Lubicie podróże? Pewnie tak! A podróż tropem trupa? Chyba nie bardzo. Właśnie w taką niecodzienną podróż zabiera nas Małgorzata Starosta w swojej najnowszej książce "Na tropie trupa". Choć tytuł nie brzmi szczególnie zachęcająco, zapewniam, że warto spakować bagaże i wyruszyć na Kurpiowszczyznę, bo taką oto destynację wybrała autorka i bohaterka tej komedii kryminalnej w jednej osobie.
Małgorzata, tym razem bez Babs, wiernej przyjaciółki, za to w towarzystwie męża, właściwie przekupionego, bo nie miał ochoty na wyjazd, wyrusza pociągiem ku wielkiej przygodzie. Podróżnicy wyglądają raczej oryginalnie, ona w niebanalnej ozdobie w postaci kołnierza ortopedycznego, a on z zabandażowaną ręką. Już w pociągu czeka pierwsza niespodzianka, bo spotykają znanego im skądinąd komisarza Bączyńskiego. Mimo kolejnej, niezbyt miłej niespodzianki, jaką są nieznane zwłoki na torach, Małgorzata wraz z mężem dociera do skansenu w Nowogródku, z którym to kojarzą się jej miłe wspomnienia ze studenckich czasów. A tam, zamiast spokojnego urlopu na łonie natury, nasza pisarka, jako że ma wyjątkowy dar pakowania się w mniejsze lub większe kłopoty, wplątała się (zupełnie niechcący przecież!) w pewną aferę kryminalną?
Tym razem to nie wątek kryminalny przykuł moją uwagę, ale cała jego etnograficzna otoczka. Zachwycałam się kurpiowską scenerią powieści, barwnymi opisami kultury, zwyczajów Kurpików, ich strojów. A te smakowitości kurpiowskie: rejbak, fafernuchy, piwo kozicowe, spróbowałby człowiek z wielką chęcią! I jeszcze te wstawki dotyczące bursztynu, "złota Północy", tyle rzetelnych informacji, ciekawostek, czytałam więc o tym z wielką przyjemnością, bo nie miałam pojęcia, że Kurpie bursztynem stoją.
Po raz kolejny Małgorzata Starosta mnie nie zawiodła. "Na tropie trupa" to sprawnie napisana powieść, z dialogami iskrzącymi od humoru, wyrazistymi bohaterami, nieco szalona, lekka i zabawna. Świetna lektura na poprawę humoru. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie