Michaił Bułhakow Życie nieoczywiste - Marietta Czudakowa - ebook + książka

Michaił Bułhakow Życie nieoczywiste ebook

Czudakowa Marietta

0,0
49,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Biografia Michaiła Bułhakowa, jednego z najpopularniejszych pisarzy w Polsce, powstała i została wydana jeszcze w ZSRR (1988 r.). Przedstawia życie i twórczość pisarza na podstawie wnikliwej analizy dokumentów archiwalnych, prac mu poświęconych oraz jego utworów literackich – opowiadań, dramatów i powieści. Bardzo ważnym źródłem informacji i opinii są obszerne relacje osób, które go pamiętały i żyły w czasie zbierania materiałów do pracy przez autorkę - rodzina, przyjaciele, znajomi zawodowi (literaci i ludzie teatru). Niezwykłość  tej biografii wynika zarówno z nieprzeciętnej osobowości jej bohatera, jak i nadzwyczajnych okoliczności, w jakich przyszło mu żyć i tworzyć. Z wykształcenia lekarz, z powołania dziennikarz, został kronikarzem wojny domowej i pierwszych lat nowego państwa. Porzucił pracę lekarza, stał się autorem opowiadań i sztuk teatralnych - jednym z najgłośniejszych pisarzy młodej literatury radzieckiej. Im więcej pisał, tym mniej znajdowano w jego dziełach „radzieckiego” wkładu i tym trudniejszy stawał się jego twórczy i ludzki los. Marietta Czudakowa opowiada o rodzinie bohatera, jego dzieciństwie, studiach medycznych, pracy lekarza, której początek przypadł na lata I wojny światowej a następnie czas rewolucji w Rosji. Pokazuje drogę twórczą, od pierwszych prób dziennikarskich i pisarskich po pracę w teatrze i dla teatru oraz otoczony legendę czas pracy nad dziełem, które przyniosło mu pośmiertną sławę w Rosji i na świecie - powieścią „Mistrz i Małgorzata”, opublikowaną bez cięć cenzury dopiero po upadku Związku Radzieckiego. Była wielokrotnie ekranizowana i adaptowana dla teatru, w Polsce doczekała się kilku tłumaczeń.
Miłośnik twórczości Bułhakowa i jednocześnie uważny czytelnik jego licznie wydawanych w Polsce biografii – rodzimych i przełożonych z języków obcych - dostrzeże, jak wiele w nich zapożyczeń i nawiązań do pierwszej tak udokumentowanej i obszernej pracy, jaką jest dzieło Marietty Czudakowej, udostępniane obecnie czytelnikowi polskiemu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 948

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Pamięci urodzonych w latach 90. XIX wieku

Tytuł oryginału: Żyznieopisanije Michaiła BułgakowaWydanie polskie na podstawie: Moskwa, KNIGA, 1988

Wydawcy:Andrzej Chrzanowski, Bożena KućmierowskaRedakcja naukowa: Danuta UlickaRedakcja merytoryczna i korekty: Jolanta Skrunda, Magdalena Szczypiorska-ChrzanowskaRedakcja techniczna: Danuta Przymanowska-BoniukProjekt okładki i stron tytułowych: Janusz FajtoOpracowanie typograficzne: Wojciech Stukonis

Copyright © 1988, 2017 by Marietta Chudakova, all rights reserved. Published by arrangement with ELKOST Intl. Literary AgencyCopyright © for illustrations: GBUK g. Moskwy „Muziej M.A. Bułgakowa" and Litieraturno-Miemorialnyj Muziej Michaiła Bułgakowa Dom Turbinych, KyjiwCopyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Akademickie SEDNOCopyright © for the Polish edition by Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i PorozumieniaCopyright © for the Polish translation by Margarita Bartosik

Warszawa 2020

Wszelkie prawa zastrzeżoneKopiowanie, przedrukowywanie i rozpowszechnianie w całości lub we fragmentachjakąkolwiek techniką bez pisemnej zgody wydawcy zabronione

ISBN 978-83-63354-34-3ISBN 978-83-64486-22-7ISBN 978-83-63354-68-8 (e-book PDF)ISBN 978-83-63354-55-8 (ePub/mobi)ISBN 978-83-64486-23-4 (e-book PDF)

Wydawnictwo Akademickie SEDNO Spółka z o.o.00-696 Warszawaul. J. Pankiewicza [email protected]

Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia00-041 Warszawaul. Jasna 14/[email protected]

FOTOGRAFIA 1

Michaił Bułhakow, 1916 r.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Lata w Kijowie: rodzina, gimnazjum i uniwersytet. Wojna, medycyna, rewolucja

1

Ojciec i matka Bułhakowa pochodzili z guberni orłowskiej. „Byliśmy «szlachtą cerkiewną»1 – wspominała siostra pisarza Nadieżda AfanasjewnaZiemska – obaj dziadkowie byli duchownymi; jeden miał dziewięcioro, drugi – dziesięcioro dzieci”.

Dziadek ze strony matki, Michaił Wasiljewicz Pokrowski, syn diakona, był protojerejem, proboszczem soboru w mieście Karaczewo guberni orłowskiej.

Dziadek ze strony ojca, Iwan Awraamowicz Bułhakow, przez wiele lat był prostym, wiejskim duchownym, a gdy urodził się Michaił, proboszczem przycmentarnej cerkwi św. Sergiusza z Radoneża w Orle. Babcia Olimpiada Fierapontowna została matką chrzestną Michaiła Bułhakowa.

Ojciec pisarza, Afanasij Iwanowicz Bułhakow, urodził się 17 kwietnia 1859 roku. Kształcił się najpierw w orłowskim seminarium duchownym, później w Kijowskiej Akademii Duchownej (1881–1885), następnie przez dwa lata uczył greki w Nowoczerkaskim Seminarium Duchownym. Od jesieni 1887 roku był docentem Kijowskiej Akademii Duchownej, najpierw w katedrze historii starożytnej, a po mniej więcej roku – w katedrze historii i analizy chrześcijaństwa zachodniego; w latach 1890–1892 wykładał jednocześnie w Instytucie dla Szlachetnie Urodzonych Panien, a od jesieni 1893 roku pełnił obowiązki kijowskiego cenzora – cenzurował książki w językach francuskim, angielskim i niemieckim. W 1890 roku ożenił się z nauczycielką progimnazjum z Karaczewa, Warwarą Michajłowną Pokrowską, a 3 maja 1891 roku urodziło im się pierwsze dziecko – syn, któremu 18 maja na chrzcie w cerkwi Podwyższenia Krzyża Pańskiego (na Podole)2, zapewne na cześć patrona Kijowa, Michała Archanioła, nadano imię Michaił. Potwierdzeniem tego jest fakt , że jego imieniny obchodzono w rodzinie Bułhakowów właśnie w święto Michała Archanioła, 8 (21) listopada.

Dwa i trzy lata później urodziły się kolejno dwie córki  – Wiera i Nadieżda, w 1895 roku trzecia córka – Waria, w październiku 1898 roku – syn Nikołaj, a gdy Michaił szedł w 1900 roku do klasy przygotowawczej – Iwan.

Latem 1900 roku rodzice rozpoczęli budowę daczy. W 1969 roku Nadieżda AfanasjewnaZiemska opowiadała mi:

Gdy rodzice się pobrali, długo zastanawiali się, na co przeznaczyć wiano matki – kupić dom w Kijowie (może w Łukjanowce) czy dom letniskowy. W 1899 albo w 1900 roku nabyli dwie dziesięciny lasu w Buczy, dwadzieścia dziewięć wiorst3 od Kijowa wzdłuż traktu Południowo-Zachodniego. Postanowili zbudować na tej działce dom – „wynajmowanie domu dla tak dużej rodziny było drogie i trudne […]. Pierwszego lata, w 1900 roku, rodzice docierali na letnisko przez Puszczę-Wodicę4, dojeżdżając do ostatniego przystanku tramwajowego, a dalej jadąc konno albo idąc pieszo. Następnego roku powstała tam linia kolejowa. Od stacji do letniska było około dwóch wiorst […]. Rodzice wybudowali pięciopokojowy parterowy dom z dużą spiżarnią i dwoma tarasami. Mieli dużo naczyń kuchennych, które na zimę tam zostawiano. Latem ojciec wracał z Akademii, zdejmował surdut, wkładał tołstojówkę5, słomkowy kapelusz i szedł karczować pnie na działce przeznaczonej na ogród warzywny i sad. Sadzono wyłączne dobre gatunki jabłek i śliwek, było też trochę gruszek. […] Nad stawem były zapora i młyn, a obok mieszkało czterech braci Ukraińców, młynarzy. Chodziliśmy tam się kąpać […].

W dziecięcej pamięci, tej, która sięga samego dna ludzkiej osobowości, właściwie niebędącej już pamięcią, lecz pewnym niepodzielnym jądrem owej osobowości, zachował się przestronny dom w Buczy na tle przepięknej zieleni ukraińskiego lata, gdzie starczało miejsca dla wszystkich i panowała rodzinna, przyjacielska atmosfera i harmonia. (Może dlatego Bułhakow nigdy nie pokochał letniskowego życia pod Moskwą? Zieleń tam wydawała mu się pewnie zakurzona, a upragnione schronienie – ciasne i nędzne.)

Osiemnastego sierpnia 1900 roku dziewięcioletni Michaił został przyjęty do klasy przygotowawczej Drugiego Gimnazjum, w którym nauczycielem muzyki i regentem6 chóru był brat ojca, Siergiej Iwanowicz.

Osiemdziesiąt lat później, jesienią 1980 roku, miałam okazję poznać szkolnego kolegę Bułhakowa, Jewgienija Borisowicza Bukriejewa, i porozmawiać z nim. Powiedział mi:

Nie wiem, w jaki sposób mogę pani pomóc. Nie przyjaźniłem się z Bułhakowem ani w Pierwszym Gimnazjum, ani na uniwersytecie. Studiowaliśmy na jednym wydziale, ale on, jak pani wie, rzucił medycynę – mówił stary lekarz z ledwie wyczuwalnym odcieniem dezaprobaty.

– Praktykował jednak przez jakiś czas…

– Tak, był wenerologiem, ale mnie to absolutnie nie interesowało. Nie utrzymywałem z nim kontaktów ani na uniwersytecie, ani później […].

Bułhakow z Bukriejewem znali się tylko przez rok – w klasie przygotowawczej Drugiego Gimnazjum. Pamięć starego lekarza o tamtych czasach to jedyne w swoim rodzaju źródło, więc liczą się wszystkie szczegóły. Oto kolejna jego wypowiedź:

– Czy kolegowaliśmy się? Owszem, byliśmy kolegami – razem rozrabialiśmy. Przezywał mnie – Bukrieszek-tierieszek-orzeszek… Nie wiem, czemu właśnie tak. On w ogóle w nieprawdopodobny sposób wszystkich przedrzeźniał, wszystkim wymyślał przezwiska.

– Kto go przyprowadzał do gimnazjum? Widział pan kogoś z jego rodziny, służących?

– Nie, nigdy. Wszyscy chodziliśmy sami.

Z zupełnych ciemności, w których zatonął czas, kiedy uczeń klasy przygotowawczej Misza Bułhakow z tornistrem na plecach biegł rankiem do Drugiego Gimnazjum, zaczynają docierać jakieś dźwięki, oddzielne wyrazy i słówka.

Rówieśnik Bułhakowa, IljaErenburg, który również urodził się w Kijowie, ale dzieciństwo spędził w Moskwie, a do rodzinnego miasta tylko zaglądał, wspominał: „W ogromnych ogrodach Kijowa rosły kasztany, które dla chłopca z Moskwy były tak samo egzotyczne jak palmy”. Dla chłopca mieszkającego w Kijowie kasztany były czymś tak zwyczajnym, jak topole dla moskwianina, więc ich brak w miastach, w których później mieszkał, musiał odczuwać jako pustkę.

„Przechodnie na ulicach uśmiechali się. W lecie na Kreszczatiku ludzie siedzieli w kawiarniach wprost na ulicy – wspominał Erenburg. – Pili kawę lub jedli lody”7. Prawie tak samo, w latach 70., opowiadała o tym mieście pierwsza żona Bułhakowa, Tatiana Nikołajewna: „Kijów był wtedy wesołym miastem, kawiarnie na świeżym powietrzu, dużo spacerowiczów […]”8. Bułhakow często wspominał później wesołe, beztroskie twarze kijowian pierwszego dziesięciolecia XX wieku, nie mógł przyzwyczaić się do posępnego, zatroskanego moskiewskiego tłumu z lat dwudziestych i początku trzydziestych i, zaczynając sztukę o przyszłości Błażenstwo (Błogostan), wyrażał owo uczucie ustami niewystępującej w ostatecznym tekście bohaterki:

MARIA: Pańskie oczy działają na mnie uspokajająco. Zadziwiają mnie twarze tutejszych ludzi. Tyle w nich beztroski.

RODOMANOW: Czyżby ludzie mieli wtedy inne twarze?

MARIA: Ach, niech pan nawet nie pyta. Tak się różnią od waszych… Potworne oczy.

Dwudziestego drugiego sierpnia 1901 roku Michaił Bułhakow został przyjęty do pierwszej klasy Pierwszego Gimnazjum, którego piękny budynek na bulwarze Bibikowskim, opisany później w Białej gwardii, zachował się bez zmian do dziś. Gimnazjalista Bułhakow miał szczęście – czasy sprzyjały gruntownemu wykształceniu.

W połowie poprzedniego roku szkolnego od rany zadanej przez kijowskiego studenta Karpowicza zmarł minister oświaty Nikołaj Bogolepow, który bezwzględnie tłumił studenckie zamieszki (niedługo przed zamachem 183 kijowskich studentów powołano do wojska). Na jego miejsce przyszedł generał Piotr Wannowski, któremu jeszcze w 1899 roku polecono ustalić przyczyny niezadowolenia studentów i znaleźć sposób zapobiegający temu. To z jego ust padły dobrze znane wtedy słowa o konieczności zapewnienia „serdecznego stosunku do szkoły”.

JewgienijBukriejew dobrze pamięta, że „w Kijowie wybrano do tego eksperymentu Pierwsze Gimnazjum. Od 1900 roku zapraszano tam na wykłady profesorów z Politechniki Kijowskiej i Uniwersytetu”K1. Bułhakow uczył się w „drugiej” klasie, Bukriejew w „pierwszej” (były to klasy równoległe). Wszystkie klasy równoległe miały jednego nauczyciela muzyki i wychowania, był nim Płaton Grigorjewicz Korzycz. „Korzycz, «Płatosza», były regent cerkiewnego chóru – wspomina Bukriejew – był bardzo miłym, porządnym człowiekiem […]”. Jest to już chyba drugi (licząc stryja Siergieja Iwanowicza) regent w życiu małego Miszy. Można sobie wyobrazić, że słowo, najpierw wypowiadane w domu, potem wielokrotnie powtarzane, zaczęło mu się kojarzyć z konkretnymi osobami i wiele lat później „ulepił się z tłustego upału” ten, który wskaże Berliozowi feralny turnikiet: „Prosto, a traficie, gdzie należy. Dalibyście za dobrą radę na ćwiartkę dla wzmocnienia zdrowia byłego regenta chóru cerkiewnego – i zgrywając się, facet zdjął zamaszyście swoją dżokejską czapeczkę”9. Bukriejew wspominał:

W gimnazjach istniała instytucja wychowawców klasowych. Byli to ludzie niedokształceni, w starszym wieku. Jeden z nich – gdzieś około sześćdziesiątki, głowa jak jajo… albo Łukjan, albo Łukjanowicz. Był, jak mawialiśmy, porządnym człowiekiem – nie stawiał pod zegarem i w ogóle odnosił się do nas liberalnie. Brunet, dwa górne siekacze wybite… Misza nie wiadomo dlaczego nazywał go Ogierem.

Był to bez wątpienia Jakow Pawłowicz Łukjanow, wychowawca w latach 1876–1910. „Najbardziej nieprzyjemny ze wszystkich był pedel Maksym. Któryś z roczników zaprosił go na spacer i wrzucił do Dniepru. Od tej pory dokuczano mu: – Maksym-s, zimna woda w Dnieprze-s? Lubił dodawać na końcu «-s»”10.

Dowiemy się później, że w 1919 r. Maksym zachowa się szlachetnie w stosunku do jednego z braci Bułhakowów. Bukriejew kontynuował:

Bułhakow też zresztą lubił to: „przepraszam-s”, „dziękuję-s” […]. Gimnazjalistów z młodszych klas nazywano mrówkami. Pewnego razu pobiliśmy dwóch braci ośmioklasistów. Było nas z osiemdziesięciu… Ale kiedy jeden z braci przyłożył jak trzeba, pospadaliśmy z niego jak gruszki z drzewa. Bójkę sprowokował Michaił. Konstantin Paustowski11 pisał w swoich wspomnieniach: „Gdzie zjawiał się Bułhakow, tam było zwycięstwo”. Przesada. Uczestniczył w bójkach, ale się w nich nie wyróżniał.

Po czwartej klasie zresztą wszystko to zeszło na drugi plan. Oto dalszy ciąg opowieści Bukriejewa:

Przechodząc do piątej klasy zaczynaliśmy, by tak rzec, życie społeczne. W czwartej klasie (w wieku 13–14 lat) wypadało, na przykład, koniecznie przeczytać Buckle’a i Drapera. W piątej zaczynaliśmy zbierać się w różnych kółkach – ekonomicznych, filozoficznych, religijno-teologicznych. Bułhakow nigdy się tam nie pojawiał. W piątej klasie gimnazjum mieliśmy już kontakty z szóstą, siódmą i ósmą klasą. Dla wszystkich klas kółka były wspólne. Należało do nich zwykle pięć–osiem osób z klasy. Spotkania odbywały się poza gimnazjum, zbieraliśmy się u kogoś w domu. Kółkami kierowali zawsze nauczyciele gimnazjum. W kółku Sielichanowicza omawiamo zagadnienia literackie i filozoficzne, w piątej klasie, na przykład, trzeba było zapoznać się z podręcznikiem do filozofii Windelbanda. Bułhakowa w tym kółku nie było, pod tym względem był dość bierny. W 1905 roku chodziliśmy do piątej klasy. Wybijaliśmy, oczywiście, okna, rzucaliśmy kałamarzami. Bułhakow brał w tym udział, jak we wszystkich tego typu przedsięwzięciach… Pasjonującym zajęciem było barykadowanie się i niewpuszczanie nauczycieli na lekcje! Wybieraliśmy również społeczną radę gimnazjalną – po jednej–dwie osoby z klasy. Pamiętam zebranie w jakimś mieszkaniu, tarzaliśmy się na łóżkach, paliliśmy papierosy…, wygłaszaliśmy porywające przemowy, i na tym się kończyło… Bułhakow w żadnych radach, wiecach ani zebraniach nie uczestniczył. Przez jakieś trzy–cztery tygodnie w gimnazjum panowała zupełna anarchia, ogólny chaos, później wszystko wróciło do normy. Dzięki dyrektorowi nikt z uczniów nie został ukarany. […] W 1905 roku, w piątej klasie, byłem zdeklarowanym anarchistą i pozostaję nim do dziś.

A jaki był wówczas gimnazjalista Bułhakow? Już wiemy, że wdawał się we wszystkie szkolne bójki, ale nie uczestniczył w żadnych zgromadzeniach publicznych. Jewgienij Boriso­wicz opowiadał dalej:

Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że w latach szkolnych Bułhakow był absolutnie bezkompromisowym monarchistą – „huramonarchistą” (ros.kwasnoj monarchist). Wtedy tak właśnie mówiono: nie tylko „hurapatriota”, ale też „huramonarchista”. Unikał, na przykład, Żydów, należy jednak wziąć pod uwagę warunki wychowania, atmosferę rodzinną. […] W naszej klasie na czterdzieści osób było sześciu Żydów. Duchowni podchodzili do tego różnie, niektórzy ze zrozumieniem […].

Jeśli chodzi o rodzinę Bułhakowa, to środowisko profesorskie nie należało do majętnych. Monarchistami były dzieci z bardzo bogatych, najczęściej ziemiańskich rodzin albo z miejskich nizin społecznych – w tym przypadku z odcieniem czarnosecinnym. Bułhakow oczywiście do nich nie należał, ale nasze gimnazjum w porównaniu z innymi w ogóle było uważane za liberalne, więc takich jak on było niewielu […]. Nie należał do zaciekłych czarnosecińców, raczej do prawicy, ale umiarkowanej.

Jak wynika z rozmów z Bukriejewem, przejawiało się to głównie w bierności – niechęci do jakichkolwiek zgromadzeń, przemówień, otwartego głoszenia własnych poglądów i przedstawiania swoich racji. Bukriejew podkreślał: „Powtarzam, był całkowicie apolityczny… Uczestniczył w szkolnych zadymach, odsiadywał potem w klasie za karę dwie–trzy godziny, ale robił to, bo wszyscy to robili. Stronił natomiast od wszelkich przejawów życia społecznego […]”.

Zatem był chłopcem bardziej prawicowym niż umiarkowanie nastawiona większość gimnazjalistów. Jak widać, przeważały u niego nawyki wyniesione z domu – chłodny stosunek do innowierców i zrozumiały u rodziny wykładowcy akademii teologicznej konserwatyzm, to znaczy spokojne tolerowanie istniejącego porządku, niechęć do podważania jego podstaw i zasad. Owa niechęć była u Bułhakowa tak silna, że nawet po dwóch pełnych wstrząsów dziesięcioleciach, znajdując się już w zupełnie innej rzeczywistości niż ta, w której upłynęła jego młodość, w decydującym dla swego przyszłego losu liście do rządu uparcie podkreślał ważną cechę swojej twórczości – głęboki sceptycyzm wobec rewolucji i umiłowanie ewolucji.

Mówiąc o świadomości narodowej Bułhakowa, nastolatka i młodego człowieka, trzeba uwzględniać nie tylko, powiedzmy, selektywność w doborze przyjaciół rodziny, dokonywanym oczywiście wśród ludzi tej samej co wykładowca akademii teologicznej wiary. Trzeba również wziąć pod uwagę specyficzną sytuację Kijowa początku XX wieku – miasta, w którym i wokół którego mieszkali ludzie różnych narodowości. Ludzie ci żyli we własnych zamkniętych środowiskach, zachowując przy tym wzajemne urazy, sięgające dawnych i bliskich czasów. W latach kijowskiej młodości Bułhakowa napięcia narodowościowe były bardzo silne, prowadziły do izolowania się we własnym kręgu i wyraźnego utożsamiania się z określoną społecznością etniczną. Sprawy te często stawiano na ostrzu noża. Różniło to Kijów od wielu innych regionów i miast ówczesnej Rosji, gdzie wielonarodowość pozostawała często zjawiskiem wyłącznie obyczajowym. Tutaj natomiast przynależność do określonej grupy narodowościowej (w połączeniu z wyznaniem) była sprawą najważniejszą, na przykład wtedy, gdy powstawał problem podjęcia wspólnego działania w sferze społeczno-politycznej. Opisując sytuację w Kijowie w 1906 roku podczas przygotowań do wyborów do II Dumy, Wasilij Witaljewicz Szulgin, krajan Bułhakowa, pisał w swojej książce Gody. Wospominanija bywszego czlena Gosudarstwiennoj dumy12 (Lata. Wspomnienia byłego członka Dumy), która ukazała się w Moskwie w 1979 roku: „Najliczniejszą grupą byli chłopi… Druga pod względem liczebności była grupa ziemian polskich, trzecia – ziemian rosyjskich. Czwarta grupa to mieszczanie, którymi byli wyłącznie Żydzi. Piąta – duchowni narodowości rosyjskiej. I na koniec grupa szósta – Czesi i Niemcy, koloniści”. Szulgin twierdzi, że mogli się oni integrować wedle różnych kryteriów, również społecznych: („przynależność klasowa mogła łączyć wszystkich ziemian bez względu na narodowość, wtedy możliwy byłby sojusz Rosjan i Polaków. Jeżeli do tego bloku przyłączyliby się zamieszkali w mieście Żydzi, to taki blok miałby większość” (chodzi o liczbę miejsc w Dumie). Sprawy przyjęły jednak inny obrót: zjednoczyli się „ziemianie, batiuszki13 i chłopi”. Oznaczało to, komentuje wydarzenia Szulgin, iż „idea jedności narodowej, popierana przez cerkiew, zwyciężyła”. Wszystko to, łącznie z komentarzemSzulgina, jest bardzo charakterystyczne dla nastrojów w Kijowie lat 1900–1910. W czasie wyborów do Dumy Bułhakow był jeszcze niepełnoletni, ale być może interesował się sytuacją, a później działalnością II i III Dumy, w której pokładano nadzieje, że uspokoi emocje.

