Historia czterech przyjaciółek z Herbaciarni pod Jaśminem mnie oczarowała i chwyciła za serce. Każda z dziewczyn borykała się z osobistymi problemami i w zasadzie trudno mi było ocenić, która z nich miała najgorzej, bo każdej z nich nie brakowało trudności, z którymi musiały sobie radzić. Dagmara, Honorata, Gabriela i Alicja stanęły na rozdrożu i nie bardzo wiedziały, jak mają uporać się z tym, co je spotkało, ale od czego ma się przyjaciółki. One natychmiast reagują i niczym straż pożarna przyjadą choćby w środku nocy. I rodzina oczywiście, która nawet jeśli nie we wszystkim się ze sobą zgadza, to w sytuacjach kryzysowych potrafi zjednoczyć się i wspierać. "Jaśminowe babeczki" rozgrzewają i wzmacniają serce jak herbatka jaśminowa i pobudzają do działania. To historia, która inspiruje i porusza, jest pełna emocji i nadziei. Życiowa opowieść o tym, że jeśli się czegoś bardzo pragnie, to trzeba mieć odwagę, by po to sięgnąć, a wtedy wszystko jest możliwe i wszystko może się zdarzyć.
Daga, Gabrysia, Ala i Honi nadal zmagają się z przeciwnościami losu.
Dagmara wciąż nie potrafi się wyzwolić spod wpływu apodyktycznej matki, chociaż po raz pierwszy w życiu postawiła na swoim i samodzielnie prowadzi lokal. Gabrysia, pomimo że straciła pracę, nie znajduje zrozumienia u roszczeniowej i zbuntowanej siostry. Ala z synkiem kątem mieszka u Gabrysi, zamiast podjąć zdecydowane decyzje, odnośnie swojej przyszłości, natomiast Honorata bezskutecznie przeciwstawia się mężowi, który próbuje ją zmusić do porzucenia pracy i zajęcia się domowymi obowiązkami.
Trudno mi było opanować emocje, gdy obserwowałam bezskutecznie miotające się dziewczyny, to jak brakowało im odwagi, by ruszyć do przodu i zawalczyć o swoje. Nie mogłam ze spokojem przyglądać się relacji Dagmary i jej matki, wywierającej presję na córkę, a także Honoraty i jej męża, który z powodu wygodnictwa i egoizmu, podcinał jej skrzydła. Ani matka Dagi, ani mąż Honi nie próbują ich wspierać, a wprost przeciwnie wywierają na nie presję, by zrezygnowały z realizacji swoich marzeń. Kłopoty się piętrzą a możliwości ich rozwiązania brak. Co musi się wydarzyć, by to się zmieniło?
Gdy przyjaciółki nie widzą już żadnej drogi wyjścia, nieoczekiwanie każda z dziewczyn znajduje sprzymierzeńca. Dla Honoraty kimś takim stanie się teściowa, dla Alicji brat Maciek, dla Gabrysi Krzysztof niegdysiejszy szkolny wróg, a dla Dagmary pełna mądrości życiowej babcia Klaudyna, która niespodziewanie wprowadza się do wnuczki i córki wywracając tej ostatniej świat do góry nogami.
"Jaśminowe babeczki" to przepiękna historia po przeczytaniu której inaczej patrzy się na świat. Jaśmin to przecież symbol siły i pasji. Dagmara, Gabriela, Honorata i Alicja nie są idealne, są takie jak my. Mają swoje problemy, radości, smutki i marzenia, ale brakowało im odwagi, by po nie sięgnąć. Siłę, by walczyć o nie, znalazły w przyjaciółkach i rodzinie.
W domu czekają rodzice, którzy zawsze wysłuchają i można przed nimi się wyżalić, bo każdy potrzebuje kogoś bliskiego, w którego ramionach będzie się mógł skryć, bez żadnych oporów. Podzielić się zarówno szczęściem, jak i smutkiem. Przed kim można skakać z radości lub płakać bez oporów. W herbaciarni czekają przyjaciółki w każdej chwili gotowe przyjść z pomocą i wyciągnąć z najciemniejszego miejsca i rozświetlić dzień.
I wtedy okaże się, że matka wcale nie jest taka zła, bo wszystko robiła ze strachu o córkę, ani teściowa, bo ona także potrzebowała serca i ciepła, rodzice, bo próbowali chronić swoje dziecko, czy były kolega ze szkoły, bo dziecięca złośliwość dawno z niego wyparowała, że warto skorzystać z mądrości babci, bo ona przeżyła więcej i potrafi wyznaczyć prawidłowy kierunek.
Jaśminowe babeczki to wspaniała historia o przyjaźni i wsparciu, tak ważnym w trudnych chwilach. O byciu razem z osobami, z którymi można dzielić się nie tylko kłopotami, ale także radością i sukcesami. Bardzo polubiłam bohaterki powieści, czułam się wśród nich wspaniale, jak w gronie najlepszych przyjaciół. Wygodnie rozsiadłam się w fotelu w herbaciarni, popijając jaśminową herbatkę, zajadając się pysznymi babeczkami wypieczonymi rękami mądrej babci Klaudyny i wsłuchiwałam się w tę niezwykle ciepłą i mądrą opowieść o tym, że warto czasem działać nieszablonowo i sięgać po swoje marzenia. Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz to osiągnąć. Zmiany zawsze są trudne na początku, bolesne w trakcie i piękne na końcu.
Aleksandra Rak potrafi tworzyć niesamowite historie ku pokrzepieniu serc, które można czytać bez końca. Nie ma sobie równych w kreowaniu zwyczajnych bohaterek, które mają problemy, jak każda z nas. Historie Aleksandry inspirują i poruszają, niosą nadzieję. Czyta się je z ogromną przyjemnością i żal, gdy się kończą, bo wciąż ma się ich niedosyt, wciąż za mało.
Opinia bierze udział w konkursie