylko ja dobrze znam mój własny krzyż i tylko Bóg go rozumie”¹¹.

W ten krzyż wpisana była też samotność. „Prymas zmagał się sam z sobą, by zabezpieczyć przyszłość Kościoła w Polsce, obronić zagrożonego przez marksizm człowieka. W sprawowaniu swej funkcji był bardzo samotny – mówił przed laty ksiądz profesor Piotr Nitecki. – Był samotny wobec władz państwowych, uprawiających działalność wrogą Kościołowi. Był samotny w Kościele – nie rozumieli go urzędnicy watykańscy i polscy biskupi. Był też samotny w społeczeństwie, które patrzyło na niego z nadziejami, jakich nie mógł spełnić”¹². Samotność i niezrozumienie zostały wpisane w całą drogę prymasowską kardynała Stefana Wyszyńskiego. Stanowiły ofiarę, którą ponosił i na którą był gotów, przyjmując obowiązki prymasa, choć jej wymiaru w 1949 roku zapewne nie mógł jeszcze w pełni przewidzieć.

W tej drodze niczym światło prowadziła Wyszyńskiego myśl kardynała Augusta Hlonda. Pod koniec życia, w listopadzie 1978 roku, tak o tym mówił: „W każdej drodze jest jakaś myśl przewodnia, jakieś światło, które człowiek usiłuje utrzymać w oczach, aby nie pozostać w ciemności i nie zbłądzić. (…) Nie mówię, że to jest mój jakiś nadzwyczajny dar. To jest dar łaski, zapowiedziany ustami mojego poprzednika, kardynała Augusta Hlonda, który umierając w Warszawie, mówił: »Pracujcie i walczcie pod opieką Matki Bożej. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny«”¹³. W tej drodze, na którą Wyszyński wszedł z woli Bożej, pomagały mu również przymioty charakteru objawiające się w obliczu różnych wyzwań. O kilku tych cnotach traktuje niniejsza książka.

Stefan Wyszyński, okryty kardynalską purpurą, dostojny jak prawdziwy książę Kościoła, choć bez kropli błękitnej krwi, pozostał człowiekiem wewnętrznie skromnym. A przede wszystkim autentycznym.

------------------------------------------------------------------------

1 E. Czaczkowska, _Kardynał Wyszyński. Biografia_, Kraków 2013.

2 M.P. Romaniuk, _Życie, twórczość i posługa Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia_, t. 4: _1972–1981_, Warszawa 2002, s. 350.

3 T. Królak, _Kontemplacja i zdradzony świat. Rozmowy z prof. Stefanem Swieżawskim_, Poznań 1999, s. 127.

4 S. Wyszyński, _Z głębi duszy. Kalendarzyk łaski_, Warszawa 2019, s. 113. Zob. też: tamże, s. 117.

5 Archiwum Archidiecezji Gnieźnieńskiej (AAG), S. Wyszyński, _Pro memoria_, 12 V 1976.

6 M.P. Romaniuk, _Życie, twórczość i posługa Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia_, t. 1: _1901–1956_, Warszawa 1994, s. 235–236.

7 Archiwum Archidiecezji Warszawskiej (AAW), Archiwum Prymasa Polski (APP), List S. Wyszyńskiego do Piusa XII, 1 I 1949. Więcej w: E. Czaczkowska, _Nieznany list prymasa nominata S. Wyszyńskiego do Piusa XII z 1 stycznia 1949 r._ (przygotowany do druku).

8 J. Wyszyńska, _Z listów do rodziny_, w: _Czas nigdy go nie oddali. Wspomnienia o Stefanie kardynale Wyszyńskim_, red. A. Rastawicka, B. Piasecki, Kraków 2001, s. 25.

9 AAG, S. Wyszyński, _Pro memoria_, 12 V 1976.

10 S. Wyszyński, _Z głębi duszy. Kalendarzyk łaski_, dz. cyt., s. 15.

11 Tenże, _Kromka chleba_, Warszawa 1999, s. 62.

12 E. Czaczkowska, _Kardynał Wyszyński. Biografia_, dz. cyt., s. 164.

13 _Stefan Kardynał Wyszyński. Droga życia_, red. I. Czarcińska i in., Warszawa 2001, s. 113.PRYMAS NA KOLANACH

KLUCZEM DO ZROZUMIENIA DROGI ŻYCIOWEJ STEFANA WYSZYŃSKIEGO JEST WIARA. TO W NIEJ TKWIŁO ŹRÓDŁO JEGO DECYZJI I WYBORÓW.

Jan Paweł II skarżył się kiedyś swojemu biografowi George’owi Weiglowi, że liczni autorzy próbują go opisać „fragmentarycznie” – jako kapłana, poetę, intelektualistę, sportowca, aktora itd. A jego nie można zrozumieć bez poznania wnętrza, czyli bez dotarcia do „człowieka wewnętrznego”. Tak samo było w wypadku kardynała Stefana Wyszyńskiego. To w jego duchowym świecie, którego centrum stanowił Bóg, tkwiło źródło wszystkich zewnętrznych działań. Jedność tego, co wewnętrzne, i tego, co zewnętrzne – jedność myślenia i działania – sprawiała, że był człowiekiem spójnym, integralnym.

„Wydaje mi się, że miłuję…”

Wiara Stefana Wyszyńskiego była silna. „Niezachwiana i dziecięca”¹, jak mówił kardynał Józef Glemp, jego następca, a wcześniej przez dwanaście lat sekretarz. Była to wiara dziecka ufającego bezgranicznie Bogu Ojcu i Matce Maryi. Prymas Wyszyński wyznał kiedyś, że nigdy nie miał wątpliwości związanych z wiarą. I tak było od dziecka. Wiarę przekazali mu rodzice – matka Julianna i ojciec Stanisław, organista, który, jak zapamiętał Stefan, długie godziny spędzał na modlitwie w świątyni w nadbużańskiej Zuzeli. Rodzice klękali wieczorem z dziećmi do pacierza, nieraz jeździli na pielgrzymki na Jasną Górę i do Ostrej Bramy, dyskutując o tym, która Matka Boża – z Częstochowy czy z Wilna – jest bardziej skuteczna w wysłuchiwaniu modlitw. Przyszły prymas wzrastał w pobożności ludowej z rysem maryjnym. Ten ostatni pogłębił się w nim po śmierci matki, którą stracił – przypomnijmy – w dziewiątym roku życia. „Całą moją miłość przeniosłem z Matki na Matkę”² – pisał potem. W ten sposób, w wyniku dramatycznych okoliczności, znalazł Matkę nadprzyrodzoną – Maryję, Matkę Boga, z którą nawiązał wewnętrzną, osobistą relację na drodze swego kapłańskiego powołania. Po święceniach, które przyjął w 1924 roku w kaplicy Matki Bożej w katedrze we Włocławku, swoją pierwszą mszę świętą odprawił nie, jak jest w zwyczaju, w rodzinnej parafii, ale na Jasnej Górze. Uczynił tak, by mieć Matkę, która będzie zawsze, która nie umiera, ale będzie stać przy nim podczas każdej mszy świętej, „jak stała przy Chrystusie na Kalwarii”³. Nabożeństwo maryjne zaczął żywiej praktykować w czasie drugiej wojny, gdy jakiś czas mieszkał u ojca we Wrociszewie i długie godziny spędzał w kościele przed ołtarzem Matki Bożej Wrociszewskiej, a potem w zakładzie dla niewidomych dzieci w Laskach, gdzie podtrzymywał ducha nadziei głównie modlitwą przez wstawiennictwo Matki Bożej. Już w 1946 roku, gdy w dniu Zwiastowania, 25 marca, prymas August Hlond „zwiastował mu”, że Pius XII mianował go biskupem lubelskim, Wyszyński zauważył, że wszystkie ważniejsze wydarzenia w jego życiu dzieją się właśnie w dni poświęcone Matce Bożej. Sam zaczął więc podejmować ważne decyzje w dni maryjne. Od czasu gdy został prymasem (bullę nominacyjną Pius XII podpisał w 1948 roku we wspomnienie Najświętszej Marii Panny Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia), nabożeństwo do Matki Najświętszej stało się zaś – jak mówił – programem jego życia i pracy.

