10.01.2018
Książkę brałem do ręki ze sporymi oczekiwaniami zwłaszcza, że parę miesięcy wcześniej obejrzałem film Wojciecha Smarzowskiego, który zrobił na mnie silne wrażenie. Niestety, książka Piotra Tymińskiego to dość sucha relacja z wydarzeń z lekkim akcentem fabularnym, ale bez euforii. Czyta się ją poprawnie i raczej płynnie. Brakuje w niej jednak elementów czysto beletrystycznych i wartkiej akcji. W tym przypadku relacja historyczna, oparta na wspomnieniach realnego uczestnika wydarzeń bierze górę nad walorami czytelniczymi. W skali od 1 do 10 daję tej pozycji 5.
Pokaż więcej
23.02.2017
Stanisław Morowski wyjmuje szczęśliwy los i w ostatniej chwili ucieka przed śmiercią z rąk barbarzyńskich Ukraińców, którzy z zamiarem krwawego mordu wdarli się do jego domu. Niestety mężczyzna nie ma szans w pojedynkę uratować najbliższych więc nie tracąc zbędnego czasu na rozpaczanie, oddala się od wsi w poszukiwaniu innych ocalałych. Kolejne miesiące upływają mu pod znakiem przetrwania oraz konspiracyjnej walki o polskość Wołynia. Pod pseudonimem „Len” Staszek bierze udział w licznych patrolach oraz przydzielonych służbach wartowniczych, a jego odważne wspieranie dowódcy pozwala na szybki awans w partyzanckich szeregach. Wśród pięknych wołyńskich lasów, między działaniami niemieckiej okupacji, samowolką ukraińskiej UPA oraz chwiejącymi się niczym chorągiewki oddziałami sowieckich partyzantów nieoficjalnie rodzi się pełne determinacji wojsko, które do ostatniej krwi zamierza walczyć o polską ziemię. Wojna zawsze była szorstka i właśnie tak przedstawia ją Piotr Tymiński. Nie ma tu zatem czasu na tak zbędne emocje. Drobiazgowe opisy starć obezwładniają umysł czytelnika i nieustannie rażą swoją wyrazistością. Wyrwany szponom historii zarys polskiej samoobrony autentycznie oddaje bojowy charakter ówczesnych mieszkańców Wołynia, ukazuje też ich zaangażowanie i prawdziwą wiarę w słuszność sprawy. Autor z zauważalnym szacunkiem przedstawia patriotyczne cechy bohaterów, a to automatycznie wpływa także na uznanie ze strony czytelnika. Poczucie respektu wzmacnia także świadomość, iż opisane wydarzenia autentycznie zasiliły karty wołyńskiej historii. Leśne starcia partyzantów sportretowane są nadzwyczaj szczegółowo, nie brakuje w nich także stricte wojskowych detali. Wśród licznych karabinów, amunicji i mauserów pojawia się zatem gąszcz pseudonimów, które nadają książce nieco ciężkości, a jednocześnie potwierdzają wiedzę historyczną polskiego autora. Nacechowane specyficznym słownictwem sceny bez ustanku klarują męski charakter powieści, czego potwierdzeniem jest także dynamiczna akcja. Dodatkowy argument stanowi wyczuwalna hardość samej fabuły, która obfituje w multum sytuacji bez wyjścia. Odbiorca bezsprzecznie angażuje się w trud heroicznych walk, ale Piotr Tymiński nie zapomina także o opisie bestialskich wyczynów upowskich oddziałów. Zatrważająco brutalne mordy, jakich dopuszczali się banderowcy, stanowią gulę w polskiej pamięci i stanowią potwierdzenie całkowitej ignorancji względem ludzkiej moralności. Rozkosz, której źródłem było cierpienie i powolne umieranie, zdaje się być zwyczajnie niezrozumiała. Uzasadnia też żądzę odwetu ze strony tych, których najbliżsi nie mieli w tych starciach najmniejszych szans. Barbarzyństwo na taką skalę wymagało rozrachunku i chociaż wielu partyzantów musiało podjąć trudną walkę z głosem sumienia, to chęć pomszczenia niewinnych ofiar zdawała się po prostu naturalną koniecznością. Cała recenzja na stronie: http://www.mozaikaliteracka.pl/2017/02/woyn-bez-litosci-piotr-tyminski.html
Pokaż więcej
12.09.2017
