Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sontag. Życie i twórczość - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 września 2021
Ebook
49,99 zł
Audiobook
49,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
49,99

Sontag. Życie i twórczość - ebook

ortret totalny jednej z najwybitniejszych intelektualistek XX wieku

Susan Sontag pisała o sztuce i polityce, feminizmie i homoseksualizmie, sławie i stylu, medycynie i narkotykach, radykalizmie i faszyzmie oraz freudyzmie, komunizmie i amerykanizmie – jej dzieła stały się kluczem do zrozumienia współczesnej kultury. Benjamin Moser analizuje dzieła Sontag ukazując geniusz jej twórczości, radykalnej myśli i społecznego aktywizmu oraz sięga głębiej, poza publiczny wizerunek, i ujawnia nieznane prywatne oblicze pisarki. Snując tę fascynującą opowieść, wykorzystuje setki wywiadów przeprowadzonych od Maui po Sztokholm i od Londynu po Sarajewo oraz przedstawia blisko sto fotografii.

„Sontag. Życie i twórczość” to pierwsza książką oparta na zamkniętych dla świata rodzinnych archiwach i świadectwach osób, które nigdy wcześniej nie mówiły o Susan Sontag, jak na przykład jej życiowa partnerka i światowej sławy fotografka Annie Leibovitz.

Biografia „Sontag. Życie i twórczość” (ang. „Sontag: Her Life and Work”) otrzymała Nagrodę Pulitzera 2020. „To dzieło podparte wielką pewnością siebie, jednocześnie wzniosłe i finezyjne, w którym uchwycone zostały geniusz i człowieczeństwo pisarki wraz z jej nałogami, seksualnymi dwuznacznościami oraz chwiejnymi fascynacjami” – napisało Jury nagrody o książce.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-3704-3
Rozmiar pliku: 7,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

dla

ARTHURA JAPINA

pamięci

MICHELLE CORMIER

Pyt.: Czy zawsze ci się udaje osiągnąć cel?

Odp.: Tak, w trzydziestu procentach przypadków.

Pyt.: A więc nie zawsze.

Odp.: Zawsze. Osiągać cel w 30% przypadków znaczy zawsze.

z dzienników Susan Sontag, 1 listopada 1964 r.

Tłum. Dariusz Żukowski

WSTĘP

Aukcja dusz

W styczniu 1919 roku licząca tysiące osób ekipa filmowa zgromadziła się w wyschniętym korycie rzeki na północ od Los Angeles, by odtworzyć niedawną tragedię. Film Ravished Armenia powstał na podstawie opublikowanej rok wcześniej książki Auction of Souls napisanej przez nastolatkę ocalałą z rzezi Ormian. Było to jedno z pierwszych wielkich hollywoodzkich widowisk filmowych, dzieło nowego i kosztownego gatunku, który wykorzystywał rozmach i efekty specjalne w celu oszołomienia widzów. Ten konkretny film robił jeszcze bardziej piorunujące wrażenie, ponieważ zawierał elementy innego gatunku: kroniki filmowej, która stała się popularna w okresie zakończonej zaledwie przed dwoma miesiącami pierwszej wojny światowej. Zgodnie z zapowiedziami film został „oparty na prawdziwych wydarzeniach”. Rzeź Ormian, rozpoczęta w 1915 roku, wciąż trwała.

Jak stwierdzał jeden z branżowych periodyków, suche, piaszczyste koryto rzeki San Fernando nieopodal Newhall w Kalifornii okazało się „idealną” lokalizacją do sfilmowania „zajadłych Turków i Kurdów” przepędzających „armię Ormian w łachmanach, dźwigających toboły i wlokących ze sobą małe dzieci po kamiennych drogach i pustynnych peryferiach”. W zdjęciach uczestniczyły tysiące Ormian, w tym również ci, którzy uniknęli masakry i zbiegli do Stanów Zjednoczonych.

Dla wielu statystów praca na planie przy kręceniu scen zbiorowych gwałtów, masowego topienia ludzi, zmuszania ofiar do wykopywania sobie grobów lub przy filmowaniu rozległej panoramy ukazującej krzyżowanie kobiet okazywała się nie do zniesienia. „Wiele kobiet, których krewni zginęli od tureckiego miecza – relacjonował kronikarz – było wyraźnie przytłoczonych rekonstrukcyjnym spektaklem pełnym obrazów pognębienia i hańby”.

Producent – jak podkreślono w artykule – na koniec zdjęć „zorganizował posiłek w formie pikniku”.



Na jednym ze zdjęć zrobionych tamtego dnia widać młodą kobietę w kwiecistej sukni z pokaźnym tobołkiem na ramieniu. Kobieta ze strapionym wyrazem twarzy stoi pośród prowizorycznych namiotów uchodźców, pocieszając tulącą się do niej dziewczynkę. Nie mają odwagi, by spojrzeć w kierunku złowrogich cieni mężczyzn, którzy zbliżają się do nich, trzymając coś w uniesionych rękach. Prawdopodobnie obie zostaną za chwilę zastrzelone. Być może, biorąc pod uwagę szeroki zasób stosowanych tortur, śmierć od kuli jest najmniej bolesną opcją.

Przyglądając się temu wyniszczonemu zakątkowi Anatolii, odczuwamy pewien rodzaj ulgi na myśl, że w istocie to tylko scena kręcona w południowej Kalifornii, a długie cienie nie należą wcale do nienawistnych Turków, lecz do fotografów z ekipy filmowej. Wbrew ówczesnym doniesieniom prasowym nie wszyscy filmowani wówczas Ormianie naprawdę byli Ormianami: na przykład para widoczna na tym konkretnym zdjęciu to w rzeczywistości Żydówka Sarah Leah Jacobson i jej trzynastoletnia córka Mildred.

O ile świadomość, że zdjęcie jest inscenizowane, może czynić je mniej przejmującym, o tyle inny fakt, o którym nie mogli wiedzieć ani fotografowie, ani osoby fotografowane, dodaje mu poruszającej wymowy. Wprawdzie po odegraniu roli w „rekonstrukcyjnym spektaklu pełnym obrazów pognębienia i hańby” obie kobiety wróciły do swojego domu w centrum Los Angeles, ale Sarah Leah umarła nieco ponad rok później, gdy miała ledwie trzydzieści trzy lata. To zdjęcie dwóch pogrążonych w smutku kobiet jest ostatnim, na którym matka i córka są razem.

