Miało być na wesoło, smutno nie było, ale z opcją śmiesznie także bym nie szafowała. Tytuł jakniebyćspinkąprzykrawacie Anny M. Berengos wskazuje na historię kobiety podporządkowanej ściśle męskiej dominacji; zastanawiałam się, czy Autorka nie posunie się do feministycznych treści, jednak znając jej pióro z wcześniejszych czytań, bardzo mi nie pasowało takie stwierdzenie. Miałam rację, to opowieść o silnej, inteligentnej kobiecie, która ma swoje zdanie, marzenia i pasje, a w biegu codzienności zabrakło dla niej romantyzmu, okazywania uczuć; nie była niekochana, była raczej idealnym dodatkiem do wizerunku i nawet mąż nie zauważył pustki, która się wokół niej wytworzyła. W życiu nie ma stagnacji, dni się nie zatrzymują, efektem są wydarzenia, który nastąpiły i tu mamy trochę humoru, takiego sytuacyjnego, szczyptę absurdu, kilka "prześmiewajek", ale i zbiegów okoliczności; zawsze twierdzę, że dni składają się z przypadków. Przemierzając kolejne strony, pomyślałam, jak dobrze, że jestem w wieku, kiedy nie muszę, a mogę, tak jak bohaterka.
Precyzyjnie oddany obraz kobiety współczesnej, odnoszącej sukcesy w prywatnej przestrzeni, spełniającej się na płaszczyźnie artystycznej, jako żona i matka osiągnęła pełny sukces, jako pedagog doszła do kresu zawodowego, w pełni zadowolona z wykonanej pracy. Błyskotliwa, ironiczna, opanowana.
Powieść obyczajowa z przesłaniem o rzeczach istotnych: lojalności, przyjaźni, zrozumieniu. Dobrze skonstruowana i podana, płynna w przejściach, od sytuacji do zdarzenia. Mojego ulubionego nie przytoczę, ale rozbawił mnie ogromnie, kwiczałam, czytając ten fragment, ale i otwierałam szeroko oczy ze zdumienia, że można być taką idiotką? nie dotyczy Marceliny.
Opinia bierze udział w konkursie