Nie lubię historii. Przez wszystkie lata mojej edukacji musiałam uczyć się na pamięć imion greckich i rzymskich bogów, dokonań Kazimierzów, Bolesławów i Władysławów oraz niezliczonej ilości dat, których nigdy nie wspomnę. Dodam do tego, że zakres programu nigdy nie sięgał dalej niż pobieżne omówienie bilansu II Wojny Światowej. Na szczęście na przeciw wszystkim, którzy mają problem z opanowaniem wieloletniej historii naszego narodu, wychodzi Piotr Tymiński ze swoją debiutancką powieścią - "Wołyń. Bez litości." Podczas czytania książki, jesteśmy świadkami wydarzeń, które miały miejsce na Wołyniu w 1943 roku. Już w pierwszym rozdziale zostajemy zaskoczeni nagłym atakiem Ukraińców na kolonię Brzozowe Osty, w której mieszka główny bohater - Stanisław Morowski, będący w dalszej części "przewodnikiem" dla czytelnika. Po tym, jak Stanisławowi udaje się uciec przed wrogiem, dociera on do pobliskiej miejscowości, gdzie zorganizowana zostaje samoobrona, zrzeszająca tamtejszych mężczyzn, skorych do walki z Ukraińcami w imię bezpieczeństwa Polaków zamieszkujących ziemie wołyńskie. Niedługo po tym, ochotnicy składają przysięgę Armii Krajowej, dzięki czemu zaczynają działać jako regularny oddział partyzancki pod dowództwem komendanta o pseudonimie "Para". Z czasem obserwujemy jak oddział rozrasta się, zdobywa uzbrojenie, a także pomaga w obronie okolicznej ludności, biorąc udział w wielu akcjach skierowanych przeciwko Ukraińcom. Przez resztę lektury śledzimy losy oddziału "Pary", który nigdy nie spoczywa na laurach, dbając o doszkalanie swoich żołnierzy oraz zdobywanie jak największej ilości amunicji i broni palnej. Podczas czytania tej książki, początkowo nie potrafiłam wczuć się w sytuację głównego bohatera - Stanisława. Rzeczywistość, w jakiej ci ludzie żyli, była nie do pojęcia. I choć słuchałam wielu opowieści mojej prababci, która żyła w tamtych stronach w czasie wojny, nie spodziewałam się aż takiej masakry (bo nie mogę użyć innego wyrażenia w stosunku do tego, co się tam działo). Autor bardzo dobrze ukazał nam życie codzienne partyzantów oraz zwykłych ludzi, którzy musieli opuszczać swoje domy i często chować się w leśnych ziemiankach, aby schronić się przed brutalnymi Ukraińcami. Na uznanie zasługuje również sposób, w jaki ukazane zostały walki oraz taktyki podejmowane przez żołnierzy. Skrupulatność w opisach uzbrojenia oraz umundurowania wywarła na mnie ogromne wrażenie. Chociaż jako amatorka w tej dziedzinie, rozróżniająca tylko niektóre rodzaje broni, nie zawsze byłam w stanie wyobrazić sobie, jakie szanse ma oddział, posiadający taki a nie inny rodzaj uzbrojenia, ta rzetelność w opisach dodawała przedstawianym wydarzeniom sporo wiarygodności. Także przedstawiony krajobraz wpływał na pozytywny odbiór powieści przez czytelnika. Czytając "Wołyń. Bez litości." miałam wrażenie, jakbym razem z parowcami przemierzała lasy i bagna, które znam od dawna. Czułam pewnego rodzaju swobodę w "poruszaniu się" po tych terenach. Styl, w jakim utrzymane zostały opisy odwiedzanych miejsc wskazuje na ich autentyczność. Niestety nie wszystko urzekło mnie równie mocno. Jestem niestety rozczarowana pobieżnością, z jaką został poprowadzony wątek miłosny w tej książce. Nie jest on zaskakujący, ani wzruszający. Jest to spowodowane tym, że czytelnik w czasie czytania nie ma zbyt wiele czasu na związanie się emocjonalnie z zakochanymi, co odbiera zakończeniu jego zamierzony charakter. To czego mi brakowało to również zwrócenie większej uwagi na emocje bohaterów. Oczywiście byłam świadkiem przejawów złości, poczucia winy, żalu, zemsty i tym podobnych. Jednak dla mnie uczuciom zostało poświęcone zbyt mało pracy. Prawdopodobnie przemawia przeze mnie ta całkowicie kobieca strona, ale jest to coś, do czego przywiązuję wielką wagę podczas ustalania kanonu moich prywatnych lektur. Na koniec bardzo chciałabym podziękować Panu Piotrowi Tymińskiemu, który zechciał przekazać mi egzemplarz książki do recenzji. Jestem świadoma tego, że nie dałam rady przeczytać jej w takim czasie w jakim chciałam to zrobić. W ramach wyjaśnienia mogę napisać, że była to pierwsza powieść historyczna tego typu, jaką przeczytałam. Być może to przez dynamikę, z jaką biegnie akcja nie byłam w stanie w takim tempie układać wszystkiego w głowie niezdolnej do pojmowania zaawansowanej taktyki. Niemniej jednak jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ dzięki tej lekturze zmieniłam pogląd na wiele kwestii, o których przedtem tylko gdzieś słyszałam i nie przywiązywałam do nich dużej wagi. Była to dla mnie najciekawsza lekcja historii, jaką kiedykolwiek dane mi było przeżyć. "Nie znać swojej historii to być zawsze dzieckiem" - mówiła moja polonistka. Ja jestem wdzięczna Panu Piotrowi za pomoc w osiągnięciu tego rodzaju dorosłości. Julia, blog NergoCyta
Pokaż więcej