Ostatnia z rodu - Paweł Jasienica - ebook + audiobook + książka

Ostatnia z rodu ebook i audiobook

Paweł Jasienica

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Przemijają Jagiellonowie na polskim tronie, umiera bezpotomnie ostatni męski potomek Zygmunta Starego i Bony – Zygmunt August. Przed szlachtą i magnaterią staje widmo bezkrólewia. Walezjusz decyduje się objąć polski tron, ale bardziej go kusi tron francuski. Przy drugim sejmie elekcyjnym w ciągu roku widać oznaki paniki. Na planie pojawia się książę Siedmiogrodu. To czas Anny, siostry Zygmunta Augusta, która przez ponad 50 lat swego życia stała w cieniu wielkich spraw królestwa. Czy zdała egzamin z panowania? Czy starczyło jej sił i energii, by Rzeczpospolitą prowadzić w czas zawieruchy?

W książce Ostatnia z rodu przyglądamy się z bliska losom Anny Jagiellonki podpartym  ogromną historyczną znajomością epoki Pawła Jasienicy.

            Dla każdego, kto choć odrobinę smakuje polską historię, zastanawia się, dlaczego losy potoczyły się tak, a nie inaczej - to doprawdy prawdziwa rozkosz – zagłębić się w owe dywagacje światłego i mądrego autora, wybitnego znawcy Polski Jagiellonów i popłynąć z nim w wartki nurt wydarzeń tamtych czasów oraz przyjrzeć się procesom, które doprowadziły Polskę do miejsca, gdzie dziś się znajduje.

           Naprawdę znakomita intelektualna przygoda dla tych, którzy lubią zastanawiać się nad przeszłością.

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 412

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 9 min

Lektor: Marcin Popczyński

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Sic fata vo­lunt.

Iza­bela Ja­giel­lonka

.

Mi­nia­tura Anny Ja­giel­lonki z ok. 1576 r.

Mo­dli­tew­nik

.

W Mu­zeum Bry­tyj­skim znaj­duje się książka na­byta swo­jego czasu za sumę sie­dem­dzie­się­ciu czte­rech fun­tów szter­lin­gów. Otrzy­mały je osoby ra­czej przy­pad­kowe, od­le­gli spad­ko­biercy, wcale nie­bę­dący krew­nymi pier­wot­nego wła­ści­ciela. Ma­larz, który ozdo­bił per­ga­min owej nie­wiel­kiej księgi, nie wziął żad­nej za­płaty. Dzieło ofia­ro­wał swo­jemu mo­nar­sze jako bez­in­te­re­sowny wy­raz hołdu. Był mni­chem z Mo­giły. Na­zy­wał się Sta­ni­sław Sa­mo­strzel­nik. W dzie­jach sztuki pol­skiej za­jął miej­sce za­szczytne.

Mowa tu­taj o mo­dli­tew­niku króla Zyg­munta Sta­rego, któ­rego wier­nie spor­tre­to­wana po­stać dwu­krot­nie wy­stę­puje na mi­nia­tu­rach, wy­ko­na­nych pędz­lem brata Sta­ni­sława. Spe­cja­li­ści, Fe­liks Ko­pera i Sta­ni­sław Do­bro­wol­ski, zwra­cają uwagę przede wszyst­kim na ar­ty­styczne za­lety za­równo ob­ra­zów wła­ści­wych, jak or­na­men­tów. W tym szkicu wolno jed­nak za­in­te­re­so­wać się do­dat­kami, które nie mają nic wspól­nego ze sztuką, a wzbo­ga­ciły książkę już bez wie­dzy jej twórcy.

Wła­ści­ciel, król Zyg­munt I Stary, do­kleił kartkę, na któ­rej wła­sno­ręcz­nie wy­pi­sy­wał coś w ro­dzaju me­tryk ostat­niego po­ko­le­nia rodu Ja­giel­lo­nów. Uwiecz­niał imiona oraz daty na­ro­dzin swych dzieci. Pi­sał po ła­ci­nie. Póź­niej kre­śliły na tejże kar­cie pióra dwóch in­nych osób, uży­wa­ją­cych ję­zyka wło­skiego. Tylko pierw­sza z nich jest znana hi­sto­ry­kom, toż­sa­mo­ści dru­giej wolno się je­dy­nie do­my­ślać. Obie, ko­lejno, no­to­wały dni zgo­nów trzech kró­lo­wych, mał­żo­nek Ja­giel­loń­skich, z któ­rych jedna, naj­star­sza, była rów­nież matką Ja­giel­lona. Kro­ni­kar­ski czy też kan­ce­la­ryjny po­rzą­dek wy­ma­gałby co prawda wy­szcze­gól­nie­nia nie trzech, lecz czte­rech ko­biet. Póź­niej się okaże, dla­czego spis nie jest pełny.

