Na północnym Atlantyku toczy się zażarta bitwa, podczas której życie trzech tysięcy marynarzy zależy od decyzji jednego człowieka.
Komandor porucznik marynarki wojennej USA George Krause dowodzi czterookrętową eskortą, która ma zabezpieczyć przed nieprzyjacielskimi atakami konwój, złożony z trzydziestu siedmiu statków, płynący z Ameryki do Anglii przez mroźny Atlantyk. Na konwój polują wilcze stada niemieckich okrętów podwodnych i, aby uchronić ważny ładunek, Krause musi rozegrać z U-Bootami grę na śmierć i życie, zmagając się przy tym ze zmęczeniem, głodem, pragnieniem i osobistymi demonami.
Misja Greyhound to klasyka literatury marynistycznej i jedna z najlepszych powieści o II wojnie światowej i toczonej wówczas wojnie morskiej.
Autor | C.S. Forester |
Wydawnictwo | Zysk i S-ka |
Rok wydania | 2020 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 320 |
Format | 14.0 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8116-584-6 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381165846 |
Data premiery | 2020.07.21 |
Data pojawienia się | 2020.07.15 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Książka jest klasycznym przykładem powojennej literatury marynistycznej, podobnej w duchu do "Okrutnego morza" Nicholasa Monsarrata, choć jednak od tej brytyjskiej powieści słabsza. Podobnie jak u Monsarrata nazwy okrętów są fikcyjne, choć sama służba konwojowa opisana jest bardzo dobrze. I to jest ogromny plus książki. Fantastyczny jest też element psychologiczny, pokazujący narastające zmęczenie, odpowiedzialność, poczucie obowiązku, zaufanie (i jego brak). Główny bohater nie jest maszyną, jest człowiekiem, który przeżył zawód w małżeństwie, który zmagał się z niedocenianiem przez dowództwo ("zdatny, ale bez perspektyw"). Nie był typem błyskotliwego wodza, który prowadzi eskadrę niszczycieli do samobójczego ataku na liczniejszego wroga, ale człowiekiem, który maksymalnie solidnie wykonywał obowiązki, miał szacunek dla podwładnych (najlepszy fragment pod tym względem dotyczy butów). I taki był potrzebny w służbie w konwojach. I to są dobre strony powieści. Ale jest i łyżka dziegciu. Przyjęta konwencja psuje np. polski wątek (nb. poprowadzony z szacunkiem dla polskich marynarzy i ich umiejętności). Nie było polskiego niszczyciela ORP "Victor" (i jak sądzę, taka nazwa byłaby kompletnie nieprawdopodobna, więc autor lub tłumacz mogli się postarać, żeby wymyślić polsko brzmiącą nazwę - jedyny polski niszczyciel o niepolskiej nazwie to ORP "Garland"). Garść szczegółów o nim wprowadza jeszcze większy zamęt. Polskie niszczyciele, które "opuściły Gdynię" (a tak wspomina autor) to "Błyskawica", "Grom" i 'Burza". "Grom" zatonął pod bombami w 1940, pozostałe dwa przetrwały wojnę. Więc nie pasuje to za nic. Jedyny z tej trójki, z "charakterystycznym masztem" to ORP "Burza". Jedyny polski niszczyciel stracony w wyniku trafienia torpedą to ORP "Orkan" (większość załogi zginęła, nie opuścił Gdyni tylko został przejęty od Brytyjczyków itd.). Drugim kwiatuszkiem jest już zaniedbanie wydawcy. Jeżeli daje tekst do tłumaczenia komuś, kto z morską tematyką jest raczej średnio zaznajomiony, to może warto zatrudnić konsultanta. Morski język ma swoją specyfikę. Tłumacz świetnie rozwiązał nawiązania literackie, pomysłowe (choć trochę archaiczne, ale tu jak najbardziej na miejscu) było wykorzystanie starych protestanckich tłumaczeń Biblii (syn pastora raczej nie myślałby cytatami z wersji katolickiej), ale liczne kilka drobiazgów morskich po prostu irytuje. Ale może tylko miłośników marynistyki? Tylko jak nie dla nich, to dla kogo jest ta książka?
Zastanawiałam się, czy sięgać po książkę, obawiałam się, że polegnę na obrazie morskiej bitwy, ale już po kilku rozdziałach pogratulowałam intuicji słusznej podpowiedzi. Trzymała w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, proponując mega dynamicznie rozgrywającą się akcję, bez chwili wytchnienia, jak i ciekawy portret psychologiczny głównego bohatera. George Krause jest komandorem porucznikiem marynarki wojennej USA, dowódcą niszczyciela osłaniającego konwój płynący z Ameryki do Anglii. Trzy tysiące marynarzy wyczekuje jego rozkazów powierzając mu bezpieczeństwo i życie. Formacja wpada w środek wilczego stada U-Bootów. Rozpoczyna się trzydniowa przeprawa wypełniona piekielnym dramatyzmem. Trzeba przyznać, że maksymalnie wciągają opisy zmagań dowódcy i załóg.
Foster wybornie odmalował stan człowieka działającego pod mega presją czasu, stawiającego czoła podejmowaniu błyskawicznych decyzji ze świadomością niedopuszczenia żadnego błędu. Krause uwzględnia mnogość danych, luki w komunikatach, znaczące wątpliwości, setki pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi, a należy natychmiast je znaleźć bazując na doświadczeniu i intuicji. Po wielu godzinach pracy przy maksymalnej koncentracji wkrada się irytujące zmęczenie, niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb. To walka z nieprzyjacielem i sobą samym. Trzydniowa batalia z dobrze wyszkolonym wrogiem przechyla szalę wygranej raz w jedną, raz w druga stronę. Wielokrotnie trzeba liczyć na błąd przeciwnika lub zwykły łut szczęścia. Nieustanna przenikliwa świadomość odpowiedzialności za ludzi, zatem władzy nie mogą przejąć słabości.
Gdzieś w tle, ale na wyciągnięcie ręki, wybrzmiewają niepokojące wspomnienia z osobistego życia Fostera. A przecież w bitwie z niemieckimi siłami trzeba wyłączyć emocje, aby wykazać się najwyższym profesjonalizmem. Zastanawiałam się, czemu, oprócz oczywistych założeń, autor decyduje się na wzmianki o Evelyn i prawniku. Doszłam do wniosku, że pragnie ukazać ludzki odcień rewelacyjnie zaprogramowanego do dowodzenia przywódcy, ale też naświetlić oblicze samotności. Dzięki temu czytelnik prowadzi przemyślenia w różnych kierunkach. Powieść robi dobre wrażenie, im dłużej w niej siedzimy, tym bardziej doceniamy atmosferę. Rewelacyjnie zbilansowane opisy i dialogi, a w zasadzie rozkazy i odzew na nie, tylko pozornie z daleka od emocji i zawirowań głosu. Konfrontacja ze śmiercią ukazana z wyczuciem, niby oszczędnie i niebezpośrednio, a jednak silnie pobudzająco wyobraźnię. Książka powstała sześćdziesiąt pięć lat temu, a wciąż potrafi wciągnąć w interesujące przesłania, cieszyć barwną fabułą, przyciągać osobowością kluczowej postaci. Klasyka marynistyczna, która nie ma się czego wstydzić.
bookendorfina.pl