Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Joseph Fouché - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
54,00

Joseph Fouché - ebook

Joseph Fouche to ikoniczna postać perfekcyjnego ministra policji w wyrosłym z piekła francuskiej rewolucji cesarstwie Napoleona. Był niewątpliwie jednym z architektów politycznej rzeczywistości epoki początków wieku XIX, a na jego doświadczeniach wzorowano się w całej Europie. Jean Tulard, pierwsze pióro napoleońskiej historiografii, maluje biografię tego nietuzinkowego człowieka z wielkim znawstwem epoki i rządzących nią praw, także psychologicznych. Był Fouche nieodrodnym synem epoki – od rewolucyjnego radykała do królewskiego ministra. Zimny, praktyczny, zdemoralizowany, a nieprzeciętnie inteligentny.

Spis treści

Słowo wstępne
Rozdział I.Oratorianin
Rozdział II.Królobójstwo
Rozdział III.Komisarz Konwentu
Rozdział IV.Dzień 9 thermidora
Rozdział V.Reakcja thermidoriańska
Rozdział VI.Ambasador
Rozdział VII.Ministerstwo Policji
Rozdział VIII.Fouché ministrem Dyrektoriatu
Rozdział IX.Po 19 brumaire’a
Rozdział X.Prefektura paryskiej policji
Rozdział XI.Pierwszy okres niełaski
Rozdział XII.Powrót do łask
Rozdział XIII.Policja państwowa
Rozdział XIV.Wojna między policjami
Rozdział XV.Policja państwowa w akcji
Rozdział XVI.1808 – zbliżenie Talleyranda i Fouchégo
Rozdział XVII.Fouché głową państwa
Rozdział XVIII.Po raz drugi w niełasce
Rozdział XIX.Afera Maleta
Rozdział XX.Gubernator Prowincji Iliryjskich
Rozdział XXI.1814 – zmarnowane okazje
Rozdział XXII.Pierwsza Restauracja
Rozdział XXIII.Trzeci raz ministrem
Rozdział XXIV.Minister króla
Rozdział XXV.Wygnanie
ZAKOŃCZENIE
Aneks I.Mały słownik współpracowników i podwładnych Fouchégo
Aneks II.Fortuna Fouchégo
Aneks III.Tak zwane Pamiętniki Fouchégo
Aneks IV.Teksty Fouchégo
Aneks V.Joseph Fouché w filmach
Aneks VI.Potomkowie Fouchégo
Źródła i bibliografia
Ilustracje
Przypisy

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8196-205-6
Rozmiar pliku: 13 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO WSTĘPNE

Wychudzona twarz, blada cera, wąskie usta, ciężkie powieki skrywające rozmyślnie przygasłe spojrzenie – tak wygląda Joseph Fouché, książę Otranto, na jednym z najsłynniejszych jego portretów. Jest w tym czasie ministrem policji Napoleona. Ministrem wzbudzającym strach, kierującym swoistym państwem w państwie. Wydawało się, że nigdy wcześniej policja nie miała tak wielkiej władzy. „Minister policji jest człowiekiem, który musi mieszać się do tego, co go dotyczy, i przede wszystkim do tego, co go nie dotyczy” – komentuje Talleyrand, inny minister Napoleona, zazdrosny o Fouchégo.

Policja wie wszystko. Wszystko? Może i nie, ale Fouché jest na tyle zręczny, by sprawiać takie wrażenie. Rodzi się legenda. Tak jak Talleyrand uosabia dyplomatę par excellence, tak Fouché jawi się jako najdoskonalsze wcielenie policjanta.

Nie ma legend bez pisarzy. To romantycy stworzyli legendę o Josephie Fouchém, bezwzględnym policjancie o stalowych nerwach. Charles Nodier, który zetknął się z nim w czasie, gdy był on gubernatorem Prowincji Iliryjskich, podkreśla jego niewzruszoność i opanowanie: „Często opowiadałem księciu Otranto o wydarzeniach niespodziewanych i schlebiających mu. Nieraz byłem z nim sam na sam, gdy otrzymywał powiadomienia o skargach, i nigdy nie widziałem, by jego nieruchome, szklane oczy choć raz zamrugały. Zastanawiałem się, jakiego to niewiarygodnego wysiłku woli trzeba, by zdołać wygasić duszę, pozbawić źrenicę jej ożywionej przejrzystości, schować spojrzenie do niewidzialnego etui, jak kot chowa pazury w poduszeczkach”. To osąd literata, lecz potwierdzony przez Stendhala, który pisze o „makiawelskiej policji i bezlitosnym człowieku”. Stendhal uważa Fouchégo za jedną z najpotężniejszych postaci epoki, posuwającą się nawet do terroryzowania aktorów Théâtre-Français.

Honoré de Balzac dopełnia portretu. W Kuzynce Bietce pisze: „Łatwo się mówi: »Policja to zrobi!« Policja! policja! Ależ marszałek, rada ministrów nie wiedzą, co to jest policja. Jedynie policja zna samą siebie. to jedynie Fouché, p. Lenoir, p. de Sartine i paru prefektów, ludzi inteligentnych, miało o tem jakieś pojęcie”¹. W Komedii ludzkiej roi się od aluzji do Fouchégo. Jeden z bohaterów Szuanów, Hulot, wzdycha: „jeden tylko został nam dobry patryota, brat Fouché, który trzyma wszystko w rękach swojej policyi; to mi człowiek”². W Tajemniczej sprawie, zainspirowanej rzeczywistym wydarzeniem, mianowicie uprowadzeniem spod siedziby Konsulatu senatora Clémenta de Ris, Balzac odmalowuje Fouchégo jako rodzaj deus ex machina epoki – to on uknuł porwanie i potem oswobodzenie senatora, aby odzyskać kompromitujące dokumenty. „Fouché – precyzuje pisarz – rezerwował w ten sposób dla siebie znaczną część tajemnicy, na której kładł już rękę, i zdobywał sobie nad pewnymi ludźmi większą władzę niż miał Bonaparte”³.

Policjant doskonały, a nawet polityczny geniusz – tak romantycy postrzegali Josepha Fouchégo. Bez niego nie byłoby ani Contensona Honoré de Balzaca, ani Javerta Victora Hugo, ani pana Jackala, bohatera Aleksandra Dumasa z Mohikanów paryskich.

Zrodziła się postać: postać policjanta. Jej twórcy wyposażają ją w szczególne cechy fizyczne. „Czaszka, podobna do czaszki Woltera, miała martwotę trupiej głowy; gdyby nie kilka włosów na potylicy, można by wątpić czy to jest głowa żywego człowieka. Pod nieruchomym czołem biegały obojętne oczki chińczyka z magazynu herbaty; oczy sztuczne, które udają życie, a których wyraz nie zmienia się nigdy”⁴. To Contenson, policjant z Blasków i nędz życia kurtyzany. Jego następcą będzie w Bezwiednych aktorach Fromentau, który twierdzi: „Są amatorzy rybołówstwa i polowania, a przecież tropić człowieka w Paryżu, to o wiele bardziej zajmujące”⁵. W Nędznikach odpowiednikiem Contensona jest Javert: „spojrzenie zamglone, usta zaciśnięte i straszne, mina groźna, rozkazujaca, sroga. Javert poważny był brytanem, gdy się śmiał – tygrysem”⁶. Ta sama niewzruszoność rysów, to samo nieprzeniknione spojrzenie, ta sama lisia fizjonomia u pana Jackala, śledczego z Salvatora i Mohikanów paryskich, o umyśle ostrym jak brzytwa.

Trzech pisarzy – Balzac, Hugo, Dumas – i trzy postacie odlane z tej samej formy. Natychmiast przed oczyma staje portret Josepha Fouchégo. W XIX-wiecznej literaturze pojawi się wraz z Émile’em Gaboriau nowy gatunek: powieść kryminalna. Bohater Gaboriau, pan Lecoq, będzie pamiętał o metodach jednego z szefów policji czasów Bonapartego, Jeana Henry’ego, który w 1800 roku, podczas śledztwa dotyczącego wybuchu machiny piekielnej na rue Nicaise potrafił w godny podziwu sposób wykorzystać ślady pozostawione przez spiskowców. Sherlock Holmes nie będzie musiał niczego wymyślać, wystarczy, że będzie naśladował Lecoqa. Wspaniałych następców doczekała się policja Fouchégo!

Od człowieka można przejść do instytucji. Wkrótce po upadku Fouchégo w 1815 roku zaczęło się pojawiać wiele „Historii policji”. Serię zapoczątkowuje Horace Raisson, jego śladami podążają Saint-Edme, Louis Guyon, Antoine Gilbert Claveau i kilku innych. „Historia policji – pisze Raisson – stale była pomijana lub zaniedbywana przez kronikarzy i historyków. A przecież w najdokładniejszym i najbardziej logicznym sensie policja jest jedną z najważniejszych instytucji politycznych i być może najbardziej pożyteczną. To czujny wartownik, który strzeże z tą samą uwagą bram pałaców i drzwi chat”. Wszyscy XIX-wieczni autorzy będą uważać Fouchégo za twórcę policji takiej, jaką znamy dzisiaj.

Istotnie, policja średniowiecznych prewotów zostawiła po sobie tylko mgliste wspomnienie, a straż nocna (le guet), szczycąca się dewizą Vigilat ut quiescant, szybko stała się przedmiotem piosenek i kpin. W tych czasach policja jest związana z materialnym aspektem życia miasta: czuwa nad czystością ulic i bezpieczeństwem mieszkańców. Rekrutacja do jej szeregów jest mało wybredna: dopiero w 1546 roku parlament wprowadzi „egzamin zdolności oraz poświadczenie dobrego życia i obyczajności” dla kandydatów na komisarzy Châtelet⁷. Policja polityczna to domena dworskich intryg – jeżeli Olivier le Diable, doradca Ludwika XI, rzeczywiście miał własną policję, to musiała to być zaledwie garstka szpiegów, policyjnym ramieniem króla był Louis Tristan L’Hermite.

W 1667 roku pojawia się urząd naczelnika paryskiej policji (lieutenant général de police). Definicja, jaką podaje Colbert, pokazuje, że urząd jest usytuowany na przecięciu funkcji prewotów i straży nocnej: „Nasz naczelnik policji musi być człowiekiem symary i szpady, o ile na jego ramionach ma powiewać gronostajowe futro uczonego doktora, o tyle na jego nodze ma pobrzękiwać mocna rycerska ostroga, musi być niewzruszony jako urzędnik i nieustraszony jako żołnierz, by nie ulęknąć się rzecznej powodzi ani szpitalnej zarazy, ani też krążących wśród ludu pogłosek, ani gróźb dworzan”.

Gabriel Nicolas de La Reynie szybko zdobywa uznanie: oczyszcza Dziedziniec Cudów i prowadzi śledztwo w sprawie trucicieli z wyższych sfer, dzięki czemu zdobywa wielką popularność, na której cieniem kładą się prześladowania protestantów.

Jego następca Marc-René d’Argenson został uwieczniony przez księcia de Saint-Simon: „Z twarzą przerażającą, która na myśl przywodziła trzech sędziów piekielnych, łatwo dawał się wprawiać w dobry humor wykazując umysł wyższy i wprowadził taki porządek wśród licznych mieszkańców Paryża, że nie było ani jednego obywatela tego miasta, o którym dzień po dniu nie wiedziałby wszystkiego”⁸. To za sprawą d’Argensona policja zyskuje inkwizytorską władzę, wkraczając w życie prywatne mieszkańców. Rodzi się policja polityczna, czerpiąca z tajnych funduszy służących do opłacania wielkiej liczby szpiegów, od najskromniejszego lokaja po księcia w finansowym ambarasie. Ludwik XIV rzucił swemu naczelnikowi policji wyzwanie, twierdząc, że nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego; następnego dnia d’Argenson doniósł mu o swawolnym żarcie, na jaki monarcha pozwolił sobie podczas wieczornego rytuału przygotowania do snu (petit coucher) w obecności garstki dworzan. D’Argenson omal nie utracił pozycji po śmierci Ludwika XIV, którego był złym duchem, lecz miał w posiadaniu dokumenty kompromitujące regenta. Tak więc został ministrem.

