Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 123 odsłonach. - Marek Zając - ebook + audiobook

Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 123 odsłonach. ebook i audiobook

Marek Zając

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Bartoszewski. Zawsze na czas

Jak zmierzyć wielkość Profesora? Ciężko byłoby wymienić jego wszystkie honorowe tytuły, odznaczenia i nagrody. Uważał się za przyjaciela każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie i wyznanie. W czasie wojny był więziony w Auschwitz, należał do AK i pomagał Żydom, a po jej zakończeniu – budował polsko-niemieckie pojednanie.

W 2022 roku Władysław Bartoszewski skończyłby 100 lat. Na tę okazję jego współpracownik i znany z lekkiego pióra publicysta Marek Zając uzupełnił pierwsze wydanie Tapira o kolejne barwne anegdoty. Tym razem nieznane, ale nie mniej intrygujące oblicze Profesora wyłania się ze 123 elementów niezwykłej układanki – nie mógł zatrzymać się nawet na okrągłej liczbie 100…

Książkę ubarwiają: wstęp Adama Bodnara oraz nawiązujące do anegdot mistrzowskie rysunki Henryka Sawki.

 

Trwają przygotowania do wizyty Helmuta Kohla w Polsce. Profesor przekonuje, że obowiązkowym punktem jest wizyta w Auschwitz. Jednak Kohl ociąga się z deklaracją, wreszcie oświadcza:

– Ale ja już tam byłem...

Profesor patrzy kanclerzowi Niemiec głęboko w oczy i zimnym tonem oświadcza:

 

– Ja też.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 73

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 49 min

Lektor: Lukasz Chmielowski

Oceny
4,4 (47 ocen)
26
15
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sawisz
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Przesłuchałem i jestem pod wrażeniem. Anegdoty świetnie oddają ducha żywej legendy jaką był Bartoszewski. Można się momentami popłakać ze śmiechu :-) Ta publikacja i osoba Pana Władysława zainspirowały mnie na całe życie.
00
AnnaDeszcz

Nie oderwiesz się od lektury

Książka o normalnym - niezwykłym człowieku.Lubię czytać o ludziach mądrych, błyskotliwych i z dużym poczuciem humoru.
00

Popularność




Spis treści

Wstęp

Zanim wyłoni się Profesor…

123 Odsłony

Źródła cytatów

© Wydawnictwo WAM, 2022© Marek Zając, 2022Opieka redakcyjna: Damian StrączekRedakcja: Małgorzata Maruszkin (I wyd.), Anna Śledzikowska (uzupełnienia)Korekta: Monika KarolczukProjekt okładki: Katarzyna LegendźFot. na pierwszej stronie okładki © Michał Mutor / Agencja Wyborcza.plOpracowanie graficzne i skład: Lucyna SterczewskaWydanie II, uzupełnioneePub e-ISBN: 978-83-277-2992-7Mobi e-ISBN: 978-83-277-2993-4MANDOul. Kopernika 26 • 31-501 Krakówtel. 12 62 93 200www.wydawnictwomando.plDZIAŁ HANDLOWYtel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496e-mail: [email protected] i oprawa: DIMOGRAF • Bielsko-Biała

Ja jestem specjalistą od umiarkowanego optymizmu

Władysław Bartoszewski

123 Odsłony

1.

Czy zawsze można zaradzić złu?

– Nie zawsze – odpowiadał Władysław Bartoszewski. – Ale zawsze można złagodzić jego skutki. Sprawić, żeby mniej bolało. Nigdy nie wolno załamywać rąk.

2.

Jest taki humor, do którego prawo mają wyłącznie byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Tylko w ich ustach brzmi tak, że mimo wszystko śmieszy – a niczego nie umniejsza ani nie bruka.

199 dni spędzonych przez osiemnastoletniego Władysława Bartoszewskiego w piekle Auschwitz na zawsze zmieniło bieg jego życia. Były one jak nagłe i niespodziewane przestawienie zwrotnicy.

Profesor nie lubił opowiadać o Auschwitz. Zwykle bombardował słuchaczy faktami, anegdotami, datami i miejscami, soczystymi opisami i charakterystykami różnych postaci z uwzględnieniem ich drzewa genealogicznego do kilku pokoleń wstecz. Kiedy jednak wracał pamięcią do tamtych 199 dni, zaczynał ważyć słowa. Rzecz niespotykana: czasem przerywał i milczał. Albo prosił o przerwę.

Potrafił jednak żartować… Nie z Auschwitz, bo na to nawet byli więźniowie nigdy by sobie nie pozwolili, ale jakby obok i ponad.

Umiał długo pracować w nocy, ale nie lubił zrywać się o świcie. Kiedy więc dziennikarze dzwonili do Profesora z zaproszeniami do porannych audycji radiowych albo telewizyjnych, odpowiadał:

– Proszę pani, proszę pana… O tej porze to ja nawet w Oświęcimiu nie wstawałem!

3.

W ostatnich latach życia Władysław Bartoszewski zrezygnował z letnich urlopów w austriackiej miejscowości Sankt Gilgen koło Salzburga, gdzie wraz z żoną od kilkunastu lat spędzali co roku wakacje. W zamian zarezerwował pokój w kurorcie Semmering niedaleko Wiednia, gdzie w razie potrzeby mógł liczyć na wsparcie mieszkających tam we własnym domku letniskowym przyjaciół z Polski. I pewnego ranka faktycznie pojawiła się nagła potrzeba udzielenia pomocy! Zofia Bartoszewska zatelefonowała z prośbą o pilną interwencję. Na miejscu okazało się, że mąż po porannej kąpieli nie był w stanie wydostać się z głębokiej, śliskiej od mydła wanny. Gdy już otulony w szlafrok Profesor zasiadł w hotelowym fotelu, odetchnął z ulgą:

– Przeżyłem Auschwitz, a o mało co nie zginąłem w austriackiej wannie!

4.

Trudno sobie wyobrazić miejsce wrażliwsze, wywołujące większe emocje niż Auschwitz. Tu nawet pojedyncze słowo może rozjątrzyć rany i wywołać międzynarodowy skandal.

Dlatego w 2000 roku Jerzy Buzek powołał Międzynarodową Radę Oświęcimską przy Premierze RP, kontynuującą działalność podobnego gremium, tyle że umocowanego dotąd na niższym szczeblu ministerstwa kultury. W Radzie zasiadali chrześcijanie i żydzi; byli więźniowie, badacze, rabini, katoliccy duchowni, społecznicy i reprezentanci czołowych instytucji zajmujących się historią II wojny i Holokaustu. Polacy, Żydzi z Izraela i diaspory, Romowie i Sinti, obywatele USA, Rosji, Francji czy Niemiec. Jaki łączył ich cel? Dbać o pamięć o wszystkich Ofiarach, wspólnie szukać optymalnych rozwiązań oraz gasić konflikty wokół Auschwitz-Birkenau i innych byłych niemieckich obozów na obecnym terytorium Polski.

Pierwszym przewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej był Władysław Bartoszewski, jego zastępcą – Israel Gutman. Ich autorytet, a przede wszystkim mądrość płynąca z życiowego doświadczenia były nie do przecenienia. Jednym, dwoma celnymi zdaniami potrafili rozstrzygnąć wielogodzinną, gorącą dyskusję.

– A teraz jako przewodniczący udzielam sobie głosu… – gdy Bartoszewski wypowiadał powyższą frazę, było wiadomo, że zaraz wszyscy dowiedzą się, jak być powinno – i jak będzie.

Kiedyś Rada debatowała o zainstalowaniu windy dla niepełnosprawnych przy wejściu do bloku 27 w Auschwitz, gdzie przygotowano tak zwaną nową wystawę żydowską poświęconą Zagładzie. Na marginesie: poruszającą, doskonałą w formie, jak i treści; wartą obejrzenia niejeden raz.

Kwestia windy okazała się jednak problematyczna. Konserwatorzy i niektórzy członkowie Rady byli przeciw, bo sporych rozmiarów urządzenie zniekształciłoby bryłę autentycznego bloku, w którym niegdyś mieścił się obozowy szpital, Krankenbau. Inni ripostowali, że ważniejsze jest udostępnić wystawę wszystkim zwiedzającym. Oto prawdziwy, trudny do rozstrzygnięcia dylemat, gdy jedni i drudzy powołują się na sensowne racje i szlachetne pobudki.

Po serii argumentów i kontrargumentów, kiedy wszyscy mieli już poczucie, że w dyskusji doszli do ściany, z ust Profesora padło sakramentalne:

– A teraz jako przewodniczący udzielam sobie głosu… Kiedy w grudniu 1940 roku wycieńczony zemdlałem na placu apelowym, dwóch kolegów wzięło mnie pod ręce, a właściwie zawlekło do obozowego szpitala. Byłem wprawdzie półprzytomny, ale coś jak przez mgłę pamiętam i naprawdę nie przypominam sobie, żebym widział tam jakieś udogodnienia dla niepełnosprawnych… Dziękuję, przechodzimy do kolejnego punktu porządku dziennego.

5.

Obu profesorów, Bartoszewskiego i Gutmana, charakteryzował ironiczny dystans do samych siebie, typowy dla ludzi ponadprzeciętnie inteligentnych. Trzeba też dodać, że Gutman był zdeklarowanym syjonistą, a – jak wiadomo – syjonizmowi z reguły nie po drodze z pobożnością.

Pewnego razu Bartoszewski, z błyskiem w oku, mówi:

– Israel, znamy się tyle lat, a nigdy cię o to nie pytałem… Ty wierzysz w Boga?

Gutman krzywi się i bez słowa rozkłada ręce, co należałoby odczytać jako: Może tak – może nie… Ni tak, ni siak…

Bartoszewski uśmiecha się przewrotnie:

– Ale wierzysz, Israel, że Bóg dał wam Ziemię Obiecaną?

