Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Maria Montessori. Historia aktualna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
31 sierpnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Maria Montessori. Historia aktualna - ebook

Kanoniczna biografia kobiety, która zmieniła myślenie o wychowaniu i edukacji dzieci.

Maria Montessori nie była zwyczajną kobietą. Zdolna budzić najbardziej entuzjastyczne poparcie i najbardziej złośliwą krytykę, była w swoich czasach przedmiotem spekulacji, oszczerstw i plotek, a jeszcze dziś jej poczucie wolności i niewygodne nowatorstwo poglądów budzą sprzeczne reakcje.

Grazia Honegger Fresco z wrażliwością i wyczuciem opisuje poszczególne etapy życia kobiety, która stworzyła nowy kierunek w pedagogice dziecięcej. Snuje opowieść o latach edukacji, naznaczonych trudnościami związanymi z faktem, że Maria Montessori była wówczas jedyną kobietą z tytułem lekarskim w Rzymie. Dowiadujemy się o bolesnych doświadczeniach skrywanego macierzyństwa; o budzącym się feminizmie, poczuciu sprawiedliwości społecznej i świadomości nowej roli kobiety. Śledzimy, jak rodził się innowacyjny projekt pedagogiczny, oparty na podkreślaniu zasobów i wolności dziecka

Dzięki cennemu wkładowi prawnuczki Marii, Caroliny Montessori, książka zawiera wiele nieznanych dotąd faktów z życia i pracy Marii.

To najlepsza biografia Marii Montessori, jaką znam. Grazia Honegger Fresco jest montessorianką z serca i duszy, obdarzoną głęboką znajomością życia i działalności Marii Montessori, a jej książka nie jest ani nudną powtórką już znanych informacji, ani hagiografią. Autorka przeprowadziła bardzo dokładne badania we Włoszech i za granicą, sprawdzając oryginalne i prywatne dokumenty Marii Montessori oraz jej rodziny, a także słuchając tych, którzy znali ją osobiście. Wynikiem jest to całkowicie oryginalne arcydzieło. Carolina Montessori (prawnuczka Marii Montessori)

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66577-70-1
Rozmiar pliku: 4,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD WYDAWCY WŁOSKIEGO

Wznowienie popularnej biografii Marii Montessori pióra Grazii Honegger Fresco po ponad dziesięciu latach od pierwszego wydania to przede wszystkim akt wiary w aktualność przekazu autorki. Jednocześnie z sumiennością, która cechuje poważnych, obiektywnych badaczy, zadawaliśmy sobie pytanie, czy i jaki sens miałoby przykładanie kolejny raz ręki do tego przedsięwzięcia. Każde badanie, jakkolwiek wartościowe i udokumentowane, w sposób nieunikniony cierpi, jak wiadomo, pod wpływem czasu, i nie uważamy, by temu dziełu udało się uniknąć tego powszechnego losu.

W ostatnich latach nagromadziła się imponująca ilość nowych badań, często o wysokiej jakości naukowej, które – czasem podążając wyłącznie ścieżkami już wyznaczonymi, czasem wkraczając na nieznane wody – częściowo nakreśliły na nowo profil biograficzny i intelektualny włoskiej badaczki, podając rozbudowane, czasem zupełnie inne niż wcześniej interpretacje. Dzięki temu ryzyko, że Maria Montessori mogłaby zostać sprowadzona, jak obawiali się niektórzy, do konwencjonalnych zarysów i przekazana potomności w otoczeniu kadzidła, zamknięta w swego rodzaju świeckim wykazie świętych, można uznać za zdecydowanie zażegnane. W miarę odkrywania i rozpoznawania różnych wątków, z których utkana jest bogata osnowa jej poglądów, oraz precyzowania splotu jej licznych kulturowych punktów odniesienia, pojawiały się również sprzeczności i kontrowersyjne decyzje, które obecnie – trzeba to przyznać – zaciążyłyby niezbyt korzystnie na wizerunku osobistości jej kalibru.

Mimo tej sumiennej pracy badawczej znaki zapytania, które się pojawiły, wydają się liczniejsze niż dostarczone odpowiedzi, a rysopis naukowczyni pozostaje ideologicznie niejednoznaczny: kim tak naprawdę była Maria? Agnostyczką i świecką intelektualistką, pozbawioną metafizycznej „nadbudowy”, zdecydowanie przekonaną, że nośników indywidualnej i zbiorowej historii należy szukać w interakcjach chemiczno-fizycznych i zmiennych społeczno-ekonomicznych, porządkujących życie ludzkie? Wpływową osobistością, powiązaną z mrocznymi siłami, niewidzialnymi twórcami ponadnarodowego porządku? Gorliwą wyznawczynią doktryn o niepojętym, ezoterycznym charakterze, których potężnemu wpływowi należałoby przypisać część jej dzieł? A mo­że prostą wierzącą, pobożną katoliczką, która w pewnej chwili zastanawiała się nawet nad poświęceniem własnego życia – i życia otaczających ją młodych kobiet – misji edukacyjnej, której przyświecało światło wiary; autorką wyrafinowanych tekstów na temat edukacji liturgicznej i udziału dzieci w życiu Kościoła, szanowaną przez duchownych, zakonników i zakonnice, takich jak Luigi Sturzo, Antoni Batlle, Igini Anglés, Vincenzo Ceresi, Marie de la Rédemption, Isabel Eugénie oraz Luigia Tincani?

W tym kontekście nierealistyczna byłaby próba dotarcia do jednoznacznej, wspólnej prawdy na temat jej osoby i myśli, niniejszy esej nie próbuje też tego robić. Autorka jest zresztą przekonana, że tego typu rygorystyczne, analityczne badania, choć pożądane i potrzebne, należą do historyków i dokumentalistów, a mniej istotne będą, przynajmniej w pierwszej kolejności, dla osób, które być może pierwszy raz z zainteresowaniem pochylają się nad niezwykłą rewolucją pedagogiczną, którą Maria Montessori opracowała i uparcie promowała. Całe dzieło pani Doktor, jak to powtarzała ona sama niejeden raz, ukierunkowane było na przywrócenie dziecku i jego autentycznym potrzebom miejsca w centrum wszelkich działań edukacyjnych i naprawdę paradoksem byłoby, gdyby ta, która należy do jej ostatnich żyjących uczennic, nie podzielała tego poglądu. Dlatego prawdziwą bohaterką tomu, który zostaje niniejszym poddany pod rozwagę czytelnika, nie tyle jest Maria Montessori, kobieta, matka, naukowczyni, wielowymiarowa osobowość znana na skalę światową, co jej Metoda, która paradoksalnie jeszcze dziś pozostaje znacznie mniej znana od swojej twórczyni.