Nicolas-René Berryer przejął metody d’Argensona i stosował je na wielką skalę: jego głównymi agentami były nierządnice, które informowały go o życiu miłosnym Paryża, dostarczając mu amunicję do uprawiania szantażu. Antoine de Sartine z kolei zwiększył znacznie liczbę szpiegów. Podobno rzekł do Ludwika XV: „Sire, jeśli na ulicy rozmawiają ze sobą trzy osoby, z całą pewnością jedna z nich jest moim człowiekiem”. Później te same słowa będą przypisywane Josephowi Fouchému. Za Ludwika XVI Jean-Charles Lenoir zatroszczył się o poziom moralny podlegającej mu policji i odbudował jej prestiż. Przypomnijmy, że to Ludwik XVI zniósł tortury.

Jednak za Louisa Thiroux de Crosne, który zastąpił Lenoira w 1785 roku, instytucja nie zdołała przeciwstawić się rewolucji. Szesnastego lipca 1789 roku Thiroux de Crosne złożył dymisję i został jednym z pierwszych rewolucyjnych emigrantów.

Pomińmy milczeniem komitety rewolucyjne. Ostatecznie w oczach historyków badających dzieje policji to Joseph Fouché jest kontynuatorem naczelników paryskiej policji d’Argensona i Sartine’a. Zresztą jego urzędnicy, w szczególności ci z prefektury policji, przed rewolucją pracowali w naczelnikostwie. Przywrócono ważność regulaminom z czasów ancien régime’u; przygotowując swoje rozporządzenia, prefekt policji czerpał z Traité de la police autorstwa Nicolasa Delamare’a, wydanego w latach 1705–1719, a archiwa królewskiego naczelnikostwa zasiliły kartoteki cesarskiej policji.

Za Fouchégo rodzi się mit potężnej i groźnej policji. Statusu półbożków dostąpiły także inne postacie, jak Karl Schulmeister czy Eugène-François Vidocq, ale prestiż zawdzięczają Fouchému.

Tymczasem jego policja jest przedmiotem krytyki. Horace Raisson pisze o ożywiającym ją „duchu inkwizytorskim i dokuczliwym”. Policja czuwająca nad bezpieczeństwem państwa i obywateli zdaje się osłaniać wiele niskich intryg, a rywalizacja między wydziałami nie przysparza instytucji prestiżu, już nadwątlonego z racji istnienia mnogich policji równoległych, wspieranego przez Napoleona i potem Ludwika XVIII.

Na wyobrażenie Fouchégo jako twórcy nowoczesnej policji nakłada się inny obraz, obraz zdrajcy. Na Wyspie Świętej Heleny, w obecności Emmanuela de Las Cases, Napoleon rozdaje role w imperialnej epopei, jaką zamierza przekazać potomnym. Są pozytywne postacie i postacie negatywne. Fouché trafia do tej ostatniej kategorii. „To człowiek podłych intryg – mówi cesarz. – Często mi mówił, że nie należy gardzić nikczemnymi środkami”. Fouché zmarł przed Napoleonem i nie mógł się bronić. Zresztą jego pamiętniki – czy rzekomo jego – wzbudziły poważne wątpliwości wskutek głośnego procesu. W Memoriale ze św. Heleny, który ukazał się w 1823 roku i miał odcisnąć silne piętno na kilku następnych pokoleniach, ugruntowując cesarską legendę, Fouché figuruje zatem obok Talleyranda jako zdrajca.

A stało się, że Victorien Sardou w napisanej w 1893 roku sztuce Madame Sans-Gêne, która odniosła wielki sukces, jeszcze bardziej zmącił portret Fouchégo. W jego ujęciu jest on ulepszoną wersją Molierowskiego Skapena, mądrym mistyfikatorem, wyposażonym w śmiałą i pozbawioną skrupułów inteligencję, swoistym Figarem.

Brakowało poważnej biografii Josepha Fouchégo, niemającej nic wspólnego z pamfletami ani apologiami, które poświęcano mu po śmierci. Kręgi akademickie nie mogły pozostać obojętne na ten stan rzeczy. W 1900 roku Louis Madelin obronił na Sorbonie przed komisją składającą się z Ernesta Lavisse’a, Alphonse’a Aularda i Ernesta Denisa pracę doktorską poświęconą Fouchému.

Przedstawił obszerne opracowanie opierające się na niemal wyczerpującej dokumentacji archiwalnej i drukowanej, niemniej wywołał gniew Ernesta Lavisse’a. „Czy to dopuszczalne, by kandydat na doktora pisał pracę na temat postaci równie niesławnej co Fouché?”, grzmi Lavisse. Madelin odpowiada: „Jest u Fouchégo mroczny geniusz, głęboki i niezwykły, który został porównany przez naszego wielkiego Balzaca – choć przecież tyle złego o nim usłyszał – do Tyberiusza i Cezara Borgii”. I wykazuje, że Fouché ogrywał Robespierre’a i Barrasa, Metternicha i Wellingtona, wielkich Bonapartów i Burbonów. To zasługuje na doktorat! Lavisse uznaje ten argument. Fouché znalazł w Louisie Madelinie utalentowanego obrońcę, którego książka pozostanie jednym z klasyków francuskiej szkoły historycznej.

Ernest d’Hauterive uzupełnił dzieło Madelina: opublikował biuletyny, które Fouché codziennie przekazywał Napoleonowi, i na ich podstawie sporządził cenną syntezę na temat funkcjonowania ówczesnej policji.

Czy po biografii, jaką Stefan Zweig poświęcił księciu Otranto w 1931 roku i której sukces przyćmił – niesłusznie – książkę Louisa Madelina, po ukazaniu się w ostatnich dziesięcioleciach kilku prac nierównej wartości, z których najlepsze napisali Jean Rigotard i André Castelot, potrzebna jest nowa biografia Josepha Fouchégo?

Od momentu, kiedy powstała wspaniała praca doktorska Madelina, odnaleziono wiele dokumentów, poczynając od sprawozdań z debat rady generalnej departamentu Nièvre, kończąc na listach, rozproszonych przez Sotheby’s w 1960 roku. Podseria F7 Archiwów Narodowych jeszcze nie zdradziła wszystkich swoich tajemnic i wciąż istnieją nieopublikowane pamiętniki. Wreszcie nastanie reżimów totalitarnych, co miało miejsce już po publikacji książki Madelina, zmieniło nasz sposób postrzegania policji Napoleona.