Należy przy tym zwrócić uwagę na to, że Bułhakow nie tylko uzmysławiał sobie tatarskie pochodzenie swojego nazwiska, ale nawet podkreślał ten swój tatarski rodowód. Świadczą o tym co najmniej dwa fakty. Jeden dotyczy 1929 roku i będzie omówiony w swoim czasie, drugi 1936 roku, gdy powstawała powieść Zapiski nieboszczyka. Powieść teatralna. Bohaterowi powieści, z którym pisarz akcentował swoje duchowe pokrewieństwo, nadał nazwisko Maksudow, jeszcze bardziej „tatarskie” niż jego własne. Być może przypomniał je sobie z gazetowych sprawozdań z posiedzeń III Dumy, na których dwadzieścia lat temu występował znany muzułmański, tatarski działacz polityczny Sadretdin Nizametdinowicz Maksudow14.

Narodowa tożsamość nie zawsze i nie wszędzie jest sprawą jednakowo prostą i naturalną. W mieście, w którym upływała młodość Bułhakowa, sprawy etniczne krzyżowały się ze społeczno-politycznymi, odmienne tradycje historyczne i wyznaniowe zderzały się z nabrzmiałymi problemami stanowymi. Szulgin, na przykład, mówiąc o chłopach, żyjących wówczas wokół Kijowa, określał ich tak: „Byli ludźmi narodowości rosyjskiej albo, jak ich wtedy nazywano, Małorusinami, według dzisiejszego nazewnictwa – Ukraińcami”15. DlaSzulgina liczy się tylko wspólna przeszłość – Ruś Kijowska. Późniejszego rozwoju świadomości narodowej w ogóle nie bierze pod uwagę. Podobna selektywność poglądów historycznych, niebezpieczna zwłaszcza u polityka, w kręgach rosyjskojęzycznej inteligencji kijowskiej nie była przed rewolucją rzadkością. Jej ślady widoczne są niekiedy również w tekście Białej gwardii, co w jakimś stopniu umożliwia zrekonstruowanie poglądów młodego Bułhakowa na problemy narodowościowe. Warto odnotować, że nawet w rodzinie Bułhakowów nie wszyscy podzielali jego ówczesne przekonania. Narzeczonym siostry Nadieżdy był przez jakiś czas człowiek, o którym wypowiadała się później w następujący sposób: „Był, jak to mówiono, szczyrym Ukraińcem, takim o bardzo wyraźnym nastawieniu; ja również uważałam wtedy, że Ukraina ma prawo do własnego języka. Michaił był przeciwko ukrainizacji, ale oczywiście odnosił się do M.F. Knipowicza jak do przyjaciela rodziny […]”.

Przyjacielem rodziny i ojcem chrzestnym Bułhakowa był profesor Kijowskiej Akademii Duchownej, autor prac z historii literatury ukraińskiej XVII–XIX wieku, Nikołaj Pietrow, który głosił poglądy bliskie przekonaniom uczestników działającego nieoficjalnie w Akademii ukraińskiego koła (ukr. gurtok), pochłoniętych ideami ukraińskiego ruchu narodowościowego. Jego członkowie należeli do najaktywniejszych grup studenckich. Uczęszczali do ukraińskiego klubu Proswita, chodzili do ukraińskiego teatru, wygłaszali na zebraniach odczyty na tematy historyczne i literackie i razem śpiewali melodyjne ukraińskie pieśni.

Ogólnie rzecz biorąc, w środowisku naukowym Petersburga jeszcze w pierwszej dekadzie stulecia uważano, że, jak pisał do Piotra Kudriawcewa w grudniu 1906 roku jego petersburski kolega Konstantin Aggiejew, „Kijowska Akademia, jeśli chodzi o świeżość i postępowość, jest u nas teraz na pierwszym miejscu”. W zaznaczającym się podziale na profesurę prawicową i lewicową ojciec Bułhakowa zajmował pozycję umiarkowaną, centrową, być może ugodową. To właśnie delikatnie wydobędzie później autor nekrologu, pisząc: „[…] profesor daleki był od powierzchownego liberalizmu, który wszystko z łatwością krytykuje i odrzuca, a jednocześnie był przeciwnikiem skrajnego konserwatyzmu, który nie widzi różnicy między tym, co wieczne, a tym, co tymczasowe, między literą a duchem, prowadząc do skostnienia cerkiewnego życia i jego form”16. Młody Bułhakow miał więc styczność ze wszystkimi progresywnymi tendencjami swoich czasów, lecz zachował wyraźną skłonność do konserwatyzmu, co także w czasach radzieckich określało odmienność jego orientacji politycznej oraz odmienność jego koncepcji artystyczno-ide­owych.

2

Biografów znanych ludzi interesuje zazwyczaj, czy we wczesnych latach młodości czymś się oni wyróżniali. Czy nauczyciele i koledzy ze szkolnej ławy pokładali w nich szczególne nadzieje? Nie dowiemy się, co myśleli o Bułhakowie jego nauczy­ciele w gimnazjum. Sława przyszła zbyt późno, aby mogli jej doczekać. Natomiast relacje rówieśników pozwalają dowiedzieć się wiele o Bułhakowie – może nie tyle o wielkości jego talentu, co poznać typ jego osobowości. Jaki więc był, a ściślej mówiąc, za jakiego uchodził Bułhakow w czasach szkolnych? Bukriejew powiada: „Na początku urwis, jakich mało. Później – przeciętny gimnazjalista. Niczym szczególnym się nie wyróżniał”. Bułhakow żył nie tyle życiem gimnazjum czy kółek zainteresowań, co życiem własnej rodziny i bliskich przyjaciół. Ze świadectwa maturalnego, wydanego 8 czerwca 1909 roku, wynika, że poza „wzorowym zachowaniem” syn radcy stanu Bułhakowa uzyskał wyniki celujące tylko z dwóch przedmiotów: religii i geografii, z reszty zaś dobre lub mierne.

Gimnazjum Michaił Bułhakow kończył w zupełnie innej sytuacji rodzinnej niż ta, w której zaczynał się uczyć. W 1906 roku zachorował ojciec. Ciężka choroba nerek mimo intensywnego leczenia pogłębiała się. Wiele lat później los przypomni pisarzowi jej szybki przebieg.

W 1906 roku Bułhakowowie wynajęli piętro w domu nr 13 na Andriejewskim Zjeździe, który na długo pozostanie ich przystanią i stanie się pierwowzorem miejsca akcji powieści Biała gwardia. Jesień i zima 1906–1907 roku były w ich życiu bardzo ciężkim okresem. Michaił i starsze siostry, Wiera i Nadia, wiedzieli, że ojciec umiera. „Leczono oczy, a to było tylko następstwo choroby” – opowiadała Nadieżda Afanasjewna. „Ojciec bardzo schudł. Gdy sam nie mógł już czytać, czytałam mu artykuły po czesku, był niezadowolony z mojej wymowy. Świetnie władał łaciną, francuskim, językami zachodniosłowiańskimi (czytał również po niemiecku i angielsku)”. Jedne języki znał oczywiście lepiej, inne gorzej, natomiast ich znajomość pozostawiła żywy ślad w pamięci Bułhakowa, co wiele lat później znajdzie odzwierciedlenie w odpowiedzi Mistrza udzielonej Iwanowi (zabarwionej autorską, po dziecięcemu naiwną dumą ze swego bohatera): „[…] znam pięć języków – odparł gość – angielski, francuski, niemiecki, łacinę i grekę. Czytam także trochę po włosku”. Jeszcze wyraziściej zabrzmi w odpowiedzi rozmówcy: „O, cholera! – szepnął z zazdrością Iwan” 17.

Jedenastego grudnia 1906 roku Rada Akademii Teologicznej nadała Afanasijowi Iwanowiczowi stopień doktora teologii, a ósmego lutego 1907 roku Święty Synod przyznał mu tytuł profesora zwyczajnego, dzięki czemu nie musiał już martwić się o finansową przyszłość swojej rodziny. Potrzeba dodatkowego zarobku, która nieustannie prześladowała ojca i zrządzeniem okrutnej ironii losu została zaspokojona dopiero w ostatnich miesiącach jego życia, na zawsze zachowała się w pamięci starszego syna. Tym bardziej zapewne irytowały go własne problemy finansowe, z którymi borykał się od początku lat dwudziestych aż do śmierci.

„9 marca Afanasij Iwanowicz złożył podanie z prośbą o zwolnienie go z Akademii z powodu choroby – pisano w nekrologu. „[…] Zmarł 14 marca koło godziny dziesiątej […]”. W pożegnalnej mowie jeden z kolegów zmarłego, Dmitrij Bogdaszewski, wspominał jego ostatnie chwile:

Rozmawialiśmy z Tobą o różnych zjawiskach współczesnego życia. Twoje spojrzenie było takie jasne, spokojne, a jednocześnie głębokie, przenikliwe. Jak dobrze by było – mówiłeś – gdyby panował spokój! Jak dobrze! Trzeba do tego dążyć. I zesłał Pan nasz Tobie wieczny spokój… Uwolnij mnie! – to twoje ostatnie słowa do gorąco kochającej i gorąco kochanej przez ciebie małżonki. Uwolnij mnie!… I odszedłeś w spokoju! 18.

Ponad trzydzieści lat później te słowa umierającego ojca powrócą w ostatnim rozdziale ostatniej powieści syna: „Uwolnijcie go! – krzyknęła nagle przeraźliwie Małgorzata”19.

W marcu 1907 roku Michaił, nie mając jeszcze szesnastu lat, został najstarszym mężczyzną w rodzinie.

Dzięki staraniom Akademii rodzina zmarłego profesora otrzymała wysoką rentę – większą niż jego zarobki na dwóch posadach.

Wsród tych, którzy mieli wpływ na dalsze losy dzieci i wdowy, był kolega Afanasija Bułhakowa, profesor teologii moralnej Wasilij Iljicz Ekzemplarski. „[…] Jeden z najciekawszych ludzi, jakich kiedykolwiek widziałam”– powiedziała mi jesienią 1980 roku jego synowa, Tatjana Głagolewa, rówieśniczka i przyjaciółka siostry Michaiła, Nadieżdy20.

Młody Bułhakow oglądał oczywiście w domu Ekzemplarskiego jego kolekcję fotograficznych reprodukcji wizerunków Chrystusa. Ekzemplarski, będący świetnym fotografem (najlepsze zdjęcia rodziny Bułhakowów są właśnie jego dziełem), zamierzał je wykorzystać – według relacji synowej – w pracy Lik Christa w izobrażenijach (Oblicze Chrystusa w malarstwie). Były to przeważnie zdjęcia tego samego formatu, w większości w sepii, naklejone na szare passe-partout. Owe młodzieńcze wrażenia z nagromadzonych scen ewangelicznych prawdopodobnie wpłynęły na przyszłe pomysły pisarza, podobnie jak malowidła w kijowskich świątyniach i panorama „Golgota” na Włodzimierskiej Górce (ukr. Wołodymyrska Hirka).

Lato cała rodzina spędzała zwykle na swoim podmiejskim letnisku, w Buczy. Razem z Bułhakowami przyjeżdżała tam mieszkająca z nimi w mieście Irina Łukiniczna, stryjenka Michaiła, a także przebywający u nich na stałe jego stryjeczni bracia, Konstantin i Nikołaj, synowie brata Afanasija Iwanowicza, Piotra, duchownego rosyjskiej misji w Tokio. Zarówno w Buczy, jak też w mieście, mieszkała z nimi Iłłarija, stryjeczna siostra Bułhakowa, córka trzeciego brata Afanasija Iwanowicza, Michaiła (wykładowcy seminarium w Chełmie w guberni lubelskiej). Z Karaczewa przyjeżdżała młodsza siostra Warwary Michajłowny, Aleksandra Barchatowa, ze swoimi małymi dziećmi, Aleksandrą i Aleksiejem.

Przy stole zasiadała duża, gwarna rodzina. Kiedy podawano coś smacznego, a ktoś musiał odejść od stołu, często żartem zwracał się do sąsiada: „Przypilnuj”.

Liczna rodzina, atmosfera ogólnego ożywienia i wzajemnej życzliwości – im dalej wszystko to odsuwało się w bezpowrotną przeszłość, tym mocniej przez kontrast z nową rzeczywistością zapadało w pamięć pisarza.

Szesnastego sierpnia (według starego kalendarza) rodzina wracała do miasta, ponieważ zaczynały się zajęcia w gimnazjum. Starsze dzieci zostawały jeszcze na letnisku, dojeżdżając do szkoły pociągiem.

Przyjaciółmi Bułhakowa byli w tych czasach Płaton i Sasza Gdieszynscy, młodsi z pięciu synów pomocnika bibliotekarza Akademii Teologicznej, którego rodzina była zaprzyjaźniona z Bułhakowami. Obaj chłopcy uczyli się wtedy w seminarium duchownym, gdzie zajęcia dla dzieci pracowników Akademii były bezpłatne, a na zapewnienie im innego wykształcenia niż teologiczne ojca, nawet gdyby tego chciał, nie było stać. Michaił, który uczył się w gimnazjum, kpił ze swoich przyjaciół. Pewnego razu przyjechał do nich nowiutkim rowerem, którym Płaton i Sasza próbowali jeździć. Kiedy im to nie wychodziło, Michaił „siadał na rower, jechał nieporadnie i twierdził, że tak potrafią jeździć tylko seminarzyści”21.

Później owe wygłupy rowerowe (jeden z pierwszych przykładów pasji Bułhakowa do „przedstawiania”, teatralizacji życia codziennego) znajdą się w jego Powieści teatralnej(Patrikiejew, którego Iwan Wasiljewicz zmusza do zagrania epizodu z rowerem) i w Mistrzu i Małgorzacie (zawadiacka, mistrzowska jazda cyrkowa). „Niewiarygodny kpiarz” – mówił o nim Bukriejew.

Pod wpływem przyjaciela z gimnazjum doszło z czasem do tego, że obaj bracia – bez wiedzy ojca – porzucili w czwartej klasie seminarium i przenieśli się do szkół świeckich, zarabiając samodzielnie na swoje wykształcenie. Sasza Gdieszynski, który przez długie lata pozostawał najlepszym przyjacielem Bułhakowa, mówił później swojej żonie, że „wybrali świecką drogę życia pod wpływem Miszy i muzycznych wieczorów w «otwartym domu» Bułhakowów”, twierdził, że to właśnie Misza „wprowadził ich, by tak rzec, w świeckie życie – zmusił do pokochania tego wszystkiego”.

Rodzina pomocnika bibliotekarza zamieszkiwała w dwupiętrowym starym domu akademickim obok Akademii. Kiedy w finale powieści Biała gwardia, na rogu Wołyńskiej w dwupiętrowym murowanym domu, w mieszkaniu bibliotekarza, jedna z postaci, autor bluźnierczych wierszy, były kokainista, syfilityk Rusakow czyta Biblię z nadzieją na odpuszczenie grzechów, widać w tym grzechu niewiary związek ze skomplikowanymi duchowymi kolizjami, które wydarzyły się w młodzieńczych latach przyszłego pisarza w domu pomocnika bibliotekarza Gdieszynskiego.

Lubow Michajłowna Skabałłanowicz, córka profesora Skabałłanowicza, opowiadała 10 października 1987 roku:

Mieszkaliśmy na Podole, koło Akademii, w dwupiętrowym starym domu akademickim, w ogromnym dziewięciopokojowym mieszkaniu, przeznaczonym dla rektora… Przychodził do nas Iwan Pawłowicz Woskriesienski, który leczył wtedyAfanasija Iwanowicza Bułhakowa. […] Zjawiał się zwykle późno, by mnie zbadać, i mówił: – Proszę mi wybaczyć, Luboczko, że się spóźniłem – byłem u Bułhakowów. Wkrótce przyszedł czas pójścia do klasy przygotowawczej – do słynnego niemieckiego gimnazjum na ulicy Luterańskiej, obok niemieckiej kirchy, zobaczyłam tam wtedy dziewczynki Bułhakowów, które kończyły naukę w owym gimnazjum właśnie w tym roku, w którym ja ją rozpoczynałam. Lela, najmłodsza, przyszła do sióstr – poznałyśmy się, zaczęła u nas bywać. W naszym domu mieszkał pomocnik bibliotekarza Akademii. Jedna z jego córek, Sonia, była starsza ode mnie o dwa–trzy lata, ale niechętnie mnie do niej puszczano. […] Gdieszynscy byli rodziną mało inteligentną, nieoczytaną. A dziewczynki Bułhakowów czytały bardzo dużo. Byłam kiedyś u nich (rzadko pozwalano mi wychodzić z domu). Miałam jakieś dziesięć lat. Wyszedł ich brat, na oko dwudziestoletni. Prawie z nami nie rozmawiał, odzywał się tylko z grzeczności, byłyśmy przecież o wiele młodsze od niego. Zapamiętałam go jako człowieka bardzo zamkniętego w sobie, samotnego. Nie był szczupły, lecz dość krępy […]. Twarz zupełnie zwyczajna, nie było w niej nic szczególnego. Spojrzałam na niego bez zainteresowania […]22.

Nad rodziną Skabałłanowiczów mieszkała rodzina profesora Piotra Kudriawcewa. „Środowisko akademickie było bardzo zamknięte… W rodzinie Kudriawcewów również były dwie dziewczynki”. Córki wykładowców Akademii chodziły do tego samego gimnazjum, którego pełna nazwa brzmiała: Gimnazjum Żeńskie przy kijowskim kościele ewangelicko-luterańskim św. Katarzyny. Była to szkoła założona przez niemieckich kolonistów w Lipkach, arystokratycznej dzielnicy miasta. Jedna z córek profesora Kudriawcewa, Jekatierina Pietrowna, opowiedziała mi swoje wrażenia z tamtych lat:

Siedzę sobie w salonie w naszym mieszkaniu i pokojówka anonsuje, że ktoś przyszedł. Był to Michaił Afanasjewicz, przyszedł po Lelę, która bawiła się u nas, miała dziesięć lat. Pamiętam, że póki się zbierała, młody człowiek rozmawiał z moją mamą. Zapamiętałam jego słowa: – Ożeniłem się. Chyba nawet powiedział: – dziś23.

Latem 1908 roku Michaił zakochał się w gimnazjalistce z Saratowa, Tatianie Łappie, córce tamtejszego naczelnika Izby Skarbowej, która przyjechała do Kijowa na wakacje. W Kijowie mieszkała jej babcia i ciotka ze strony ojca, która przyjaźniła się z Warwarą Michajłowną. Ponad siedemdziesiąt lat później Tatiana Nikołajewna, z domu Łappa, opowiadała:

Ciotka powiedziała: – Poznam cię z chłopcem. Pokaże ci Kijów.

Poznaliśmy się. Spacerowaliśmy prawie cały czas we dwoje; byliśmy w Kijowsko-Peczerskiej Ławrze. Później pisaliśmy do siebie. Miałam jeszcze przyjechać w tamtym roku na Boże Narodzenie, ale rodzice, nie wiadomo dlaczego, nie puścili mnie. A tymczasem przyjaciel Miszy, Sasza Gdieszynski, przysłał lipny telegram, że Misza niby chce się zastrzelić. Ojciec złożył telegram i odesłał w liście do siostry z informacją: „Przekaż telegram swojej przyjaciółce Warii”.

Michaił kończył gimnazjum bardzo zakochany. Przeszkody w spotkaniu wzmagały jego uczucie.

Trudno powiedzieć, czy sam, czy za namową matki, ale kończąc latem 1909 roku gimnazjum, wybrał zawód lekarza. Iwan Pawłowicz Woskriesienski, przyjaciel rodziny, a później drugi mąż Warwary Michajłowny Bułhakowej, był pediatrą. Lekarzami byli bracia matki. Pamięć Tatiany Łappy, młodziutkiej przyjaciółki Michaiła, nie zarejestrowała nic, co by świadczyło o jakichkolwiek jego wątpliwościach, dotyczących tego wyboru.

Gimnazjum zostało więc ukończone.

O, osiem lat nauki! Ileż te lata zawarły szczeniactw, ileż smutków i cierpień chłopięcego serca, ale ile też radości. Szare dni, szare dni, szare dni, ut consecutivum, Caius Iulius Caesar, pała z kosmografii i wieczysta nienawiść do astronomii od dnia otrzymania tej pały. Ale za to także i wiosna, wiosna i łoskot w klasach, na bulwarze, pensjonarki w zielonych fartuszkach, kasztany i maj, a przede wszystkim przed oczyma niezmiennie jak latarnia morska – uniwersytet, a więc nie skrępowane zakazami życie. Czy wy rozumiecie, co to znaczy: uniwersytet? Zachody słońca nad Dnieprem, wolność, pieniądze, potęga, sława24.

Nie zachował się ani dziennik, ani listy osiemnastoletniego Michaiła Bułhakowa. O jego przemyśleniach, pragnieniach, dążeniach prawie nigdzie nie ma wiarygodnych materiałów. Najbardziej przekonujące wydają się chyba przytoczone wyżej wspomnienia Aleksego25 Turbina z Białej gwardii. Bez wahania można natomiast powiedzieć, że w życiu młodego Bułhakowa był to okres nadziei – nadziei na zdobycie pewności siebie, siły, sławy. Jakiej sławy? Wtedy właśnie lekarza. Uważał ten zawód za wspaniały.

Na początku drugiego dziesięciolecia XX wieku (lata 1909–1913), gdy Bułhakow zaczął poznawać tajniki wybranego zawodu, zajęcia na uniwersytecie odbywały się nieregularnie, były przerywane zamieszkami studenckimi. Informacja o śmierci Lwa Tołstoja wywołała 9 listopada 1910 roku demonstracje, kilku studentów uniwersytetu zostało aresztowanych. Śmierć Tołstoja musiała wywrzeć na Michaile Bułhakowie duże wrażenie, w demonstracjach chyba jednak nie uczestniczył. W każdym razie żadnego potwierdzenia jego udzialu w zamieszkach studenckich w latach 1910–1911 nie znaleziono, wręcz przeciwnie, są podstawy, by twierdzić, że stał z boku, że dosyć burzliwe życie polityczne kijowskich studentów w tamtym okresie nie bardzo go obchodziło. Wydaje się natomiast, że we wczesnych latach studenckich duże znaczenie miało dla niego bardzo ważne wydarzenie dotyczące życia przyjaciela rodziny, Wasilija Ekzemplarskiego, które było związane z Tołstojem. Wczesną jesienią 1911 roku Ekzemplarski wydał broszurę pod tytułem Gr. L.N. Tołstoj i sw. Ioann Złatoust i ich wzglady na żyzniennoje znaczenije zapowiedi Christowych (Hr. L.N. Tołstoj i św. Jan Chryzostom i ich poglądy na przestrzeganie w życiu przykazań Chrystusa), w której pisał:

Tołstoj nie jest nauczycielem cerkwi. […] jest żywym wyrzutem sumienia naszej chrześcijańskiej egzystencji, budzącym chrześcijańskie sumienie […]. Owa pozornie chrześcijańska egzystencja usypia sumienie i przyjemnie jest myśleć, że można zaliczać siebie do wyznawców Chrystusa, czyniąc jego Krzyż ozdobą swego życia, ale nie nosząc ciężaru tego Krzyża.

Za tę broszurę o pisarzu odłączonym od cerkwi Ekzemplarski został usunięty z Akademii. W kręgu rodziny i bliskich przyjaciół Bułhakowa oczywiście mówiono o tym. Pewnie dyskutowano również o treści broszury, którą Bułhakow prawdopodobnie przeczytał. Refleksja autora tej pracy mogła stać się jednym z bodźców do jego rozważań o roli pisarza w ocenie zgodności współczesnej rzeczywistości z chrześcijańskimi ideałami i o dużym znaczeniu dydaktycznej misji pisarskiej. W związku z tym Bułhakow będzie zawsze pamiętać o przykładzie Tołstoja, którego – obok Puszkina i Gogola – cenił najbardziej.

W styczniu 1911 roku Rada Ministrów zlikwidowała autonomię wyższych uczelni, zabraniając organizowania wieców studenckich na terenie uniwersytetu. W odpowiedzi na to 1 lutego rozpoczął się strajk, który trwał do początku kwietnia. Zajęcia na uniwersytecie prawie się nie odbywały. Protestowała przeciw temu grupa „akademickiego porządku regulaminowego” zrzeszająca tych studentów uniwersytetu, którzy domagali się zachowania ciągłości zajęć. Na jej prośbę zezwolono profesorom na prowadzenie wykładów, nawet gdy był na nich obecny tylko jeden student. Michaił Bułhakow należał prawdopodobnie do zwolenników tej grupy. Chciał jak najszybciej zdobyć zawód, otrzymać dyplom lekarza, osiągnąć niezależność.

