Dwadzieścia lat temu doszło do okrutnej zbrodni, mąż brutalnie zamordował swoją żonę, w wyniku czego trafił do więzienia, a jego córka do domu dziecka, gdzie odebrała sobie życie. Nie zrobiła tego w prosty sposób, stworzyła tytułową "maszynę losu", która przewracając kolejne przedmioty, doprowadziła do przewrócenia krzesła, na którym stała z pętlą na szyi. Dziś Grinwald ? jej ojciec jest już na wolności i chce dokonać zemsty na osobach, które doprowadziły do jego aresztowania, chce w ten sposób pomścić swoje dziecko. W niebezpieczeństwie znajduje się również prokurator Adam Szmyt, a w zasadzie jego córka. Czy uda mu się powstrzymać psychopatycznego mordercę i co z tym wszystkim wspólnego mają pomarańcze?
Adama Szmyta znam już z innej książki Andrzeja Mathiasza, więc wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Autor ma swój charakterystyczny styl, jego książki są mocne, brutalne, szczegółowe, a ich język jest dobitny i wulgarny, więc sięgając po "Maszynę losu", która tak na marginesie jest niezłym grubaskiem, liczy pięćset pięćdziesiąt stron, przygotujcie się na dosadne opisy i mnóstwo przekleństw. Mnie to w żadnym wypadku nie przeszkadzało, ale wiem, że nie wszyscy to lubią, więc ostrzegam.
Na rozwiązanie zagadki wpadłam sama, lecz dość późno, więc plus należy się pisarzowi, lubię być zaskakiwana, a przez długi czas dałam się wyprowadzać na manowce. Zwroty akcji również były niezłe. Podoba mi się to, że mimo swej objętości, w książce cały czas się coś dzieje. Akcja mknie do przodu, jak rakieta. Nie ma nawet chwili wytchnienia, dlatego czytałam ją z zapartym tchem, choć zaczynając, nieco się obawiałam, czy autor jej nie przegada?. Na szczęście nic takiego nie ma tu miejsca.
Dużą zaletą jest oryginalność, sposób dokonywania zbrodni przez mordercę. Z jednej strony jest on dziwny, a z drugiej, nigdy nie czytałam o czymś podobnym w kryminale. Na myśl przychodzą mi filmiki, w których ktoś puszcza piłeczkę, która po kolei strąca poszczególne przedmioty, które prowadzą do spektakularnego finału. Myślę, że właśnie nimi zainspirował się Andrzej Mathias.
Bohaterowie są różnorodni, jest tu masa skorumpowanych przedstawicieli organów władzy państwowej, dziennikarka, która wtyka nos w nieswoje sprawy, mściwy morderca, a także czwórka ludzi, na których życie czyha Grinwald. Pośród tego wszystkiego mamy Adama Szmyta, którego poznajemy nie tylko z teraźniejszych wydarzeń, lecz również z retrospekcji z czasów jego dzieciństwa.
Jeśli szukacie mocnych wrażeń, dobrze uknutej intrygi, albo czytaliście "Szlam" i Wam się spodobał, to koniecznie sięgnijcie również po "Maszynę losu", uważam, że jest to dobrze skonstruowany dreszczowiec, który zapewni Wam rozrywkę na kilka dni.