Mildred nigdy nie wybaczyła matce tego, że ją opuściła. Ale po Sarah Leah odziedziczyła coś więcej niż tylko poczucie osierocenia. W ciągu swojego krótkiego życia jej matka przemierzyła drogę z Białegostoku we wschodniej Polsce, gdzie przyszła na świat, do Hollywood, gdzie zmarła. Mildred również miała duszę poszukiwaczki przygód i podróżniczki. Poślubiła człowieka urodzonego w Nowym Jorku, który dotarł do Chin, nim ukończył dziewiętnaście lat, udał się na pustynię Gobi i skupował futra od mongolskich nomadów. Podobnie jak w przypadku Sarah Leah jego życie, rozpoczęte w tak obiecujący sposób, zostało nagle przerwane; on również zmarł w wieku trzydziestu trzech lat.

Ich córka, Susan Lee, która przyjęła zamerykanizowaną wersję imienia Leah, miała pięć lat, kiedy odszedł jej ojciec. Był dla niej, jak to później napisała, jedynie „zestawem fotografii”.



„Fotografie ukazują niewinność, kruchość istnień zmierzających ku zniszczeniu” – napisała Susan, córka Mildred. To, że większość ludzi stojących przed obiektywem nie myśli o własnym nieuchronnie nadciągającym końcu, nie czyni fotografii mniej poruszającymi, a wręcz przeciwnie. Sarah Leah i Mildred, odtwarzając cudzą tragedię, nie miały pojęcia, że ich własna nadejdzie tak szybko.

Nie mogły też wiedzieć, w jak dużym stopniu Auction of Souls, mająca upamiętnić przeszłość, stanowiła zapowiedź przyszłości. Jest coś złowieszczego w tym, że ostatnie wspólne zdjęcie matki i babki Susan Sontag było związane z artystycznym odtwarzaniem ludobójstwa. Sontag, która całe życie poświęciła tematyce okrucieństwa i wojny, doprowadziła do przedefiniowania ludzkiego spojrzenia na cierpienie i jednocześnie zadawała nam wszystkim pytanie, co takiego – jeśli w ogóle cokolwiek – robimy z oglądanymi przez nas obrazami.

Ten problem nie był dla niej filozoficzną abstrakcją. Podobnie jak życie Mildred rozpadło się na kawałki po śmierci Sarah Leah, życie Susan, zgodnie z jej własnymi słowami, również uległo swoistemu rozszczepieniu. Rozłam nastąpił w pewnej księgarni w Santa Monica, gdzie po raz pierwszy zobaczyła zdjęcia dokumentujące Holokaust. „Nic, co widziałam później – ani na zdjęciach, ani w życiu – nie dotknęło mnie tak brutalnie, głęboko, błyskawicznie” – napisała.

Miała wtedy dwanaście lat. Wstrząs był tak silny, że już zawsze, w każdej kolejnej książce, zadawała pytanie, jak można sportretować ból i jak można go znieść. Książki oraz wizja lepszego świata, którą oferowały, ocaliły ją przed nieszczęśliwym dzieciństwem. Zawsze, gdy musiała zmierzyć się ze smutkiem i przygnębieniem, instynkt nakazywał jej szukać schronienia właśnie w książkach, względnie pójść do kina albo do opery. Sztuka wprawdzie nie rekompensowała życiowych porażek, lecz stanowiła niezastąpiony środek znieczulający. Pod koniec życia, w trakcie kolejnego „ludobójstwa” – które to słowo, notabene, ukuto w celu opisania rzezi Ormian – Susan Sontag doskonale wiedziała, czego potrzebowali Bośniacy. Pojechała do Sarajewa i wystawiła spektakl.



Susan Sontag była ostatnią wielką literacką gwiazdą w Ameryce, żywym wspomnieniem czasów, kiedy pisarze bywali naprawdę sławni, a nie tylko uznani i zwyczajnie szanowani. Ale nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by pisarz uskarżający się na mankamenty krytyki literackiej Georga Lukácsa czy słabość teorii nouveau roman Nathalie Sarraute zyskał tak wielkie znaczenie w tak krótkim czasie jak Sontag. Odniosła sukces dosłownie spektakularny: rozgrywający się na widoku publicznym, w pełnym świetle.

Wysoka, o cerze oliwkowej, „z mocno zarysowanymi picassowskimi powiekami i spokojnymi ustami wygiętymi w uśmiechu delikatniejszym niż u Mony Lisy”, Sontag skupiała na sobie obiektywy najwybitniejszych fotografów swojej epoki. Była Ateną, nie Afrodytą: wojowniczką, „księciem ciemności”. Z umysłowością typową dla europejskiego filozofa i wyglądem muszkietera łączyła w sobie cechy, które na ogół występowały wcześniej u mężczyzn. Czymś zupełnie nowym było to, że spotkały się one w kobiecie – i dla kolejnych pokoleń artystek i intelektualistek ta kombinacja stała się wzorcem silniejszym niż jakikolwiek inny.

Jej sława fascynowała je poniekąd dlatego, że była tak bezprecedensowa. W początkach swojej kariery Sontag przełamywała schematy: piękna młoda dziewczyna, onieśmielająco bystra i oczytana; pisarka z hieratycznej twierdzy intelektualnego świata Nowego Jorku, zajmująca się współczesną „niską” kulturą, którą starsze pokolenie się brzydziło. Nie miała właściwie żadnego literackiego rodowodu. I choć tak wiele osób starało się do niej upodobnić, nikomu nigdy nie udało się przekonująco wejść w tę rolę. Stworzyła pewną formę, żeby następnie ją rozbić.

Sontag miała zaledwie trzydzieści dwa lata, kiedy pojawiła się przy sześcioosobowym stoliku w wytwornej restauracji na Manhattanie: „Panna Bibliotekarka” – jak określała samą siebie, miłośniczkę książek – zasiadająca obok Leonarda Bernsteina, Richarda Avedona, Williama Styrona, Sybil Burton i Jacqueline Kennedy. Biały Dom i Piąta Aleja, Hollywood i „Vogue”, Filharmonia Nowojorska i Nagroda Pulitzera: nie było chyba bardziej prestiżowego towarzystwa w całych Stanach Zjednoczonych i może nawet na świecie. Stało się ono na zawsze jej naturalnym środowiskiem.

Jednak ta Susan Sontag, która była gotowa do występów przed kamerami, zawsze pozostawała w konflikcie z „Panną Bibliotekarką”. Chyba nigdy nie istniała podobna piękność, która wkładała równie mało pracy w bycie piękną. Sama Sontag często wyrażała zdumienie na widok zdjęć tej zachwycającej kobiety. U schyłku życia, patrząc na jedną z fotografii z czasów młodości, westchnęła: „Byłam taka atrakcyjna! I nie miałam o tym pojęcia”.



Sontag żyła w czasach, w których dokonała się rewolucja związana ze zdobywaniem sławy oraz z tym, jak się ją postrzega. Jako jedyna spośród amerykańskich pisarek i pisarzy uważnie śledziła wszelkie permutacje tych procesów. Była też ich kronikarką. Napisała między innymi, że w XIX wieku, „jeżeli już kogoś fotografowano , to musiał być kimś”. W epoce Warhola – nieprzypadkowo to właśnie on jako jeden z pierwszych dostrzegł w Sontag prawdziwą gwiazdę – bycie fotografowanym już nie wystarczało. W czasach, kiedy wszyscy są fotografowani, sława to „wizerunek”, doppelgänger, zbiór przyswojonych obrazów, nie tylko w sensie wizualnym, idei reprezentujących kogoś, kto się za nimi kryje – i nie ma już znaczenia, kto to właściwie jest.

Dorastająca w cieniu Hollywood Sontag szukała uznania i pielęgnowała własny wizerunek. Lecz była gorzko zawiedziona tym, jak wysoką cenę musiało za to płacić jej drugie wcielenie – „mroczna dama amerykańskiej literatury”, „Sybilla z Manhattanu”. Wyznała kiedyś, że miała nadzieję, iż „bycie sławną będzie bardziej zabawne”, i stale zwracała uwagę na niebezpieczeństwo podporządkowania jednostki jej wizerunkowi, na jej zależność od wykreowanego obrazu samej siebie, przestrzegała przed tym, w jaki sposób takie obrazy potrafią wszystko zniekształcić i przesłonić. Dostrzegała różnicę między osobą a jej reprezentacją: „ja” jako obrazem, fotografią, metaforą.

W O fotografii zauważyła, „jak łatwo można wybrać fotografowanie w sytuacjach, w których fotograf ma wybór między zrobieniem zdjęcia a czyimś życiem”. W Zapiskach o kampie, eseju, który przyniósł jej rozgłos, słowo „kamp” oznaczało to samo zjawisko: „Kamp bierze wszystko w cudzysłów. Nie lampa, lecz »lampa«, nie kobieta, lecz »kobieta«”. Czy istnieje lepsza ilustracja tego, czym jest kamp, niż rozdźwięk między Susan Sontag a „Susan Sontag”?

Osobiste doświadczenia Sontag z aparatem fotograficznym spowodowały, że uświadamiała sobie różnicę między dobrowolnym pozowaniem a byciem obnażaną bez własnej zgody przed obserwatorem. Stwierdziła, że „w każdym użyciu aparatu fotograficznego drzemie agresja”. (Podobieństwo między tureckimi oprawcami a mężczyznami z aparatami fotograficznymi wymierzonymi w Sarah Leah i Mildred nie jest przypadkowe). „Podobnie jak samochód, aparat fotograficzny sprzedawany jest jako broń drapieżna”.

Niezależnie od konsekwencji, jakie nazbyt częsta obserwacja niosła dla niej w sferze prywatnej, Sontag uparcie zadawała pytanie, co zdjęcie mówi o obiekcie, który ponoć ukazuje. „Dostępne jest przydatne zdjęcie obiektu”, stwierdzano w tajnej teczce, którą założyło jej FBI. Lecz co to właściwie jest „przydatne zdjęcie obiektu” i dla kogo jest ono przydatne? Czego tak naprawdę możemy się dowiedzieć – o celebrycie albo zmarłym rodzicu – na podstawie „zestawu fotografii”? Na początku kariery Sontag stawiała te pytania ze sceptycyzmem, w którym często pobrzmiewała pogarda. Upierała się, że obraz wypacza prawdę, oferując fałszywą intymność. Koniec końców – co wiemy o Susan Sontag, gdy widzimy kampową ikonę „Susan Sontag”?

W czasach, w których przyszło jej żyć, podkreślano różnicę między rzeczą a rzeczą „postrzeganą”. Ale o istnieniu tej różnicy mówiono już w czasach Platona. Poszukiwaniem obrazu, który by ukazywał, ale nie modyfikował, a także poszukiwaniem języka, który by definiował, ale nie wypaczał, zajmowało się wielu filozofów: na przykład średniowieczni Żydzi wierzyli, że całe zło świata jest spowodowane oddzieleniem podmiotu od przedmiotu, języka od sensu. Balzac podejrzliwie podchodził do aparatów fotograficznych od momentu ich wynalezienia, uważając, że odzierają i zubożają przedstawiane obiekty, Sontag natomiast zauważyła, że aparaty potrafią „zużyć jedną z warstw ciała”. Gwałtowność obiekcji francuskiego pisarza sugeruje, że zainteresowanie tym problemem nie miało charakteru wyłącznie intelektualnego.

Podobnie jak w przypadku Balzaca, stosunek Sontag do fotografii i do metafor był głęboko emocjonalny. Gdy czyta się jej analizy tych tematów, rodzi się pytanie, dlaczego zagadnienie metafory – relacji między rzeczą a jej symbolicznym przedstawieniem – było dla niej tak dogłębnie istotne, dlaczego tak bardzo przejmowała się metaforą. Jak to możliwe, że abstrakcyjny stosunek epistemologii do ontologii stał się dla niej ostatecznie kwestią życia lub śmierci?



Je rêve donc je suis.

