10.09.2018
Nowy komiks Egmontu pt. "Marzi. Dzieci i ryby głosu nie mają" to zbiorcze wydanie czterech historii o kilkulatce, której przyszło żyć w Polsce w czasach PRL-u. Tytułową bohaterką jest sama autorka, która odtworzyła swoje dzieciństwo w Polsce Ludowej na podstawie wspomnień własnych oraz swojej rodziny. Historyjki opowiadane z perspektywy dziecka mają wiele uroku, a dziecięca logika i prostota przekazu wywołują niejednokrotnie uśmiech na twarzy. Szczególnie, kiedy czytelnik był w tamtych czasach w podobnym do Marzi wieku. Lata 80. w naszym kraju to dla dzisiejszych dzieci i nastolatków czas, którego realiów nie znają. Nie rozumieją ówcześnie panującej atmosfery, stania w kilometrowych kolejkach, zabaw na klatce schodowej, kupowania na kartki czy pustych półek w sklepach. Wielu nie mieści się to w głowach, a dorosłym czasami trudno jest im to wytłumaczyć. Mała bohaterka komiksu opowiada o tamtych czasach ze swojego dziecięcego punktu widzenia. Bez pompatyczności i nadęcia, bez martyrologii czy sentymentalizmu. Nie rozwodzi się nad politycznymi rozgrywkami, nie opowiada długo i zawile. Jej wyjaśnienia są krótkie i proste. Przez pryzmat logiki dziecka Marzi potrafi wytłumaczyć wszystko tak, że mniejsi czytelnicy zrozumieją bez problemu takie sytuacje, jak wystawanie w kolejkach po nocy, "rzucanie" towaru do sklepu czy ograniczenia ilościowe podczas kupowania cukru czy papieru toaletowego, który kiedyś był na wagę złota. Wbrew pozorom, jeśli ktoś nigdy nie przeżył sytuacji, w której czegoś nie mógł dostać, bo tego zwyczajnie nigdzie nie było, to nie zrozumie, że można było nie jeść czekolady czy pomarańczy, a kiełbasa i dobre mięso pojawiały się w domu od święta i tylko wtedy, kiedy komuś z rodziny udało się akurat trafić w sklepie na właściwy moment. Ilustracje w komiksie są piękne. Kolorowe, realistyczne i szczegółowe. Z przyjemnością się na nie patrzy, uzupełniając rysunki dopiskami pod nimi lub tekstami w dymkach. Mimo iż o wszystkim opowiada nam Marzi, a jej sposób narracji jest prosty, to równocześnie język, którego używa, jest literacki i bardzo poprawny. Nie ma tu niepotrzebnych opisów czy trudnych słów. Dzięki temu możemy skupić się bardziej na przekazie emocjonalnym. Emocje zaś pojawiają się nie tylko na poziomie języka, ale także rysunku. Ilustratorka bowiem profesjonalnie żongluje paletą barw, podkreślając optymizm i dziecięcą radość wielobarwnością, którą czasami ogranicza, prezentując wydarzenia smutne czy trudne. W typowo dziecięcy sposób dziewczynka prezentuje swoją logikę i tłumaczy obserwowany świat po swojemu, bardzo mądrze i z humorem. Autorka świetnie ukazała realia panujące w Polsce lat 80. i to, jak ludzie radzili sobie w tych trudnych czasach.
Pokaż więcej
Czy ta recenzja Ci pomogła?