Niniejsza książka nie jest ani portretem psychologicznym na modłę dzieła Zweiga, ani pogłębionym studium życia Fouchégo – praca doktorska Madelina pozbawia taki zamysł sensu. Ma ona przede wszystkim prześledzić, przez pryzmat silnej osobowości Fouchégo, dzieje policji w jakże niespokojnych latach 1793–1815, które nastąpiły po zniknięciu królewskiego naczelnikostwa policji i które cechował rozkwit policji politycznej, zwanej wówczas wysoką policją (haute police).

Autor pragnie szczególnie gorąco podziękować panu Briatowi, który udostępnił mu niepublikowane pamiętniki Torcy’ego, pani Gotteri z Archiwów Narodowych, pani Chagny z Archiwów Departamentu Nièvre oraz panom Marcelowi Le Clère, Alainowi Montarrasowi, François Pascalowi i Guy Thuillierowi.ROZDZIAŁ I
ORATORIANIN

14 lipca 1789 roku, podczas gdy po ulicach Paryża obnoszono głowę gubernatora Bastylii, markiza de Launay, fachowo odciętą przez pomocnika kucharza i nabitą na trójzębne widły – głowę, która wkrótce miała dołączyć do głowy burmistrza stolicy, Jacques’a de Flesselles – pan Thiroux de Crosne, od 11 sierpnia 1785 roku piastujący urząd naczelnika policji i odpowiedzialny za utrzymanie porządku w Paryżu, mocno wystraszony, czym prędzej wziął nogi za pas, nie zostawiając żadnych instrukcji podległym mu służbom: policji, straży nocnej (le guet) i straży konnej (maréchaussée). Królewska policja odchodziła do przeszłości. Naczelnikostwo policji paryskiej, utworzone w 1667 roku przez Ludwika XIV, przedmiot zazdrości całej Europy⁹, wsławione nazwiskami La Reyniego, Sartine’a i Lenoira, w jeden dzień upadło w niesławie.

Okazało się, że w gruncie rzeczy paryska policja nie dysponowała poważniejszymi środkami i że od początku panowania Ludwika XVI tkwiła w stagnacji, nie została przystosowana do nowych problemów. Król się nią nie interesował, pomimo zamieszek, które miały miejsce w Paryżu w kwietniu. Na prowincji intendenci wymiaru sprawiedliwości, policji i finansów też porzucali swoje stanowiska, niezdolni zapanować nad rozruchami¹⁰.

Czy skuteczna policja mogłaby zapobiec rewolucji? W każdym razie od lipca 1789 roku „policję – pisze Saint-Edme, współczesny – tworzyły towarzystwa ludowe i władze miejskie; wielkie działania polityczne, irytacja wywołana okolicznościami, nachodzenie w domach, spisy ludności były często wykorzystywane z katastrofalnym skutkiem. Szpiegostwo było w tym czasie prawie zawsze dobrowolne i bezinteresowne; donosicielstwo było sposobem na zdobycie popularności i dowodem patriotycznej gorliwości. Zatem tym, którzy dla ratowania głowy ukrywali się przed każdym wzrokiem, rzadko udawało się umknąć tym aktywnym i zapalonym nadzorcom”. Saint-Edme dodaje: „Terror – to jedno słowo pełniło funkcję naczelnika policji”¹¹. Anarchia i instytucjonalna pustka sprzyjały mnożeniu się policji równoległych i korupcji władz.

W tym okresie Joseph Fouché był oratorianinem i wykładał nauki przyrodnicze w collège’u w Arras. Urodził się w gminie Pellerin, pięć mil od Nantes, 21 maja 1759 roku¹² w rodzinie marynarzy, którzy wzbogacili się na handlu między Nantes a wyspami. Ten syn Josepha Fouchégo i Marie-Adélaïde Croizet¹³ też powinien zostać kapitanem. Jednak słabowite zdrowie, śmierć ojca, gdy był jeszcze bardzo młody, oraz wpływ nauczycieli ze szkoły oratorian w Nantes sprawiły, że sam obrał karierę nauczycielską.

W listopadzie 1781 roku, pod koniec nauki, wstąpił do Kongregacji Oratorium Naszego Pana Jezusa Chrystusa w Paryżu. „Nosił już tonsurę, gdyż otrzymał niższe święcenia”¹⁴.

Kongregację założył w 1611 roku Pierre de Bérulle wraz z pięcioma innymi księżmi, a została ona zatwierdzona w 1613 roku przez papieża Pawła V. Zgodnie z regułą, stan kapłański i „staranna recytacja nabożeństwa” nie wykluczają pełnienia świeckich funkcji. Dzięki takiej elastyczności reguły wkrótce do kongregacji przyłączyli się teologowie, egzegeci, wysokiej klasy kaznodzieje. Bardzo szybko oratorianie wyrośli na rywali jezuitów i chcąc nie chcąc, zostali wmieszani do kryzysów jansenizmu i kwietyzmu. Prawdą jest, że w 1685 roku generał kongregacji, Sainte-Marthe, wykluczył z grona oratorian Pasquiera Quesnela, który odmówił podpisania wyznania wiary z 1678 roku¹⁵, lecz za rządów ojca de La Tour kongregacja głosiła poglądy bliskie gallikanizmowi, opowiadając się przeciwko Rzymowi. Wykorzystała wygnanie jezuitów przez Étienne-François Choiseula, by umocnić swoją pozycję w szkolnictwie i odkupić wiele szkół.

W latach 1780–1789 w Kongregacji Oratorium Naszego Pana Jezusa Chrystusa nauczają: Joseph Fouché, Joseph Lebon, Pierre-Claude-François Daunou, Claude-Alexandre Ysabeau, Jacques-Nicolas Billaud-Varenne – wszyscy zasiądą w Konwencie Narodowym i będą należeli do grona najżarliwszych rewolucjonistów – ale także hrabia d’Hauterive, mający odegrać ważną rolę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych za Charles’a Talleyranda (który sam odrzucił biskupią mitrę), Maurice-André Gaillard, przyszły urzędnik i doradca Fouchégo, Joseph-Armand Maillocheau i jeszcze inni. Przez dwa lata seminarium Fouché będzie czytał dzieła Jean-Baptiste’a Massillona, Blaise’a Pascala czy jansenisty Pierre’a Nicole’a, przejawiając pobożność, w której szczerość nie ma powodów wątpić. Oczywiście to z powodu słabego zdrowia został oratorianinem, a nie marynarzem, podobnie jak Talleyrand z powodu wykrzywionej stopy został biskupem, a nie wojskowym. W późniejszych latach, podczas Terroru, Fouché będzie obnosił się z poglądami ateistycznymi – Talleyrand będzie miał na tyle dobrego smaku, by tego nie czynić. No ale Fouché nigdy nie był księdzem. W swoich pamiętnikach Philippe-Paul de Ségur przytacza wyznanie Fouchégo: „Ludzie mówią, że byłem księdzem i ożeniłem się z zakonnicą. Prawda jest taka, że wychowywałem się u oratorian i otrzymałem jedynie tonsurę”¹⁶.

Fouché zadebiutował jako nauczyciel w 1782 roku w collège’u w Niort, tutaj jego uczniem był Antoine Jay, który dzięki Fouchému zostanie członkiem Izby Reprezentantów podczas Stu Dni powrotu Napoleona. W następnym roku przyszły minister policji naucza w Saumur, w kolejnym w Vendôme, gdzie jego kolegą jest Hauterive. Wreszcie w 1787 roku trafia do Juilly – miejscowy collège cieszył się znakomitą opinią. Wszyscy arystokraci umieszczali dzieci w Juilly. Posłuchajmy Étienne-Denisa Pasquiera, przyszłego prefekta paryskiej policji (czy może być, że oratorianie wykształcili najlepszych policjantów nadchodzącej epoki?): „Collège w Juilly prowadzili oratorianie, była to ich najsłynniejsza placówka wychowawcza… Powszechnie wiadomo, że oratorianom bliżej było do jansenizmu niż do molinizmu i ta okoliczność sprawiła, że matka wybrała dla mnie szkołę przez nich kierowaną; jej nadzwyczajna pobożność pchnęła ją ku jansenizmowi, którego doktryny i praktyk ściśle przestrzegała”¹⁷.

Fouché był najpierw w Juilly zastępcą, nauczał matematyki i fizyki, będących przedmiotami fakultatywnymi. Bardzo szybko jego lekcje odniosły wielki sukces, a jego popularność wzrosła dodatkowo, gdy na szkolnym dziedzińcu wypuścił w przestworza balon. W tym samym collège’u Billaud-Varenne był wówczas nauczycielem literatury francuskiej i łacińskiej, ale świeckim (nie miał obowiązku noszenia zakonnego habitu)¹⁸.

W 1788 roku Fouché został nauczycielem fizyki w Arras. Właśnie w tym mieście poznał człowieka, który miał zostać jego powiernikiem, Maurice-André Gaillarda. Gaillard pochodził z Boulogne. „Wyjeżdżał w takim pośpiechu, że nie zdążył przyjąć komunii wielkanocnej w Boulogne; zajął się sprawą w pierwszych dniach pobytu w Arras, gdzie odnalazł swego dawnego spowiednika. Fouché wybrał tego samego i wychodził z konfesjonału akurat w chwili, gdy Gaillard do niego wchodził. Następnego dnia przyjęli komunię podczas tej samej mszy i w 1789 roku równocześnie zasłużyli na święcenia. Przyszły minister policji był inteligentny, czarujący w obejściu i konwersacji. Wspólne poglądy religijne sprawiły, że dwaj młodzi nauczyciele się polubili, a wkrótce sympatia przerodziła się u Gaillarda w prawdziwą przyjaźń”¹⁹. Jeśli wierzyć pamiętnikom Gaillarda, to Fouchégo ożywiała w tamtym czasie „żarliwość głębokiej wiary chrześcijańskiej, którą utracił, gdy nawrócił się na nowe idee brzasku Rewolucji”.

W Arras Fouché nawiązał bliskie stosunki z Maximilienem de Robespierre. Ten ostatni, będąc adwokatem, podjął się obrony właściciela piorunochronu, pana Vissery’ego de Bois-Vallé, i w związku z tą sprawą potrzebował naukowej porady, dlatego zwrócił się do oratorian, którym zresztą udzielał pomocy prawnej²⁰. Spotkanie z Fouchém było zatem nieuniknione, tym bardziej, że obaj młodzieńcy, podobnie jak Lazare Carnot, uczestniczyli w wesołych zebraniach elitarnego klubu „Rosati”.

Takim sposobem Fouché poznał siostrę Robespierre’a, Charlotte, do której ponoć się zalecał²¹. W 1789 roku odbyły się wybory do Stanów Generalnych. Jednym z delegatów został Robespierre, który podobno pożyczył pieniądze na podróż do Wersalu od przyjaciela, Fouchégo. Być może z tego powodu się poróżnili, lecz mówi się także, że mogło pójść o zerwanie „zaręczyn” Josepha i Charlotte.

W tym czasie oratorianin Fouché interesuje się już bardziej polityką niż eksperymentami z fizyki. Zresztą latem 1789 roku całą Francję ogarnia poruszenie, wszyscy czekają na nowiny z Wersalu. Wydarzenia w Paryżu wzbudzają wśród oratorian żywiołowe wybuchy entuzjazmu. W Arras zapewne entuzjazmu zbyt wielkiego. 6 października 1790 roku Fouché zostaje wysłany do Nantes.

Znowu przebywał w mieście, w którym spędził dzieciństwo. Wciąż prowadząc w miejscowej szkole klasztornej eksperymenty z aerostatami, nie mógł pozostać obojętny na los swego zakonu, roztrzaskanego podobnie jak inne przez religijny sztorm. Zaraz po przyjeździe do Nantes wstąpił do Klubu Przyjaciół Konstytucji, gdzie wkrótce miał objąć funkcje prezesa.

Jednak Nantes, miasto bogate i konserwatywne, nie oferowało dobrych perspektyw rewolucjoniście. Toczyła się ostra dyskusja na temat wyzwolenia niewolników pracujących na wyspiarskich plantacjach, w które rodzina Fouchégo zaangażowana była finansowo. W Paryżu Jacques Pierre Brissot grzmiał przeciwko tym mieszkańcom Nantes, którzy jak Fouché głosili rewolucyjne poglądy, ale odmawiali czarnym wolności. Fouché zręcznie wybrnął z kłopotliwej sytuacji. Konstytuanta wprawdzie rozwiązała zakon oratorian, ale Fouché pozostał dyrektorem collège’u w Nantes. Postanowił się ożenić, więc ruszył w konkury do panny Bonne-Jeanne Coiquaud, która uchodziła co prawda za brzydką, ale była córką przewodniczącego administracji okręgu Nantes.