Kardynał Karol Wojtyła zauważył, że Stefan Wyszyński swoją matkę duchową odnajdywał stopniowo, w miarę jak jego powołanie stawało się coraz trudniejsze, coraz bardziej podobne do drogi na Kalwarię, na której został ukrzyżowany Chrystus – Syn Maryi. Istotnie. „Wszystko postawiłem na Maryję” – te znamienne słowa prymas wypowiedział w lutym 1953 roku, czyli pół roku przed aresztowaniem. Punktem kulminacyjnym na jego maryjnej drodze było internowanie. W Stoczku na Warmii 8 grudnia 1953 roku, po trzech tygodniach przygotowań prowadzonych według wskazań świętego Ludwika Grignion de Montforta, złożył akt osobistego oddania się Matce Bożej, którą obierał za Matkę, a dokładnie za „Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę”. Uroczyście deklarował: „Postanawiam sobie mocno i przyrzekam, że Cię nigdy nie opuszczę, nie powiem i nie uczynię nic przeciwko Tobie. Nie pozwolę nigdy, aby inni cokolwiek czynili, co uwłaczałoby czci Twojej”. W dobrowolnym duchowym akcie oddawał się Maryi Matce do dyspozycji: „Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę, a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych uczynków moich, zarówno przeszłych, jak i obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga, w czasie i w wieczności”. Co jednak istotne, a o czym często się zapomina, w akcie tym Stefan Wyszyński przez Maryję pragnął się stać „niewolnikiem całkowitym Syna” Maryi – Jezusa Chrystusa. „Wszystko, cokolwiek czynić będę, przez Twoje Ręce Niepokalane, Pośredniczko łask wszelkich, oddaję ku chwale Trójcy Świętej – _Soli Deo_”⁴.

Ponad dwadzieścia lat później kardynał Wyszyński wyznał, że od momentu złożenia tego aktu przestał myśleć o tym, co z nim będzie – a przypomnijmy, że został zamknięty przez polskich komunistów i trzymany siłą bez wyroku, bez sądu, z pogwałceniem wszelkich praw. „Określiłem zadania »na dziś«, a o jutrze niech myśli Matka Służebnica niewolników”⁵ – pisał.

Ksiądz Bronisław Piasecki, ostatni kapelan Wyszyńskiego, zauważył, że prymas do 8 grudnia 1953 roku wyrażał głośno swój sprzeciw wobec aktów bezprawia. Mówił „protestuję”, gdy go aresztowano, gdy go wprowadzono do pierwszego miejsca odosobnienia w Rywałdzie i kolejnego w Stoczku. Po akcie osobistego zawierzenia się Maryi już nie protestował. Przestał się bać. Swoje życie złożył w dłonie Mary. Ten duchowy akt miał ogromne znaczenie na przyszłość – także w wymiarze narodowym.

W ocenie Jana Pawła II notatki z okresu uwięzienia odsłaniają nie tylko „najgłębszy nurt dziejów duszy” prymasa, ale „równocześnie jeden z centralnych wątków naszej współczesności; wątek ważny i decydujący dla dziejów Kościoła w Polsce. I nie tylko w Polsce”⁶. Prymas zawierzył bowiem Maryi nie tylko siebie, ale cały Kościół cierpiący w wielu miejscach świata z powodu braku wolności. Osobiste ślubowanie wierności Maryi stało się punktem wyjścia do prowadzenia Kościoła w Polsce drogą maryjną, na której ważnymi punktami były Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, Wielka Nowenna (1957–1966) z peregrynacją kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i program obchodów milenium chrztu Polski z narodowym Aktem oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, Matce Kościoła za wolność Kościoła Chrystusowego złożonym 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze. Ten akt, czyniony w absolutnej wewnętrznej wolności, miał też wolność przynieść – Polacy, zawierzając się Maryi, mieli przestać się bać.

