Matti Nykänen. Życie to bal - Marko Lempinen, Jussi Niemi - ebook

Matti Nykänen. Życie to bal ebook

Marko Lempinen, Jussi Niemi

4,2

Opis

Obszerna i wzruszająca książka o człowieku, który zadziwił cały świat. Tragiczny krajobraz jego duszy potrafili zrozumieć tylko nieliczni.

Sam Adam Małysz mówił o Mattim Nykänenie, że to skoczek wszech czasów. Na szczycie sportowego sukcesu czekały na niego złote medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich oraz niezliczone rekordy. W dramatycznym życiu legendarnego Fina wydarzyło się jednak wiele rzeczy, o których nie wiedziała opinia publiczna.

Książka po raz pierwszy rysuje czytelnikom szczery obraz fińskiego skoczka - znakomitego sportowca, któremu towarzyszyły ADHD, problemy psychiczne i uzależnienie od alkoholu. Dla którego sława okazała się okrutną kochanką.

Życie to bal opiera się na obszernym materiale archiwalnym, wiedzy i doświadczeniu autorów oraz dużej liczbie wywiadów z krewnymi, przyjaciółmi i konkurentami Nykänena.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 429

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (35 ocen)
14
15
5
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
LibraCzyta

Nie oderwiesz się od lektury

O Mattim Nykänenie napisano wiele, a mówiono jeszcze więcej. Jednak (chyba) nikt nie zastanawiał się dlaczego gwiazda skoków narciarskich zachowuje się tak a nie inaczej. To inne oblicze legendy narciarstwa klasycznego jest ukazane w książce Jussi'ego Niemi "Matti Nykänen Życie to bal". Z niej możemy się dowiedzieć, że Fin od zawsze zmagał się z ADHD i większość jego niekontrolowanej agresji miała źródło właśnie w tej chorobie. Dodatkowo "wspomaganej" alkoholem. Autor, który znał Matti'ego, opowiada o problemach skoczka i jego życiu pozasportowym. To ważne, bo osiągnięcia na skoczni są szerzej znane, a prywatne sprawy były raczej trzymane w tajemnicy. Chcecie poznać legendę od tej mniej znanej strony? Sięgnijcie po Życie to bal. Gorąco polecam nie tylko fanom skoków narciarskich...
20
gishhh

Nie oderwiesz się od lektury

Zawsze fascynował mnie ten człowiek, nie wiedziałam, że tak tragiczne życie miał. Świetna książka.
00
Maciek2903

Dobrze spędzony czas

Książka bardziej oddaje życie prywatne skoczka niż sportowe.
00
zbigstar

Dobrze spędzony czas

Jak wybitny sportowiec złamał sobie życie nadmiernym pociągiem do alkoholu i panienek. Mamy wiele podobnych przypadków także w innych dziedzinach sportu. Utracone fortuny, zdrowie i dobre imię.
00
Asiaba

Dobrze spędzony czas

Trochę mnie ta książka przygnębiła. Pokazuje niemoc utalentowanego człowieka w walce z demonami. Ale na pewno życie Mattiego to był bal
00

Popularność




Spis treści

Okładka

Strony tytułowe

Wstęp

Prolog. Piękny umysł

Rozdział 1. Omen

Rozdział 2. Hałas

Rozdział 3. Euforia

Rozdział 4. Geniusz

Rozdział 5. Gniew

Rozdział 6. Nieśmiertelny

Rozdział 7. Śmiertelny

Rozdział 8, Nałóg

Rozdział 9. Rajd po scenach

Rozdział 10. Torby sportowe

Rozdział 11. Nagi

Rozdział 12. Rollercoaster

Rozdział 13. Ptaszek w klatce

Rozdział 14. Łaska

Rozdział 15. Wyznanie

Rozdział 16. Koniec

Posłowie

Podziękowania

Wywiadów udzielili

Zdjęcia

Strona redakcyjna

Wstęp

Po co pisać biografię Mattiego Nykänena, skoro jeszcze przed jego śmiercią wyszły dwie opowiadające o nim pozycje? Chociaż nowsza z nich ukazała się ponad 15 lat temu, to czy o legendzie skoków narciarskich nie powiedziano już wszystkiego, co się da?

Zastanawia się nad tym na pewno wielu czytelników po otworzeniu niniejszej książki. Jako jej autorzy Jussi Niemi i ja postanowiliśmy jednak spojrzeć na temat z zupełnie innej perspektywy. To przecież oczywiste: właśnie teraz jest czas na biografię Mattiego, w której znajdzie się wszystko. Wyszliśmy od pomysłu, że w samym centrum tekstu wyeksponujemy osobowość bohatera książki. Chcieliśmy opowiedzieć historię, w której na pierwszym planie znajdzie się człowiek i jego psychika, a czyny i ich skutki będą mieć drugorzędne znaczenie. Jesteśmy bowiem zdania, że wyjątkowy życiorys Mattiego obfitował w wymiary, których zrozumienie przysłużyłoby się ludziom będącym w różnorakich sytuacjach losowych.

Mattiego poznałem dzięki pracy dziennikarskiej na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Niedługo potem się zaprzyjaźniliśmy. Później napisałem o Masie, jak go zazwyczaj nazywaliśmy w Finlandii, niezliczone artykuły prasowe, ale gdy do siebie dzwoniliśmy, na tapecie były zazwyczaj całkowicie inne sprawy – wszystkie, które mieszczą się w tematyce kumpelskich pogawędek. Ze dwa razy mówiliśmy również o pomyśle napisania jego biografii. Matti zdradził, że ciągle marzy mu się opowieść, która odmaluje całe jego barwne życie. Chciał porozmawiać o wielu trudnych sprawach.

Gdy po śmierci nieodżałowanego Mattiego fińskie wydawnictwo Otava zaoferowało mi możliwość wydania tej książki, poczułem, że mam wręcz obowiązek ją napisać. To był przywilej, że mogłem tak blisko poznać legendarnego sportowca, i w tamtym momencie pragnąłem okazji do przedstawienia moich przemyśleń na jego temat.

Ponieważ od samego początku temat książki stawiał przede mną wysokie wymagania, zdecydowałem się zaangażować w ten projekt człowieka, który znał Mattiego jeszcze lepiej niż ja – muzyk Jussi Niemi to postać stojąca za jego karierą wokalną. Śledził z bliska życie słynnego skoczka przez prawie 30 lat i dla bohatera tej książki był zarówno zaufanym przyjacielem, jak i ważnym pracodawcą, więc wiedział o sprawach, o których nikt wcześniej nie słyszał. Podczas pisania dał mi mnóstwo bezcennego wsparcia.

Ta książka powstała na podstawie nie tylko naszych doświadczeń i wiedzy, lecz również dzięki ponad setce wywiadów oraz niezliczonej masie materiałów archiwalnych. Oprócz tego obaj przeprowadziliśmy ogromną liczbę rozmów, żeby nakreślić tło opisywanych wydarzeń. Lista tych, którzy wypowiedzieli się na potrzeby tej książki, umieszczona jest na jej końcu. Większość osób znających Mattiego zgodziła się z nami porozmawiać, odmówili naprawdę nieliczni, tłumacząc to różnorakimi przyczynami. Wywiadów udzielili nam między innymi najbliżsi legendarnego skoczka, krewni, przyjaciele, partnerki, rywale ze skoczni, trenerzy oraz zaprzyjaźnieni muzycy, nie wspominając o psychologach, specjalistach z innych dziedzin, sportowcach oraz wpływowych osobach publicznych.