W Paryżu wydarzenia rewolucyjne nabierały tempa pod wpływem wojny. 10 sierpnia 1792 roku Ludwik XVI został obalony. Zgromadzenie Prawodawcze traciło na znaczeniu, teraz Konwent Narodowy miał nadać Francji nową konstytucję. Miały się odbyć wybory. W Nantes Fouché – z uwagi na pozycję własnej rodziny i pozycję rodziny narzeczonej – mógł liczyć na fotel deputowanego z departamentu Loire-Inférieure. Nadszedł czas, by wykorzystać rewolucyjne okoliczności.ROZDZIAŁ II
KRÓLOBÓJSTWO

Wybory do Konwentu odbyły się we wrześniu 1792 roku w szczególnie napiętej atmosferze. Wszyscy byli przejęci upadkiem monarchii. Rojaliści poukrywali się, lecz na prowincji ludzie byli poruszeni wydarzeniami z 10 sierpnia²² i przerażeni masakrami, do jakich doszło we wrześniu. Brak było kandydatów jawnie popierających monarchię, więc głosowano na umiarkowanych, którymi byli na ogół notable. Głosowanie powszechne dwustopniowe im sprzyjało. Zgromadzenia pierwszego stopnia zbierały się 26 sierpnia, zatem przed masakrą więźniów w Paryżu, a zgromadzenia wyborcze od 2 września, kiedy wieść o wydarzeniach paryskich jeszcze nie wszędzie dotarła.

Nantes pozostawało miastem umiarkowanym, zresztą jak cały departament Loire-Inférieure. Trzeba było wybrać ośmiu przedstawicieli i trzech zastępców. Zgromadzenie wyborcze, wyłonione przez zgromadzenie pierwszego stopnia, rozpoczęło obrady 2 września, uprzednio wysłuchawszy mszy odprawionej przez konstytucyjnego biskupa. Podczas posiedzenia 4 września wybrany został przewodniczący – został nim Pierre Giraud, mer Nantes. 5 września Fouché, w ramach swojej kampanii wyborczej, odczytał adres zgromadzenia do przyszłego Konwentu. Tego samego dnia Jean-Nicolas Méaulle, deputowany zastępczy do Zgromadzenia Prawodawczego, w którego pracach nie uczestniczył, został wybrany jako pierwszy, otrzymawszy 256 głosów od 476 głosujących. Cieszył się znaczną popularnością: czy nie był przewodniczącym trybunału Châteaubriant i administratorem departamentu? Julien Lefebvre, który przezornie pominął ciąg dalszy swego nazwiska, „de La Chauvière”, otrzymał 238 głosów. Był cenionym w Nantes lekarzem i pełnił funkcje prokuratora syndyka w okręgu. Od samego początku wybierani byli notable²³.

Następnego dnia przyszła kolej na Étienne’a Chaillona, który zasiadał w Konstytuancie, nie udzielając się zanadto, tyle że przyczynił się do utworzenia radykalnego klubu bretońskiego. 7 wybrany został François Mellinet, wysoki urzędnik miejski (zmarł w czerwcu 1793 roku), a po nim François-Toussaint Villers, proboszcz konstytucyjny i prezes zarządu departamentu.

8 września wysunięta została kandydatura Fouchégo. Ten prowadził wśród elektorów intensywną kampanię, rozdając manifest, w którym przedstawiał swoje umiarkowane poglądy: „Koniec z geniuszem zniszczenia. Duch Konwentu musi mieć charakter głównie naprawczy. Musicie wybrać do niego architektów polityki, a nie wyrobników rewolucji”²⁴. Zamieścił tam również własną apologię: „Wywodząc się z rodziny, którą darzycie szacunkiem, bo nie ma w niej żadnego z tych pasożytów, żyjących tylko z cudzej pracy, pan Fouché, syn marynarza, sam by został marynarzem, gdyby nie delikatna kompleksja, która skazuje go na pracę gabinetową. Z natury refleksyjny, w stosownym wieku wstąpił zgodnie z nakazem rozumu do zakonu oratorian, instytucji wolnej od niedogodności i nadużyć życia klasztornego, a ofiarującej wszystkie zalety i pozwalającej na pogodzenie interesów świeckich i więzi rodzinnych, i tych uczuć religijnych, tak koniecznych i godnych pochwały, kiedy są oczyszczone przez filozofię”. Następnie chełpił się swoim nauczaniem, twierdząc, że za jego sprawą wzrosła „liczba patriotów i obrońców praw ludu”.

Piękne formułki niewątpliwie przekonały elektorów, bo Fouché otrzymał 266 głosów z 405. Podobno decydującą rolę odegrała interwencja Méaulle’a, który go poparł. Po nim wybrany został jeszcze François-Joseph Jarry, dawny członek Konstytuanty, a 9 września Pierre Coustard, który wcześniej zasiadał w Zgromadzeniu Prawodawczym. Wszystkie miejsca zostały obsadzone.

Pozostało jeszcze Fouchému zawrzeć ślub, co uczynił 16 września, po czym wraz z małżonką udał się do Paryża. Zamieszkali pod numerem 315 przy rue Saint-Honoré. W Konwencie Fouché zasiadł, podobnie jak koledzy z departamentu Loire-Inférieure, wraz z umiarkowanymi. Robespierre, który oczywiście też był deputowanym, nie wybaczył mu tego.

W tym okresie w Konwencie przewagę mieli żyrondyści, atakujący triumwirat Robespierre–Danton–Marat. Ich ataki słowne nie odnosiły wymiernego skutku, ale robiły wrażenie na centrum, zwanym równiną bądź bagnem. Fouché, przekonany o ich zwycięstwie, dołączył do ich obozu.

Joseph Fouché nie był wybitnym mówcą, nie miał donośnego głosu i unikał wysuwania się na przód sceny. Wolał pracę w komisjach od politycznych debat. Przyłączył się do Komitetu Edukacji Publicznej, gdzie przydatne były jego doświadczenia nauczyciela. Tutaj spotkał ponownie Condorceta i Daunou. Właśnie w roli sprawozdawcy tego komitetu 3 listopada 1792 roku po raz pierwszy wszedł na trybunę Konwentu, jednak dyskusja nad raportem została przeniesiona. I później przeniesiona ponownie.

