Twórcą tej przez wielu uważanej za kultową opowieści jest laureat Nagrody Eisnera, scenarzysta Garth Ennis (Kaznodzieja, Hellblazer, Hitman). Za rysunki odpowiadają Lewis LaRosa (The Immortal Iron Fist, Citizen V and the V-Battalion Everlasting) oraz Leandro Fernández (Wolverine, Spider-Man: Splątana sieć, Deadpool: Wojna Wade`a Wilsona).
- Autorzy: Garth Ennis, Lewis Larossa, Tom Palmer
- Wydawnictwo Egmont
- Seria Marvel Classic, Seria Punisher Max
- Oprawa: Twarda
- Rok wydania: 2017
- Ilość stron: 288
- Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
- Model: 9788328118607
- Język: polski
- Tłumacz: Starosta Marek
- ISBN: 9788328118607
- EAN: 9788328118607
- Wymiary: 17.6x26.5x2.2 cm
- Powiązane tematy: MARVEL COMICS
Recenzje
-
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 5/5Dodana przez Michał L. w dniu 2017-04-22Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: komiks
2 z 2 osób uznało recenzję za przydatnąPUNISHER NA MAXA
Kiedy w roku 2000 Garth Ennis, świeżo po skończeniu pracy nad swoim opus magnum „Kaznodzieją”, przejął pisanie przygód marvelowskiego mściciela, Punisher nie miał się najlepiej. Zabity i wskrzeszony w miniserii „Purgatory” stał się nadnaturalnym agentem pracującym zarówno dla aniołów jak i demonów. To się nie mogło udać, Ennis z miejsca odrzucił kontynuowanie tej fabuły i skupił się na walce Franka Castle’a z gangsterami i bandytami. Dwunastoczęściowy run zatytułowany „Witaj w domu, Frank” okazał się strzałem w dziesiątkę, a irlandzki scenarzysta dostał możliwość napisania nie tylko kilku oneshotów i miniserii z tą postacią, ale też czwartego volume’u jej losów, a potem i piątego, już w ramach linii Max przeznaczonej dla dorosłych czytelników. I to właśnie te ostatnie przygody, krwawe, brutalne i wulgarne, trafiły niedawno do rąk polskich czytelników. I chociaż przemoc osiąga tutaj absurdalne rozmiary, „Punisher: Max” to po prostu rewelacyjny komiks, który czyta się jednym tchem.
Historia w nim opowiedziana jest w zasadzie prosta. Punisher morduje kolejnych gangsterów – bossów, pomniejszych żołnierzy czy nawet „emerytowanych” już członków mafijnych rodzin – i to masowo. Chce ich zabijać tak długo, aż przestaną pojawiać się kolejni na ich miejsce. Osaczeni przestępcy chcą się pozbyć wroga za wszelką cenę, ale nie tylko oni polują na Mściciela. Pewna tajemnicza grupa nie tylko jest w stanie go wyśledzić, ale także ma po swojej stronie Micro, dawnego współpracownika Franka. Czy tym razem przeciwnicy zdołają powstrzymać samozwańczego egzekutora?
W pierwszej miniserii o Punisherze („Circle of Blood”) twórcy postawili istotne pytanie: ile przemocy i zabijania znieść może jeden człowiek. Ennis kontynuując tę tradycję zastanawia się czy istnieje sposób by Frank Castle przestał być Mścicielem. Oczywiście robi to w charakterystycznym dla siebie stylu, psychologii postaci szukając wśród przerysowanej brutalności, hektolitrach krwi i czarnym humorze. Punisher, niby Rambo w czwartej odsłonie swoich przygód, chwyta za karabin maszynowy i zaczyna rzeź. Ale nie jest to masakra dla masakry, chociaż Ennis lubuje się w okrucieństwie, taka historia szybko by się przejadła. Autor po raz kolejny pokazuje więc zagubionego człowieka, który nie potrafi przestać mordować. Śmierć rodziny z rąk gangsterów to jedynie pretekst by móc strzelać do kolejnych ludzi pod płaszczykiem walki z bezprawiem. Czy w takiej sytuacji istnieje jeszcze jakaś granica? I gdzie są resztki człowieczeństwa Punishera? Odpowiedzi, jak zawsze u Ennisa, są mroczne i niepokojące.
I w takim tonie utrzymane zostały tez ilustracje – przynajmniej w pierwszych sześciu z zebranych tu zeszytów. Kreska jest brudna, kadry ciemne, a Lewis LaRosa nie unika pokazywania wprost ran i okaleczeń. Prościej wyglądają kolejne części w wykonaniu Leandro Fernándeza, ale i one mają swój klimat i urok, a przede wszystkim pasują do pisanego przez Ennisa scenariusza.
Mogłoby się wprawdzie wydawać, że „Punisher Max” nie ma do zaoferowania nic ponad mocną rozrywkę, jednak to tylko pozory. Z tym z komiksem jest, jak z filmami Tarantino, wystarczy chcieć spojrzeć poprzez tryskającą krew, a okazuje się, że naprawdę kryje się tam coś więcej. Ennis po raz kolejny nie zawiódł, a ten tytuł to zdecydowanie jedna z najlepszych opowieści wydanych w ramach klasyki Marvela. Warto jest po nią sięgnąć, szczególnie że nadaje się dobrze również dla nowych odbiorców, warto też czekać na kolejne tomy, a że Egmont od czerwca zaczyna wznawiać „Kaznodzieję” gwarantuje, iż Ennis nie prędko zniknie z księgarskich półek. -
Recenzenckie Mistrzostwo ŚwiataOcena: 3/5Dodana przez Robert W. w dniu 2017-06-03Opinia użytkownika sklepuRecenzja dotyczy produktu typu: komiks
0 z 1 osób uznało recenzję za przydatnąPunisher pojawił się w świadomości komiksomaniaków w 1974 roku. Wymyślony przez dwójkę twórców, z miejsca stał się ulubieńcem rzeszy czytelników. Frank Castle, bo tak właśnie nazywa się Punisher, to weteran wojny w Wietnamie, który po stracie rodziny staje się sędzią i katem w jednej osobie. Mści się na gangsterach którzy pozbawili go rodziny, ale to dużo uproszczenie. Na kanwie jego przygód powstały, jak dotąd trzy filmy i liczne nawiązania w serialach, czy innych komiksach. Dla mnie komiksy z tą postacią są zupełną nowością. Oglądałem jedynie jeden z filmów.
"Punisher Max-Tom 1" opowiada w gruncie rzeczy to samo, o ile się orientuje. Frank nadal morduje bez opamiętania gangsterów i różnego rodzaju zbirów. Trup ściele się gęsto, ręka noga, mózg na ścianie, a nasz bohater z podziwu godną konsekwencją podąża dalej swoją drogą. To tak w skrócie.
Bohater, który wymierza własną sprawiedliwość różnego rodzaju szumowinom. W jego zbrodniczej misji przydatne zdają się umiejętności które nabył będąc żołnierzem. Całkiem ciekawe historie, ale moim zdaniem żadnych istotnych wartości tutaj nie ma. Krew wylewa się z każdego kąta, a Castle ciągle z tym samym grymasem na twarzy.
Plansze są bardzo przyjemne dla oka. Gdyby tylko nie przedstawiały takich okropności... Do rysunków nie mam żadnych zastrzeżeń, ale scenariusz poszczególnych opowieści jest po prostu przewidywalny. Chciałbym dostać jakąś nutę zaskoczenia, ale niestety się zawiodłem. Oczywiście, większość jest zachwycona, ale nie każdy lubi to samo. Na pewno polecam, z pewnością zajrzę do kolejnego tomu. Być może zostanę zaskoczony.