- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.my w drogę. Ojciec trzymał matkę za rękę i słyszałam, jak mówi: - Tutaj wszystko będzie inaczej, zobaczysz, będziemy tu szczęśliwi. A wiejskie powietrze dobrze zrobi Antoinette. Matka położyła ciemną głowę na jego ramieniu, a on przytulił do niej swoją jasną. Tego dnia ich szczęście było namacalne. Byłam mała, ale czułam to. Po raz pierwszy poczułam się wykluczona. Ojciec skoncentrował się na matce. Jego uśmiechy nie były przeznaczone dla mnie i wiedziałam, że są pochłonięci sobą. Poczułam niepokój, jakbym wyglądając przez okno, dostała ostrzeżenie, że wkrótce wszystko się zmieni. Widziałam irlandzkie góry w kolorze indygo. Wierzchołki miały wciąż zanurzone w porannej mgle. Na nierównym terenie porozrzucane były szare kwadratowe domy, tak różne od stojących w Kencie ślicznych czarno-białych domków krytych dachówkami. Pomiędzy nimi rozciągały się hektary zieleni. Widziałam, że na poletkach wydzielonych niskimi murkami owce zbijają się w stadka, żeby im było cieplej. Mijaliśmy maleńkie wioseczki, w których jeden dom był przekształcony w sklep wielobranżowy i obsługiwał całą lokalną społeczność. Kościste kurczaki plątały się świniom pod nogami, a te bez ustanku ryły w błotnistej ziemi. Dzieci machały do nas, gdy je mijaliśmy samochodem, a ja odmachiwałam i podniosłam do okna Judy, żeby też mogła je zobaczyć. Stwierdziłam, że podoba mi się w Irlandii, i zaczęłam myśleć o swojej irlandzkiej rodzinie. Chociaż kochałam tamtą babcię, która została w Anglii, nie mogłam się doczekać poznania nowych krewnych. Matka usiłowała mi ich opisać, ale nie wyobrażałam ich sobie. Wiedziałam, że widzieli mnie, gdy byłam mała, ale ja nic z tego nie zapamiętałam. Wkrótce pola zostały zastąpione przez szerokie drogi z wielkimi domami na poboczach. Mijaliśmy szeregi bliźniaków z wykuszem okiennym na froncie i długimi ogrodami, okolonymi żywopłotem. Dalej były rzędy domków z tarasami i ogrodami pełnymi bezkwietnych krzaków, obudowanych niskimi murkami. Ojciec powiedział, że wkrótce dotrzemy do domu jego matki, która czeka z lunchem, co przypomniało mi, że jestem głodna. Śniadanie składające się ze słabej herbaty i tostów zjadłam wiele godzin temu. Kilka minut później nie pozostał już ślad po zieleni, ulice były coraz węższe, a domy ciemniejsze, aż w końcu skręciliśmy w ulicę pełną małych domków z czerwonej cegły, których drzwi wejściowe wychodziły prosto na chodnik. Ojciec powiedział, że tutaj dorastał i tutaj mieszkają członkowie mojej irlandzkiej rodziny, babcia także. Wyciągnęłam szyję i zobaczyłam ulicę, jakiej nie widziałam jeszcze nigdy wcześniej. Kobiety w chustkach zawiązanych na włosach zawiniętych w wałki wychylały się zza masywnych drzwi i krzyczały coś do sąsiadek, rzucając jednocześnie okiem na bawiące się na chodniku zasmarkane dzieciaki. Inne, z gołymi nogami i stopami wciśniętymi w bambosze, opierały się o ściany i paliły trzymane w bladych ustach papierosy. Dzieci w podartych ubraniach grały w krykieta. Bramki miały narysowane na ścianach budynków. Psy o wątpliwych rodowodach warczały wściekle, gdy wyskakiwały w powietrze i usiłowały złapać w zęby piłkę. Mężczyźni w spodniach na szelkach założonych na koszule bez kołnierzyka snuli się bez celu z rękami w kieszeniach i w czapkach na głowach, a kilku pogrążyło się w żywiołowej konwersacji. Kiedy zaparkowaliśmy, zaczęło biegać wokół nas więcej psów. Nie wiedziałam, czy mają przyjacielskie zamiary, więc na wszelki wypadek trzymałam Judy w ramionach. Za moją troskę odpłaciła się, merdając ogonem i wyrywając się do nich. Czekała na nas niska, pulchna, siwowłosa kobieta podparta pod boki i szeroko uśmiechnięta. Żywiołowo uściskała mojego ojca i po stromych schodkach weszliśmy z chodnika prosto do malutkiego pokoju dziennego w domu moich dziadków. W pokoju było gorąco, bo w piecu węglowym palił się ogień, i tłoczno od najbliższych członków rodziny ojca. Dziadek wyglądał jak jego starsza i niższa wersja. Był niski i krępy, i tak jak ojciec miał gęste falujące włosy, zaczesane do tyłu. Ale o ile fale ojca mieniły się ciemnorudymi refleksami, włosy dziadka wyblakły i były żółtawosiwe. Tak samo jak ojciec miał okolone gęstymi rzęsami szaro-orzechowe oczy, ale kiedy się uśmiechnął, pokazał pożółkłe zęby, które w niczym nie przypominały śnieżnobiałego uzębienia ojca. Babcia, wyglądająca jak kuleczka, ubrana była na czarno, białe włosy miała spięte w kok, a ponad czerwonymi jak dwa jabłka policzkami lśniły niebieskie oczy. Krzątała się wokół nas uszczęśliwiona i od razu ją polubiłam. - Antoinette! - wykrzyknęła. - Nie widziałam cię, odkąd byłaś niemowlęciem, a teraz proszę, dorosła dziewczyna! Koniec wersji demonstracyjnej.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Amber |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 135x205 |
Liczba stron: | 344 |
ISBN: | 9788324172665 |
Wprowadzono: | 11.08.2020 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.