Po nakreśleniu tego założenia hermeneutycznego pozostaje jeszcze wspomnieć o pewnej typowej cesze tej biografii. Rozczarowany będzie ten, kto przeglądałby ją w poszukiwaniu tego niezmiernego bogactwa informacji oraz odniesień bibliograficznych i archiwistycznych, które charakteryzuje inne, cenne teksty tego samego typu. Przyjmowane są one w dużej mierze za pewnik. Zrobiono to celowo i to nie tylko po to, by nie obciążać zbytnio tekstu o zamiarach jednoznacznie popularyzatorskich, ale też by pokazać w nim pewien sposób przekazywania „historii” należącej do pierwszych pokoleń montessoriańskich, których już nie ma. Wykazuje on – jeżeli wolno mi uczynić takie porównanie – niezwykle silne podobieństwo do procesu przekazywania wiedzy, który w żydowskiej tradycji edukacyjnej odbywał się za pośrednictwem relacji osobistej mistrza i jego ucznia, przeżywanej w formie contubernium, ścisłego związku, i streszczonej w dwumianie qibbel/m’sar, przyjmować/przekazywać.

Podobnie pierwsze „świadkinie” Metody, poznawszy Marię Montessori podczas kursów, stały się jej prawdziwymi uczennicami dopiero jako uczennice jednej z jej dawnych towarzyszek, które dzieliły z nią intensywną komunię życia i działania: Grazia, Sofia Cavalletti i Gianna Gobbi obserwowały Adele Costa Gnocchi; Vittoria Fresco Annę Marię Maccheroni; Costanza Buttafava Giulianę Sorge i tak dalej. Dla nich wszystkich historia Marii Montessori była historią, której uczyły się, słuchając żywego głosu swoich nauczycielek, a ich kształcenie nigdy nie polegało na zapamiętywaniu i praktycznym wdrażaniu z mechaniczną precyzją zestawu technicznych koncepcji. To właśnie stanowiło na przykład wielkie nieporozumienie, w jakie popadł Joan Palau i Vera, który przeczytawszy Il Metodo della Pedagogia scientifica (Metoda pedagogiki naukowej) i odwiedziwszy jeden z Domów Dziecięcych w Rzymie, próbował samodzielnie stosować metodę w parvulari (przedszkolu) otwartym przez siebie w Barcelonie. Jak wiadomo, była to sensacyjna porażka.

Dla każdego z tych pionierów Metody była ona przede wszystkim pewną praktyką, codziennym zadaniem, nieustannym powołaniem do obserwacji i przemyślanej oceny wielokształtnych i nieprzewidywalnych próśb dzieci, z którymi się spotykali.

Dlatego jeśli w tej biografii nie ma zbyt wielu odniesień do tekstów, dat i miejsc, a informacje na temat długiej, krytycznej debaty, która towarzyszyła rozwojowi pedagogiki montessoriańskiej, ograniczono do minimum, nie ma w tym nic dziwnego. Słychać za to, świeże jak i wtedy, głosy licznych pierwszych apostołów Metody, którzy rzeczywiście zapisali ją w historii, a których inni zbyt często pomijali. Autorka znała ich wszystkich lub prawie wszystkich: Paolini, Maccheroni, Sulea Firu, Costa Gnocchi, Guidi, Joosten, że przywołam tylko kilka osób, z którymi długo i serdecznie rozmawiała, chcąc dowiedzieć się, jak się to wszystko zaczęło. Dzięki nim poznała „prawdziwą” historię Marii Montessori, a w tej książce uchroniła przed zapomnieniem to bezcenne dziedzictwo pamięci.

Równolegle do swojej opowieści o Marii Montessori Grazia Honegger Fresco tu i tam przekazuje swoim czytelnikom również pamięć o całym życiu, poświęconym praktycznemu wdrażaniu jej przeczuć i trosce o dziecko, „ojca człowieka”, oraz doskonale mówi przeglądającym strony książki: „Tradidi enim vobis in primis quod et accepi”, „Przekazałem wam na początku to, co przejąłem” (1 Kor 15,3).

Marcello Grifò

Palermo, 1 maja 2018PODZIĘKOWANIA

W pierwszym wydaniu zapisałam serdeczne podziękowania dla moich zaufanych czytelników, są to: Sara i Fulvio Honegger, Mariuccia Poroli i Franca Russi, Lia De Pra i Costanza Buttafava. Bez ich opinii nie czułabym się spokojna. Szczególne podziękowania przekazałam Goffredowi Fofiemu, mojemu długoletniemu bliskiemu przyjacielowi, który rozumie wiele zagadnień dotyczących dzieci i dorosłych, oraz Renilde Montessori, bezpośredniej dziedziczce wielkiej myśli, która podzielała moje intencje.

W tym trzecim wydaniu chcę wyrazić również żywą wdzięczność wobec Caroliny Montessori, za niezwykle skrupulatną lekturę, którą obdarowała mnie wielokrotnie, wykrywając błędy i niedoskonałości w historii o swojej prababce i jej rodzinie, a której kompetencje wynikają oprócz własnych wspomnień również z jej aktualnego zadania porządkowania i opieki nad Archiwum M. Montessori przy AMI.

Dziękuję, Carolino, jesteś dla mnie cenną przyjaciółką.

Kolejne serdeczne podziękowania należą się inżynierowi Mariowi Vallemu i jego żonie, Antonelli Galgano, oraz inżynierowi Germanowi Ferrarze za prace w zakresie przygotowania technicznego tekstu.

Jestem też bardzo wdzięczna Marcellemu Grifò, z którym nieustannie, w przyjaznej synergii dzieliłam wysiłek przygotowywania tego nowego wydania. Chcę również wyrazić wdzięczność Rosie Giudetti, przewodniczącej Associazione Montes­sori (Stowarzyszenia Montessori) w Brescii, za jej zaangażowanie w ostatnich latach w rozpowszechnianie naszych projektów edukacyjnych.PRZEDMOWA DO TRZECIEGO WYDANIA

Dzisiaj, prawie dziesięć lat po drugim wydaniu, jesteśmy świadkami nowego zainteresowania Marią Montessori i jej „zbawienną” Metodą. Ludzie otwierają klasy szkoły podstawowej, nie organizując wcześniej Domu Dziecięcego, chwytają pośpiesznie kilka sugestii, których pełno w sieci, by móc stwierdzić „pracujemy po montessoriańsku”. Za pomocą tego nowego wydania, w którym szczerze opowiadam o niej i jej propozycjach dla każdego etapu rozwojowego, chciałabym wyjaśnić takie nieporozumienia, zbyt ryzykowne dla dobrostanu dzieci.

Wiele osób uważa, że nagłe zainteresowanie propozycjami Marii Montessori narodziło się po serialu na jej temat, nadawanym przez Mediaset wiosną 2007 roku: dwa naprawdę rozczarowujące odcinki. Oczywiście opowieść telewizyjna nie może stać się traktatem pedagogicznym, a jednak w tym przypadku zbyt wiele przestrzeni zostawiono fantastycznym intrygom, mdłej czułostkowości całkowicie obcej Marii Montessori, nieprawdopodobnym stosunkom z rodziną Montesano czy z faszyzmem, nie poświęcając nawet jednej czy dwóch scen na próbę pokazania wartości jej innowacyjnych pomysłów. Tak naprawdę jest to „telenowela”, której bohaterką mogłaby być jakakolwiek inna kobieta z początków XX wieku.