Po przeprowadzeniu wywiadów razem z Jussim ustaliliśmy, jak będą wyglądały zawartość i kompozycja książki. Mnie przypadło zadanie napisania samej historii. Stanęło na tym, że dla wzbogacenia narracji udramatyzowałem niektóre sytuacje za pomocą dialogów. Przedstawione w tekście rozmowy bazują na tym, jak zapamiętali je ludzie, którzy udzielili nam wywiadów. Próbowaliśmy zweryfikować dialogi – tak jak inne informacje podane w książce – na podstawie wielu źródeł, nawet jeśli we fragmencie wspomniany został tylko główny informator.

Przedstawienie absolutnej prawdy o Mattim Nykänenie jest trudne, jeśli nie niemożliwe. O tym niedawno zmarłym ryzykancie krąży tak absurdalnie wiele różnych historii, że trudność polegała przede wszystkim na tym, które z nich wybrać do książki. Już wcześniej zadecydowałem, że najlepiej przysłużę się pamięci o Mattim, jeśli opowiem to, co naprawdę się wydarzyło – bez żadnego upiększania, ale z zachowaniem szacunku dla ikony skoków narciarskich. Przy takim rozwiązaniu stanowczo obstawał też Jussi.

Jeśli się kłamie wystarczająco często, prawda się zaciera. W przypadku Mattiego jest raczej tak, że ponieważ różnych prawd jest niespotykanie wiele, odróżnienie ich od kłamstw nie jest proste. Jednakże każde kłamstwo powiększa dług wobec prawdy, a my staramy się go teraz spłacić.

Z życzeniami wzbogacającej lektury

Marko Lempinen i Jussi Niemi

Prolog

Piękny umysł

W słuchawce rozległ się wesoły głos Vieno Nykänen. Brzmiała uprzejmie i entuzjastycznie, jak zresztą przy okazji każdej naszej rozmowy. W tej chwili poczułem, że moje myśli się zatrzymały. Zorientowałam się, że jeszcze nie wie.

Nagle ogarnęło mnie takie uczucie, jakbym stracił kontakt z rzeczywistością. Kiedy ochłonąłem, zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie byłem w szoku. Przenigdy nie wyobraziłbym sobie takiej sytuacji – nawet gdy szukałem na liście kontaktów w komórce odpowiedniego numeru.

W ramach obowiązków służbowych miałem zadzwonić do rodziny zmarłego – ba, do matki, której cierpienie będzie na pewno ogromne i nie do ukojenia. Te momenty, gdy dziennikarz musi skontaktować się z najbliższymi publicznie znanej osoby, żeby zweryfikować prawdziwość jakiejś informacji, zawsze są niezręczne. Ale tym razem zadanie służbowe wydawało mi się jeszcze trudniejsze niż zazwyczaj – osoba, z którą miałem porozmawiać, jest moją znajomą.

Jeszcze przed wybraniem numeru musiałem wziąć głęboki oddech. Byłem spięty, a nawet trochę się bałem. Przewidywałem, że po drugiej stronie usłyszę szlochającą, całkowicie rozbitą psychicznie matkę. Zastanawiałem się, jak postawić pytanie.

Gdy usłyszałem głos Vieno i zorientowałem się, że nie jest zrozpaczona, serce na chwilę mi stanęło. Zrozumiałem, że niespodziewanie, bez żadnego przygotowania znalazłem się w roli posłańca złej wiadomości, i nie wiedziałem, co powiedzieć. Panika, którą wywołała wiadomość o śmierci Mattiego, tylko urosła.

Był poniedziałek 4 lutego 2019 roku, zegar pokazywał 8.20. Niewiele wcześniej plotkarski tygodnik „Seiska” rzucił w eter piorunującą wiadomości: Matti Ensio Nykänen nie żyje. Najlepszy skoczek narciarski wszech czasów. Jeden z najsławniejszych Finów, jedna z największych legend sportu. Mój przyjaciel.

Właśnie wyszedłem spod prysznica i nagle zaczęło mi się zdawać, że moje mokre włosy ważą tonę. Czas stanął. Wiedziałem, że przynajmniej połowa Finlandii zamrze na tę wiadomość. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że muszę stawić czoło mojemu smutkowi podwójnie: z jednej strony jako przyjaciel Mattiego, z drugiej jako dziennikarz.

Chwilę wcześniej próbowałem dodzwonić się do żony i siostry Mattiego, ale żadna z nich nie odebrała. I jakoś sam z siebie wybrał mi się numer Vieno. Na przestrzeni lat spotkaliśmy się dwa razy i kilkakrotnie rozmawialiśmy o Mattim przez telefon. Czułem, że darzymy się wzajemnie dużym zaufaniem. Ale teraz sytuacja okazała się nie do zniesienia.

Przez chwilę nieporadnie szukałem słów, aż w końcu zdołałem drżącym głosem zapytać Vieno, czy słyszała o artykule „Seiski”. Odpowiedź znałem z góry. Domyślałem się również, jak starsza pani zareaguje na zacytowaną przeze mnie wiadomość. I tak też się stało – prawie się załamała.

– Nie, nie… To nie może być prawda! Matti nie mógł umrzeć! – upierała się przerażona Vieno. – Matti dopiero co, w piątek, powiedział, że w środę przyjedzie z [żoną] Pią na moje dziewięćdziesiąte urodziny. Ach, to straszne! – mówiła dalej drżącym głosem.

W pierwszej chwili sam również nie chciałem uwierzyć w tę wiadomość. W ostatnich latach kilka razy donoszono gazetom o „śmierci” Mattiego. Oprócz tego w naszych prywatnych rozmowach często po pijaku groził, że się zabije. Ta jego gadanina na gazie zazwyczaj wlatywała mi jednym uchem, a drugim wylatywała. Jednocześnie wiedziałem przecież, że Matti nieustannie sam siebie zabija. Chociaż w całkiem inny sposób, niż zapowiadał.

Na szczęście z plątaniny myśli udało mi się wydobyć kilka pocieszających zdań, dzięki czemu starszej pani, czego się obawiałem, nie odebrało głosu i jej nie sparaliżowało. Zasugerowałem nieszczęsnej matce, żeby natychmiast zadzwoniła do Pii, i przekazałem jej numer telefonu żony Mattiego. Potem, najlepiej jak potrafiłem, próbowałem dodać Vieno sił i życzyłem wytrwania w tych chwilach. Złożyłem szczere kondolencje i się pożegnałem.

Matti żyje nadal jako legenda. Trwa ona na sposób, jaki w maleńkiej Finlandii zdarza się niezwykle rzadko. Obecnie pojawiła się perspektywa na coś, czego od lat niecierpliwie wyczekiwano – na prawdę o Mattim. Szansa, że będzie można opisać, jaki faktycznie był, odmalować jego konstrukcję psychiczną, którą znała tylko grupka osób. Za życia Mattiego, niezależnie od tego, czy wiodło mu się dobrze, czy źle, patrzono na niego zza zasłon, ponieważ nie chciał on zagłębiać się w swoje prawdziwe problemy, a najbliżsi nie mieli odwagi, by zrobić coś więcej niż zajrzeć przez szparę. Tragedia stała się jednak okazją do zburzenia tej fasady.

Wierzę, że sam Matti od lat w tajemnicy o tym marzył. Być może tylko w taki sposób można było uratować go przed przedwczesną śmiercią.

Już pierwszy tydzień po odejściu Mattiego pokazał, że czterokrotny złoty medalista olimpijski nie został przez Finów zapomniany i nadal szybuje w ich sercach. Zdawało się, że duża część kraju zamarła, żeby go wspomnieć. Smutek rozczulał i zmuszał do mówienia.