07.08.2018
KOLOROWY PRL Niewielu jest rodzimych twórców komiksowych, którym udało się zrobić światową karierę. W Europie kilku zyskało sławę, że wspomnę choćby Rosińskiego, gorzej jednak rzecz ma się w Stanach, gdzie prawdziwą popularność zdobyli nieliczni, jak urodzony w Polsce Joe Kubert, założyciel pierwszej szkoły komiksu czy prawnuk Henryka Sienkiewicza, Bill Sienkiewicz. Można też przy okazji wspomnieć Piotra Kowalskiego (seria „SEX” dla Image Comics), Szymona Kudrańskiego („Spawn”) czy Janusza Pawlaka („Toshiro”), ale to wyjątki potwierdzające regułę. Tym bardziej warto więc docenić „Marzi” i jej współautorkę, Marzenę Sowę. Seria nie dość, że najpierw zadebiutowała pod szyldem belgijskiego wydawnictwa Dupis (tego samego, które dało nam choćby „Smerfy” czy „Lucky Luke’a”) to jeszcze w roku 2011 doczekała się amerykańskiego wydania. I to nie byle jakiego, bo w ramach linii wydawniczej DC Vertigo („Sandman”, „Kaznodzieja”, „100 naboi”). Teraz „Marzi” powraca na nasz rynek w zbiorczym wydaniu i jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to doskonała okazja by poznać całość. A jest tego warta. O samej fabule albumu trudno jest powiedzieć coś konkretnego, bo składa się na niego wiele krótkich opowieści powiązanych ze sobą właściwie tylko postacią głównej bohaterki, jej otoczeniem i czasami, w jakich przyszło jej żyć. W skrócie „Marzi” to autobiograficzna historia dzieciństwa Marzeny Sowy, jakie przypadło na lata 80. XX wieku. Czas, kiedy w Polsce panował ustrój komunistyczny, w sklepach brakowało produktów, a na ulicach spotkać można było czołgi. Główna bohaterka, mała dziewczynka, wiedzie normalne życie, doświadczają uroków i trudów codzienności. Poznajemy jej losy, bliskich, domowe tradycje, zabawy, szkołę, dom… Wszystko, co składa się na nią i ją kształtuje… Jedną z największych zalet „Marzi” jest fakt, że daleko temu komiksowi do typowych opowieści o czasach PRL-u, których namnożyło się w ostatnich latach. Opowieści szarych, smutnych, przygnębiających i jednostronnych w swym pomijaniu tego, co w owym okresie było dobre. Marzena Sowa poszła w inną stronę. Nie portretuje tamtych czasów, nie wytyka, nie piętnuje, nie skupia na ustroju, jaki wówczas panował (choć siłą rzeczy nie może go pominąć – i nie pomija). Opowiada po prostu o sobie, o swoim dzieciństwie i przeżyciach. O religii, o tradycji, o ludziach. Bez złudzeń, bez upiększania, ale i bez demonizowania. Jej świat nie jest szary, to świat dziecka, które wszystko odbiera intensywnie. Świat pełen barw i drobnych radości, choć przecież nie pozbawiony problemów i pewnej dozy okrucieństwa. A wszystko to rozpisane w formie lekkich, sympatycznych krótkich komiksów traktujących o najróżniejszych rzeczach. Jest w tym prostota, jest szczerość, duża dawka sentymentu i prawda, której nie da się nie cenić. Całość wygląda, co prawda jak komiks dla dzieci (ilustracje w wykonaniu Sylvaina Savoii, życiowego partnera Sowy, są cartoonowe, nieskomplikowane i barwne), ale bardziej odnajdą się w nim dorośli. I to nie tylko ci, pamiętający czasy PRL-u. A warto. Bo „Marzi” to dobry komiks, i to bardzo. Dla dużych i dla małych, świetnie przy tym wykonany i znakomicie wydany (ta edycja zbiera pierwsze cztery tomy wersji oryginalnej). Polecam.
Pokaż więcej
Czy ta recenzja Ci pomogła?
20.12.2018
Z czym kojarzy się dzieciństwo w latach 80-tych? Z tym wszystkim co wymienia Marzi: karp w wannie na tydzień przed świętami, życie towarzyskie na klatce schodowej, bo w domu za głośno dzieci się bawią, dywany na ścianach, maluch i benzyna na kartki, w sumie wszystko poza octem i musztardą na kartki, wyświetlacz do slajdów czy wizyta papieża w Polsce. Coniedzielny Teleranek aż do pamiętnego dnia, kiedy zamiast kogucika na ekranie pojawił się łysiejący pan w rogowych okularach. Wakacje na wsi przerwane piciem płynu Lugola. Bo Marzi to komiks przede wszystkim o świecie widzianym oczyma małej jedynaczki żyjącej pod koniec komuny w Polsce. Więcej na http://www.monime.pl/marzi-dzieci-i-ryby-glosu-nie-maja-tom-1/
Pokaż więcej
Czy ta recenzja Ci pomogła?