Pierwszy album o przygodach Lucky Luke’a, najsławniejszego komiksowego bohatera Dzikiego Zachodu!
Samotny kowboj spotyka dawnego znajomego, Dicka Diggera. Stary poszukiwacz złota jest w znakomitym humorze, bo wreszcie odkrył bogate złoże szlachetnego metalu! O złocie dowiadują się bandyci, którzy postanawiają obrabować Dicka. Lucky Luke będzie musiał wyruszyć na długą i niebezpieczną wyprawę, aby wymierzyć sprawiedliwość złoczyńcom. Zaraz potem bohater zostanie wzięty za podobnego do niego mordercę i skazany na powieszenie! Czy i tym razem zdoła uniknąć śmierci?
Seria Lucky Luke została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza René Goscinnego (1926–1977) oraz rysownika Morrisa (własc. Maurice de Bevere, 1923–2001). Po śmierci Goscinnego scenariusze kolejnych odcinków serii były tworzone przez kontynuatorów takich jak zespół autorski ukrywający się pod pseudonimem Claude Guylouis (grupa ta składała się z trzech pisarzy, scenarzystów i redaktorów: Claude’a Klotza, Jeana-Louisa Roberta i Guya Vidala).
Autor | Morris |
Wydawnictwo | Egmont - komiksy |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 48 |
Format | 21.5 x 28.5 cm |
Numer ISBN | 9788328135369 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328135369 |
Waga | 206 g |
Wymiary | 216 x 285 x 3 mm |
Data premiery | 2018.10.03 |
Data pojawienia się | 2018.08.14 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Każda seria ma jakieś początki. Jakiś pierwszy tom, wspominany przez lata, albo album który zaczął światową popularność postaci. Tak jest i w przypadku Lucky Luke’a, którego pierwszą przygodę opisał i zilustrował sam Morris. A część ta nosi tytuł „Kopalnia złota Dicka Diggera”.
Z okładki możemy dowiedzieć się że:
Pierwszy album o przygodach Lucky Luke’a, najsławniejszego komiksowego bohatera Dzikiego Zachodu! Samotny kowboj spotyka dawnego znajomego, Dicka Diggera. Stary poszukiwacz złota jest w znakomitym humorze, bo wreszcie odkrył bogate złoże szlachetnego metalu! O złocie dowiadują się bandyci, którzy postanawiają obrabować Dicka. Lucky Luke będzie musiał wyruszyć na długą i niebezpieczną wyprawę, aby wymierzyć sprawiedliwość złoczyńcom. Zaraz potem bohater zostanie wzięty za podobnego do niego mordercę i skazany na powieszenie! Czy i tym razem zdoła uniknąć śmierci?
Słowem podsumowania.
Jako że jest to pierwszy album, możemy zauważyć znaczne różnice w postaci Luke’a, a także w prowadzeniu akcji. Parę osób wspominało mi o tym, że miało problemy z tym albumem, właśnie przez tą „inność”. Ale uważam, że liczy się przede wszystkim opowieść. A ta jest znakomita. Żyła złota, tradycyjni złoczyńcy i nasz dzielny rewolwerowiec. To trzeba znać, aby powiedzieć, że się poznało Samotnego Jeźdźca od podszewki. Polecam.
Lucky Luke... odsłona nr 1!
Oto pierwszy zeszyt przesławnej serii komiksów o bohaterze wprost z Dzikiego Zachodu :) Mamy więc niepowtarzalną okazję zobaczyć jak to wszystko się zaczęło!
Pomysł na zeszyt nr 1 był banalnie prosty. I poniekąd oczywisty ;) Co bowiem ciągnęło ludzi od zawsze na Dziki Zachód? ZŁOTO! Przepis na sukces zawiera się więc w tym, ażeby ten temat poruszyć (dodając postać nieporadnego poszukiwacza złota, który odkrył jego żyłę), dodać do tego grupę bandytów i... niestrudzonego, dzielnego (przy tym niestrudzony i "na luzie", ale o tym za chwilę) bohatera, który będzie w stanie cały ten bałagan poukładać :) O kim mowa? Chyba wiecie ;)
Ameryki nie odkryję przewidując pozytywny wynik wszelkich perypetii ;) Czepiać można by się tego, że całość fabularna jest do bólu oczywista i niczym prócz rysunkowych gagów nie zaskakuje... Sam Luke przy tym jakiś taki sztywny, wcale nie na luzie... Cóż... I tak mogą wyglądać początki legendy :) Ale czy warto się czepiać? Początki każdej serii bywają trudne, to bowiem czas rodzenia się pewnej koncepcji, przelewania pomysłów na papier... :) Ja bym się nie czepiał ;) Nawet mocno różniącej się od innych zeszytów z serii kreski. To w końcu... Lucky Luke! Czyż nie? ;)
Od czegoś trzeba zacząć - każdą serię. Niniejszy zeszyt pokazuje, że początki komiksowych cykli nie muszę wcale być genialne i przełomowe, żeby odnieść sukces. Wystarczy mieć świetny pomysł i sukcesywnie go rozwijać :) Oto podręcznikowy (komiksowy) pomysł na to, jak dobrze zacząć :)
Recenzja także na:
http://cosnapolce.blogspot.com/2018/12/kopalnia-zota-dicka-diggera-morris.html
Każda seria ma swoje najlepsze momenty, ma też wyróżniające się choćby pod względem wagi opowieści, ale tak czy inaczej jeden typ albumów w szczególności wyróżnia się jeśli chodzi o wartość. O czym mowa? Oczywiście o pierwszych zeszytach i tomach, bez których nie byłoby całej reszty. Mogą być słabsze, mogą być naiwne, ale ich waga pozostaje niezmienna od niemalże samego początku. I tak jest właśnie z „Kopalnią złota Dicka Diggera”, debiutem Lucky Luke’a – absolutnym must read dla każdego miłośnika europejskich opowieści graficznych.
Lucky Luke, najszybszy kowboj na Dzikim Zachodzie i nieustraszony pogromca zbrodni, pewnego dnia spotyka swojego dawnego znajomego, Dicka Diggera. Tak zawsze zaczynają się wszelkie kłopoty i tak jest również tym razem. Dick znalazł bowiem żyłę złota – oczywiście w najdosłowniejszym tego określenia znaczeniu – ma więc powody do radości. Pech chce, że obaj zatrzymują się na noc w zajeździe by trochę odpocząć i wypić nieco mocnego trunku. Digger, pod wpływem alkoholu, rozgaduje się o złocie, bandyci postanawiają go obrabować i… Gdy ranny poszukiwacz złota nie będzie w stanie sam zająć się swoimi sprawami, to na Lucky Luke’a spadnie konieczność dalekiej wyprawy i wyścigu z czasem, by wyprzedzić i pokonać przestępców…
Co mogę powiedzieć o tym pierwszym „Lucky Luke’u”? Przede wszystkim chyba to, że na tym etapie (a jak pokazują niektóre z późniejszych tomów, trwał on wcale nie krótko), seria nie miała jeszcze wykształconego charakteru, jaki znamy obecnie. Na pierwszy rzut oka widać to w szacie graficznej, cartoonowej, to prawda, ale bardziej w disnejowskim stylu. I w pewnym stopniu także niedbałej, przynajmniej w stosunku do czystej kreski wypracowanej po latach. Ale i ona ma swój urok i klimat, które spodobają się nie tylko najmłodszym.
A jak rzecz ma się od strony fabuły? Zdecydowanie nie jest jej daleko do tych najbardziej znanych opowieści o najszybszym rewolwerowcu na dzikim zachodzie. Więcej tu co prawda slapsticku i humoru obrazkowego utrzymanych w tonacji wczesnych komiksów gazetowych, ale i tak widać już dość wyraźnie obraną ścieżkę autorską. Ścieżkę, którą tak znakomicie podążył potem René Goscinny, doskonale odnajdując się w tej konwencji.
A zatem miłośnicy Lucky Luke’a mają się z czego cieszyć. W ich ręce trafia bowiem nie tylko pierwszy album z przygodami tego bohatera, ale przede wszystkim znakomity komiks. Co więcej, wspiera go jednoczesna publikacja dwóch kolejnych tomów, więc dobra zabawa szybko się nie kończy.