Matti zmarł w wieku 55 lat. Oczywiście nie wszyscy go lubili. Ale dla niezliczonej rzeszy był nieśmiertelnym bohaterem, kimś wyjątkowym. Ta kariera, która rozpoczęła się w latach 70. i zakończyła w praktyce w 1992 roku, to ówczesna Finlandia w miniaturze – najpierw, w latach 70., przykucnięta, w pozycji najazdowej odważnie ruszyła ze szczytu ku nieznanemu. Potem, w latach 80., dzięki niesamowitej sile i stylowemu lotowi wznosiła się po zwycięstwo. Aż do początku lat 90., gdy entuzjazm zaczął gasnąć, a spadająca prędkość doprowadziła do katastrofy przypominającej wylądowanie na buli. Pojawił się styl V, a Finowie chóralnie wykrzywiali zaczynające się na „v” słowo* – niektórzy z powodu kryzysu gospodarczego, inni przez kryzys w karierze skoczka.

Matti stał się tak popularny głównie ze względu na perfekcję na skoczni, w dyscyplinie, w której dążenie do jednego idealnego skoku jest dla wielu życiowym sensem – chodzi o to, by choć raz unosić się lekko w powietrzu. Według ludzi specjalizujących się w tej dyscyplinie Matti w szczytowym okresie dominował tak bardzo, że nawet gdy przeżywał gorsze chwile, plasował się w czołowej szóstce konkursów Pucharu Świata. W zwykłe dni był przynajmniej na podium, a gdy znajdował się w optymalnej formie, rywale nie mieli nic do gadania.

W Finlandii bycie legendą łączy się często z samotnością, ponieważ samotność to część fińskości. Tak było zawsze, poczynając od opisującej dzieje mityczne Kalevali i jej sławnego bohatera Väinämöinena. Gdy ktoś należący do tej specyficznej kultury jaskiniowców z kaskiem na głowie samotnie dokonuje męskich czynów, szanują to wszystkie klasy społeczne w tym kraju. A skoki narciarskie, jak mało co, to robota dla samotnego mężczyzny. Zsuwać się w szaleńczym tempie ku progowi skoczni i niewiadomemu, po czym przez sekundy lecieć, będąc zdanym tylko na siebie – to dopiero szaleństwo!

Od zarania wieków legendy powstawały wskutek tego, że ktoś sięgał dalej lub robił coś szybciej niż inni. To nie przypadek, że właśnie w Finlandii nigdy nie brakowało bohaterów w kaskach. Oprócz Mattiego wystarczy wspomnieć na przykład skoczków Jannego Ahonena i Toniego Nieminena, gwiazdy F1 Kimiego Räikkönena i Mikę Häkkinena oraz asy rajdów samochodowych Juhę Kankkunena, Markku Aléna, Tommiego Mäkinena i Marcusa Grönholma. Wielu z nich, tak jak Matti i Kimi, zrealizowało powszechnie podziwiany „amerykański sen”, czyli wydostało się z kiepskich warunków bytowych i trafiło w światła reflektorów. Do tej obracającej się pomiędzy ekstremami dwójki przylgnął również wizerunek rozrabiaków, a w Finlandii przecież rozrabiaków się kocha. Czy raczej odważnych ludzi chodzących własnymi drogami, którzy śmiało krzyczą spod kasków: „Leave me alone!”.

Pamiętam dobrze lata 80., gdy podczas konkursów Pucharu Świata w Lahti jako podekscytowany okołodziesięcioletni dzieciak czekałem wśród dziesiątek tysięcy innych ludzi właśnie na skoki Mattiego. Gdy zbliżała się jego kolej, czułem przypływ adrenaliny. A kiedy spiker ogłaszał, że jako następny skoczy Matti, przez plecy przechodziły mi zimne dreszcze. Tak jakbyśmy byli w świątyni bogów i oczekiwali, że zaraz z nieba zstąpi coś wykraczającego poza doczesność. Panowała euforia.

Matti tak skutecznie podbił serca publiczności swoją osobowością, że jego popularność utrzymywała się także po tym, gdy skończył ze sportem i niemal z miejsca wskoczył na sceny koncertowe. Na początku niewielu wierzyło, że kariera wokalna tego narwańca potrwa choćby rok. Ale choć zdarzały mu się przerwy, można powiedzieć, że w sumie ciągnęła się przez jakieś 27 lat, aż do kresu życia byłego skoczka.

Matti był jedynym w swoim rodzaju mistrzem piosenki. Jeśli chodzi o głos albo technikę śpiewania nie zaliczał się do grona prawdziwych wokalistów, ale współpraca z doświadczonym muzykiem Jussim Niemim spowodowała, że powstał produkt, który wiele osób chciało kupić.

Na początku pod względem popularności koncertów Matti nie miał sobie równych. Wcześnie pojawiły się także skandale. Były zresztą nieodłączną częścią jego życia – kiedyś doprawił się tak, że został odesłany z reprezentacji kraju w skokach, która brała udział w konkursowym tournée, innym razem, jako kelner w restauracji, zrobił striptiz, a jeszcze kiedy indziej wylądował w więzieniu za dźgnięcie nożem. Na przestrzeni lat zebrało się dużo sensacyjnych nagłówków, ale mnóstwo także potencjalnie skandalicznych wydarzeń do tej pory nie wyszło na jaw – a niektóre są naprawdę zaskakujące.

Cokolwiek by się jednak stało, wielu Finów, a także media, zawsze supergwieździe przebaczało. To jedna z pośrednich istotnych przyczyn tragedii Mattiego. Tę książkę napisaliśmy jednak po to, żeby przede wszystkim pokazać najważniejszy powód jego dramatu – a nie były nim używki ani tryb życia. To tylko skutki, refleksy właściwej przyczyny. Prawdziwe źródło problemów tkwiło w głowie Mattiego.

Bohaterów czci się na świecie od zarania dziejów. Także w Finlandii gwiazdy, przede wszystkim rozrywki, kultury i sportu, a niekiedy nawet polityki i biznesu, cieszą się uwielbieniem. Często nie mówi się jednak głośno, że popularność zawsze ma swoją cenę.

W wyobrażeniach zwykłych ludzi gwiazdy to nierzadko osoby posiadające niewiarygodną, niezniszczalną pewność siebie i odporność psychiczną. W rzeczywistości to czyste złudzenie, ponieważ jeśli idzie o wewnętrzną wytrzymałość, nadludzie nie istnieją. Pisząc tę książkę, rozmawiałem z wieloma psychologami i innymi specjalistami o tym, jak gwiazda często staje się sama dla siebie najgorszym rywalem. Czy chodzi o rockowego idola czy bohatera sportowego, ci ludzie w wielu przypadkach mają większe problemy pod sufitem niż tak zwani normalsi. Gdy człowiek jest wielbiony i dostępuje chwały, z wielu powodów jego ogólnoludzki rozwój często się zatrzymuje. Tak właśnie stało się w przypadku Mattiego, począwszy od jego samooceny.

Ta książka opowiada przede wszystkim o pełnym bólu procesie stwarzania własnego ja przez bohatera opinii publicznej. O autentycznym Mattim normalsie, obok którego wyrósł nagle Matti celebryta. Był Matti i był Nykänen, dwie całkowicie rożne od siebie postacie, ciągle się ścierające, walczące o to, która z nich jest mocniejsza. To wszystko działo się w świecie, gdzie syndrom ADHD może być zarówno siłą, jak i kulą u nogi.

Umysł Mattiego był piękny i wyniósł go do sławy, ale potem okazał się jego przekleństwem. Nie wystarczył, żeby wygrać z pojawiającymi się w nim lękami i innymi trudnymi uczuciami. Staramy się pokazać, jak wrażliwą psychiką obdarzony był Matti, by sprowokować czytelnika do postawienia sobie pytania, dlaczego bohater tej książki żył tak, jak żył. I zaprezentować skutki jego czynów, które w znacznym stopniu, w taki czy inny sposób, zaskoczyły także jego samego.

W trakcie pisania sam zrozumiałem na przykład, dlaczego Matti, człowiek z natury wyjątkowo uprzejmy i serdeczny, w pewnym okresie ze względów bezpieczeństwa nosił ze sobą broń krótką. Albo z drugiej strony: dlaczego w innym czasie codziennie podawał ukochanej poranną kawę do łóżka i zaczynał się wygłupiać jak mały chłopiec. Im bardziej zagłębiałem się w nowe informacje i historie o wewnętrznym świecie Mattiego, tym bardziej rozumiałem, skąd brały się jego zazdrość, gwałtowność, emocjonalna samotność i uzależnienie od popularności. Nie dziwię się już choćby temu, że podczas igrzysk w Calgary w 1988 roku wierzący w Boga Matti na belce startowej skoczni normalnej desperacko się modlił. Ani nawet temu, że niczym się nie przejmował, chociaż z powodu używek po raz pierwszy znalazł się u bram nieba i spoglądał śmierci w oczy już w 1995 roku.

Ta książka powstała z zamiarem wsparcia wszystkich ludzi, którzy mają problem z samooceną. Ponadto jest to swego rodzaju ukłon w stronę osób cierpiących na ADHD oraz – przede wszystkim – ludzi uzależnionych; w stronę wszystkich tych, którym brakowało odwagi, aby mówić o paraliżujących ich kłopotach psychicznych. To książka skierowana również do bliskich wspomnianych osób, ponieważ one też borykają się z różnymi problemami. My, autorzy, czujemy bezgraniczny szacunek wobec członków rodziny, w której wychował się Matti, innych jego krewnych i wszystkich przyjaciół.

Matti popadł w uzależnienie już u progu lat 90., ale ani wtedy, ani jeszcze długo potem nikt nie odważył się wszcząć alarmu. Oczywiście wybryki bohatera narodowego były niekiedy ganione, ale mimo wszystko zawsze w końcu udawało mu się wygrać z krytyką. Ponieważ Matti zaprzeczał, że jest chory, jego przypadłość na długo stała się czymś, o czym się milczy.

Najpierw popadł w alkoholizm, a potem doszło do tego uzależnienie od leków. Używki go zniewoliły. Ten fakt wyszedł w całości na światło dzienne dopiero w maju 2019 roku, gdy dziennik „Ilta-Sanomat” jako pierwszy doniósł o przyczynach zgonu Mattiego: pierwotną było zapalenie trzustki, a bezpośrednią zapalenie płuc.

W Finlandii alkohol wciąż traktuje się przychylnie, a alkoholizm można uznać za jedną z naszych chorób narodowych. Znamienne, że gdy w latach 80., podczas przerw w skokach, Matti się upijał, dziennikarze, trzaskający o nim kolejne artykuły, sami bywali pod wpływem. Nic dziwnego, że w skandalizujących tekstach na temat Mattiego można momentami dostrzec nawet podziw.

To nastawienie zmieniło się dopiero w efekcie kryzysu gospodarczego na początku lat 90. oraz wskutek wywołanej nim fali zwolnień w koncernach medialnych – a zmiany okazały się gruntowne. Gdy dziennikarze rzucili picie, zaczęli krytykować nadużywanie alkoholu w całkiem nowy sposób. Dotyczyło to również pijackich wybryków Mattiego. Bohater skoczni zaczął dostarczać Finom siły w innej formie: „No, człowiekowi przytrafiło się może to i tamto, ale Mattiemu też się zdarzyło”.

Każdy miał na pewno jakąś opinię o tym facecie wyglądającym niewinnie jak dziecko. Dla niektórych był bohaterem smutnym i upadłym, dla innych ciekawym i komicznym. Wzbudzał też całą gamę uczuć: miłość, gniew, żal, podziw, entuzjazm, pogardę, strach. Przede wszystkim traktowano go jako bezpośredniego i prostego gościa, który w samotności powarkiwał: „Robię to, co robię, niech inni robią to, co ich interesuje. Może piłem, może nie”.

Wśród Finów znalazło się wiele osób, które nawet zza zasłony umiały zajrzeć w głąb umysłu Mattiego, ludzie ci nie sięgali jednak wzrokiem po horyzont, a właśnie tam tkwiło sedno sprawy. Niezwykle ciekawie było zrozumieć, jak dalece jego wyjątkowe publiczne wcielenie odbiegało od samego Mattiego, od tego nastoletniego dzieciaka, który jeszcze w wieku 17 lat nie potrafiłby w ogóle sobie wyobrazić, że sława paradoksalnie będzie rządziła jego życiem i napędzała jego wewnętrzną ucieczkę.

W ogólnym zarysie moje doświadczenia oraz wspomnienia związane z Mattim są piękne. Oczywiście niekiedy się kłóciliśmy, zazwyczaj o artykuły i terminy. Czasami wrzeszczał do słuchawki na cały głos i wydawało się wtedy, że tynk sypie się ze ścian. Przeważnie działo się tak, gdy stąpał po cienkim lodzie i z niepokoju sięgał po butelkę. Ale na ogół miałem kontakt z trzeźwym Mattim, nieśmiałym, delikatnym oraz uczynnym człowiekiem, który nie porzuciłby znajdujących się w tarapatach bliskich. Dręczony różnymi lękami i przerażony ludzkimi masami Matti interesował się moimi sprawami i tym, co się u mnie dzieje, zawsze gotowy pomóc. Był obecny.

Gadaliśmy kilka razy o ADHD, z którym się borykał, ale jednak częściej o innych jego problemach emocjonalnych. Nasze rozmowy zbaczały na te tory być może dlatego, że – jak się zdawało – obaj musieliśmy sobie radzić z bardzo podobnymi psychicznymi wyzwaniami, poczynając od walki o poczucie własnej wartości. Nasze umysły wypełniał zgiełk i dzięki temu nie musieliśmy głośno mówić, jak bardzo sobie nawzajem ufamy. I rozumieliśmy, dlaczego jest nam tak trudno zachować piękny umysł. Właśnie dlatego pewnego razu, gdy Mattiego porzuciła jego wielka miłość, klęczał przede mną, trzeźwy i z płaczem uwięzionym w gardle. I chyba dlatego z biegiem czasu zrozumiałem, czemu bardziej lub mniej świadomie sam siebie niszczył – dlaczego się poddał i nie próbował się tak naprawdę ratować.

Ale nim odszedł do wieczności, przeżył niewidzianą wcześniej, wyjątkową historię. Niech sama opowie, dlaczego Matti Ensio Nykänen wiedział już zawczasu, jaki czeka go los.

*Vittu – jedno z powszechniejszych fińskich przekleństw (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

Rozdział 1

Omen

Wyglądał tak, jakby przygotowywał się do skoku. Korpus przycisnął do kolan, ale na jego twarzy, zamiast znanego ze skoczni skupienia, malował się wyraźny grymas. Matti Nykänen siedział na sofie w dużym salonie dwupokojowego mieszkania w bloku na helsińskiej wyspie Laajasalo i ewidentnie coś go bolało.

Z fotela obok przyglądał mu się Vesa Finska. Długoletni przyjaciel Mattiego sądził, że byłego mistrza boli brzuch, ale nie miał odwagi poruszyć tego tematu. Wiedział bowiem, że Matti nie lubi, gdy inni próbują dowiedzieć się czegoś na temat stanu jego zdrowia. Taka ciekawość zazwyczaj denerwowała emerytowanego skoczka, czasem zaś powodowała wręcz, że wybuchał. Chociaż Matti ogłosił publicznie, że choruje na cukrzycę, w rozmowach ze znajomymi chętnie przemilczał również tę kwestię.

Finska przez chwilę analizował atmosferę panującą w mieszkaniu, po czym podjął decyzję, że potraktuje całą sprawę z humorem. Mężczyzna, który pracował jako kontroler w branży taksówkarskiej i dziesiątki razy służył Mattiemu jako kierowca, chciał wiedzieć, skąd bierze się ten ból, ponieważ rozumiał, że nie wywołuje go cukrzyca. Powód musiał być inny.

Finska pamięta, że spytał wtedy przyjaciela:

– Matti, czy to trening mięśni brzucha?

– Nie… Wszystko w porządku. Po prostu trochę się relaksuję i rozciągam – dobiegła odpowiedź z poziomu siedziska.

Finska wypytywał dalej, a Matti zarzekał się, że nic mu nie jest.

– Nikt nigdy nie zna dnia ani godziny. Ale ja na pewno będę balować na własnej dziewięćdziesiątce – skwitował sprawę Matti i zaśmiał się jakby z przymusu.

Był piątek 1 lutego 2019 roku, zegar wskazywał szóstą pod wieczór. Chociaż Matti bagatelizował swój stan, sprawiał wrażenie nie tylko zbolałego, lecz także zmęczonego. Oczywiście wyglądał tak już wiele razy wcześniej, ale Finska czuł, że tym razem coś jest nie tak. Matti zachowywał się nietypowo i mówił dziwne rzeczy, choć ani słowem nie wspomniał o wynikających z zapalenia trzustki strasznych bólach. Nie powiedział również nic o gorączce, która pojawiła się kilka godzin wcześniej. Narzekanie nie leżało zresztą w jego naturze, ponieważ sądził, że to dowód słabości.

Chociaż wtedy nie zdiagnozowano jeszcze u niego ponownego zapalenia trzustki, Matti prawdopodobnie wiedział, co się dzieje. Takie same objawy w przeszłości sprawiały, że zwijał się z bólu. Być może coś przeczuwał. W każdym razie już dzień wcześniej w jego zachowaniu na ulicach własnego miasteczka było coś nietypowego.

Matti przeprowadził się do leżącego w południowo-wschodniej Finlandii mniej więcej jedenastotysięcznego Joutseno pod koniec 2013 roku, a następnego lata ożenił się z Pią Talonpoiką. W jej tak zwanym domu żołnierza frontowego** mieszkała wtedy patchworkowa rodzina, w skład której wchodzili także synowie Pii: nastoletni Miska oraz Miro, który potem przeprowadził się na swoje, a także pies Diego. Poprzedniego dnia, w czwartek, Matti poszedł z nim na kilkukilometrowy spacer, ale ponieważ nie wrócił o zwykłej porze, Pię najpierw to zdziwiło, a potem zaczęła się denerwować. Były skoczek nie miał w zwyczaju przystawać na pogawędki z obcymi albo nawet ludźmi znanymi z widzenia. Wobec mieszkańców osiedla był odrobinę bardziej otwarty, ale nawet z nimi nie rozmawiał dłużej niż kilka minut.

Nie chodziło o to, że Matti nie cenił sobie uwagi, którą obdarzali go Finowie, a raczej o to, że małomówny jyväskyläńczyk w towarzystwie obcych często czuł się niezręcznie, był zakłopotany, a nawet przytłoczony. Dekady, kiedy to stawał się bohaterem skandali, zostawiły głębokie blizny na jego bardzo wrażliwej psychice. Jeśli ktoś zagadywał go w miejscu publicznym, zazwyczaj szybko dziękował za uprzejmość i odchodził, tłumacząc się pośpiechem.

W końcu Matti wrócił do domu. Okazało się, że przystanął na prawie pół godziny, by porozmawiać z mieszkającą w pobliżu parą. Zdziwiło to również tę dwójkę, ponieważ były mistrz nigdy wcześniej nie mówił im o sobie równie dużo i równie otwarcie. Tym razem Matti opowiadał im o najbardziej bolesnych chwilach ze swojego życia i zupełnie inaczej rozłożył akcenty. Poruszony, wspominał najważniejsze momenty kariery i w przepraszającym tonie snuł historię o tym, jak rozpętał głośną na cały kraj aferę. W którymś momencie zaczął niepewnie mówić, że „nigdy się nie wie, kiedy trzeba będzie odejść”.

– Sorry, kochanie, że to tyle trwało! Ale jakoś tak się zagadaliśmy. Było bardzo miło porządnie sobie porozmawiać pierwszy raz od dłuższego czasu – rzucił Matti żonie po wejściu do domu.

Następnego ranka, w piątek, zaczął się źle czuć. Było to wyraźnie widać po jego twarzy. Pia wiedziała, że nie chodzi o kaca, ponieważ mąż poprzedniego dnia wypił tylko kilka piw.

Wieczorem Matti miał jednak koncert w Helsinkach. Z powodu osłabienia wolałby go odwołać, ale mimo to już z rana wyruszył samochodem w drogę. Jeszcze dając mu buziaka na pożegnanie, Pia próbowała przekonać go, by został i odpoczął. Na próżno.

– Nie będę odwoływał żadnego koncertu. Ludzie zaraz by pomyśleli, że Nykänen znów zaczął chlać. Nie ma się czym martwić. Widzimy się za kilka dni, kochanie – oznajmił.

Im bliżej było końca dekady, tym mniejszy zapał do dawania koncertów czuł Matti, ponieważ męczyło go podróżowanie po całej Finlandii. Często uciekał przed tym, wydzwaniając do ludzi ze swojego otoczenia. Podczas owej podróży połączył się z kilkoma dobrymi znajomymi, w tym między innymi z Anterem Vertem, menedżerem z minionych lat. Po takich rozmowach wielu czuło, że Matti w zasadzie nie miał żadnej konkretnej sprawy, po prostu chciał poczuć się bezpiecznie, słuchając znajomych głosów.

Tym razem padło również na Juhę, męża ukochanej siostry Tuiji, z którym Matti gawędził ponad pół godziny. Juha był przyzwyczajony do tego, że szwagier otwiera się przed nim podczas rozmów. Czasem bowiem zdarzało im się dyskutować także o głębszych sprawach. Z jakiegoś powodu Juha odnosił jednak wrażenie, że tym razem Matti jest bardziej szczerzy niż zwykle i mówi o poważniejszych rzeczach. Nie przestawał snuć rozważań.

Matti cały czas dziękował za szacunek, zrozumienie, gotowość do pomocy i wszystko, co spotkało go ze strony szwagra w przeszłości. Pod koniec rozmowy Juha zaczął się zastanawiać, czy Matti, mówiąc, jak kiepsko się czuje, próbuje się z nim pożegnać i czy czegoś nie ukrywa.

Przed południem wokalista dotarł do Helsinek. W ciągu dnia odbył spotkania, a po południu, około czwartej, pojechał do dzielnicy Laajasalo. Według planu miał spędzić cały weekend u przyjaciela, Vesy Finski. W mieszkaniu Vesa usadził go za zastawionym stołem. Gość otrzymał przygotowaną przez gospodarza tradycyjną zupę z kiełbaską wieprzową, jego ulubione danie – dlatego gdy kwaterował się na Laajasalo, zazwyczaj je dostawał.

Finska chciał jak najlepiej, nawet kosztem własnej wygody, zadbać o Mattiego, którego uważał za prawdziwego i bliskiego przyjaciela. Z tego względu dał mu przenocować we własnej sypialni, a sam miał zamiar spać na sofie. Taksówkę Mattiemu opłacała często gazeta „Seiska”, ale czasem Finska podwoził go również dla własnej przyjemności.

Spotkali się 27 lat wcześniej, na wiosnę 1992 roku. Finska pracował wtedy jako product manager w Mizuno, które produkuje sprzęt sportowy i buty, Matti z kolei kończył właśnie wspaniałą karierę. W tamtym okresie firma Mizuno negocjowała umowę na sponsoring z świeżym mistrzem olimpijskim w skokach narciarskich, zaledwie szesnastoletnim Tonim Nieminenem, lecz jego menedżer, biznesmen Harry „Hjallis” Harkimo, żądał według Finski zbyt dużej sumy. Przedstawicielom międzynarodowej marki nie pozostało nic innego, jak zwrócić się do najlepszego skoczka wszech czasów. W taki sposób zaczęła się kilkuletnia współpraca biznesowa Vesy i Mattiego, którzy razem objeżdżali między innymi sklepy ze sprzętem sportowym w całej Finlandii. Podczas tych podróży narodziła się między nimi przyjaźń. Dla Finski weteran skoczni to przede wszystkim Matti, nie Nykänen.

Tym razem przy jedzeniu było zaskakująco cicho. Zazwyczaj gość pożerał dwie porcje zupy, ale teraz w tajemniczym milczeniu siedział nad swoim talerzem i spoglądał to na niego, to na Finskę. Ostatecznie nie tknął ani łyżki. Zaczął mówić o koncertach i miał nadzieję, że niedługo przejdzie na emeryturę.

– Mam takie poczucie, że to trwające od lat show jest już na ostatniej prostej – powiedział Matti, mając na myśli swoje muzyczne występy.

Gdy po jedzeniu Finska obserwował, jak Matti walczy na kanapie z piekielnym bólem, czuł, że powinien coś zrobić. Przeniósł się do branży taksówkarskiej na początku nowego tysiąclecia i wierzył, że gdy woził Mattiego, nauczył się go rozumieć. Przypuszczał, że dzięki miłym wspomnieniom nastrój i samopoczucie dawnego mistrza się poprawią. Z tego powodu dwójka zeszła do garażu, zaaranżowanego przez Finskę na coś w rodzaju męskiej jaskini. Znajdowało się tam mnóstwo nostalgicznych zdjęć gwiazd sportu oraz rozrywki, Vesa znał dobrze wiele spośród nich. Do tej grupy zaliczał się też Remu Aaltonen, lider i perkusista legendarnej fińskiej grupy rockowej Hurriganes, który również traktował Finskę jak zaufanego kierowcę.

Matti chciał i tym razem posłuchać właśnie Hurriganes ze znajdującej się w garażu szafy grającej. Bohater skoczni cenił Remu Aaltonena, którego poznał dzięki Vesie. A teraz zachciało mu się nagle do niego zadzwonić. Rozmawiali około kwadransa, przede wszystkim wspominali przeszłość, a Matti wylewnie chwalił swojego rozmówcę. Na koniec Remu życzył mu powodzenia na koncercie, który miał się zacząć około północy w pobliskim barze Pallogrilli.

Matti na przemian to trzymał się za brzuch, to wpatrywał się w zawieszone na ścianie zdjęcia, kiedy z czołem zroszonym potem siedział na kanapie w garażu. Piwa z puszki, którą trzymał w ręku, wyjątkowo nie ubywało, ponieważ nie mógł go przełknąć. Kiedy zauważył na ścianie zdjęcie Jensa Weißfloga, reprezentanta NRD, a potem Niemiec, swego ulubionego rywala ze skoczni sprzed lat, gwałtownie wstał i podszedł bliżej.

Weißflog, tak jak Matti Nykänen, nazywany jest jednym z najlepszych skoczków wszech czasów. Ich ostra rywalizacja z lat 80. na trwałe wryła się w serca fanów sportów zimowych. Fin nie przejmował się szczególnie zagranicznymi rywalami, wręcz ich unikał, ale drobny enerdowski gwiazdor stanowił wyjątek. Dla Mattiego nie liczyło się nic poza zwycięstwem, gdy zajmował dalsze miejsce, był to olbrzymi cios dla jego poczucia własnej wartości. Porażki z Weißflogiem przyjmował jednak wyjątkowo spokojnie. Skoczkowie od początku darzyli się największym szacunkiem i to się nie zmieniło, nawet gdy obaj zakończyli już kariery – tak samo jak ich znajomość.

Jeszcze gdy Matti współpracował z Adidasem, a zanim zdążył związać się z Mizuno, firma ta podpisała kontrakt z Weißflogiem. Obaj zawodnicy często wymieniali się ubraniami marek, które reprezentowali. Pewnego razu Matti otrzymał od Weißfloga drogą zimową kurtkę, ale ponieważ nie mógł jej nosić z powodu zapisów kontraktowych z Adidasem, oddał ją najlepszemu przyjacielowi, Petteriemu Hinkkanenowi z Jyväskyli, znanemu jako Pepe.

– Weißflog na skoczni to był twardziel, naprawdę trudno było z nim wygrać. A w ogóle to miły facet. Nie miałem z nim nigdy żadnych problemów – paplał Matti do Vesy, przyglądając się zdjęciu. – Nie szło nas wtedy pokonać.

Po chwili Finska wyciągnął pochodzący z 1983 roku numer czasopisma „Buster”, w którym publikowano komiksy o tematyce sportowej, z Mattim na okładce. Vesa, entuzjastyczny fan gazety, zachował wszystkie numery, które kupił. Oprawił w ramkę zdjęcie z tego egzemplarza, a teraz poprosił skoczka, żeby złożył autograf na fotografii.

– Matti, mógłbyś skrobnąć tutaj swoje imię? Wcześniej nie miałem odwagi prosić, ale zdaje się, że to odpowiednia chwila – powiedział Finska. – A, i napisz tym razem „dla Finski”, a nie „dla Vinski” – dodał, śmiejąc się serdecznie, ponieważ Matti zawsze tak go nazywał.

Według Vesy Matti też był rozbawiony, gdy bazgrał swój podpis. Zdjęcie miało zawisnąć w specjalnym miejscu w garażu, pomiędzy fotografiami najsławniejszych sportowców na świecie – amerykańskiego bohatera ringów bokserskich Muhammada Alego oraz brazylijskiej gwiazdy piłki nożnej Pelégo.

– Patrz, Matti, trafisz do galerii takich sław – rzucił Finska.

– No, można by też powiedzieć, że dopiero teraz tamtych dwóch znajdzie się w towarzystwie gościa mocnego jak cholera – skwitował Matti z szerokim uśmiechem na twarzy.

Finska od samego początku przestrzegał zasady, że nie będzie prosił Mattiego o przysługę za przysługę – ani w ogóle nie będzie się wtrącał w jego sprawy. Tak też to wyglądało według relacji osób, które znały obu mężczyzn. Teraz jednak Finska miał do Mattiego kolejną prośbę. Dotyczyła oddanego fana skoczka, Tima Remesa, który mieszkał w sąsiedztwie i entuzjastycznie opowiadał o orle ze skoczni niemal codziennie i w każdym możliwym miejscu. Nie mógł jednak przyjść na wieczorny koncert, bo zachorował, i bardzo go to smuciło. Finsce było z tego powodu przykro i dlatego zapytał, czy Matti nie mógłby chociaż na chwilę zadzwonić do Remesa.

– Nie, nie. Zróbmy tak: weźmiemy stąd jedno zdjęcie w ramce i do niego pójdziemy. Podpiszę się też na nim – zaproponował Matti.

Niedługo potem Remes z fotografią w ręku uśmiechał się od ucha do ucha. Gdy zobaczył samego Mattiego Nykänena na podwórzu swojego bloku, nie mógł sobie nawet wyobrazić, że jego bohater poświęci mu blisko pół godziny. Chociaż prezent w postaci zdjęcia był dla Remesa niesamowicie ważny, obecność Mattiego znaczyła o wiele więcej.

– Chyba naprawdę mnie lubisz. Bardzo się cieszę – podziękował mu emerytowany skoczek.

Przez dekady wokół Mattiego pojawiło się wiele dwulicowych osób. Bardzo często spotykał się z wyrażaną za plecami krytyką, nieraz z wykorzystaniem mocno nieparlamentarnych epitetów. Opinie takich ludzi jednak zmieniały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy widzieli się z obrażanym przez nich celebrytą na żywo. Wtedy sporo osób było gotowych niemalże całować skoczka po dłoniach. Matti i jego bliscy często tego doświadczali – chyba nawet trochę zbyt często.

– Wszystkiego dobrego! – krzyknął gwiazdor do swojego fana.

Po spotkaniu z Remesem przyjaciele udali się do pobliskiego sklepiku, żeby puścić totka. Wizja wygrania fortuny nęciła zwłaszcza Mattiego, który borykał się z problemami finansowymi. Zdobyte w minionych latach miliony w dużej części się ulotniły i gdy Matti chodził teraz po knajpach, czasami jedyną kartą płatniczą, jaką posiadał, była jego popularność.

– Vesa, jeśli wygramy te miliony, pamiętaj, że nie będziemy się nimi przechwalać – rzucił Matti przed sklepem.

To rozśmieszyło Finskę. Przyszło mu do głowy kilka czy kilkanaście chwytliwych powiedzonek i słynnych haseł, które znała większość Finów: „Życie to lajf”***, „Szanse są fifty-sixty”, „Życie to najlepszy czas dla człowieka”.

Gdy przyjaciele wracali do domu, Finska zdążył pomyśleć, że Matti wygląda tak, jakby poczuł się trochę lepiej. Ale trwało to tylko chwilę. Matti poruszał się wyjątkowo wolno, całkiem inaczej niż zwykle. Finska szedł z przodu, jego przyjaciel zaś za nim. A przecież legendarny sportowiec był znany z tego, że chodził naprawdę szybko. Zazwyczaj wprost pędził po ulicach, stawiając energiczne, długie kroki, odrobinę pochylony w przód, i w zasadzie nikt nie mógł za nim nadążyć. I właśnie dlatego w obecnej sytuacji było coś nietypowego.

Gdy dowcipny z natury Matti jeszcze zwolnił, Finska zatrzymał się i odwrócił.

– Matti, czyżbyś się zestarzał? Dlaczego nie idziesz tak szybko jak zawsze? – zapytał ostrożnie.

– Aj tam, zestarzałem się! Nie, słuchaj, byłem dopiero co u lekarza i powiedział, że wszystko jest w porządku. A poza tym zgadnij, co powiedziałem, gdy na koniec zapytał, jak sobie radzę z tym moim ADHD.

– Nie mam pojęcia – odpowiedział Finska.

– Że przez to ADHD nie mam czasu o nim w ogóle myśleć.

W drodze powrotnej przyjaciele co rusz parskali śmiechem. Gdy dotarli pod blok Vesy, wstąpili jeszcze na chwilę do garażu. Matti miał dla kumpla niespodziankę – podarował mu złotą płytę za nagrany w 1988 roku singiel Lennä Nykäsen Matti (Leć, Matti Nykänen). Finska za nic nie chciał go przyjąć, ale dziś mówi, że Matti dał mu jasno do zrozumienia, że nie ma innego wyjścia.

– Byłeś przez te wszystkie lata moim zaufanym przyjacielem. Naprawdę na to zasługujesz. W zasadzie zasługujesz na o wiele więcej – uzasadnił.

Chociaż niedługo miał się zacząć koncert, kumple przysiedli jeszcze na chwilę, żeby pogadać. Matti powiedział Vesie o kontuzji nogi, której doznał w tym samym tygodniu. Niegdysiejszy mistrz świata mocno dbał o swoje gospodarstwo domowe i kilka dni wcześniej spadł z dachu budynku gospodarczego na własnym podwórzu – zrzucał śnieg, poślizgnął się i zjechał do tyłu ku krawędzi dachu. Poniżej stał zaparkowany mały traktor ogrodowy.

– Na szczęście mam jeszcze refleks. Bo gdybym się puścił, to po sekundzie spadłbym na traktorek plecami albo głową. Do jasnej cholery, na pewno byłbym sparaliżowany – opowiadał Matti ze strachem.

Jak sam powiedział, w ostatniej chwili zaczepił się jedną nogą o dach i w ten sposób uniknął najgorszego.

– Dosięgnąłem traktora drugą nogą, ale nie miałem się o co wesprzeć i poleciałem w dół. Chyba na chwilę straciłem przytomność i teraz też noga strasznie mnie boli – dodał Matti.

Ta opowieść zdziwiła Vesę, który pokręcił ze zdumieniem głową: „Jakim cudem potrafił zareagować tak szybko?”.

Rozmowa zeszła na temat dawniejszych wydarzeń. Matti chciał przeanalizować własne życie i przede wszystkim zastanowić się nad swoją sławą. Prawdopodobnie nadal nie dawały mu spokoju dawne rozróby i awantury z użyciem noża, ale najbardziej bolało go to, że nie czuł się szanowany w fińskiej rodzinie sportowej. Matti Nykänen był znanym wszystkim narodowym bohaterem, ale w ogólnym rozrachunku sława nie wpłynęła jakoś znacząco na jego poczucie własnej wartości. Od najmłodszych lat potwornie brakowało mu pewności siebie.

– To cholernie dziwne, że nie zostałem wybrany nawet do tej galerii sław****. Kto inny do tego stopnia zdominował swoją dyscyplinę? Wygrałem w skokach wszystko, co się dało, a wtedy była to przecież ulubiona dyscyplina Finów. Ale to też nic nie znaczy dla ludzi ze związku narciarskiego, bo są zapatrzeni sami w siebie – irytował się Matti. – A w ogóle można by zapytać, komu innemu bardziej należy się sportowa emerytura niż mnie. Wkurwia mnie to wszystko.

Po chwili zaczęły pojawiać się głębsze tematy. Matti, który brał ślub sześć razy, opowiadał w pięknych słowach o swojej matce Vieno i zmarłym w 2016 roku ojcu Ensiu oraz o siostrach Tuiji, Päivi i Anne. Kolejny pean wygłosił na cześć trójki swoich dzieci. Upłynęły tylko dwa tygodnie od wywiadu dla dziennika „Aamulehti”, w którym Matti wyjątkowo szczerze opowiedział o tym, że nie wolno mu widywać się z wnukami, na skutek decyzji ich rodziców. Przypuszczał, że stało się tak ze względu na jego uzależnienia i opinię skandalisty, ale mimo to uważał takie rozwiązanie za niesprawiedliwe.

Powiedział Vesie, że tęskni zarówno za dziećmi, jak i za wnukami. Finska słuchał tych zwierzeń przestraszony i niemalże wzruszony.

– Kurde, ależ się działo przez to moje życie! Mam poczucie, że nie wszystko poszło tak, jak chciałem. Wkurza mnie to, co ludzie o mnie myślą – mówił Matti. – Ale powiem też, że nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić. Chciałem być po prostu całkiem zwykłym Mattim. Całkiem zwykłym człowiekiem, i tyle.

Vesę poruszyły te słowa, ponieważ wiedział, że przyjaciel przez całe dekady wiódł życie innej osoby, a nie własne. Na kilka minut w garażu zapadła głucha cisza. Potem Matti wstał z krzesła, podziękował za nocleg i powiedział, że teraz czas na koncert. Właśnie pod garaż podjechał samochodem gitarzysta Aleksi Hirvonen.

– Vesa, zrozumiałeś, co właśnie powiedziałem? – zapytał jeszcze Matti, żeby się upewnić.

Finska pamięta, co odpowiedział:

– Oczywiście, Matti, zrozumiałem. W gruncie rzeczy jesteś tak naprawdę całkowicie zwyczajnym człowiekiem, jak wszyscy inni zjadacze chleba. Ale nikt nie miał takiego samego życia jak twoje. Jest wyjątkowe, pod wieloma względami – dodał.

Minęło trochę czasu. Koncert w barze w centrum handlowym na Laajasalo zaczął się i przebiegał rutynowo. Matti z Hirvonenem występowali na prowizorycznej scenie o powierzchni zaledwie kilku metrów kwadratowych, lecz nie psuło to atmosfery. Pomieszczenie było pełne ludzi, wielu z nich wyglądało na zadowolonych z show.

Między piosenkami, a czasem również w ich trakcie, Matti przytulał osoby, które miały na to ochotę, oraz ściskał ich dłonie. Gdy ubrany w czerwoną koszulkę Adidasa i spodnie rurki zaśpiewał pod koniec koncertu swoje hity, dźwięk był rozkręcony na ful. Na szyi miał biało-czerwony szalik z napisem „Polska”, który dostał od kogoś z widowni. Wokaliście na pewno nie było zimno – wręcz przeciwnie. Pot płynął mu po czole, jego ślady dało się zauważyć również na koszulce. Mimo to Matti sprawiał wrażenie, że w porównaniu z tym, w jakim stanie znajdował się kilka godzin wcześniej, czuje się dość dobrze.

Pomiędzy piosenkami wielokrotnie komplementował publiczność. Ponadto dziękował wieloletnim przyjaciołom. Część widowni się wzruszyła, w tym również Finska, który został nawet zaproszony na scenę. Ale to wyróżnienie nieco go zawstydziło. Zastanawiał się, czy nie można by zaoszczędzić choćby części tych pochwał na jakiś kolejny koncert albo na inny moment. Finska nie mógł jednak przewidzieć, że nie będzie już kolejnego koncertu.

Gdy bohater wieczoru z poważnym wyrazem twarzy zaintonował niespodziewanie utwór Lennä Nykäsen Matti, atmosfera w restauracji zrobiła się patetyczna. Nastrój tylko się wzmógł, gdy popłynęły słowa piosenki o tym, że musi odejść i podążać za swoją gwiazdą. Po dobrej godzinie koncert dobiegł końca. Zaraz potem poziom adrenaliny u Mattiego spadł i znów pojawiło się złe samopoczucie. Wokalista spiesznie opuścił scenę i poszedł do małego pokoju na zapleczu restauracji. Wielu chciało udać się tam za nim, ale Matti poprosił Vesę, żeby ten odprawiał fanów. Tym razem gwiazda wieczoru nie miała wystarczająco dużo energii na pogawędki z nieznajomymi. Matti chciał po prostu natychmiast dostać się z powrotem do swojej kwatery, dokąd obiecał go podwieźć gitarzysta Aleksi Hirvonen. Finska natomiast postanowił zostać jeszcze chwilę w barze.

Zanim Matti odjechał, widać było, że łapie się za brzuch. Niespodziewanie przestał być tak uparty i poskarżył się Vesie na ból.

– Nigdy nie można być całkowicie pewnym, kiedy będzie trzeba stąd odejść – powiedział. – Ale pamiętaj: nie chciałem niczego innego niż być po prostu zwyczajnym człowiekiem!

Podczas podróży do mieszkania Matti powiedział Hirvonenowi, że zamierza od razu wrócić do domu do Joutseno. Gitarzysta go uspokajał, mówił, że byłoby to nierozsądne, ponieważ Matti niekoniecznie jest w formie, żeby prowadzić samochód. Miał też już chyba za dużo alkoholu we krwi, biorąc pod uwagę, ile piwa poszło przed koncertem i w jego trakcie.

– Okej, masz rację, zresztą wiesz, że nie prowadzę po pijaku. Ale powiedz mi, Aleksi, dlaczego zajmujesz się tą robotą? Co z tego masz? – zapytał Matti z poważnym wyrazem twarzy.

Zdaniem gitarzysty było to bardzo dziwne pytanie. Okazało się, że według Mattiego Hirvonen jeździł z nim na koncerty właściwie wyłącznie z lojalności.

– Nie powinieneś skupić się na innych rzeczach zamiast krążyć ze mną po całej Finlandii? Mógłbyś jeszcze popchnąć do przodu karierę. – Matti nie przestawał mówić, nawet gdy zatrzymali się przed garażem Vesy.

Hirvonen opowiada, że znów próbował go uspokoić i stwierdził, że lubi koncerty.

– No i oczywiście chcę ci pomóc – dodał.

Zanim Matti wysiadł z samochodu, podziękował za wszystko, a potem życzyli sobie z Aleksim dobrej nocy. Gitarzysta pojechał do Jyväskyli, z kolei wokalista poszedł do mieszkania przyjaciela.

W sypialni Matti próbował zasnąć przez pół godziny. Później, już po powrocie do domu, powiedział żonie, że znów skręcał się z powodu bólu brzucha. Czuł napięcie, wspomnienia nie dawały spokoju. Aż do momentu, gdy dzięki zwyczajowej wieczornej modlitwie w końcu się wyciszył i zapadł w sen.

** Dom żołnierza frontowego (rintamamiestalo) to zazwyczaj drewniany parterowy budynek z poddaszem wybudowany według ogólnodostępnego projektu. Tego typu seryjna zabudowa była częsta w Finlandii zaraz po drugiej wojnie światowej i miała służyć rozwiązaniu problemów z zakwaterowaniem osób wysiedlonych z ziem zajętych przez ZSRR.

*** Piosenka zespołu Opus Live is life jest nieoficjalnym hymnem drużyny hokejowej Tappara Tampere. Podczas oglądania jej meczu Matti, który nie znał języków obcych, zapytał Jussiego Niemiego, co znaczy ten tytuł. Dowiedziawszy się, zareagował słowami „Elämä on laiffii” – elämä to po fińsku życie, a laiffi to sfińszczone i fonetycznie zapisane angielskie słowo „life”. Niemi oparł na tym koncepcie tekst popularnej piosenki śpiewanej przez Nykänena.

**** Chodzi o Suomen urheilun Hall of Fame – prowadzoną przez Fińskie Muzeum Sportu galerię najwybitniejszych krajowych zawodników lub osób, które w inny sposób zasłużyły się dla fińskiego sportu. Istnieje od 2010 roku, rokrocznie dodawane są do niej nowe postacie. Matti Nykänen został dołączony do ich grona w styczniu 2020 roku.

Elämä oli laiffii – Matti Nykänen 1963–2019

Copyright © Marko Lempinen, Jussi Niemi ja Kustannusosakeyhtiö Otava 2020

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2021

Copyright © for the Polish translation by Marta Laskowska 2021

The translation of this work has been supported by the FILI

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Dominik Leszczyński

Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Przygotowanie e-booka: Natalia Patorska

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Fotografia I stronie okładki – David Madison / Getty Images

Fotografia IV stronie okładki – Mauri Ratilainen / PAP / EPA

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2021

ISBN (mobi): 9788382101706

ISBN (epub): 9788382101713

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Dagmara Kolasa, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Agnieszka Jednaka

Promocja: Piotr Stokłosa, Szymon Gagatek, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Karolina Prewysz-Kwinto

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Paweł Kasprowicz, Marcin Mendelski

Administracja: Klaudia Sater, Monika Kuzko, Małgorzata Pokrywka

Finanse: Karolina Żak, Honorata Nicpoń

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl