31.10.2021
Mocno, bardzo mocno, nie wiem wręcz, czy nie za mocno zarysowane tło historyczne. OK - widać ogromną pracę Autora włożoną w przygotowanie całości, research na pewno był i pasjonujący, i długotrwały, ale fakty historyczne tak drobiazgowo przytaczane przez Autora trochę przysłaniają faktyczną intrygę. Z drugiej strony może trochę spowalniają akcję, by czytelnik mógł odsapnąć. Pod koniec jednak wszystko przyspiesza. Taka konwencja nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie początkowo trochę drażniła, potem przywykłem, a na koniec uznałem, że to pewnie było założenie Krzysztofa Koziołka, bo w kolejnym tomie ("Imię Pani. Misja") jest analogicznie. Summa summarum wyszła fajna książka. Dla miłośników kryminałów retro - pozycja godna polecenia.
Pokaż więcej
11.01.2018
W czerwcu ubiegłego roku po raz pierwszy miałam okazję sięgnąć po twórczość Krzysztofa Koziołka. „Góra Synaj”, będąca kryminałem retro, zrobiła wówczas na mnie naprawdę dobre wrażenie, dlatego też z chęcią sięgnęłam po jego najnowszą powieść, „Imię Pani”. Czy i tym razem byłam pod wrażeniem talentu autora? (...) Sięgając po „Imię Pani”, miałam pełną świadomość, że sięgam po kryminał retro i że tło historyczne powieści będzie bardzo wyraźnie zarysowane i pełne szczegółów wiernych prawdzie. Wiedziałam, że sięgając po twórczość Krzysztofa Koziołka, mogę spodziewać się lekcji historii. Nie przypuszczałam jednak, że będzie to tak pokaźna lekcja. A przynajmniej na taką zanosiło się na początku. Akcja powieści rozgrywa się w Krzeszowie, głównym zaś jego punktem jest opactwo i to właśnie dzieje tegoż opactwa autor postanowił przybliżyć czytelnikowi na kartach swojej najnowszej powieści. Dla kogoś, kto lubi wgryzać się w historię konkretnych miejsc, kto lubi opowieści i anegdoty historyczne, to z pewnością będzie prawdziwa gratka, bowiem ciekawostek tutaj nie brakuje, szczególnie na początku książki. Zawsze jestem szczera w swoich recenzjach i nie inaczej będzie tym razem. Przyznam bez bicia, że pierwsze kilkadziesiąt stron mnie przeraziło. Przytłoczyła mnie ilość opowiastek z dziejów opactwa, które w moim odczuciu były hamulcem dla fabuły. Ilekroć robiło się ciekawie, miało miejsce jakieś interesujące zdarzenie, pojawiła się jakaś nowa informacja, zanim autor przeszedł do istoty danego wydarzenia, wtrącał po drodze jakąś ciekawostkę czy opowieść, a ja, wiedziona ciekawością i głodna nowych informacji, nie chciałam w tym momencie czytać o jakichś wydarzeniach sprzed trzystu lat, chciałam już teraz, zaraz dowiedzieć się więcej o sprawie prowadzonej przez komisarza Dewarta. Przyznam szczerze, że nieco mnie te wtrącenia denerwowały, bo nie mogłam wgryźć się porządnie we właściwą opowieść, gubiłam rytm, nie byłam w stanie dać się jej ponieść. Kiedy tak przebijałam się przez te początkowe ciekawostki, przez głowę przelatywały mi myśli „w co ja się wpakowałam? jak ja dotrwam do końca, kiedy początek idzie mi jak po grudzie?”