A rozpromieniony Gutman na to:

– Oczywiście, że tak!

6.

Autokar w drodze na uroczystości w byłym obozie koncentracyjnym Gross-Rosen na Dolnym Śląsku. Jadą oficjele, urzędnicy z różnych ministerstw i rządowych agend, działacze, byli więźniowie. Przez całą podróż Władysław Bartoszewski jak z rękawa sypie anegdotami, bawiąc towarzystwo. W pewnym momencie, opowiadając o latach spędzonych w stalinowskim więzieniu, przypomina sobie różne powiedzonka spod celi: „Rok – nie wyrok, a dwa lata – jak dla brata”. Albo: „Wiosna, zima, wiosna, zima – i już ni ma”.

Jeden z urzędników, o stażu sięgającym daleko, daleko w czasy realnego socjalizmu, klepie się rozbawiony po udach:

– No, no, panie profesorze… Że też pan coś takiego zapamiętał!

Profesor na to cierpko:

– Wsadziliście mnie na sześć lat, to się nauczyłem.

7.

Ambasador Bartoszewski spotkał się pewnego razu z Polakiem mieszkającym w Wiedniu od dziesięcioleci. Ten mówił piękną, choć nieco już archaiczną polszczyzną zapamiętaną z dzieciństwa. Profesor opowiadał o swoich wojennych doświadczeniach. Kiedy doszedł do aresztowania i deportacji do Auschwitz, przejęty rozmówca wtrącił:

– Ach, i długo pan tam bawił?

8.

Sześćdziesiąta rocznica wyzwolenia Auschwitz, styczeń 2005 roku. Kilkunastostopniowy mróz, byli więźniowie czekają na spóźniających się polityków. Siedzą w milczeniu pod gołym niebem i dosłownie zamarzają. Obok Władysława Bartoszewskiego jego przyjaciel, Israel Gutman, o którym warto dodać jeszcze kilka słów. Rocznik 1923, warszawiak z urodzenia. Przetrwał powstanie w getcie i trzy obozy: Majdanek, Auschwitz, Mauthausen. Ale Zagłada pochłonęła Gutmanowi rodziców i rodzeństwo. W 1961 roku zeznawał jako świadek na procesie Eichmanna. Wybitny historyk; jego opus magnum to Encyklopedia Holokaustu. Jeden z najszlachetniejszych ludzi XX wieku. O takich jak Gutman zwykło się mówić: sumienie świata.

Tak oto marzną w absolutnym milczeniu: niski i krępy Gutman oraz wysoki i szczupły Bartoszewski. W pewnym momencie pierwszy zadziera głowę:

– Widzisz, Władku… Koniec końców, jednak umrzemy w Birkenau!

9.

Zachowanie autentyzmu Auschwitz-Birkenau to jedno z najważniejszych zadań opiekunów Miejsca Pamięci. Żeby wesprzeć konserwatorów z oświęcimskiego Muzeum w ratowaniu poobozowych obiektów i tysięcy przedmiotów należących do Ofiar – butów, walizek czy szczoteczek do zębów – Profesor powołał Fundację Auschwitz-Birkenau. Ta dysponuje dziś budżetem w wysokości niemal 180 milionów euro.

Bo liczy się przede wszystkim nawet nie tyle Muzeum, ile Miejsce Pamięci – w sensie namacalnym największy cmentarz na świecie, niezatarty ślad cierpienia i niepodważalny dowód zbrodni. W 2015 roku ponad 1,7 miliona ludzi z kilkudziesięciu krajów przyjechało tu, żeby na własne oczy zobaczyć Miejsce, gdzie TO się stało. Nie przyjeżdżają dla pomników, multimediów i instalacji artystycznych. Chcą po prostu przejść przez bramę z napisem „Arbeit macht frei”, stanąć na rampie w Birkenau i przed ­ruinami komór gazowych.

Ale nie wszyscy to rozumieją. Każdego roku Muzeum zasypywane jest dziesiątkami najdziwniejszych petycji i najdzikszych pomysłów – żeby wspomnieć tylko o pomyśle rozpylania w komorze zapachu imitującego cyklon B, co dodatkowo pobudziłoby u zwiedzających zmysł powonienia. Czasem niestety zdarzało się też, że jakiś kuriozalny projekt zdobył mocny lobbing i sprawą musiała zająć się Międzynarodowa Rada Oświęcimska. Przed laty MRO obradowała nad ideą, aby na terenie Birkenau postawić sześć milionów macew symbolizujących Holokaust. Po kilku wystąpieniach ­Profesor oświadczył:

– A teraz jako przewodniczący udzielam sobie głosu… Rzeczywiście, obszar Birkenau liczy ponad 100 hektarów i zmieściłyby się tam nawet trzy Luwry. Tylko po co? Dziękuję, przechodzimy do kolejnego punktu porządku dziennego…