Cały program milenijny był programem czynów, nie słów – pogłębiania indywidualnej wiary Polaków i chrześcijańskiej moralności. Program uczenia się naśladowania cnót Maryi i jak Ona podążania za Chrystusem aż pod krzyż. Jan Paweł II w przywołanym na otwarcie tej książki tekście – a był nim wstęp do książki z homiliami i przemówieniami Stefana Wyszyńskiego _Wszystko postawiłem na Maryję_ – nazwał doświadczenie maryjne prymasa doświadczeniem na miarę epoki. Pisane życiem świadectwo jego maryjnej pobożności porównał zaś do świadectwa tak wielkich postaci Kościoła jak święty Bernard, Ludwik de Montfort czy ojciec Maksymilian M. Kolbe. „Wobec Niej czuł się jak apostoł Jan, jak przybrany syn i jak rozmiłowany w Bogarodzicy »niewolnik miłości«. W tym bezwzględnym oddaniu znajdował swoją duchową wolność: tak, był człowiekiem wolnym i uczył nas, swoich rodaków, prawdziwej wolności”⁷ – mówił papież przy innej okazji.

Obecność Maryi, której Stefan Wyszyński doświadczał od wczesnych lat, była tajemnicą jego życia. „Wydaje mi się – że najbardziej bezpośrednią Mocą w moim życiu jest Maryja. Przez szczególną tajemnicę, której w pełni nie rozumiem, została Ona postawiona na mej nowej drodze”⁸ – mówił prymas w 1971 roku z okazji dwudziestej piątej rocznicy swojej sakry biskupiej. Nie bez znaczenia dla umacniania jego drogi maryjnej i decyzji, by prowadzić nią Kościół w Polsce, była nieustanna modlitwa i duchowość maryjna członkiń „Ósemki”, czyli Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła, z Marią Okońską na czele, o czym jeszcze powiemy.

W maryjności prymasa było oczywiście również miejsce na uczuciowość, jak w każdej relacji z matką, ale nie ona w niej dominowała. Wyszyński pisał więc: „Wydaje mi się, że miłuję: wszak nie umiem jednego dnia spędzić bez Ciebie, bez Twego Imienia, bez »Zdrowaś Maryjo«, bez różańca, bez aktu oddania się Tobie. Czym byłoby życie moje, gdybym o Tobie zapomniał?”⁹. A w 1974 roku, gdy na Jasnej Górze świętował pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich, mówił, że jakkolwiek wiele rzeczy w życiu pragnąłby uczynić inaczej, lepiej, w jednej sprawie nic by nie zmienił: „na tym jednym odcinku, na tej drodze duchowej na Jasnej Górze – nie pomyliłem się i tę drogę uważam za najlepszą cząstkę, którą Bóg pozwolił obrać”¹⁰.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_

------------------------------------------------------------------------

1 _Człowiek niezwykłej miary. Ojciec Święty Jan Paweł II o kardynale Stefanie Wyszyńskim. Kardynał Stefan Wyszyński o sobie. Kardynał Józef Glemp o kardynale Stefanie Wyszyńskim_, Warszawa 1984, s. 150.

2 AAG, S. Wyszyński, _Pro memoria_, 12 V 1976.

3 A. Micewski, _Kardynał Wyszyński. Prymas i mąż stanu_, Paryż 1982, s. 21.

4 S. Wyszyński, _Zapiski więzienne_, Warszawa – Ząbki 2001, s. 48.

5 AAG, S. Wyszyński, _Pro memoria_, 12 V 1976.

6 Jan Paweł II, _Czcigodny i Umiłowany Księże Prymasie!_, 30 X 1979, w: S. Wyszyński, _Wszystko postawiłem na Maryję_, Warszawa 2007, s. 11.

7 Jan Paweł II, _Pielgrzymki do Ojczyzny 1979, 1983, 1987, 1991, 1995, 1997, 1999. Przemówienia, homilie_, Kraków 1999, s. 218.

8 Tamże, s. 15.

9 S. Wyszyński, _Zapiski więzienne_, dz. cyt., s. 87–88.

10 Tenże, _Wszystko postawiłem na Maryję_, dz. cyt., s. 31.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: