Człowiek, który rozszyfrował rynki finansowe - Gregory Zuckerman - ebook + audiobook + książka

Człowiek, który rozszyfrował rynki finansowe ebook

Gregory Zuckerman

0,0
59,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

 

Jim Simons to człowiek, który w 2018 roku uplasował się na 52. miejscu na liście najbogatszych ludzi świata. Jak tam dotarł? Dzięki matematyce!

 

Żaden inny inwestor – ani Warren Buffett, ani George Soros, Peter Lynch, Steve Cohen czy Ray Dalio – nie jest w stanie nawet zbliżyć się do tego, czego dokonał założyciel Renaissance Technologies, Jim Simons. Od roku 1988 fundusz Medallion spod znaku Renaissance przynosi roczne dochody na poziomie 66 procent. Firma odnotowała zyski z transakcji finansowych na poziomie przewyższającym sto miliardów dolarów. Sam Simons wart jest dwadzieścia trzy miliardy.

 

Jednak Simonsa i jego strategie spowija mgła tajemnicy. Ludzie z Wall Street od dawna pragną wniknąć w wyjątkowy umysł Simonsa, a także dowiedzieć się, w jaki sposób jego zagadkowy fundusz hedgingowy Renaissance Technologies zdominował rynki finansowe.

 

Autor bestsellerów i reporter „Wall Street Journal” Gregory Zuckerman znalazł odpowiedź!

 

Korzystając z bezprecedensowego dostępu do Simonsa i kilkudziesięciu aktualnych i byłych pracowników Renaissance, reporter „Wall Street Journal”, Gregory Zuckerman, opowiada trzymającą w napięciu historię niesamowitego rewolucjonisty, który skupił wokół siebie zbuntowanych matematyków i zapoczątkował epokę quantów. To portret współczesnego Midasa, który podbił rynki finansowe i stworzył je na swój obraz i podobieństwo, a także opowieść o tym, co ta epoka oznacza dla nas wszystkich.

 

Dzięki tej książce poznasz przemilczaną historię tego, jak tajemniczy matematyk stał się pionierem algorytmicznego handlu i inwestorem wszech czasów.

 

***

 

Intrygująca, wypełniona mnóstwem fascynujących postaci i nowych informacji. Tę książkę czyta się bardziej jak wyborną, wciągającą powieść niż jak zwykły tom poświęcony finansom.
BARRY RITHOLTZ, BLOOMBERG

 

Gregory Zuckerman podnosi zasłonę i ukazuje najbardziej fascynującego człowieka na rynkach finansowych (…) doskonały reportaż.
„FINANCIAL TIMES”

 

Porywająca biografia Jima Simonsa, który zmienił grę inwestycyjną (…) czytelnicy chcący zrozumieć, w jaki sposób gospodarka znalazła się tam, gdzie jest, powinni przeczytać tę książkę jednym tchem.
„PUBLISHERS WEEKLY”

 

Wartościowa lektura dla wszelkiego rodzaju początkujących plutokratów i potrafiących liczyć pieniądze inwestorów.
„KIRKUS REVIEWS”

 

***

 

Gregory Zuckerman - jest autorem książki The Greatest Trade Ever oraz dziennikarzem w „Wall Street Journal”, gdzie pisze o firmach finansowych, osobowościach i transakcjach finansowych oraz o funduszach hedgingowych. Na łamach magazynu porusza także inne tematy związane z inwestowaniem i biznesem. Trzykrotnie został laureatem Nagrody Geralda Loeba, najwyższego wyróżnienia w dziennikarstwie biznesowym. Zuckerman regularnie pojawia się w CNBC, Fox Business i innych stacjach telewizyjnych i radiowych oraz wygłasza wykłady na całym świecie.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 467

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: THE MAN WHO SOLVED THE MARKET. HOW JIM SIMONS LAUNCHED THE QUANT REVOLUTION Tytułu polskiego wydania pochodzi od wydawcy.

Przekład: Anita Doroba Redakcja: Ewa Skuza Korekta: Elżbieta Wojtalik-Soroczyńska Projekt okładki: Michał Duława Adaptacja projektu graficznego: Wladzimier Michnievič Skład: Studio Magenta Nadzieja Michnievič

Copyright © 2019 by Gregory Zuckerman All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form.

This edition published by arrangement with Portfolio, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC.

Copyright © 2020 for the Polish edition by MT Biznes Ltd. All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.

Warszawa 2020

MT Biznes Sp. z o.o. www.mtbiznes.pl [email protected]

ISBN 978-83-8087-921-8 (format epub) ISBN 978-83-8087-922-5 (format mobi)

Gabrielowi i Elijahowi

Moim sygnałom w szumie informacyjnym

OSOBY

James Simons

Matematyk, łamacz kodów i założyciel firmy Renaissance Technologies

Lenny Baum

Pierwszy wspólnik inwestycyjny Simonsa, autor algorytmów, które wpłynęły na życie milionów

James Ax

Prowadził fundusz Medallion, stworzył pierwsze modele tran­sakcji finansowych

Sandor Straus

Guru przetwarzania danych, który na początku odegrał kluczową rolę w Renaissance Technologies

Elwyn Berlekamp

Teoretyk gier, który zarządzał funduszem Renaissance w kluczowym punkcie zwrotnym

Henry Laufer

Matematyk, który skierował fundusz Simonsa ku transakcjom krótkoterminowym

Peter Brown

Informatyk, który pomógł przeprowadzić Renaissance przez najważniejsze przełomy

Robert Mercer

Dyrektor współzarządzający Renaissance’em, który pomógł Donaldowi Trumpowi w wyścigu do Białego Domu

Rebekah Mercer

Wspólnie ze Stevem Bannonem wywróciła do góry nogami amerykańską politykę

David Magerman

Informatyk, który starał się powstrzymać działalność polityczną Mercerów

CHRONOLOGIA NAJWAŻNIEJSZYCH WYDARZEŃ

1938

Urodził się Jim Simons

1958

Simons ukończył studia w Massachusetts Institute of Technology (MIT)

1964

Simons zostaje łamaczem kodów w IDA

1968

Simons kieruje wydziałem matematyki na Uniwersytecie Stony Brook

1974

Simons i Chern publikują przełomowy artykuł

1978

Simons kończy działalność akademicką, by założyć Monemetrics, firmę zajmującą się handlem walutami, oraz fundusz hedgingowy Limroy

1979

Dołączają Lenny Baum i James Ax

1982

Firma zmienia nazwę na Renaissance Technologies Corporation

1984

Baum odchodzi z firmy

1985

Ax i Straus przenoszą firmę do Kalifornii

1988

Simons zamyka Limroy i zakłada fundusz Medallion

1989

Ax odchodzi z firmy, Medallionem kieruje Elwyn Berlekamp

1990

Odchodzi Berlekamp, Simons przejmuje kontrolę nad firmą i funduszem

1992

Henry Laufer zostaje pracownikiem pełnoetatowym

1993

Dołączają Peter Brown i Robert Mercer

1995

Brown i Mercer doprowadzają do przełomu

2000

Wartość Medallionu rośnie o 98,5 procent

2005

Powstaje Renaissance Institutional Equities Fund

2007

Renaissance i inne firmy quantowe ponoszą niespodziewane straty

2010

Brown i Mercer przejmują zarządzanie firmą

2017

Mercer ustępuje ze stanowiska dyrektora współzarządzającego

 

Wprowadzenie

Przecież wiesz, że nikt nie będzie z tobą rozmawiał, prawda?

Był początek września 2017 roku. Powoli dziobałem sałatkę w restauracji rybnej w Cambridge w Massachusetts, starając się na wszelkie sposoby skłonić brytyjskiego matematyka Nicka Pattersona, aby choć trochę się otworzył i powiedział mi coś o swojej byłej firmie, o Renaissance Technologies. Nie miałem zbyt dużo szczęścia.

Powiedziałem Pattersonowi, że chciałbym napisać książkę o tym, jak James Simons, założyciel Renaissance’u, stworzył największą w historii finansów maszynę do zarabiania pieniędzy. Renaissance przyniósł tak wielkie bogactwo, że Simons i jego koledzy zaczęli mieć olbrzymi wpływ na świat polityki, nauki, edukacji i filantropii. Przewidując dramatyczne przemiany społeczne, Simons zaangażował algorytmy, modele komputerowe i wielkie zbiory danych, zanim jeszcze Mark Zuckerberg z kolegami wyrośli z wieku przedszkolnego.

Patterson nie był zbyt chętny do rozmowy. Wcześniej Simons i jego zastępcy także mówili, że niewiele mi pomogą. Zarządzający Renaissance’em i inne osoby z bliskiego otoczenia Simonsa – nawet ci, których uważałem za swoich przyjaciół – nie odpowiadali na moje telefony i e-maile. Nawet jego główni rywale na jego prośbę wymawiali się od spotkań, tak jakby był bossem mafii, którego nie śmieli urazić.

Wciąż przypominano mi o żelaznej zasadzie, zobowiązaniach do nieujawniana informacji stronom trzecim, które musieli podpisywać pracownicy firmy, co sprawiało, że nawet ci, którzy odeszli na emeryturę nie mogli zbyt wiele powiedzieć. W końcu udało mi się. No, ale bez przesady. Przez kilkadziesiąt lat pracowałem w „Wall Street Journal”, wiedziałem więc, o co chodzi w tej grze. Zazwyczaj pojawiają się różne sprawy, nawet te trudne. Pomijając wszystko inne, któż by nie chciał, aby napisano o nim książkę? Wygląda na to, że Jim Simons i Renaissance Technologies.

Nie byłem tym zbytnio zaskoczony. Simons wraz ze swoją drużyną należeli do najbardziej tajemniczych inwestorów, jakich kiedykolwiek widziała Wall Street. Niechętny, by uchylić rąbka tajemnicy ujawniającej, jak podbili rynki finansowe, aby konkurenci nie uzyskali żadnych wskazówek. Pracownicy unikali pojawiania się w mediach. Omijali konferencje branżowe i większość zgromadzeń publicznych. Simons, chcąc wyjaśnić swoją postawę, zacytował kiedyś Benjamina, osła z Folwarku zwierzęcego – „Bóg dał mi ogon, żebym się odganiał od much. Ale wolałbym, żeby nie było ani ogona, ani much”. Tak to właśnie widzę1.

Rzuciłem mu spojrzenie znad swojego talerza i zmusiłem się do uśmiechu.

To będzie bitwa.

Tego się trzymałem, testując różne linie obrony i poszukując luk. Pisanie o Simonsie i odkrywanie jego sekretów stało się moją obsesją. Kłody, które rzucał mi pod nogi, tylko zachęcały mnie do tej pogoni.

Istniały bardzo ważne powody mojej determinacji, by opowiedzieć jego historię. Simons, były profesor matematyki, prawdopodobnie jest człowiekiem, który odniósł największy w historii współczesnych finansów sukces w obrocie instrumentami finansowymi. Od roku 1988 Medallion, flagowy fundusz hedgingowy Renaissance’u, generował średnie roczne zwroty na poziomie 66 procent, co przełożyło się na zyski z handlu przewyższające 100 miliardów dolarów (zob. Załącznik 1, w którym opisuję, jak doszedłem do tych liczb). Nikt inny ze świata inwestorów nawet nie zbliżył się do tego poziomu. Warren Buffett, George Soros, Peter Lynch, Steve Cohen i Ray Dalio – wszyscy zostają daleko w tyle (zob. Załącznik 2).

W ostatnich latach Renaissance odnotowywał ponad 7 miliardów dolarów zysku z transakcji rocznie. To więcej niż roczne przychody korporacji o silnych markach, takich jak Under Armour, Levi Strauss, Hasbro czy Hyatt Hotels.

To jest absurdalne. Te inne firmy zatrudniają dziesiątki tysięcy pracowników, a w Renaissance’ie pracuje tylko około trzystu osób. Ustaliłem, że Simons jest wart około 23 miliardów dolarów, co sprawia, że jest bogatszy od Elona Muska z Tesla Motors, Ruperta Murdocha z NewsCorp czy Laurene Powell Jobs, wdowy po Stevie Jobsie. Inni ludzie z firmy Simonsa również są miliarderami. Przeciętny pracownik firmy posiada niemal 50 milionów dolarów w samych tylko jej funduszach hedgingowych. Simons i jego firma naprawdę generują bogactwo w sposób znany z bajek o królach i zamianie słomy w przeogromne góry złota.

Intrygowało mnie coś więcej niż tylko sukces handlowy. Gdy Simons podjął decyzję o przekopaniu góry danych, zastosowaniu matematyki wyższej i stworzeniu modeli komputerowych, inni wciąż polegali na intuicji, instynkcie i staromodnych badaniach i na nich opierali własne prognozy. Simons zapoczątkował rewolucję, która ogarnęła cały świat inwestowania. Na początku 2019 roku fundusze hedgingowe i inne fundusze ilościowe lub inwestorzy ilościowi stali się największymi – kontrolującymi 30 procent obrotu akcjami – graczami na rynku, dominując działania zarówno inwestorów indywidualnych, jak i tradycyjne firmy inwestycyjne2. Niegdyś absolwenci szkół zarządzania z tytułami MBA szydzili z pomysłu naukowego i metodycznego podejścia do inwestowania w przekonaniu, że gdyby kiedykolwiek zaszła taka potrzeba, zatrudniliby programistów. Dziś programiści mówią to samo o nich, jeśli w ogóle o nich myślą.

Pionierskie metody Simonsa zostały przyjęte niemal przez każdą branżę. Wniknęły w niemal każdy zakamarek codziennego życia. Simons wraz z zespołem przetworzyli mnóstwo danych statystycznych, przełożyli je na zadania dla maszyn; zastosowali algorytmy trzydzieści lat wcześniej, niż taka taktyka została przyjęta w Dolinie Krzemowej, w gabinetach rządowych, na stadionach sportowych, w gabinetach lekarskich, wojskowych centrach dowodzenia i chyba wszędzie indziej, gdzie potrzebne jest prognozowanie.

Simons opracował strategie pozyskiwania talentów i zarządzania nimi, by zamieniać moc mózgu i uzdolnienia matematyczne w zdumiewające bogactwo. Zarobił pieniądze na matematyce, zarobił na tym mnóstwo pieniędzy. Kilkadziesiąt lat temu wydawało się to prawie niemożliwe.

Ostatnio Simons wyłonił się jako współczesny Medici, subsydiujący płace tysięcy nauczycieli matematyki i nauczycieli przedmiotów ścisłych w szkołach publicznych, prace nad leczeniem autyzmu i poszerzaniem wiedzy na temat początków życia. Jego starania same w sobie są wartościowe. Rodzi się jednak pytanie, czy jedna osoba powinna mieć aż tak ogromny wpływ. Można zapytać również o wpływy jednego z członków ścisłego kierownictwa – Roberta Mercera*. Prawdopodobnie jest on osobą, która w znacznym stopniu przyczyniła się do zwycięstwa Donalda Tumpa w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Mercer udzielił Trumpowi największego wsparcia finansowego, wyrwał Steve’a Bannona i Kellyanne Conway z niebytu i wprowadził do kampanii Trumpa, stabilizując ją w trudnym okresie. Firmy, które kiedyś były w posiadaniu Mercera, a teraz znajdują się w rękach jego córki Rebeki, odegrały kluczową rolę w zwycięskiej kampanii nakłaniającej Wielką Brytanię do opuszczenia Unii Europejskiej. Simons, Mercer i inni ludzie z Renaissance’u wciąż będą mieli ogromy wpływ na to, co wydarzy się w nadchodzących latach.

* Mercer nie jest już dyrektorem współzarządzającym w Renaissance’ie, ale wciąż zajmuje wysokie stanowisko w firmie.

Sukces Simonsa i jego drużyny sprawia, że pojawia się wiele trudnych pytań. Co takiego jest w rynkach finansowych, że matematycy i przedstawiciele nauk ścisłych i inżynierowie lepiej przewidują kierunek ich ewolucji niż doświadczeni inwestorzy – weterani z największych firm z tradycjami? Czy Simons i jego koledzy posiadają fundamentalne rozumienie inwestowania niedostępne całej reszcie ludzi? Czy osiągnięcia Simonsa są potwierdzeniem tego, że ludzka ocena i intuicja są z natury błędne, że tylko modele i automatyczne systemy są w stanie poradzić sobie z zalewem danych, który wydaje się nas całkowicie przytłaczać? Czy tryumf i popularność metod ilościowych Simonsa rodzi nowe, niezauważane jeszcze ryzyka?

Paradoksem jest to, że Simons i jego drużyna opanowali rynek. To nie powinno się zdarzyć. Simons nigdy nie szkolił się w dziedzinie finansów. Dopóki nie skończył czterdziestu lat niezbyt interesował się biznesem. On tylko liznął rynek finansowy. Dziesięć lat później wciąż jeszcze nie poczynił znaczących postępów. Do licha, Simons nawet nie zajmuje się matematyką stosowaną. On jest teoretykiem uprawiającym najbardziej niepraktyczny rodzaj matematyki. Jego firma zlokalizowana w sennym miasteczku na północnym wybrzeżu Long Island zatrudnia matematyków, którzy nie mają pojęcia o inwestowaniu i o tym, co dzieje się na Wall Street. Niektórzy nawet są bardzo podejrzliwi w stosunku do kapitalizmu. A jednak to Simons i jego koledzy są tymi, którzy zmienili sposób podejścia inwestorów do rynków finansowych, zostawiając w tyle brokerów, inwestorów i innych profesjonalistów. To tak, jakby grupa turystów podczas swojej pierwszej podróży do Ameryki Południowej, wyposażona w jakieś dziwnie wyglądające narzędzia, odkryła Eldorado i rozpoczęła plądrowanie złotego miasta na oczach sfrustrowanych odwiecznych poszukiwaczy.

W końcu jednak udało się. Poznałem młode lata Simonsa, dowiedziałem się, że był wybitnym matematykiem, a w czasach zimnej wojny łamaczem kodów. Poznałem chwiejne początki jego firmy. Osoby, z którymi się skontaktowałem, ujawniły mi szczegóły przełomowych momentów w Renaissance’ie i opowiedziały o ostatnich wydarzeniach, dramatach, w których było więcej intryg, niż sobie wcześniej wyobrażałem. Przeprowadziłem przeszło czterysta rozmów z ponad trzydziestoma obecnymi i byłymi pracownikami Renaissance’u. Rozmawiałem z przyjaciółmi i członkami rodziny Simonsa oraz innymi osobami, które uczestniczyły w wydarzeniach, jakie opisuję – albo dobrze je znali. Jestem głęboko wdzięczny każdemu, kto poświęcił mi czas, dzieląc się ze mną wspomnieniami, obserwacjami i spostrzeżeniami. Niektórzy podjęli ogromne osobiste ryzyko, by pomóc mi opowiedzieć tę historię. Mam nadzieję, że nie zawiodłem ich zaufania.

Nawet Simons w końcu ze mną porozmawiał. Poprosił mnie, bym nie pisał tej książki i nigdy naprawdę nie przekonał się do tego projektu. Był jednak na tyle uprzejmy, że spędził ze mną ponad dziesięć godzin na rozmowach o pewnych okresach w swoim życiu, choć odmówił dyskusji o transakcjach Renaissance’u i o większości innych jego działań. Jego przemyślenia były wartościowe. Doceniam je.

Książka ta to swego rodzaju powiadomienie. Opiera się na relacjach z pierwszej ręki i wspomnieniach tych, którzy byli świadkami lub mieli świadomość opisywanych przeze mnie wydarzeń. Rozumiem, że wspomnienia bledną, więc zrobiłem, co tylko mogłem, by sprawdzić i potwierdzić każdy fakt, epizod lub wypowiedź.

Starałem się opowiedzieć historię Simonsa w sposób zrozumiały nie tylko dla profesjonalistów w dziedzinie finansów ilościowych i zawodowych matematyków. Będę odnosił się do ukrytych modeli Markowa, metod jądrowych w uczeniu maszynowym i stochastycznych równań różniczkowych, ale również do rozpadających się małżeństw, korporacyjnych intryg i paniki wśród traderów. Przy całej intuicji i umiejętności przewidywania Simonsa, wiele wydarzeń w jego życiu ograniczało mu pole widzenia. Jego niezwykła historia jest godna zapamiętania.

 

Prolog

Jim Simons nie przestawał dzwonić.

Była jesień 1990 roku. Simons siedział w swoim biurze na trzydziestym trzecim piętrze wieżowca w środku Manhattanu z oczami wlepionymi w monitor komputera wyświetlający najnowsze indeksy na globalnych rynkach finansowych. Przyjaciele nie rozumieli, dlaczego Simons wciąż w tym tkwił. Miał pięćdziesiąt dwa lata. Żył już pełnią życia. Przeżył wiele przygód. Miał wiele dokonań. Powodziło mu się tak, że sukcesami mógłby obdzielić swoich kolegów. A jednak tam tkwił, nadzorował fundusz inwestycyjny, łamiąc sobie głowę nad codziennymi rewelacjami na rynku.

Simons miał prawie 178 centymetrów wzrostu. Był jednak lekko przygarbiony, głowa mu siwiała, włosy nieco się przerzedzały, wyglądał więc na trochę niższego i starszego. Jego brązowe oczy okalały zmarszczki, to najprawdopodobniej efekt nałogowego palenia, którego nie potrafił albo po prostu nie chciał rzucić. Jego surowe, wyraziste rysy twarzy i łobuzerski błysk w oku przypominały przyjaciołom nieżyjącego już aktora Humphreya Bogarta.

Na uporządkowanym biurku Simonsa stała ogromna popielniczka, czekająca na strzepnięcie popiołu z następnego zapalonego papierosa. Na ścianie wisiał dość makabryczny obraz przedstawiający lisa zjadającego królika. Obok, na stoliku kawowym przy kanapie i dwóch wygodnych skórzanych fotelach leżał jakiś artykuł naukowy omawiający skomplikowane matematyczne tematy, przypominając o świetnie rozwijającej się karierze akademickiej Simonsa, którą porzucił ku ogromnemu zaskoczeniu swoich kolegów matematyków.

Poświęcił już całe piętnaście lat na poszukiwania skutecznej formuły inwestowania. Na początku handlował instrumentami finansowymi, jak inni, polegając na intuicji i instynkcie, ale wzloty i upadki przyprawiały go o ból brzucha. W pewnym momencie był już tak zniechęcony, że jeden z pracowników martwił się, czy nie myśli o samobójstwie. Simons zatrudnił dwóch znanych i upartych matematyków, by razem z nim handlowali instrumentami, ale tacy wspólnicy spowodowali tylko straty i wprowadzili niemiłą, pełną złośliwości atmosferę. Rok wcześniej wyniki Simonsa były tak fatalne, że zmusiło go to do wstrzymania inwestycji. Niektórzy spodziewali się, że zakręci kurek z pieniędzmi i zakończy wszystkie operacje.

Mając drugą żonę i trzeciego wspólnika w biznesie, Simons postanowił przyjąć radykalny styl inwestowania. Pracując z Elwynem Berlekampem, teoretykiem gier, Simons zbudował model komputerowy mogący przetwarzać ogromne ilości danych i wybierać idealne transakcje. Było to naukowe i metodyczne podejście, którego celem było po części wyeliminowanie z procesu inwestycyjnego emocji.

– Jeśli będziemy mieli wystarczającą ilość danych, wiem, że potrafimy prognozować – powiedział Simons do kolegi.

Jego najbliżsi rozumieli, czym naprawdę się kierował. Simons uzyskał tytuł doktora w wieku dwudziestu trzech lat. Potem został wziętym, pracującym dla rządu łamaczem kodów, uznanym matematykiem i pionierskim administratorem uniwersytetu. Potrzebował nowego wyzwania i większego pola do działania. Simons powiedział przyjacielowi, że rozwiązanie odwiecznej zagadki rynku i podbój świata inwestycji „będzie czymś niezwykłym”. Chciał być tym, który wykorzysta matematykę, by wygrać z rynkiem. Wiedział, że jeśli potrafi to rozgryźć, to zarobi miliardy dolarów, a może jeszcze więcej. Zapewne wystarczająco dużo, by mieć wpływ na świat Wall Street i nie tylko tam. Niektórzy podejrzewali, że taki był jego prawdziwy cel.

W handlu instrumentami, jak w matematyce, rzadko zdarza się dokonać czegoś przełomowego, będąc w średnim wieku. Simons był jednak przekonany, że jest u progu czegoś szczególnego, a być może nawet historycznego. Z papierosem Merit między dwoma palcami Simons sięgnął po telefon, by jeszcze raz zadzwonić do Berlekampa.

– Widziałeś złoto? – zapytał chropowatym głosem z akcentem wskazującym, że wychował się w Bostonie.

– Tak, widziałem ceny złota – odpowiedział Berlekamp. – I nie, nie musimy korygować naszego systemu tradingowego. – Simons nie nalegał i jak zwykle uprzejmie się rozłączył. Berlekampa zaczynało jednak irytować to natręctwo Simonsa. Poważny i szczupły, z niebieskimi oczami patrzącymi zza grubych okularów, Berlekamp pracował na drugim końcu kraju w biurze oddalonym o krótki spacer od Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, gdzie wciąż jeszcze nauczał. Gdy dyskutował o swoich transakcjach z absolwentami wydziału biznesu, ci czasami wyśmiewali metody przyjęte przez niego i Simonsa, nazywając je „szarlatanerią”.

– Och, przestań. Komputery nie mogą konkurować z ludzkim osądem – powiedział kiedyś do Berlekampa jeden z nich.

– Zrobimy to lepiej niż ludzie – odpowiedział Berlekamp.

Prywatnie Berlekamp rozumiał, dlaczego ich podejście okrzyknięto współczesną alchemią. Nawet on nie potrafił w pełni wytłumaczyć, dlaczego ich model rekomenduje pewne transakcje.

Pomysły Simonsa wydawały się oderwane od rzeczywistości nie tylko na akademickim kampusie. Złoty wiek tradycyjnego inwestowania zaświtał, gdy George Soros, Peter Lynch, Bill Gross i inni przepowiedzieli kierunek, w którym zmierza inwestowanie, rynki finansowe i globalna gospodarka. Olbrzymie zyski osiągnęli dzięki swojej inteligencji, intuicji oraz staromodnym analizom ekonomicznym i badaniom korporacyjnym*. W odróżnieniu od swoich rywali Simons nie miał pojęcia, jak oszacować przepływy pieniężne, zidentyfikować nowe produkty lub prognozować poziom stóp procentowych. Przekopywał góry informacji o cenach. Nie było nawet poprawnej nazwy takiego sposobu handlowania, w którym brano by pod uwagę czyszczenie danych (ang. data cleansing), sygnały i analizę danych historycznych (ang. backtesting),czynniki, z którymi była zupełnie niezaznajomiona większość profesjonalistów z Wall Street. W roku 1990 tylko nieliczni korzystali z poczty elektronicznej, nie było jeszcze przeglądarek internetowych, a algorytmy – jeśli w ogóle były komuś znane – najczęściej uważano za procedury działające krok po kroku. Podobne do tych, które umożliwiły maszynie stworzonej przez Alana Turinga złamanie kodu stosowanego przez nazistów do przesyłania wiadomości podczas II wojny światowej. Idea, że te formuły mogą kierować, a nawet pomagać rządzić, codziennym życiem milionów ludzi, że kilku byłych profesorów matematyki może wykorzystać komputery do spuszczenia batów wytrawnym i sławnym inwestorom, wydawała się daleko idąca, by nie powiedzieć, że wręcz niedorzeczna.

* Badania korporacyjne (ang. corporate resarch) są stosunkowo nowym typem źródła informacji dla inwestorów i osób śledzących sytuację spółek notowanych na rynkach publicznych. W przeciwieństwie do analiz inwestycyjnych wykonywanych przez brokerów i banki inwestycyjne, nie dostarczają one jednoznacznych, uniwersalnych rekomendacji. Ich celem jest przedstawienie obiektywnej oceny perspektyw spółki, jej otoczenia konkurencyjnego i szczegółowa analiza potencjalnych zysków. Nie należy ich traktować jako rekomendacji lub doradztwa finansowego (przyp. tłum. za http://www.objectivecapitalresearch.com/ocuk/corporate_research.asp, wejście 13 stycznia 2020 r.).

Simons był jednak z natury pewnym siebie optymistą. Zauważył pierwsze sygnały sukcesów swoich systemów komputerowych i zaświtała nadzieja. Poza tym nie miał wielkiego wyboru. Jego niegdyś świetnie prosperujące inwestycje w przedsięwzięcia wysokiego ryzyka zmierzały donikąd. A on z całą pewnością nie chciał znów być nauczycielem akademickim.

– Popracujmy nad systemem – powiedział Berlekampowi w jednej z kolejnych naglących rozmów telefonicznych. – Wiem, że w przyszłym roku możemy zwiększyć zyski o 80 procent.

– Osiemdziesiąt procent w ciągu roku? Teraz już naprawdę przesadził – pomyślał Berlekamp.

Powiedział Simonsowi, że tak olbrzymie zyski są nieprawdopodobne. I że naprawdę nie musi wciąż dzwonić. Simons jednak nie potrafił przestać. W końcu było tego za wiele. Berlekamp odszedł z firmy. Dla Simonsa był to kolejny cios.

– Do diabła z tym. Sam się wszystkim zajmę – powiedział do przyjaciela.

Mniej więcej w tym samym czasie, w innej części stanu Nowy Jork, pięćdziesiąt mil dalej, wysoki, przystojny naukowiec w średnim wieku wpatrywał się w białą tablicę, starając się sprostać własnym wyzwaniom. Robert Mercer pracował w rozległym centrum badawczym firmy IBM na przedmieściach Westchester i poszukiwał sposobów na poprawę jakości komputerowej transkrypcji mowy na tekst, a nawet tłumaczenia na inny język i wykonywania innych podobnych zadań. Zamiast stosować konwencjonalne metody, Mercer starał się rozwiązać problemy za pomocą początkowych form uczenia maszynowego na wielką skalę. Wraz z kolegami zasilał komputery taką ilością danych, która umożliwiała im samodzielne wykonywanie zadań. Mercer pracował dla komputerowego giganta już blisko dwadzieścia lat, ale wciąż nie miał jasności, ile mogą osiągnąć – on i jego zespół.

Koledzy nie potrafili go rozgryźć. Nawet ci, z którymi od lat blisko współpracował. Mercer był niezwykle uzdolniony. Był też dziwakiem i człowiekiem społecznie nieprzystosowanym. Codziennie na lunch jadł kanapkę z tuńczykiem albo z masłem orzechowym i dżemem, którą miał zapakowaną w używaną, brązową papierową torebkę. W biurze wciąż coś nucił lub gwizdał. Zazwyczaj były to klasyczne melodie, co sprawiało wrażenie jakiejś niedorzecznej rozrywki.

Większość tego, co wychodziło z jego ust, było błyskotliwe, a nawet wnikliwe, choć mogło to być również bardzo irytujące. Pewnego razu powiedział kolegom, że wierzy, iż będzie mógł żyć wiecznie. Pracownicy pomyśleli, że mówi serio, choć wydawało się, że historia nie jest po jego stronie. Potem dowiedzieli się o jego głębokiej niechęci do rządu i radykalnych poglądach politycznych, które – jak się okazało – zdominowały jego życie i wpłynęły na życie wielu innych ludzi.

W IBM Mercer spędzał długie godziny w towarzystwie młodszego kolegi Petera Browna. Uroczego, kreatywnego, towarzyskiego matematyka, w ciemnych okularach, z gęstą grzywą niesfornych ciemnych włosów, tryskającego energią, który przywodził na myśl szalonego profesora. Ci dwaj mężczyźni nie poświęcali zbyt dużo czasu na rozmowy o pieniądzach czy rynkach. Osobiste zawirowania sprawiły jednak, że Mercer i Brown połączyli siły z Simonsem. Jego nieprawdopodobna pogoń za tym, by rozszyfrować kod rynków finansowych i przeprowadzić rewolucję w inwestycjach stała się również ich sprawą.

Simons nie był świadomy przeszkód, jakie stanęły mu na drodze. Nie wiedział też, że spotka go tragedia i że wstrząs polityczny wywróci jego firmę do góry nogami.

Patrząc tamtego jesiennego dnia w 1990 roku ze swojego biura na East River, wiedział tylko, że ma do rozwiązania trudny problem.

– Rynki rządzą się jakimiś prawidłowościami – powiedział koledze. – Wiem, że możemy je znaleźć.

Pełna wersja książki do kupienia na stronie wydawnictwa.

Pełna wersja książki do kupienia na stronie wydawnictwa.

Pełna wersja książki do kupienia na stronie wydawnictwa.

Przypisy

Wprowadzenie

1. Seed Interview: James Simons, „Seed”, 19 września 2006.

2. Gregory Zuckerman, Rachel Levy, Nick Timiraos i Gunjan Banerji,Behind the Market Swoon: The Herdlike Behavior of Computerized Trading, „Wall Street Journal”, 25 grudnia 2018, https://www.wsj.com/articles/behind-the-market-swoon-the-herdlike-behavior-of-computerized-trading-11545785641.

Rozdział pierwszy

1. D.T. Max, Jim Simons, the Numbers King, „New Yorker”, 11 grudnia 2017, https://www.newyorker.com/magazine/2017/12/18/jim-simons-the-numbers -king.

2. James Simons, Dr. James Simons, S. Donald Sussman Fellowship Award Fireside Chat Series. Chat 2, wywiad poprowadzony przez Andrew Lo, 6 marca 2019, https://www.you tube.com/watch?v=srbQzrtfEvY&t=4s.

Pełna wersja książki do kupienia na stronie wydawnictwa.