Cały 1911 rok był niespokojny. We wrześniu w miejscowym teatrze na oczach widzów został zamordowany przewodniczący Rady Ministrów Piotr Stołypin, z którym wiązano poważne nadzieje na gospodarczy rozwój Rosji.

Niedługo przed tym wydarzeniem, które wstrząsnęło miastem i całą Rosją, pod koniec czerwca 1911 roku, po ukończeniu gimnazjum w Saratowie, przyjechała do Kijowa Tatiana Łappa. Przez jakiś czas gościła u Bułhakowów na letnisku. Chciała zostać w Kijowie u babci i ciotki, ale ojciec nie pozwolił jej. „Popracuj z rok, wtedy pojedziesz!” – powiedział. Na początku września musiała więc wracać do Saratowa (zaczynały się zajęcia w szkole, gdzie Tatiana objęła posadę wychowawczyni klasowej).

W domu Bułhakowów po śmieci ojca zapanował duch młodzieńczej swobody. Za jego życia atmosfera w domu była zupełnie inna, bardziej podniosła i surowa, w każdą niedzielę czytano Ewangelię. Jewgienij Bukriejew wspominał:

Ewangelię czytał na głos prawdopodobnie sam ojciec. Rodzina była bogobojna. Ale nie wszystkie dzieci były religijne. Po śmierci ojca klimat w domu się zmienił […]. Wielbiciele Warwary… Była bardzo podobna do Miszy. Niezbyt urodziwa, ale niezwykle kobieca. Studenci w ogóle mieli wówczas absolutnie obojętny stosunek do religii. Zwłaszcza studenci medycyny. Ich to zupełnie nie interesowało.

Śmierć ojca, zajęcia na wydziale medycyny, nowe i silne wrażenia po zapoznaniu się z teorią Darwina o pochodzeniu człowieka, wpływ ojczyma lekarza i czasów, które zachwiały tym, co dla ojca Bułhakowa stanowiło bezdyskusyjną prawdę – wszystko to odcisnęło silne piętno na przyszłym pisarzu.

Po śmierci ojca dom stał się bardziej otwarty, było w nim znacznie więcej swobody. Narzeczonym siostry Bułhakowa przez jakiś czas był szczyryjUkrainiec (tzn. opowiadający się za wolną Ukrainą), do drugiej zalecał się Polak (prawdopodobnie katolik), a Michaił wbrew tradycji rodzinnej w pierwszych latach studenckich zupełnie odsunął się od religii.

W marcu 1910 roku, podczas Wielkiego Postu, siostra Bułhakowa, Nadieżda, notuje w dzienniku: „Zachowujemy post, Misza chodzi i narzeka na ten zwyczaj, mówi, że jest strasznie głodny. Nie pości […]”. Brat pyta ją: „Czy Chrystus jest Bogiem, jak myślisz?” i oczekuje, a nawet żąda negatywnej odpowiedzi. Siostra Bułhakowa pisze też w swoim dzienniku o sporach matki ze starszym synem i swoim drugim mężem, „w których – jak twierdzi – Iwan Pawłowicz i Misza bronili teorii Darwina, a ja byłam całkowicie po ich stronie”26. Autorytet zmarłego ojca i podzielającej jego poglądy matki popadał w sprzeczność z wpływem starszego brata.

Dziesięć lat później, przeżywszy straszne kataklizmy stulecia, Bułhakow znów powróci do tych – rozwiązanych już w młodości – kwestii.

Niezależnie jednak od tego, jakie były w pierwszych latach po śmierci ojca i w następnych dziesięcioleciach zapatrywania najstarszego syna profesora teologii – wszystko kształtowało się na nienaruszalnym podłożu, powstałym w dzieciństwie.

W domu na Andriejewskim Zjeździe w latach uniwersyteckich Bułhakowa panowało ożywienie. W nieparzyste soboty urządzano jour-fixe27 – zbierała się młodzież, tańczono, śpiewano. Kola i Wania grali na bałałajce i gitarze. Sasza Gdieszynski grywał na skrzypcach przy akompaniamencie siostry Bułhakowa, Warii, studiującej razem z nim w konserwatorium, w klasie fortepianu. Muzyczne życie Kijowa tamtych lat i jego wpływ na przyszłą twórczość Bułhakowa to oddzielny, ważny i jeszcze niezbadany temat. Michaił regularnie chodził do opery, nie przepuszczał gościnnych występów wokalistów operowych i sam prawie poważnie myślał o podobnej karierze. Z czasem mu to przeszło, ale wyjątkowe zamiłowanie do śpiewu operowego pozostało na zawsze.

Do tego czasu odnoszą się również jego pierwsze próby literackie. Siostra pisarza, Nadieżda Ziemska, w liście z 18–25 kwietnia 1964 roku pisała do Jeleny Siergiejewny Bułhakowej: „Pamiętam, że dawno temu (w latach 1912–1913), kiedy Misza był jeszcze studentem, a ja słuchaczką pierwszego roku, dał mi do przeczytania swoje opowiadanie Ogniennyj zmiej (Ognisty smok) o alkoholiku, który rozpił się do białej gorączki i zginął podczas jej napadu: udusił go (lub spalił) smok (halucynacja), wdarłszy się do jego pokoju…”28.

Na razie były to bardziej marzenia o pisarstwie (jak niedawno o karierze śpiewaka operowego) niż ten nieodwracalny wybór.

A tymczasem w domu nr 13 pojawiają się nowi sąsiedzi – właścicielem domu zostaje inżynier Wasilij Pawłowicz Listowniczy, który wprowadza się na parter z żoną Polką, Jadwigą Wiktorowną, i maleńką córeczką Inną.

Stosunki starszego Bułhakowa z Listowniczym od samego początku układały się nie najlepiej. Sytuację łagodziło to, że wszelkie rozmowy z właścicielem prowadziła Warwara Michajłowna. Wnuk Wasilija Listowniczego pisał:

Pojawił się nowy, młody, 33–letni właściciel, bardzo energiczny i przedsiębiorczy. Urządził na podwórku stajnię, powozownię, trzymał konie. […] Odebrał Bułhakowom część werandy i zrobił tam schody przeciwpożarowe na strych, na rok zabrał im narożny pokój z balkonem!… Bardzo dużo zarabiał, miał pokojówkę, kucharkę, woźnicę. Bułhakowowie żyli skromnie (chociaż też mieli służbę), stąd być może owo złośliwe „burżuj” […]. W czasie wojny miał do dyspozycji służbowe auto – długi kabriolet Lincoln, który cały czas stał na widoku pod domem. Wtedy w całym Kijowie było może kilka takich aut29.

„Na Boże Narodzenie – wspomina Tatiana Łappa – Michaił przyjechał do Saratowa […]. Była choinka, tańczyliśmy, ale więcej siedzieliśmy i gadaliśmy […]”.

Rodzina, którą poznał, bardzo różniła się od jego rodziny.

TatianaŁappa urodziła się w Riazaniu, gdzie jej ojciec zajmował w tym czasie stanowisko inspektora podatkowego. W domu Nikołaja Łappy dla przyjeżdżających na zjazdy inspektorów urządzano wystawne obiady. Córka wspominała:

Przygotowywano stół na sto osób. My, dzieci, mieliśmy całkowitą swobodę! W Omsku podarowano ojcu dwa kosztowne chińskie wazony. Na następnym zjeździe – srebrny samowar, potem srebra na dwanaście osób… Kiedy poznaliśmy się z Michaiłem, ojciec był już rzeczywistym radcą stanu. Miał do dyspozycji kuriera; w domu była pokojówka, kucharka, bona. Rodzina też była duża – sześcioro dzieci, ja byłam najstarsza. Nie mieliśmy służącego, do stołu podawała pokojówka. […] Michaił lubił nasze obiady.

Bułhakow w ogóle lubił ten bogaty, ale nie sztywny, ciepły dom. Wiele lat później w sztuce Dni Turbinów Laruś będzie opowiadał, jak nieraz w Żytomierzu przemawiał wśród kolegów z pracy tatusia – różnych inspektorów podatkowych. W tym czasie Bułhakow rozwiódł się już z Tatianą, a jej ojciec, goszczący go u siebie, od dawna już nie żył, natomiast zgodnie z tym, że literatura rodzi się absolutnie ze wszystkiego, z czym styka się pisarz – i nie zna w tym ograniczeń – duch Nikołaja Łappy został przywołany w jego utworze, przy czym ujawniła się lekka ironia, z którą Michaił słuchał opowiadań Tatiany o kolegach jej ojca i zjazdach z obfitymi obiadami oraz długimi przemówieniami.

Dzieci w tych dwóch rodzinach wychowywano zupełnie różnie. Warwara Michajłowna uważała, że „dzieci zawsze powinny mieć zajęcie”, w związku z czym Michaił ułożył nawet pewnego razu żartobliwy wierszyk: „Jeden dołek piaskiem zasypuje, drugi go z niego wygrzebuje…”.

Te typowe dla pewnych środowisk demokratycznej inteligencji rosyjskiej tradycje życia rodzinnego, nakazujące wychowywanie dzieci przez pracę, w rodzinie Łappów nie były respektowane. Tatiana Nikołajewna opowiadała:

Wracałam z gimnazjum, rzucałam ubranie na podłogę, matka mówiła: – Zostaw, pokojówka sprzątnie, nie wiadomo, jak ci się życie ułoży, póki możesz, nic nie rób! Do niczego nas nie przygotowywano… Co myślałam o swojej przyszłości? Źyłam dniem dzisiejszym, o przyszłości w ogóle nie myślałam!

Najstarsza, ukochana, niesforna córka bogatej rodziny, zachowującej zasady tradycyjnej gościnności prowincjonalnej szlachty… Czytając utwory swego ulubionego, zwłaszcza w młodości, Sałtykowa-Szczedrina, Bułhakow rozpoznawał w jego bohaterach cechy urzędników wyższego szczebla, z którymi widocznie po raz pierwszy zetknął się wtedy tak blisko.

Koniec zimy oraz wiosna 1912 roku to w życiu dwudziestoletniego Michaiła czas tęsknoty i zamętu – opuszczał wtedy zajęcia na uczelni, nie zdawał egzaminów semestralnych i musiał powtarzać rok (można sobie wyobrazić niepokój matki). Latem 1912 roku ponownie pojechał do Saratowa. Do Kijowa wrócił już z Tatianą, która opowiadała: „Wyjechałam pod pretekstem dostania się na kursy historyczno-filologiczne… I dostałam się na nie, na wydział filologii romańsko-germańskiej, ale nie miałam czasu na naukę – bawiliśmy się. Wynajmowałam pokój u jakiegoś czarnosecińca […]”. Jesienią i zimą 1912–1913 roku Bułhakow i Tatiana prawie się nie rozstawali. „Co robiliśmy? Chodziliśmy do teatru, na Fauście byliśmy chyba z dziesięć razy […]. Matka Michaiła poprosiła mnie do siebie na rozmowę i powiedziała: „Nie pobierajcie się, dla niego to za wcześnie”. Wzięliśmy jednak ślub w kwietniu 1913 roku” – opowiadała dalej. Przed ślubem Warwara Michajłowna zaleciła im pościć. Tatiana Ni­kołajewna zapamiętała:

U Bułhakowów w ostatnim tygodniu przed Wielkanocą poszczono, ja i Michaił zjadaliśmy u nich postny obiad i potem szliśmy do restauracji… U nas w domu (w Saratowie) nie przestrzegano świątecznych zwyczajów, a u nich zawsze był wielkanocny stół, przychodził ojciec Aleksandr, święcił potrawy.

Welonu oczywiście nie miałam, sukni ślubnej też.

Pieniądze przysłane przez ojca Tatiany zostały wydane na przerwanie ciąży. Matka Michaiła prawdopodobnie domyślała się, jak daleko zaszła ich znajomość. Oto dalszy ciąg opowieści Tatiany Nikołajewny:

Mama przyjechała na ślub i przeraziła się. Miałam na sobie plisowaną płócienną spódnicę, mama kupiła mi bluzkę. Ślubu udzielał ojciec Aleksandr. […] Nie wiem dlaczego, ale stojąc na ślubnym kobiercu, nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu. Z cerkwi do domu jechaliśmy powozem. Na obiedzie było niewielu gości. Pamiętam dużo kwiatów, najwięcej – narcyzów.

Drużbowie młodych Bułhakowów – Boris Bogdanow, Konstantin Bułhakow, Płaton i Aleksandr Gdieszynscy – to krąg ich najbliższych przyjaciół. Jak wspominała Tatiana Nikołajewna: „Często przychodził Boris, przynosił dla mnie «słomkę» od Bałabuchy (były takie cukierki w pudełku) i mówił: «Tasiu, zajadaj cukierki, a my z Miszą pójdziemy pograć w bilard»”. Bilard lubił również Konstantin Bułhakow, brat stryjeczny Michaiła. Gra w bilard została opisana już przez Kuprina jako ulubione zajęcie kijowskich studentów. W jednym ze szkiców, które weszły do jego książki Kijewskije tipy (Typy kijowskie), Kuprin pisze o swoim bohaterze: „Inną jego rozrywką był wint…”.

Po ślubie Bułhakow nie lekceważył już zajęć na uczelni. Tatiana Nikołajewna wspominała:

Chodził na wszystkie wykłady, nie opuszczał zajęć. Korzystał z biblioteki na końcu Kreszczatika, gdzie koło Ogrodu Kupieckiego otworzono wówczas nową bibliotekę publiczną. Była tam bardzo dobra czytelnia. Lubił tę bibliotekę. Zabierał mnie ze sobą do niej. Póki się uczył, czytałam jakąś książkę. Nie mówił wtedy nic o literaturze. Chciał być lekarzem, myślę, że byłby dobrym lekarzem. Dużo rozmawialiśmy o teatrze, o muzyce. Już wtedy, na początku naszej znajomości dziwił się, że tak dobrze znam się na operze. […] W Kijowie słuchaliśmy razem Carmen, Hugenotów, Cyrulika sewilskiego w wykonaniu Włochów. Chodziliśmy na każdy koncert symfoniczny do Ogrodu Kupieckiego. Michaił lubił uwerturę do Rusłana i Ludmiły i Aidę, podśpiewywał sobie „Miła Aida… Raju stworzenie”. Najbardziej zaś lubił Fausta i często śpiewał arie Mefista i Walentego […].

Chodziliśmy do kawiarni na rogu Funduklejewskiej, do restauracji Rotze. Stosunek Michaiła do pieniędzy był następujący: uważał, że jak się je ma, to trzeba je od razu wydać. Jeśli mamy ostatniego rubla, a stoi dorożka, to wsiadamy i jedziemy! Albo jeśli ktoś z nas mówi: – Z chęcią przejechałbym się autem!, wtedy drugi natychmiast rzuca: – Jaki problem, jedziemy! Matka sztorcowała nas za tę lekkomyślność. Przyjeżdżamy do niej na obiad, patrzy – a tu nie ma ani pierścionków, ani mojego łańcuszka: – No tak, znów zastawiliście w lombardzie! – Za to nikomu nie jesteśmy dłużni! […] W Kijowie był sklep Liselle – były w nim parówki i kiełbasa. Kupi się pół kiło kiełbasy moskiewskiej i jest się najedzonym do syta. Za co żyliśmy? Michaił udzielał korepetycji […]. Mnie każdego miesiąca ojciec przysyłał pięćdziesiąt rubli. Dziesięć–piętnaście rubli płaciliśmy za mieszkanie, a reszta natychmiast się rozchodziła […].

Opera, koncerty. W zaprzyjaźnionych z młodymi Bułhakowami domach, jak również na Andriejewskim Zjeździe panowała atmosfera „pokoju dziecinnego”. Był to klimat domu, w którym było dużo dzieci w różnym wieku i toczyło się beztroskie życie rodzinne. Wieczory muzyczne, tańce, przedstawienia domowe, gry, kolacje, imieniny, wielbiciele sióstr z codziennymi bukietami. Bilard, kawiarnie, kinematograf… Dziesięć lat później Bułhakow napisze w Mieście Kijów:

Ale tak było w czasach legendarnych, kiedy w ogrodach najpiękniejszego miasta naszej ojczyzny żyło pokolenie młode i beztroskie. Wtedy też w sercach tego pokolenia zrodziła się pewność, że całe życie upłynie jasno, cicho i spokojnie, wśród jutrzenek, zachodów, Dnieprów i Kreszczatików, słonecznych ulic latem i płatków przyjaznego, niemroźnego śniegu – zimą…

…Ale stało się zupełnie na odwrót.

Legendarne czasy nagle się skończyły, zapanowała groźna i nieubłagana historia30.

Wskaże tam też „moment, w którym dała o sobie znać. Było to 2 marca 1917 o godzinie 10 rano”31. Ale pierwsze oznaki tego pojawiły się już co najmniej trzy lata wcześniej.

Lato 1914 roku rodzina Bułhakowów spędzała jak zwykle w Buczy.

Kiedy rozpoczęła się wojna, pierwsza wojna światowa, Michaił z żoną byli w Saratowie.

3

Jewgienija Wiktorowna Łappa, matka Tatiany, założyła przy Izbie Skarbowej szpital polowy. Przywożono tam z frontu rannych żołnierzy. „Michaił zaczął pracę w szpitalu. W Saratowie zostaliśmy do rozpoczęcia zajęć na uniwersytecie. […] Gdy jesienią wracaliśmy do Kijowa, ojciec zaproponował, bym zabrała srebra (które dostałam jako wiano), ale odmówiłam, nawet o tym nie pomyślałam – były za ciężkie!” – opowiadała Tatiana Nikołajewna.

Była młoda i beztroska.

Michaiłowi zostały jeszcze dwa lata studiów. Wielu z jego kolegów, jak Płaton Gdieszynski, było już na froncie. Na ochotnika zgłosił się Boris Bogdanow, ale nie został jeszcze wysłany na front. Często bywał u Bułhakowów, poprosił Warię o rękę, ale mu odmówiła. Następnego dnia przyszedł do nich nie wiadomo dlaczego ze zgolonymi wąsami.

O tym, co się zdarzyło później, wiemy z opowieści Nadieżdy Afanasjewny i Tatiany Nikołajewny, zgodnych we wszystkich szczegółach.

BorisBogdanow długo nie pojawiał się u Bułhakowów, aż nagle przysłał liścik z prośbą, by Michaił wpadł do niego. Kiedy Bułhakow przyszedł do niego, Boris leżał w łóżku, pewnie był rozebrany. Michaił chciał zapalić, Boris powiedział mu: „Papierosy są w moim szynelu”. Michaił zaczął szukać po kieszeniach i mówiąc „została tu tylko tiepiejka” (w żargonie gimnazjalnym „kopiejka”), odwrócił się do Borisa. I wtedy rozległ się strzał.

Był to dla Bułhakowa drugi po śmierci ojca wstrząs, który zapamiętał na długo. Wielokrotnie będzie później powracał w myślach do tej sceny z początku 1915 roku. Jej opis znalazł się w jednym z jego opowiadań: „Polakow poruszył ustami krzywiąc je jak śpiący człowiek, który przez sen usiłuje odpędzić dokuczliwą muchę; potem dolna szczęka zaczęła się poruszać, jak gdyby ranny dławił się czymś i nie mógł przełknąć. Och, ten kto widział paskudne rany zadane bronią palną, dobrze zna ten ruch twarzy!”32.

Można sobie wyobrazić, co czuł student medycyny na widok zakrwawionego kolegi, z którym przez wiele lat siedział w szkolnej ławce, który był drużbą na jego ślubie i który poprosił o rękę jego siostrę… Na paczce papierosów było napisane: „Proszę nikogo nie winić za moją śmierć”. Michaił jako jedyny świadek samobójstwa był wzywany na przesłuchanie. Po mieście krążyła romantyczna wersja przyczyny samobójstwa – ochotnik Bogdanow skończył ze sobą z powodu Warii Bułhakowej. Dla Bułhakowa ważniejsza od powodu samobójstwa była świadomość, że jego wiedza medyczna nie wystarczyła, by uratować umierającego kolegę. Być może powracający w jego prozie motyw odbierania sobie życia strzałem z rewolweru (lub pistoletu Browning) ma swój początek właśnie w tym epizodzie jego biografii. Trzeba tu wspomnieć o jeszcze jednym samobójstwie, które w tamtym okresie mocno dotknęło młodych Bułhakowów – w przeddzień wojny zastrzelił się w Saratowie z niewiadomych powodów młodszy brat Tatiany, gimnazjalista.

Do egzaminów końcowych został nie mniej niż rok.

W sierpniu sytuacja na froncie południowo-zachodnim stała się katastrofalna. Niemcy zajęli Łuck i droga do Kijowa stała przed nimi otworem. Myślano o poddaniu miasta i wycofaniu wojsk za Dniepr. Kijów był przepełniony uchodźcami, a jednocześnie wielu rodziców wyprawiło już swoje dzieci z miasta. WarwaraMichajłowna trójkę młodszych dzieci wysłała do siostry Aleksandry Barchatowej w  Karaczewie i krewni żartobliwie nazywali je uchodźcami.

Jesienią 1915 roku niektóre wydziały uniwersytetu zostały ewakuowane do Saratowa; wydział medycyny został w Kijowie – lekarzy przygotowywano na potrzeby frontu. Już pod koniec 1914 roku kilkudziesięciu lekarzy z rocznika Bułhakowa, który musiał powtarzać rok z powodu romansu z Tatianą Łappą, otrzymało dyplomy w trybie przyśpieszonym. Było już wiadomo, że jego rok też dostanie dyplomy przed terminem.

Wielu studentów – nie tylko z piątego, ale też z młodszych lat – było już na froncie, w jednostkach sanitarnych. W 1915 roku Bułhakow został uznany za niezdolnego do pełnienia służby wojskowej, wiedział jednak, że czeka go praca w szpitalu polowym. Zwykle egzaminy końcowe z dwudziestu dwóch przedmiotów trwały na wydziale medycyny cztery miesiące – od czerwca do września. W 1916 roku odbyły się między lutym a marcem i zakończyły 6 kwietniaK2. Bułhakow ukończył uniwersytet. Tatiana Nikołajewna wspominała:

Michaił nigdy przedtem się nie upijał, pił mało. Tylko raz widziałam go pijanego, gdy świętował ukończenie studiów. Po powrocie powiedział: – Wiesz, jestem pijany. – To się połóż. – Nie, chodźmy na spacer. Przeszliśmy się kawałek pod górę po Władimirskiej i wróciliśmy. Świtało.

Można sobie wyobrazić, co czuli tej nocy absolwenci medycyny, którzy zostali lekarzami przed terminem. Tamtej wiosny front pękał. Operacja naroczyńska, rozpoczęta 5 marca przez armię rosyjską, nie powiodła się. Dalsze losy wojny i czas jej trwania były wielką niewiadomą. A jeszcze większą niewiadomą stawały się „wolność, pieniądze, potęga, sława”33, które w marzeniach gimnazjalisty miał zapewnić uniwersytet.

Po zdanych egzaminach (ale nie mając jeszcze dyplomu) Bułhakow, według opowieści Tatiany Łappy, „rozpoczął pracę w Czerwonym Krzyżu”, czyli jako ochotnik zgłosił się do kijowskiego szpitala, należącego do Czerwonego Krzyża, który został wkrótce przeniesiony do Kamieńca Podolskiego, bliżej frontu.

Wojska rosyjskie przygotowywały się do ofensywy, nazwanej później brusiłowską – od nazwiska generała Aleksieja Brusiłowa, który niedawno został głównodowodzącym frontem południowo-zachodnim. Pod koniec marca do Kamieńca Podolskiego przyjechał car, zachodził do szpitali, rozdawał krzyże. Ofensywa rozpoczęła się 22 maja. Kamieniec Podolski znalazł się jakieś pięćdziesiąt kilometrów od linii frontu, szpitalni chirurdzy mieli pełne ręce roboty. Dwudziestego piątego maja zajęto Łuck. Austriacy wycofywali się w panice. W ciągu pierwszych trzech dni natarcia odniesiono sukces, jakiego dawno nie było na froncie rosyjskim.