. W końcu po prostu zaczęłam jedynie przelatywać wzrokiem niektóre z opowieści i dzięki temu wreszcie udało mi się odnaleźć w tej powieści odnaleźć. Bez obaw, nie oznacza to jednak, że żeby dać się porwać „Imieniu Pani”, trzeba rezygnować z części treści. Z czasem sama powieść stała się bardziej wyważona, a ilość ciekawostek historycznych przestała mnie przytłaczać. Co zaskakujące, w pewnym momencie książka wciągnęła mnie tak mocno, że nie byłam w stanie się od niej oderwać i nie najlepsze początkowe wrażenie kompletnie się zatarło. Ogromną zasługę w tym, że „Imię Pani” mnie porwało, ma tutaj kreacja postaci komisarza Dewarta. To mężczyzna uparty, obdarzony bystrym i wnikliwym umysłem oraz sporą dozą sprytu. Wie, że w niewielkiej społeczności jest kimś obcym, a miejscowi mogą nie być zbyt chętni do udzielania informacji. Wykorzystując niemałe doświadczenie, umiejętnie dochodzi do prawdy. To rozsądny facet, który czasem jednak daje się ponieść emocjom, a tych kłębi się w nim sporo. Rodzinna tragedia i to, co przeżywa on w środku, czynią tę postać bardziej ludzką. Dewart jest przy tym wszystkim także obdarzony ciętym językiem, co tylko dodaje mu charakteru. Podobały mi się jego ociekające sarkazmem docinki, jakimi raczył komendanta okolicznej żandarmerii. Coś pięknego. Jak się okazało, być może nie jestem aż taką fanką historii, a przynajmniej nie w każdym jej wydaniu, niemniej chylę czoła przez ogromem pracy, jaką autor musiał włożyć w napisanie tej książki. Czuć tutaj te godziny spędzone na przeszukiwaniu źródeł pisanych, by wiernie oddać tło historyczne, czuć te kilometry spędzone na wędrówkach, by poprzez słowa zabrać czytelnika do tych wszystkich opisywanych w książce miejsc. Krzysztof Koziołek, co, jak sądzę, jest cechą charakterystyczną jego stylu, pisze bardzo obrazowo i z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Autor rewelacyjnie odmalował klimat powieści: atmosferę małego miasteczka, w którym każdy każdego zna, a plotki roznoszą się lotem błyskawicy; nastrój opactwa, w którym czas i sprawy życia doczesnego schodzą na dalszy plany, czy wreszcie ducha lat 30. ubiegłego wieku, kiedy to naziści zaczynali mocno zaznaczać swoje wpływy. „Imię Pani” to powieść, w której trup ściele się gęsto. Nie brak w niej zaskakujących zwrotów akcji, a napięcie dawkowane jest w niej stopniowo. Sprawa tajemniczych zgonów zakonników wciągnęła mnie bez reszty i nawet w najmniejszym stopniu nie przypuszczałam, że autor zaserwuje takie jej rozwiązanie. Muszę przyznać, że mimo początkowych trudności, ogólnie bardzo dobrze bawiłam się podczas lektury tej powieści. Komu poleciłabym „Imię Pani”? Przede wszystkim wielbicielom kryminałów retro. Jeśli jeszcze nie znacie się z twórczością Krzysztofa Koziołka, powinniście się z nią zapoznać. Ja mam na swoim koncie dwie jego książki z tego gatunku i w przyszłości chętnie sięgn
Pokaż więcej
20.04.2023
WIERZCHOŁEK ZŁA „Imię Pani” Krzysztofa Koziołka to książka, która trochę u mnie poleżała. Kupiłam ją kiedyś bezpośrednio od autora i dopiero niedawno byłam w stanie przeczytać. Zaskakujące bywa to, że jakaś książka czasami musi poczekać na swój czas, a czas ten okazuje się być idealnym na jej lekturę. Zima 1934 roku, komisarz kryminalny Gustav Dewart spędza wolny czas w benedyktyńskim opactwie położonym w górach. Do wyboru tego dość nieoczywistego miejsca namówił go wuj, czlowiek wpływowy i zaprzyjaźniony z tutejszym opatem. Po tragedii, która wydarzyła się w jego życiu, Gustav potrzebuje odpoczynku i wyciszenia. Wydawać by się mogło, że nie mógł lepiej trafić. Miejsce wydaje się wręcz nudne do czasu, gdy zakonnicy nie zaczną padać ofiarami dość dziwnych wypadków... Mimo tego, że miejscowa żandarmeria klasyfikuje wszystkie zdarzenia jako nieszczęśliwe wypadki, Dewart ma odmienne zdanie. Jest przekonany, że w klasztorze grasuje morderca. Kto chciałby pozbawić życia Bogu ducha winnych braci? Komisarz rozpoczyna nieformalne śledztwo, które doprowadza go do zaskakujących wniosków... Stary, położony w górach klasztor. Zimowy mrok i atmosfera narastającego napięcia. Trzeba przyznać, że Krzysztof Koziołek umie budować klimat. Spirala zła, która nakręca się w przyklasztornym otoczeniu, potrafi wywołać u czytelnika gęsią skórkę. Toporne śledztwo, osamotnienie Dewarta i mnogość podejrzanych zdarzeń sprawiają, że ta książka naprawdę dostarcza mnóstwa wrażeń. Idealnie nakreślony klimat wszechobecnego zła. Bardzo podoba mi się to jak autor wzbogaca opowieść interesującymi szczegółami architektonicznymi, historią i sztuką. Ogrom pracy włożony został w to, by czytelnik całym sobą czuł specyfikę i ducha klasztoru. Bardzo dobry zabieg, a ilość szczegółów jest doprawdy imponująca. Szczególów, które nie nudzą, ale wspaniale książkę wzbogacają. Nie ma tu litrów krwi i makabry. Jest za to bardzo interesująca zagadka i mamy poczucie, że wraz z komisarzem Gustavem uczestniczymy w jej rozwiązaniu. W miarę postępu akcji ofiar jest coraz więcej, a nasz bohater staje się częścią wielkiej intrygi. To, co z pozoru wydawało się czymś innym szybko zmienia oblicze. Bardzo ciekawie prowadzona jest akcja. Napięcie narasta, atmosfera gęstnieje, a ilość pytań wciąż rośnie. Ogromnie podobała mi się ta powieść. Jest solidna i uczciwa. Szczegółowo dopracowana i bardzo precyzyjna. Krzysztof Koziołek zgromadził ogrom wiedzy na temat regionu, jego historii i stworzona przez niego kryminalna intryga jest bardzo wiarygodna. „Imię Pani” to porządny kryminał retro. Tu nie ma dróg na skróty. Gustav Dewart to kawał solidnego gliniarza. Takiego w sam raz. Jest zagadka z przeszłości, która nad nim ciąży, ale nie jest przekombinowany i nie dobija czytelnika swoją osobowością. Porządny człowiek, który pomimo osobistych traum walczy o sprawiedliwość. W niesprzyjających warunkach, mając jako broń jedynie swoją determinację, komisarz nie poddaje się nawet przez chwilę. Podoba mi się ten typ. To taki bohater jakich cenię. Autor bardzo plastycznie i poruszająco nakreśla nam rys epoki. Ulice, samochody, budynki – wszystko oddane jest bardzo kompetentnie. Rewelacyjnie czyta się tę książkę. Od samego początku wessała mnie ta opowieść. I nie nudziłam się nawet przez chwilę. Krzysztof Koziołek tak arytstycznie opisuje miejscową historię, że skłania to czytelnika do zainicjowania poszukiwań dodatkowych informacji na własną rękę. Rewelacja. Ja właśnie tak zrobiłam. Sporo poczytałam o tych okolicach i chyba już dawo żadna lektura nie skłoniła mnie do takiej aktywności. Naprawdę pisarz potrafi zaintrygować. Bardzo polecam Wam tę powieść. Cieszę się, że mam już kolejne tomy serii „Imię Pani” : „Cisza” i „Misja” i już niebawem wyruszę w kolejną literacką podróż z Dewartem. Jeśli chcecie przeczytać te książki, to jak zawsze polecam zakup bezpośrednio u autora. Nic tak nie umila lektury jak dedykacja. Podsumowując : „Imię Pani” to kawał solidnego kryminału retro. Dobrze opracowany, emocjonujący i bardzo klimatyczny. Dodatkowym atutem jest to, że te książki fantastycznie są wydane. Krzysztof Koziołek wykonał tytaniczną pracę i to się czuje, a ja jestem czytelnikiem, który lubi być szanowany. Piekielnie dobra książka, którą gorąco Wam polecam
Pokaż więcej