Zyg­munt Stary otrzy­mał wspo­mniany mo­dli­tew­nik w roku 1524. Tylko kró­lewna Ka­ta­rzyna oraz zmarły w dniu swych na­ro­dzin kró­le­wicz Ol­bracht przy­szli na świat póź­niej. Wcze­śniej­sze me­tryki były więc pi­sane z pa­mięci, która nie za­wio­dła mo­nar­chy. Daty są ści­słe, do­dat­kowe wia­do­mo­ści wia­ro­godne.

I ską­d­inąd wiemy, że kró­lewna Anna, ob­da­rzona póź­niej przez hi­sto­rię ty­tu­łem In­fantki, uj­rzała świa­tło dzienne w Kra­ko­wie, 18 paź­dzier­nika 1523 roku. Oj­ciec jej po­wia­do­mił nas po­nadto, iż stało się to, „gdy biła go­dzina trzy­na­sta”.

Kon­tury

.

Żadna banda, a snadź i cy­gań­ska, nie jest w ta­kiej nie­dba­ło­ści, a snadź jest w lep­szym opa­trze­niu, niźli sławne a za­cne to pań­stwo na­sze.

Mi­ko­łaj Rej z Na­gło­wic

W roku 1506 hi­sto­ria we­wnętrzna Pol­ski sta­nęła w miej­scu na lat z górą pięć­dzie­siąt.

Zyg­munt Woj­cie­chow­ski

Żyły trzy po­ko­le­nia Ja­giel­lo­nek pol­skich – córki Wła­dy­sława Ja­giełły, Ka­zi­mie­rza Ja­giel­loń­czyka i Zyg­munta Sta­rego. Pięt­na­ście istot, z któ­rych cztery zga­sły w nie­mow­lęc­twie lub w dzie­ciń­stwie. Krótki ra­chu­nek po­mi­nął nie­prawe po­tom­ki­nie Zyg­munta oraz jego bra­ta­nicę. Anna, córka władcy Czech i Wę­gier, Wła­dy­sława Ja­giel­loń­czyka, zro­dzona z Anny de Foix-Gra­illy hra­bianki de Can­dale, do pol­skich kró­le­wien za­li­czona być nie może. Ode­grała znaczną rolę w dzie­jach tych kra­jów, któ­rych ko­rony dźwi­gał jej oj­ciec.

Pierw­sze po­ko­le­nie na­szych Ja­giel­lo­nek było tra­giczne. Elż­bieta Bo­ni­fa­cja, córka Ja­dwigi, żyła trzy dni. Po­da­nie głosi, że świeże jesz­cze zwłoki no­wo­rodka wło­żono do trumny matki. Otwarty w roku 1949 sar­ko­fag kró­lo­wej nie po­twier­dził praw­dzi­wo­ści tej wie­ści – ani jej za­prze­czył. W ciągu pię­ciu i pół stu­leci kru­che szczątki mo­gły scze­znąć bez śladu, zjed­no­czyć się z wy­peł­nia­ją­cym grób pro­chem. Ja­dwiga, córka Anny Cil­lej­skiej, do­żyła w pa­nień­stwie dwu­dzie­stej pierw­szej wio­sny. Po­dej­rze­wano, że zmarła od tru­ci­zny za­da­nej z roz­kazu ma­co­chy. Oj­ciec, król Wła­dy­sław II, nad mo­giłą nie pła­kał. Miał już wtedy sy­nów.

Dru­gie po­ko­le­nie Ja­giel­lo­nek słu­żyło hi­sto­rii ło­nami. Dzięki nim wszyst­kie dzi­siaj pa­nu­jące domy mo­nar­sze w Eu­ro­pie za­li­czają Ka­zi­mie­rza Ja­giel­loń­czyka do swych przod­ków po ką­dzieli. Li­tew­sko-pol­ski ród kró­lów w jed­nej tylko swej oj­czyź­nie wy­gasł przed­wcze­śnie. In­nym dy­na­stiom zna­ko­mi­cie ży­wot prze­dłu­żył.

Dru­gie po­ko­le­nie Ja­giel­lo­nek two­rzyło więc hi­sto­rię ło­nami. Do­piero nie­które przed­sta­wi­cielki trze­ciego, a zwłasz­cza przed­ostat­nia jego la­to­rośl, zy­skały oka­zję za­bły­śnię­cia siłą umy­słów i cha­rak­te­rów. Tak się po pro­stu zło­żyło, oko­licz­no­ści, i to wy­łącz­nie złe oko­licz­no­ści, uchy­liły furtki. Bo uzdol­nień, może na­wet ta­len­tów, i po­przed­nio nie bra­ko­wało. Naj­star­sza córka Ka­zi­mie­rza, Ja­dwiga, była czymś w ro­dzaju li­te­ratki. Spi­sała dzieje rodu swego męża. Do­ko­nała tego po nie­miecku, któ­rego to ję­zyka wcale nie znała, wy­cho­dząc za mąż do Ba­wa­rii.

Pi­sa­nie ksią­żek i sa­mo­dzielna dzia­łal­ność nie za­li­czały się do głów­nych za­dań kró­le­wien. Przede wszyst­kim na­le­żało od­dać rękę temu z więk­szych lub mniej­szych pa­nu­ją­cych, kogo oj­ciec, brat oraz ich do­radcy upa­trzyli, po­mni nie na sen­ty­menta wcale, lecz na zy­ski po­li­tyczne. Nie za­wsze było ła­two wy­sta­rać się o ślubny ko­bie­rzec lub przy­jąć cu­dzą pro­po­zy­cję wstą­pie­nia nań. Przy­sło­wiowe sia­nie rutki nie­raz długo trwało. Naj­le­piej to uzmy­słowi zwy­czajne ze­sta­wie­nie imion oraz wieku ich no­si­cie­lek. Tak więc, je­śli cho­dzi o córki Ka­zi­mie­rza Ja­giel­loń­czyka – Ja­dwiga po­szła za mąż, ma­jąc lat osiem­na­ście, Zo­fia oraz Anna po pięt­na­ście, Bar­bara szes­na­ście, a Elż­bieta trzy­dzie­ści dwa. Zyg­munt Stary wy­swa­tał Ja­dwigę w dwu­dzie­stej dru­giej wio­śnie jej ży­cia, Iza­belę w dwu­dzie­stej, przy­szło­ści po­zo­sta­łych za­bez­pie­czyć nie zdą­żył. Zo­fię wy­dała do Brunsz­wiku Bona. Kró­lewna miała wtedy trzy­dzie­ści cztery lata. Ka­ta­rzyna skoń­czyła trzy­dzie­ści sześć, za­nim Zyg­munt Au­gust zgo­dził się na kan­dy­data o je­de­na­ście zim młod­szego od ob­lu­bie­nicy. O wieku i ma­try­mo­nial­nych przy­go­dach Anny bę­dzie się jesz­cze ob­szer­nie roz­pra­wiać.

Te dwa mał­żeń­stwa Ja­giel­lo­nek, które przy­pa­dły szcze­gól­nie późno, były nie­do­brane, ko­miczne na­wet w spo­sób tra­giczny, wy­warły na dzieje wpływ bez­po­średni i znaczny.

Roz­ma­icie mo­gły się ukła­dać losy kró­le­wien. Przy­rod­nia sio­stra Anny, pier­wotna w tym po­ko­le­niu Ja­dwiga, po­ślu­biw­szy elek­tora bran­den­bur­skiego Jo­achima II, ze­rwała wła­ści­wie z oj­czy­zną. Stała się rządną, za­po­bie­gliwą go­spo­dy­nią nie­miecką. Naj­star­sza z sióstr ro­dzo­nych, wy­dana na Wę­gry Iza­bela, na do­bre za­pi­sała się w rocz­ni­kach hi­sto­rii. Wła­dała w Sied­mio­gro­dzie. Jej osoba oraz po­stępki wiele zna­czyły w ra­chu­bach Pol­ski, ce­sa­rza i suł­tana. Gdyby śmierć nie za­brała przed­wcze­śnie jej syna, może tron pol­ski ob­ję­łaby po Ja­giel­lo­nach ma­dziar­ska dy­na­stia Zápo­lyów. By­łoby lo­giczne, gdyby po bez­dziet­nym wuju, Zyg­mun­cie Au­gu­ście, odzie­dzi­czył ko­ronę ro­dzony sio­strze­niec, Jan Zyg­munt. Ale młod­szy wy­prze­dził star­szego w za­światy. Zo­fia, księżna Brunsz­wiku, snuła się tylko na mar­gi­ne­sach wy­da­rzeń burz­li­wych bez­kró­lewi. Miała w Pol­sce zna­jo­mo­ści i wpływy, wspie­rała sio­strę, po­sia­dała prawo do jed­nej trze­ciej spadku po matce i bra­cie – dla­tego coś zna­czyła.

Była mę­żatką, żoną udziel­nego księ­cia Rze­szy Nie­miec­kiej, lecz w li­stach ty­tu­ło­wano ją stale: Mi­ło­ściwa Kró­lewno. God­ność naj­wyż­sza nie mo­gła ustą­pić miej­sca niż­szej. Na­wet ślub ko­ścielny do­ko­nać tego nie był władny. Po­dob­nie Ka­ta­rzyna, naj­młod­sza z Ja­giel­lo­nek. Po­zo­sta­wała kró­lewną tak długo, aż jej mał­żo­nek – do­tych­czas za­le­d­wie książę Fin­lan­dii – nie wstą­pił na tron Szwe­cji. Wtedy do­piero po­zbyła się – od lat już matka – pa­nień­skiego ty­tułu. Zo­stała kró­lową. Córkę po­ma­zańca do­ży­wot­nio opro­mie­niał blask berła. Mo­gła tylko pójść w górę, sama zo­sta­jąc mo­nar­chi­nią, ni­gdy w dół.

Kwe­stia ty­tu­la­tury feu­dal­nej to jakby klucz do jed­nego z szy­frów hi­sto­rii. Ży­cie kró­le­wien mo­gło się ukła­dać roz­ma­icie, ale moż­li­wo­ści wpływu ich osób na dzieje były za­wsze wiel­kie. Każda z tych ko­biet uro­dziła się prze­cież w za­klę­tym kręgu wła­dzy. Do­ty­czyło ich prawo mo­nar­sze, wsparte ma­je­sta­tem wiary. One były przed­sta­wi­ciel­kami, ba! – sa­mym wcie­le­niem tra­dy­cji państw i na­ro­dów. Dzięki nim trwały dy­na­stie. Uparte, mi­sty­cy­zmem na­ce­cho­wane przy­wią­za­nie tłu­mów do wła­snej krwi kró­lew­skiej na­le­żało do głów­nych czyn­ni­ków two­rzą­cych te stare dzieje. Na scep­ty­cyzm, na­wet na cy­nizm wo­bec owych sen­ty­men­tów po­zwa­lali so­bie tylko naj­moż­niejsi – przy­naj­mniej w Pol­sce. Szla­checki i ple­bej­ski ogół do­cho­wy­wał wier­no­ści swym pa­nom, sa­mej idei mo­nar­szej. Im­pon­de­ra­bi­lia cza­sami prze­wa­żają. Zda­rze­nia, o któ­rych opo­wie ta książka, o nie­jed­nym w tej spra­wie za­świad­czą.

Wraz z kró­lewną ro­dziła się za­gadka losu. Od­po­wie­dzieć na nią mo­gło tylko ży­cie. Nie­na­da­jący się do prze­wi­dze­nia prze­bieg wy­da­rzeń, układ kon­kret­nych oko­licz­no­ści roz­strzy­gał, czy po­ten­cjalne moż­li­wo­ści urze­czy­wist­nią się jak­kol­wiek, na do­bre lub złe.

An­nie Ja­giel­lonce długo przy­szło cze­kać na oka­zję. I wy­zy­skać ją w spo­sób prze­kra­cza­jący gra­nice wy­obraźni. Lecz gdyby jej brat po­stę­po­wał nieco bar­dziej lo­gicz­nie, ko­bieta, którą pe­wien skan­dy­naw­ski dzie­jo­pi­sarz zo­wie Ka­ta­rzyną Me­dy­cej­ską Wschodu Eu­ropy, po­zo­sta­łaby w hi­sto­rii cie­niem. Bla­dym, cier­pięt­ni­czym i nud­nym.

Ba­da­cze, któ­rzy pi­sali o An­nie, zgod­nie stwier­dzają, że jej dzie­ciń­stwo i mło­dość są wła­ści­wie nie­wi­doczne. Wzra­stała na dwo­rze kra­kow­skim, błysz­czą­cym wtedy peł­nią Re­ne­sansu, lecz nie wy­róż­niała się wcale. Zyg­munt Stary po­wie­dział raz o swych cór­kach, że z mowy i oby­czaju są ty­leż Po­lkami, co Włosz­kami. Dy­plo­maci pa­pie­scy za­chwy­cali się póź­niej jej bie­gło­ścią wy­sło­wie­nia w ich oj­czy­stym ję­zyku. Ale i to na­wet nie sta­no­wiło rzad­ko­ści w Pol­sce ów­cze­snej.

Kiedy Zyg­munt Stary żyć prze­stał, syn i na­stępca jego, Zyg­munt Au­gust, otrzy­mał od obec­nych w kraju kró­le­wien list kon­do­len­cyjny i wier­no­pod­dań­czy, za­koń­czony tak: „Wa­szej Kró­lew­skiej Mo­ści po­wolne sługi, sio­stry a sie­roty – Zo­fia, Anna, Ka­ta­rzyna”.

Trzy skrom­nie usze­re­go­wane imiona, zbio­rowy, zdy­scy­pli­no­wany – chcia­łoby się rzec – pod­pis. On wła­śnie naj­le­piej ma­luje stan rze­czy pa­nu­jący po żeń­skiej stro­nie dworu kra­kow­skiego. Tak samo po­słusz­nie szły kró­lewny przez ży­cie, rów­nie po­tul­nie i ci­cho za­sia­dały pod­czas na­rad ro­dzin­nych i uro­czy­sto­ści pań­stwo­wych za ple­cami matki... do­póki prze­by­wała w Pol­sce.

Żyły w jej cie­niu.

Bona Sfo­rza, por­tret. Au­tor nie­znany, lata 50. XVI wieku

Przy­ćmie­wał je brat, ko­ro­no­wany już za ży­cia ojca, po­wszech­nie uzna­wany za dzie­dzica i pana. Nie zdo­łałby przy­tłu­mić ich in­dy­wi­du­al­no­ści ro­dzic, który na sta­rość do tego stop­nia ocię­żał, że pod­czas na­rad se­natu głosu mu się na­wet wy­da­wać nie chciało. Ge­stem dłoni ob­ja­wiał mo­nar­cha swą wolę – je­śli nie­ru­cha­wość i bez­wład na­zy­wać tak w ogóle można. Bez­względ­nie gó­ro­wała nad cór­kami ma­cierz.

Gdy za­bra­kło już mę­skich przed­sta­wi­cieli Ja­giel­lo­nów, a oczy ogółu za­częły się ob­ra­cać na Annę, pe­wien szlach­cic pi­sał do Brunsz­wiku, że chęt­nie by uznano kró­lewnę za pa­nią, „by jedno nie była jako matka”. Ale – do­da­wał od sie­bie au­tor pi­sma – „kto baczny jedno jest”, ten ża­łuje, że kró­lowa Bona „i do tego czasu” kra­jem nie rzą­dzi.

Nie było pew­nie zbyt słodko żyć w cie­niu Bony. Za silną in­dy­wi­du­al­ność miała wielka Włoszka. Zyg­munt Au­gust wy­ła­mał się przy pierw­szej spo­sob­no­ści, a w póź­niej­szych jego po­stęp­kach od­czy­tać wprost można żą­dzę ze­msty mo­ral­nej za dawną przy­mu­sową ule­głość. Syn do­cho­dził jej na matce w spo­sób nie­raz cał­kiem nie­piękny, po­zwa­lał so­bie na grube nik­czem­no­ści. Córka? Ta po­szła w ślady ro­dzi­cielki. Na za­wsze na­uczyła się rze­czy dla Bony naj­waż­niej­szych. Po­znała, co zna­czy wła­dza, jak się jej używa i do niej dąży. Po­korna i ci­cha z po­zoru, z lada po­wodu za­le­wa­jąca się łzami i roz­wo­dząca żale, nie ży­wiła wąt­pli­wo­ści, że dło­nie nie­wie­ście rów­nie do­brze jak mę­skie na­dają się do berła.

Trzy­dzie­ści trzy lata prze­żyła Anna w cie­niu matki. Na­stęp­nych trzy­na­ście obok brata, lecz wcale nie za­wsze w po­słu­chu, nie­raz w ostrym z nim za­targu.

Wię­cej niż dwie trze­cie swego dłu­giego ży­wota spę­dziła Ja­giel­lonka na ustro­niu hi­sto­rii. Gdyby się na­wet dało wy­śle­dzić i opi­sać wszyst­kie jej uczynki z tego okresu, po­wsta­łaby re­la­cja długa, lecz ja­łowa. Ile czasu można słu­chać o wy­ha­fto­wa­nych sza­tach ko­ściel­nych, mi­ło­sier­nych uczyn­kach oraz o po­dró­żach z Kra­kowa do Nie­po­ło­mic, Ra­do­mia, na Ma­zow­sze, a na­wet do sa­mego Wilna? W ar­chi­wach Uni­wer­sy­tetu Ja­giel­loń­skiego prze­cho­wała się no­tatka o tym, jak to w roku 1583 se­nat aka­de­micki za­stą­pił drogę wy­cho­dzą­cej z ko­ścioła św. Anny kró­lo­wej pani i uro­czy­ście za­pro­sił ją w progi uczelni. Wład­czyni obej­rzała so­bie księ­go­zbiór, po czym ją „mar­ce­pany i kon­fekty, i cu­kry czę­sto­wano”. Opo­wieść, utkana z tego ro­dzaju szcze­gó­łów, nie by­łaby zbyt­nio atrak­cyjna. Są w hi­sto­rii sprawy wiecz­nie żywe, a obok nich ta­kie, o któ­rych wspo­mi­nać można od czasu do czasu, lecz za­wsze oględ­nie, aby sa­mego dzie­jo­pi­sar­stwa nimi nie utru­pić.

Przez czter­dzie­ści dzie­więć lat była Anna z po­zoru re­kwi­zy­tem, a w isto­cie za­gadką przy­szłych lo­sów, jako osoba zro­dzona w pur­pu­rze mo­nar­szej. Za­miast więc tro­pić jej dzia­ła­nia pod­czas owego pół­wie­cza, rzućmy le­piej okiem na kraj pod­le­gły wła­dzy Ja­giel­lo­nów.

Ustalmy z góry, że nie bę­dziemy się spie­rać i ura­żać o daty po­cho­dze­nia po­szcze­gól­nych wia­do­mo­ści. Cho­dzi prze­cież o wi­ze­ru­nek, ra­czej o kon­tury wi­ze­runku sceny, na któ­rej się ro­ze­grało całe ży­cie Anny. W Rze­czy­po­spo­li­tej nic się w ciągu tych kil­ku­dzie­się­ciu lat ra­dy­kal­nie nie od­mie­niło – oprócz po­rządku dy­na­stycz­nego i upraw­nień mo­nar­szych, ale o tym bę­dzie jesz­cze ob­szer­nie mowa. Kontr­re­for­ma­cja za­częła brać górę do­piero u sa­mego schyłku dni sę­dzi­wej damy, któ­rej dzie­ciń­stwo i mło­dość pa­mię­tały ostre de­krety Zyg­munta Sta­rego, zwró­cone prze­ciwko no­wo­wier­com, a ko­biece lata – okres naj­pięk­niej­szej to­le­ran­cji.

W za­sa­dzie jed­nak doba Anny Ja­giel­lonki to czas wzro­stu. Co kieł­ko­wało, kiedy przy­cho­dziła na świat, to roz­kwi­tło do dnia jej zgonu.

*
Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Spis ilu­stra­cji

s. 6 – Mi­nia­tura Anny Ja­giel­lonki z ok. 1576 r. Do­mena pu­bliczna

s. 15 – Bona Sfo­rza, por­tret. Au­tor nie­znany, lata 50. XVI wieku. Do­mena pu­bliczna

Co­py­ri­ght © 2023, Ewa Bey­nar-Cze­czott Wszel­kie prawa za­strze­żone. Re­pro­du­ko­wa­nie, ko­pio­wa­nie w urzą­dze­niach prze­twa­rza­nia da­nych, od­twa­rza­nie w ja­kiej­kol­wiek for­mie oraz wy­ko­rzy­sty­wa­nie w wy­stą­pie­niach pu­blicz­nych – rów­nież czę­ściowe – tylko za wy­łącz­nym ze­zwo­le­niem wła­ści­ciela praw.
ISBN 978-83-7779-903-1
Pro­jekt okładki, skład i ła­ma­nie: Zu­zanna Ma­li­now­ska Stu­dio
Na okładce wy­ko­rzy­stano frag­ment zdję­cia na­grobka Anny Ja­giel­lonki w Kra­ko­wie / Ignacy Krie­ger, Alamy
Ko­rekta: Do­rota Ring
In­deks: Anna Pa­chocka
www.wy­daw­nic­twomg.pl
kon­takt@wy­daw­nic­twomg.pl
Kon­wer­sja eLi­tera