Jednocześnie Fouché był niemym świadkiem stopniowego upadku żyrondystów, pokonanych przez manifestacje na paryskich ulicach. Chętnie ponowiłby swoje zaangażowanie na rzecz żyrondy, ale elektorzy z Loire-Inférieure zarzucili swoim deputowanym bezwład w obliczu działań Komuny Paryża.

Starcie żyrondy z „górą”²⁵ nabrało dramatycznego charakteru, kiedy doszło do procesu Ludwika XVI. Podczas pierwszego głosowania wyrok zapadł jednogłośnie: 693 członków Konwentu uznało, że król jest winien zamachów na wolność i spiskowania przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu; niemniej żyronda próbowała uratować upadłego monarchę, domagając się drugiego głosowania w kwestii: „Czy wyrok w sprawie Ludwika zostanie poddany ratyfikacji ludu w zgromadzeniach pierwszego stopnia?”. Oddano 424 głosy przeciwko ludowemu referendum, 283 deputowanych opowiedziało się za nim. Delegaci z Loire-Inférieure podzielili się: Lefebvre, Chaillon, Mellinet, Jarry i Coustard zagłosowali razem z żyrondystami, Villers i Fouché sprzeciwili się odwołaniu się do ludu. Fouché już wówczas skłaniał się w stronę „góry”. W przeddzień głosowania nad karą dla króla przyjaciel Fouchégo Daunou, dawny oratorianin, starał się go przekonać, by sprzeciwił się karze śmierci. Fouché obiecał, że tak uczyni, i dał mu do przeczytania mowę, jaką zamierzał wygłosić z tej okazji.

Głosowanie nad karą dla Ludwika XVI rozpoczęło się 16 stycznia. Głosy oddawano imiennie, z trybuny²⁶. W wyniku losowania pierwsi głosowali deputowani z departamentu Haute-Garonne. Była ósma wieczór. Nie wiadomo, o której przyszła kolej na delegatów Loire-Inférieure.

Pierwszy zabrał głos Méaulle: „Nie mogę pragnąć, by największy winowajca uniknął kary, na jaką zasłużył: głosuję za karą śmierci”. Lefebvre wypowiedział tylko dwa słowa: „Uwięzienie i deportacja”. Chaillon wygłosił mowę, której konkluzja była nieoczekiwana: „Jestem przekonany, że moi wyborcy wysłali mnie tutaj, bym stanowił prawa, nie zaś po to, bym sądził albo wykonywał funkcje sędziego. Otrzymałem mandat od ludzi sprawiedliwych, wrogów tyranii, którzy odrzuciliby precz takie nagromadzenie władzy. Tak więc jako mąż stanu i w celu zapewnienia powszechnego bezpieczeństwa głosuję za osadzeniem w więzieniu i po wojnie wygnaniem. Sprzeciwiam się śmierci Ludwika właśnie dlatego, że Rzym jej pragnie, by go beatyfikować”.

Następnie przemówił Mellinet: „Jestem prawodawcą, zatem to los państwa ma kierować moim sumieniem; z uwagi na nie głosuję za uwięzieniem podczas wojny i wygnaniem, gdy nastanie pokój”. Villers uderzył w zupełnie inny ton: „Głosuję za straszliwą karą, jednak przewidzianą przez prawo, karą śmierci”.

Przyszła kolej na Fouchégo, by wejść na trybunę. Nie odczytał mowy, którą przygotował. Wypowiedział się krótko: „Śmierć”.

Jarry i Coustard opowiedzieli się za uwięzieniem króla i jego wygnaniem po zawarciu pokoju. Zwięzłość wystąpienia Fouchégo ujawnia jego konfuzję. Czy wystraszył się groźnych trybun dla publiczności? Czy sądził, że sprawa Ludwika XVI jest przegrana, i czym prędzej chciał dołączyć do obozu zwycięzców? Deputowani z Paryża, stanowiący twarde jądro „góry”, jeszcze się nie wypowiedzieli, lecz ich zamiary były jasne: zażądają śmierci. Natomiast żyronda pokazała, że się waha, głosując za wyrokiem śmierci, lecz domagając się głosem Jeana Mailhe’a dodatkowego głosowania w sprawie odroczenia egzekucji, gdyby wyrok śmierci miał zapaść. Tym samym już przyznała się do porażki.

Następnego dnia w rozmowie z Daunou Fouché zasłaniał się naciskami ze strony Nantes. Podobno chodziły słuchy o retorsjach wobec rodzin deputowanych. Jego żona, przerażona, miała przekonać go do opowiedzenia się za wyrokiem śmierci. A Fouché pomyślał, że jeden głos nic nie zmieni, spodziewając się, że to opcja wygnania zostanie poparta przez zdecydowaną większość²⁷.

Była to kiepska wymówka i Daunou nie dał się zwieść. Zresztą w tym samym momencie Fouché opublikował Réflexions sur le jugement de Louis Capet , gdzie napisał: „Nie spodziewałem się, że z tej trybuny wyrażę inną opinię w sprawie tyrana niż wyrok śmierci. Wydaje się, że przestraszyliśmy się odwagi, z jaką obaliliśmy monarchię. Chwiejemy się w cieniu króla. Zdobądźmy się nareszcie na postawę republikańską. Jesteśmy dość silni, by podporządkować sobie wszystkie mocarstwa i wszystkie wydarzenia. Czas nam sprzyja, przeciwko wszystkim królom tej ziemi”²⁸. Fouché posuwał się dalej niż Robespierre.

Podczas czwartego głosowania nad pytaniem „Czy wykonanie kary na Kapecie zostanie odroczone?” Fouché zagłosował „nie”, tak jak Villers i Méaulle. Ostatecznie zerwał z umiarkowanymi. Od tej pory zaczął głosić poglądy ekstremistyczne, przez co zbliżył się nie tyle do Robespierre’a, który wciąż okazywał mu wrogość, ile do Collota d’Herbois i Billaud-Varenne’a, stanowiących lewe skrzydło „góry”.

8 marca 1793 roku po raz kolejny wstąpił na trybunę. Odczytał raport dotyczący projektu dekretu o rozwiązaniu kongregacji świeckich. Główną propozycją tekstu była laicyzacja szkolnictwa: od tej pory wszyscy nauczyciele mieli być opłacani przez naród. Fouché powinien poprzestać na roli specjalisty do spraw edukacji. Tymczasem zupełnie nieoczekiwanie zapuścił się na głębokie wody rewolucyjnej demagogii. Głos, który oddał 16 stycznia, zaważy znacząco na przyszłości. Przyłożywszy już rękę do królobójstwa, teraz identyfikował się z ekscesami Terroru, choć nikt go o to nie prosił. Dlaczego? Czy był naprawdę szczery?

W danym momencie prawdopodobnie poddał się panującej atmosferze biernego tchórzostwa. Może miał też jakieś porachunki z ancien régime’em? Wynagradzał sobie upokorzenia, o których nigdy nie mówił? A może doszło do głosu jego upodobanie do intryg?

Pewne jest, że w końcu stycznia 1793 roku zrozumiał, że żyrondyści przegrali, bo nie potrafili wyposażyć Konwentu w siłę zbrojną, zdolną obronić zgromadzenie, i ogólnie zlekceważyli sprawę własnej policji, która mogłaby stanowić przeciwwagę z jednej strony dla bezwzględnego Komitetu Ocalenia Publicznego, który nadzorował departament paryski, i z drugiej – dla komitetów rewolucyjnych w sekcjach stolicy, będących w rękach ich wrogów.

Żyrondyści byli skazani na zagładę, bo będąc prawdziwymi liberałami, wzgardzili władzą policji.PRZYPISY

SŁOWO WSTĘPNE

¹ Honoriusz Balzac, Kuzynka Bietka, tłum. T. Żeleński (Boy), Warszawa 1924, t. 2, s. 191.

² Honoriusz Balzac, Szuanie czyli Bretania w roku 1799, tłum. B. Zawadzki i J.W., Warszawa 1884, s. 26.

³ Honoriusz Balzac, Tajemnicza sprawa, tłum. J. Rogoziński, Komedia ludzka, t. 16, Studia obyczajowe: Sceny z życia politycznego, Warszawa 1961, s. 82.

⁴ Honoriusz Balzac, Blaski i nędze życia kurtyzany, tłum. T. Żeleński (Boy), Warszawa 1933, s. 108.

⁵ Honoriusz Balzac, Bezwiedni aktorzy, Komedia ludzka, t. 12, Studia obyczajowe: Sceny z życia paryskiego, tłum. T. Żeleński (Boy), Warszawa 1959, s. 416.

⁶ Wiktor Hugo, Nędznicy, cz. 1, Fantina, II, Warszawa 1900, s. 23.

⁷ Grand Châtelet – forteca w Paryżu wzniesiona przez Ludwika VI, zburzona na początku XIX w.; mieściły się w niej siedziba policji, sąd, więzienie i pierwsza kostnica w Paryżu (przyp. tłum.).

⁸ Louis duc de St. Simone, Pamiętniki, t. 2, tłum. A. i M. Bocheńscy, PIW, Warszawa 1984, s. 358, przyp. 37, http://biblioteka.kijowski.pl/saint-simone%20ludwik/saint_simone_pamietniki_2.pdf

ROZDZIAŁ I. ORATORIANIN

⁹ Hugues de Montbas (La Police parisienne sous Louis XVI, Paris 1949) zamieszcza w swojej książce memoriał na temat naczelnikostwa policji przeznaczony dla Marii Teresy, władczyni Austrii.

¹⁰ Świetne omówienie problematyki utrzymania porządku w Paryżu można znaleźć w: Jacques Godechot, La Prise de Bastille: 17 juillet 1789, Paris 1965.

¹¹ Edme-Théodore Bourg (pseudonim Saint-Edme), Biographie des lieutenants généraux, ministres, directeurs généraux, préfets de la police en France, et de ses principaux agents, Paris 1829, s. XI.

¹² Na temat kontrowersji związanych z tą datą, patrz: Louis Madelin, Fouché (1759–1820), Paris 1901, t. 1, s. 2.

¹³ Joseph Valynseele, Les Princes et Ducs du Premier Empire non maréchaux: leur famille et leur des-cendance, Paris 1959, s. 70.

¹⁴ L. Madelin, Fouché, op. cit., t. 1, s. 5.

¹⁵ Tak sformułowanego, by oczyścić kongregację z podejrzeń o sprzyjanie jansenistom (przyp. tłum.).

¹⁶ Philippe de Ségur, Histoire et Mémoires, par le général comte de Ségur, Paris 1873, t. 3, s. 414.

¹⁷ Étienne-Denis Pasquier, Mémoires du chancelier Pasquier: histoire de mon temps, Paris 1893–1895, t. 1, s. 5.

¹⁸ Jacques-Nicolas Billaud-Varenne, Mémoires inédits de Billaud-Varenne, Paris 1893, s. 3.

¹⁹ Maurice-André Gaillard, Omer Despatys, Un ami de Fouché d’après les Mémoires de Gaillard, Paris 1911, s. 49.

²⁰ Pan Vissery de Bois-Vallé, amator nowinek technicznych, zapoznawszy się z pracami Benjamina Franklina, zamontował na swoim domu pierwszy w okolicy piorunochron. Sąsiedzi, obawiając się, że urządzenie będzie ściągało na miasto pioruny, zaskarżyli go do sądu. Robespierre sprawę przegrał: 14 czerwca 1780 sąd nakazał demontaż niebezpiecznej maszyny elektrycznej (przyp. tłum.).

²¹ Tak twierdzi w swoich pamiętnikach Charlotte Robespierre; „Mówił o małżeństwie i muszę przyznać, że zamysł ten w żadnej mierze nie wzbudził mojej niechęci”.

ROZDZIAŁ II. KRÓLOBÓJSTWO

²² Tego dnia rewolucjoniści zdobyli Tuilerie, z których król zdołał wcześniej uciec (przyp. tłum.).

²³ Na temat deputowanych departamentu Loire-Inférieure, patrz Auguste Kuscinski, Dictionnaire des conventionnels, Paris 1916.

²⁴ L. Madelin, Fouché, op. cit., t. 1, s. 39.

²⁵ Jakobińska lewica, zajmująca w Konwencie górne ławki i dlatego nazywana górą (przyp. tłum.).

²⁶ Taki opis wydarzeń podaje „Le Moniteur” z 20 stycznia.

²⁷ O. Despatys, Un ami de Fouché…, op. cit., s. 55.

²⁸ L. Madelin, Fouché, op. cit., t. 1, s. 54.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: