Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Lhotse 1974. In memoriam Tadeusz Piotrowski (twarda)

książka

Wydawnictwo Stapis
Oprawa twarda
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Jerzy Kukuczka w swojej książce Mój pionowy świat tak skomentował wydarzenia, które rozegrały się po Lhotse:
Tadek Piotrowski był na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych najwybitniejszym polskim taternikiem, wielkim specjalistą od wejść zimowych, miał na swoim koncie liczne pierwsze przejścia w Tatrach, Alpach i górach Norwegii. Razem z Andrzejem Zawadą dokonali pierwszego zimowego wejścia na Noszak, co było niezwykle cenne, gdyż nikt przed nimi nie wszedł zimą na siedmiotysięczną górę. W roku 1974 uczestniczył w wyprawie na Lhotse, w której zginął Staszek Latałło.

Rzecz działa się w latach, kiedy zawsze musiał się znaleźć winny. Kierujący wyprawą Andrzej Zawada dał sobie jakby narzucić to myślenie, a stąd był już tylko krok od obciążenia winą za tę śmierć właśnie Tadka. Zrodziła się z tego zła fama, nieproporcjonalna do winy , skończona tym, że Tadka wykluczono z klubu. Przez kilka lat zniknął z pola widzenia, funkcjonował jednak skutecznie w świadomości wielu ludzi jako autor kilku książek o górach, które w tym czasie napisał. Nie wspinał się, ale nie można go było skazać na wypuszczenie z ręki pióra. Pisał więc, a jego książki były dobrze przyjmowane przez licznych czytelników.
Śmierć Stanisława Latałły na Lhotse, o którą obwiniono Tadeusza Piotrowskiego, położyła się długim cieniem na jego karierze himalajskiej.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Stapis
Oprawa: twarda
Okładka: twarda
Wprowadzono: 02.02.2017

RECENZJE - książki - Lhotse 1974. In memoriam Tadeusz Piotrowski

4.6/5 ( 9 ocen )
  • 5
    7
  • 4
    1
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Qultura słowa

ilość recenzji:467

brak oceny 3-03-2017 22:20

Przeklęta góra
?Dzień ten na zawsze pozostanie w mojej pamięci (?). Tragedia rozegrała się w najmniej oczekiwanym miejscu, w terenie zdawałoby się absolutnie bezpiecznym i łatwym. Jeden nieostrożny krok, złe ustawienie raka, a może nagły, gwałtowny poryw wiatru były początkiem końca? ? tak wspomina dzień 17 grudnia 1974 roku polski taternik, alpinista i himalaista, autor książek o tematyce wspinaczkowej, Tadeusz Piotrowski. Data ta już na zawsze odcisnęła piętno na jego życiu, bowiem wówczas zginął jeden z członków wyprawy, w której Piotrowski był uczestnikiem ? operator filmowy, Staszek Latałło, on zaś został uznany odpowiedzialnym za tę tragedię.
Latałło to nie jedyna ofiara szczytu w środkowej części Himalajów Wysokich, na granicy Nepalu i Chin. Lhotse, czwarty szczyt Ziemi (8511 m n.p.m.), ma na swojej liście również Rafała Chołdę, który odpadł od ściany i poleciał w przepaść będąc zaledwie kilkaset metrów od wierzchołka. Jeszcze inna ofiara, to Czesław Jakiel, lekarz wyprawy himalaistów, który zginął na miejscu w 1987 roku, a także Jerzy Kukuczka, mistrz świata sportowej wysokogórskiej wspinaczki. Polska poniosła ogromne straty, a Lhotse tylko wydaje się drwić z prób jej eksplorowania przez śmiałków. Może to zemsta za to, że przez wiele lat była spychana na margines, w cieniu Mount Everest, dokąd podążały wyprawy.
Zemsta góry odbiła się cieniem na życiu i karierze Piotrowskiego, choć on sam nie czuł się winny. Nie mógł jednak zrozumieć, jak okrutny los mógł tak z nich zadrwić i odebrać komuś życie na jednym z najłatwiejszych odcinków. O pechowej wyprawie, od samego niemal początku naznaczonej niesprzyjającymi okolicznościami, o walce z żywiołem, o majestacie i bezwzględności gór czytamy w pięknej i zapadającej w pamięć publikacji ?Lhotse 1974?, wydanej nakładem Stapis. To już kolejna, po albumie ?K2 1986? książka z serii ?IN MEMORIAM Tadeusz Piotrowski?, po którą sięgnąć mogą nie tylko miłośnicy wspinaczki wysokogórskiej, zawodowcy i zajmujący się tym hobbystycznie, ale również wszystkie osoby, które chcą poczuć magię gór, zrozumieć potrzebę ich eksplorowania, a także ? nauczyć się pokory i szacunku.
Towarzyszymy członkom ekipy już od chwili przygotowań i ? znając tragiczny finał ? nie można oprzeć się wrażeniu, że losy tej wyprawy były przesądzone już na starcie. Psujący się samochód, który był środkiem transportu części sprzętu i pierwszej grupy, zagubiony bagaż Piotrowskiego, a jeszcze wcześniej porażka wykonawcy namiotów, które zostały specjalnie na tę wyprawę zaprojektowane, a także brak zezwolenia na podjęcie próby podejścia na najwyższy szczyt świata, być może były znakami ostrzegawczymi. Ekspedycja zdecydowała się jednak ? po dwukrotnej odmowie pozwolenia wejścia na Mount Everest ? na Lhotse.
Uczestnicy od samego niemal początku zmagali się z niekorzystną aurą, a podmuchy gwałtownego wiatru wielokrotnie zmuszały ich do zmiany planów. Wreszcie, 21 października została założona baza na lodowcu Khumbu, a następnie, po pokonaniu Ice Fall, obóz I na wysokości 6050 metrów. 1 listopada stanął obóz II w Kotle Zachodnim, natomiast 11 listopada ? obóz III, na północno-zachodniej ścianie Lhotse. Gwałtowne pogorszenie się pogody wymagało podjęcia decyzji o założeniu kolejnego obozu ? bez niego nie mieli szans na zdobycie szczytu. Zadania tego podjął się Piotrowski, który wraz z Jurkiem Surdel, filmowcem, ale i alpinistą z ponad 25-letnim stażem wyruszył w drogę. Do obozu III towarzyszyć im miał Staszek Latałło ? szedł na spotkanie z przeznaczeniem. Niestety po dwóch dniach przeczekiwania złej pogody w namiocie, zdecydowali się na odwrót. Teren, który przemierzali, był technicznie łatwy, nikt nie korzystał na nim z asekuracji, szli zatem niezwiązani liną ? to jedna z decyzji, mających swoje tragiczne konsekwencje?
?Lhotse 1974? to nie tylko opowieść o śmiertelnym wypadku czy próba przedstawienia wydarzeń tak, jak widział je Piotrowski, ale też niezwykle wciągająca relacja z wyprawy, w której mamy możliwość uczestniczyć dzięki zamieszczonym w książce fotografiom. W publikacji zmieszczono również ?Kalendarium wyprawy Lhotse 1974?, a także wykaz dokumentów dotyczących postępowania dyscyplinarnego po wypadku, w tym orzeczenie Polskiego Związku Alpinizmu, na mocy którego Piotrowski został wykluczony z Klubu Wysokogórskiego. Wszystko to stanowi dowód bezwzględności Lhotse, ale jednocześnie oszałamia nas pięknem i surowością uwiecznionej na zdjęciach przyrody.