Na początku czerwca wojska rosyjskie sforsowały Prut i zajęły Czerniowce. Ponieważ ofensywa posuwała się, szpitale przenoszono coraz bliżej frontu i Bułhakow ze swoim lazaretem znalazł się w Czerniowcach. Na początku lipca w wyniku skutecznych operacji wojennych pod dowództwem Brusiłowa linia frontu odsunęła się od Czerniowiec na ponad osiemdziesiąt kilometrów. Dzięki zrządzeniu losu Bułhakow znalazł się w pobliżu działań wojennych w momencie, który podczas całej wojny był być może najbardziej korzystny dla armii rosyjskiej. Tatiana Łappa opowiadała:

Przyjechałam do niego. Nagle ogłoszono, że w ciągu 24 godzin żony mają wyjechać. (Widocznie był to jeden z niebezpiecznych momentów, gdy linia frontu się zachwiała – M.Cz.). Wyjechałam, ale nie minęły nawet dwa tygodnie, gdy przyszedł od niego telegram. Znów do niego pojechałam. Michaił przyjechał po mnie do Orszy samochodem. Żołnierze zapytali o przepustkę, pokazał im receptę – byli analfabetami i przepuścili nas. Przed wyjazdem Nadieżda (siostra Bułhakowa – M.Cz.), która zajmowała się wtedy agitacją, uświadamianiem ludu, wcisnęła mi do rozdawania ulotki propagandowe, a ja – głupia! – je wzięłam. Potem potwornie się bałam, że Michaił je zobaczy – zabiłby mnie! Po przyjeździe na miejsce spaliłam je w kominku…

Pracowałam w szpitalu w Czerniowcach jako pielęgniarka, trzymałam nogi rannych, które mąż amputował. Za pierwszym razem zrobiło mi się niedobrze, potem się przyzwyczaiłam… Michaił był tam chirurgiem, ciągle wykonywał amputacje… Wracał ze spitala bardzo zmęczony, po powrocie kładł się do łóżka i czytał. W walkach nie brał udziału, do okopów, o ile pamiętam, nie wyjeżdżał.

Niespodziewanie wezwano go do Moskwy po nowy przydział. Pojechaliśmy, omijając Kijów, był w mundurze wojskowym. W Moskwie dostał skierowanie do Smoleńska, nie odwiedziliśmy nawet wuja (Nikołaja Michajłowicza Pokrowskiego – M.Cz.)…

Było to prawdopodobnie pod koniec lata 1916 roku. Bułhakow jechał do nowej pracy, nie mając nawet dyplomu lekarza (który jest datowany na 31 października 1916 roku).

Siostra pisarza, Nadieżda Ziemska, wspominała później (w liście do Jeleny Siergiejewny Bułhakowej):

Cały rocznik po skończeniu studiów został zaszeregowany do rezerwy ochotniczej II kategorii – nie zostali powołani do wojska, a skierowani do powiatów, doświadczeni lekarze ziemscy byli w szpitalach polowych na froncie, na tyłach zaś, w szpitalach ziemskich [powiatowych], zastąpili ich młodzi absolwenci… Zostali skierowani do ziemstwa jednak nie od razu i dlatego Michaił przez całe lato 1916 roku mógł pracować w szpitalach polowych na froncie południowo-zachodnim, dokąd pojechał dobrowolnie z ramienia Czerwonego Krzyża.

Powołanie do służby wojskowej z przydziałem do rezerwy moskiewskiego okręgowego zarządu wojskowo-sanitarnego, czyli ze skierowaniem do guberni smoleńskiej, Bułhakow otrzymał już 16 lipca.

Absolwenci 1916 roku byli powoływani do służby wojskowej, ale znaczną ich część skierowano do rezerwy w kilku okręgowych zarządach wojskowo-sanitarnych jako pracowników ponadetatowych. Młodych lekarzy zaklasyfikowano jako odbywających służbę wojskową w powiatach, do których ich oddelegowano. Ten stan rzeczy został opisany później w dzienniku doktora Polakowa, bohatera opowiadania Morfina: „Cały nasz rok, niepodlegający mobilizacji (rezerwa ochotnicza II kategorii, absolwenci 1916 r.), rozlokowano po powiatach”34.

Tatiana Nikołajewna sześćdziesiąt lat później opowiadała, jak, zanocowawszy w Smoleńsku, dojechali pociągiem do Syczowki, małego powiatowego miasteczka, gdzie mieścił się zarząd szpitali powiatowych. Był wrzesień, ale panowała już prawdziwa jesień, chłodna i deszczowa. Dopiero co pożegnali ciepło, słońce, bogactwo kolorów i płodów ziemi szczodrego kijowskiego lata, a teraz patrzyli na ponury pejzaż środkowej Rosji.

„Urząd guberni uznaje za dzień rozpoczęcie pracy lekarza Bułhakowa w powiecie syczowskim 27 września” – informowano w urzędowym piśmieK3.

Tatiana Nikołajewna wspominała:

Chyba poszliśmy do urzędu… dali nam dwukonny zaprzęg – dość wygodny. Było okropne błoto, przebycie czterdziestu wiorst zajęło nam cały dzień. Do miejscowości Nikolskoje przyjechaliśmy późno, nikt na nas oczywiście nie czekał. Był tam piętrowy dom dla lekarzy, który był zamknięty, felczer przyniósł klucze i powiedział: „tu będziecie mieszkać”… Dom był podzielony na dwie części z osobnymi wejściami dla dwóch lekarzy, niezbędnych dla szpitala, ale drugiego lekarza nie było.

Na górze była sypialnia i gabinet, na dole jadalnia i kuchnia. Zajęliśmy dwa pokoje, zaczęliśmy się rozpakowywać. I już pierwszej nocy przywieziono kobietę rodzącą! Poszłam do szpitala razem z Michaiłem. Położnica była na sali operacyjnej; miała potworne bóle, dziecko było źle ułożone, traciła przytomność. Siedziałam na oddziale, kartkowałam podręcznik medycyny, szukając potrzebnych informacji, Michaił podchodził, patrzył i mówił do mnie: – Otwórz taką a taką stronę! Mąż kobiety, gdy ją przywiózł, powiedział: – „Jeśli umrze, ty też nie przeżyjesz – zabiję”. Cały czas mu tam grożono.

Następnego dnia zaczęli przyjeżdżać chorzy, na początku niewielu, potem do stu osób dziennie.

Stosunki z chłopami nie należały do łatwych.

W szpitalu były dwadzieścia cztery łóżka (do tego kolejne osiem łóżek dla chorych z ostrymi infekcjami i dwa do porodów), sala operacyjna, apteka, biblioteka i telefon… Był świetnie wyposażony przez poprzednika Bułhakowa, Czecha Leopolda Leopoldowicza Smrczka, absolwenta Uniwersytetu Moskiewskiego, który przepracował w Nikolskim ponad dziesięć latK4. Bułhakow opowie później o tym w Zapiskach młodego lekarza:

Zdążyłem nawet zwiedzić szpital i upewniłem się w sposób niezbity, że wyposażony jest wyjątkowo dobrze. […] – Hm – mruknąłem znacząco – piękne wyposażenie. Hm… – A jakże – zauważył słodkim głosem Demian Łukicz – wszystko dzięki staraniom pańskiego poprzednika, Leopolda Leopoldowicza. Operował od rana do wieczora. Poczułem, że oblewam się zimnym potem, i popatrzyłem ze smutkiem na błyszczące oszklone szafki. […] Zaszliśmy potem na dół, do apteki. […] jeżeli czegokolwiek w niej brakuje, to chyba tylko ptasiego mleczka. W dwóch mrocznych pokojach pachniało ziołami i na półkach stało wszystko, czego dusza zapragnie. Były tu nawet zagraniczne firmowe leki – i zbyteczne byłoby dodawanie, że nigdy o nich nie słyszałem35.

W gabinecie bohater opowiadania patrzył, „jak zaczarowany na trzecie osiągnięcie legendarnego Leopolda – pełną książek szafę biblioteczną. Samych tylko podręczników chirurgii w języku rosyjskim i niemieckim naliczył pobieżnie około trzydziestu tomów”36.

Szpital mieścił się w domu, który swego czasu był własnością jakiegoś ziemianina i przez ostatniego właściciela został sprzedany powiatowi. Część frontowa białego piętrowego budynku zwrócona była w stronę jeziora, które powstało, gdy na przepływającej obok szpitala rzeczce postawiono tamę. Wokół szpitala był park modrzewiowy. Na drugim brzegu rzeczki, okalającej teren szpitala, znajdował się rezerwat przyrody. Bohater opowiadania Bułhakowa Stracone oko wspominał:

Ale oto pewnego dnia – a był to jasny miesiąc kwiecień – rozłożyłem przed sobą w skośnym promieniu słońca wszystkie te angielskie cacka i ledwie zdążyłem wyglansować prawy policzek, gdy tupiąc niczym koń wpadł do pokoju Jegorycz w dziurawych buciorach i oznajmił, że w krzakach przy Uroczysku, nad rzeczką, odbywa się akurat w tej chwili poród37.

Z trzech stron szpital otoczony był lasem, który z czwartej strony szybko się kończył i za łąką w odległości wiorsty widać było wieś Nikolskoje. Z drugiej strony, za rezerwatem, półtorej wiorsty dalej znajdował się majątek Murawiszniki i wieś Murawisznikowo.

Potomek właścicieli majątku, Aleksandr Leonidowicz Rastorgujew, opowiedział mi o pewnych szczegółach, które zmieniają nieco wyobrażenia o samotnym, odosobnionym życiu, które prowadził w Nikolskim młody lekarz.

Właściciel majątku, Wasilij Osipowicz Gierasimow, którego Bułhakow czasami odwiedzał, często gościł u siebie swojego krewnego, znanego historyka Nikołaja Iwanowicza Kariejewa. Niedawno zmarła żona właściciela dobrze pamiętała Bułhakowa. Latem w dworze bywali z rodzinami malarz Władimir Faworski i Gieorgij Wieriejski, których Bułhakow też mógł poznać. Tatiana Nikołajewna wspominała: „Naprzeciwko szpitala stał rozsypujący się dom. Mieszkała w nim zubożała ziemianka, dość młoda jeszcze wdowa. Michaił trochę się do niej zalecał […]”.

Znalazło się też pisemne źródło rzucające nieco światła na okoliczności ówczesnego życia Bułhakowa – są to niepublikowane wspomnienia Nikołaja Kariejewa, które spisał w lipcu 1923 rokuK5. Opisuje w nich Murawiszniki jako posiadłość swojego dziadka ze strony matki, Osipa Iwanowicza Gierasimowa. U Wasilija Gierasimowa Bułhakow prawdopodobnie bywał do przełomu 1916 i 1917 roku. Kilka dni przed rewolucją lutową, jak pisze Kariejew, „tamtejszy dom z całą ruchomością spłonął przez nieuwagę stróża”. (Wspomnienie o pożarze, którego świadkiem był mieszkający półtora kilometra dalej Bułhakow, mogło posłużyć mu do opisu pożaru wielkiej posiadłości w opowiadaniu Ogień w pałacu chanów.) Z mieszkańcami domu Bułhakow spotykał się też oczywiście później.

Tatiana Nikołajewna opowiadała:

Gdzieś w lutym siedemnastego roku Michaił dostał urlop. Pojechaliśmy do Saratowa. Tam dowiedzieliśmy się o rewolucji. Służąca powiedziała mi: – „Będę teraz panią nazywać Tatianą Nikołajewną, a pani mnie – Agafią Iwanowną”. Mieszkaliśmy w służbowym mieszkaniu ojca. Niezbyt przypominam sobie tamten okres, zapamiętałam tylko, że ojciec cały czas grał z Michaiłem w szachy… Wracaliśmy przez Moskwę. Był już chyba marzec – niedaleko Nikolskiego przeprawialiśmy się przez jezioro wierzchem na koniach – była to jedyna droga. Lód już stopniał.

W marcu 1917 roku Bułhakow wybrał się do Kijowa. Po powrocie zapewne uczestniczył w nadzwyczajnych zebraniach powiatowych w Syczowce, z zapałem dyskutując w tym niewielkim gronie rozmówców, których miał w Nikolskim, o bieżących wydarzeniach i możliwościach ich dalszego rozwoju.

I znów trzeba wrócić do wspomnień Tatiany Nikołajewny, która dzieliła trudy życia z młodym lekarzem powiatowym:

Latem siedemnastego roku w Nikolskim gościła u nas moja mama z młodszymi braćmi, Kolą i Wową. Wtedy, po odezwie Kierenskiego, mojego starszego brata Jewgienija (był uczniem szkoły wojskowej w Petersburgu) wysłano na front, zginął w pierwszej bitwie, ordynans przywiózł jego rzeczy. […] Tata napisał o tym w liście i mama od razu wyjechała, a bracia zostali u nas jeszcze prawie miesiąc […].

Jak opowiadała dalej, w czasie, gdy mieszkali w Nikolskim, Bułhakow odsysając flegmę z gardła chorego dziecka, zaraził się i musiał zrobić sobie zastrzyk z surowicy przeciwbłoniczej. Dostał po tym wysypki, swędzenia i obrzęku twarzy. Nie mógł spać i poprosił o wstrzyknięcie morfiny. Na drugi i trzeci dzień, obawiając się nowego ataku swędzenia i związanej z tym bezsenności, znów poprosił żonę o wezwanie pielęgniarki i zrobienie mu zastrzyku. Nieprzerwane przyjmowanie morfiny przez kolejne dni spowodowało konsekwencje, których – mimo że był medykiem – z powodu nękającego go fizycznego bólu nie wziął pod uwagę – wpadł w uzależnienie, pogłębiające się coraz bardziej. Walcząc z nim, często był w rozpaczy: „Ryczałam całymi dniami” – wspominała Tatiana Nikołajewna. Znów była w ciąży (pierwszy raz zaszła w ciążę jeszcze przed ślubem), mąż powiedział jej:

 – Jeśli chcesz rodzić – ródź, ale wtedy zostaniesz tutaj. – Za nic w świecie! – i pojechałam do Moskwy, do wuja… Oczywiście dobrze wiedziałam, że nie powinnam urodzić dziecka w takich czasach. Ale on mnie do niczego nie zmuszał. Sama nie chciałam […]. Mój tata marzył o wnukach […]. Gdyby Michaił chciał dzieci – na pewno bym urodziła! On mi nie zabraniał, ale nie chciał, to było oczywiste… Poza tym bał się, że dziecko będzie chore […]K6.

Osiemnastego września 1917 roku Bułhakow załatwił przeniesienie do miejskiego szpitala ziemskiego w Wiaźmie. Tego dnia otrzymał od powiatowego urzędu ziemskiego w Syczowie zaświadczenie, w którym wymienione były wszystkie wykonane przez niego w ciągu roku zabiegi, w tym jedna amputacja nogi (przypomnijmy ślicznotkę z Haftowanego ręcznika, której międlarka zgniotła nogę), obrót na nóżkę38 (Pierwszy obrót), tracheotomia (Stalowe gardło) – zabieg, jak już wspomniałam, ze złymi skutkami dla samego lekarza… Stwierdzono również, że „jeden raz usunięto pod znieczuleniem ogólnym odłamki roztrzaskanych żeber po postrzale” – stąd bohater, któremu „widać było płuco, i mięso zwisało z rany kłakami” i który półtora miesiąca później „wyszedł zdrów i cały z mojego szpitala”39. W zaświadczeniu czytamy, że w ciągu roku w szpitalu przebywało dwieście jedenaście osób, a w przychodni przyjęto piętnaście tysięcy trzysta sześćdziesiąt jeden (czyli średnio ponad czterdzieści osób dziennie, wliczając święta).

Dwudziestego września urząd ziemski guberni smoleńskiej oddelegował Bułhakowa do powiatowego urzędu ziemskiego w Wiaźmie. Zamieszkali przy ulicy Moskiewskiej, w trzech przyszpitalnych pokojach. Warunki były tu o wiele lepsze – pracowało trzech lekarzy, a pacjentów było mniej niż w Nikolskim. Autor opowiadania Morfina pisał później, wspominając bez wątpienia własne doświadczenia z tamtego okresu:

Wielki ciężar spadł mi z serca. Nie byłem już skazany na jednoosobową odpowiedzialność za wszystko, co może zdarzyć się na świecie. Nie bałem się już uwięźniętej przepukliny, nie dygotałem ze strachu na widok sań przywożących kobietę z poprzecznym położeniem płodu, nie obchodziły mnie ropne zapalenia opłucnej wymagające natychmiastowego zabiegu. Po raz pierwszy poczułem się człowiekiem o ustalonym zakresie odpowiedzialności40.

Bułhakow kierował w szpitalu oddziałem zakaźnym i wenerycznym.

To właśnie w Wiaźmie, według wspomnień Tatiany Nikołajewny, zaczął mniej więcej systematycznie pisać, w Nikolskim udawało mu się to tylko od czasu do czasu. „Zapytałam go pewnego razu: – Co piszesz? – Nie chcę ci czytać. Jesteś zbyt wrażliwa, powiesz, że jestem chory. Zdradził tylko tytuł – Zielonyj zmij (Zielony smok), jednak nie dał poczytać…”. Prawdopodobnie chodziło o opowiadanie Ogniennyj zmiej (Ognisty smok), które, jak wspomina siostra pisarza, zaczął pisać jeszcze w Kijowie albo o szkice do przyszłej Morfiny.

Wydarzenia październikowe, o których informacja dotarła do niego z opóźnieniem, zastały Bułhakowa w Wiaźmie. Trzydziestego października Tatiana Nikołajewna pisała do Nadii Ziemskiej: „Kochana Nadiuszo, napisz, proszę, jak najszybciej, co się dzieje w Moskwie. My nic nie wiemy, od czterech dni nie mamy znikąd żadnych wiadomości. Bardzo się niepokoimy i bardzo się martwimy”41.

Nie wiemy, czym się martwił wtedy bohater książki, ale minie kilka lat i swój ówczesny nastrój doktor Bułhakow odtworzy, charakteryzując jedną z postaci Białej gwardii: „Najstarszy Turbin, wygolony, jasnowłosy, po dwudziestym piątym października 1917 postarzały i sposępniały…”42. Zachowane dokumenty dotyczące życia Bułhakowa na przełomie 1917 i 1918 roku świadczą o tym, że przede wszystkim chciał uwolnić się od obowiązku służby wojskowej, żeby móc wyjechać z Wiaźmy i prawdopodobnie wrócić do Kijowa. Być może zastanawiał się również nad tym, jak uniknąć w przyszłości nieprzewidzianych mobilizacji. W tym celu na początku grudnia pojechał z Wiaźmy do Moskwy.

Wydaje się, że już w Wiaźmie zaczął pisać utwór pod tytułem Niedug (Niemoc). W 1978 roku Tatiana Nikołajewna, opowiadając mi o ciężkich objawach uzależnienia, którego szczytowa faza przypadła na rok 1918, stwierdziła: „Niedugbył według mnie o morfinie…”. Uprzednio, w 1973 roku, publicznie wypowiadałam przypuszczenie, że tytuł Niedugbardziej pasuje do opowiadania Czerwona korona (1922), które ma podtytuł Historia morbi (Historia choroby). Zatem to, co obecnie znamy jako duże opowiadanie Morfina, zostało rozpoczęte bynajmniej nie bezpośrednio po powrocie do zdrowia, lecz jeszcze podczas ostrych ataków trawiącej Bułhakowa choroby. Nie jest więc zasadne pomijanie tego od dawna znanego badaczom faktu i negowanie bez wątpienia autobiograficznego podłoża opowiadania: „Chodzi o to, że Bułhakowa nigdy nie interesowała patologia sama w sobie”43, a w tym przypadku patologia właśnie go interesowała i została przeanalizowana z medyczną dokładnością. W opowiadaniuMorfina doktor Polakow, zmagający się z uzależnieniem, dobrowolnie zgłasza się do szpitala psychiatrycznego w Moskwie jesienią 1917 roku, żeby poddać się leczeniu. Wydarzenia październikowe odbiera przez pryzmat choroby:

14 listopada 1917 r. Znowu jestem w domu po ucieczce z moskiewskiej lecznicy profesora (nazwisko starannie skreślone). Deszcz pada, szczelną ścianą przysłaniając mi cały świat. Niech sobie pada. Świat nie jest mi potrzebny, tak jak ja nie jestem potrzebny nikomu. Strzelaninę i cały ostatni przewrót przeżyłem w lecznicy, ale myśl o samowolnym zaniechaniu kuracji przyszła mi wcześniej, zanim zaczęły się walki na ulicach Moskwy. Stokrotne dzięki morfinie, to ona dodała mi odwagi. Nie boję się żadnej strzelaniny. Zresztą cóż może przestraszyć człowieka, który myśli tylko o jednym – o cudownych, boskich kryształkach!44

Jest bardzo prawdopodobne, że Bułhakow pojechał do Moskwy w tajemnicy przed rodziną – we wcześniejszym terminie, niż podawał później – żeby przez jakiś czas pozostać w klinice kolegi lekarza albo przynajmniej skonsultować się z nim. Tak się złożyło, że wydarzenia, które obróciły na nice życie w Rosji, zbiegły się z jego ciężkimi przeżyciami osobistymi. Ówczesne stadium uzależnienia Bułhakowa od morfiny zapewne prawie nie odbiegało od ciężkiego stanu doktora Polakowa. Podzielam w pełni uzasadnione przypuszczenie Lidii Janowskiej o tym, że Morfina, wydana w 1927 roku, jest późniejszą wersją powieści pisanej przez Bułhakowa kilka lat po okresie wiaziemskim, jak sam zaznaczał, „na kanwie Niedugu”. Sądzę wszakże, iż z zeszytu doktora Polakowa zostało usunięte w 1927 roku „dwadzieścia stron” (Morfina) nie dlatego, że „autorowi Biegu (inny polski tytuł Ucieczka) mogły wydać się naiwne wcześniejsze rozważania o wojnie domowej”45, lecz dlatego, że bez wątpienia był to przejmujący dokument ówczesnego stanu doktora Bułhakowa, wstrząśniętego groźnymi wydarzeniami i własnym nieszczęściem, którego nie można było ujawnić w tekście ukazującym się w 1927 roku. W roku 1921 autor pisał o tym bez obaw, biorąc pod uwagę – jak się później okaże – możliwość publikacji opowiadania za granicą.

Z Moskwy pojechał do Saratowa. Jak napisała później Nadieżda Ziemska w komentarzach do listów brata, „pojechał dalej na wschód, do rodzinnego miasta żony, żeby zobaczyć się z jej rodziną i przekazać wiadomości od niej. Podróż była bardzo ciężka – środki lokomocji nie funkcjonowały, z frontu nadciągnęły tłumy żołnierzy, które szturmowały pociągi”.

Trzydziestego pierwszego grudnia 1917 roku Bułhakow pisał do siostry Nadii, która była wtedy w Carskim Siole: „nic w Moskwie nie załatwiłem” (czyli nie został zwolniony ze służby wojskowej) i „znów chodzę w kieracie w Wiaźmie”. Opisywał jej w tym liście swoje obserwacje i odczucia:

W czasie niedawnej podróży do Moskwy i Saratowa byłem świadkiem rzeczy, których nigdy więcej nie chciałbym widzieć. Widziałem, jak tłumy tłuką okna w pociągach, jak zabiją ludzi. Widziałem zniszczone i spalone domy w Moskwie. Widziałem długie kolejki głodnych pod sklepami, widziałem zaszczutych i zagubionych oficerów […]. Żyję w strasznej samotności. Za to mogę dużo rozmyślać. I rozmyślam. Jedynym pocieszeniem są dla mnie praca i czytanie wieczorami. Z przyjemnością czytam klasyków (tych, których znajdę, ponieważ tu nie ma dużo książek) i rozkoszuję się opisami przeszłości. Ach, czemuż tak późno się urodziłem! Dlaczego nie urodziłem się sto lat wcześniej. Oczywiście nie da się tego naprawić! Potwornie ciągnie mnie do Moskwy albo Kijowa, tam, gdzie powoli, ale jednak toczy się jeszcze życie. Najbardziej chciałbym wrócić do Kijowa! Za dwie godziny nadejdzie Nowy Rok. Co mi przyniesie?

Niepokoił się o los młodszych braci, bo sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana. Na pewno wiedział już, że pod koniec października 1917 roku Nikołaj wstąpił do szkoły junkrów.

W liście z 19 lutego 1918 roku (według nowego stylu) siostra Waria pisała z Moskwy do Nadii: „Jest u nas Misza. Z powodu choroby komisja zwolniła go ze służby wojskowej”. 22 lutego powiatowy urząd ziemski w Wiaźmie wydał Bułhakowowi zaświadczenie, że będąc lekarzem rezerwy, oddelegowanym 20 września 1917 roku przez smoleński urząd miejski do szpitala w Wiaźmie, „wykonywał swoje obowiązki bez zarzutu”.

Wyjazd był jak najbardziej na czasie. Jak wspomina Kariejew, latem 1918 roku do Zajcewa przysłano z miasta powiatowego nakaz aresztowania „wszystkich byłych ziemian, ich zarządców lub osoby upoważnione, jak również innych pasożytów”. Przez głupotę miejscowych władz lub z powodu czyjeś złej woli łatwo można było znaleźć się w grupie tych „innych”.

Dwa