Z jakiego powodu stała się sławna na całym świecie, tego z filmu nie dało się zrozumieć: wszystko było niejasne, trochę z dziedziny cudów. Nikt w prasie krajowej nie wysunął zastrzeżeń co do zgodności z prawdą tej historii; niektórzy raczej wykorzystywali okazję, przedstawiając Marię Montessori jako dwuznaczną wyznawczynię niechrześcijańskich ideologii, od teozofii po masonerię, zwolenniczkę teorii pozytywistycznych i wielbicielkę Mussoliniego, jakby mówiąc: „Nie ufajcie jej, bo za jej słowami kryją się niebezpieczne, wręcz ezoteryczne poglądy”.

Bardziej współcześnie zatwierdzono jej wizerunek jako pedagożki rygorystycznie chrześcijańskiej, być może ze szkodą dla wielkiej uwagi, którą poświęciła wszystkim innym przejawom wiary religijnej. Oczywiście fakty i idee można postrzegać na różne sposoby, wszystkie uzasadnione, ale kierowanie się interpretacjami ideologicznymi nie pomaga sprawie dzieci i szkoły, wciąż jeszcze tkwiącej w modelach XIX-wiecznych (opartych o ka­ry i nagrody, oceny i rywalizację począwszy od najmłodszego wieku), opornej na jakiekolwiek istotne zmiany.

W tym wydaniu, tak samo jak i we wcześniejszych, starałam się trzymać udokumentowanych faktów, nigdy nie uciekając się do spekulacji czy interpretacji.

Znajdują się tu dodatki, poprawki, nowe rozdziały, zrodzone z kolejnych badań i kontaktów.

Nie wykluczając możliwości powstania nieumyślnych błędów, mogę stwierdzić, że wielowymiarowa osobowość Marii Montessori i jej otwartość mentalna pozostawiają wciąż nowe możliwości badawcze.

Skróty używane w tekście

Symbol • oznacza organizacje, które już nie istnieją

• AIM = Scuola Assistenti all’Infanzia Montessori (Szkoła Asystentów Dziecięcych Montessori) – Rzym

AMI = Association Montessori Internationale (Międzynarodowe Stowarzyszenie Montessori) – Amsterdam

AMS = American Montessori Society (Amerykańskie Towarzystwo Montessori) – Nowy Jork

ANIMI = Associazione Nazionale per gli Interessi del Mezzogiorno d’Italia (Narodowe Stowarzyszenie na rzecz Interesów Południa Włoch) – Rzym

• BES = Bureau International de l’éducation (Międzynarodowe Biuro Edukacji)

CEIS = Centro Educativo Italo-svizzero „Remo Bordoni” (Włosko-szwajcarskie centrum edukacyjne „Remo Bordoni”) – Rimini

CEMEA = Centri di Esercitazione ai Metodi dell’Educazione Attiva (Centra Szkoleniowe Metod Aktywnej Edukacji)

CESMON = Centro Studi Montessoriani (Ośrodek Studiów Montessoriańskich) – Rzym

CISM = Centro Internazionale Studi Montessori (Międzynarodowe Centrum Studiów Montessoriańskich) – Bergamo

CNM = Centro Nascita Montessori (Centrum Narodzin Montessori) – Rzym

GAM = Gonzaga Arredi Montessori – Gonzaga (MN)

LUMSA = Libera Università Maria Santissima Assunta – Rzym

MCE = Movimento Cooperazione Educativa – Włochy

NAMTA = North American Teachers Association (Północnoamerykańskie Stowarzyszenie Nauczycieli)

• NEF = New Education Fellowship (Stowarzyszenie na rzecz nowej edukacji)

OMEP = Organization Mondiale pour l’éducation Préscolaire (Światowa Organizacja Edukacji Przedszkolnej)

ONM = Opera Nazionale Montessori – Włochy. W tekście: l’Opera

IQ = współczynnik inteligencji

UDI = Unione Donne Italiane (Związek Kobiet Włoskich) – RzymROZDZIAŁ 1 ZAŁOŻENIA WSTĘPNE

Wiele razy brałam się za śledzenie notek biograficznych na temat Marii Montessori, której filozofia życiowa i dokonania przenikały moje życie zawodowe i wizję rzeczywistości, jednak po pewnym czasie, po niestrudzonych poszukiwaniach nowych dokumentów i danych, dostrzegłam pewne nieścisłości, które tutaj, również dzięki pomocy Caroliny Montessori, z przyjemnością poprawiłam, jak zawsze korzystając z dodatkowych źródeł i świadectw.

Życie Marii Montessori, w całej swojej liniowości, ma wiele ukrytych aspektów, również z powodu jej ciągłych podróży. W ciągu swojego życia mieszkała ona w różnych miastach, odwiedziła wiele krajów, wszędzie gromadząc przyjaciół i uczniów oraz pozostawiając ślady swojego istnienia w różnych miejscach i osobach, które nie zawsze łatwo jest połączyć. Jej wysiłki na rzecz „rozsiewania” wyników swoich odkryć przesłoniły – a w pewien sposób również zanegowały – lata jej własnej edukacji, które zbiegły się w czasie z walkami feministycznymi i bolesnym doświadczeniem macierzyństwa, naznaczone nowym poczuciem sprawiedliwości społecznej i nową świadomością roli kobiety. Przytłaczający konformizm tamtych czasów uznał niektóre z jej doświadczeń za niestosowne, aż wokół jej osoby zbudowano pewnego rodzaju legendę.

Kiedy pierwszy raz zaproponowano mi to zadanie, mijała właśnie setna rocznica otwarcia pierwszego Domu Dziecięcego. Zgodziłam się z przyjemnością, decydując się przytoczyć wyłącznie udokumentowane lub pewne informacje, znalezione w artykułach, listach, zdjęciach z epoki, przekazane przez wiarygodnych świadków lub poznane przeze mnie osobiście. Moją intencją było przywrócić Marii Montessori klarowny wizerunek, pozbawio­ny nut hagiograficznych, które choć typowe dla wielu biografii, w ogóle jej nie przystoją, a także równie powszechnych swobodnych interpretacji. W listach do niektórych znanych mi uczennic – takich jak Anna Maria Maccheroni, Adele Costa Gnocchi, Giuliana Sorge, Maria Antonietta Paolini – Maria zawsze łączyła poufały, lekko ironiczny ton z pewnego rodzaju dystansem do rzeczywistości, zwrócona zawsze w swoim stylu ku przyszłości, z umysłem skupionym na sprawie dzieci i młodzieży, na dobrobycie całej ludzkości wynikającym z poszanowania praw „długiego ludzkiego dzieciństwa”.

Widzieliśmy Marię Montessori na znaczkach, monetach dwustulirowych i banknotach tysiąclirowych w czasach lira niczym stary przedmiot dumy narodowej, papierowy „święty obrazek”, należący już do przeszłości. Mówią, że to model przestarzały, a jednak paradoksalnie jest on obecnie atrakcyjny dla wielu osób – skontrastowany ze szkołą, która planuje, tresuje, wyznacza zadania, bez umiaru wypełnia czas uczniom w każdym wieku, wciąż pobudza do rywalizacji i zobowiązuje do wymuszonej socjalizacji, umniejszając wartość indywidualności. Szkołą, która ocenia, nigdy sama nie poddając się ocenie, która nie przygotowuje nauczycieli do samokrytyki. Podsumowując, to system, w którym dziecko, nastolatek nie jest brane pod uwagę wraz ze swoimi specyficznymi potrzebami rozwojowymi i różnicami indywidualnymi, ale jest traktowane niczym puste naczynie, które należy napełnić, lub też jest przesadnie chronione i zadowalane, aż zrobimy z niego wiecznie niezadowolonego tyrana. Kiedy my, dorośli, znajdziemy właściwą miarę?

Od czasów powojennych nie brakuje doświadczeń, które wytyczają inne drogi edukacyjne: CEMEA (Centres d’Entrainement aux Méthodes d’Education, Centra szkoleniowe metod edukacyjnych), zrodzone we Francji w 1936 roku i znane również w naszym kraju, CEIS z Rimini, Scuola-Città Pestalozzi we Florencji czy lekcje, które prowadził Mario Lodi czy don Milani. Chociaż bardzo znane, są to jednak przypadki odosobnione i nie wpłynęły na zwyczajowy sposób prowadzenia edukacji. Nawet Dewey, spopularyzowany po drugiej wojnie światowej przez doskonałego nauczyciela Lamberta Borghiego, nie mówiąc już o Freinecie wraz z Ruchem Współpracy Edukacyjnej (Movimento di Cooperazione Educativa, MCE) – już sama nazwa stanowi zagrożenie dla świętego spokoju – nie znaleźli konkretnego posłuchu na wydziałach pedagogiki ani w średnich szkołach pedagogicznych¹.

Przypominam sobie pewnego inspektora szkolnego, który na początku lat siedemdziesiątych, à propos kartoteki zakładającej samodzielną kontrolę błędów oraz gazetki drukowanej przez dzieci, wykorzystywanych w czasie aktywnych zajęć, kwestionował fakt, że dzieci mogą samodzielnie i bez oszukiwania kontrolować osiągnięte wyniki lub że są w stanie odkrywać tajemnice ortografii, która gdzie indziej budziła taką grozę, samodzielnie układając czcionki drukarskie. To brak zaufania, lęk przed wolnością i podejrzliwość wobec form kształcenia, które sprawiają radość².

Wszystkie te uprzedzenia musiały tym bardziej dotyczyć postaci tak „impertynenckiej³” jak Maria Montessori! Do tego kobiety. I to kobiety lekarki, która uważała, że może nauczyć czegoś zawodowych pedagogów, która badała oligofreników i domagała się stosowania tych samych metod wobec zwykłych dzieci, która naśladowała siostry Agazzi⁴, która wzbogaciła się dzięki materiałom sensorycznym i swoim szkołom prowadzonym dla dzieci osób dobrze sytuowanych, o której nie do końca było wiadomo, czy jest z prawicy, czy z lewicy. Pozytywistka, feministka, masonka, teozofka, faszystka, katoliczka. Wspierana okresowo przez polityków lub ludzi władzy. Samotna matka, która porzuciła własne dziecko, by poświęcić się dzieciom innych, i badaczka uważająca siebie samą za jedyny punkt odniesienia, zazdrosna o własne koncepcje. Jej postulaty edukacyjne, przyjmowane podejrzliwie najpierw przez idealistycznych filozofów jej czasów, a później przez ruch aktywnych szkół, choć od czasu do czasu doceniane przez Kościół katolicki, rozpowszechniły się przede wszystkim w krajach o tradycji protestanckiej, a nawet hinduskiej, sik­hijskiej i szintoistycznej, a także w licznych szkołach świeckich.

Za życia była obiektem nieustannych spekulacji i oszczerstw, a mimo to w oczy rzuca się wyraźne poczucie wolności, niewygodna nowość, która wymaga od dorosłych całkowicie odmiennego podejścia do edukacji. Dlatego w różnych sytuacjach mawiano o niej, że „daje za dużo wolności” albo przeciwnie, że „jest zbyt sztywna”, lub też że jej metoda „nie rozwija wyobraźni” i nie da się dostosować do zmieniających się czasów. Prawdą jest, że zdecydowanie broniła integralności własnej pracy: chciała zapobiec naruszeniu jej przez jakiekolwiek kompromisy czy przekształceniu w lukratywny interes. To inni bogacili się dzięki jej nazwisku lub wykorzystywali je do różnych celów.

Również na temat jej życia osobistego – o którym niewiele wiadomo, bo zawsze odznaczała się wielką powściągliwością – pisano z wielką swobodą, a nawet zmyślając⁵.

Niemniej nieuzasadnione jest stanowisko osób, które uważają ją za „skamielinę” w dziedzinie pedagogiki, odrzucając a priori rewolucyjne treści jej strategii działania, wprowadzanych w niezliczonych szkołach na całym świecie, ale dla których u nas nie ma miejsca z powodu powszechnego sceptycyzmu i oporu kulturowego wobec samokrytyki i wolności przekonań. Do przyczyn historycznych, politycznych i ideologicznych należy dodać przytłaczający ciężar biurokracji i odpowiedzialność tych, którzy we Włoszech, wykorzystując jej nazwisko do fasadowych inicjatyw, przyspieszyli zniknięcie publicznych i prywatnych szkół Montessori, zniechęcając nawet do popularyzacji kursów szkoleniowych dla pedagogów i nauczycieli.

Obecnie w naszym kraju na palcach jednej ręki można policzyć poważne instytucje, przyjmujące dzieci w wieku od trzech do dwunastu lat zgodnie z formułą montessoriańską. Natomiast w samych tylko Stanach Zjednoczonych i Kanadzie istnieją ich dziesiątki, nie mówiąc już o licznych publikacjach, biuletynach, czasopismach dla rodziców, kursach szkoleniowych dla dorosłych, którzy stosują Metodę w różnych grupach wiekowych, oraz dla dyrektorów i administratorów szkół Montessori. Również w wielu państwach europejskich (Francja, Niemcy, Belgia, Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia, Szwecja, Norwegia) i pozaeuropejskich (Australia, Hongkong, Meksyk, Ekwador, Brazylia, Chile, Maroko, RPA, Tanzania, Indie) istnieją szkoły Montessori wszystkich stopni, z których wiele przyjmuje dzieci w wieku od dwóch–trzech do piętnastu lat, używając przylegających do siebie przestrzeni, by jak najlepiej wykorzystać interakcje między poszczególnymi grupami, różnice – włączając w to dzieci z trudnościami – i różnorodność zainteresowań. Duża część tych instytucji jest prywatna, nie zawsze tylko dla bogatych, nie brakuje zresztą szkół publicznych, również ponadpodstawowych. W Japonii, gdzie ścieżka edukacyjna jest mocno nastawiona na rywalizację, od niedawna pojawiły się szkoły dla dzieci w wieku 6–12 lat, podczas gdy Domy Dziecięce zaczynają rozpowszechniać się nawet w Chinach i w Korei⁶. U nas, ku wielkiemu zdumieniu cudzoziemców, jest ich jeszcze mało lub są źle zorganizowane, z wyjątkiem historycznej szkoły przy Via dei Marsi 58 – pierwszej w San Lorenzo – którą uważny badacz Montessori, Raniero Regni, określił mianem „Pompejów pedagogiki”.

W USA istnieje już wiele badań na temat wyników osiąganych w tych szkołach⁷, a dzieła Marii Montessori są szeroko rozpowszechniane, nie tylko te najbardziej znane, uznawane już za prawdziwe klasyki (we Włoszech niemal wszystkie wydane zostały przez wydawnictwo Garzanti, ale niestety nie zawsze są dostępne), ale również pomniejsze teksty, przemówienia wygłoszone z najróżniejszych okazji lub nowe opracowania kursów prowadzonych przez nią w Indiach lub innych krajach anglojęzycznych, nigdy nieprzetłumaczone na język włoski.

W różnych uniwersytetach północnoamerykańskich i europejskich oferta edukacyjna Marii Montessori jest omawiana ze względu na swe głęboko innowacyjne treści, podczas gdy we Włoszech, gdzie ta edukacyjna przygoda miała swoje początki, przewidziana dla niej przestrzeń ogranicza się do kilku stron w podręcznikach historii pedagogiki. Jedynym wyjątkiem jest CESMON (Centro di Studi Montessoriani, czyli Ośrodek Studiów Montessoriańskich), stworzony przez Clarę Tornar na Uniwersytecie Roma Tre.

Droga edukacyjna Marii Montessori, rozpoczęta na początku XX wieku w małej salce w ubogiej rzymskiej dzielnicy San Lorenzo, nazwanej później Domem Dziecięcym, rozrosła się aż po zaproponowanie w różnych warunkach i kulturach nowego wizerunku młodszych i starszych dzieci: już nie biernych odbiorców wiedzy starej lub nowej, nieprzerwanie trawionej przez kolejne pokolenia dorosłych, ale osób pełnych pasji i odpowiedzialnych wobec siebie i innych.

6 stycznia 2007 roku minęło sto lat od tamtego pierwszego, odkrywczego doświadczenia.

Z pełną świadomością znaczenia tej stuletniej historii postaram się tu prześledzić najważniejsze etapy tego obowiązku, do pełnienia którego poczuwała się Maria Montessori, a mianowicie, słowami Johna Deweya, tej „nowej rewolucji kopernikańskiej”: sprawić, by siłą napędową edukacji nie był już dorosły, ale samo dziecko, ze swoją zdolnością do samokształcenia, wychowywane w radykalnie przekształconym otoczeniu życiowym, w którym odwrócony zostanie tradycyjny sposób postrzegania relacji między rodzicem a dzieckiem, między nauczycielem a uczniem, tak by znaleźć punkt wyjścia do budowy mniej okrutnej ludzkości.ROZDZIAŁ 2 WSPOMNIENIA Z DZIECIŃSTWA I INFORMACJE O RODZINIE

Rok 1870 to rok silnych zmian na całym świecie: w Europie szaleje wojna francusko-pruska, która doprowadzi do upadku Napoleona III i przywrócenia republiki we Francji, Austria i Anglia przyjmują ustawy prowadzące do laicyzacji państwa, w pierwszym przypadku obejmujące wprowadzenie instytucji małżeństwa cywilnego, a w drugim powstanie szkół gminnych, w których zakazane jest jakiekolwiek nauczanie religijne, w Stanach Zjednoczonych Kongres przyjmuje piętnastą poprawkę, na mocy której prawo głosu nie może być ograniczane z powodu rasy czy koloru skóry. Jeśli chodzi o nasz kraj, wojska włoskie wkraczają do Rzymu przez wyłom w Porta Pia, kładąc kres doczesnej władzy papieży. Pius IX, ostatni papież-król, nie stawia oporu zbrojnego, opuszcza pałac na Kwirynale i chroni się w Watykanie. 2 października na mocy plebiscytu miasto zostaje ogłoszone stolicą.

W 1870 roku region Marche – w którym rozpoczyna się nasza opowieść – wchodzi w skład Królestwa Włoch już od jakichś dziesięciu lat, jednak wielkie wydarzenia polityczne niemal nie muskają życia spokojnych, prowincjonalnych miejscowości, takich jak Chiaravalle, miasteczko położone niedaleko Ankony. To tutaj 31 sierpnia tego roku rodzi się pierwsza i jedyna córka Renilde Stoppani i Alessandra Montessori. Trzy dni później zostanie ochrzczona w kościele Santa Maria in Castagnola – prostym, har­monijnym opactwie, pochodzącym z XII wieku – otrzymując imiona Maria Tecla Artemisia, z czego dwa ostatnie po babciach.

Sam ojciec opowiada o tym w skąpych „notatkach o narodzinach oraz rozwoju fizycznym i intelektualnym” córki, które spisał wiele lat później. Są to zwykłe arkusze papieru w linię, zapisane wyraźnym pochyłym pismem, jakie wówczas stosowano⁸. Wiemy od niego, że mimo długiego i bolesnego porodu, któremu towarzyszyła „akuszerka i inne znajome kobiety”, nowo narodzona dziewczynka „wygląda na silną i zdrową”.

Alessandro, który pochodził z Ferrary, miał możliwość odbyć studia w czasach niewyobrażalnego zacofania i ubóstwa, i najpierw został pracownikiem wysokiego szczebla w salinach w Comacchio, a później inspektorem w sektorze tytoniowym z ra­mienia ministerstwa finansów nowego, zjednoczonego państwa. W młodości brał udział w kampaniach zjednoczeniowych i to doświadczenie naznaczyło jego poglądy oraz styl życia. W połowie lat sześćdziesiątych został wysłany do Chiaravalle na stanowisko nadzorcze. Na okolicznych terenach rolnych oprócz oliwek, winorośli i pszenicy uprawiano też tytoń i znajdowała się tu jedna lub może więcej fabryk, które zajmowały się jego zbieraniem, suszeniem i przygotowywaniem wyrobów tytoniowych. To w tym miasteczku Alessandro – o czarnych wąsach i rezolutnym wyrazie twarzy, jak widać na starym dagerotypie – poznał Renilde Stoppani, pochodzącą z Monsanvito⁹, wioski leżącej w odległości pięciu kilometrów od Chiaravalle, gdzie jej ojciec, Raffaele, prawdopodobnie miał trochę ziemi.

Pełna życia, ładna, dość wykształcona – rzadka zaleta u kobiet pochodzących ze wsi – pasjonatka lektury, Renilde dzieli z mężem katolicką religijność i jednocześnie zrozumienie dla ideałów zjednoczeniowych, które wskazywało na pewną dyskretną niezależność myślenia. Razem stworzą skromną, ale przyzwoitą rodzinę, niepozbawioną aspiracji kulturalnych.

NIEPRAWDOPODOBNE POKREWIEŃSTWO

Renilde nosiła ważne nazwisko, to samo, co słynny opat Antonio Stoppani, jeden z najznakomitszych uczonych epoki, dziś uznawany za ojca włoskiej geologii: paleontolog, znawca Alp (był wśród założycieli CAI, Club Alpino Italiano, Włoski Klub Alpinistyczny), w szczególności okolic Brianzy i Lecco. Urodzony w Lecco 15 sierpnia 1824 roku, Stoppani wstąpił do Instituto della Carità, kongregacji religijnej założonej przez Antonia Rosminiego, i w 1848 roku został duchownym. Wybór ten nie przeszkodził mu w tym, by kilka miesięcy po święceniach wziąć wraz z innymi duchownymi udział w powstaniu zbrojnym Cinque Giornate (Pięć Dni) przeciwko Austriakom w Mediolanie. Przy tej okazji zaprojektował małe balony wypełnione gorącym powietrzem, które wyrzucane z miasta przelatywały nad liniami wroga, przekazując informacje o powstaniu na lombardzką wieś i zachęcając społeczeństwo wiejskie do walki. W 1861 roku był już wykładowcą na Uniwersytecie w Padwie i Politechnice w Mediolanie. Przez dziewięć lat, od roku 1883 do śmierci – która nadeszła w Nowy Rok 1891 roku – był dyrektorem publicznego Muzeum Historii Naturalnej w stolicy Lombardii, mieszczącego się w pomieszczeniach Palazzo Dugnani, hi­storycznej budowli usytuowanej pośrodku ogrodów publicznych przy Corso Venezia. Bardzo dużo pisał: dzieła naukowe (opracowania kursów geologii, które prowadził na uniwersytetach, cztery tomy paleontologiczne, spisane po francusku, by rozpowszechniać swoje badania również za granicą) i różne teksty popularnonaukowe. Wśród tych ostatnich najbardziej znana jest na pewno praca Il Bel Paese. Conversazioni sulle bellezze naturali, la geologia e la geografia fisica d’Italia (Ten piękny kraj. Rozmowy na temat naturalnego piękna Włoch, geologii i geografii fizycznej) (1876), przywołująca w tytule sugestywne wyrażenie, używane przez Dantego i Petrarkę. Przeznaczona dla młodzieży książka odniosła natychmiastowy sukces i przyniosła autorowi wielką sławę, która wykroczyła poza ciasne kręgi naukowe, dzięki czemu jego nazwisko zyskało popularność wśród rodzin i szkół. Głęboko religijny Stoppani bronił swobody badań naukowych, wyzwolonych od uprzedzeń związanych z wiarą, których sukcesy nie zagrażały wiarygodności Świętych Ksiąg w przynależnym im porządku duchowym. W ten sposób powstały dzieła Il dogma e le scienze positive (1882), Gli intransigenti w 1886 roku i trudna praca Sulla Cosmogonia mosaica, wydana w roku 1887 z odpowiednim imprimatur. Nie cytuje teorii darwinowskich, zdecydowanie zbyt odległych od jego horyzontu myślowego, ale w jego książkach pojawiają się nazwiska Galileusza, Newtona, Cuviera, na pewno niezbyt mile widzianych przez posępnych strażników katolickich dogmatów.

Równowaga, jaką wykazywał się w podejściu do delikatnej kwestii relacji nauki do wiary, zapewniła mu szacunek Leona XIII, który w marcu 1879 roku przyjął go na prywatnej audiencji, by podziękować mu za tomy, które opat mu podarował. Przy tej okazji papież obdarzył go złotym medalem na pamiątkę swojego pontyfikatu¹⁰ i zwierzył się, że ze szczególnym zainteresowaniem przeczytał dzieło La purezza del mare e dell’atmosfera fin dai primordi del mondo animato¹¹, uznane za „jedno z najpiękniejszych które wyszły spod magicznego pióra Antonia Stoppaniego¹²”. Jest to tekst z 1875 roku, jednak wciąż bardzo przyjemny, umiejętnie łączący rygor naukowy z zacięciem popularyzatorskim i formułujący hipotezy, które współczesna nauka wyczerpująco udowodniła. Książka ta zafascynuje Marię Montessori, jak czytamy w jej książce Antropologia pedagogica (Antropologia pedagogiczna). Niektóre koncepcje podejmie w dziełach Dall’infanzia all’adolescenza (Od dzieciństwa do okresu dorastania) oraz Come educare il potenziale umano (Jak kształcić ludzki potencjał) (wydanych we Włoszech dopiero w 1970 roku), gdzie przedstawiono innowacyjne postulaty dydaktyczne, których celem jest wprowadzenie starszych dzieci w globalną (kosmiczną) wizję planety. Stoppani opisuje destrukcyjne i konstruktywne siły, które nią rządzą, a także rolę biosfery, funkcje poszczególnych gatunków roślin i zwierząt na podstawie budowy ich ciała, zdolność przystosowywania się do najróżniejszych środowisk, opiekę nad potomstwem oraz łańcuchy pokarmowe, utrzymujące ogólną równowagę.

Często twierdzi się, że opat Stoppani był wujem Renilde lub może jakimś dalszym krewnym, jednak jest to rzecz wątpliwa, biorąc pod uwagę, że urodził się w Lecco. Niezależnie od współrzędnych geograficznych trudno uwierzyć, by na temat takiego powiązania nie zachowała się żadna obiektywna informacja. Już trzydzieści lat temu socjolog Nedo Fanelli, ówczesny dyrektor Centro Studi Maria Montessori w Chiaravalle, zaangażował się w pogłębione dochodzenie na temat rodziny pochodzenia słynnej mieszkanki regionu Marche¹³, nie uzyskał jednak żadnych rozstrzygających rezultatów. Mimo to niektórzy wciąż wierzą w tę hipotezę, opisując go w oparciu o dyskusyjną interpretację pewnego stwierdzenia samej Marii Montessori jako wuja badaczki ze strony matki¹⁴. Podczas Konwentu Kobiet Włoskich, który od­bywał się w Mediolanie w 1908 roku, naukowczyni, zwracając się do licznej publiczności, wspomniała o wuju, który „kiedy próbowałam opisać mu wzniosłe dzieło spontanicznego rozwoju człowieka, mawiał: «Nie opowiadaj mi takich rzeczy, bo czuję, że oszaleję»”. Jest jednak mało wiarygodne, by człowiek nauki, taki jak Stoppani, potrzebował wyjaśnień ze strony swojej siostrzenicy na temat kwestii, które prawdopodobnie były mu już dobrze znane, i żeby wykazywał się wobec nich tak żarliwym entuzjazmem. Tak czy inaczej nie ma dowodów, by doszło do spotkania opata z młodą Marią.

RODZINA ZE STRONY OJCA

Dzięki rękopisowi Alessandra i jego „wspomnieniom zasłyszanym w młodości” możemy odtworzyć pewnego rodzaju drzewo genealogiczne, sięgające początków XVIII wieku. Czterej bracia Montessori, być może rodem z Correggio w prowincji Reggio Emilia – „duchowny, żołnierz i dwóch mieszczan” – mieli w Ferrarze licencję na produkcję wyrobów tytoniowych. Z ich imion Alessandro pamięta tylko Domenica, urodzonego w Modenie, ale „protoplastę gałęzi z Ferrary” – swojego pradziadka. Kontrakt fabryka otrzymała za pontyfikatu Klemensa XIII, czyli w latach 1758–1769. Domenico, lekkomyślny zarządca majątku rodzinnego, zmarł nagle, pozostawiając swoje dzieci w poważnych tarapatach finansowych, w których pomogli im wujowie. Giovanni, jedyny członek drugiego pokolenia, którego imię się zachowało, dziadek piszącego, około 1810 roku został zatrudniony w fabryce tytoniu w Ferrarze. Ożeniwszy się z Artemisią Verdolini, sprowadził na świat dwoje dzieci, urodzonych w Modenie: Giulio Cesare i Ercole Nicolò lub Nicola (1796–1874). Ten ostatni po śmierci pierwszej żony ożenił się ponownie z Teresą Donati i wraz z nią przeprowadził się do Bolonii. To właśnie dziadkowie Nicola i Teresa zostaną rodzicami chrzestnymi Marii. Synowie Nicoli, obydwaj z Ferrary, to Giovanni (będzie miał troje dzieci, dwie dziewczynki i chłopca, Tito, który ożeni się z chorą, niepłodną kobietą), oraz Alessandro, któremu urodzi się tylko jedna córka, Maria. Tu więc kończy się gałąź z Ferrary. Całkowicie zmyślone są więc te „szlacheckie korzenie”, o których mówią niektórzy¹⁵. Zestawienie Alessandra kończy zdanie: „Maria Montessori, urodzona w Chiaravalle w 1870 roku, stanu wolnego. Doktor medycyny i chirurgii, profesor nauk przyrodniczych”.

Informacje na temat dzieciństwa córki są równie skąpe, chociaż gromadzone od urodzenia. Przy okazji kolejnych urodzin ojciec odnotowuje wzrost: osiemdziesiąt osiem centymetrów w wieku trzech lat, sto dziewięć centymetrów w wieku pięciu lat, metr pięćdziesiąt osiem w wieku szesnastu lat. W wieku siedmiu miesięcy mówi „mama” i „tata”, w wieku jedenastu samodzielnie chodzi, w wieku siedemnastu do dziewiętnastu miesięcy umie wyjaśnić, czego chce, i zna „sporo nazw osób, zwierząt i przedmiotów”. W wieku dwóch lat ma już dwadzieścia zębów. Rozwój całkowicie w normie – zdrowa dziewczynka i uważni, „nowocześni” rodzice, o czym świadczy poniższa notatka:

30 kwietnia 1871 roku w jednostce Gwardii Narodowej w Chiaravalle została jej wszczepiona ospa przez chirurga doktora Arcangelego Adriana, z użyciem ropy pobranej od cielęcia zaszczepionego w tym celu kilka dni wcześniej. Osiem dni później ospa ujawniła się wyraźnie na obojgu ramion¹⁶.

W lutym 1873 roku Alessandro zostaje przeniesiony do Florencji, gdzie pozostaje z rodziną przez około dwa lata. O tym pobycie w Toskanii ojciec nie opowiada nic, tyle że pierwszego października Maria „zaczęła uczęszczać do przedszkola” (nie podaje którego): rodzice obawiali się, że „z powodu swojego żywego, niezależnego charakteru” nie przyzwyczai się do niego, tymczasem dziewczynka wykazała się zdolnością przystosowania. 2 listopada 1875 roku rodzina znowu się przenosi, z Florencji do Rzymu, ponieważ ojciec otrzymał bardziej prestiżowe stanowisko, i dziewczynka zostaje zapisana do publicznej szkoły przygotowawczej w Rione Ponte, niedaleko Campo de’ Fiori. Od pierwszego marca 1876 roku Maria przenosi się do innej szkoły publicznej, przy ul. San Nicolò da Tolentino, niedaleko placu Barberini, czyli w zupełnie innej dzielnicy. Można założyć, że państwo Montessori zamieszkali w tamtej okolicy. To ojciec wspomina o tej zmianie. Możliwe też, że zdecydowali się przenieść do mniej robotniczej dzielnicy miasta i właśnie ten fakt zdecydował o wyborze nowej szkoły.

SPOKOJNE, CHRONIONE DZIECIŃSTWO

Jakim dzieckiem była Maria Montessori? Moglibyśmy może wyobrazić ją sobie – również w oparciu o wyżej cytowane stwierdzenie ojca – jako dziewczynkę tego typu, o którym w Rzymie mówi się „petarda”: pełna życia, ciekawa świata, głodna wiedzy. Przebieg nauki w szkole podstawowej nie wydaje się jednak szczególnie błyskotliwy, również z powodu kilku przejściowych problemów zdrowotnych i długiej różyczki. Do szkoły chodzi jednak chętnie i przywiązuje się emocjonalnie do koleżanek. Zaczyna uczyć się francuskiego i gry na pianinie, ale szybko rezygnuje. W wieku dziesięciu–jedenastu lat – znów opowiada o tym Alessandro – nauka zaczyna ją pasjonować, w czym przeszkadzają jej czasem silne, wieczorne bóle głowy. W maju 1884 roku staje się „kobietą, bez żadnych poważnych dolegliwości”.

W dokumentacji Funduszu „Giuliana Sorge” znaleziono kilka kartek papieru zeszytowego – czternaście stron pokrytych dość gęstym pismem – które Maria spisała w latach 1904–1907, poddając zdecydowanie bezlitosnej analizie uczucia, pragnienia i złudzenia, które poruszały jej dziewczęcą duszę. Pochyla się nad swoją wielką pasją dla sztuki aktorskiej, którą wykazywała od maleńkości:

Moją zabawą był teatr. Jeśli zdarzyło mi się zobaczyć jakiś występ, naśladowałam go z wielkim zaangażowaniem: wczuwałam się w rolę do tego stopnia, że bladłam lub szlochałam i płakałam, deklamując fantastyczne rzeczy. Układałam małe komedie, wymyślałam tematy, szykowałam stroje i sceny. W szkole w ogóle się nie uczyłam, nie interesowała mnie żadna dziedzina. Nigdy nie uczyłam się materiału i nie bardzo słuchałam nauczycielek, układając podczas lekcji sztuki, komedie. Nie chciałam przechodzić do wyższych klas.

Dzięki swojej wyobraźni pisała świetne wypracowania i potrafiła ukrywać braki, na przykład w gramatyce czy matematyce.

Nie rozumiałam działań arytmetycznych i przez dłuższy czas w wynikach wpisywałam wymyślone cyfry, pierwsze, które przyszły mi do głowy. Pisałam dobrze, ale „ze słuchu”, i umiałam dobrze czytać: czytałam z takim sercem, że doprowadzałam innych do łez i nauczycielka często łączyła kilka klas, by mnie słuchały. Jeśli było coś do wyrecytowania, wystarczyła jedna próba i byłam świetnie przygotowana.

Maria prosi ojca, by mogła uczęszczać do szkoły deklamacji dla panien: on zgadza się i „poświęca się” – budząc tym wielką wdzięczność córki – bo towarzyszy jej „co wieczór, nawet w dni świąteczne”¹⁷. Nauczycielki ze szkoły wychwalają Marię.

Zaczęły mnie kusić, wmawiając mi, że mam przed sobą wielką przyszłość i chwałę w teatrze. Ale ja też to czułam: po to się urodziłam i to była moja pasja. W wieku 12 lat zrobiłam takie postępy, że byłam gotowa do debiutu w teatrze w głównej roli. Wokół mnie nauczyciele czekali z niecierpliwością, koleżanki mnie podziwiały – byłam w centrum ich zainteresowania Ta skomplikowana pokusa licznych zachęt i sukcesów wywarła dziwny efekt na mojej duszy: nagle zrozumiałam, że naprawdę zmierzam w kierunku chwały, pod warunkiem, że uwolnię się od pokusy teatru.

I tak z dnia na dzień Maria rezygnuje ze wszystkiego, ze wszystkich przyjaźni, dawnych marzeń i poświęca się „poważnej nauce”, począwszy od arytmetyki. Sama dostrzega jako swoją

cechę charakterystyczną zdolność do natychmiastowego porzucenia rzeczy, które wydawały mi się najbliższe – dla których dokonałam również heroicznych poświęceń , nagłych rozstań, nieoczekiwanych ucieczek, natychmiastowych zmian, prawdziwych całkowitych zerwań, katastrofalnych zniszczeń, których nikt i nic nie zdołał naprawić jakby zawieszona była wszelka moja komunikacja z innymi ludźmi, nawet najdroższymi, z najbliższej rodziny Ale dlaczego tak postępuję – żeby zyskać sobie wrogów, zyskać niechęć, podczas gdy wszyscy raczej wybiegają mi naprzeciw, kochają mnie, a ja czuję tak głęboką, nieskończoną miłość, że mogłabym wziąć w ramiona całą ludzkość?

W lutym 1884 roku w Rzymie otwiera się rządowa szkoła dla dziewcząt, Regia Scuola Tecnica (Królewska szkoła techniczna) „Michelangelo Buonarroti”: Maria jest w dziesiątce pierwszych uczennic, a pasjonują ją podobno przede wszystkim nauki humanistyczne. Do szkoły uczęszcza do roku 1886, kiedy otrzymuje z wynikiem 137 na 160¹⁸ „dyplom i nagrodę pierwszego stopnia”.

W kolejnym z jej rzadkich tekstów autobiograficznych, zatytułowanym przez nią La Storia (Historia)¹⁹, czytamy:

Jako panienka w wieku około 14 lat do szkoły średniej dla chłopców, właśnie dlatego, że dla kobiet nie było otwartych innych dróg niż takie drogi edukacji, które mnie nie pociągały. W ten sposób, pnąc się niepewnymi ścieżkami, rozpoczęłam studia matematyczne, mając pierwotnie zamiar zostać inżynierem, potem przyrodnikiem, aż w końcu zdecydowałam się na studia medyczne.

W wieku siedemnastu lat „życzyłaby sobie – odnotowuje ojciec – wstąpić do żeńskiej wyższej szkoły pedagogicznej, by doskonalić się w dziedzinie literatury”, jednak zgodnie z obowiązującymi przepisami mają do niej wstęp tylko dziewczęta po tzw. scuola normale, czyli szkole kształcącej nauczycieli, lub po zdaniu odpowiedniego egzaminu wstępnego. Maria musi zadowolić się Istituto Tecnico Maschile (Męski Instytut Techniczny) «Pietro da Vinci»”²⁰, do którego uczęszcza od roku 1886 do 1890.

Dobre wyniki zachęcają Marię do kontynuacji nauki i zapisania się kolejnej jesieni na studia licencjackie z nauk przyrodniczych na wydziale nauk fizycznych, matematycznych i przyrodniczych. Jest dość prawdopodobne, że wybór ten był już podporządkowany przyszłym planom młodej studentki, która musiała wiedzieć o zgodności planu dwuletnich studiów z planem medycyny oraz o tym, że inne kobiety już wcześniej zdołały przenieść się z jednego wydziału na drugi. I rzeczywiście, po uzyskaniu dyplomu licencjackiego na tym kierunku w 1892 roku składa wniosek i zostaje przyjęta na wydział medycyny i chirurgii.

Na temat jej młodości nie wiemy wiele więcej, z wyjątkiem kilku szczegółów na temat życia uczuciowego. Ojciec wspomina o młodym studencie, wyższym od Marii, który uczęszcza do tej samej szkoły i zaczyna się nią interesować, „obserwując ją z oddali”. Po pewnym czasie przedstawia się państwu Montessori, wykazując poważne zamiary matrymonialne, które mogłyby skonkretyzować się „po nieodległym zakończeniu studiów i roku ochotniczej służby wojskowej”. Otrzymuje zgodę na odwiedzanie ich domu raz w tygodniu, w niedziele. Po zakończeniu roku szkolnego Maria otrzymuje promocję, podczas gdy młodzieniec, nie zaliczywszy jednego przedmiotu, wraca do swojej miejscowości na południu Włoch, by prosić rodzinę o zgodę na zaręczyny. Jego matka uznaje jednak, że jest na podobne zobowiązanie zbyt wcześnie, ku niezadowoleniu Renilde, której młodzieniec się podoba, ale i uldze Alessandra, który doceniając jego zalety, niepokoił się jego temperamentem, „zbyt posępnym i melancholijnym zbyt niepodobnym do żywego, przebojowego temperamentu dziewczyny”. Taka sprzeczność nie pozwala przepowiadać „szczęśliwego pożycia tak różnych istot. Podpalić proroka!”, podsumowuje Alessandro. Historia kończy się na tym bez śladu. Ale ona, Maria, co czuła? W tamtych czasach opinia dziewczyny, nawet w tak otwartej i troskliwej rodzinie, miała całkowicie drugorzędne znaczenie. Zresztą perspektywa studiów pewnie wydawała jej się kusząca, pełna niewiadomych i niespodzianek: pora na miłość jeszcze nie nadeszła.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: