Jasne i ciemne blondynki w historii - Agnes Grossmann - ebook

Jasne i ciemne blondynki w historii ebook

Agnes Grossmann

4,0

Opis

Od niepamiętnych czasów blond był synonimem piękna i szlachetności, ale także delikatności, słabości charakteru, czy wręcz głupoty. Kobieta nie mogła być piękna i mądra zarazem…

Oto siedem portretów blondynek, kobiet odważnych i wpływowych, które zadają kłam wszystkim stereotypom związanym z włosami koloru blond.

Dajmy się uwieść Afrodycie, bogini miłości. Posłuchajmy rozkazów Eleonory Akwitańskiej, która dwa razy była królową, po obu stronach kanału La Manche. Stańmy wraz z Joanną d’Arc na czele dwunastotysięcznej armii. Zakradnijmy się na królewski dwór Ludwika XIV, a potem Ludwika XV, gdzie faworyty, panie de Montespan i de Pompadour, sprawowały potężną władzę. Odkryjmy mroki duszy Magdy Goebbels, która w morderczym szale zabija sześcioro własnych dzieci w bunkrze Hitlera. Aby na koniec znaleźć się w blasku młodej Grace Kelly. Udajmy się za nią do Hollywood, aby oczarować Hitchcocka i zawojować świat.

Agnes Grossmann jest dziennikarką i autorką telewizyjnych filmów dokumentalnych i książek: Wielkie rozpustnice w historii i Świat sprzed #MeToo.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 368

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (6 ocen)
2
2
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Korekta

Barbara Cywińska

Projekt graficzny okładki

Anna Okińczyc

Zdjęcie na okładce

© Alamy/BE&W

Tytuł oryginału

Les Blondes de l’histoire

Published in the French language originally under the title:

Les Blondes de l’histoire

© 2018, Hors-Collection, an imprint of Édi8, Paris, France.

All rights reserved.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana

ani przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu

bez zgody właściciela praw autorskich.

For the Polish edition

Copyright © 2020 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.

ISBN 978-83-241-8042-4

Warszawa 2022. Wydanie III

Wydawnictwo Amber sp. z o.o.

www.wydawnictwoamber.pl

Konwersja

Moim ukochanym siostrzenicom, Pauline i Juliette,

najładniejszym i najmądrzejszym blondynkom w Paryżu.

„Nie mam nic przeciwko życiu w męskim świecie, skoro mogę w nim być kobietą”.

„Kobieta, która chce

Przedmowa

Kiedy byłam dzieckiem, miałam koleżankę, Françoise, przeuroczą, małą śliczną blondyneczkę. Wszędzie, gdzie się pojawiała, była traktowana z życzliwością i aprobatą. Miałam poczucie, że reprezentuje ideał małej dziewczynki, do którego ja, z moimi kasztanowymi włosami i piegami, zupełnie nie pasowałam. Françoise wyglądała jak anioł.

Anioły zawsze są blondynami. Na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej nie ma ani jednego anioła, który byłby brunetem. Tak jakby blond włosy były niezbędnym warunkiem, by trafić do nieba. Blond byłby zatem kolorem niewinności. Czyż nie mówimy, mając na myśli nasze dzieci, „jasnowłose aniołki”?

Jako mała dziewczynka zawsze miałam trudności z utożsamieniem się z królewnami z bajek. Wszystkie, z wyjątkiem Królewny Śnieżki, były blondynkami. Jasny kolor ich włosów szedł w parze z wielką dobrocią, podczas gdy macochy i siostry, brunetki i rude, oczywiście zazdrosne, były złe. Po licznych nieszczęściach blond bohaterki odnajdywały szczęście w ramionach księcia z bajki, również blondyna. Brali ślub i mieli dużo dzieci, małych blondynków.

Kolor blond wydawał się zarezerwowany dla królewien i królewiczów, niczym druga korona spoczywająca na ich głowach. I wszyscy ci blondyni zawsze odgrywali główne role w historii; reszta wydawała się tylko statystami.

Nieco później dostałam swoją pierwszą lalkę Barbie. W tamtych czasach istniał tylko jeden model: Barbie była blondynką z niebieskimi oczami. Jej blond włosy były niemal białe. Lalka nie miała zbyt inteligentnego wyrazu twarzy, do tego stopnia, że nazwanie blondynki „Barbie” równało się stwierdzeniu, że uważa się ją za idiotkę. Wymyślaliśmy nawet dowcipy o blondynkach, chętnie strojąc sobie z nich żarty.

Blondynki były stawiane na piedestale, a zarazem poniżane.

Tę samą niejednoznaczność odnajdę później w hollywoodzkich filmach. Jayne Mansfield wyglądała jak blond cukiereczek. Apetyczna i przygłupia, fenomenalnie odgrywała idiotki. Tą, która wyniosła na wyżyny stereotyp naiwnej blondynki, była Marilyn Monroe, blondynka wszech czasów. Farbując swoje jasnobrązowe włosy na platynowy blond, Norma Jean Baker stała się Marilyn, największą światową gwiazdą. Catherine Deneuve, Brigitte Bardot poszły w jej ślady i przefarbowały się z brunetek na blondynki, aby zdobyć sławę. Farbowane blondynki miały bardziej blond włosy niż prawdziwe blondynki, których kolor włosów był zwykle bledszy i nie tak jednolity. Blond stał się sztuką podstępu. Sztuką sztuczności.

W jednym z wywiadów Mireille Darc zwierzyła się, że postanowiła zostać blondynką, ponieważ dla niej blond był kolorem sukcesu.

Blondynkom nic złego nie mogło się przydarzyć. Blond był lśniącą zbroją. Tylko blondynka mogła, tak jak Jessica Lange, trafić w łapy King Konga i mieć nadzieję, że nie zostanie zmiażdżona.

Jako nastolatka ze zdumieniem odkryłam szaleństwo nazistowskiego barbarzyństwa. Adolf Hitler był miłośnikiem aryjskiego blondu, który w jego mniemaniu był dowodem wyższości rasowej. Filmy propagandowe ukazywały wysokich blondynów w wysokich butach, idących w marszowym szyku. Za tym triumfującym blondem kryło się Auschwitz.

Najwyraźniej bycie blondynem miało ogromne znaczenie. Mogło uratować ci życie.

Ale mogło także prowadzić do ekscesów i sprawić, że blondynki, jak Marilyn, umierały w wieku trzydziestu sześciu lat po przedawkowaniu barbituranów albo kończyły z uciętą głową w wieku trzydziestu czterech lat w swoim kabriolecie, jak Jayne Mansfield.

Chciałam w tej książce przypomnieć losy blondynek. Afrodyta, blondynka mityczna, Eleonora Akwitańska i Joanna d’Arc, blondynki zdobywczynie, Madame de Montespan i Madame de Pompadour, blondynki uwodzicielskie, Magda Goebbels, blondynka nazistowska, Grace Kelly, blondynka hollywoodzka, wszystkie one, każda z innego powodu, zasłynęły blond włosami.

Każda z nich miała niezwykłe życie. Czy dlatego, że były blondynkami? Pewnie nie. Ale ich złote włosy pozostały w naszej pamięci i wciąż nas olśniewają.

AFRODYTA

Blondynka mityczna

Naga i dumna kroczysz – świat cały poruszasz, Świat jest twój, o Bogini o rozległym łonie[1].

˘Charles-Marie Leconte de Lisle,Poezje, „Wenus z Milo”.

Afrodyta jest jedyną istotą na świecie, która urodziła się dorosła. Nie zaznała początków dzieciństwa ani niewdzięcznego wieku dojrzewania. Urodziła się kobietą w całej swojej okazałości. Jest niewątpliwie najpiękniejszą kobietą. I oczywiście blondynką. Ciało Afrodyty to cudo o kształtach i krągłościach znajdujących się tam, gdzie należy. Jej perłowa skóra zdaje się odbijać światło. Ma oczy w kolorze lazurowego błękitu, na pewno po ojcu, Uranosie, niebie. Ma blond włosy o złocistym, iskrzącym się odcieniu blond, tak długie, że sięgają jej aż do bioder. Może nimi owinąć swoją wspaniałą nagość. Jej rysy są równie harmonijne i łagodne, jak niesamowita jest jej uroda… Afrodyta to bomba.

Historia jej narodzin jest równie niezwykła, jak jej wygląd. Wykracza daleko poza fenomenalne dokonania współczesnej nauki. Afrodyta narodziła się z morskiej piany, zapłodnionej nasieniem jej ojca, Uranosa. Stąd jej imię, które pochodzi od słowa aphros i w języku starogreckim oznacza pianę.

To niebanalne poczęcie zostało spowodowane gniewem Gai, ziemi. Gaja nie mogła już znieść, że jej mąż, Uranos, niebo, bez przerwy z nią spółkuje, ustawicznie domaga się zbliżeń i zmusza ją do współżycia nawet wtedy, gdy ona nie ma na to ochoty. Tylko jedno było mu w głowie! Tak do niej lgnął, że ciągle panowała noc. Nieustannie zapładniana Gaja przez cały czas rodziła, co bardzo ją męczyło. Tym bardziej że Uranos, daleki od ideału ojca, był zazdrosny o swoje dzieci. Obawiając się, że staną się silniejsze od niego, nie pozwalał im wydostać się z wnętrzności matki. Wszystkie utknęły w brzuchu Gai, który strasznie urósł. Co tu kryć, nie było lekko.

Chcąc wydostać się z tego rodzinnego piekła, Gaja poprosiła dzieci, żeby się zbuntowały i zabiły ojca. Ale większość bała się mu przeciwstawić. Tylko najmłodszy, Kronos, odważnie zgodził się wykonać matczyne polecenie. Aby uzbroić go przeciwko straszliwemu ojcu, Gaja sporządziła mu sierp ze stali. Kronos ustawił się w brzuchu matki dokładnie w tym miejscu, gdzie wsuwał się ojciec. Gdy tylko nadarzyła się sposobność, szybko złapał mocno lewą ręką narządy płciowe Uranosa, a prawą ręką odciął je jednym cięciem. Aby odczynić zły urok, rzucił przez ramię członek ojca, który wpadł do morza. Uranos, wyjąc z bólu, gwałtownie odsunął się od Gai, która wreszcie mogła odetchnąć. Gaja stała się kobietą wyzwoloną. Ale to nie jest takie proste; jej małżeństwo tego nie przetrwało.

W następstwie tej straszliwej kastracji Gaja i Uranos się rozeszli. Jest odtąd między nimi duża przestrzeń, przez którą wpada światło. Nastaje dzień i dzieci mają miejsce, aby rosnąć. To udany rozwód. Poza tym dzięki niemu przyszła na świat piękna córka. Afrodyta jest boginią miłości i piękna. Narodzona z rozdzielenia się pierwiastków męskiego i kobiecego, będzie nieustannie łączyć je w namiętnych uściskach.

Równocześnie z Afrodytą, z krwi Uranosa, która spadła na ziemię, narodziły się erynie, mające za zadanie mścić zbrodnie popełnione przeciwko najbliższym, nimfy meliady oraz giganci, ściśle związani z bronią i wojną, bracia i siostry Afrodyty. Narodzili się z tej samej krwi i mają podobne niektóre cechy charakteru. Zatem aby wypełnić swoje zadania jednoczenia par, Afrodyta została wyposażona w uwodzicielski oręż. Jest gotowa na wszystko, aby wzbudzić pożądanie. Jest matką wszystkich miłosnych rozkoszy, ale także wszystkich szaleństw namiętności. Jej humor jest równie zmienny i niespokojny, jak morze, z którego powstała. Miłość z nią jest niełatwa, potrafi być niszczycielska. Afrodyta to dziewczyna, z którą zawsze są kłopoty.

Gdy tylko objawia się ze swoją promienną urodą, Zefir, uosobienie ciepłego wiatru zachodniego, ustawia ją na wielkiej muszli, na której może żeglować po wodzie i dopłynąć do brzegu.

Te niezwykłe narodziny zainspirują, pod koniec XV wieku, wielkiego włoskiego malarza Sandra Botticellego. Na jego obrazie, który należy do klasyki znanej na całym świecie, widzimy Afrodytę – przemianowaną na Wenus, ponieważ tak właśnie nazywają ją Rzymianie – która stoi w wielkiej muszli. Ma melancholijny wyraz twarzy, zdziwiona, co tu robi, i wstydliwie zasłania intymne części ciała końcówką jednego z długich złotych kosmyków włosów. Dziewczyną, która pozowała dla Botticellego, była Simonetta Vespucci, jego ulubiona modelka, uważana za najpiękniejszą kobietę swoich czasów. Niestety uroda przed wszystkim nie chroni i dziewczyna umrze na zapalenie płuc w wieku dwudziestu trzech lat.

Innym dobrze znanym wyobrażeniem blond bogini jest Afrodyta z Knidos, posąg naturalnej wielkości, wykonany w IV wieku przed naszą erą przez greckiego rzeźbiarza Praksytelesa. Jej całkowita nagość tak zszokowała mieszkańców Kos, którzy zamówili rzeźbę, że odmówili odebrania jej; zamiast tego wybrali inny posąg Afrodyty, przyzwoicie ubranej z szatę. Mieszkańcy Knidos, dowiedziawszy się o skandalu, zapragnęli zobaczyć dzieło; zachwyceni zabrali je i umieścili w świątyni poświęconej bogini. Dobrze zrobili, ponieważ posąg ten, jeden z pierwszych, który przedstawia kobiecą nagość, stał się sławny w całym starożytnym świecie i przyczynił się do wzbogacenia się Knidos, stając się nieodzownym punktem przystankowym dla podróżników.

Za modelkę posłużyła Praksytelesowi jego kochanka, Fryne. Mówiono o niej, że była najpiękniejszą kobietą w Atenach. Fryne była heterą, należącą do najbardziej uprzywilejowanej kategorii prostytutek. Hetery te były najbardziej wolnymi kobietami w starożytności i nie tylko dzieliły z mężczyznami łoże, ale także uczestniczyły w ich rozmowach i ucztach. Miały prawo chodzić wszędzie, kiedy ateńskie kobiety siedziały zamknięte w domu i mogły wychodzić tylko zawoalowane, aby wziąć udział w ceremoniach religijnych. Hetery oddawały cześć Afrodycie i, tak jak ona, nosiły długie blond włosy, które otrzymywały poprzez farbowanie. W tym śródziemnomorskim kraju bowiem kobiety w większości były brunetkami i musiały wykazać się nie lada pomysłowością, aby uzyskać pożądany blond. Wiele z nich nacierało głowę szafranem lub żółtą gliną, które po wyszczotkowaniu pozostawiały na włosach refleksy w odcieniu blond. Inne nosiły peruki sprowadzane w północnych regionów.

Największe prostytutki z Atenach były więc blondynkami i kolor ten był kojarzony z rozwiązłością. „Żadna cnotliwa kobieta nie powinna farbować sobie włosów na blond”, mawiał Menander, modny pisarz. Z tym samych jednakże powodów blond był źródłem męskich fantazji. Rzeźba Praksytelesa była wielokrotnie kopiowana, a bogini Afrodyta była czczona w całym starożytnym świecie jako ideał kobiety. Jej włosy często malowano na złoty kolor. To skojarzenie ze złotem jeszcze wzmocniło upodobanie do blondu, który stał się oznaką bogactwa, potęgi, ale także czystości, ponieważ złoto jest nieskazitelne. Tak więc za sprawą Afrodyty blond stał się synonimem mocy uwodzenia.

Wróćmy do jej narodzin. Stojąc w muszli, popychana przez Zefira, który delikatnie na nią dmucha, Afrodyta płynie wzdłuż Kithiry, po czym przybija do Cypru, a dokładnie do Pafos, miejsca, które odtąd będzie jej poświęcone. Zostaje serdecznie przyjęta przez Hory, boginie czterech pór roku, oraz Charyty, boginie życia w całym jego pięknie i okazałości. To wróżki idealne, aby pochylić się nad kołyską dziewczyny. Hory i charyty zajmą się edukacją Afrodyty, nauczą ją wszystkich sekretów urody i uwodzenia, pokażą, jak dodać sobie uroku. W końcu uczą ją, jak się ubierać, malować, czesać, aby wyglądać elegancko w każdych okolicznościach. A w razie, gdyby komuś jednak przyszło do głowy, żeby jej się opierać, ofiarowują jej złoty pas o czarodziejskich właściwościach, zdolny każdego rozkochać do szaleństwa.

Afrodyta wygląda olśniewająco. Oczarowuje nawet naturę. Pod jej stopami wyrasta trawa, przed nią rozkwitają kwiaty, powietrze wydziela cudowną woń. Nie można jej się oprzeć.

Gdy już wygląda jak prawdziwe arcydzieło, może zostać przedstawiona bogom.

Kiedy przybywa na wzgórze Olimpu, jej pojawienie się wywołuje entuzjazm. Bogowie są oszołomieni jej urodą. Nawet Zeus, bóg bogów, władca grzmotów i błyskawic, jest zafascynowany. To prawda, że jest bardzo wyczulony na kobiece piękno, co nieustannie wywołuje gniew Hery, jego żony, bogini małżeństwa i porodu.

Wszyscy marzą, żeby spółkować z piękną boginią miłości, lecz ku ogólnemu zaskoczeniu Zeus wydaje ją za jednego ze swoich synów, Hefajstosa, boga rzemieślników i kowali, najbrzydszego ze wszystkich. Gdy się urodził, jego matka, Hera, stwierdziła, że jest tak szpetny, że z wściekłości zrzuciła do z Olimpu na ziemię, gdzie spadł z hukiem, łamiąc sobie biodro. Od tego czasu kuleje. Aby się zemścić, Hefajstos, dorósłszy, wykuł dla Hery złoty tron, na którym pospiesznie usiadła. Niestety, tron wyposażony był w niewidzialne łańcuchy i bogini nie mogła się z niego wydostać. Kowal zgodził się uwolnić matkę pod jednym warunkiem: w zamian Zeus miał dać mu wszystko, czego Hefajstos zażądał. Bóg bogów złożył przysięgę. Kiedy więc Hefajstos poprosił go o rękę Afrodyty, nie mógł odmówić.

Afrodyta nie daje tego po sobie poznać, ale jest potwornie zawiedziona. Ona, najpiękniejsza wśród bogiń, nie dostanie atrakcyjnego mężczyzny? Ona, bogini miłości, miałaby nie odczuwać jej wobec swojego męża? O co w tym wszystkim chodzi? Ale Zeusa trzeba słuchać, jeśli się nie chce zostać porażonym piorunem. Afrodyta musi się pogodzić z sytuacją. A ponieważ jest sprytna, udaje, że kocha Hefajstosa, aby łatwiej wziąć kochanka. Wybiera jednego z braci swojego męża, Aresa, boga wojny. Ares jest bardzo przystojny. Szybko się w sobie zakochują.

Na szczęście Hefajstos co noc pracuje w kuźni, skąd przynosi wspaniałe klejnoty dla swojej pięknej żony. Gdy tylko odchodzi, kochankowie spotykają się na miłosnych igraszkach, jakie widuje się tylko na Olimpie. Są w siódmym niebie, chociaż właściwie w niebie są już od dawna. Spędzają razem upojne noce. Rozstają się, nasyceni i wyczerpani, gdy tylko świt pojawia się na horyzoncie, aby obwieścić powrót zdradzanego męża. Według greckiego poety Hezjoda, urodzonego w VIII wieku przed naszą erą, z ich miłości narodziło się troje dzieci: dwaj bliźniacy – Dejmos, trwoga i Fobos, strach – którzy często będą towarzyszyć ojcu na polach bitwy, oraz dziewczynka, Harmonia, która będzie się trzymać matczynej spódnicy.

Ich związek trwa długo. Hefajstos niczego nie podejrzewa.

Ale siła przyzwyczajenia sprawi, że stracą czujność. Afrodyta i Ares popełnią błąd. Pewnej nocy, której namiętnie się kochali, zasypiają i zapominają obudzić się przed świtem. Przychodzi poranek i zastaje ich splecionych w uścisku. Nic by się nie stało, gdyby Helios, bóg słońca, nie wstawał w tej samej chwili. Rozpoczynając poranny jogging, którego trasa wiedzie ze wschodu na zachód, przechodzi nad łożem Hefajstosa i odkrywa śpiących kochanków. Wystarczyłoby, żeby nic nie powiedział, lecz Helios – który, jak wszyscy bogowie, dał się uwieść urodzie Afrodyty – jest zazdrosny o Aresa… Nie od wczoraj wiadomo, jakie szkody potrafi wyrządzić zazdrość.

Spieszy uprzedzić Hefajstosa i ten, który był najszczęśliwszym z mężczyzn, żonaty z cudowną kobietą, staje się, poznawszy prawdę, biednym rogaczem, nędznym i nieszczęśliwym. A więc go zdradzała! Afrodyta, taka piękna i czuła, kocha innego! Tak dobrze go zwodziła, że nigdy by się nie domyślił. Hefajstos postanawia się zemścić. W swojej kuźni, w ukryciu, zręcznymi palcami wykuwa sieć z brązu o okach tak drobnych, że sieć po rozłożeniu jest praktycznie niewidoczna. Zaczepi ją nad łożem z kolumnami, które służy do uprawiania miłości zarówno małżeńskiej, jak i pozamałżeńskiej. Tego samego wieczoru udaje, że wychodzi do pracy, ale wraca i chowa się z zamiarem przyłapania Aresa i żony na gorącym uczynku. Nie musi długo czekać: niczego nie podejrzewając, kochankowie spotykają się i dogadzają sobie nawzajem z pasją, która wprawia w zażenowanie Hefajstosa, przywykłego do spokojniejszego współżycia z żoną. Zraniony bóg jednym pociągnięciem zarzuca sieć na oba splecione ciała, tak ściśle połączone, że nie mogą uwolnić się jedno od drugiego.

Chcąc zademonstrować, jakie nieszczęście mu się przytrafiło, i wymierzyć karę za doznaną zniewagę, kowal zwołuje wszystkich bogów z Olimpu. Przychodzą odkryć dowód cudzołóstwa z przyjemnością, której nawet nie próbują ukrywać. Cała sprawa wydaje im się szalenie zabawna i przekrzykują się, szydząc z dwojga kochanków zaplątanych w sieć. Wielu z nich w głębi duszy zazdrości Aresowi. „Przyznaj, że nie miałbyś nic przeciwko, żeby znaleźć się na jego miejscu”, szepcze Apollo na ucho Hermesowi, posłańcowi bogów, a ten przytakuje. Posejdon też nie spuszcza z oka nagiego ciała Afrodyty. Wreszcie śmiechy ustają.

Zeus skazuje kochanków na wygnanie: Ares trafi do Tracji, a Afrodyta na Cypr.

Zanim odejdzie, piękna bogini przeklina potomstwo Heliosa. Jego dzieci nieszczęśliwie się zakochają i będą okrutnie cierpieć. Klątwa się spełni: Pazyfae, córka Heliosa, zakocha się do szaleństwa w byku, do tego stopnia, że będzie spółkować z nim i wyda na świat Minotaura. Córka Pazyfae, Ariadna, wnuczka Heliosa, zakocha się w Tezeuszu tak bardzo, że pomoże mu zabić tego potwornego przyrodniego brata. Tezeusz porzuci ją zaraz potem, łamiąc jej serce.

To Fedra, siostra Ariadny, a więc również wnuczka Heliosa, poślubi Tezeusza, ale ponieważ ciąży nad nią klątwa, zakocha się w synu swojego męża, młodym Hipolicie, który odrzuci jej zaloty, ponieważ nie lubi kobiet. Urażona Fedra zemści się, wmawiając Tezeuszowi, że to Hipolit nieustannie o nią zabiega. Z wściekłości Tezeusz każe zabić syna za pomocą potwora, który wynurzył się z oceanu, a oszalała z bólu Fedra odbierze sobie życie.

Nie trzeba denerwować bogini miłości…

Przed dotarciem do Cypru Afrodyta, szalenie kochliwa, ulega namiętności Hermesa. Po ich miłosnej nocy rodzi się dziecko, Hermafrodyta, które spotka dziwny los. Kiedy jako nastolatek kąpie się w jeziorze w Karii, zakochuje się w nim Salmakis, źródlana najada. Hermafrodyta odrzuca zaloty młodej dziewczyny. Salmakis błaga swojego ojca, boga wód, aby mimo to połączył ją z młodzieńcem. Salmakis chce się z nim stopić. Życzenie zostaje spełnione: Hermafrodycie wyrastają piersi, biodra się zaokrąglają i staje się jednocześnie kobietą i mężczyzną. Odtąd będzie cierpieć katusze.

Afrodyta zaspokaja zmysły także z Dionizosem, Posejdonem i kilkoma innymi bogami. Nie jest świętoszkowata. Doprowadza również na Olimpie do niezliczonych romansów oraz idących za tym żądz i awantur. Cieszy się pobłażliwością ze strony Zeusa, ponieważ często pomaga mu w zdradzaniu żony. Nie tylko ułatwia mu liczne skoki w bok, ale także dostarcza alibi: Hera nienawidzi jej z całego serca.

Wreszcie Zeus, zmęczony burzliwym życiem erotycznym Afrodyty, postanawia odsunąć ją od bogów. Rozpala w niej miłość do śmiertelnika, Anchizesa, młodego pastucha, który pasie byki na górze Idzie, niedaleko Troi. Afrodyta zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Chcąc go uwieść, kurczy się do mniejszych romiarów i udaje, że jest zwykłą śmiertelniczką (bogowie są bowiem dużo więksi niż ludzie). Nie traci jednak nic ze swojej boskiej urody i Anchizes ulega jej urokowi. A poniewż na górze Idzie nie ma nic ciekawego do roboty, szybko zabiera ją do pieczary i kocha się z nią na niedźwiedzich skórach. Kiedy budzą się ze słodkiego snu, w jaki zapadli po miłosnym zbliżeniu, okazuje się, że Afrodyta wróciła do dawnych, boskich rozmiarów i Anchizesa ogarnia strach. Obawia się, że wpadł w niezłe tarapaty, co jest akurat prawdą.

Młoda bogini wyjawia mu, że taka była wola Zeusa i że Afrodyta da mu syna: Eneasza. Wszystko będzie dobrze, pod warunkiem że Anchizes będzie trzymał język za zębami. Ich romans musi pozostać tajemnicą. Jednak któregoś dnia pasterz, wypiwszy co nieco, nie może się powstrzymać i chwali się swoim śmiertelnym braciom przygodą, jaka mu się przytrafiła. Aby go ukarać, Zeus razi go piorunem, ale Afrodyta odwraca błyskawicę, która tylko częściowo uderza w Anchizesa, co ocala mu życie, lecz czyni go kaleką.

Po nim Afrodyta pozna swoją wielką miłość. Historia zaczyna się w nieoczekiwany sposób. Myrra, córka króla Cypru, jest tak dumna ze swojej urody, że zapomina o składaniu ofiar Afrodycie, którą uważa za brzydszą od siebie. Wobec takiej arogancji Afrodyta postanawia się zemścić i rzuca na Myrrę czar, za którego sprawą Myrra zakochuje się do szaleństwa we własnym ojcu, królu Kinyrasie. Chcąc dostać się do jego łoża, dziewczyna korzysta z pomocy swojej piastunki i z dużej ilości wina, aby go upić. Pozbawiony wszelkiej jasności umysłu, Kinyras spędzi dwanaście nocy na spółkowaniu ze swoją córką, nie rozpoznawszy jej… Kiedy odzyskuje zmysły, przerażony popełnionym kazirodztwem oraz hańbą, jaką okryje się jego dom, chwyta za miecz, aby zabić Myrrę. Uciekając do lasu, dziewczyna błaga bogów, aby pozwolili jej przeżyć. W tej samej chwili zamienia się w drzewo – to samo drzewo, które dziś daje nam mirrę o odurzającym zapachu. Jakiś czas później dzik gwałtownie uderza kłami w pień, z którego wychodzi dziecko, owoc miłości Myrry i jej ojca.

Adonis jest najpiękniejszym chłopcem na świecie. Afrodyta przeczuwa, że gdy dorośnie, będzie wielką miłością jej życia. Aby ukryć go przed wzrokiem innych, powierza go Persefonie, bogini świata podziemnego, żonie Hadesa, władcy piekieł. Afrodyta przyjdzie po niego, kiedy Adonis dorośnie do miłości. Nie podejrzewała, że Persefonie chłopiec też przypadnie do gustu! Królowa piekieł otacza go czułością, która wykracza poza ramy matczynej miłości. A gdy staje się cudnym efebem i gdy Afrodyta przychodzi po niego, Persefona nie chce go wypuścić.

Wybucha wojna między obiema boginiami. Kłócą się tak ostro, że wzbudza to niepokój Zeusa. Obmyśla kompromis, który pozwoli wszystkich zadowolić. Odtąd rok Adonisa będzie dzielił się na trzy części: jedną trzecią roku będzie spędzał u boku Persefony, drugą z Afrodytą, a przez trzecią część roku będzie mógł robić, co mu się żywnie podoba. Sprytna Afrodyta natychmiast wkłada złoty pas, który sprawia, że nie można jej się oprzeć, a zafascynowany Adonis postanawia spędzić z nią swoją wolną trzecią część roku. Afrodyta będzie więc mieć osiem miesięcy dla siebie, a Persefona tylko cztery. Lecz ta wielka miłość jest zagrożona. Pewnego dnia, w czasie polowania, na Adonisa brutalnie szarżuje dzik, który przecina mu tętnicę udową. Ten dzik to w rzeczywistości bóg Ares, zazdrosny o miłość, jaką Afrodyta darzy Adonisa. Dowiedział się o ich związku od Persefony, która, stwierdziwszy, że została oszukana, chciała się zemścić. Bogini podziemnego świata udała się aż do Tracji, aby rozpalić do czerwoności boga wojny, wiedząc, jaką Ares ma gorącą krew… Piękny Adonis umrze od odniesionych ran, a Afrodyta nigdy tego nie przeboleje. Po tragedii wraca ze smutkiem na Olimp, gdzie nadal zarządza romansami bogów, nie zapominając o śmiertelnikach, którzy nieustannie wznoszą do niej modły. Bogini miłości jest wiecznie źródłem nieustających kłótni między Zeusem a jego żoną. W końca Hera kradnie złoty pas Afrodyty, aby sprowadzić niewiernego męża z powrotem do małżeńskiego łoża. Rywalizacja pomiędzy obiema boginiami osiąga apogeum podczas uczty weselnej, na której zbiera się cały Olimp. Wszyscy bogowie zostali zaproszeni, z wyjątkiem siostry Aresa, Eris, bogini niezgody, ponieważ obawiano się, żeby nie zepsuła przyjęcia, jak to ma we zwyczaju. Aby się zemścić (zemsta jest ulubionym zajęciem bogów), Eris rzuca w środek towarzystwa złote jabłko zerwane w ogrodzie Hesperyd. Na pięknym owocu widnieje napis: „Dla najpiękniejszej”. Afrodyta zamierza je podnieść, ale Hera zaraz się zrywa, a za nią Atena… Zeus ma nie lada kłopot! Hera jest jego żoną, Atena córką… Jak tu nie być oskarżonym o stronniczość? Wybierając Afrodytę, jeszcze długo musiałby znosić gniew żony.

Postanawia obarczyć odpowiedzialnością za dokonanie wyboru człowieka i wysyła trzy boginie na górę Idę. Jest tam młody pasterz o imieniu Parys. To syn Priama, króla trojańskiego. On także ma niebanalny los. Zanim się urodził, jego matce przyśniło się, że urodziła pochodnię, która spaliła miasto Troję. Wróżbici i astrologowie przepowiedzieli, że mające się narodzić dziecko doprowadzi miasto do zguby, i poradzili rodzicom, aby porzucili niemowlę w górach i zostawili je na śmierć. Wbrew wszelkim oczekiwaniom chłopiec przeżył, wzięty pod opiekę przez pasterzy. Gdy dorósł, w wyniku absolutnie nadzwyczajnego zbiegu okoliczności trafił jako zawodnik na igrzyska zorganizowane przez Troję. Wygrał wszystkie zawody i dał się zauważyć dzięki swojego talentowi, sile i urodzie. Dzięki darowi jasnowidzenia Kasandra, córka króla Priama i królowej Hekuby, rozpoznała w świetnym sportowcu porzucone niemowlę. Jego rodzice, szczęśliwi z powodu odnalezienia dziecka, natychmiast przywrócili go do rodziny królewskiej. Ale Parys, który dorastał na łonie natury, nadal, dla przyjemności, pasie stada bydła. To właśnie ten niezwykły młodzieniec będzie musiał przyznać jabłko niezgody.

Na widok zbliżających się trzech bogiń Parysa ogarnia przerażenie. Biada śmiertelnikowi, który widzi bogów! Ale Hermes go uspokaja: nic mu nie grozi. Musi tylko powiedzieć, która – Afrodyta, Hera czy Atena – jest najpiękniejsza. Hermes daje mu jabłko, które Parys ma ofiarować wybranej przez siebie bogini. Parys kompletnie traci głowę. Wszystkie trzy są równie piękne. Każda próbuje zjednać go sobie, obiecując mu złote góry.

– Jeżeli dasz mi owoc – mówi Atena – uczynię cię najsilniejszym, najodważniejszym i najmądrzejszym wojownikiem na ziemi. Będziesz niezwyciężony.

– Jeżeli mnie wybierzesz – podbija cenę Herę – dam ci Azję za królestwo. Staniesz się najpotężniejszym i najbogatszym królem na świecie.

– Cóż znaczą siła i mądrość, czymże są władza i bogactwo – mówi Afrodyta – jeżeli nie masz miłości, rozkoszy i szczęścia? W zamian za jabłko sprawię, że nikt nie będzie mógł ci się oprzeć i zdobędziesz serce najpiękniejszej śmiertelniczki: Heleny.

Ulegając głosowi serca i ciała, Parys ofiarowuje jabłko Afrodycie. W zamian za to bogini daje mu miłość Heleny. Ale piękna Helena jest poślubiona Menelaosowi… Tak zaczyna się wojna trojańska, straszliwy konflikt, który potrwa dziesięć lat i spowoduje ogromne straty i zniszczenia.

Źródłem całego tego nieszczęścia jest Afrodyta, bogini miłości.

Mówiłam, że z tą dziewczyną są same kłopoty…

ELEONORA AKWITAŃSKA

Blondynka zdobywcza

Królowa jest dla poetów tym, czym jutrzenka dla ptaków.

Anonimowy świadek przebywający na dworze Eleonory w Poitiers

Eleonora lubi czerwień. To jej ulubiony kolor. Pasuje do jej cery i duszy. To kolor krwi i namiętności. To także kolor maków, które odróżniają się na tle jasnych pól pszenicy, pokrywających jej księstwo, Akwitanię. To kolor radości i siły, kolor zuchwałości. Eleonora to dziewczyna w czerwieni, której nie sposób zapomnieć.

Dlatego też tego dnia, 25 lipca 1137 roku, Eleonora z radością wkłada do ślubu szkarłatną suknię. Biel nie jest wówczas specjalnie popularna: ten zwyczaj upowszechni się dopiero w renesansie. W średniowieczu nie ma tradycyjnego stroju do ślubu. Kobiety wybierają po prostu swoją ulubioną suknię, zwykle najładniejszą. Dla Eleonory jest to długa suknia w kolorze karminowym. Czerwień to kolor, który najlepiej wytrzymuje próbę czasu.

Dziewczyna, zaledwie piętnastoletnia, zachowuje się ze zdumiewającą swobodą. Ma wszelkie powody, aby być pewna siebie. Eleonora jest nazywana przez swoich współczesnych perpulchra (przepiękna) i tak oto opisują ją poeci: „Wdzięczne ciało, szkliste oczy, piękne czoło, blond włosy, twarz uśmiechnięta i jasna…” W tamtych czasach piękna kobieta siłą rzeczy ma blond włosy. Eleonora nosi włosy rozpuszczone, które sięgają jej do samych pośladków, spływając niczym złota fala. Nie wypada tak wyglądać. Tak czeszą się tylko małe dziewczynki i prostytutki. Ale Eleonora robi, co jej się podoba. Uwielbia swoją złotą grzywę. Eleonora to lwica.

Jej szkliste oczy, jednocześnie szare i niebieskie, czynią wyjątkowym jej szczere i dumne spojrzenie.

Wysoka i smukła, umięśniona dzięki aktywności fizycznej, którą intensywnie uprawia, Eleonora została wychowana jak chłopak przez ojca, który miał tylko dwie córki, Eleonorę i jej młodszą siostrę, Petronelę. Chłopiec, Wilhelm Aigret, urodzony po siostrach, zmarł przedwcześnie w 1130 roku w wieku czterech lat. Ich matka, Aénor (lub Eleonora) z Châtellerault, po której dostała imię najstarsza córka, zmarła w tym samym okresie, w wieku dwudziestu siedmiu lat. Eleonora przejęła rolę następcy tronu.

Ojciec, Wilhelm X z Poitiers, książę Akwitanii, zabierał ją na polowania z sokołem, które chętnie odbywałby z synem. Nauczył ją strzelać z łuku i z kuszy, jeździć konno. Eleonora jest wprawnym, niezmordowanym jeźdźcem. Zaprawiona w ćwiczeniach fizycznych, otrzymała także solidne i bardzo, jak na dziewczynkę z tamtych czasów, szerokie wykształcenie. Mówi w swoim języku, po prowansalsku, ale także po francusku i łacinie. Zna filozofów i czyta Biblię. Ma szczęście dorastać w bardzo stymulującym otoczeniu. Dwór Akwitanii słynie z tego, że jest jednym z najbogatszych i najznakomitszych na Zachodzie, i jednym z najweselszych. Eleonora dorasta wśród poetów i trubadurów.

Jej dziadek, zwany Wilhelmem Trubadurem, jest uważany za pierwszego prowansalskiego poetę. To barwna i oryginalna postać. Uczynił ze swojego dworu miejsce na twórczość i rozrywkę, gdzie spotkać można najsłynniejszych bardów i gdzie o każdej porze dnia rozbrzmiewają dźwięki fletów i tamburynów. On sam jest autorem wierszy i piosenek skomponowanych w języku prowansalskim. Zaliczany do prekursorów miłości dworskiej, która przeżyje prawdziwy rozkwit pod panowaniem jego wnuczki, w pieśniach opiewa najczęściej miłość i kobiety. Wychowana w kulturze i wolności obyczajów, Eleonora ma żywy i lotny umysł. Wszystko w niej, ciało i dusza, woła o miłość i korzystanie z przyjemności życia.

Tego ranka, 25 lipca 1137 roku, poślubi kogoś, kto jest jej całkowitym przeciwieństwem.

Ludwik, zwany Ludwikiem Młodym, przyszły Ludwik VII, następca tronu Francji, ma dopiero szesnaście lat. Jest wątły jak trzcina, chociaż raczej przystojny. To młodziutki chłopak, który miał w życiu tylko jedno marzenie: zostać mnichem. Już jako dziecko został powierzony zakonnikom z opactwa Saint-Denis. Myślał, że spędzi wśród nich szczęśliwie resztę życia, ale to powołanie zostało udaremnione przez… prosiaka. Otóż jego starszy brat, Filip, który miał nosić koronę, zmarł w głupich okolicznościach. Wracał z kilkoma przyjaciółmi z przejażdżki konnej i przeprawiał się w bród przez jedną z odnóg Sekwany, chcąc dostać się do Île de la Cité w Paryżu, gdy świnia, która uciekła z pobliskiego gospodarstwa, rzuciła się pod nogi jego wierzchowca. Przestraszony koń wierzgnął, wyrzucając młodego księcia ponad grzbietem. Filip zginął na miejscu. Miał piętnaście lat, i to w nim jego ojciec, Ludwik VI, zwany Ludwikiem Grubym z powodu swojej tuszy, pokładał wszystkie nadzieje. Od tego tragicznego wypadku w Paryżu obowiązuje zakaz trzymania świń na wolności.

W chwili śmierci brata Ludwik miał dziewięć lat. Zostawszy, wyrokiem przeznaczenia, nowym następcą francuskiego tronu, musiał opuścić spokój klasztornych murów, aby pojechać z ojcem do Reims, gdzie 25 października 1131 roku wielcy wasale królestwa złożyli mu przysięgę na wierność. Ten, który chciał wycofać się ze świata, musiał wrócić do niego głównymi drzwiami, jako król. Dla młodego człowieka, który czuł się stworzony do życia kontemplacyjnego i studiów liturgicznych, to tragedia. Czekało go panowanie, władza i sława, wszystko to, czego nie znosił. Los zmusi go do życia w pełnym blasku, jego, który kocha tylko mrok i chłód kościołów.

Po powrocie z Reims młody książę wrócił do mnichów, do królewskiego opactwa, żeby modlić się zapewne o to, aby Bóg dał mu siłę wypełnić jego ziemskie przeznaczenie. Ale sześć lat później, wiosną 1137 roku Ludwik został zmuszony porzucić na zawsze życie zakonne. Ludwik Gruby postanowił ożenić go z Eleonorą Akwitańską. Także i tym razem następcy tronu nie pozostawiono wyboru.

To Wilhelm z Poitiers, ojciec Eleonory, zażyczył sobie tego małżeństwa kilka miesięcy wcześniej. Wilhelma, olbrzyma słynącego z siły i gargantuicznego apetytu, zmogła choroba, podczas gdy odbywał pielgrzymkę do Santiago de Compostela. Czując, że nadchodzi jego ostatnia godzina, postanowił zabezpieczyć najstarszą córkę. Eleonora jest najbogatszą dziedziczką na Zachodzie. Jest właścicielką olbrzymiej połaci ziemi, sięgającej od Pirenejów aż po Loarę. Obszar ten obejmuje wiele prowincji, takich jak: Gujenna, Poitou, Limousin, Andegawenia, Berry, Owernia, Périgord i Gaskonia, które dziś tworzą dziewiętnaście francuskich departamentów. Jej ojciec wie, że Eleonora padnie ofiarą najgorszych żądz: jest otoczona władcami Andegawenii i Gaskonii, którzy, choć są jej wasalami i winni jej są posłuszeństwo, tylko czekają, żeby dobrać się do jej ziem. Wilhelm chce widzieć u boku Eleonory mężczyznę, który miałby własną armię. Któż nadaje się do tego lepiej, niż król Francji?

Zanim wyzionął ducha, Wilhelm wysłał kilku swoich towarzyszy do Ludwika VI, swojego zwierzchnika i przyjaciela. Prawo feudalne zobowiązuje króla Francji do zapewnienia ochrony jego lenniczce Eleonorze. Za pośrednictwem posłańców Wilhelm z Poitiers przekazał królowi swoją ostatnią wolę: chciał, żeby Eleonora poślubiła następcę tronu. Miał nim być Filip, będzie Ludwik Młody.

Ludwik VI z przyjemnością przychylił się do jego ostatniej woli.

W tamtych czasach Francja, jaką dziś znamy, nie istnieje. To tylko składanka lenn, należących do różnych wielkich rodów. Królem Francji nie jest ten, który posiada najwięcej ziemi, ani ten, który jest najbogatszy, wręcz przeciwnie. Król wykonuje prawo feudalne, pełniąc role sędziego i policjanta, przydzielone mu na mocy prawa przez jego wasali: do niego należy obowiązek utrzymywania porządku i pokoju. Ale jego władza jest równie ograniczona jak jego bogactwo. Sojusz z Akwitanią pomnożyłby pięciokrotnie obszar królestwa Francji, które obejmuje powierzchnię niewiele większą niż dzisiejszy region Île-de-France. Eleonora Akwitańska to dar z niebios! Ludwik Gruby nie mógłby wymarzyć sobie lepszej synowej.

Ślub musi odbyć się szybko, ponieważ Wilhelm z Poitiers zmarł 9 kwietnia, a Ludwik VI nie czuje się najlepiej. Ludwik Gruby, amator dobrego jadła, obżera się tak, że ogarniają go mdłości. Powiadają, że je za ośmiu. Choruje na przewlekłą czerwonkę, która przyprawia go o okrutne cierpienie (nazywa się ją wówczas „wyciekiem z brzucha”). Dwa lata wcześniej przeszedł już jeden atak i leżał przykuty do łóżka, ale ostatecznie wyzdrowiał. Tym razem jego stan wydaje się poważniejszy. Trzeba szybko skojarzyć Ludwika Młodego i Eleonorę, zawrzeć ten pakt polityczny o ogromnym znaczeniu. Król powierza więc zorganizowanie ceremonii swojego zaufanemu człowiekowi, Sugerowi, opatowi Saint-Denis, swojemu spowiednikowi i najbliższemu doradcy. Chodzi o to, aby przyjąć z honorami przyszłą synową.

Ludwik Młody wyjeżdża więc z eskortą pięciuset rycerzy oraz orszakiem pełnym cudów i bogactw, które mają na celu olśnić bogatą Akwitanię. Zanim wyprawi syna w drogę, Ludwik VI żegna się z nim, na wypadek gdyby zabrała go choroba, i daje mu ostatnią królewską radę: „Miej w opiece duchownych, ubogich i sieroty, strzegąc praw każdego z nich”. Poleca ojcu Sugerowi, aby towarzyszył jego synowi i czuwał nad nim.

Osiemnastego czerwca 1137 roku Ludwik Młody wyrusza w drogę do Bordeaux, gdzie ma odbyć się ceremonia. Droga do Akwitanii zajmie mu ponad miesiąc, miesiąc, podczas którego Ludwik odkryje tysiące nowych krajobrazów, jakie łączą północ z południem, miesiąc, podczas którego lud będzie oglądał przejeżdżający, niekończący się pochód rycerzy na bogato zaprzężonych koniach, wozów ciągniętych przez woły, całego mnóstwa służby towarzyszącej następcy tronu, rozbijającej po wsiach kolorowe namioty, aby dać schronienie podróżującemu królewskiemu orszakowi.

Jest lato, w zbrojach jest gorąco i wszyscy oddychają z ulgą, gdy w połowie lipca orszak dociera do chłodnej Garonny. Francuzi rozbijają obóz na brzegu rzeki. Most jeszcze nie istnieje i aby dostać się do Bordeaux i w cień jego murów, muszą przeprawić się przez rzekę za pomocą licznych barek, które pływają tam i z powrotem między dwoma brzegami. To jeden z najlepiej prosperujących portów w księstwie Akwitanii, skąd wypływają wino i sól, jego główne bogactwa. Stare romańskie miasto wygląda pięknie i radośnie z okazji przyjazdu oblubieńca ukochanej księżnej Eleonory. Miasto ozdobiono kolorowymi tkaninami i girlandami z kwiatów, które więdną w upale. Trubadurzy i żonglerzy przejęli kontrolę nad ulicami i placami. Wszędzie trwa zabawa, słychać muzykę i śpiew.

Eleonora czeka na Ludwika w pałacu Ombrière, gdzie dorastała, pięknej fortecy o grubych murach, wznoszącej się ponad miastem. Eleonora to młodziutka dziewczyna przyrzeczona bardzo młodemu mężczyźnie.

Urodzona około 1122 roku Eleonora ma niecałe piętnaście lat, Ludwik siedemnaście. Żadne z nich jeszcze nigdy nie zdążyło się zakochać.

Do spotkania dochodzi na krótko przed ślubem. Ludwik od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Eleonorze do szaleństwa. Urzekają go jej uroda i temperament. Dziewczyna jest pewna siebie, swojego uroku i inteligencji. We wszystkim jest lepsza niż inni. Jest księżną, ale zachowuje się jak królowa. Imponuje mu. Ludwik, który ma skłonność do adorowania, pada na kolana.

Eleonora zaś zachowuje się powściągliwie. Nieśmiałość Ludwika rozczula ją, ale jej nie wzrusza. Nie jest pewne, czy gorączkowa miłość Ludwika kiedykolwiek zrobiła na niej wrażenie.

Uroczystość, odprawiona przez arcybiskupa Bordeaux, odbywa się na dziedzińcu przed katedrą Saint-André. Przybyło zbyt wielu gości, aby odprawić ceremonię w kościele. Możnowładcy Gaskonii i Poitou, wszyscy szlachcice, wasale, baronowie, rycerze i prałaci chcą zobaczyć, jak dwoje spadkobierców tronu składa sobie nawzajem pocałunek pokoju. To ślub lilii i drzewka oliwnego. Wszyscy mieszkańcy Bordeaux przybyli zobaczyć widowisko.

Ludwik wkłada na głowę Eleonory złoty diadem, który niknie na tle jej blond włosów. Wsuwa jej pierścień na palec (wtedy tylko kobiety noszą obrączki). Potem piją z jednego kielicha i dzielą się hostią „na znak, że dzielą to, co najlepsze i chronią się nawzajem przed najgorszym”. Ich los zostaje przypieczętowany.

Potem uroczystość przenosi się do pałacu Ombrière. Nowożeńcy przechodzą przez tłum upojony radością i dumą z urody młodej księżnej. Ludwik Młody robi mniejsze wrażenie. Na dziedzińcu zamkowym ustawiono ogromne stoły na niezapomnianą ucztę. Przyszło całe miasto. Wino z Bordeaux płynie strumieniami. Rozdawane są wielkie płaty mięsa, którymi karmi się gości. Giermkowie i paziowie krążą wśród hałaśliwego towarzystwa, nienasyconego i szczęśliwego. Świętowanie trwa wiele dni.

Pośród tego zamieszania Eleonora i Ludwik trafiają do małżeńskiej komnaty. Ani jedno, ani drugie nie ma jeszcze żadnego doświadczenia. Eleonora nie może się doczekać, żeby poznać tajemnice seksu, o którym tyle razy słyszała na bezpruderyjnym dworze Akwitanii. Ludwik, który dopiero co wyszedł z klasztoru, gdzie wychowywano go na mnicha, boi się popełnić grzech nieczystości. Na początek żegna się znakiem krzyża. Na koniec też. W międzyczasie robi, co może, niezdarnie, jak to początkujący kochanek, pełen zahamowań zrodzonych z przekonań religijnych. Nie udaje mu się ugasić ognia trawiącego Eleonorę. W sumie nigdy mu się to nie uda.

Trzeba jednak szybko wyruszyć z powrotem do Paryża. Ojciec Suger, który przyjechał, aby towarzyszyć następcy tronu, pogania królewski orszak do powrotu. Chciałby, żeby Eleonora poznała swojego teścia, Ludwika Grubego. Król bardzo źle się czuje, trzeba się spieszyć. Jednak przed powrotem do królestwa Francji muszą zatrzymać się w Poitiers. To w tym merowińskim mieście tradycyjnie koronowani są książęta Akwitanii: 8 sierpnia 1137 roku Eleonora i Ludwik mają tam przyjąć książęcą koronę. W czasie uczty wydanej po ceremonii, gdy Ludwik i Eleonora oglądają popisy żonglerów i trubadurów, śmiejąc się i klaszcząc jak dzieci, wchodzi posłaniec z ponurym wyrazem twarzy i na ucho szepcze ojcu Sugerowi smutną nowinę… Ludwik VI zwany Grubym nie żyje. Umarł król, niech żyje król Ludwik Młody, teraz już Ludwik VII. I niech żyje Eleonora! Piętnastoletnia królowa Francji.

Pogrążony w żałobie orszak dociera do Paryża. To dziwny powrót, smutny, a zarazem pełen chwały. Wieśniacy pozdrawiają swojego nowego króla i jego przepiękną królową.

Przyjazd do stolicy wprawia Eleonorę w zdumienie. Jej oczom ukazuje się królewskie miasto, wyłaniające się z otaczających je wielkich lasów, wciśnięte w zakole Sekwany, położone prawie z całości na wyspie, osadzone wewnątrz murów obronnych niczym źle oszlifowany klejnot. Dwa zabudowane mosty łączą je z przeciwległymi brzegami rzeki. Każdy most ma swoją fortecę: Petit Châtelet na lewym brzegu, a na prawym brzegu Grand Châtelet, któremu zawdzięcza nazwę dzisiejszy plac.

Miasto jest szare i brudne. Ulice są niewybrukowane i koń Eleonory wzbija kurz, próbując jednocześnie omijać nieczystości, które wówczas wyrzuca się przez okna. Ale jest tam tętniący życiem, ogromny i hałaśliwy tłum. Paryż to gigantyczne mrowisko, gdzie roi się od przeróżnych rzemieślników i gdzie pełno jest najróżniejszych sklepów. Niedaleko Châtelet, na prawym brzegu rzeki, zgrupowali swoje cechy rzemieślnicze rzeźnicy, sprzedawcy ryb i piekarze. Lewy brzeg, choć porośnięty winnicami i polami uprawnymi, już wtedy stanowi intelektualny ośrodek Paryża. W opactwach Saint-Victor, Saint-Médard i Sainte-Geneviève tłoczą się nauczyciele i uczniowie, usiłujący zrozumieć wszechświat i jego tajemnice. Nauczyciele wykładają różnorodne przedmioty. Ten studencki świat wciąż jeszcze poruszony jest smutną historią Heloizy i Abelarda, która rozegrała się dwadzieścia lat wcześniej.

Piotr Abelard uczył filozofii i teologii na wzgórzu świętej Genowefy. Wybitny profesor był także nauczycielem cnotliwej Heloizy, siostrzenicy kanonika Fulberta. Abelard zakochał się w swojej uczennicy, a jego namiętna miłość została odwzajemniona i skwapliwie skonsumowana. Nieostrożny kochanek układał wiersze, które krążyły po całym Paryżu; Abelard doczekał się sławy, ale na swoje nieszczęście także potomstwa. Na świat przyszło dziecko, owoc żarliwej miłości Heloizy i Abelarda. Rozwścieczony w powodu hańby, jaką okryła się jego siostrzenica, kanonik Fulbert kazał wykastrować zamarłego z przerażenia kochanka. Okrutnie okaleczony Abelard znalazł schronienie w opactwie Saint-Denis, podczas gdy Heloiza została zakonnicą w klasztorze w Argenteuil. „Afera” odbiła się głośnym echem w tamtej epoce. Eleonora, która z pewnością ją zna, musi być poruszona, przemierzając miasto, w którym wciąż jeszcze pobrzmiewają echa tej okrutnej historii miłosnej.

Młoda królowa, rozmiłowana w sztuce i filozofii, na pewno jest zachwycona intelektualną energią Paryża. Poruszenie panujące w mieście ogrzewa ją i przynosi pocieszenie po utracie ciepła rodzinnego południa. Eleonora nie spaliła jednak za sobą mostów łączących ją z Akwitanią, wręcz przeciwnie: sprowadza do Paryża to, co w jej regionie najlepsze. Przyozdabia kolorowymi tkaninami mury królewskiego pałacu, dzisiejszej Conciergerie, a co najważniejsze, przyjmuje na dworze Francji trubadurów i żonglerów, bez których nie może się obejść. Odtąd długie, smutne pałacowe korytarze rozbrzmiewają grą i muzyką. Lampki oliwne i świece woskowe oświetlają wielkie, ciemne pomieszczenia. Deklamuje się wiersze, co poniektóre są lekko nieprzyzwoite. Rozbrzmiewają wybuchy śmiechu. Damy noszą odtąd tkaniny w wesołych kolorach, dekolt się zaokrągla, podkreślając piersi, najlepiej małe. Ówczesna moda to ta, jaką można zobaczyć w filmach opowiadających o przygodach Robin Hooda: długie suknie blisko ciała, uwydatniające talię, często podkreśloną paskiem lub łańcuszkiem; rękawy rozkloszowane przy nadgarstku zakrywają ramiona opięte tkaniną.

Radość życia Eleonory nie wszystkim przypada do gustu. Dla matki Ludwika VII, słynącej z pobożności Adelajdy Sabaudzkiej, taka synowa to piąte koło u wozu. Dotychczas stłamszona przez wyjątkową osobowość swojego męża, Ludwika Grubego, z którym miała ośmioro dzieci, dobiegająca czterdziestki Adelajda Sabaudzka miała nadzieję, że zrekompensuje to sobie, przejmując kontrolę nad swoim synem Ludwikiem VII, i nareszcie obejmie władzę, lecz Eleonora udaremniła jej plany. Młoda królowa ma zamiar sprawować rządy u boku męża i narzucić własne prawa. W przeciwieństwie do teściowej nie jest ani skromna, ani uległa. To zuchwała dziewczyna, wywodząca się z potężnego i bohaterskiego rodu.

Książęta Akwitanii zawsze uważali się za równych królom Francji. Ich gorąca krew płynie w żyłach Eleonory. Tak jak i oni, nie boi się stanąć do walki.

Eleonora kocha politykę. Co prawda wniosła w posagu należące do niej ziemie, ale zachowuje prawo własności oraz prawo do zarządzania nimi, i nie ma zamiaru się go wyzbywać. Kiedy zostaje pominięta przy zaproszeniu na Radę, podczas której podejmowane są decyzje, wyważa drzwi i zajmuje miejsce wśród doradców króla. Ludwik VII jej na to pozwala. Jest nie tylko zakochany; podoba mu się radość życia i inteligencja żony. Przy niej staje się mężczyzną i wyzwala się spod cudzej kurateli. Począwszy od kontroli, jaką sprawuje nad nim matka: zmęczona nieustannymi kłótniami z synową, zrozumiawszy, że przegrała walkę, zanim ta zdążyła się rozpocząć, Adelajda opuszcza dwór i przeprowadza się do swojego zamku w Compiègne. Wkrótce wyjdzie ponownie za mąż i odtąd będzie wieść życie z dala od spraw Francji.

Adelajda Sabaudzka wypadła z gry; Eleonorze pozostaje jeszcze odsunąć Sugera. Opat Saint-Denis, główny doradca króla, przeszkadza młodej królowej, która nieustannie napotyka go na swojej drodze. Eleonora czyha na jego pierwsze potknięcie, aby go obalić.

Rok po swojej koronacji Ludwik VII musi stawić czoło buntowi mieszczan w Poitiers, lennie rodziny jego żony. Pod naciskiem Eleonory, oburzonej, że ktoś może kwestionować władzę jej przodków, Ludwik wyrusza na wyprawę i szybko opanowuje miasto. Pod wpływem Eleonory postanawia w ramach odwetu wziąć jako zakładników dzieci mieszczan, którzy przewodzili rewolcie. Opat Suger przeciwstawia się tej okrutnej decyzji i stawia na szali cały swój autorytet, aby Ludwik VII okazał łaskę, wygrywając z Eleonorą, która nie chciała, żeby obeszło się bez ofiar w ludziach.

Młoda królowa nie ma chrześcijańskiego serca, w duchu jest poganką jak jej dziadek, Wilhelm Trubadur, który kpił z księży i wiódł życie zgodnie ze swoim temperamentem. Eleonora też ma ognisty temperament. Ojciec Suger szybko się sparzy. Piękna Eleonora wykorzysta przewagę, jaką daje jej miłość męża, aby oddalić Sugera; opat uda się na przymusowe odosobnienie do swojego opactwa w Saint-Denis.

Teraz to ona jest głównym doradcą Ludwika. Tworzą razem młody i niedoświadczony zespół. Nie ma już opata, żeby przemówić do rozsądku królowi i Eleonora może robić, co jej tylko przyjdzie do głowy. A przychodzą jej do głowy różne szalone pomysły… Sześć kolejnych lat naznaczone jest błędami młodości. Ludwik VII wyrusza w towarzystwie żony na wyprawę przeciwko hrabstwu Tuluzy. Eleonora uważa, że przysługuje jej prawo do ziem tuluzańskich po babce, Filipie z Tuluzy. Młoda kobieta jest żądna nowych ziem. Nigdy nie ma ich dosyć. Lecz potężny hrabia Tuluzy odpiera młodego króla i wyprawa szybko kończy się niepowodzeniem.

Droga powrotna prowadzi przez Bordeaux i Eleonora, korzystając z okazji, zabiera do Paryża swoją młodszą siostrę, Petronelę. To kolejny zły pomysł: Petronela to siedemnastoletnia piękność, która zawraca mężczyznom w głowach. Podobnie jak jej starsza siostra, nie boi się wyzwań i może poślubić mężczyznę, którego sama wybierze. W oko wpada jej pewien stary zrzęda, tak stary, że mógłby być jej ojcem, Raul z Vermandois, jeden z głównych ministrów króla. Poruszony młodym dziewczęciem, które spoziera na niego z uwielbieniem, Raul z Vermandois traci głowę. Z miłości zapomina, że jest już żonaty. I to z nie byle kim: z Eleonorą z Blois, siostrą hrabiego Szampanii, przepotężnego Tybalda IV z Blois, z którym tron Francji już i tak ma na pieńku. Rozsądek nakazywałby, aby Petronela zrezygnowała z tego małżeństwa, ale Eleonora nawet nie chce o tym słyszeć. Nikt nie ma prawa sprzeciwiać się woli dziewczyny z Akwitanii. Królowa znajduje uczynnych biskupów, którzy stwierdzają, że Raul i Eleonora z Blois są dalekimi kuzynami, w stopniu zakazanym przez prawa kanoniczne, które zabraniają zawierania związków między osobami spokrewnionymi; biskupi uznają ich małżeństwo za nieważne.

Petronela może więc wyjść za mąż. Tybald IV z Szampanii, wściekły z powodu odesłania siostry, zwraca się o pomoc do papieża Innocentego II. Ojciec Święty przychyla się do jego prośby, nakłada ekskomunikę na Petronelę Akwitańską i Raula z Vermandois, a także na biskupów, którzy ułatwili im zawarcie małżeństwa. Papież ma też inne powody, aby żywić niechęć do króla Francji: Ludwik VII zamknął drzwi katedry w Bourges przed arcybiskupem Piotrem de la Châtre, wybranym przez Stolicę Apostolską, która chciała sama wyznaczyć księdza, mającego piastować tę funkcję. Wcześniej tylko dziadek Eleonory, Wilhelm IX, ośmielił się w ten sposób sprzeciwić papiestwu. Ludwik VII, niewątpliwie z podszeptu małżonki, zadarł z Kościołem. Na niego także nałożono ekskomunikę. Dla kogoś, kto marzył, żeby zostać mnichem, nie ma nic gorszego.

Ale najgorsze dopiero nadejdzie: dowiedziawszy się, że Piotr de la Châtre znalazł schronienie na ziemiach Tybalda z Szampanii, Ludwik VII postanawia najechać hrabstwo, aby nauczyć je posłuszeństwa. W styczniu 1143 roku armia francuska przybywa do Vitry-en-Perthois. Mieszkańcy dzielnie stawiają opór, ale gdy żołnierze króla wkraczają do miasteczka i zaczynają je podpalać, mieszkańcy chronią się w kościele. Zgodnie ze średniowieczną tradycją kościół to schronienie, miejsce, którego nie wolno atakować. Lecz ogień ogarnia budowlę i ludność Vitry-en-Perthois – prawie tysiąc pięćset osób – ginie spalona żywcem. Wśród ofiar jest dużo kobiet i dzieci. Wiele lat później podobna masakra wydarzy się w Oradour-sur-Glane.

Ludwik VII patrzy na pożar z przerażeniem. On, były ministrant, którego ulubionym zajęciem było odmawianie modlitw, klęcząc przed figurą ukochanego Chrystusa, gotowy oddać Mu życie, jest odpowiedzialny na okrutną śmierć setek ludzi, spalonych w kościele! Potworność i świętokradztwo. Przez trzy dni, nie mogąc odezwać się ani słowem, jeść ani pić, będzie leżał na łożu, blady i zmizerniały. Ludwik VII nigdy nie dojdzie do siebie po rzezi w Vitry-en-Perthois, przemianowanym na Vitry-le-Brûlé, Spalone Vitry.

Król, młody dwudziestotrzyletni człowiek, jest zgubiony. Małżeństwo z Eleonorą go wynaturzyło. Pogubił się i oddalił od nieba. Wszystko to przez katastrofę, której na imię Eleonora. Czy ta rozpaczliwa miłość warta jest kary, jaką mu wymierzono? Król jest smutny.

Niezdolny do dalszej walki Ludwik VII zostawia żołnierzy pod dowództwem swojego brata Roberta i wraca do Paryża. Eleonora, wojowniczka, nie rozumie jego przygnębienia. Ludwik wzywa na pomoc swojego wiernego ojca Sugera, który spieszy zawrzeć pokój z Tybaldem z Szampanii. Aby podnieść na duchu młodego króla, u wezgłowia jego łoża stawia się Bernard z Clairvaux, największy autorytet duchowy tamtej epoki. Czas, aby Ludwik wrócił do tego, co dla niego najistotniejsze: do Boga i Kościoła.

Zademonstruje to kilka miesięcy później podczas inauguracji nowego chóru w opactwie Saint-Denis. Ojciec Suger wykorzystał lata spędzone w odosobnieniu na odrestaurowanie starej karolińskiej budowli. Potrzebował, jak mawia, „trzech lat, trzech miesięcy i trzech dni”, aby wybudować, dzięki hojnemu królewskiemu dofinansowaniu, bazylikę wykorzystującą najnowsze odkrycia technologiczne. Po raz pierwszy las jednolitych kolumn podpiera idealnie wykonane sklepienie krzyżowo-żebrowe. Nawa jest oblana światłem, zabarwionym dzięki licznym przepięknym witrażom.