Ta parafraza kartezjańskiej maksymy („marzę, więc jestem”) stanowi pierwsze zdanie debiutanckiej powieści Sontag. Wyróżnia się jako sentencja otwierająca i zarazem jedyna zapisana w obcym języku – to osobliwe otwarcie osobliwej książki. Hippolyte, protagonista tej powieści (zatytułowanej The Benefactor ), wyrzekł się wszelkich zwyczajnych ambicji – takich jak rodzina i przyjaźń, seks i miłość, pieniądze i kariera – by całkowicie poświęcić się własnym snom. Jedynie jego marzenia senne są rzeczywiste, ale nie uznaje ich za interesujące z typowych powodów. „Abym mógł lepiej zrozumieć siebie, abym poznał swoje prawdziwe uczucia, interesują mnie moje sny jako przedstawienia” – upiera się bohater powieści.

Tak zdefiniowane – chodzi o formę, nie o treść – marzenia senne Hippolyte’a są esencją kampu. A odrzucenie przez Sontag „zwyczajnej psychologii” to odrzucenie pytań o stosunek treści do formy oraz, analogicznie, o stosunek ciała do umysłu, rzeczy do obrazu, rzeczywistości do snu – są to kwestie, które później będzie analizowała z tak wielkim powodzeniem. Zamiast tego na samym początku kariery Sontag twierdzi, że marzenia są jedyną rzeczywistością. Jesteśmy, jak oznajmia już w pierwszym zdaniu, naszymi marzeniami: naszymi wyobrażeniami, naszymi myślami, naszymi metaforami.

Ta definicja w niemal perwersyjny sposób podważa cele, jakie stawiają sobie tradycyjne powieści. Jeżeli nie można dowiedzieć się niczego o ludziach na podstawie podróży do ich podświadomości, to po co w ogóle je podejmować? Hippolyte zdaje sobie sprawę z tego problemu, ale zapewnia nas, że istnieją inne powody. Swoją kochankę bohater oddaje w niewolę. „Musiała być świadoma mojego braku romantycznego zainteresowania jej osobą. Jednak chciałem, by miała świadomość, jak głęboko, choć bezosobowo, postrzegałem ją jako ucieleśnienie mojego emocjonalnego stosunku do własnych snów” – stwierdza Hippolyte. Innymi słowy, bohater powieści interesuje się drugą osobą jako dopełnieniem zerwania z rzeczywistością, i tylko w takim zakresie, w jakim owa osoba ucieleśnia wytwór jego wyobraźni. To sposób postrzegania, który przypomina zaproponowaną przez Sontag definicję kampu, czyli „postrzegania świata jako fenomenu estetycznego”.

Świat nie jest jednak zjawiskiem estetycznym. Istnieje rzeczywistość inna niż sny. W początkach kariery Sontag opisała własne niejednoznaczne odczucia wobec światopoglądu Hippolyte’a. „Kamp bardzo mnie pociąga, a jednocześnie niemal równie mocno razi” – wyznała. Znaczną część późniejszego życia poświęciła na upieranie się, że istnieje realny przedmiot wykraczający poza słowo, które go opisuje, rzeczywiste ciało wykraczające poza śniący umysł, autentyczna osoba wykraczająca poza fotografię. Jak to ujęła kilkadziesiąt lat później, jednym z zadań literatury jest uświadamianie nam, że „inni ludzie, ludzie różni od nas, naprawdę istnieją”.



Inni ludzie naprawdę istnieją.

To zdumiewająca konkluzja. A raczej zdumiewające jest to, że trzeba do takiej konkluzji dojść. Dla Sontag rzeczywistość – realna rzecz odarta z metafory – nigdy nie była całkiem akceptowalna. Od bardzo wczesnej młodości wiedziała, że rzeczywistość jest rozczarowująca, okrutna, jest czymś, czego należy unikać. Jako dziecko liczyła na to, że jej matka otrząśnie się z alkoholowego stuporu, miała nadzieję, że ona sama zamieni nudną podmiejską ulicę na mityczny Parnas. Całą mocą swojego umysłu próbowała udawać, że cierpienie nie istnieje, także to najbardziej bolesne, związane ze śmiercią. Było tak, gdy umierał jej ojciec (miała wtedy pięć lat), a potem, gdy umierała ona sama.

W jednym z notatników z lat siedemdziesiątych Sontag nakreśla „obsesyjny motyw fałszywej śmierci” pojawiający się w jej powieściach, opowiadaniach, filmach. „Przypuszczam, że wszystko to wyrasta z mojej reakcji na śmierć Taty. To wydawało się kompletnie nierealne, nie miałam żadnego dowodu na to, że umarł, przez lata marzyłam, iż pewnego dnia stanie w drzwiach domu” – pisze. Po zanotowaniu tego zdania upomina się nieco protekcjonalnie: „Ale porzućmy ten temat”. Trudno jest zerwać z nawykami z dzieciństwa, bez względu na to, jak trafnie są zdiagnozowane.

Jako dziecko mierzące się z okropną rzeczywistością uciekała w bezpieczną przestrzeń własnego umysłu. Od tamtej pory ciągle starała się z niej wydostać. Tarcia pomiędzy ciałem a umysłem, tak przecież powszechne, dla niej stały się konfliktem sejsmicznym. „Głowa oddzielona od ciała” – powtarzała w swoich dziennikach. Zanotowała, że gdyby jej ciało było niezdolne do tańca bądź uprawiania miłości, mogłaby przynajmniej wykonywać mentalną funkcję mówienia, a w swojej autoprezentacji wyróżniała tylko dwie opcje: „jestem do niczego” i „jestem wspaniała”. Nic pomiędzy. Z jednej strony „bezradna (kim ja, do diabła, jestem ) (pomóż mi ) (miej do mnie cierpliwość ) w poczuciu bycia sztuczną”. Z drugiej strony „arogancka (intelektualna pogarda dla innych – niecierpliwość)”.

Z charakterystyczną pilnością podejmowała trud przezwyciężenia tego podziału. Było na przykład coś wręcz olimpijskiego w jej życiu seksualnym, jej próbie wyjścia z głowy i wejścia w ciało. Ile Amerykanek z jej pokolenia miało tak wiele równie pięknych i równie znanych kochanek i kochanków? Ale gdy czyta się jej dzienniki lub rozmawia z jej partnerami, odnosi się wrażenie, że jej seksualność była pełna napięć, nadokreślona, ciało było nierealne albo stawało się źródłem bólu. „Zawsze lubiłam udawać, że mojego ciała nie ma, a ja robię wszystkie te rzeczy (jazda konna, seks itd.) bez niego” – napisała w dzienniku.

Udawanie, że ciała nie ma, pozwalało Sontag zaprzeczyć kolejnej nieuniknionej rzeczywistości: seksualności, której się wstydziła. Pomimo okazjonalnych męskich kochanków erotyzm Sontag skupiał się niemal wyłącznie na kobietach, a towarzysząca jej przez całe życie frustracja, wynikająca z niezdolności do wymyślenia sposobu na wyrwanie się z tej niechcianej rzeczywistości, prowadziła do niemożliwości zdobycia się na szczerość w tym względzie – czy to w życiu publicznym, długo po tym, jak homoseksualizm przestał być skandalem, czy też w życiu prywatnym, i to w odniesieniu do wielu bliskich osób. Nie jest przypadkowym zbiegiem okoliczności fakt, że dominującym wątkiem jej pisarstwa dotyczącego miłości i seksu – podobnie jak jej osobistych relacji – był sadomasochizm.

Zaprzeczanie realności ciała to także zaprzeczanie śmierci, i to z zawziętością, która sprawiła, że życie Sontag zakończyło się w sposób niepotrzebnie upiorny. Wierzyła – dosłownie – że umysł może ostatecznie triumfować nad śmiercią. Zgodnie ze słowami jej syna rozpaczała, że nie doczeka zwycięstwa w „wojnie o nieśmiertelność w sensie chemicznym, która nam obojgu nie będzie już dana, choć prawdopodobnie spóźnimy się jedynie o włos”. Wraz z upływem czasu, gdy raz po raz udawało się jej pokonać kolejne przeciwności, zaczęła ufać, że w jej przypadku reguły rządzące ciałem da się uchylić.

Udawanie, że „ciała nie ma”, zdradza, że Sontag nie była pewna siebie, a przypominanie, że „inni ludzie naprawdę istnieją”, ujawnia jeszcze bardziej paraliżujący lęk: że sama tak naprawdę nie istnieje, że jej świadomość jest wątpliwa, łatwa do utracenia w dowolnym momencie. W chwili rozpaczy napisała: „Jest tak, jakby żadne lustro, w które spoglądam, nie odbijało obrazu mojego ciała”.



„Cała współczesna publicystyka na temat sztuki powinna dążyć do tego, by dzieła – a więc, przez analogię, także to, jak ich doświadczamy – stawały się w naszych oczach bardziej, a nie mniej prawdziwe” – obstawała Sontag w eseju napisanym w tym samym czasie co debiutancka powieść The Benefactor.

W tym słynnym eseju, Przeciw interpretacji, Sontag krytykowała przesyt metafor, który zaburza nasze czyste doświadczanie sztuki. Jednocześnie, znużona nadmierną aktywnością umysłu („interpretacją”), równie sceptycznie postrzegała ciało, czyli „treść”, którą owa nadczynność umysłu zaciera. „Jest bardzo drobna, bardzo malutka, ta treść” – zauważa Willem de Kooning, cytowany na samym początku eseju. Natomiast pod koniec pojęcie treści wydaje się wręcz absurdalne. Niczym w marzeniach sennych Hippolyte’a pozostajemy dosłownie z niczym: z nihilizmem, który zgodnie z definicją Sontag stanowi esencję kampu.

Przeciw interpretacji ujawnia lęk Sontag, że dzieła sztuki, „a więc, przez analogię, także to, jak ich doświadczamy”, nie są całkiem realne; oraz że sztuka, podobnie jak nasza świadomość, wymaga jakiejś ingerencji z zewnętrz, by mogła stać się czymś rzeczywistym. „Dziś ważne jest uleczenie naszych zmysłów. Musimy się nauczyć więcej widzieć, słyszeć, odczuwać” – postuluje. Przyjmując, że odrętwiałe ciało rozpaczliwie potrzebuje stymulacji, Sontag podejrzewa, że sztuka może służyć do jej dostarczania; lecz czymże jest sztuka bez „treści”? Co dzięki niej powinniśmy widzieć, słyszeć, odczuwać? Być może, stwierdza, nic więcej niż jej formę, choć dodaje, jak gdyby niepocieszona, że to rozróżnienie na formę i treść jest „ostatecznie iluzją”.

Sontag poświęciła znaczną część życia na „interpretację”, ale trudno się zorientować, na ile sama w nią wierzyła. Czy cały świat jest tylko sceną, a życie wyłącznie sennym marzeniem? Czy nie ma żadnej różnicy między formą a treścią, ciałem a umysłem, osobą a fotografią tej osoby, chorobą a jej metaforami?

Słabość do retorycznych popisów przywiodła Sontag do wygłaszania stwierdzeń, których sposób sformułowania mógł niekiedy trywializować ważkie pytania o „nierzeczywistość i oddalenie od tego, co rzeczywiste”. Jednak to napięcie pomiędzy rzekomymi przeciwstawnościami przyczyniło się do stworzenia głównego tematu jej życia. Kamp, „spychający na bok treść”, był ideą, którą połowicznie aprobowała. Powtórzmy jej słowa: „Kamp bardzo mnie pociąga, a jednocześnie niemal równie mocno razi”. Przez cztery dekady od publikacji powieści The Benefactor i eseju Przeciw interpretacji oscylowała między skrajnościami zawsze podzielonej percepcji, podróżując ze świata marzeń ku czemukolwiek – sama miała na ten temat różne opinie – co można by nazwać rzeczywistością.



Jedną z mocnych stron Susan Sontag było to, że cokolwiek mogliby o niej powiedzieć inni, wcześniej i lepiej powiedziała o sobie sama. Jej dzienniki ukazują niesamowite zrozumienie własnego charakteru oraz samoświadomość – choć z wiekiem słabnącą – która była zakotwiczeniem dla chaotycznego życia. Jeden ze znajomych Sontag już w latach sześćdziesiątych zauważył, że u niej „głowa i ciało wydają się niepołączone”. Sontag odparła: „To historia mojego życia”. Podjęła jednak trud samodoskonalenia: „Interesują mnie wyłącznie ludzie w trakcie procesu autotransformacji”.

Choć był to dla niej wyczerpujący wysiłek, z zapałem zabrała się do pracy, by uciec ze świata marzeń. Wyzbywała się wszystkiego, co zaśmiecało jej postrzeganie rzeczywistości. Jeżeli język i metafory stawały jej na przeszkodzie, to odrzucała je niczym Platon przepędzający poetów ze swojej utopii. W kolejnych książkach – od O fotografii po teksty takie jak Choroba jako metafora, AIDS i jego metafory czy Widok cudzego cierpienia – odeszła od swojej wczesnej „kampowej” twórczości. Zamiast upierać się, że jedynie marzenia są realne, zaczęła raczej zadawać pytanie, jak spoglądać na najbardziej nawet ponure aspekty rzeczywistości, takie jak choroba, wojna i śmierć.

Głód rzeczywistości doprowadził ją do niebezpiecznych ekstremów. Kiedy w latach dziewięćdziesiątych potrzeba, by „więcej widzieć, słyszeć, odczuwać”, zawiodła ją do oblężonego Sarajewa, była zdumiona, że nie znalazło się więcej pisarzy gotowych wyruszyć w podróż, którą opisała jako „z pewnością coś w rodzaju wizyty w getcie warszawskim pod koniec 1942 roku”. Uwięzieni Bośniacy byli jej wdzięczni, ale zastanawiali się, dlaczego ktokolwiek chciałby uczestniczyć w ich cierpieniach. „Jaki miała powód? Jak mógłbym, dzisiaj, pojechać do Syrii? Co trzeba w sobie mieć, by pojechać teraz do Syrii i dzielić ich cierpienie?” – pytał pewien aktor dwadzieścia lat później, w trakcie innego horroru.

Ale Sontag nie musiała już zmuszać się do tego, by stanąć z rzeczywistością twarzą w twarz. Nie podjęła swojego działania wyłącznie w celu potępienia rasizmu, który przerażał ją od chwili, kiedy zobaczyła zdjęcia z nazistowskich obozów. Przyjechała do Sarajewa, by dowieść prawdziwości przekonania, które głosiła całe życie – że kultura jest czymś, za co warto zginąć. Ta wiara dodawała jej sił w okresie trudnego dzieciństwa, kiedy książki, filmy i muzyka oferowały jej wizję bogatszej egzystencji i przeprowadzały ją przez życiowe traumy. A ponieważ poświęciła życie tej idei, stała się sławna jako kobieta tama, powstrzymująca nieubłagane fale estetycznych i moralnych zanieczyszczeń.

Ta metafora była niedoskonała, jak wszystkie. Wiele osób, które miały okazję poznać Sontag, z pewnym rozczarowaniem odkrywało rzeczywistość nieprzystającą do chwalebnego mitu. Rozczarowanie jej osobą było właściwie jednym z istotnych wątków w dziennikach Sontag, nie mówiąc już o jej prywatnych zapiskach. Ale stworzony przez nią mit, być może najbardziej trwałe dzieło Sontag, inspirował ludzi na wszystkich kontynentach – czuli oni doskonale, że zasady, przy których upierała się z tak wielką pasją, były właśnie tym, co wynosiło życie ponad najbardziej nudną lub najbardziej gorzką realność. Je rêve donc je suis – kiedy Sontag przyjechała do Sarajewa, nie był to już dekadencki slogan, tylko potwierdzenie, że prawda obrazów i symboli, prawda marzeń jest prawdą sztuki, że sztuka nie jest oderwana od życia, lecz stanowi jego najwyższą formę, że metafora, tak jak dramatyzowane przedstawienie rzezi Ormian – spektakl, w którym uczestniczyła jej matka – może sprawić, że prawda stanie się widoczna dla tych, którzy nie mogą ujrzeć jej na własne oczy.

W ostatnich latach życia Sontag sprowadziła metafory do Sarajewa. Sprowadziła tam postać Susan Sontag, symbol sztuki i cywilizacji. I sprowadziła bohaterów Samuela Becketta, czekających, tak jak Bośniacy, na wybawienie, które nigdy nie przychodzi. Mieszkańcy Sarajewa potrzebowali żywności, ciepłego kąta i sojuszniczych sił powietrznych, ale potrzebowali również tego, co dała im Susan Sontag. Wielu cudzoziemców uważało, że reżyserowanie przedstawienia teatralnego w strefie działań wojennych jest co najmniej lekkomyślne. Na takie zarzuty pewna bośniacka przyjaciółka Sontag, jedna z wielu osób, które ją pokochały, odpowiada, że mieszkańcy miasta wciąż pamiętają tę postać właśnie dlatego, że jej zasługi były tak niejednoznaczne. „Ludzie mieli wtedy mętlik w głowach. Potrzebowaliśmy czegoś takiego”, powiedziała o wystawionej przez Sontag sztuce Czekając na Godota. „Było to przedstawienie pełne metafor”.Przypisy

Wstęp

A.H. Giebler, News of Los Angeles and Vicinity: 8,000 Armenians in Selig Spectacle, „The Moving Picture World” nr 4 (39), 1919 r.

S. Sontag, I, etcetera, New York 1978, s. 23.

S. Sontag, O fotografii, tłum. Sławomir Magala, Kraków 2009, s. 80.

Tamże, s. 28.

C. Ozick, On Discord and Desire, The Din in the Head, Boston 2006, s. 3.

Wywiad autora z Michaelem Roloffem.

Wywiad autora z Honor Moore.

S. Sontag, O fotografii, s. 36.

Wywiad autora z Vincentem Virgą.

S. Sontag, O fotografii, s. 19.

S. Sontag, Zapiski o kampie, tłum. Dariusz Żukowski, S. Sontag, Przeciw interpretacji i inne eseje, tłum. Małgorzata Pasicka, Anna Skucińska, Dariusz Żukowski, Kraków 2012, s. 375.

S. Sontag, O fotografii, s. 14.

Tamże, s. 21.

C. Skelding, Fearing ‘Embarrassment’, the FBI Advised Agents Against Interviewing Susan Sontag, „Muckrock”, 13 czerwca 2014 r.; https://www.muck rock.com/news/archives/2014/jun/13/susan-sontag-security-matter/.

S. Sontag, O fotografii, s. 167.

S. Sontag, The Benefactor: A Novel, New York 1963, s. 1.

Tamże, s. 246.

Tamże, s. 70.

S. Sontag, Zapiski o kampie, s. 371.

Tamże, s. 369–370.

S. Sontag, The World as India, S. Sontag, At the Same Time: Essays and Speeches, red. P. Dilonardo, A. Jump, New York 2007.

Archiwum Susan Sontag (Collection 612). UCLA Library Special Collections, Charles E. Young Research Library, UCLA.

Archiwum Susan Sontag, 13 sierpnia .

D. Rieff, W morzu śmierci. Wspomnienie syna, tłum. Agnieszka Nowakowska, Wołowiec 2009, s. 62.

Archiwum Susan Sontag, 12 grudnia 1957 r.

S. Sontag, Przeciw interpretacji, tłum. Dariusz Żukowski, S. Sontag, Przeciw interpretacji i inne eseje, s. 25.

Tamże.

S. Sontag, O fotografii, s. 173.

S. Sontag, Zapiski o kampie, s. 281.

Archiwum Susan Sontag, 9 grudnia 1961 r.

Archiwum Susan Sontag, 11 kwietnia 1971 r.

Susan Sontag do Petera Schneidera, 18 czerwca 1993 r., Archiwum Susan Sontag.

Wywiad autora z Admirem Glamočakiem.

Wywiad autora z Senadą Kreso.

Rozdział 1

Po śmierci Sontag filmy zostały zarchiwizowane w postaci cyfrowej przez UCLA. Można je przejrzeć pod adresem: http://digital2.library.ucla.edu/viewItem.do?ark=21198/zz00151t9g.
Zgodnie z informacjami katalogowymi film nakręcony na pokładzie pochodzi z 1926 r. i ukazuje statek SS „Paris” wypływający do Pekinu, ale prawdopodobnie materiał ten pochodzi raczej z 1931 r., kiedy para odbywała tą jednostką rejs z Hawru do Nowego Jorku. (Zob. archiwa amerykańskich służb celnych , wymienione w przypisie 16). Tablica informacyjna na pociągu zawiera opis trasy: Stołpce – Warszawa – Poznań - – Berlin – H.ower – Kolonia – Liège - Paryż.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag, „tydzień około 12 lutego 1962 r.”.

Określenie „żydowska księżniczka” (ang. Jewish princess, Jewish-American princess – JAP) nawiązuje do antysemickiego i mizoginicznego stereotypu obecnego w amerykańskiej kulturze masowej mniej więcej od połowy XX wieku. Zgodnie z nim w pejoratywny sposób przedstawiano Amerykanki żydowskiego pochodzenia, zwłaszcza należące do zamożnych i wpływowych rodzin czy grup społecznych, jako osoby rozpuszczone, próżne, chimeryczne, neurotyczne, przejawiające zachowania wskazujące na egoistyczny, materialistyczny i roszczeniowy stosunek do życia, przywykłe do poczucia wyższości i uprzywilejowania, ponadto skłonne do manipulacji innymi, zwłaszcza mężczyznami, i ich wykorzystywania do realizowania własnych kaprysów i ambicji. Świadomość tego stereotypu wzrosła szczególnie na początku lat siedemdziesiątych XX wieku wraz z takimi publikacjami jak okładkowy tekst Julie Baumgold The Persistence of the Jewish Princess zamieszczony w dwutygodniku „New York” 22 marca 1971 r. W stale ewoluującej postaci utrzymuje się on do dzisiaj (przyp. tłum.).

Wywiad autora z Judith Cohen.

Wywiad autora z Paulem Brownem.

N. Ephron, Not Even a Critic Can Choose Her Audience, „New York Post”, 23 września 1967 r.

Archiwum Susan Sontag.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag.

S. Sontag, Choroba jako metafora, S. Sontag, Choroba jako metafora; AIDS i jego metafory, tłum. Jarosław Anders, Kraków 2016, s. 23.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag, początek lat siedemdziesiątych.

Wywiad autora z Paulem Brownem.

List Judith Cohen do Susan Sontag, koniec lat siedemdziesiątych, Archiwum Susan Sontag.

Fragment danych archiwalnych z serwisu Ancestry.com zawiera następujący wykaz podróży tej pary. Nie ma żadnych zapisów dotyczących podróży Mildred do Azji bądź przyjazdu z tego kontynentu, a jedyna wzmianka o jej przyjeździe z Europy pojawiła się w 1931 r. Jack Rosenblatt złożył pierwszy wniosek paszportowy 17 listopada 1923 r., deklarując zamiar podróży do Chin przez Vancouver statkiem SS „Empress of Asia” 29 listopada 1923 r. W rubryce „zawód” wpisał „kupiec futer”, zatrudniony w przedsiębiorstwie Julius Klugman’s Sons Inc. zarejestrowanej pod adresem 42 West Thirty-Eighth Street w Nowym Jorku. Wnioskował o odnowienie paszportu w Tiencinie jako przedstawiciel firmy Mei Hwa Fur Trading Corporation. Wniosek nie jest opatrzony datą. Opuścił Szanghaj 19 maja 1924 r. i przybył do Seattle 4 czerwca 1924 r. na pokładzie statku SS „President Madison”. Mieszkał pod adresem 950 Noe Avenue w Nowym Jorku. Opuścił Jokohamę w drodze do Manili i Vancouver na pokładzie SS „Empress of Canada” 9 lipca 1927 r. Mieszkał pod adresem 330 Wadsworth Avenue w Nowym Jorku. 17 lipca 1928 r. wypłynął z Kobe do Seattle na SS „President McKinley” i dotarł na miejsce 30 lipca 1928 r. Jako adres podał Continental Fur Corporation, 251 West Thirtieth Street, Nowy Jork. Jack i Mildred wyruszyli z Hawru 3 czerwca 1931 r. na pokładzie SS „Paris” i przybyli do Nowego Jorku 9 czerwca 1931 r. Jako adres podali 251 West Thirtieth Street. Jack wypłynął do Szanghaju statkiem SS „President Coolidge” 14 października 1933 r. i dopłynął do Honolulu 24 października 1933 r. Nadal posługiwał się adresem 251 West Thirtieth Street. W Honolulu poznał Mildred. Opuścił Los Angeles 18 października 1933 r. na statku SS „Monterey” i dopłynął do Honolulu 23 października 1933 r. Wspólnie wypłynęli stamtąd 4 listopada 1933 r. na pokładzie SS „Lurline” i dotarli do San Francisco 9 listopada 1933 r. Następnie 14 lutego 1934 r. wypłynęli z Hamilton na Bermudach i przybyli do Nowego Jorku statkiem SS „Monarch of Bermuda”. Jako swój adres podali adres biura przy 251 West Thirtieth Street. Judith urodziła się w Nowym Jorku 20 czerwca 1936 r. Wypłynęli z Hawany 3 stycznia 1937 r. na pokładzie SS „Oriente” i przybyli do Nowego Jorku 5 stycznia 1937 r. Jako swój adres podawali wówczas 21 Wensley Drive, Great Neck, Long Island. 11 marca 1938 r. ponownie wyruszyli z Hawany na pokładzie SS „California” i przybyli do Nowego Jorku 14 marca 1938 r. Jack zmarł w Tiencinie 19 października 1938 r. Nie ma żadnych internetowych dokumentów dotyczących powrotu Mildred do Stanów Zjednoczonych.

S. Sontag, China, scenariusz, Archiwum Susan Sontag.

List Judith Cohen do Susan Sontag, koniec lat siedemdziesiątych, Archiwum Susan Sontag.

S. Sontag, I, etcetera, New York 1978, s. 18.

Wywiad autora z Judith Cohen.

S. Sontag, China.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag, 10 sierpnia 1967 r.; zob. także: Frances Hodgson Burnett, Mały lord, tłum. Maria Julia Zaleska, Warszawa 1889.

List Susan Sontag do Mildred Sontag, 4 lipca 1956 r., Archiwum Susan Sontag.

Wywiad autora z Harriet Sohmers Zwerling.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag, 25 marca 1986 r.

Archiwum Susan Sontag, 25 marca 1987 r.

Archiwum Susan Sontag, 11 stycznia 1960 r.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag, b.d.

S. Sontag, Project for a Trip to China, S. Sontag, I, etcetera, s. 23. Opowieść o tej podróży najwyraźniej miesza fakty i fikcję. Matka Mildred urodziła się w Białymstoku, który w relacjonowanym okresie znajdował się na terytorium II Rzeczypospolitej Polskiej, nie zaś Związku Radzieckiego (co sugerują wzmianki o szczelnie zamkniętych wagonach i groźbie aresztowania). Warto przy tym pamiętać, że Project for a Trip to China – tekst, na którym w znacznym stopniu opierał się tu autor – to utwór na poły fikcyjny (przyp. tłum.).

Archiwum Susan Sontag, b.d. Spośród tysięcy stron zapisków znajdujących się w archiwum Susan Sontag zaledwie te dwie zawierają wypowiedzi Mildred.

S. Sontag, Project for a Trip to China, s. 24.

S. Sontag, Choroba jako metafora, s. 9.

S. Mackenzie, Finding Fact from Fiction, „Guardian”, 27 maja 2000 r.

S. Sontag, Project for a Trip to China, s. 17.

Archiwum Susan Sontag, b.d. Jack Rosenblatt przyszedł na świat 6 marca 1906 r. jako czwarte z pięciorga dzieci w biednej rodzinie imigrantów z Lower East Side w Nowym Jorku.

S. Sontag, Project for a Trip to China, s. 5.

Tamże, s. 7.

Tamże.

S. Sontag, China.

S. Sontag, Project for a Trip to China, s. 24.

Archiwum Susan Sontag, b.d. W oryginale pojawia się określający coś niespodziewanego zwrot Jack-in-the-box (przyp. tłum.).

Archiwum Susan Sontag, b.d.

D. Rieff, W morzu śmierci. Wspomnienie syna, tłum. Agnieszka Nowakowska, Wołowiec 2009, s. 137.

Rozdział 2

Wywiad autora z Vincentem Virgą.

Wywiad autora z Martie Edelheit.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Wywiady autora z Terri Zucker i Davidem Rieffem.

S. Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem: Dzienniki, t. 2, 1964–1980, red. David Rieff, tłum. Dariusz Żukowski, Kraków 2013, s. 86, 16 stycznia 1965 r.

Wypowiedź Judith Cohen w dokumencie Nancy Kates Regarding Susan Sontag, HBO, 2014 r.

Wywiad autora z Judith Cohen .

Wywiad autora z Donem Levine’em.

S. Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, s. 37, 29 sierpnia 1964 r.

Wywiady autora z Donem Levine’em i Judith Cohen.

Archiwum Susan Sontag.

Wywiad autora z Donem Levine’em.

Archiwum Susan Sontag.

Archiwum Susan Sontag.

S. Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, s. 243, 9 sierpnia 1967 r.

Archiwum Susan Sontag, b.d.

S. Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, s. 259, 10 sierpnia 1967 r.

S. Sontag, Odrodzona: Dzienniki, t. 1, 1947–1963, red. David Rieff, tłum. Dariusz Żukowski, Kraków 2012, s. 359, 3 marca 1962 r.

J. Geringer Woititz, Dorosłe dzieci alkoholików, tłum. Magdalena Winkler, Warszawa 2001, s. 7.

Archiwum Susan Sontag.

Ta dyskusja nawiązuje bezpośrednio do książki Woititz.

J. Geringer Woititz, Dorosłe dzieci alkoholików, s. 52.

S. Sontag, Pielgrzymka, tłum. Teresa Truszkowska, „Zeszyty Literackie”, nr 2 (34), 1991 r., s. 31.

S. Sontag, Project for a Trip to China, S. Sontag, I, etcetera, New York 1978, s. 7.

Tamże, s. 22.

Wywiad autora z Paulem Brownem.

Archiwum Susan Sontag.

Wywiad autora z Judith Cohen.

Wywiad autora z Lucindą Childs.

S. Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, s. 255, 10 sierpnia 1967 r.

Tamże, s. 243, 9 sierpnia 1967 r.

Tamże, s. 255, 10 sierpnia 1967 r.

Wywiad autora z Feridą Duraković.

Wywiad autora z Vincentem Virgą.

Wypowiedź Evy Kollisch w dokumencie Nancy Kates Regarding Susan Sontag, HBO, 2014 r.

S. Sontag, Jak świadomość związana jest z ciałem, s. 222, 10 sierpnia 1967 r.

Tamże, s. 223.

S. Sontag, Odrodzona, s. 309, 29 lutego 1960 r. Wspominaną tu osobą jest María Irene Fornés.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: